rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Mam już za sobą parę pozycji od Neila Gaimana i z zaskoczeniem muszę stwierdzić, że każda z nich wyróżniała się kompletnie innym stylem, dynamiką czy specyfiką. I kiedy myślę o "Amerykańskich Bogach" - smętnej i bardzo mrocznej, prowadzonej raczej ciężką i męczącą narracją powieści, nijak ma się to do na przykład "Gwiezdnego Pyłu", który jest magiczną, piękną i moralistyczną baśnią. Jak więc jest z "Mitologią Nordycką"?
Prawdę mówiąc nie za bardzo wiedziałam z czym się spotkam zabierając się za tą pozycję. Czy będzie to suche zebranie mitów, coś dużo bardziej urozmaiconego pod względem narracji, przypominającego bardziej powieść czy może coś magicznego namaszczone specyficznym stylem autora na podstawie nordyckich wierzeń?
Niestety po przeczytaniu nie jestem w stanie stwierdzić, w którą z opcji Gaiman wpisał się najbardziej, bo może się okazać, że może w żadną z nich... "Mitologia Nordycka" w zasadzie jest zbiorem mitów, ułożonych chronologicznie, wzbogaconą o wstęp od autora oraz zapoznanie z najważniejszymi bóstwami tj.: Odyn, Thor i Loki. Nie jest jednak pod względem prowadzenia historii niczym wyjątkowym. Czasami prostota (a żeby nie powiedzieć prostactwo!) języka bywa męczące i wybijające. Poszczególne mity w połowie książki stają się powtarzalne i nie nazbyt angażujące.
Książka spełnia swoje zadanie w sferze zapoznania z panteonem bóstw, jednak nie okazuje się być fenomenem, na miarę takiego autora jakim jest Neil Gaiman. Pozycja nie zapadnie na długo w pamięci i będzie książką, do której już nie wrócę. Nie wydaję się być również najlepszym i najbogatszym źródłem wiedzy o tej kulturze. Jest dobrze przygotowaną, acz zbędną ciekawostką chyba jedynie dla fanów autora.

Mam już za sobą parę pozycji od Neila Gaimana i z zaskoczeniem muszę stwierdzić, że każda z nich wyróżniała się kompletnie innym stylem, dynamiką czy specyfiką. I kiedy myślę o "Amerykańskich Bogach" - smętnej i bardzo mrocznej, prowadzonej raczej ciężką i męczącą narracją powieści, nijak ma się to do na przykład "Gwiezdnego Pyłu", który jest magiczną, piękną i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jest mi bardzo przykro, że nie potrafię wystawić tej książce wyższej oceny niż marne 7/10. "Futu.re" jest genialne; pod względem stylu pisarskiego, fabuły i kreacji świata. Powieści Glukhovskiego brakuje jedynie dobrych bohaterów, przez co nie potrafię pokochać tej książki...
Już dawno nie byłam zmuszona do "przebywania" z tak denerwującą postacią jaką jest Jan Nachtigall 2T. Bohater, którego postępowania przez większość książki nie są w żadnym stopniu konsekwentne czy chociażby logiczne. Aspekt ten tyczy się również jego sympatii – Annielie. W całej, ponad 600 stronicowej książce, nie potrafię znaleźć ani jednej postaci, która by zaskarbiłaby moje uznanie, nie mówiąc już nawet o sympatii (wyjątkiem może być Basile, ale on nie żyje, jest tylko w koło wspominany…).
Po przeczytaniu już paru książek Glukhovskiego odnoszę wrażenie, że Dmitry ma problemy z kreowaniem dobrych postaci kobiecych. Mam tutaj na myśli nie tylko przedstawicielki z Futu.re – Helen, czy wspomniana wcześniej Annielie, ale również jak dla mnie bardzo słabo napisaną bohaterkę „Metro 2034” – Sashę.
Pomimo mojego zawodu w niektórych aspektach tej powieści, „Futu.re” to książka GENIALNA. Czytając tą powieść zaraz po Metrze czuć lata świetlne w stylu pisania autora. To jaki postęp poczynił w przedstawianiu świata i w opisywaniu sytuacji jest niesamowity (halo, jeśli ktoś pisze pięciostronicowy wywód na temat wind i to jest ciekawe, to już coś znaczy). Czytanie tej książki przez większość czasu było najzwyklejszą przyjemnością.
A propos budowania świata… Idealnym sposobem na wprowadzenie czytelnika w świat książki są przepiękne ilustracje. Uwielbiam, kiedy wydawnictwo czy autor dają nam możliwość do wzbogacenia naszego świata w wyobraźni. Te obrazy podobają mi się znacznie bardziej niż w Metrze. Są przejrzyste, klimatyczne i bardzo intrygujące.
Uwielbiam to jak książka została zakończona, a także, to, że jest zupełnie zamkniętą historią, o co już od dawna ciężko, no bo wiadomo trylogie i sagi są „fajne”… Piękna puenta, piękna historia, jednak niedoskonała powieść…

