-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
Biblioteczka
2022-07-17
2022-03-31
SZWEDZKIE RODZINY Z PROBLEMAMI
Dunia mieszka z tatą, przynajmniej od jakiegoś czasu. Ojciec Duni ma bowiem ewidentne problemy emocjonalne. Drugi raz już pozostawia córkę pod opieką dziadków, chociaż obiecywał jej jakieś wspólne wyprawy. Pierwszy raz porzucił ją po śmierci mamy Duni, teraz zostawia po raz drugi, ponieważ nie potrafi poukładać swojego życia po rozstaniu z narzeczoną. To pierwsza przykra rzecz, która spotyka dziewczynkę i rozpoczyna ona serię nieszczęść na dalszych stronach książki. Pozostawiona u dziadków smutna Dunia dowiaduje się, że nikt nie może zabrać jej na urodziny najlepszej przyjaciółki. Znajduje się i na to rada, trochę odklejona od rzeczywistości babcia, wsadza Dunię do pociągu, którym ma ona dotrzeć do Uppsali. Faktycznie, szczęśliwie dociera, i można by pomyśleć, że będzie to jednak miła opowieść ze szczęśliwym zakończeniem, do którego poprowadzą nas przyjazne dziecku przygody.
NIENADOPIEKUŃCZA BABCIA
Niestety, na Dunię na dworcu nikt nie czeka. Przerażona chroni się w dworcowej poczekalni, gdzie zostaje napadnięta, poszczuta psem i okradziona. Ukrywającą się pod ławką dziewczynkę znajduje policjantka, która prywatnie jest siostrą niedoszłej macochy dziewczynki. Wera, bo tak nazywa się była narzeczona taty, odwozi dziewczynkę do dziadków. Tutaj mierzymy się ze skomplikowaną relacją między dzieckiem a kobietą, która nie chciała być mamą dla Duni, a jedynie jej przyjaciółką. Wybaczcie, ale nie ogarniam takiej relacji między dorosłym a siedmiolatką. Tym bardziej dorosłym wchodzącym na miejsce utraconego rodzica. Niby taki już happy and, ale jeszcze na koniec dowalmy dziecku gorączką i chorobą. Niestety nie spotkała się też z przyjaciółką na urodzinach, które jak okazało się miały być dzień później, a babcia, jak to baba pomyliła daty i wszystko sknociła.
TROCHĘ JAK TWARDOCH DA NAJMŁODSZYCH
Napisałam jednego wielkiego spojlera. Zrobiłam to celowo, ponieważ Szczęśliwy ten, kto dostanie Dunię to książka, którą zdecydowanie odradzam. Nie wydaje mi się słusznym opowiadanie dzieciom, w moim przypadku pięcioletnim, o depresji rodzica, o tym, że mama może umrzeć, że być może zastąpi ją druga pani, która chce się z nami kolegować na swoich zasadach, a wszystko to zapakować w same nieszczęśliwe wydarzenia i przykre wypadki. Autor pokazuje świat jako strasznie smutne i groźne miejsce. Słowa dziadka upominającego babcię, że wszystko może się zdarzyć, gdy wyślesz małą dziewczynkę w półtoragodzinną podróż do obcego miasta, stają się prorocze. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia autor rozbitymi rodzinami pobocznych bohaterów. Tylko dziadkowie, poprzednie pokolenie, jeszcze trwa w małżeństwie, jak relikt z poprzedniej epoki.
NIE JEST TO ASTRID LINDGREN I SZCZĘŚLIWE ŻYCIE W BULLERBYN
Można podejmować w książkach dla dzieci trudne tematy, odnoszę jednak wrażenie, że Szczęśliwy ten, kto dostanie Dunię to książka opisująca współczesną rzeczywistość bez jakiegokolwiek komentarza. Nikt tutaj nie powie - to przykre, że rodzice Fridy nie są razem - to jest po prostu normalna rzecz. Bardzo uwidoczniona jest także niechęć dziadków do ojca Duni, w zasadzie z tej niechęci wynika cała nieudana podróż dziewczynki. Dziecko to wyrasta w świecie trudnych i złych relacji międzyludzkich, i te trudne i złe relacje przenoszone są na czytelnika, a czytelnikiem jest dziecko.
