Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„[…] chciała krzyczeć, ale się bała. Lepiej było zacisnąć zęby i milczeć. Tych szczególnie głośnych uciszali uderzeniami. A ona chciała żyć, bardzo chciała żyć…”

Od wielu lat czytam książki traktujące o II wojnie światowej, zarówno te, które przedstawiają autentyczne historie, jak i te, które są jedynie fikcją literacką. Jednak dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak, jak zrobiła to ta pozycja. Sylwia Kubik w swej powieści „W cieniu Majdanka” przedstawiła historię, jednej rodziny, która mogłaby być opowieścią wielu, w sposób tak sugestywny i prawdziwy, że mnie, jako czytelnikowi, ciarki przechodziły po plecach. Ciężko było przerzucać kolejne kartki i zagłębiać się w opowieść, bo czuć było namacalnie ból przeżywany przez rodzinę, jednak z drugiej strony rozpoczęcie wędrówki z tą rodziną zobowiązywało wręcz do przejścia przez nią całą. Jakby porzucenie tej trudnej drogi było czymś niewłaściwym, czego nie powinno się robić z szacunku na pamięć osób skrzywdzonych w czasie wojny.

Książka opowiada historię rodziny Marców, zamieszkujących we wsi Tarnowola na Zamojszczyźnie w przeciągu kilku miesięcy 1943 roku, Wiedli oni ubogie, ale spokojne życie, niczego co ważne im nie brakowało. Wojenne czasy ich nie rozpieszczały, ale dawali sobie radę, mimo, że rodzina była liczna. Najstarszy syn dołączył do partyzantów, którym po kryjomu rodzina pomagała, dostarczając możliwą ilość jedzenia. Ich spokój zakończył się w momencie, gdy Niemcy zorganizowali najazd na wieś, by wywieźć z niej wszystkich mieszkańców, a dać się zasiedlić Ukraińcom. W tym momencie rodzina zostaje rozdzielona. Część trafia do transportu na Majdanek, dwie córki, którym udało się ukryć w lesie do partyzantów, a potem do dalszej rodziny. Od tego czasu wszyscy muszą walczyć o przetrwanie, to fizyczne, ale i psychiczne, gdyż obrazy, które widzieli w czasie wywózki pozostały z nimi na długo.

Historia rodziny przedstawiona jest z trzech perspektyw – matki Marianny, która wraz ze swoimi dziećmi i mężem Marcinem została wywieziona do obozu na Majdanku, Franciszki, która wraz z rodzicami i rodzeństwem znalazła się w niemieckich transportach oraz Eugenii, która uratowana przez partyzantów trafiła do dalszej rodziny. Każda z tych perspektyw jest przerażająca, gdyż wojnę widzimy nie tylko oczami dorosłych, ale również i dzieci, które nie zawsze wszystko rozumieją, ale równie mocno wszystko przeżywają.

Jest to piękna, ale i bolesna historia. Niezwykle poruszająca, tym bardziej, że prawdziwa. Zdecydowanie warto się z nią zapoznać, mimo tego, że lektura nie jest łatwa.
Serdecznie polecam wszystkim i każdemu z osobna.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„[…] chciała krzyczeć, ale się bała. Lepiej było zacisnąć zęby i milczeć. Tych szczególnie głośnych uciszali uderzeniami. A ona chciała żyć, bardzo chciała żyć…”

Od wielu lat czytam książki traktujące o II wojnie światowej, zarówno te, które przedstawiają autentyczne historie, jak i te, które są jedynie fikcją literacką. Jednak dawno żadna książka nie poruszyła mnie tak,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czary w Kopytkowie Katarzyna Dowbor, Marcin Kozioł
Ocena 8,8
Czary w Kopytk... Katarzyna Dowbor, M...

Na półkach:

Konie to piękne, majestatyczne zwierzęta, które często przyciągają do siebie najmłodszych, którzy są nimi wręcz zafascynowani. Dzieci nie przeraża imponująca wielkość tych zwierząt, ani to w jak delikatny sposób trzeba z nimi obcować. Dlatego też książki, których bohaterami są konie cieszą się wśród młodych czytelników ogromnym powodzeniem.
"Czary w Kopytkowie" to czarująca książka dla dzieci, której autorami są Marcin Kozioł i Katarzyna Dowbor. Zabiera ona czytelnika do uroczej stajni w Kopytkowie, w której mieszkają przemiłe konie: Niunio, Lukrecja, wuj Celofan, ciotka Rodezja, mama Grandeza czy też inni kuzyni, kuzynki, ciotki i wujkowie Niunia, ale również inne wspaniałe zwierzęta – pies Pepe, jaskółki, jeże, myszy, stary kocur czy żaby. Jest to niezwykłe, magiczne miejsce, wszak nie bez powodu zostało nazwane przez panią Kasię „Stajnią pod tęczą”.
Historię opowiada Niunio – koń, którego spotkała pewna przygoda, a mianowicie któregoś ranka obudził się z tęczową grzywą i tęczowym ogonem zupełnie nie wiedząc, dlaczego tak wygląda. Nasz bohater nie ma pojęcia skąd się owa tęczowa sprawa wzięła i dopiero z każdą następną kartą książki odkrywa tajemnicę swojego niezwykłego wyglądu.
Opowieść rozgrywająca się w Kopytkowie przekazuje najmłodszym wiele ważnych w życiu wartości jakimi jest przyjaźń, pomoc innym, zrozumienie, odwaga, akceptowanie siebie i innych bez względu na sytuację. Pokazuje, że niektóre cechy, jak choćby nieśmiałość, nie są czymś złym, że każdy ma prawo być innym niż wydaje się otoczeniu.
Książka ma piękne ilustracje, wydana jest na bardzo dobrym papierze dzięki czemu jej odbiór jest miły dla oka, ale dodatkowo i dla zmysłu dotyku. Dodatkowym atutem tej publikacji są specjalne materiały online, do którym mamy dostęp po wpisaniu specjalnych kodów na stronie wKopytkowie.pl. Dzięki nim dzieci dowiedzą się jak prawidłowo dbać o konie, by nie zrobić im krzywdy.
„Czary w Kopytkowie” poprzez swój barwny i dowcipny język, ale przede wszystkim taki, który jest przyjazny dzieciom jest pozycją, którą z ogromną przyjemnością polecę każdemu małemu wielbicielowi koni, ale także i tym, którzy do tych zwierząt czują respekt, gdyż ta magiczna historyjka zapewne spodoba się również innym.

Konie to piękne, majestatyczne zwierzęta, które często przyciągają do siebie najmłodszych, którzy są nimi wręcz zafascynowani. Dzieci nie przeraża imponująca wielkość tych zwierząt, ani to w jak delikatny sposób trzeba z nimi obcować. Dlatego też książki, których bohaterami są konie cieszą się wśród młodych czytelników ogromnym powodzeniem.
"Czary w Kopytkowie" to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Josef Mengele, jeden z najbardziej znanych zbrodniarzy nazistowskich z czasów II wojny światowej, Anioł Śmierci z Auschwitz, Doktor Śmierć. Człowiek o wyglądzie anioła a z diabłem pod skórą. Dla wielu osób wręcz osobowość tak samo fascynująca jak przerażająca, wszak był bardzo dobrze wykształconym człowiekiem, pełnym ambicji, jednak mocno chorych ambicji. Był to lekarz, który jednocześnie był jednym z największych oprawców więźniów KL Auschwitz – Birkenau. Dodatkowo oburzenie budzi fakt, że uniknął on odpowiedzialności za swoje bestialskie czyny i któremu udało się ukryć, aż do swojej naturalnej śmierci.
Książka Mefisto z Auschwitz powstała poprzez reporterskie śledztwo, którego celem było zbadanie powiązań między nazistowskimi Niemcami a innymi dyktaturami w Ameryce Południowej. Właśnie dzięki takim powiązaniom nie tylko Josef Mengele, ale też wielu innych zbrodniarzy z III Rzeszy znalazło schronienie za oceanem i żyli sobie niczym przysłowiowe „pączki w maśle” przez wiele lat.
Autor nie skupił się jedynie na wątpliwej moralnie działalności Anioła Śmierci z Auschwitz, który jako obozowy lekarz przeprowadzał eksperymenty pseudomedyczne na więźniach (szczególnie interesując się bliźniętami), chociaż i temu zagadnieniu poświęcił spory rozdział w książce, ale przede wszystkim podążył jego śladami aż do południowoamerykańskich krajów, gdzie ta bestia w ludzkiej skórze ukryła się po wojnie. Przedstawia nam powody ucieczki z Niemiec, przyczyny, dlaczego na miejsce swojego ukrycia wybrał właśnie Południową Amerykę oraz inne ciekawe kwestie dotyczące tego wycinka historii.
Książkę można czytać wręcz jak powieść sensacyjną, dowiadując się wielu ciekawych rzeczy, jednak trzeba również brać je przez pryzmat użytej w książce literatury znajdującej się w przypisach. Nie do wszystkich pozycji mam zaufanie, że są to rzetelne opracowania tematyki. Dlatego też mimo, iż książkę czyta się z zaciekawieniem trzeba też monitorować fakty w niej przedstawione.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl.