Jest mi bardzo przykro, że nie potrafię wystawić tej książce wyższej oceny niż marne 7/10. "Futu.re" jest genialne; pod względem stylu pisarskiego, fabuły i kreacji świata. Powieści Glukhovskiego brakuje jedynie dobrych bohaterów, przez co nie potrafię pokochać tej książki...
Już dawno nie byłam zmuszona do "przebywania" z tak denerwującą postacią jaką jest Jan Nachtigall...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kiedy zabierałam się za tą trylogię spodziewałam się ckliwej, acz prawdziwej historii o „zakazanej” miłości dwojga, młodych mężczyzn. Czy tak jest? Tak… Ale czy o tym jest ta książka? Nie…
Dopiero czytając tom drugi zobaczyłam o czym jest ta historia. Uważam, że cały wątek homoseksualności i nierówności społecznych jest zwyczajnie tłem dla prawdziwego przekazu - AIDS.
Jak straszne to musiały być czasy dla takiej grupy? Jaka panika musiała kłębić się w tych wszystkich, niczego nieświadomych ludziach? Dzisiaj nie umiera się na wirusa HIV, jednak te trzydzieści lat temu choroba zbierała żniwo bez zastanowienia. Przerażające, brutalne, ale bardziej prawdziwe niż może się wydawać…
Takie teksty tylko pokazują jak mała „wada” w chłopaku zmienia nastawienie do niego wszystkich ludzi dookoła. Co może zrobić młody człowiek, którego rodzina najzwyczajniej o nim zapomina tylko dlatego, że jest homoseksualny? Jak oznajmić światu coś, czego nikt nie chce zaakceptować?
Piękna, i wzruszająca, a jednocześnie okrutna…

Kiedy zabierałam się za tą trylogię spodziewałam się ckliwej, acz prawdziwej historii o „zakazanej” miłości dwojga, młodych mężczyzn. Czy tak jest? Tak… Ale czy o tym jest ta książka? Nie…
Dopiero czytając tom drugi zobaczyłam o czym jest ta historia. Uważam, że cały wątek homoseksualności i nierówności społecznych jest zwyczajnie tłem dla prawdziwego przekazu - AIDS.
Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy książka, która ma na karku już ponad 50 lat może opowiadać o naszych czasach?
Czy historia „buszującego” jest aż tak abstrakcyjna i niemożliwa, rodem perypetii bohaterów powieści Lema?
Tak…
… I nie.
Chyba każdy młody czytelnik, który dostaje na wykresie lektur szkolnych tą właśnie pozycję, nie spodziewa się zawartości. Książka Slingera jest dosyć nietypowa. Dobitne podejście do sprawy, tutaj nikt się nie patyczkuje. Bo właśnie taka jest ta historia. Szczera i momentami najzwyczajniej prostacka.
Kiedy czytałam kolejną scenę, w której SZESNASTOLETNI Holden po raz enty wybierał się do baru i licząc na ślepotę barmana zamawiał alkohol, włączał się we mnie konflikt. „Ale jak to? Co to ma znaczyć? Czy to jest normalne?” Co miał autor na myśli wstawiając zbuntowanego dzieciaka w dorosłe życie. Czego nas, młode pokolenie mają nauczyć perypetie Holdena Caulfielda? Chodzenia na imprezy, do baru? Upijania się i zamawiania sobie panienek do towarzystwa?
Jeszcze spory kawałek przed końcem liczyłam na jakąś nagłą zmianę losu bohatera. Dramatyczny obrotu sprawy, który zmusi go do podjęcia dorosłej i odpowiedzialnej decyzji. Jednakże im bliżej było do finiszu tym bardziej takiego zwrotu akcji nie było. Główny bohater natomiast wpadał tylko na co głupsze i mało odpowiedzialne pomysły.
Po przeczytaniu przedostatniego rozdziału byłam zauroczona tym jak bardzo główny bohater powieści kocha swoją siostrę. Ogólnie relacja tego rodzeństwa była przeprowadzona bardzo przemyślanie. Niestety tego nie mogę powiedzieć o innych wrednie rozgrzebanych wątkach. Mam tu na myśli śmierć jego młodszego brata (która mnie bardzo zaciekawiła i chciałam się dowiedzieć, troszkę więcej na temat tego jak to wpłynęło na psychikę Holdena i jego rodziny) czy niedoszły romans z Jane. Autor rozgrzebał ciekawy motyw, a następnie zupełnie go olał.
I tutaj chciałabym poruszyć jeszcze jeden wątek. POWRÓT DO DOMU. Ostatni rozdzialik przedstawia to iście skrótowo, jednak daje wystarczająco informacji by nakreślić sobie obraz. Holden wraca do domu i… nie ponosi konsekwencji. Po prostu, wszystko jest tak jak było, a nawet lepiej. Najpewniej powtarzam myśl i zataczam błędne koło, jednak po raz kolejny w mojej głowie zaczęły się kotłować sprzeczne myśli. Dlaczego całą ta droga zaprowadziła nas do tak beznadziejnego końca? Czy te wszystkie ucieczki, mieszkanie w hotelu i okłamywanie rodziców, miało mieć finał w… zwyczajnym powrocie do domu?
Opinię tą wybrukowałam wręcz pytaniami bez odpowiedzi, ale dla mnie ta książka jest taka. Przez całą powieść postawiono nam dylemat, jednak kiedy doszło co do czego, nie dano odpowiedzi…

Czy książka, która ma na karku już ponad 50 lat może opowiadać o naszych czasach?
Czy historia „buszującego” jest aż tak abstrakcyjna i niemożliwa, rodem perypetii bohaterów powieści Lema?
Tak…
… I nie.
Chyba każdy młody czytelnik, który dostaje na wykresie lektur szkolnych tą właśnie pozycję, nie spodziewa się zawartości. Książka Slingera jest dosyć nietypowa. Dobitne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie Braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury Jacob Grimm, Wilhelm Grimm, Philip Pullman
Ocena 6,4
Baśnie Braci G... Jacob Grimm, Wilhel...