Astrid Lindgren pojawia się w nagłówku nie przypadkiem. Czytamy teraz powieść Madika z Czerwcowego Wzgórza, tutaj także pojawiają się trudne zagadnienia. Jest przykładowo wujek Nilsson, który za dużo zagląda do kieliszka, są biedne dzieci, które mają wszy i przeklinają, są ubodzy wieśniacy, żyjący swoim wiejskim ubogim życiem. Świat nie jest idealny, ale są rodzice Madiki, którzy bardzo się kochają, którzy są ostoją dziecięcego świata, bezpieczną przystanią. To jest dla mnie pozytywny wzorzec. Zbyt wiele zła widzą dzieci wokół siebie, nie muszą dodatkowo czytać książek, w których uważa się, że to zło jest normalne.
SZWEDZKIE RODZINY Z PROBLEMAMI
Dunia mieszka z tatą, przynajmniej od jakiegoś czasu. Ojciec Duni ma bowiem ewidentne problemy emocjonalne. Drugi raz już pozostawia córkę pod opieką dziadków, chociaż obiecywał jej jakieś wspólne wyprawy. Pierwszy raz porzucił ją po śmierci mamy Duni, teraz zostawia po raz drugi, ponieważ nie potrafi poukładać swojego życia po rozstaniu z...
2022-03-14
Wpadajcie poznać mnie bliżej na http://kwyrloczka.pl/2023/03/12/o-tym-jak-stracic-krolestwo-szczepan-twardoch/
DLA CZEGO?
Myśl taka ciągle mnie nachodziła, jaka jest przyczyna powstania drugiej części Króla. Wydaje mi się, że Król wyszedł Panu Twardochowi jednak zbyt pogodny. Jeśli ktoś zna inne powieści autora, to wie, że słowo pogodny ma się do jego twórczości jak hotel all inclusive na Teneryfie do sowieckiego łagru. Oczywiście to tylko moje domysły, wydaje mi się jednak, że czuł Pan Twardoch wielką wewnętrzną potrzebę zrównoważenia pierwszej części, czymś naprawdę dramatycznym, trudnym i smutnym. No i to się udało.
WIARA DUSZ
O kunszcie pisarskim rozwodzić się nie będę. Osobiście uwielbiam język i styl. Historie rysują się na mojej duszy czarnym rysikiem z kamiennego węgla, kreska jest gruba, czarna i pozostaje na zawsze. Czuję z autorem pewne pokrewieństwo dusz, być może wynikające z naszego wspólnego pochodzenia i historii. Łączą nas, tak myślę, rodzinne opowieści o wojnie, a do nos Śōnzokōw nie są to proste sprawy. Gdzieś ta wojna siedzi w nas, gdzieś w środku, powoduje naszymi działaniami. Mnie w książkach każe szukać przyczyny i zrozumienia, a Panu Twardochowi pisać o sobie w niepowtarzalnym, turpistycznym stylu.
KOBIECIE I MATCE
Królestwo oddziałuje na mnie podwójnie. Pierwszym razem wali we mnie jako w kobietę, drugim uderzaniem poprawia jako matce. Myślę ciężko, jak o tym wszystkim opowiedzieć, a nie zdradzać jednak fabuły. W Królestwie poznajemy dalsze losy Jakuba Szapiry i jego rodziny. Jego, a właściwie pustą skorupę po tym, kim kiedyś był, uratowała determinacja Ryfki, jego żonę i syna Daniela uratowała szybka śmierć, a Dawida siła i myśl o zemście.
Żaden z bohaterów nie zaznał szczęścia. Wpadli wszyscy do wykopanego przez Niemców dołu, jak dziewczyna w niebieskiej sukience, winna jedynie swojego pochodzenia. Ja jako czytelnik czuję czasem, że jestem Ryfką Kij, ofiarnie ratującą miłość swego życia, choć miłość ta już jej nie potrzebuje i nie chce. Umarła i został z niej jedynie bezwolny męski korpus. Czasem czuję, że jestem Emilią Szapiro. Wtulam w siebie swoje dzieci, które są jednocześnie dzidziusiami, nastolatkami i dorosłymi. Chowam je pod sercem przed złem całego świata. To zło ciągle jest żywe, już nie przyczajone, a rozzuchwalone panoszy się po świecie. Umarł pewien akwarelista, ale jego idee pozostały i upomną się o nas, chociaż zmieniła się ich forma.