Josef Mengele, jeden z najbardziej znanych zbrodniarzy nazistowskich z czasów II wojny światowej, Anioł Śmierci z Auschwitz, Doktor Śmierć. Człowiek o wyglądzie anioła a z diabłem pod skórą. Dla wielu osób wręcz osobowość tak samo fascynująca jak przerażająca, wszak był bardzo dobrze wykształconym człowiekiem, pełnym ambicji, jednak mocno chorych ambicji. Był to lekarz,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Praca z tzw. „klientami pomocy społecznej” nie należy do najłatwiejszych. Nie dość, że często jest to kontakt z osobami, które chcą przejść przez życie nie kalając się żadną pracą, którzy zasiłki traktują nie jako pomoc w usamodzielnieniu się, ale coś co im się należy od państwa, to jeszcze sam kontakt z takimi osobami jest niezwykle obciążający psychicznie i w dodatku praca ta jest słabo opłacana przez nasz kraj. Kurator sądowy musi na co dzień wchodzić w interakcje z osobami mocno wykolejonymi życiowo, dla których rodzina, ani nawet dzieci często nie są żadną wartością, którzy nie mają poczucia, że należy o nie dbać, zapewnić im warunki do rozwoju i nauki.

Ludzie, którzy na co dzień nie mają kontaktu ze środowiskiem osób niedostosowanych społecznie, często nie zdają sobie sprawy z tego, jakie życie prowadzą takie osoby. Klasa średnia i wyższa naszego społeczeństwa zwykle udaje, że nie widzi, tego co dzieje się poza ich grupą społeczną. Jak cierpią dzieci, które nie mają możliwości nauczyć się funkcjonować normalnie, gdyż są już poniekąd zaprogramowane przez swoje patologiczne środowisko, gdzie alkohol leje się strumieniem, rodzice żyją z zasiłków i rzadko trzeźwieją (chyba, że na umówioną wizytę pracownika socjalnego czy kuratora). Gdzie ryzykowne zachowania seksualne nawet wśród nastolatków to norma, a przypadkowe ciąże przelewane alkoholem i przydymione papierosami zdarzają się ot tak.

Książka, którą dane było mi trzymać w ręce należy do literatury potrzebnej, otwierającej oczy osobom, które z takim środowiskiem nie miały do czynienia czy też jego przedstawicieli omijają wielkim łukiem. Autor przedstawił swoje wspomnienia z czasów bycia kuratorem w sposób bardzo obrazowy i dosłowny, gdzie oczyma wyobraźni można było wręcz znaleźć się w środku opisywanych wydarzeń i wręcz z obrzydzeniem patrzeć na to, co ludzie potrafią wyprawiać. Jednak w lepszym odbiorze książki przeszkadzał mi, pojawiający się od pierwszych stron, mocno wulgarny język autora, chociaż jako osoba mająca pewne doświadczenie w pracy z takim przekrojem naszego społeczeństwa mogę w pewien sposób zrozumieć irytację autora na zastane sytuacje. Jednak jako jedynie czytelnikowi przeszkadzało mi zagęszczenie tychże inwektywów. Na szczęście w dalszej części książki jest ich coraz mniej.

Podsumowując jest to bardzo ważna książka, którą powinien przeczytać każdy czytelnik, który odnajduje się w reportażach, w szczególnie tych opowiadających o niełatwych tematach, gdzie krzywda, szczególnie dzieci, jest na porządku dziennym. Pomaga nam ona przejrzeć na oczy i dostrzec coś więcej niż tylko czubek własnego nosa.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl.

Praca z tzw. „klientami pomocy społecznej” nie należy do najłatwiejszych. Nie dość, że często jest to kontakt z osobami, które chcą przejść przez życie nie kalając się żadną pracą, którzy zasiłki traktują nie jako pomoc w usamodzielnieniu się, ale coś co im się należy od państwa, to jeszcze sam kontakt z takimi osobami jest niezwykle obciążający psychicznie i w dodatku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele już o II wojnie światowej zostało napisane. Powstało wiele książek opisujących zagładę niewinnych obywateli różnych europejskich krajów. III Rzesza niemiecka miała być symbolem doskonałości i dobrobytu aryjskich obywateli. Jednak do osiągnięcia tych celów potrzebowała taniej siły roboczej, którą uzyskiwała spośród obywateli okupowanych krajów. Bardzo często to właśnie Polacy trafiali nie tylko do obozów koncentracyjnych i obozów pracy, ale i na roboty przymusowe do Niemiec, gdzie w katorżniczy sposób pracowali w niemieckich gospodarstwach rolnych i fabrykach, w warunkach urągających ludzkiej godności.

Taką właśnie historię przeżyła rodzina Śliwińskich – małżeństwo Jana i Władysławy z siostrą Bronką oraz ich dzieci Janka i Krysię. W czasie wojennych zawieruch, gdy już myśleli, że gorzej być nie może, zostali zmuszeni do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania i poprzez obozy przejściowe, m.in. w Łodzi, gdzie zostali rozdzieleni na pewien czas, trafili do Niemiec, by tam zostać sprzedanymi w ręce Niemców, którzy zapragnęli mieć niewolników do pracy.

Autorka książki Anna Augustyniak podjęła się niełatwej roli opowiedzenia historii swojej własnej rodziny, a mianowicie jej ojca, ciotki oraz dziadków, którzy to właśnie zostali zesłani w głąb Rzeszy, by wykonywać najcięższe prace dla Niemców, którzy Polaków uważali za podludzi, którzy do niczego innego się nie nadają. Jest to niezwykle wartościowe świadectwo tamtych mrocznych czasów, które zapewne miało zostać wymazane z pamięci małego, wówczas 6 letniego chłopca, ale jednak wspomnienia te ujrzały światło dzienne, dzięki czemu, my współcześni ludzie, możemy poznać ogrom cierpień owych czasów i jednocześnie skłonić się ku refleksji na temat tego, że gdy się nad tym nie zastanawiamy, historia może się powtórzyć. Cytując Mariana Turskiego „Auschwitz nie spadło z nieba”, więc naszym obowiązkiem jest zastanowienie się nad tym, jak tego wszystkiego nie powtórzyć.

Książka ta jest niezwykle ważna, biorąc pod uwagę, że coraz mniej osób, pamiętających ten okrutny czas jest jeszcze wśród nas. Jednak nie jest ona łatwa w odbiorze dla czytelnika. Przestawna konstrukcja zdań, narrator, który jest raczej niezaangażowany w historię, czy też wtrącenia rozmów między autorką a jej ojcem, które są swoistym komentarzem danych fragmentów mogą czytelnika rozpraszać, ale też ciężko może mu się w taką narrację „wbić”. Jednak można się do tego przyzwyczaić, a treść tej książki jest na tyle ważna, że warto te małe przeszkody przerzucić na drugi plan.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl.

Wiele już o II wojnie światowej zostało napisane. Powstało wiele książek opisujących zagładę niewinnych obywateli różnych europejskich krajów. III Rzesza niemiecka miała być symbolem doskonałości i dobrobytu aryjskich obywateli. Jednak do osiągnięcia tych celów potrzebowała taniej siły roboczej, którą uzyskiwała spośród obywateli okupowanych krajów. Bardzo często to właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myśląc o II wojnie światowej często zapominamy, że jej okrucieństwa nie dotyczyły jedynie dorosłych, ale również dzieci w różnym wieku. Wiele z nich miało to szczęście, że ten bestialski czas spędzało w gronie kochającej rodziny, gdzie często mimo głodu i chłodu, miały możliwość odczuwania bezpieczeństwa w objęciach swoich rodziców. Jednak wojna zabrała też wiele istnień ludzkich, często rodziców dzieci, które zostawały same w tym okrutnym czasie.

Sieroty wojenne, nie miały łatwego życia. Takim właśnie dzieckiem jest bohater książki, sześcioletni Tomek Aranowicz. Zostaje sam na świecie, nie wie nawet dokładnie, ile ma lat. Jego dziecięca głowa wyparła wszystkie tragiczne wspomnienia związane z rodziną. Poznajemy go w momencie, gdy wśród zgliszczy Wilna, gdy zimno doskwierało najbardziej, śnił o swoim rodzinnym domu, rodzicach i swoim poprzednim życiu. Jak inne sieroty na wileńskich ulicach Tomaszek próbuje po prostu przeżyć kolejny dzień, znaleźć coś do jedzenia, mieć gdzie spać. W tej życiowej sytuacji dołącza się do grupy innych sierot, gdyż wsparcie i pomoc grupy staje się bardzo istotna. Poznaje tam nawet przyjaciela – Ludwika. Ich wojenne losy nie są łatwe, ale mając przy boku kogoś bliskiego stają się bardziej znośne. Jednak nie zawsze udaje się dzieciom uniknąć niebezpieczeństw związanych z pobytem na ulicy. Czasem poszukiwania żywności kończyły się wyłapywaniem przez żandarmerię i odwiezieniem do sierocińca. W takiej właśnie sytuacji stanął Tomaszek, trafiając do rosyjskiej placówki, gdzie nie mógł nawet słowa wypowiedzieć w swoim ojczystym języku, bo w innym przypadku czekała na niego okrutna kara. Losy chłopca były przeróżne, jednak każdy z czytelników musi o nich przekonać się sam.