Na półkach: , , ,

Myślę, że nie jestem jedyną osobą zachęconą topornym napisem "BEZ CENZURY". Każdy zachęca do lektury jak umie. Działa? Działa...
"Baśnie braci Grimm" w tej nowej odsłonie nie są jakoś dramatycznie zmienione, podkoloryzowany czy brutalne, ale czyta się je bardzo przyjemnie i lekko. Baśnie jak to baśnie mają w zwyczaju są proste, nie wymagające literacko, miłe do czytanie. I pod tym względem nie ma co narzekać.Krótkie komentarze autora są miłą anegdotką, jednak nie wnoszą nic wielce kreatywnego.
Mi osobiście najbardziej do gustu przypadła jedna z ostatnich baśni - "Gęsiarka przy źródle", lekka, ciekawa i o dziwo paro wątkowa.
Książka nie jest jakąś wielką porażką, jednak czytelnicy po zapewnieniach z okładki spodziewają się czegoś lepszego, ciekawszego i bardziej "BEZ CENZURY". Możliwe, że baśnie same w sobie nie były horrorami, ale czytelnik spodziewa się tego, bo właśnie to sugeruje autor.

Myślę, że nie jestem jedyną osobą zachęconą topornym napisem "BEZ CENZURY". Każdy zachęca do lektury jak umie. Działa? Działa...
"Baśnie braci Grimm" w tej nowej odsłonie nie są jakoś dramatycznie zmienione, podkoloryzowany czy brutalne, ale czyta się je bardzo przyjemnie i lekko. Baśnie jak to baśnie mają w zwyczaju są proste, nie wymagające literacko, miłe do czytanie. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Koralina" - krótka, miła i przyjemna książeczka dla dzieci...
...nic bardziej mylnego.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to najbardziej mroczna powieść tego autora. Dziwna i zwariowana - te słowa idealnie oddają całą książkę.
Nie jeden dreszczowiec nie zjeżył mi tylu włosków na karku co jedna mała książeczka o ciekawskiej Koralinie zwiedzającej nowo-zamieszkały dom.
Powieść ta po raz kolejny zabiera nas w zwariowany świat Gaiman'a, w którym jego zwariowane pomysły w pewnym sensie stają się rzeczywistością.
Nie należy wymagać od "Koraliny" szczytów fabuły czy akcji. Daje to pole do manewru naszym dopowiedzeniom i domysłów.
Niestety po raz kolejny mam wrażenie, że postacie w powieściach N. Gaiman'a postacie (a zwłaszcza główne) chorują na jakąś zbiorową znieczulice. Pod tym względem na pierwszym miejscu plasują się Cień i Koralina. Może to tylko moje jakieś spostrzeżenie...

"Koralina" - krótka, miła i przyjemna książeczka dla dzieci...
...nic bardziej mylnego.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to najbardziej mroczna powieść tego autora. Dziwna i zwariowana - te słowa idealnie oddają całą książkę.
Nie jeden dreszczowiec nie zjeżył mi tylu włosków na karku co jedna mała książeczka o ciekawskiej Koralinie zwiedzającej nowo-zamieszkały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W teorii - wspaniała powieść o walce o swój kraj, a w praktyce?
Nie będę ukrywać, że jestem zawiedziona poziomem ostatnich książek Sary J. Maas. Dużo Gray'owania mało treści, mało fabuły, po prostu mało WSZYSTKIEGO...
"Imperium Burz" szło mi jak krew z nosa, a wizja 850 stron wcale nie ocieplała mojego nastawienia do dalszej lektury. Po tak szalonej i trzymającej w napięciu czwartej części taki gniot po prostu niszczy moje serce. Z trzech wątków, tak naprawdę ciekawy był tylko jeden i to od połowy książki. Nie wiem co się stało z moją ukochaną autorką, ale jestem zażenowana i zawiedziona. Książka miała parę swoich wzniesień, jednak niestety przeważały upadki.
Ale nie można TYLKO narzekać, prawda?
Kocham bardzo, bardzo, bardzo to, że wątki Aelin i Manon zostały tak ślicznie połączone, i uwielbiam Lorcana i Eldie, i ubóstwiam wszystkie te urocze momenty, jakieś wspominki i nawiązania, jednak zabrakło jakiegoś spoiwa, które by złapało to książkę i zrobiło z tego coś ciekawego. (a i powycinało to wszystkie żenujące sceny miziania się Aelin i Rowana...)
Natomiast jeżeli chodzi o robotę wydawnictwa to okładka wygląda naprawdę dobrze, chociaż mogłaby być ładniejsza. Osobiście bardziej podoba mi się okładka anglojęzyczna - jest bardziej wyrazista.
Książka dla mnie okazała się niemałym zawodem, ale gdzieś tam w głębi mojego zapłakanego serca liczę, że szósta część (która ma być ponoć ostatnia) będzie dobra i wynagrodzi mi to coś co zostało zaprezentowane w piątej części "Szkalengo Tronu".

W teorii - wspaniała powieść o walce o swój kraj, a w praktyce?
Nie będę ukrywać, że jestem zawiedziona poziomem ostatnich książek Sary J. Maas. Dużo Gray'owania mało treści, mało fabuły, po prostu mało WSZYSTKIEGO...
"Imperium Burz" szło mi jak krew z nosa, a wizja 850 stron wcale nie ocieplała mojego nastawienia do dalszej lektury. Po tak szalonej i trzymającej w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie od dzisiaj wiadomo, że książki Neil'a Gainman'a są SPECYFICZNE. "Amerykańscy Bogowie" są książką dobrą, acz dziwną, jakże pasującą do autora.
W powieści tej zabierani jesteśmy do szarej amerykańskiej codzienności, w środku której niejaki Shadow Moon, czy jak kto woli w polskiej wersji - Cień, spotyka się oko w oko z bogami. Główny bohater jest więźniem i już ma wychodzić, gdy jego życie odmienia się, poprzez serię niefortunnych zdarzeń. Spotyka niejakiego pana Wednesday'a, który składa mu ofertę pracy.
"Amerykańscy Bogowie" bez wątpienia były powieścią wciągającą, jednak rozwleczoną. Liczyłam wszystkie strony do końca, bo książka wymęczyła mnie bezgranicznie.
Sam główny bohater nie był nieporadny, jednak sprawiał wrażenie zagubionego, jak dziecko. Było to zabawne, ale jak dla mnie dezorientujące. Jednocześnie mnogość postaci pobocznych wprowadzała chaos, nie ukrywam, że nie przepadam za zabiegami tego typu. Pomimo aspektu wspominanego wcześniej bohaterowie drugo- i trzecioplanowi, byli naprawdę ciekawie skonstruowani i poprowadzeni w fabule.
Uważam, że książka, jest naprawdę dobra i jestem pewna, że kiedyś jeszcze do niej wrócę, ale nieprędko... "Amerykańscy Bogowie" długa, wielowątkowa podróż, przez świat, w którym jednocześnie pragniemy i nie chcemy żyć...