DOBRZE, WIĘC O CZYM JEST TA KSIĄŻKA?
Powieści Królestwo nie jest książką dla każdego, myślę, ze wielu osobom zafascynowanym pierwszym tomem, kompletnie nie przypadnie do gustu, a nawet ich rozczaruje. Trudno bowiem mierzyć się z potwornością i okrucieństwem wojny opisanym nie jako chwalebną walkę żołnierzy, a jako dramatyczną próbę przeżycia zwykłych ludzi, osądzonych już przez świat i skazanych na śmierć. To tyle i aż tyle. Musiał jednak być we mnie jakiś zgrzyt po przeczytaniu, bo oceniłam ją jedynie na 5 z 10 gwiazdek. Nie takiej kontynuacji się spodziewałam, zabrakło jakiegoś niewielkiego płomyka nadziei, który w Królu, głęboko zagrzebany w popiele, tlił się bardzo nieśmiało. W Królestwie wygasł całkowicie i teraz, po czasie, pamiętam tylko to, co mną naprawdę szarpnęło. Króla chętnie przeczytałabym raz jeszcze, tak do Królestwa raczej już nie wrócę.
Wpadajcie poznać mnie bliżej na http://kwyrloczka.pl/2023/03/12/o-tym-jak-stracic-krolestwo-szczepan-twardoch/
DLA CZEGO?
Myśl taka ciągle mnie nachodziła, jaka jest przyczyna powstania drugiej części Króla. Wydaje mi się, że Król wyszedł Panu Twardochowi jednak zbyt pogodny. Jeśli ktoś zna inne powieści autora, to wie, że słowo pogodny ma się do jego twórczości jak hotel...
2022-04-11
Klasycznie na http://kwyrloczka.pl/2022/11/13/o-tym-jak-wilamowski-zakrzyknal-veto-opowiesci-z-dzikich-pol-jacek-komuda/
JA PRZECIEŻ NIE LUBIE OPOWIADAŃ
Tak mi się przynajmniej zwykle zdawało. A tu niespodzianka, zbiór siedmiu opowiadań, które naprawdę mi się spodobały. Opowieści z Dzikich Pól okazały się bardzo przyjemną lekturą rozrywkową. XVII wiek, to były zacne czasy dla Rzeczpospolitej. Jednocześnie są to lata, które całkiem lubię, a które znam w zasadzie jedynie z Sienkiewiczowskiej Trylogii (to może być obciach). Przyjemnie więc było powrócić po latach na odległe kresy, do Atamanów, Mołojców, Kozaków i Szlachty. Do krajobrazów, co mi przed oczyma płyną, kiedy myślę o tamtych wiekach. Do tych futrzanych kołpaków z czaplim piórkiem, żupanów kolorowych i kontuszy, koni z rzędem i radosnego palenia wiosek.
OPOWIEŚCI Z DZIKICH PÓL
Opowieści to takie skrzyżowanie Sienkiewicza z Lovecraftem i Edgarem Alanem Poe, mam nadzieję, że się autor nie obrazi za tego Sienkiewicza, bo zdaje się, nie całkiem go lubi. Komuda zaserwował czytelnikowi ciekawą mieszaninę fantasy i horroru doprawiona szczyptą inteligentnego humoru. Jeśli od książki, jak ja, oczekujesz jednak czegoś więcej, niż tylko banalnej rozrywki, nie zawiedziesz się. Nie brak u Komudy i treści moralizatorskich (Wtrącenie dla współczesnych odbiorców – to te brednie o męskim honorze i wierze w jedynego Boga, które zobowiązywały do takich, a nie innych wyborów). Mimo że na 272 stronicach mamy do czynienia z niedługimi opowiastkami, jest w nich coś magnetyzującego. Już od kilku dni zastanawiam się, czym jest ta nieuchwytna zaleta.
VETO
Wreszcie, w ostatnim momencie, przyszło olśnienie. Realizm opisu – to jest to. Czytasz i czujesz otaczającą cię lepką mgłę zimnego, jesiennego świtu. Czujesz strach i samotność, ukryty gdzieś w chaszczach, zbyt daleko od gościńca. Każdemu wejściu do gospody towarzyszy niepewność – dobrych czy złych ludzi zastaniesz za ciężkimi dębowymi drzwiami. Czy zaprzedasz duszę w imię miłości? A może trafisz na najgorszy z najgorszych scenariuszy – oblężone miasto, w którym zjedzono już wszystko, co jadane. Zostały tylko trupy twoich towarzyszy i głód, stopniowo zmieniający się w obłęd. Czy ostatkiem człowieczeństwa krzykniesz Veto, nad rozkopanym grobem?