Muszę przyznać, że styl autora i jego lekkość w przekazywaniu treści historii swojego ojca bardzo przypadły mi do gustu. Dzięki takiemu przedstawieniu treści książkę czytało się z wielkim zaciekawieniem.

Serdecznie polecam ją każdemu miłośnikowi literatury dotyczącej okresu II wojny światowej, ale również i tym czytelnikom, którzy nie są obojętni na historie dzieci nawet w tak trudnych czasach.

Chciałabym serdecznie podziękować autorowi za egzemplarz do recenzji.

Myśląc o II wojnie światowej często zapominamy, że jej okrucieństwa nie dotyczyły jedynie dorosłych, ale również dzieci w różnym wieku. Wiele z nich miało to szczęście, że ten bestialski czas spędzało w gronie kochającej rodziny, gdzie często mimo głodu i chłodu, miały możliwość odczuwania bezpieczeństwa w objęciach swoich rodziców. Jednak wojna zabrała też wiele istnień...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szkolne lata, kiedy to było. Trochę czasu już minęło, ale niewiele się w szkolnym świecie zmieniło. Mimo upływu lat dzieci i młodzież, w pewnych kwestiach, są dokładnie tacy sami jak w momencie, gdy samemu się do tej szkoły chodziło. Dalej szkolne czasy obfitują w wiele sytuacji, które staną się później wspaniałymi wspomnieniami. Szkolni przyjaciele, lubiani lub troszkę mniej nauczyciele, pierwsze miłostki, ulubione przedmioty, ale i te, które nie wchodziły nam już tak łatwo, czy też wiele wesołych przygód, które później wspominamy z rozrzewnieniem. Szkolne lata to te, które w jakiś sposób wpłynęły na nas i na to jakimi ludźmi teraz jesteśmy. O tym właśnie jest książka Mai Kacprzyk „O zgrozo! Opowieści szkolne”.
Bohaterami tej opowieści są uczniowie klasy 6 c, którzy przeżywają różne szkolne „przygody”. Mamy tutaj narratorkę historyjek Agatę, która przedstawia nam urywki z życia swojej czternastoosobowej klasy, szybką Asię, śpiącą Zośkę, rozgadanego Kazika, pomocnego Ryśka, Celę, która zawsze strzela focha i Kasię zakochaną na zabój w Adasiu, który jest klasowym pupilkiem. W klasowo – szkolnych opowiastkach nie brakuje oczywiście dorosłych – specyficznych nauczycieli (oczywiście według uczniów), czy też innych osób z ich najbliższego otoczenia. W książce dzieje się wiele, klasa przechodzi różne perypetie, mniej lub bardziej wiarygodne, ale na pewno bardzo fajnie innym przedstawione – wszak wyobraźnia i kreatywność w opowiadaniu jest też bardzo ważna.
Książka jest przeznaczona dla dzieci i tej grupie wiekowej na pewno się spodoba, bo wiele uczniów odnajdzie w niej sytuacje z którymi mierzą się codziennie w swoich szkołach, które zostały okraszone poczuciem humoru, który do tej grupy wiekowej bardzo dobrze trafi.
Na uwagę zasługuje okładka zaprojektowana przez Paulinę Surdykowską – Jurek, która od razu przykuwa uwagę. Ilustracja, która pojawiła się na okładce jest bardzo wymowna, gdyż każdy kto ma do czynienia ze szkołą wie, jak wypchane potrafią być dziecięce plecaki, a jednocześnie jest bardzo ładnie wykonana, w sympatycznej, dziecięcej estetyce.
Polecam serdecznie przede wszystkim młodym czytelnikom.

Książkę otrzymałam Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl

Szkolne lata, kiedy to było. Trochę czasu już minęło, ale niewiele się w szkolnym świecie zmieniło. Mimo upływu lat dzieci i młodzież, w pewnych kwestiach, są dokładnie tacy sami jak w momencie, gdy samemu się do tej szkoły chodziło. Dalej szkolne czasy obfitują w wiele sytuacji, które staną się później wspaniałymi wspomnieniami. Szkolni przyjaciele, lubiani lub troszkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jane Austen to pisarka żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku, pisząca książki o życiu angielskiej klasy wyższej, których fabuła zwykle dotyczyła tematyki zamążpójścia i związanych z nim problemami społecznymi. Już za życia stała się cenioną autorką, która do tej pory ma wielu fanów i zwolenników. Właśnie o nich jest ta książka.
Akcja powieści rozgrywa się bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej we wiosce Chawton w Hampshire w Anglii, gdzie znajduje się dom, w którym jakiś czas, wraz ze swoją rodziną, zamieszkiwała Jane Austen. Poznajemy plejadę pierwszoplanowych bohaterów powieści, wśród których znajdziemy cały przekrój społeczny. Jest wśród nich nauczycielka, lekarz, gwiazda filmowa czy też wiejski chłopak. Łączy ich przede wszystkim jeden wspólny element, a mianowicie zamiłowanie do twórczości Jane Austen. Każdy bohater ma swoją historię, swoje uciechy ale i życiowe dramaty, a jednak każdy z nich znalazł coś w twórczości ulubionej autorki, co go do niej przyciągnęło i pozostało w życiu na dłużej. Ta miłość do dorobku pisarki i chęć zachowania o niej pamięci, nie tylko w myśli, ale i w przeróżnych pamiątkach zaiskrzyła w bohaterach myślą, by stworzyć tytułowe „Towarzystwo Jane Austen”, które miało propagować jej osobę i zachować możliwie jak najwięcej z jej dziedzictwa. Jednak stało się też swoistą grupą wsparcia dla tych pokiereszowanych życiowo ludzi, którzy właśnie w tej organizacji zaczęli czuć siłę i wsparcie ze strony innych osób.
Autorka książki Natalie Jenner napisała ją niezwykle ładnym językiem, z dbałością o szczegóły, byśmy czytając potrafili się przenieść oczami wyobraźni do tej małej mieściny, gdzie bohaterowie mimo traum dwóch wojen światowych próbują zacząć wieść normalny żywot. Książka spodoba się nie tylko fanom tytułowej Jane Austen, ale również osobom, które z jej twórczością nie miały wiele wspólnego. Uważam, że wielu czytelników przeczyta ów powieść z przyjemnością. Historię, która przyciąga piękną okładką, a zatrzymuje niezwykłą treścią.

Książkę tę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Jane Austen to pisarka żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku, pisząca książki o życiu angielskiej klasy wyższej, których fabuła zwykle dotyczyła tematyki zamążpójścia i związanych z nim problemami społecznymi. Już za życia stała się cenioną autorką, która do tej pory ma wielu fanów i zwolenników. Właśnie o nich jest ta książka.
Akcja powieści rozgrywa się bezpośrednio po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już niejedna książka z wojną w tle przeszła przez moje palce i niejeden jej tekst wbijał mi się w pamięć z każdym następnym ruchem gałek ocznych biegnących po tekście. Już myślałam, że nic więcej mnie nie zaskoczy, że historie getta warszawskiego zostały wystarczająco opowiedziane, że już w żadnym momencie takiej historii do oczu nie napłynie żadna łza, a jednak znalazła się powieść, która te przypuszczenia zmywała z każdym następnym przeczytanym słowem, zdaniem i rozdziałem. Maria Paszyńska swoją powieścią „Jeśli jutra nie będzie” zdobyła moje delikatne serce i mą wrażliwą duszę. Historia stworzona przez autorkę, opierająca się mocno na faktach skradła mnie, czytelniczkę na długie godziny zaskakując z każdym kolejnym akapitem. Choć czytając o czasach wojennych, gdy już kilka książek się przeczytało, można spodziewać się jakie mogą być losy bohaterów, to tu nie zawsze jest to takie oczywiste, co dodatkowo wzbudza w czytelniku niepokój i zainteresowanie.

Książka opisuje historię grupy przyjaciół, których bieg dziejów wcisnął w ten niewielki obszar wojennej warszawy zwany gettem. Stajemy się świadkami historii tego ponurego miejsca od momentu jego założenia do czasu likwidacji. Przyglądamy się absurdom nazistowskiej polityki rasowej, gdzie nieważne było nic poza tym, że ktoś gdzieś w rodzinie miał osobę wyznania mojżeszowego, chociażby sam nie miał o tej religii zielonego pojęcia. Razem z bohaterami przeżywamy pełen wachlarz emocji, od radości do smutku i rozpaczy. Poznajemy ich rozterki i dostrzegamy tragizm ich życiowej sytuacji. Może właśnie od nich nauczymy się, że niektórych rzeczy nie warto odkładać na jutro, bo ono nigdy może nie nastąpić.