Nie od dzisiaj wiadomo, że książki Neil'a Gainman'a są SPECYFICZNE. "Amerykańscy Bogowie" są książką dobrą, acz dziwną, jakże pasującą do autora.
W powieści tej zabierani jesteśmy do szarej amerykańskiej codzienności, w środku której niejaki Shadow Moon, czy jak kto woli w polskiej wersji - Cień, spotyka się oko w oko z bogami. Główny bohater jest więźniem i już ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Piąta Fala" zachęcała mnie już od dłuższego czasu do przeczytania. Najpierw zwróciła moją uwagę w księgarni, potem zrobiono film, a ostatnio dostała nagrodę czytelników. Więcej zachęt nie potrzebowałam. Książkę od samego początku czytało mi się bardzo przyjemnie. Akcja była dynamiczna i naprawdę ciekawa, prawie przez cały czas.
Pomimo, że inwazja obcych nie jest moim ukochanym motywem przewodnim literatury fantastycznej, "Piąta Fala" bez wątpienia zainteresowała mnie na tę parę chwil.
Sam pomysł na stworzenie świata, jak dla mnie był troszkę schematyczny, jednak sam sposób napisania książki był na tyle ciekawy, że czytało się ją bardzo dobrze. Pierwszą połową książki byłam iście zachwycona, poznawanie świata razem z Cassie poprzez retrospekcje z jej życia było wielce wciągające. Główna bohaterka - Cassiopeia, była moją pokrewną duszą. Tak samo zwariowana, troszkę dziwna, ale ja ją naprawdę rozumiem.
Niestety, im dalej w las tym gorzej. Środek książki, czyli wątek związany z Fortem Przestań, mnie zażenował i bardzo wynudził. Sam pomysł na wytrenowanie dzieci na żołnierzy jest zupełnie irracjonalny i (jak dla mnie) śmieszny. Pomimo, że polubiłam postać Bena Parishi'a, to czytanie tej części książki było katorgą.
Wątek Ivana był "okej"? To chyba wszystko co mogę powiedzieć o tym panu. Za każdym razem kiedy była z nim scena, to ani się nie cieszyłam, ani nie smuciłam, taka nijaka ta postać.
Dzięki bogom końcówka była już normalna i dało się ją czytać. Mieliśmy wszystko co powinno być w zakończeniu takiej książki. Po prostu dobra książka o kosmitach.

"Piąta Fala" zachęcała mnie już od dłuższego czasu do przeczytania. Najpierw zwróciła moją uwagę w księgarni, potem zrobiono film, a ostatnio dostała nagrodę czytelników. Więcej zachęt nie potrzebowałam. Książkę od samego początku czytało mi się bardzo przyjemnie. Akcja była dynamiczna i naprawdę ciekawa, prawie przez cały czas.
Pomimo, że inwazja obcych nie jest moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Na tą niecodzienną pozycję wpadłam czystym przypadkiem. To zabawne jak czasami zwykłe zrządzenie losu prowadzi nas do książek, których nigdy w życiu byśmy nie przeczytali.
"Mowa Ciała Kłamców" jest poradnikiem?, artykułem?, przestrogą? czy może podręcznikiem "jak przyłapać kogoś na kłamstwie"?. Ciężko to stwierdzić. Wszystko zależy od tego jak czytelnik chce to odebrać. Jak dla mnie była to lekka książka na ciekawy temat. Problem został przedstawiony bardzo wyczerpująco i ciekawie. Bardzo duży plus za fotografie z gwiazdami podczas wywiadów, dodawało to zabawy i takiego "fan'u".
Ciekawa lekka, niewymagająca, dla mnie super...

Na tą niecodzienną pozycję wpadłam czystym przypadkiem. To zabawne jak czasami zwykłe zrządzenie losu prowadzi nas do książek, których nigdy w życiu byśmy nie przeczytali.
"Mowa Ciała Kłamców" jest poradnikiem?, artykułem?, przestrogą? czy może podręcznikiem "jak przyłapać kogoś na kłamstwie"?. Ciężko to stwierdzić. Wszystko zależy od tego jak czytelnik chce to odebrać. Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Co ja mogę powiedzieć?
Naprawdę nie wiem od czego zacząć.
Prawdę mówiąc to 4. część "Mrocznej Wieży" to 600 stron wspomnienia Rolanda z przed ho ho i jeszcze trochę, a reszta to dalsza linia fabularna.
No cóż dla mnie to TOTALNA porażka. Taka forma do mnie nie przemówiła. Tak jak trzecią częścią byłam oczarowana, to tą tylko przez tą krótką chwilę, gdy fabuła z trzeciej części toczyła się dalej. Dla mnie wątek z Susan był niestety nudny, więc trochę się pomęczyłam.
W ogóle mnie to strasznie bawi, bo nagle Rolandowi przypomina się jakaś dziewczyna którą kochał w wieku 14 lat!?, tak po prostu, która była jego niesamowicie wielką miłością i w ogóle, ale nikt nigdy nic o niej nie słyszał... zabawne. No okej był z tego jakiś tam morał i dlaczego Roland zaczął szukać tej biednej Wieży, ale nie trzeba było tego rozciągać na 600 stron.
Więc pytanie "PO CO?"
No niestety ta część Wieży mnie "delikatnie" wynudziła, więc piąta część jeszcze chwile se poczeka. Bo jednak czuje, że ta seria ma duży potencjał (co ukazała w trzeciej części). Kiedyś na pewno skończę tą serię, może nawet nie długo.