Klasycznie na http://kwyrloczka.pl/2022/11/13/o-tym-jak-wilamowski-zakrzyknal-veto-opowiesci-z-dzikich-pol-jacek-komuda/
JA PRZECIEŻ NIE LUBIE OPOWIADAŃ
Tak mi się przynajmniej zwykle zdawało. A tu niespodzianka, zbiór siedmiu opowiadań, które naprawdę mi się spodobały. Opowieści z Dzikich Pól okazały się bardzo przyjemną lekturą rozrywkową. XVII wiek, to były zacne czasy...
2022-02-08
Zapraszam na http://kwyrloczka.pl/2022/10/12/o-tym-jak-szabrem-zdobyc-swiat-siedem-pigulek-lucyfera-sergiusz-piasecki/
DLA ANI
To nie jest ani dobra, ani zła książka. Jest po prostu inna i dziwna zupełnie jak rok urodzenia autora (1899). Ani się dobrze czytało, ani źle. Czasem się trochę nudziło, czasem wciągało w historię. Bywały momenty zabawne, lecz całość nie jest ani trochę śmieszna. Tragizm połączony z absurdem, a na końcu smutek, żal i myślenie – jak to się mogło tak potoczyć.
SIEDEM PIGUŁEK LUCYFERA
Diabła Marka za karę zsyłają na ziemię. Ma tylko siebie i siedem tytułowych pigułek, a w każdej zaklętą jakąś inną moc. Tak oto wyekwipowany musi odnaleźć się w nowej dla siebie rzeczywistości. Marek nie jest specjalnie złym diabłem, nie jest też zabójczo inteligentny, zupełnie też nie rozumie realiów świata, w którym się znalazł. Radzi sobie jednak jak może z pomocą napotykanych na swej drodze ludzi. Faustowskie z niego diablisko, więcej dobrego swoimi czynami działa, niż szkodzi. Przygody jego są ciut infantylne, jak i sama markowa osoba, uroku jednak odmówić mu nie można, jest coś urzekającego w przystosowawczej nieporadności Marka.
Samą satyrę czyta się szybko, ale czy współcześni ludzie, nie takie Boomery jak ja, znajdą w niej coś ciekawego i wartościowego dla siebie? Trudno mi wyrokować. Dla mnie to nie jest koniec przygody z prozą Piaseckiego, ciekawa jestem jego poważniejszych powieści, coś w prostocie jego opisu magnetyzuje i sprawia, że chce się przeczytać więcej.
DLA SERGIUSZA
Nie mogę sobie odmówić opowiedzenia Wam o osobie autora, którego życiorys zasługuje na dobrą biografię. Pan Piasecki został wyrzucony z wywiadu za nadużywanie narkotyków oraz awanturnicze usposobienie. Jako bezrobotny agent, którego nawet Legia Cudzoziemska nie chciała, naśmigawszy się jak messerschmitt napadł z rewolwerem na dwóch żydowskich kupców, a z kolegą na pasażerów kolejki wąskotorowej. Skazano go za to na karę śmierci. Wywinął się jednak skrzętnie przez wzgląd na swoją wcześniejszą działalność wywiadowczą, tą sprzed kokainy. Dobroduszny prezydent zamienił mu wyrok pozbawienia życia na piętnaście lat więzienia, z czego łącznie dwa lata spędził w izolatce, a wyszedł na cztery przed zakończeniem wyroku.
W więzieniu wydał swoją pierwszą powieść Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy. Był przyjacielem Witkacego (wiadomo cóż to była za persona… kokaina, kokaina) i Wańkowicza, a w czasie II Wojny Światowej dowodził specjalnym oddziałem do wykonywania wyroków śmierci wydanych przez podziemny sąd. Przedostał się do Anglii z wojskami Andersa i tam pozostał. To maltretowane dziecko, obrońca Warszawy w 1920 roku, szuler, fałszerz i producent pornografii – nienawidził komuchów, żył skromnie, zmarł na raka. To był gość!
