-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
2022-10-02
2022-09-02
"Basia, Franek i chorowanie" to opowieść o tym, jak radzić sobie z chorobą i kiepskim samopoczuciem w domowym zaciszu. Książka pomoże dzieciom oswoić się z chorowaniem, które od czasu do czasu każdemu się zdarza. Na samym końcu autorka proponuje ciekawą zabawę/aktywność związaną z treścią książki. Cudownie zostały przedstawione wzajemne relacje siostry i brata, z poszczególnych stron bije rodzinne ciepło, miłość, przyjaźń.
"Basia, Franek i chorowanie" to opowieść o tym, jak radzić sobie z chorobą i kiepskim samopoczuciem w domowym zaciszu. Książka pomoże dzieciom oswoić się z chorowaniem, które od czasu do czasu każdemu się zdarza. Na samym końcu autorka proponuje ciekawą zabawę/aktywność związaną z treścią książki. Cudownie zostały przedstawione wzajemne relacje siostry i brata, z...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-30
Wyjątkowa komiksowa seria wydawana pod szyldem Wydawnictwa Debit liczy już siedem tomów! Początkowo autorzy cyklu skupiali się na kwestii przemocy, nękania w szkole. Jednak w pewnym momencie motywem przewodnim stała się umiejętność współpracy z innymi. Na końcu każdej książki zaczęły się pojawiać przemyślenia bohaterów na ten temat. A wszystko dlatego, że i główna postać, Lisa, znacznie się zmieniła. Zdobywanie kolejnych umiejętności i wykorzystywanie supermocy do niesienia pomocy innym sprawiło, że zaczęła wierzyć w siebie. W końcu nabrała dość odwagi, by przeciwstawić się szkolnym łobuzom, którzy dokuczali nie tylko jej, ale również innym dzieciom. Z przyjemnością obserwowałam przemianę, jaka zachodziła w dziewczynce z tomu na tom. I z chęcią dowiem się, jak dalej potoczą się jej losy.
"Podręcznik dla superbohaterów. Część 7: Powrót" – podobnie jak pozostałe tomy – zapewnia rozrywkę, ale też niesie za sobą ważne przesłanie. Uzmysławia, jak ważne jest współdziałanie w grupie, wzajemne zaufanie i wsparcie. Pokazuje, jak istotnym i potrzebnym elementem przyjaźni jest rozmowa, a także umiejętność przyznania się do błędu i przeproszenia drugiej osoby. Bo nawet pomiędzy przyjaciółmi zdarzają się kłótnie, w końcu każdy jest inny, każdy ma prawo do własnego zdania. Prawdziwą sztuką nie jest sporów unikać, lecz potrafić je załagodzić. Komiks ukazuje całą prawdę o tym, jak skomplikowane bywają relacje społeczne, i podpowiada, jak dbać o dobre stosunki z innymi.
Jest to idealna lektura dla dzieci, które z czytaniem są nieco na bakier. Odpowiednio wyważona ilość tekstu, niezwykle wciągająca i dynamiczna akcja oraz świetne ilustracje z pewnością przekonają wielu młodych czytelników.
Wyjątkowa komiksowa seria wydawana pod szyldem Wydawnictwa Debit liczy już siedem tomów! Początkowo autorzy cyklu skupiali się na kwestii przemocy, nękania w szkole. Jednak w pewnym momencie motywem przewodnim stała się umiejętność współpracy z innymi. Na końcu każdej książki zaczęły się pojawiać przemyślenia bohaterów na ten temat. A wszystko dlatego, że i główna postać,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-26
Latem 1983 roku siedmioro nastolatków wyjeżdża na kemping do lasu. Rano okazuje się, że ekipa straciła na liczebności, ponieważ Aurora Jackson zniknęła bez śladu. Prowadzone wówczas śledztwo prowadzi donikąd. Ale tylko do czasu... Trzydzieści lat później ciało zaginionej zostaje odnalezione w miejscu, o którego istnieniu wiedziało tylko sześcioro jej przyjaciół. Sprawą zajmuje się detektyw Sheens, który przed laty brał udział w poszukiwaniach Aurory i miał styczność z ową grupą nastolatków. Tym razem zamierza on doprowadzić sprawę do końca. Co wydarzyło się tamtej lipcowej nocy i jakie sekrety skrywają uczestnicy tamtego wypadu?
