rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Właśnie, właśnie. Po to właśnie zostali wymyśleni Czesi. Żeby wprowadzać Polaków w dobry nastrój.
Mariusz Szczygieł jak nikt inny potrafi dostrzec tę subtelną osobliwość naszych południowych sąsiadów i lekkim piórem przydać blasku niezwykle wartościowej, przepięknej a jednocześnie jakże nam bliskiej kulturze czeskiej.

Właśnie, właśnie. Po to właśnie zostali wymyśleni Czesi. Żeby wprowadzać Polaków w dobry nastrój.
Mariusz Szczygieł jak nikt inny potrafi dostrzec tę subtelną osobliwość naszych południowych sąsiadów i lekkim piórem przydać blasku niezwykle wartościowej, przepięknej a jednocześnie jakże nam bliskiej kulturze czeskiej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Internat" nie jest pozycją wybitną. Temat wojenny, ujęty w naturalistyczną manierę, ani nie szokuje, ani nie skłania do refleksji. Narracja jest nierówna. Złość, żołnierskie teksty i smród przeplatają się z wątkami onirycznymi i retrospekcjami. Świat jest zepsuty, śnieg brudny, ludzie zmęczeni, nieufni, brzydcy i niesympatyczni, psy wygłodzone i chore, dialogi krótkie, urwane. I to wszystko jakieś nijakie.

Z drugiej strony jest to książka wiarygodna psychologicznie, z symbolicznym, łatwym do odczytania zakończeniem i gorzko zarysowaną metaforą zaangażowania Zachodu w konflikt/wojnę na pograniczu ukraińsko-rosyjskim :

– Nie obrażaj się – mówi Peter i jakoś nieumiejętnie podaje Paszce swoją zmarzniętą dłoń. Paszka ściska ją swoją. Stoją, nie wiedząc, co robić. Peter równie nieumiejętnie wyciąga swoją dłoń z tej Paszy, chowa ręce w kieszeniach.
– Myślisz może, że jestem palantem – mówi. – Nie myśl tak. Ty przecież nic o mnie nie wiesz. Dobrze?
– Dobrze – zgadza się Paszka i uśmiecha się.
Ale o palancie nie zaprzecza.
– Co ty z nim tak? – pytam Paszki, kiedy odchodzimy.
– A jak mam z nim? – dziwi się Paszka. – Jego naprawdę nikt nie interesuje. I my go nie interesujemy. On wyjedzie, my zostaniemy. I to wszystko.

Jeżeli komuś mało wojny stamtąd w telewizji i Internecie, może czytać ...

"Internat" nie jest pozycją wybitną. Temat wojenny, ujęty w naturalistyczną manierę, ani nie szokuje, ani nie skłania do refleksji. Narracja jest nierówna. Złość, żołnierskie teksty i smród przeplatają się z wątkami onirycznymi i retrospekcjami. Świat jest zepsuty, śnieg brudny, ludzie zmęczeni, nieufni, brzydcy i niesympatyczni, psy wygłodzone i chore, dialogi krótkie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka gdzieś-kiedyś pominięta i zapomniana. Niechwalona. Nienagradzana. A szkoda.

Odkurzenie starego, czyli młodszego Stasiuka było niezwykle odżywcze. "Dojczland" to książka, która sprawia wrażenie bycia napisaną na kolanie, trochę nonszalancko, trochę brawurowo, trochę na poważnie, trochę pod wpływem, lekko i dowcipnie. Zawiera zapis ulotnych spostrzeżeń oraz wspomnień i głębszych refleksji, pojawiających się w stanach sytego znudzenia, pomiędzy kolejnymi spotkaniami autorskimi. Autor nie broni się przed napadami podziwu i zauroczenia, narodowym kompleksem, stereotypami i uprzedzeniami, poczuciem zazdrości, a nawet mściwej zawiści. Pozwala im zaistnieć i odpłynąć ...

Książka gdzieś-kiedyś pominięta i zapomniana. Niechwalona. Nienagradzana. A szkoda.

Odkurzenie starego, czyli młodszego Stasiuka było niezwykle odżywcze. "Dojczland" to książka, która sprawia wrażenie bycia napisaną na kolanie, trochę nonszalancko, trochę brawurowo, trochę na poważnie, trochę pod wpływem, lekko i dowcipnie. Zawiera zapis ulotnych spostrzeżeń oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Groch z kapustą. Nie bardzo wiem, dla kogo jest ta książka?