DLA MNIE
Dla Kwyrloczki informacje wprost od człowieka, który proceder szabru oglądał na własne oczy. Zmienił tym samym moje myślenie, że to komuna i nowi mieszkańcy rozgrabili Dolny Śląsk. Okazało się, że ten nowy duet jedynie dokończył dzieła, które rozpoczęli zawodowi szabrownicy. Podgatunek złodziei, wywożących, z ziem odzyskanych, na sprzedaż co, tylko im wpadło w ręce. Złodzieje ci różnili się skalą, jedni szabrowali drobiazgi, inni większe gabaryty, jako ostatni – największy szabrownik upomniał się o nieruchomości. Dopiero na szarym końcu miejscowa ludność zabrała jeszcze framugi i drewniane podłogi, resztę rozwiał wiatr. Choć mnie chrześcijance powinno to być zupełnie obojętne, jednak smuci
Zapraszam na http://kwyrloczka.pl/2022/10/12/o-tym-jak-szabrem-zdobyc-swiat-siedem-pigulek-lucyfera-sergiusz-piasecki/
DLA ANI
To nie jest ani dobra, ani zła książka. Jest po prostu inna i dziwna zupełnie jak rok urodzenia autora (1899). Ani się dobrze czytało, ani źle. Czasem się trochę nudziło, czasem wciągało w historię. Bywały momenty zabawne, lecz całość nie jest ani...
2022-02-08
Więcej i więcej http://kwyrloczka.pl/2022/09/10/o-tym-jak-zmienic-zycie-rok-zajaca-arto-paasilinna/
MĘSKIE OPOWIEŚCI
Herbata, może herbata jakoś dopomoże. Bo co ja biedna kobieta mogę napisać o książce, którą uważam za męską. Znaczy napisaną dla mężczyzn. Żebyście mnie nie zrozumieli źle, to nie jest zła książka. Powiedziałabym nawet, że jest to bardzo dobra powieść, ale nie dla mnie. Zmuszona jestem ulokować ją na półce z Magiem i Obsługiwałem angielskiego króla, które również uważam za książki raczej dla płci przeciwnej.
BLISKA SERCU, A JEDNAK TAK ODLEGŁA
Zdarzyło wam się porzucić dotychczasowe życie? Nagle podjąć decyzję, chrzanię to, zabieram zabawki i zmieniam piaskownicę. Pewnie komuś się zdarzyło, ale czy jest wielu takich odważnych, szalonych lub natchnionych co zdolni są rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Ja jestem przedstawicielem grupy natchnionych duchem bożym, który wysłał mnie w zupełnie inne góry. Może to jednak kiepskie porównanie, ale Bóg się chyba nie pogniewa, bohatera książki natchnął bowiem zając. Nieszczęśliwie potrącone boże stworzenie, z którym czerwcowego wieczora pozostał zupełnie sam w lesie. Ratując mu życie nie miał jeszcze ani odrobiny świadomości, że to zając tak naprawdę uratuje jego.
VATANEN
Człowiek z dobrą pracą, odpowiednią żoną, mieszkaniem, samochodem i ziejącą w duszy pustką. Jego los spleciony z losem zwierzątka, które duszy nie ma, ale tętni w nim niesamowita wola życia. Razem wyruszają na poszukiwanie nowego ja Vatanena. Zagrzebanego w otchłani codzienności męskiego pierwiastka, o uwolnienie którego walka właśnie się rozpoczęła. Ciężko identyfikować się z taką postacią. Kobiety raczej nie porzucają domów i rodzin. Z natury jesteśmy bardziej stacjonarne, nastawione na wicie gniazda. Ciężko nam także zostać drwalem, ścigającym niedźwiedzia myśliwym czy małomównym pustelnikiem. Myślę, że takie życie kobietę by zabiło, za to mężczyznę wynosi na wyżyny męskości.
ROK ZAJĄCA
Nie jest książka dla panów od Barbera co myślą, że broda zrobi z nich prawdziwych mężczyzn. Nie jest to książka dla bab, które segregują mężczyzn wedle modnych ciuchów i wypiłowanych paznokci. To jest książka dla tych brudnych i spoconych z odciskami od siekiery, o twardej skorupie i delikatnym, potrzebującym czułości i pieszczoty wnętrzu.