Akcja powieści toczy się w dość nierównym tempie, raz jest bardziej dynamiczna, raz mniej. Fabuła skupia się na śledztwie i związanym z nim czynnościach, przesłuchaniach świadków, przeglądaniu akt i porównywaniu zebranych dotąd dowodów. Niektóre fragmenty książki są według mnie przegadane, zawierają zbyt wiele informacji, których znaczenie dla sprawy jest znikome. W związku z tym ciężko o utrzymanie czytelnika w ciągłym napięciu. Odbiorca brnie przez kolejne akapity, nie odczuwając zbytniego niepokoju, towarzyszy mu właściwie tylko zwykła ciekawość. Sposób, w jaki autorka opisuje tę historię, budzi pewien niedosyt.
Jednak nie można tu mówić tylko o minusach. Atutem powieści jest między innymi dwutorowa narracja. Opis przebiegu dochodzenia uzupełniają retrospekcje opowiedziane z perspektywy ofiary, Aurory Jackson. Takie rozwiązanie zwiększa zaangażowanie czytelnika i pozwala na chwilę oderwać się od żmudnych czynności śledczych. Całkiem nieźle wychodzi autorce również mylenie tropów i wpuszczanie odbiorcy w maliny, chociaż przydałoby się nieco więcej adrenaliny.
"Znaleziona" to powieść otwierająca cykl o detektywie Sheens. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka nie będzie powielać tych samych błędów. A może nawet wyjdzie poza schematy, którymi się tutaj posłużyła, i zaskoczy swoich czytelników. Na pewno styl, którym Gytha Lodge się posługuje, dobrze wróży na przyszłość. Wystarczy popracować nad warstwą fabularną i dynamiką akcji, a może się okazać, że kolejne części serii będą prawdziwą gratką dla miłośników kryminałów.
[Oficjalna recenzja dla portalu Secretum.pl]
Latem 1983 roku siedmioro nastolatków wyjeżdża na kemping do lasu. Rano okazuje się, że ekipa straciła na liczebności, ponieważ Aurora Jackson zniknęła bez śladu. Prowadzone wówczas śledztwo prowadzi donikąd. Ale tylko do czasu... Trzydzieści lat później ciało zaginionej zostaje odnalezione w miejscu, o którego istnieniu wiedziało tylko sześcioro jej przyjaciół. Sprawą...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-06
Książka porusza takie problemy jak zazdrość oraz chęć bycia w centrum uwagi bliskiej osoby. Autorka podejmuje temat bliski kilkulatkom, opowiada o sytuacji, z którymi niejednokrotnie mierzy się dziecko. Wszystko w prosty, zrozumiały sposób, ukazując emocje z tym związane. Nie narzuca gotowych rozwiązań problemu, lecz skłania do rozmowy i rozmyślania na temat zachowania bohaterów. Godna uwagi pozycja dla maluchów.
Książka porusza takie problemy jak zazdrość oraz chęć bycia w centrum uwagi bliskiej osoby. Autorka podejmuje temat bliski kilkulatkom, opowiada o sytuacji, z którymi niejednokrotnie mierzy się dziecko. Wszystko w prosty, zrozumiały sposób, ukazując emocje z tym związane. Nie narzuca gotowych rozwiązań problemu, lecz skłania do rozmowy i rozmyślania na temat zachowania...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-13
Początkowo podeszłam do tej historii z pewną dozą sceptycyzmu. Jednak po pewnym czasie dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. Uczucie niepokoju towarzyszyło mi do ostatniej strony. A w finale przyszedł czas na niemałe zaskoczenie. Końcowe sceny dosłownie zwalają z nóg!