Dla subkulturowych aktywistów, którzy połknęli metalowy haczyk na jakimś etapie swojego muzycznego rozwoju?

Dla heavy obłąkańców, którzy znaleźli sens i nie wyobrażają sobie życia bez headbangingu w rytm charakterystycznych ryków i gitarowych riffów?

A może dla przypadkowych czytelników, którzy jeszcze nie "skumali tej estetyki, odrzucała ich siła brzmienia i gubią się w gęstwinie dźwięków"?

Pierwsza część książki to szydercze pastwienie się się nad chmurnym i durnym, naiwnym początkiem heavy metalu w Polsce, przeplatane lekko irytującą metaforyką oraz troszeczkę obciachowymi skojarzeniami literackimi i popkulturowymi, ale też doprawione wyraźną nutką subtelnego sentymentu. Potem powierzchowna, szybka jazda i przeskoki z zespołu na zespół, z wytwórni na wytwórnię, z gatunku na gatunek, błyskotliwe żonglowanie terminologią. Wszystko to uzupełnione wątkiem autobiograficznym. Dla każdego jakiś ochłap. Na szczęście ostatnie rozdziały czyta się już bez nerwacji. Autor sięga po głębsze wnioski, czytelnik przywyka do jego specyficznego poczucia humoru, wybacza (wszak Jaro.Slav to metal, ale i polonista) i rozumie ...

Jednego nie można "Skórze..." ująć. Jest wiarygodna emocjonalnie. Wylewa się z niej osobista relacja z, delikatna czułość i przede wszystkim autentyczna miłość do tego szatańskiego zjawiska, jakim jest kultura heavymetalowa. Resztę można pominąć.

Groch z kapustą. Nie bardzo wiem, dla kogo jest ta książka?

Dla subkulturowych aktywistów, którzy połknęli metalowy haczyk na jakimś etapie swojego muzycznego rozwoju?

Dla heavy obłąkańców, którzy znaleźli sens i nie wyobrażają sobie życia bez headbangingu w rytm charakterystycznych ryków i gitarowych riffów?

A może dla przypadkowych czytelników, którzy jeszcze nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka nierówna i sucha. Przypomina zarys historycznej dysertacji naukowej z rzadkimi wstawkami publicystycznymi. Zdecydowanie brakuje czegoś działającego nie tylko na rozum i potrzeby poznawcze. Duży plus za poważne i z szacunkiem potraktowanie Naddniestrza i Naddniestrzan. U Piotra Oleksego to nie tylko "ruska awantura" i polityka, ale również ojczyzna i tożsamość. Celne przesłanie, z którym trudno się nie zgodzić: „Przypuszczenie, że ludzie poświęcą swoje namiętności dla własnych interesów, jest zaprzeczeniem doświadczeń, których nie poskąpiło nam nasze stulecie"

Książka nierówna i sucha. Przypomina zarys historycznej dysertacji naukowej z rzadkimi wstawkami publicystycznymi. Zdecydowanie brakuje czegoś działającego nie tylko na rozum i potrzeby poznawcze. Duży plus za poważne i z szacunkiem potraktowanie Naddniestrza i Naddniestrzan. U Piotra Oleksego to nie tylko "ruska awantura" i polityka, ale również ojczyzna i tożsamość....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowa postradziecka, zapadnicka literatura z silnymi wpływami mistycznego prawosławia i wychowania w kulcie militaryzmu. Akcja wbita w ścianę filozoficzno-religijnej mgły, snującej się do znużenia z ideologicznych wynurzeń dziwnych postaci, zamieszkujących ruiny moskiewskiego metra po jakimś radioaktywnym kataklizmie.

Bohatera nosi po rodzinnej stacji jak Wasyla po dierewni. Spotyka wojskowego-weterana-kombatanta, którego też nosi po plątaninie podmoskiewskich tuneli. Kombatant bajeruje młodego, który odpala trampki i w poszukiwaniu bohaterskiego życia rusza w niejasno sprecyzowaną misję. Młody dostaje porządnie po głupim łbie i okazuje się, że nikakiej misji niet. Durackie szczęście nakazuje mu przeżyć opały, ale upadek złudzeń wywołuje w nim coś w rodzaju rozgoryczenia, które udziela się narratorowi i fabuła nabiera diaboliczno-katastoficznego zabarwienia. Można odnieść wrażenie, że jeszcze chwila i cały ten podziemny świat zawali się pod ciężarem rozpaczliwej nieudaczy. W finale nasz bohater nieoczekiwanie doznaje epifanii, ale czy zostanie kolejnym postapokaliptycznym jurodiwym, czy wyniknie z tego coś innego, o tym w następnym tomie.