ZABRZMIAŁO TAK POWAŻNIE
Zabrzmiało poważnie, ale, hej, halo! – chłop z zającem wędruje przez świat. Czy to może być tak do końca poważna życiowa literatura? W ogóle tak, ale w szczegółach to pełen absurdów i sytuacyjnego humoru spis przygód niesztampowej pary. Czyta się szybko, łatwo, przyjemnie i z uśmiechem raz szerszym, raz węższym ciągle jednak obecnym. W świecie, w którym tak mało pozytywnych historii Rok Zająca jest dwustustronnicowym rozbłyskiem dobra.
Więcej i więcej http://kwyrloczka.pl/2022/09/10/o-tym-jak-zmienic-zycie-rok-zajaca-arto-paasilinna/
MĘSKIE OPOWIEŚCI
Herbata, może herbata jakoś dopomoże. Bo co ja biedna kobieta mogę napisać o książce, którą uważam za męską. Znaczy napisaną dla mężczyzn. Żebyście mnie nie zrozumieli źle, to nie jest zła książka. Powiedziałabym nawet, że jest to bardzo dobra powieść, ale...
2022-01-25
W pięknej oprawie - http://kwyrloczka.pl/2022/05/06/o-tym-jak-w-kwiatach-tetni-zycie-koniberki-weronika-szelegiewicz/
Z DEDYKACJĄ OD SAMEJ AUTORKI
Muszę powiedzieć, że to zobowiązuje. Raz, że dedykacja, dwa – piękne wydanie. Papier gruby trochę jak bibuła, twarda okładka, sznureczkowa zakładka. Bardzo fajne ilustracje Anny Gensler. Na bibliotecznej półce zachwycała swą zielonością. Wzięłam więc bo i tytuł chwytliwy. Wewnątrz mieszkają istoty zwane koniberkami. Małe skrzydlate koniki mieszkające na kwietnej łące. Każdy ma swój kolor, swoją osobowość i swój kwiat. Poznajemy je w jedenastu opowieściach z ich łąkowego świata.
HA, HA, HA
Taka fajna książka – ciepła, pozytywna, wróżkowo – cukierkowa, nic tylko rzygać tęczą. To powiadam Ja – niszczyciel dobrego humoru i pogromca literatury dla najmłodszych. Nie lubię książek o emocjach pisanych dla przedstawienia samych emocji. O tym, jak ktoś cierpi, bo inni mu dokuczają, jak kocha z przeszkodami, które oczywiście udaje się pokonać, jak przyjaciele wygrywają trudne wewnętrzne walki innych istot. Na końcu wszyscy się przytulają. Źli zmieniają się w dobrych, kochanych i paskudnie przesłodzonych. Kiedy tylko przypomnę sobie fabułę, mój głos znika i narratorem opowieści w moim umyśle staje się cukierkowa baba o cieniutkim głosiku i artykulacji wróżki zębuszki, która w nadwiślańskim kraju nawet NIE ISTNIEJE!
CO NA TO DZIECI?
Maluchom to się chyba nawet podobało. Nie jestem pewna ile w nich zrozumienia dla skomplikowanych emocji innych istot. Czy dzieci w wieku lat dwóch i pięciu rozmyślają nad takimi sprawami? Tak czy siak, jakiś czas koniberki były obecne w naszym domu, gdzieś tam wyskakiwały nieoczekiwanie z dziecięcych zabaw przesłodzone imiona jak Serpentyna, Rubinek, Słoneczko, Węgielek, Gwiazdeczka… zbiera mi się na mdłości, przepraszam. Latały sobie po łące wyobraźni, właziły w różne dziwne miejsca i same spotykające je sytuacje były dla dzieci ciekawe, a nie wyjaśnianie i nazywanie emocji tym sytuacjom towarzyszącym.
NIEBEZPIECZNE TREŚCI
Uczucia pięknie są w książce nazwane, wszędzie króluje miłość, przyjaźń, wzajemny szacunek. Wszyscy sobie pomagają i szczęściu nie ma granic. Można, dzieckiem będąc, zachwycić się takim światem. Aż tu nagle pod płaszczykiem tego idyllicznego społeczeństwa przemycamy takie drobne new age dla najmłodszych. O tym, jak jesteśmy częścią natury, która w pewnym momencie każe nam opuścić bezpieczną łąkę i udać się do innego, jeszcze bardziej sielankowego świata. Należy bowiem odchodząc we właściwym momencie, ustąpić miejsca młodszym. Stare Koniberki muszą więc same poddać się eutanazji, aby nie cierpiały z powodu starości i aby uniknąć przeludnienia na łące, albo raczej przekoniberkowienia. Tak właśnie książka się kończy, a ponieważ taka „śmierć” w utopijnym świecie zastanawia i robi wrażenie, dzieci o nią pytają i na długo zapada ona w pamięć.