Co ja mogę powiedzieć?
Naprawdę nie wiem od czego zacząć.
Prawdę mówiąc to 4. część "Mrocznej Wieży" to 600 stron wspomnienia Rolanda z przed ho ho i jeszcze trochę, a reszta to dalsza linia fabularna.
No cóż dla mnie to TOTALNA porażka. Taka forma do mnie nie przemówiła. Tak jak trzecią częścią byłam oczarowana, to tą tylko przez tą krótką chwilę, gdy fabuła z trzeciej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie spodziewajcie się Kłamcy, Zagubionych Chłopców czy oficera Wolf'a. Przed wami podróż po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu POPKULTURY.
Chyba właśnie wymyśliłam świetny slogan dla książki, ale ćsiiiiii...
Jestem zakochana w tej książce, możliwe , że nie ma w niej zbyt wielu wybuchów i pościgów, ale nie zmienia to faktu, że ta publikacja urzekła moje małe serduszko.
Może na pierwszy rzut oka jest to relacja z podróży, ale dla mnie jest to coś więcej. Uwielbiam czytać to co pisze J.Ćwiek, zwłaszcza gdy pisze tak od siebie (tak jak w Kłamcy Papież Sztuk), a naprawdę ma o czym pisać.
To co mogę powiedzieć napewno o tej książce to to, że nie każdemu musi się spodobać. "Przez Stany popŚwiadomości" ma specyficzny i oryginalny klimat. I tutaj trzeba się określi czy taka forma wypowiedzi nam pasuje czy nie do końca.
To co mi się mega Mega MEGA podoba to to, że do książki są dodane zdjęcia... naprawdę dużo zdjęć. Dodaje to jeszcze więcej klimatu całej powieści.
Generalnie naprawdę polecam tą pozycję :D
PS Kocham scenę z sałatką owocową, jest najlepsza <3

Nie spodziewajcie się Kłamcy, Zagubionych Chłopców czy oficera Wolf'a. Przed wami podróż po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu POPKULTURY.
Chyba właśnie wymyśliłam świetny slogan dla książki, ale ćsiiiiii...
Jestem zakochana w tej książce, możliwe , że nie ma w niej zbyt wielu wybuchów i pościgów, ale nie zmienia to faktu, że ta publikacja urzekła moje małe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na kontynuację "Dworu cierni i róż" czekałam naprawdę długo i nie mogłam się doczekać. I oto jest przeczytałam, ale jestem baaaardzo zmieszana.
Ogólnie pierwsza "faza" książki była naprawdę bardzo intrygująca. Wciągnęłam się niesamowicie. Tutaj Tamlin, tutaj Rhys, tutaj wybuch, tutaj pościg i ogólnie naprawdę było niesamowicie.
Druga "faza" mnie baardzo zawiodła. Nienawidzę romansideł, a niestety ta część prezentowała taki hard romans w stylu Gray'a. Nie przypadło mi to do gustu i byłam trochę zdegustowana. Były oczywiście ciekawe momenty, ale niestety przeważały tego typu sceny. Tutaj to naprawdę zależy kto czego oczekuje, i kto co lubi.
Końcówka (czyli ostatnie 150 stron) było najzwyczajniej GENIALNA. Zakończenie nie pozwoliło mi się oderwać. Sarah rozwiązała to po mistrzowsku.
Jeżeli chodzi o okładkę, to jestem tak bardzo zawiedziona, że aż przykro. Pomimo, że angielsko języczna wersja okładki i tak jest dosyć przeciętna, to polskie wydawnictwo jeszcze bardziej zrąbało tą okładkę. Naprawdę szkoda.
I tak BTW to kocham nowych bohaterów. Są SUPI <3
A więc krótko - za dużo Gray'a, za dużo romansów dla nastolatek, a tak poza tym to naprawdę bardzo dobra książka.

Na kontynuację "Dworu cierni i róż" czekałam naprawdę długo i nie mogłam się doczekać. I oto jest przeczytałam, ale jestem baaaardzo zmieszana.
Ogólnie pierwsza "faza" książki była naprawdę bardzo intrygująca. Wciągnęłam się niesamowicie. Tutaj Tamlin, tutaj Rhys, tutaj wybuch, tutaj pościg i ogólnie naprawdę było niesamowicie.
Druga "faza" mnie baardzo zawiodła....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Dziecko Odyna" to książka wyjątkowa w swoim rodzaju. Czytasz, i czytasz, a dalej nie jesteś w stanie się otrząsnąć. Autorka rozpoczęła nową ścieżkę na już tak bardzo wydeptanej polanie nazwanej Fantastyka.
Myślę, że to co podoba mi się najbardziej to to, że nie wszystko jest nam podane na tacy. Czytasz, wiesz, że jest coś takiego jak Rytuał, Czerpanie, Kruczy Dwór, ale znasz to tylko z nazwy. Wszystko się okazuje we właściwym czasie, wtedy kiedy trzeba. Może niektórym to przeszkadzać, ale zawsze to dodaje taki element niepewności i niepokoju.
Uwielbiam bohaterów tego cyklu. Chociażby główna bohaterka - Hirka, jak dla mnie jest to jedna z najlepiej zbudowanych postaci w ostatnim czasie. Tu przejawia się to co zaznaczyłam parę linijek temu. Nie poznajemy jej od razu. Znaczy inaczej... czytelnik myśli, że ją zna, ale okazje się zupełnie inaczej. To samo jeśli chodzi o Rime.
Okładka wzbudza we mnie sprzeczne emocje. Myślę, że jedni stwierdzą, że jest zbyt brutalna inni, że jest super i tak można se dyskutować. Tak jak mówiłam nie mam jakiegoś określonego zdania na ten temat. Ogólnie wizualnie wygląda naprawdę dobrze więc mi to w zupełności wystarcza.
Liczne literówki!!!!
No niestety ale wydawnictwo powinno dostać, bo jest sporo błędów... z tego co pamiętam to po prostu często brakowało polskich znaków, albo jakieś literki zjadało. Więc wydawnicto: "Ciuś, Ciuś"