Co będzie dalej -niespecjalnie mnie to interesuje. Metro 2033 - raczej rozczarowanie ...

Typowa postradziecka, zapadnicka literatura z silnymi wpływami mistycznego prawosławia i wychowania w kulcie militaryzmu. Akcja wbita w ścianę filozoficzno-religijnej mgły, snującej się do znużenia z ideologicznych wynurzeń dziwnych postaci, zamieszkujących ruiny moskiewskiego metra po jakimś radioaktywnym kataklizmie.

Bohatera nosi po rodzinnej stacji jak Wasyla po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest w książkach Tokarczuk coś. Niestety, z tym czymś zazwyczaj się mijam, nie rozumiem tego, nie wierzę, że jest w tym jakiś zamysł poza pretensjonalnym chaosem, który celowo ma zafałszować brak pomysłu na spójny przekaz. W kolejnej pozycji naszej pisarki nie odkrywam niczego dla mojego analitycznego umysłu, chociaż gdzieś z tyłu głowy kołacze się niepokojąca myśl - to chyba jest dobre?

Podróż u autorki "Biegunów" jest formą ucieczki od życia, towarzyszy jej jakaś pedantyczna fascynacja (albo obawa przed) marginesem życia, rozkładem, przemijaniem, mięsem, rozszczepieniem, starością, chorobą, śmiercią, trupami...

Podróż to także nienachalna próba dotknięcia tajemnic. Począwszy od dręczących nieoczywistości życia i śmierci, a na toczących życie małżeńskie drobnych, podszytych zazdrością sekretach skończywszy... Hm ... Może coś jeszcze?

I chociaż nie lubię, nie cierpię, miejscami nienawidzę prozy Olgi Tokarczuk ... "Empuzjon" już skrobie w szufladzie, domagając się, żeby go przeczytać ...

Jest w książkach Tokarczuk coś. Niestety, z tym czymś zazwyczaj się mijam, nie rozumiem tego, nie wierzę, że jest w tym jakiś zamysł poza pretensjonalnym chaosem, który celowo ma zafałszować brak pomysłu na spójny przekaz. W kolejnej pozycji naszej pisarki nie odkrywam niczego dla mojego analitycznego umysłu, chociaż gdzieś z tyłu głowy kołacze się niepokojąca myśl - to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wagon Rosja" to książka niezła, miejscami ciekawa. Może troszkę jednowymiarowa, z przegięciem. Autorka jest bardzo krytyczna wobec postaw swoich bohaterów, czasami wręcz zachłystuje się dekadencką złością i pogardą do produktów swojej pokrętnej wyobraźni. Przedstawia nam Rosję taką, jaką chcielibyśmy widzieć po agresji na Ukrainę. Rosję brzydką, zgniłą, słabą, bezradną, zdemoralizowaną i infantylną, z gangsterami, pijakami, bigotami, głupiomądrymi filozofami, a zwłaszcza panteonem nawiedzających w koszmarnych snach swoje żyjące wnuki, obrzydliwych nieboszczyków i nieboszczek, dla których życie pozagrobowe jest bezpośrednim przedłużeniem ruskiego miru i mentalności homo sovieticusa. Mentalności, która w obliczu zetknięcia z absolutem nakazuje bluźnić i złorzeczyć: "- My stare komunistki, nie znamy Twoich modlitw, więc wysłuchaj naszych wolnych wniosków, niech sczeźnie echo, niechaj my sczeźniemy, jak uczy historia partii i materializm dialektyczny. Amen!"

"Wagon Rosja" - jakaż to widowiskowa spierdolina!