„Mit getta trzeba zmienić. W micie getta trzeba pokazać poszczególnych ludzi, trzeba pokazać to, co robili, jak żyli. Bo żyli nie tylko nędzą i głodem. Każdy, kto opowiada o swoich przeżyciach w getcie, stara się nadać im jak najwięcej grozy. To napisano tysiąc razy. Ale w Warszawie nie umarło z głodu czterysta tysięcy ludzi, bo wielu poszło na Umschlagplatz i w pełnym zdrowiu pojechało do Treblinki. To jest zupełnie co innego. Bo były przecież i piękne rzeczy. […] To wszystko nie jest opisane, życie czterystu tysięcy ludzi bardzo trudno uchwycić w całość. Ale tak było. I to tworzyło atmosferę, która pozwala nam mówić o miłości, że była w getcie i że była bardzo ważna.” Marek Edelman

Te właśnie słowa ocalałego z warszawskiego getta przyświecały napisaniu tej powieści przez autorkę. Książki, która stara się przedstawić po prostu normalnych ludzi, którzy mimo wojny, pomimo świstu kul, wybuchu bomb, wszechogarniającego głodu i nędzy, mieli swoje troski, zmartwienia, niekoniecznie zawsze związane z sytuacją polityczną, miłostki, przyjaźnie, próbowali żyć normalnie. Którym zdarzały się lepsze i gorsze dni, którzy pragnęli czasem przeżyć chwile szczęścia, otoczeni przyjaźnią, miłością, rodzinnym ciepłem, jakby jutra miało nie być.

Już niejedna książka z wojną w tle przeszła przez moje palce i niejeden jej tekst wbijał mi się w pamięć z każdym następnym ruchem gałek ocznych biegnących po tekście. Już myślałam, że nic więcej mnie nie zaskoczy, że historie getta warszawskiego zostały wystarczająco opowiedziane, że już w żadnym momencie takiej historii do oczu nie napłynie żadna łza, a jednak znalazła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Studiowanie to jeden z najpiękniejszych okresów w życiu młodych ludzi. Okraszone wieloma nowymi doświadczeniami, budowaniem światopoglądu, zapoznawaniem się z wiedzą, do której wcześniej nie miało się dostępu. Pod tym kątem niewiele zmieniło się w życiu przeciętnego studenta początków dwudziestego czy dwudziestego pierwszego wieku. Jednak w minionym stuleciu studiowanie było postrzegane jako coś bardzo elitarnego, dostępnego tylko dla wybrańców, którzy mieli nie tylko odpowiednie predyspozycje, ale i stosowne zasoby finansowe, by odebrać gruntowne wykształcenie w ośrodkach akademickich. Dlatego też, inaczej niż teraz, spotykało się wielu studentów, którzy zaczynając swoją „przygodę” ze zdobywaniem wiedzy, kończyli ją po wielu latach, gdyż nie zawsze było ich stać na dodatkowe koszty, pojawiające się w trakcie lat spędzonych na akademickim życiu.

W książce Patryka Tomaszewskiego „Studenci przedwojennej Polski” znajdziemy wiele interesujących statystyk dotyczących największych ośrodków akademickich Drugiej Rzeczpospolitej. Odnajdziemy w niej mnóstwo wiedzy na temat działania uczelni wyższych w czasach międzywojnia. Dowiedzieć się możemy wiele na temat życia studentów, przyświecających im idei,

Dodatkowym walorem książki są wspomnienia osób, które miały możliwość studiowania w tamtych ciekawych historycznie czasach. Dzięki nim poniekąd z pierwszej ręki możemy poznać tę sferę życia ówczesnych młodych ludzi, dla których ważnymi wartościami był patriotyzm i honor, którzy chociaż przestrzegali wielu obowiązujących w tamtych czasach zasad potrafili też zamanifestować swoje poglądy, sprzeciwiać się różnym sytuacjom.

Książka pozwala nam poznać ówczesne życie młodych ludzi w różnych aspektach. Dowiadujemy się jakie wtedy były organizacje studenckie, w jaki sposób pomagano studentom materialnie, jak wtedy wyglądały warunki w domach studenckich, jak spędzali wolny czas pozwalając sobie na różne rozrywki, jakie sporty uprawiano w ośrodkach akademickich, jak ważna była muzyka czy też jak działała prasa akademicka.

Pozycja ta pozwala nam w pigułce poznać ten ciekawy okres w dziejach Polski patrząc z perspektywy uczelni. Książka ta może być wspaniałym wstępem do rozwijania swojej wiedzy na temat tej części życia ówczesnych osób, tym bardziej, że książka jest bogata w wiele przytoczonych źródeł, które osobom zainteresowanym tematem pozwolą na wyszukiwanie większej ilości informacji na ten temat.

Serdecznie polecam tę pozycję wszystkim osobom zainteresowanym tematem, ale i tym, którzy chcą dowiedzieć się czegoś nowego z historii naszego kraju.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl

Studiowanie to jeden z najpiękniejszych okresów w życiu młodych ludzi. Okraszone wieloma nowymi doświadczeniami, budowaniem światopoglądu, zapoznawaniem się z wiedzą, do której wcześniej nie miało się dostępu. Pod tym kątem niewiele zmieniło się w życiu przeciętnego studenta początków dwudziestego czy dwudziestego pierwszego wieku. Jednak w minionym stuleciu studiowanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gorączka to stan, który urósł wręcz do demonicznych rozmiarów. Ten, który przeraża nie tylko rodziców, ale każdego dorosłego, którego może dopaść. Panicznie boimy się gorączki, bez względu na to czy dotyczy nas samych czy naszych dzieci. Każdy pojawiający się epizod gorączkowy chce być przez nas natychmiast zażegnany, jakby to właśnie wysoka temperatura miała być jedynym problemem w jakiejkolwiek infekcji. Aby odczarować trochę ten temat, Marcin Korczyk znany jako twórca bloga Pan Tabletka, zadając sobie zapewne wiele trudu obdarzył rynek wydawniczy tą niezwykłą pozycją książkową, jaką jest „Gorączka. Poradnik dla rodziców”. Kim jest autor? To farmaceuta, bloger, twórca umieszczający swoje wpisy w mediach społecznościowych, którego misją jest próba zmiany naszego podejścia do leków, w myśl zasady umieszczonej na blogu „Zrób wszystko, żeby tabletki nie były potrzebne – a jeśli to niemożliwe wybierz najlepsze i stosuj je prawidłowo.” Poza tym jest też autorem książek dotyczących zdrowia z których najnowszą właśnie jest „Gorączka”.
Cała publikacja została podzielona na cztery części:
1. Zrozumieć gorączkę
2. Zbijanie i kontrolowanie gorączki
3. Termometry i pomiar temperatury
4. Gorączka Q&A
Każda z nich jest skarbnicą wiedzy na temat gorączki, w każdej w przystępny i obrazowy sposób autor podchodzi bardzo rzetelnie do tematu przewodniego. Na końcach poszczególnych części czytelnik znajdzie krótkie, wypunktowane podsumowanie, które niezwykle ułatwia przypomnienie sobie treści zawartych w danych częściach książki.
Dodatkowo bardzo ciekawą formą zastosowaną w tej publikacji jest wplatanie w treści kodów QR, które po zeskanowaniu przenoszą nas do dodatkowych materiałów, dzięki którym możemy dowiedzieć się jeszcze więcej niźli w książce jest zawarte i skorzystać z różnych treści, które ciężko byłoby umieścić pośród słów zapisanych pomiędzy okładkami.
Zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim osobom, które chcą się dowiedzieć czegoś więcej o naszym zdrowiu, nie koniecznie tylko o tym jak przetrwać problemy zdrowotne swoich dzieci. Każdy znajdzie tam informacje ważne dla siebie, podane w bardzo przyjaznej formie, co jest bardzo dużym plusem publikacji.
Książkę możecie zakupić na stronie: https://kursydlarodzicow.pl/produkt/goraczka-ksiazka-dla-rodzicow/, ale również znajdziecie na niej inne ciekawe informacje dotyczące projektu Akademia Pana Tabletki.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Gorączka to stan, który urósł wręcz do demonicznych rozmiarów. Ten, który przeraża nie tylko rodziców, ale każdego dorosłego, którego może dopaść. Panicznie boimy się gorączki, bez względu na to czy dotyczy nas samych czy naszych dzieci. Każdy pojawiający się epizod gorączkowy chce być przez nas natychmiast zażegnany, jakby to właśnie wysoka temperatura miała być jedynym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autyzm jest terminem, o którym coraz częściej słychać w mediach, jednak mimo tego cały czas nie do końca uświadamiamy sobie o co w tym wszystkim chodzi. Szukając informacji w Internecie natknąć się można choćby na definicję autyzmu według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, że jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które objawia się problemami w komunikowaniu uczuć w związkach społecznych oraz zaburzoną integracją wrażeń zmysłowych. Mimo wszechobecnej i dostępnej wiedzy na temat osób w spektrum nadal wiele osób w społeczeństwie nie wykazuje zrozumienia dla sytuacji tych dzieci i osób dorosłych. Z pomocą w zrozumieniu zachowań dzieci w spektrum autyzmu przychodzi właśnie Autorka tej króciutkiej książki – Ewa Czajka. Wprawdzie publikacja dotyczy wycinka rzeczywistości z pewnego miejsca w świecie, ale w moim odczuciu jest bardzo dobrą pozycją do wprowadzenia innych w tematykę spektrum autyzmu, chociaż głównie dotyczy osób wysokofunkcjonujących.