"Dziecko Odyna" to książka wyjątkowa w swoim rodzaju. Czytasz, i czytasz, a dalej nie jesteś w stanie się otrząsnąć. Autorka rozpoczęła nową ścieżkę na już tak bardzo wydeptanej polanie nazwanej Fantastyka.
Myślę, że to co podoba mi się najbardziej to to, że nie wszystko jest nam podane na tacy. Czytasz, wiesz, że jest coś takiego jak Rytuał, Czerpanie, Kruczy Dwór, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jestem zawiedziona...
Nowy tom opowiadań do świata Szklanego Tronu trochę mnie przygnębił. Oczywiście od początku wiedziałam, że ten zbiór opowiadań nie jest niczym innym jak tym samym co poprzedni + jedno opowiadanie. Ale tu chodzi o to właśnie jedno opowiadanie...
Już wcześniej zostałam poinformowana, że to opowiadanie nie będzie długie. No i OKEJ. Nie kupiłam tej książki, bo sama mam własny tom opowiadań Zabójczyni (ten poprzedni). Na MOJE szczęście, MOJA kochana przyjaciółka dostała tomik na urodziny, więc niewiele myśląc pożyczyłam go od niej i przeczytałam. Nie wiem czy czytanie zajęło mi 30 minut. Coś się tam działo ale czy było to warte kupowania jeszcze raz tych samych opowiadań???
Ocena jest zaniżona, bo czuję się troszkę oszukana. Pozostałe opowiadanie są naprawdę super, ale czy Zabójczyni i Uzdrowicielka ma tu w tym jakikolwiek sens???
Mam tylko nadzieje, że nasza ukochana Uzdrowicielka pojawi się w nadchodzącym piątym tomie Szklanego Tronu, bo inaczej nie będzie miało to jakiegokolwiek sensu...

Jestem zawiedziona...
Nowy tom opowiadań do świata Szklanego Tronu trochę mnie przygnębił. Oczywiście od początku wiedziałam, że ten zbiór opowiadań nie jest niczym innym jak tym samym co poprzedni + jedno opowiadanie. Ale tu chodzi o to właśnie jedno opowiadanie...
Już wcześniej zostałam poinformowana, że to opowiadanie nie będzie długie. No i OKEJ. Nie kupiłam tej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki The Walking Dead. Narodziny Gubernatora Jay Bonansinga, Robert Kirkman
Ocena 7,3
The Walking De... Jay Bonansinga, Rob...

Na półkach: , , ,

Jeżeli chcecie poczytać o losach Rick'a i jego grupy to na pewno nie znajdziecie tych historii w tej książce. Tak jak można się domyśleć książka opowiada o Gubernatorze. Początek apokalipsy... śledzimy poczynania Philipa Blake'a i jego grupy.
Jeżeli chodzi o moje odczucia to są bardzo mieszane... Tak do końca nie wiem co mam o tym myśleć. Książka mi się dłużyła i tak naprawdę nie miałam jakoś wielkich chęci do jej czytania, ale po woli, czytałam Ale??? Było fajnie, ciekawie, zabawnie, brawurowo, niesamowicie i jeszcze parę ciekawych przymiotników... Podobało mi się, pomimo iż było nużąco... Jestem zdezorientowana i bardzo niezdecydowana jeśli chodzi o opinię...
Może jeśli chodzi o plusy:
- dwa różne charaktery braci Blake, dało to bardzo ciekawy obraz postaci.
- ciekawa okładka
- interesująca narracja - chociaż momentami nie byłam do końca przekonana
- dynamika wydarzeń, ale jednocześnie ich monotonność (jeśli wiecie o co chodzi)
- końcówka
No i minusy:
- No w sumie to wszystkie minusy uwzględniłam wcześniej
Już nie pamiętam dokładnie jak treść książki ma się do serialu, ale mam wrażenie, że były pewne niespójności (ale to do sprawdzenia). Zwłaszcza końcówka...
Podsumowując ciekawa, trochę wydłużona historia Gubernatora z ciekawym zakończeniem i chęcią czytanie dalej...