"Wagon Rosja" to książka niezła, miejscami ciekawa. Może troszkę jednowymiarowa, z przegięciem. Autorka jest bardzo krytyczna wobec postaw swoich bohaterów, czasami wręcz zachłystuje się dekadencką złością i pogardą do produktów swojej pokrętnej wyobraźni. Przedstawia nam Rosję taką, jaką chcielibyśmy widzieć po agresji na Ukrainę. Rosję brzydką, zgniłą, słabą, bezradną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Napisane jest jednak, że człowiek, który trudzi się sprawami Mesjaszy, nawet tych nieudanych - choćby tylko opowiadał ich historię - będzie traktowany jak ten, który studiuje odwieczne tajemnice świata" ...

W ten sposób wybitna pisarka kończy swoją monumentalną powieść, w której podejmuje temat, który, niestety, troszeczkę ją przerósł. Owszem, na karę wieczną zasłuży każdy, kto talentu pisarskiego Oldze Tokarczuk uchybi. Pięknie budowane zdania, śmiałe, nowoczesne poglądy, odważne łączenie fikcji z faktami, oryginalne spojrzenie na problematykę żydostwa z czasów tuż przedrozbiorowych, niespieszność, nieoczywistość, spostrzegawczość i to, co o artystce się wie, to ewidentne walory książki.

Z drugiej strony razi powierzchowność w przedstawieniu złożoności świata naszych starszych braci, zawikłanie, nierówność narracji, wielość wtrętów od czapy, zmyłek i niepotrzebnego ględzenia. To wszystko nie tylko razi, ale straszy i męczy.

Obiecujący wstęp szybko przechodzi w kłębek splotów, spętleń i ucięć. Można odnieść wrażenie, że autorka męczy się, próbując intuicyjnie rozkminić lub jeszcze bardziej zamotać narrację i jeżeli jest w tym jakiś pozaintuicyjny zamiar, to - podobnie jak prototyp postaci tytułowego Mesjasza - nie do końca udany ...

Proza Olgi Tokarczuk nie jest dla mnie, podobne spostrzeżenia miałem po lekturze sprzed ćwierćwiecza ("Dom dzienny, dom nocny"), co nie znaczy, że skreślam moją krajankę i odpuszczam czytanie jej książek ...

"Napisane jest jednak, że człowiek, który trudzi się sprawami Mesjaszy, nawet tych nieudanych - choćby tylko opowiadał ich historię - będzie traktowany jak ten, który studiuje odwieczne tajemnice świata" ...

W ten sposób wybitna pisarka kończy swoją monumentalną powieść, w której podejmuje temat, który, niestety, troszeczkę ją przerósł. Owszem, na karę wieczną zasłuży...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka nieciekawa, chaotyczna, męcząca, czytana długo i czasami na siłę. Naskórkowy, nieprzekonujący mistycyzm muzułmański jak zawieszona gdzieś w tle atrapa do niczego nie zachęca. Styl pisarki miejscami ociera się o grafomanię i infantylizm, być może z winy tłumaczki, być może z braku talentu pisarki. Główna postać kobieca, mniej więcej w wieku menopauzalnym dochodzi do wniosku, że nie wie czy jest naiwną podfruwajką, kurą domową, czy feministyczną intelektualistką? Okazuje się, że najbliżej jej do postawy ryczącej czterdziestki, dla której jedynym wyjściem jest samotna przyszłość w jakiejś amsterdamskiej kanciapie. Treść narracji przypomina skrzętnie maskowane orientalnym anturażem, kawiarniane ploty podstarzałych psiapśiółek, rozczarowanych chłopami, którzy zdradzają jak David, biją jak Baybars, chleją jak opój Sulejman, są psychicznie pokręceni jak synowie Rumiego, uwodzą i opuszczają jak Rumi czy Szams, wreszcie szybko a przedwcześnie umierają jak Aziz, zostawiając dojmująco palące poczucie niedokochania. Jednym zdaniem - "Czterdzieści zasad miłości" to opowieść w duchu "jak by to było miło, gdyby się nie spierdoliło" ...

A propos ducha - Coelho ... Coelho ... Coelho do bólu!

Książka nieciekawa, chaotyczna, męcząca, czytana długo i czasami na siłę. Naskórkowy, nieprzekonujący mistycyzm muzułmański jak zawieszona gdzieś w tle atrapa do niczego nie zachęca. Styl pisarki miejscami ociera się o grafomanię i infantylizm, być może z winy tłumaczki, być może z braku talentu pisarki. Główna postać kobieca, mniej więcej w wieku menopauzalnym dochodzi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To też i o mnie książka. Bo ja tu, w tych nieszczęsnych, bajkowych lasach mieszkam. I cały ten bajkowy świat co rusz zjeżdżam rowerem.