Pierwsza część książki, w której Autorka opisuje kilka sytuacji z życia kilkuletniego, tytułowego Tymka, w sposób bardzo obrazowy może wprowadzać osoby niemające wiele styczności w życiu z osobami w spektrum, w tematykę tego zaburzenia. Wiadomym jest, że raczej w ogólnodostępnych szkołach czy przedszkolach nie spotkamy zbyt wielu osób w głębokim spektrum, więc wiedza o tym jak funkcjonują osoby z autyzmem atypowym lub wysokofunkcjonującym jest tak samo cenna. W moim odczuciu opisane przez Autorkę sytuacje mogą pomóc zrozumieć i nauczyć tolerancji wobec osób w spektrum nie tylko dzieci, ale i dorosłych, bo ile jest ludzi, także i tych, którym przyszło z osobami z autyzmem pracować, które nie wiedzą z jakimi trudnościami się te osoby zmagają na co dzień. To, że akurat te sytuacje są opisane z perspektywy przedszkolaka wcale nie przeszkadza, by je analogicznie przełożyć na sytuację dzieci starszych, czy nawet dorosłych. Autyzm nie ułatwia życia osobom w spektrum w społeczeństwie, gdzie wszystko co „normalne” w inny sposób już jest złe i dziwne. Dla nich tak samo nauczenie się tych, powszechnie uznawanych za normalne, zachowań też nie jest łatwe. Nauka zachowań, które pozwolą im funkcjonować w zrozumieniu społecznym nie należy do najłatwiejszych rzeczy w życiu. Dlatego też my neuronormatywni również, , powinniśmy podjąć trud, by spróbować zrozumieć osoby w spektrum, których w dzisiejszym świecie nie jest znowuż tak mało.

Druga część książki jest bardzo pomocna dla nauczycieli współorganizujących nauczanie czy terapeutów osób w spektrum, w szczególności dzieci, gdyż pokazuje w jaki sposób można pomóc nie tylko podopiecznemu, ale i jego rodzicom, tworząc choćby szczegółowe notatki o postępach dziecka, ale i niepożądanych zachowaniach, które to zapiski mogą być cenną wskazówką również dla innych osób pracujących z osobą w spektrum. Jedynie lepiej odbierałoby się te zapiski, gdyby były bezpośrednio umieszczone za danym rozdziałem, by nie trzeba było wracać z końca książki do jej chociażby początku.

Reasumując książka ta jest ciekawą propozycją dla osób, które chcą wprowadzić się w tematykę autyzmu raczej wysokofunkcjonującego i wczuć się trochę w to jak takie osoby odbierają świat. Mam nadzieję, że Autorka nie poprzestanie na tej jednej pozycji i będzie dalej podejmować tę tematykę, by nadal uświadamiać ludziom jak fascynujący jest świat osób w spektrum, trzeba jedynie chcieć go lepiej poznać.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenznta portalu nakanapie.pl.

Autyzm jest terminem, o którym coraz częściej słychać w mediach, jednak mimo tego cały czas nie do końca uświadamiamy sobie o co w tym wszystkim chodzi. Szukając informacji w Internecie natknąć się można choćby na definicję autyzmu według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, że jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które objawia się problemami w komunikowaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Są liczby, choć dobrze znane – trzeba je jak najczęściej przypominać, aby ostrzegały, budziły grozę i świadczyły o cenie, jaką zapłaciliśmy za umiłowanie Ojczyzny i bezwzględną postawę wobec hitlerowskich okupantów…”
Wydaje nam się, że o II wojnie światowej powiedziano już wszystko. Odkopano wszystkie materiały, pamiętniki, zapiski. Gdy już myślimy, że więcej nic wartościowego nie może powstać pojawia się właśnie taka cenna pozycja, która opiera się głównie na pamiętniku dziadka autorki.
Nie jest to proste zadanie, by w rzetelny sposób przedstawić historię członka swojej rodziny, z którym łączy autora emocjonalna więź. Agata Pakuła podjęła się tego niezwykle trudnego zadania z bardzo dobrym rezultatem. Już sama świadomość, że bliska nam osoba przeżyła horror obozów koncentracyjnych jest mocno obciążająca, a co dopiero, gdy podejmuje się decyzję, by tę historię przelać na papier i zapoznać z nią szersze grono odbiorców. Tym bardziej, że świadków II wojny światowej jest wśród nas coraz mniej, a każda relacja z pierwszej ręki jest niezwykle cenna.

"Przez 581 dni byłem tylko numerem" jest nieszczególnie obszerną książką, lecz przez to, że powstałą na podstawie autentycznych wspomnień dziadka autorki, jest staranną relacją z przeżyć bohatera zapisków Franciszka Knapczyka.

Literatura obozowa czy ogólnie wojenna, nie jest łatwą lekturą, gdyż naładowana jest ogromem cierpienia ludzkiego, powstałego w wyniku wynaturzenia ego innych osób, które w danym momencie swojego życia uważają się za kogoś lepszego od innych. Tak było kiedyś, tak jest i niestety teraz. Jedną z ofiar pogardliwego stosunku do drugiego człowieka stał się dziadek autorki, Franciszek Knapczyk, dzięki któremu mamy okazję poznać wojnę i obozy koncentracyjne oczami naocznego świadka. Urodził się on 25 lipca 1913 roku w Mszanie Dolnej – Słomka, która wtedy była samodzielną gminą. Zmarł 7 marca 1992 roku w tym samym miejscu. W okresie od 2 października 1943 roku do 5 maja 1945 roku był więźniem politycznym w niemieckich nazistowskich obozach koncentracyjnych Oświęcim – Brzezinka (wtedy Auschwitz – Birkenau) oraz Mauthausen Gusen, gdzie dla „niemieckich nadludzi” był tylko numerem obdartym z człowieczeństwa „polskim niczym”, gdzie wśród więźniów przechadzało się powiedzenie „Kto przeżyje - wolnym będzie, a kto umarł – wolnym jest”. Miejsca te nazwane piekłem na ziemi, były miejscami odczłowieczonymi, nieludzkimi, gdzie człowiek był traktowany gorzej niż można traktować kogokolwiek lub cokolwiek. Dzięki takim relacjom możemy mieć jako ludzie żyjący we względnie lepszym świecie ogląd na powagę tamtych czasów i możemy starać się nie zapomnieć o tym co było, choć dla niektórych jest to niezwykle trudne…

Zdecydowanie jest to pozycja, z którą powinien zapoznać się każdy czytelnik, który interesuje się historią II wojny światowej, ale i ten który dopiero raczkuje w tej tematyce. Dziękuję serdecznie autorce, za możliwość zrecenzowanie tej ważnej pozycji.