Jeżeli chcecie poczytać o losach Rick'a i jego grupy to na pewno nie znajdziecie tych historii w tej książce. Tak jak można się domyśleć książka opowiada o Gubernatorze. Początek apokalipsy... śledzimy poczynania Philipa Blake'a i jego grupy.
Jeżeli chodzi o moje odczucia to są bardzo mieszane... Tak do końca nie wiem co mam o tym myśleć. Książka mi się dłużyła i tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Hmmmm... ciekawe.
-Tak to pierwsze słowa jakie przychodzą i na myśl.
Książka Lot 305 jest specyficzna. Jest czymś zupełnie czymś innym niż się spodziewałam po tytule i okładce (tyłu staram się nie czytać - za dużo spoilerów). Jest to naprawdę miłe zaskoczenie.
Patrząc na wcześniej wspomniane czynniki myślimy se: "Hmmm, pewnie jakaś tragedia samolotu, problemy z ratunkiem, czekanie na pomoc, przetrwanie." I tak jest tylko, że przez jakieś 80-100 stron. Później zaczyna się robić ciekawie...
Nie mam zamiaru spoilerować co do dalszych wydarzeń. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że będzie się działo...
Dzięki ciekawej budowie książki odkrywanie świata jest niesamowicie dynamicznie. Z powodu, że narracja jest podzielona na dwie osoby - Harper i Nicka momentami miałam takie "Nieeee!" bo wiecie coś się dzieje u jednej osoby, a tu bum mamy narrację tej drugiej (nienawidzę tego XD), jednocześnie jest to bardzo dużym plusem.
Książkę czytało się non stop z zapartym tchem. Tu akcja tam akcja - Zero wytchnienia.
Przyczepić się mogę do zakończenia (ostatnich 50-60 stron). Autor nas troszkę uśpił, zmniejszył wskaźnik adrenaliny. Nie wiem co o tym mam myśleć - mam mieszane uczucia co do tego zabiegu.
Ostatnie strony: mistrzostwo. Kocham to! Śliczne zwieńczenie wszystkiego.

Hmmmm... ciekawe.
-Tak to pierwsze słowa jakie przychodzą i na myśl.
Książka Lot 305 jest specyficzna. Jest czymś zupełnie czymś innym niż się spodziewałam po tytule i okładce (tyłu staram się nie czytać - za dużo spoilerów). Jest to naprawdę miłe zaskoczenie.
Patrząc na wcześniej wspomniane czynniki myślimy se: "Hmmm, pewnie jakaś tragedia samolotu, problemy z ratunkiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Postapokaliptyczne fantasy w stylu western. Jak brzmi tak smakuje...
Jak bym to usłyszała to bym wybuchła śmiechem, bo nie oszukujmy się, to brzmi śmiesznie. Ale wiecie nazwisko zobowiązuje... S.King. Jest to jedyna seria fantasy "Króla Horroru". Ośmiotomowe zwieńczenie kariery autora - to możemy wyczytać na tyle.
Roland - główny bohater. Ostatni rewolwerowiec. Wszyscy pozostali zginęli. Pragnie odnaleźć tak bardzo tajemniczą Mroczną Wieżę oraz odpowiedzi na pytania z nią związane. Podąża za człowiekiem w czerni (który często jest porównywany do księdza, co mnie bawi:). To on zna całą tajemnicę Wieży.
Nie czuję się zawiedziona, ale nie zostałam zaskoczona (pozytywnie). Ta książka miała fabułę drogi... Pustynie, góry, lasy i jaskinie... Wiecznie w podróży. Wydarzenia poprzeplatane z wspomnieniami głównego bohatera. Nie wiem, nie przemawia to do mnie. Liczyłam na coś minimalnie ciekawszego, bardziej barwnego.
Sam Roland przypadł mi do gustu... polubiłam go. Dużo przeżył i ma za sobą bardzo wiele. Nie raz chciałby odejść i się nie odwracać, jednak nie potrafi. Jest zabójczy, niebezpieczny i bezwzględny, jednak bardzo sentymentalny, bardzo.
Pomijając nudniejsze fragmenty zostają, jeszcze niewyjaśnione wątki. Czekam, na to, że w następnych tomach zostaną one wytłumaczone.
Do tego wydania zostało dołączone 70-cio stronicowe opowiadanie "Siostrzyczki z Elurii". Opowieść bardzo podniosła moje odczucia wobec tomu (jednak nie uwzględniłam ich w ocenie, bo jakby nie patrzeć opinia ma dotyczyć książki, a nie dodatków). Opowiadanie rozpoczyna się baaardzo powoli, ale jak już się rozkręca to idzie jak burza. Nasz rewolwerowiec jak zwykle wpada w niemałe tarapaty. Mam cichą nadzieję, że następne części będą trzymać poziom opowiadania.