To też i o mnie książka. Bo ja tu, w tych nieszczęsnych, bajkowych lasach mieszkam. I cały ten bajkowy świat co rusz zjeżdżam rowerem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka przeze mnie oczekiwana, poprzedzona spotkaniem autorskim dedykowanym "Przewozowi". Spotkaniem, wróżącym coś w rodzaju ukoronowania ponadtrzydziestoletniej przygody z doskonałą prozą Andrzeja Stasiuka.

Po lekturze nie powiem, że bieda, bo książka dobra, typowo stasiukowa, okrutnie fizjologiczna i przeszywająco filozoficzna, trochę natrętnie odwołująca się do sensualności, trochę po omacku tworząca wizję z urywka wojennych wspomnień ojca, przydrożnych banerów, narodowej menażerii wyzierającej z koszulek napakowanych patriotów, obrosłych mitologią, zatartych śladów minionego czasu, współczesnej, agresywnej polityki historycznej i lokalnej topografii.
Nie powiem, że bieda, bo wiarygodności nadaje jej wonny wyziew, zwycięski w zmaganiach z symptomami pierwszych fal covidowej zarazy, nieśmiertelny i najbardziej autentyczny świadek i przewoźnik, łączący moment wojny, okres młodości podstarzałego narratora i czasy współczesne.

I nic to, że dialogi drętwe, postacie płytkie i nie zawsze wszystko trybi należycie. W książce można dostrzec typowy stasiukowy pazur, przenikliwość i bujanie w wielowymiarze, czyli to, za co tak lubimy autora. Ukoronowanie? Hmm - jeszcze nie ...

Książka przeze mnie oczekiwana, poprzedzona spotkaniem autorskim dedykowanym "Przewozowi". Spotkaniem, wróżącym coś w rodzaju ukoronowania ponadtrzydziestoletniej przygody z doskonałą prozą Andrzeja Stasiuka.

Po lekturze nie powiem, że bieda, bo książka dobra, typowo stasiukowa, okrutnie fizjologiczna i przeszywająco filozoficzna, trochę natrętnie odwołująca się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Szurik z Lilą cofnęli się, a w tym czasie z drzwi wyszła jasnowłosa piękność, powiedziała niezbyt głośno: 'Pamir, do mnie!' i wściekły pies, momentalnie zapominając o swoich ochroniarskich obowiązkach, zaczął czołgać się do niej prawie na brzuchu, przymilnie skomląc, a brodaty człowiek robił wymówki, jawnie obrażony.
'Zojka, przecież to ja z tobą żyję, a nie Pamir, dlaczego do ciebie wszystkie chłopy ciągną? Pamir, no co ty w niej takiego widzisz, dwoje oczu, dwoje uszu, pizda i dupa! Baba jak baba!' "

Im bardziej zagłębia się człowiek w losy tytułowego bohatera, początkowo zazdroszcząc, później litując się nad biedakiem, zostaje w końcu ogłupiony jak ten brodaty człowiek, poznany podczas jesiennego spaceru po Moskwie. Ulicka "potrafiąc oddać klasyczne piękno języka i przejrzystość frazy", targa moim męskim ego i nicuje całą moją psychologiczną wiedzę o ludziach, miłości, relacjach.

Świetna książka!

Nobel dla Rosjanki! Subito!!

"Szurik z Lilą cofnęli się, a w tym czasie z drzwi wyszła jasnowłosa piękność, powiedziała niezbyt głośno: 'Pamir, do mnie!' i wściekły pies, momentalnie zapominając o swoich ochroniarskich obowiązkach, zaczął czołgać się do niej prawie na brzuchu, przymilnie skomląc, a brodaty człowiek robił wymówki, jawnie obrażony.
'Zojka, przecież to ja z tobą żyję, a nie Pamir,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakaż to piękna i wzruszająca książka! Jak delikatnie, bez spazmów, histerii, złości i okrucieństwa , a jednocześnie precyzyjnie i akuratnie, opisuje zasadność oraz konieczność istnienia kompromisu aborcyjnego.