„Są liczby, choć dobrze znane – trzeba je jak najczęściej przypominać, aby ostrzegały, budziły grozę i świadczyły o cenie, jaką zapłaciliśmy za umiłowanie Ojczyzny i bezwzględną postawę wobec hitlerowskich okupantów…”
Wydaje nam się, że o II wojnie światowej powiedziano już wszystko. Odkopano wszystkie materiały, pamiętniki, zapiski. Gdy już myślimy, że więcej nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat drugiej wojny światowej jest niczym płynąca rzeka, gdy już mamy wrażenie, że poznaliśmy jej bieg, zawsze znajdzie się jakiś nieodkryty jeszcze kawałek. Tak jest w przypadku książki „Gwiazda i koniczynka” Jean Grainger, która jest pierwszym tomem cyklu o tym samym tytule.
Wojna to nie tylko walka czy strach, ale też wielka miłość, która popycha człowieka do podejmowania różnych decyzji, by ochronić osoby, które darzy się tym uczuciem. W powieści mamy tego doskonały przykład. Ariella Bannon, Żydówka mieszkająca w Berlinie, gdy jej mąż pewnego razu nie wraca do domu, staje przed bardzo trudnym dla siebie wyborem. W Niemczech dochodzi do coraz to bardziej „wymyślnych” aktów antysemityzmu, a ona została sama z dwójką dzieci – Liesel i Erichem. Za wszelką cenę chce uchronić swoje dzieci od śmierci, dlatego postanawia zorganizować dla nich ucieczkę z kraju. Pisze list do niewidzianej nigdy kuzynki, która mieszka w Anglii czy zaopiekuje się ona dwójką jej potomków. Gdy ta wyraża zgodę, z ciężkim sercem, ale i wiarą w lepsze jutro, Ariella wyprawia dzieci w świat, do całkowicie dla niej obcej kobiety. Od tego momentu Elizabeth Klein staje się dla nich drugą matką, opiekunką w tych ciężkich czasach. Kobieta, która też wiele w życiu przeszła, straciła męża w pierwszej wojnie światowej, po informacji o jego śmierci poroniła dziecko. Przez to, że poślubiła Żyda miała bardzo ograniczone, ale i toksyczne kontakty z matką, która również po pewnym czasie zmarła. Osoba, która poniekąd zamknęła się w swoim świecie i odizolowała od innych, wyszła ze swojej strefy komfortu i zgodziła się zaopiekować dwójką obcych dla siebie dzieci, ale była to dla niej najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć, gdyż od tego czasu jej życie zaczęło się zmieniać, doświadczyła uczuć, o których istnieniu wręcz już zapomniała. Chociaż nie był dla nich to łatwy czas, bo na każdym kroku czaili się ludzie, którym nie można było ufać, to i tak wspólne odkrywanie życia przez Elizabeth i dzieci było wartością dodaną.
Autorkę do napisania tej powieści zainspirował pomnik Kindertransportów, czyli akcji ratunkowej zorganizowanej przed rozpoczęciem II wojny światowej, by wydostać z Berlina żydowskie dzieci, znajdujący się przy dworcu Liverpool Street Station w Londynie. Ukazała w książce, że ta akcja to nie tylko liczba w postaci 10 tysięcy uratowanych dzieci, ale również ludzkie uczucia, radości i smutki, rozłąka z domem i niepewność.
Polecam wszystkim, którzy interesują się tematyką wojenną, ale i tym, którzy dopiero chcą po nią sięgnąć, gdyż w tej książce nie ma brutalnych opisów zbrodni, jednak jest w niej ogromny ładunek emocjonalny.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta portalu nakanapie.pl

Temat drugiej wojny światowej jest niczym płynąca rzeka, gdy już mamy wrażenie, że poznaliśmy jej bieg, zawsze znajdzie się jakiś nieodkryty jeszcze kawałek. Tak jest w przypadku książki „Gwiazda i koniczynka” Jean Grainger, która jest pierwszym tomem cyklu o tym samym tytule.
Wojna to nie tylko walka czy strach, ale też wielka miłość, która popycha człowieka do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak dobrze jesteśmy w stanie poznać osobę, z którą planujemy spędzić całe życie? Czasem bardzo dobrze, a czasem żyjemy jedynie w ułudzie, że ją znamy. Takiej sytuacji doświadczyła główna bohaterka powieści Wioletty Sawickiej „Wyspy szczęśliwe” Joanna. Niewiele chciała ona od życia, jedynie szczęśliwy dom, taki jak ten w którym sama dorastała do momentu, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Dziewczyna w swej naiwności zaufała mężczyźnie, w którym się zakochała. Ta pierwsza młodzieńcza miłość zaowocowała ślubem, a później pojawieniem się na świecie córeczki Antoniny. Małżeństwo z Tomaszem zapowiadało się bardzo dobrze. Prowadził firmę, kupili dom, który jego żona nazwała Wyspami Szczęśliwymi, opiekował się rodziną, aż do momentu, gdy wszystko prysnęło jak bańka mydlana.

Pewnego dnia, gdy Joanna z Tosią wracają z wakacji, na które wysłał je Tomasz, okazuje się, że nie mają już nic. Cały dom jest zajęty przez komornika, a mąż gdzieś zniknął. Z dnia na dzień główna bohaterka powieści zostaje bez środków do życia i bez dachu nad głową. Nie jest jej łatwo, chociaż wszystkimi siłami próbuje utrzymać się na powierzchni.

Drugą niemniej ważna bohaterką tej książki jest Marta, starsza kobieta, która przeżyła w swoim życiu wiele. Jako 9 letnia dziewczynka w 1945 roku widziała jak jej matka i siostry zginęły z rąk Sowietów w czasie ucieczki, a przez trzy dni leżała na mrozie wśród trupów, przez co musiała mieć amputowaną nogę. Jednak teraz jako staruszka, chociaż wiele w życiu przeżyła cieszy się każdą chwilą jaka jest jej dana. Mieszka ona w przytulnym domku na Mazurach, który przyciąga zbłąkane ludzkie dusze wręcz jak magnes. Każda osoba, która na jakiś czas zamieszkuje w jej domu ma swoją tajemnicę i swoje brzemię. Razem z nią mieszkają Wiktor, Maryla i Teresa, a codziennie do domu Marty, niczym domownicy, zaglądają również Pułkownik i Matylda. Cała ta nietypowa ekipa stała się założycielami fundacji „Kocham cię życie!”, która specjalizuje się w pomocy potrzebującym dzieciom.

Niezwykły zbieg okoliczności splata losy tych dwóch kobiet ze sobą. Mazurska ostoja Marty pozwala Joannie uwolnić się od demonów jakie zawładnęły jej życiem, odkąd dowiedziała się, że jej mąż jest jednym wielkim oszustem. Znalezienie się wśród prawdziwych aniołów, choć jedynie doświadczonych życiem ludzi pomaga głównej bohaterce odzyskać równowagę i rozważyć najlepsze możliwości dalszego życia. Nie jest to łatwe, jednak z pomocą prawdziwych przyjaciół może stać się jak najbardziej możliwe.

„Wyspy szczęśliwe” to wspaniała powieść obyczajowa, którą czyta się jednym tchem. Daje swoim przekazem nadzieję na to, że w złych momentach życia, gdy wszystko staje się już totalnie beznadziejne można spotkać na swojej drodze ludzi, którzy są jak anioły i wyciągają do nas pomocną dłoń, chociaż często początkowo tę pomoc odrzucamy.

Polecam tę powieść wielbicielom literatury obyczajowej, ale również tym, którzy chcą spróbować swoich sił w tym gatunku literackim. Myślę, że i ci się nie zawiodą. Chętnie sięgnę też po drugą cześć zaproponowaną przez autorkę, gdyż zapałałam sympatią do bohaterów i miło będzie poznać ich dalsze losy. Powieść mimo swoich już kilku lat na rynku, a niedawnym wznowieniu, cały czas jest aktualna i miła dla oka.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz do recenzji.

Jak dobrze jesteśmy w stanie poznać osobę, z którą planujemy spędzić całe życie? Czasem bardzo dobrze, a czasem żyjemy jedynie w ułudzie, że ją znamy. Takiej sytuacji doświadczyła główna bohaterka powieści Wioletty Sawickiej „Wyspy szczęśliwe” Joanna. Niewiele chciała ona od życia, jedynie szczęśliwy dom, taki jak ten w którym sama dorastała do momentu, gdy jej rodzice...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to jest, dopiero co doświadczyć niepodległej i wolnej ojczyzny, a już nad sobą mieć wiszącą w powietrzu groźbę kolejnej wojny światowej? Możemy doświadczyć tego z bohaterami drugiej części rodzinnej sagi „Zakładnicy wolności” napisanej przez Ninę Majewską – Brown. Część ta to zapis życia bohaterów poznanych w pierwszej części pt. „Florentyna i Konstanty” z lat 1925 – 1945.
Opisuje ona dalsze losy Florentyny i Konstantego Zabierzyńskich oraz ich czterech córek: Wiktorii, Marii, Zofii i Wandy. Minęło już kilkanaście lat, odkąd dziewczynki przyszły na ten świat, poznajemy więc losy rodziny przez pryzmat dorastających córek. To właśnie na nich autorka głównie skupiła fabułę książki. Po latach względnego spokoju, gdy Państwo Zabierzyńscy skupiali się głównie na rodzinie i wychowywaniu córek po raz kolejny bieg historii zmusza ich do patrzenia z niepokojem w dalsze lata. Spokój rodziny burzy przede wszystkim wybuch II wojny światowej i wszystkie związane z nim konsekwencje. Autorka w sposób bardzo umiejętny wplotła historię rodziny, jakich było wtedy na pęczki, w wydarzenia historyczne tamtej epoki. Ukazała w bardzo ciekawy sposób to jakie nastroje panowały wtedy wśród ludzi, jakie mieli problemy dnia codziennego, jakie zmartwienia zaprzątały im głowy. Jednak również autorka pokazała rozterki rodziców, którzy bez względu na epokę historyczną martwią się o swoje dzieci i ich przyszłość. W powieści nie brakuje rozterek miłosnych młodych dziewcząt, opisów relacji między siostrami, ale także tego w jaki sposób poszczególne córki są traktowane przez swoich rodziców, czego od nich oczekują lub jak niektórym pobłażają w wielu sprawach. Mimo innych czasów niektóre problemy pozostają dokładnie takie same i mimo zmiany pokoleń nie jesteśmy w stanie się ich wyzbyć.
Powieść „Cztery siostry” wydaje się być objętościowo dość przerażająca dla niewprawionych w boju czytelników, jednak autorka potrafiła w taki sposób opisać historię rodziny Zabierzyńskich, że wręcz płynie się przez tę opowieść. Dodatkowo okraszając wszystko wieloma ilustracjami i dokumentami z epoki, które ogromnie uatrakcyjniają lekturę i pozwalają czytelnikowi wbić się w kontekst historyczny, co niezwykle ułatwia lekturę osobom, które chcą swoją wiedzę zgłębiać.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bellona za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam każdemu tę niezwykłą sagę rodzinną i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Mam nadzieję, że już niedługo będę miała okazję po niego sięgnąć.