Postapokaliptyczne fantasy w stylu western. Jak brzmi tak smakuje...
Jak bym to usłyszała to bym wybuchła śmiechem, bo nie oszukujmy się, to brzmi śmiesznie. Ale wiecie nazwisko zobowiązuje... S.King. Jest to jedyna seria fantasy "Króla Horroru". Ośmiotomowe zwieńczenie kariery autora - to możemy wyczytać na tyle.
Roland - główny bohater. Ostatni rewolwerowiec. Wszyscy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To już czwarta część fantastycznego cyklu Szklany Tron. "Królowa Cieni" wprost mnie powaliła na kolana i znokautowała. Pomimo obszerności książki połknęłam powieść w całości prawie na jednym wdechu. Od strony pierwszej do ostatniej działa się akcja.
Jestem pod wrażeniem tego ile czasu i wysiłku musiała włożyć autorka by wymyślić każdy aspekt i intrygę by były tak szczegółowo dopracowane i logiczne. Uważam, że jest to jeden z wielu czynników składających się na sukces książki, bo nie ukrywajmy średnia około dziewięciu to jest powód do dumy.
Zaczynając od początku to ciekawą zmianą jest zmiana narracji, a może nie tyle zmiana a aktualizacja. W częściach 1-3 główna bohaterka była mianowana imieniem Celaeny Sardothien, natomiast w Królowej Cieni narrator używa imienia Aelin. Pamiętam jak na początku trzeciej części nie potrafiłam sobie wyobrazić Celaeny jako Aelin, a teraz? Celaena zaczęła zanikać i pojawiła się Aelin Ogniste Serce. Stosunkowo łatwo było zapomnieć o złej i bezwzględnej zabójczyni. Natomiast nowo zrodzona Aelin "stara się" odbudować gruzy królestwa. Zmienia się, co ja uważam za dobre.
Tak jak mówiłam wcześniej:książka mnie zaskoczyła (i to nie raz), a fakt, że nie dostałam zawału był tylko czystym przypadkiem.
Pomimo, że od początku bardzo byłam za paringiem Celaena&Chaol, a kiedy Rowan pojawił się na scenie miałam mieszane uczucia. Teraz akceptuje i uznaje Rowana, ale uważam, że Chaol byłby dla niej lepszy. Jednakże ich związek runął wraz z Nehemią. Końcówka na szczęście podniosłą z ruin ich znajomość. I tak jest dobrze. Rowan jest jej przeznaczeniem i tak ma być.
Bardzo cieszę się, że zastąpiono lukę w sercu Aelin - Nehemię. Takim "plastrem" stała się (kochana przeze mnie) Lissandra. Uważam, że autorka albo chciała jakoś wynagrodzić tą stratę, albo jakoś zmienić bieg wydarzeń. Moim skromnym zdaniem Lissandra jest milion razy lepsza od Nehemii. Jest kochana i taka... prawdziwa. A tego drugiego nie można powiedzieć o zmarłej przyjaciółce Aelin.
Książka pod koniec miała w sumie takie dwa większe punkty kulminacyjne. Było to dosyć intrygujące, ponieważ dzieje się, dzieje się akcja, jest gorąco, a ja patrzę a do końca jeszcze dobre 140 stron. Sam koniec po prostu parzył niczym Aelin Ogniste Serce.
Dosyć nietypowym dla Szklanego Tronu było to, że (może wyjdę na jakąś rządną krwi, ale) nikt nie zginął taki baaardzo ważny taki dla Aelin. Co jest dziwne, bo tak średnio raz na część traciła kogoś ważnego dla niej. Ale to tylko takie moje kaprysy.
Jak zwykle wydawnictwo popisało się szatą graficzną. Aelin wygląda po prostu ślicznie i z jednej i z drugiej strony:). Takim jednym dziwnym aspektem jest to, że na przodzie miecz sięga jej za kolana, a na tyle jest jej prawie po kostki, a miecz wygląda na ten sam (i jest trzymany na tej samej wysokości).
Wątek z Manon.<333
Po prostu majstersztyk. W trzeciej części to wszystko tak naprawdę nie miało jeszcze takiego większego sensu, ale po Królowej Cieni wszystko połączyło się w jedną, piękną, logiczną całość. Nowa bohaterka dopiero dodała do pieca, a ja naprawdę ją polubiłam. Ślicznie rozwiązany wątek.
Cieszę się, że nareszcie część skończyła się tak w 95% optymistycznie :).
Tak tylko podsumowując naprawdę książka (i cała seria) baaardzo warta polecenia. Po prostu KOCHAM <333.

To już czwarta część fantastycznego cyklu Szklany Tron. "Królowa Cieni" wprost mnie powaliła na kolana i znokautowała. Pomimo obszerności książki połknęłam powieść w całości prawie na jednym wdechu. Od strony pierwszej do ostatniej działa się akcja.
Jestem pod wrażeniem tego ile czasu i wysiłku musiała włożyć autorka by wymyślić każdy aspekt i intrygę by były tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Ojejku, jej!" - jak to się zdarza pisać jednemu z moich ulubionych autorów.

Praktycznie do ostatniej strony lektury chciałam dać tej części 7/10...

Co zmieniło moją decyzję?

Ostatnie akapity (to chyba mało zaskakujące :).

Autorka mnie zadziwiła i uważam to za naprawdę duży plus +.
"Korona w mroku" na samym początku troszkę się dłużyła. Działo się za mało akcji, jednak już pod koniec wszystko zostało nam wynagrodzone.

Było intrygującą, zaskakująco i czarującą "hihi". Po raz drugi dałam się wciągnąć w powieść i nie pozwoliłam sobie odejść od książki chociaż na chwilę. Co można zrobić?

Jestem troszkę zawiedziona i zażenowana spojlerem umieszczonym na tyle 3. tomu. W moim przypadku pierwszą częścią jaką zobaczyłam było właśnie "Dziedzictwo ognia". Zainteresowała mnie okładka, więc wzięłam do łapki i przeczytałam streszczenie na tyle: "Pokonana Cealena może myśleć tylko o tym, jak pomścić śmierć przyjaciółki." SERIO? Dziękuję, bo od kiedy tylko w 1. części pojawiła się Nehemia, to już wiedziałam, że prędzej czy później zginie. To smutne...

Wątek miłosny... W odróżnieniu od pierwszej części Cealena skupia się na Chaolu. Nie ukrywam, że od kiedy tylko Dorian i nasz kapitan zaczęli się nią interesować, moim zdecydowanym faworytem był Chaol. Tym razem autorka poszła na całość i jestem pod wrażeniem jakie pole do popisu sobie jeszcze zostawiła.

Okładka nie przypadła mi do gustu. Jak mam być szczera to Cealena wygląda na tej części jakby co dopiero ją wypuścili z Endovier i ubrali w jakieś łachmany - czyli ogólnie słabo.

Tak jak oczekiwałam tym razem dowiedzieliśmy się znacznie więcej na temat przeszłości naszych bohaterów. Jestem bardzo ciekawa, bo jak wiadomo, jeszcze nie wszystko jest pewne/wiadome...

Cieszę się, że już mam zakupioną kolejną część, bo myślę, że nie byłabym w stanie czytać coś innego niż "Szklany Tron".
Świetna część...

"Ojejku, jej!" - jak to się zdarza pisać jednemu z moich ulubionych autorów.

Praktycznie do ostatniej strony lektury chciałam dać tej części 7/10...

Co zmieniło moją decyzję?

Ostatnie akapity (to chyba mało zaskakujące :).

Autorka mnie zadziwiła i uważam to za naprawdę duży plus +.
"Korona w mroku" na samym początku troszkę się dłużyła. Działo się za mało akcji, jednak...

więcej Pokaż mimo to