PAMIĘTAJMY
Można dzieciom przeczytać wszystko. Pożycza się, kupuje książkę i nie wie co ona tak naprawdę kryje. Ważne, żeby dziwne treści wykorzystać jako naukę. Jako opozycje do świata, jaki my chcemy dać naszym pociechom. Pamiętajcie, aby tłumaczyć dzieciom świat.
W pięknej oprawie - http://kwyrloczka.pl/2022/05/06/o-tym-jak-w-kwiatach-tetni-zycie-koniberki-weronika-szelegiewicz/
Z DEDYKACJĄ OD SAMEJ AUTORKI
Muszę powiedzieć, że to zobowiązuje. Raz, że dedykacja, dwa – piękne wydanie. Papier gruby trochę jak bibuła, twarda okładka, sznureczkowa zakładka. Bardzo fajne ilustracje Anny Gensler. Na bibliotecznej półce zachwycała swą...
2022-03-24
2022-01-25
2022-01-10
MIŚ REKIN I PIES ZAPRASZAJĄ NA RECENZJĘ Z DODATKAMI http://kwyrloczka.pl/2023/04/13/o-tym-jak-zazywamy-odtrutke-na-dunie-lotta-z-ulicy-awanturnikow-astrid-lindgren/
CIEPŁO, CIEPŁO W SERCU MYM
Dawno, dawno temu w odległej Szwecji, żyła mała Lotta. Mała Lotta nie pochodziła z rozbitej rodziny. Ma kochającego tatusia i mamusię, którzy bardzo o nią dbają. Ma też rodzeństwo i czasem bardzo sobie dokuczają, szczególnie kiedy Lottcie śni się, że biją jej Niśka. Choć Lotta ma dopiero pięć lat, właśnie zrobiła okropne głupstwo. Bardzo szybko musi wyprowadzić się z domu, zanim mama wróci z zakupami. Faktycznie znajduje sobie nowe gospodarstwo, ale nie do końca jest tak jak myślała, mądrzy rodzice zadbają jednak o to, żeby mogła się dzięki tej przygodzie czegoś ważnego nauczyć.
KIEDYŚ TO BYŁO
Piękne to czasy, w których nie ma jeszcze kaszojadów, gówniaków i bombelków, a dziecko jest największą wartością dla każdego dorosłego, nie tylko rodzica. Lotta z ulicy Awanturników to ciepła opowieść o dziecięcym uporze, o radzeniu sobie ze złością i strachem oraz o konsekwencjach, jakie powinno ponosić nawet pięcioletnie dziecko. Krótka bajeczka na jedno wieczorne czytanie dla każdego maluszka, napisana prostym językiem, w zasadzie o niczym, a jednak o tak wielu sprawach. Kawał dobrej, bezpiecznej ideologicznie literatury dziecięcej. Polecam z czysty sumieniem.
NIE JEST TO KONIEC
Jeśli spodobały Wam się przygody Lotty z ulicy Awanturników powinniście wiedzieć, że jest także część druga, o której już niedługo opowiem. Zapomniałam jeszcze dodać, że jest to, moim zdaniem, bardzo dobra książka do pierwszego samodzielnego czytania. Duże litry i ładne ilustracje na pewno ułatwią dziecku rozpoczęcie przygody z książkami.
MIŚ REKIN I PIES ZAPRASZAJĄ NA RECENZJĘ Z DODATKAMI http://kwyrloczka.pl/2023/04/13/o-tym-jak-zazywamy-odtrutke-na-dunie-lotta-z-ulicy-awanturnikow-astrid-lindgren/
więcej Pokaż mimo toCIEPŁO, CIEPŁO W SERCU MYM
Dawno, dawno temu w odległej Szwecji, żyła mała Lotta. Mała Lotta nie pochodziła z rozbitej rodziny. Ma kochającego tatusia i mamusię, którzy bardzo o nią dbają. Ma też rodzeństwo i...