Jak to jest, dopiero co doświadczyć niepodległej i wolnej ojczyzny, a już nad sobą mieć wiszącą w powietrzu groźbę kolejnej wojny światowej? Możemy doświadczyć tego z bohaterami drugiej części rodzinnej sagi „Zakładnicy wolności” napisanej przez Ninę Majewską – Brown. Część ta to zapis życia bohaterów poznanych w pierwszej części pt. „Florentyna i Konstanty” z lat 1925 –...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych) Justyna Bednarek, Daniel de Latour
Ocena 7,9
Niesamowite pr... Justyna Bednarek, D...

Na półkach: ,

Czy zastanawialiście się, gdzie znikają skarpetki, gdy trafiają w objęcia pralki automatycznej? Jakimś dziwnym trafem po wizycie w tych czeluściach zła, czyli w bębnie pralki, zwykle pojawia się tylko jedna skarpetka, a druga do pary znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Ludzkość od momentu wynalezienia pralek, podejrzewam, zadaje sobie to pytanie co się z nimi dzieje. Ale nikt nie poznał dokładnej odpowiedzi. Z wyjaśnieniem tej zagadki pomaga nam Justyna Bednarek w książce „Niezwykłe przygody dziesięciu skarpetek".

Książka przedstawia nam historie dziesięciu skarpetek, które przez brak atencji ich właścicieli postanowiły wyruszyć w świat, by rozpocząć pełne przygód życie. Uciekają z kosza na pranie przez dziurę pod pralką, która poniekąd przenosi pojedyncze skarpetki do innego, lepszego dla nich świata. I tak mamy skarpetkę, która została gwiazdą filmową inna politykiem, jeszcze inna detektywem, kolejna mysią zastępczą mamą czy inna pięknym kwiatem na krzaku.

Dla nas dorosłych personifikowanie skarpetek może być nieco zbyt abstrakcyjnym pomysłem, ale literatura dziecięca rządzi się swoimi prawami. Dzieciaki czują ogromną sympatię do tych skarpetek, które wzięły swoje życie w swe ręce i postanowiły coś zmienić w swoim bycie.
Pokazuje to dzieciom, że można być małym, z pozoru niewiele znaczącym elementem świata, ale mimo to można go zmieniać na lepsze, bo wystarczy coś zmienić niedaleko siebie, by dobro płynęło dalej. Książka ta pomaga też dzieciom lepiej zrozumieć swoje własne emocje i je nazwać.

Pozycja ta okraszona jest dodatkowo bardzo ciekawymi ilustracjami wykonanymi przez Daniela de Latour, które nadają książce odpowiedni klimat. Niektóre z nich są nieco bardziej mroczne, ale myślę, że nie przekreśla to przedstawiania treści młodszym czytelnikom.

Książka Justyny Bednarek aktualnie figuruje w spisie lektur szkolnych dla klas 1-3. Ja osobiście z moimi uczniami będę ją przerabiać pod koniec pierwszej klasy, choć spokojnie czytać ją można na każdym etapie edukacji wczesnoszkolnej czy też przedszkolnej.

Serdecznie polecam wszystkim rodzicom i dzieciom tę pozycję, bo uważam, że wniesie wiele dobrego do życia każdego młodego czytelnika.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Poradnia K za otrzymany egzemplarz do recenzji.

Czy zastanawialiście się, gdzie znikają skarpetki, gdy trafiają w objęcia pralki automatycznej? Jakimś dziwnym trafem po wizycie w tych czeluściach zła, czyli w bębnie pralki, zwykle pojawia się tylko jedna skarpetka, a druga do pary znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Ludzkość od momentu wynalezienia pralek, podejrzewam, zadaje sobie to pytanie co się z nimi dzieje....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kobiety pistolety. Maria Kowalska w rozmowie z Wiktorem Krajewskim Maria Kowalska, Wiktor Krajewski
Ocena 7,7
Kobiety pistol... Maria Kowalska, Wik...

Na półkach: ,

Druga wojna światowa to temat, o którym powstało już wiele książek, zarówno zawierających fakty historyczne jak i tych całkowicie zmyślonych, czy jedynie w jakiś luźny sposób opartych na faktach. Gdy już człowiek myśli, że raczej nic go w tym temacie nie zaskoczy, że wiele już przeczytał, wiele widział i wiele na ten temat wie, pojawia się ona – książka będąca zapisem wywiadu rzeki, który przeprowadził Wiktor Krajewski z uczestniczką – sanitariuszką - Powstania Warszawskiego, Marią Kowalską, która była w grupie 40 kobiet pojmanych w czasie walk i wywiezionych do obozu Stutthof w Sztutowie nad Morzem Bałtyckim. Grupę tę nazwano „Kobiety pistolety” i aż wstyd się przyznać, że podobnie jak autor zaznaczył we wstępie, pierwszy raz słyszałam o tej grupie, a o samym obozie Stuthoff wiem niezwykle mało, chociaż tematyka nazistowskich obozów nie jest mi obca.
Postać Pani Marii jest niezwykle interesująca. Osoba niezwykle skromna w swoich wypowiedziach i osądach a jednocześnie jedna z bohaterek największego zrywu warszawskiego. Już nawet jej pseudonim „Myszka” sugeruje, że nie lubiła wyróżniać się z tłumu, ale jednak zawsze chciała walczyć w słusznej sprawie. Wychowana w patriotycznym domu uważała walkę w obronie ojczyzny jako swój obowiązek. Praca w konspiracyjnych szeregach była dla niej czymś całkowicie normalnym, nie czuła się przez to kimś wyjątkowym. Bądźmy szczerzy, ilu spośród nas czytelników ma takie podejście do swojego kraju? Jednak nawet to, że przez swoje działania trafiła do KL Stutthof i przeżyła pobyt tam nie jest dla niej czymś na tyle ważnym, by czuła się wyjątkowa. Ot taka skromność w czystej postaci. Po więcej informacji sięgnijcie do książki.
Jest to bardzo wartościowa pozycja, gdyż przedstawia nam historię z pierwszej ręki, wprawdzie opowiedzianą już wiele lat po wojnie i niektóre sytuacje mogły się zatrzeć w pamięci rozmówczyni, ale jednak to ona była świadkiem tamtych wydarzeń i to ona borykała się z taka traumą przez całe swoje życie.
Szkoda jedynie, że takie książki giną w gąszczu popularnej literatury mając niewielu zwolenników, gdyż jednak bardzo istotne jest, by pamiętać o tamtych czasach. Niestety świadków wydarzeń z czasów drugiej wojny światowej jest coraz mniej. Już prawie co dzień odchodzą ostatni świadkowie tego schyłku człowieczeństwa i to właśnie na nas kolejnych pokoleniach spoczywa dbanie o pamięć o nich i o tamtych czasach, by historia nie zatoczyła koła.

Bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za możliwość zapoznania się i zrecenzowania tak ważnej pozycji książkowej, która na długo zostanie w mojej pamięci.

Druga wojna światowa to temat, o którym powstało już wiele książek, zarówno zawierających fakty historyczne jak i tych całkowicie zmyślonych, czy jedynie w jakiś luźny sposób opartych na faktach. Gdy już człowiek myśli, że raczej nic go w tym temacie nie zaskoczy, że wiele już przeczytał, wiele widział i wiele na ten temat wie, pojawia się ona – książka będąca zapisem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Podobno w każdej sytuacji można doszukiwać się jakiś pozytywnych aspektów. Łatwo mówi się to nam, ludziom, którzy żyją we względnie spokojnych czasach, gdzie mamy nieograniczony wręcz dostęp do dóbr materialnych, nauki, rozrywki itd. Gdy nie żyjemy w ciągłym strachu, że ktoś może wtargnąć do naszego domu, splądrować go, a domowników po prostu zabić. Chociaż ludziom XXI wieku też nie zawsze jest tak po prostu łatwo, to na pewno jest nam łatwiej niż osobom żyjącym w czasach II wojny światowej.