"Wasiu, jak myślisz, kiedy dusza zagnieżdża się w dziecku, zaraz przy poczęciu, czy dopiero przy narodzinach?
Wasilisa wyłupiła [...] swoje jedyne widzące oko i bez najmniejszego wahania odparła:
- Wiadomo, że przy poczęciu, a jak mogłoby być inaczej?
- Czy to cerkiewna nauka, czy ty sama tak myślisz?
Wasilisa zmarszczyła czoło. Miała tę słabość, że jej własne
myśli wydawały się jej nauczaniem kościoła, ale teraz nagle ogarnęła ją wątpliwość. Drugie pytanie było trudniejsze od pierwszego."

Ulicka po raz kolejny zagłębia się w niuanse, kluczy, zmienia tempo, porzuca tematy, by rozwinąć je kilkanaście stron później; czasem męczy, ale zawsze pieczołowicie domyka każdy wątek. Szkoda, wielka szkoda, że nagle urywa swoją opowieść i jakby od niechcenia zdradza zakończenie, zostawiając rozdziawionego czytelnika sam na sam z pustką.
Dzięki Bogu - to nie ostatnia książka pisarki ...

Jakaż to piękna i wzruszająca książka! Jak delikatnie, bez spazmów, histerii, złości i okrucieństwa , a jednocześnie precyzyjnie i akuratnie, opisuje zasadność oraz konieczność istnienia kompromisu aborcyjnego.

"Wasiu, jak myślisz, kiedy dusza zagnieżdża się w dziecku, zaraz przy poczęciu, czy dopiero przy narodzinach?
Wasilisa wyłupiła [...] swoje jedyne widzące oko i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem wspaniała rosyjska pisarka obdarza talentem krewnych swojego męża i krymską osadę niedaleko Sudaku - miejsce, gdzie "zebrała się cała rodzina: gałąź taszkentska, tbiliska, wileńska, syberyjska... Do różnego rodzaju cerkiewnego złota sukienek, ikon, świeczników i szat dołączył kolor miedzi we wszystkich odcieniach na głowach Sinopli". I chociaż w książce "Medea i jej dzieci" kilka nie do końca wiarygodnych zbiegów okoliczności i zapętleń, to opowieść piękna. Uprasza się czytać - to nie będzie stracony czas.

Tym razem wspaniała rosyjska pisarka obdarza talentem krewnych swojego męża i krymską osadę niedaleko Sudaku - miejsce, gdzie "zebrała się cała rodzina: gałąź taszkentska, tbiliska, wileńska, syberyjska... Do różnego rodzaju cerkiewnego złota sukienek, ikon, świeczników i szat dołączył kolor miedzi we wszystkich odcieniach na głowach Sinopli". I chociaż w książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka świetna, chociaż ktoś kto po raz pierwszy czyta Viana, dopiero po kilku rozdziałach dowiaduje się, że autorowi nie styka.

Książka świetna, chociaż ktoś kto po raz pierwszy czyta Viana, dopiero po kilku rozdziałach dowiaduje się, że autorowi nie styka.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzydzieści historii z życia trójki moskiewskich przyjaciół z dzieciństwa, ich rodzin, znajomych, przypadkiem lub z rozmysłem spotykanych w różnych czasach radzieckiej Rosji. Każda opowieść toczy się wokół nowego szczegółu, detalu, wcześniej mimochodem wspomnianego. Wspaniała przeplatanka utkana z ludzkich postaw i pasji, napisana językiem prostym, bez patosu i retorycznych popisów, psychologicznie wiarygodna, z nitką ludowej mądrości i świadomością istnienia jakiegoś fatum , które wyczuwalnie determinuje losy bohaterów. Wyborna proza, piękna książka. Z przyjemnością dałem się uwieść talentowi Ludmiły Ulickiej.

Trzydzieści historii z życia trójki moskiewskich przyjaciół z dzieciństwa, ich rodzin, znajomych, przypadkiem lub z rozmysłem spotykanych w różnych czasach radzieckiej Rosji. Każda opowieść toczy się wokół nowego szczegółu, detalu, wcześniej mimochodem wspomnianego. Wspaniała przeplatanka utkana z ludzkich postaw i pasji, napisana językiem prostym, bez patosu i retorycznych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra, lecz miejscami trochę nudnawa hipsterska dysertacja o ludziach pijanych patriotyzmem. Pełna zgrabnych bon motów, trafnych spostrzeżeń i intrygujących odniesień, ale też męczących, drobiazgowych roztrząsań. Zdradzając na wstępie swoje sympatie, autor wyraźnie sili się na obiektywizm, chociaż przypomina to trochę zachowanie kulturalnego gościa, który podczas obiadu trzyma w ustach nieświeżą rybę i ani jej nie może przełknąć, ani nie chce wypluć.