Autor a zarazem bohater opowieści czekał aż do swojego setnego roku życia, by podzielić się ze światem swoją historią spisując ją w niniejszej książce. Potrzebował wielu lat, by w pewien sposób przepracować traumę tamtych lat i pogodzić się z tym co się stało. Jednak doświadczenia czasów wojennych nie przeszkodziły mu w pewnym sensie tryskać optymizmem.

Eddie Jaku a właściwie Abraham Solomon Jakubowicz urodził się w 1920 roku w Lipsku w Niemczech. Nie mógł zrozumieć, dlaczego naziści zaczęli prześladować jego rodzinę i jemu podobnych, bo on czuł się cały czas wzorowym i dumnym obywatelem Niemiec. Represje zaczął odczuwać już w momencie, gdy nie mógł odbywać nauki w szkole za swoje pochodzenie. Został z niej po prostu wyrzucony tylko za to, że był Żydem. Nie mógł kontynuować nauki pod swoim nazwiskiem, jedynie dzięki zaradności swojego ojca mógł uczyć się w technikum inżynierii mechanicznej w Tuttlingen, ale z całkowicie zmienioną tożsamością. Mieszkał w tym czasie z dala od swojej rodziny, z którą nawet nie mógł się kontaktować. W listopadzie 1938 roku nastąpił dla autora przełom w życiu, który niestety stał się początkiem jego wieloletniego koszmaru pod nazistowskimi rządami. Jednak ten okres potworności udało mu się przetrwać głównie dzięki swojemu starannemu wykształceniu, gdyż jako wykwalifikowany inżynier stał się osobą użyteczną dla wojennej machiny nazistowskich Niemiec. Jednak mimo jego przydatności i tak nie ominął go strach przed znalezieniem się w komorze gazowej.
Był więźniem obozu Auschwitz, a jednak i tak nie stracił pogody ducha.
„Miałem numer 172 338. To była moja jedyna tożsamość. Zabierano tam człowiekowi nawet imię - a właściwie przestawało się być człowiekiem, a zamieniało w wolno poruszający się trybik ogromnej maszyny do zabijania. Kiedy wytatuowali mi ten numer na ramieniu, zostałem skazany na powolną śmierć, ale najpierw chcieli zabić we mnie ducha przerywania.”

Niestety Eddiego Jaku już nie ma między nami. Niedługo po polskiej premierze swojej książki zmarł w wieku 101 lat. Po przeczytaniu tej wartościowej pozycji wiadomość o jego śmierci w pewien sposób mną wstrząsnęła. Czułam się tak jakbym straciła kogoś bliskiego z kim ledwie zdążyłam się zaprzyjaźnić, a już go straciłam. Dlatego też trochę mi zeszło, by zebrać się do napisania kilku słów o tej książce, którą myślę każdy z nas powinien przeczytać, by przekonać się, że nawet w najczarniejszych okolicznościach, które nas spotykają nie można tracić nadziei, gdyż nigdy nie wiadomo co nam jest pisane w dalszym życiu, a jeśli przygnębienie i bezradność zapanują nad naszym życiem może nie być dane nam się o tym przekonać.

„Najszczęśliwszy człowiek na ziemi” to nie tylko świadectwo przeżyć mężczyzny, którego młodość przypadła na ten najczarniejszy okres w dziejach XX wieku, ale jednocześnie zapis pełen optymizmu i ufności, że człowiek jest na tyle silnym organizmem, że nawet najczarniejsze scenariusze życiowe nie są w stanie go w pełni zniszczyć.

Całą książkę autor zwraca się do czytelnika jak do przyjaciela, więc i ja pozwolę sobie napisać:
Dziękuję Ci Przyjacielu za tak wspaniałą lekcję życia i pogody ducha. Oby nas nigdy ona nie opuszczała. Spoczywaj w pokoju Przyjacielu, niech już tam gdzie jesteś żadne troski Cię nie trapią.

Podobno w każdej sytuacji można doszukiwać się jakiś pozytywnych aspektów. Łatwo mówi się to nam, ludziom, którzy żyją we względnie spokojnych czasach, gdzie mamy nieograniczony wręcz dostęp do dóbr materialnych, nauki, rozrywki itd. Gdy nie żyjemy w ciągłym strachu, że ktoś może wtargnąć do naszego domu, splądrować go, a domowników po prostu zabić. Chociaż ludziom XXI...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Josef Mengele – anioł śmierci – doktor z Auschwitz, to postać, która jednocześnie jest przerażająca, ale i fascynująca. Z jednej strony nieprzeciętnie wykształcony człowiek: doktor filozofii i nauk medycznych, a z drugiej nieprawdopodobny sadysta, lekarz obozowy w KL Auschwitz – Birkenau, który przeprowadzał na więźniach nieludzkie eksperymenty pseudomedyczne. Skrzypek i domorosły poeta - a przy tym mizantrop i skończony cynik. Jeden z najgorszych oprawców więźniów obozów koncentracyjnych, któremu udało się uniknąć ukarania i odpowiedzialności za swoje zbrodnicze czyny, aż do naturalnej śmierci. Jednak historia Mengelego to nie tylko czas spędzony w KL Birkenau, ale również to co go tam doprowadziło, ale też co działo się później.

Kim naprawdę był ten diabeł w ludzkiej skórze i o nienagannej aparycji? Jak to się stało, że znalazł się tam, w Auschwitz – Birkenau, gdzie stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych postaci? Jak udało mu się uniknąć ukarania po wojnie? Na te pytania i wiele innych próbuje odpowiedzieć niemiecki historyk, autor niniejszej książki, Ulrich Völklein. Podjął się on ogromnej, wręcz tytanicznej pracy, by przeanalizować obszerne akta zgromadzone przez niemiecki wymiar sprawiedliwości w trakcie śledztwa i wieloletnich poszukiwań Mengelego. Analizował jego zapiski „anioła śmierci” – różne notatki, listy i dzienniki, które zostały mu udostępnione. Zadał sobie również wiele trudu, by odnaleźć rodzinę tego zbrodniarza, jednak próba rozmowy z członkami jego rodziny zakończyła się fiaskiem.
Autor książki przeprowadził wnikliwą analizę życia Josefa Mengelego od urodzenia w 1911 roku, przez okresy dzieciństwa, młodości, pracy zawodowej, ukrywania się przed wymiarem sprawiedliwości, który osądzał zbrodniarzy wojennych, do momentu jego naturalnej śmierci w 1979 roku. Poddawał analizie wszystkie aspekty jego życia prywatnego i zawodowego, które mogły mieć wpływ na to jakim był człowiekiem, co go ukształtowało.

Muszę jednoznacznie stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych biografii tego człowieka, z jaką dane mi było się zapoznać. Wartość dodaną tego dokumentu stanowi fakt, że została napisana przez historyka niemieckiego, czyli człowieka związanego mentalnie z tym samym narodem, co analizowany w niniejszej publikacji oficer SS, jednak mimo takiego powiązania, nie próbował w żaden sposób wybielać tego człowieka, a jedynie w rzetelny sposób przedstawił fakty dotyczące jednego z największych zbrodniarzy czasów II wojny światowej.

Spójrzmy na zdjęcie Mengelego, czy na pierwszy rzut oka tak wygląda bestia? Na zdjęciu widzimy młodego człowieka, uśmiechniętego, w pewien sposób i dla niektórych na pewno przystojnego. Czy tak wygląda bestia – istny zwyrodnialec? Słysząc takie określenia wyobrażamy sobie kogoś, kto ewidentnie od „zwykłych” ludzi się wyróżnia, może jakąś deformacją w wyglądzie, czymś widocznym od razu, a tu okazuje się, że zbrodniarze wojenni byli takimi samymi ludźmi jak my, nie mieli na czole wypisanych swoich sadystycznych skłonności. O ile byłoby nam łatwiej się pogodzić z informacjami na temat wszystkich zbrodni wojennych, gdyby właśnie ci ludzie byli jakimiś monstrami, ale niestety tak nie jest. Dlatego to chyba nas najbardziej przeraża, że każdy może być tacy jak oni, albo chociaż on – sławny doktor z Auschwitz, anioł śmierci, którego ofiary na pewno miałyby mu wiele do powiedzenia.

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za możliwość zapoznania się z tą iście ciekawą biografią człowieka, który kiedyś stąpał po tej ziemi, choć ciężko nam do tej pory uwierzyć, że było to w ogóle możliwe.

Josef Mengele – anioł śmierci – doktor z Auschwitz, to postać, która jednocześnie jest przerażająca, ale i fascynująca. Z jednej strony nieprzeciętnie wykształcony człowiek: doktor filozofii i nauk medycznych, a z drugiej nieprawdopodobny sadysta, lekarz obozowy w KL Auschwitz – Birkenau, który przeprowadzał na więźniach nieludzkie eksperymenty pseudomedyczne. Skrzypek i...

więcej Pokaż mimo to