Dobra, lecz miejscami trochę nudnawa hipsterska dysertacja o ludziach pijanych patriotyzmem. Pełna zgrabnych bon motów, trafnych spostrzeżeń i intrygujących odniesień, ale też męczących, drobiazgowych roztrząsań. Zdradzając na wstępie swoje sympatie, autor wyraźnie sili się na obiektywizm, chociaż przypomina to trochę zachowanie kulturalnego gościa, który podczas obiadu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka o wyciąganiu trupów z kanadyjskiej szafy. Trupów pachnących kościelną kruchtą, rzygowinami i odchodami dzieci rdzennych mieszkańców kraju klonowego liścia. Ciężka i trudna, ale też z szacunkiem i delikatnością dla powagi sprawy traktująca martyrologię bohaterów.
Tytaniczna praca autorki (trzydzieści stron samej bibliografii) pozwala nam na spotkanie z kawałem dobrego reportażu. Joanno Gierak-Onoszko - chcę więcej takich książek!

Książka o wyciąganiu trupów z kanadyjskiej szafy. Trupów pachnących kościelną kruchtą, rzygowinami i odchodami dzieci rdzennych mieszkańców kraju klonowego liścia. Ciężka i trudna, ale też z szacunkiem i delikatnością dla powagi sprawy traktująca martyrologię bohaterów.
Tytaniczna praca autorki (trzydzieści stron samej bibliografii) pozwala nam na spotkanie z kawałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Enver Hoxha za wszelką cenę próbował stworzyć nowego albańskiego człowieka, ale stworzył potwora, który po jego śmierci dał się porwać kapitalizmowi, nie przestrzegając żadnych reguł, gotowy na wszystko, byleby jak najszybciej się wzbogacić. Narkotyki, gangsterskie biznesy, prostytucja. Najkrótszą drogą do celu. Enver Hoxha stworzył człowieka słabego, chybionego, który nie miał żadnej wiedzy o świecie, żadnego wsparcia instytucji, żadnego oparcia w rządzie.
Kapitalizm przyniósł chaos, brak bezpieczeństwa i nierówności, a im trudniejsze było życie, tym bardziej wzmacniał się mit komunizmu jako czasu sprawiedliwego. Nasza transformacja przedłuża się w nieskończoność, jest okrutna i bezwzględna dla słabych, i to ona wykreowała nostalgię za komunizmem, kolejny rak, który trawi albańskie społeczeństwo."

Może nazwanie Małgorzaty Rejmer polską Herthą Muller to za dużo, ale predylekcje obu pań do pedantycznego opisywania okrutnych i dramatycznych doświadczeń narodów, żyjących na peryferiach słowiańskich Bałkanów, na pewno podobne. Polka tworzy obraz najnowszej historii Albanii widzianej z punktu widzenia narratora pierwszoosobowego. Można odnieść wrażenie, że cała opowieść toczy się wokół cały czas powtarzanej golgoty jednego organizmu. W kolejnych rozdziałach korygowane są jedynie szczegóły i wnioski oraz zmieniane nazwiska bohaterów. Tragedia Albańczyków przedstawiona jest subiektywnie, ale w sposób wyważony; plastycznie, ale bez tromtadracji, dobrym, miejscami pięknym językiem spostrzegawczej, drobiazgowej, wykształconej osoby z zewnątrz. Nie, nie brakuje mi tu wikipedii i "tak, ale ... ". Książka nie musi być i nie jest dokumentem. Jest za to wiarygodnym zapisem psychologicznej prawdy, przy pomocy której można zrozumieć ciemną stronę shqiperyjskiej duszy.

"Enver Hoxha za wszelką cenę próbował stworzyć nowego albańskiego człowieka, ale stworzył potwora, który po jego śmierci dał się porwać kapitalizmowi, nie przestrzegając żadnych reguł, gotowy na wszystko, byleby jak najszybciej się wzbogacić. Narkotyki, gangsterskie biznesy, prostytucja. Najkrótszą drogą do celu. Enver Hoxha stworzył człowieka słabego, chybionego, który nie...

więcej Pokaż mimo to