Z czego wynikał ten sceptycyzm, który pojawił się u mnie na początku lektury? Cóż, kiedy akcja toczy się ślimaczym tempem, a główna bohaterka nie wzbudza sympatii, odbiorca ma prawo mieć wątpliwości. Luiza została wyposażona przez autorkę w bagaż trudnych i bolesnych doświadczeń, o których nie potrafi zapomnieć. Dużo rozmyśla o swojej przeszłości i analizuje to, co przeżyła. Oczywiście nie zdradzając czytelnikowi żadnych szczegółów. Kobietę przepełnia wiele emocji, ale najsilniejsze jest pragnienie zemsty, które teoretycznie ma jej pomóc w odzyskaniu spokoju. Bohaterka pozornie panuje nad sytuacją, ale tak naprawdę jest mocno rozmemłana. Momentami ciężko wytrzymać z nią i z jej przemyśleniami. Właśnie dlatego nie byłam pewna co do tej książki. Nadeszła jednak chwila, gdy akcja zaczęła przyspieszać, wątpliwości minęły, a ciekawość wzięła górę.
Autorce udała się kreacja głównej bohaterki, to trzeba przyznać. Luiza nie wzbudziła co prawda mojej sympatii, ale nie jest to postać płaska i bezbarwna. Rozważania, decyzje i czyny kobiety wywołują najróżniejsze emocje, a przecież o to właśnie chodzi, żeby czytelnik reagował w taki czy inny sposób, żeby coś odczuwał, cokolwiek by to nie było. Luizę przepełnia pragnienie zemsty, które zakrzywia obraz rzeczywistości i zaciera granicę między prawdą a fikcją, wytworem wyobraźni. Bohaterka jest zdezorientowana i gubi się we własnych emocjach i pragnieniach. Widać to coraz wyraźniej, gdy wydarzenia nabierają wreszcie tempa. Wówczas odbiorca już nie jest w stanie oderwać się od lektury, pragnie dotrzeć do finału tej historii i dowiedzieć się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi.
A finał naprawdę zaskakuje, wbija w fotel i zapiera dech. Jestem pełna podziwu dla pomysłowości i przebiegłości Klaudii Muniak, a także umiejętności wpuszczania czytelnika w maliny. Autorka dobrze wiedziała, co robi – od początku do końca. Miała plan i sumiennie go realizowała. Spodziewałam się zupełnie innego zakończenia, tymczasem okazało się, że dałam się podpuścić. Podczas lektury wyciągałam wnioski i snułam domysły, idąc dokładnie w tym kierunku, w którym nie powinnam, a w którym pisarka chciała, żebym podążała. No cóż, wystrychnięto mnie na dudka i jestem z tego powodu zadowolona.
"Terapia" to jeden z tych thrillerów, które opatulają czytelnika grubą warstwą tajemniczości i roztaczają nad nim aurę niepokoju. Polecam!
[Oficjalna recenzja dla portalu Duzeka.pl]
Początkowo podeszłam do tej historii z pewną dozą sceptycyzmu. Jednak po pewnym czasie dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. Uczucie niepokoju towarzyszyło mi do ostatniej strony. A w finale przyszedł czas na niemałe zaskoczenie. Końcowe sceny dosłownie zwalają z nóg!
Z czego wynikał ten sceptycyzm, który pojawił się u mnie na początku lektury? Cóż, kiedy akcja toczy się...
2022-06-12
Pierwsza książka Anny Stryjewskiej, jaką miałam okazję czytać. Jednak z pewnością nie ostatnia! To, co autorka zafundowała mi podczas lektury, na długo zapisało się w mojej głowie i w sercu. W powieści poruszyła niełatwy temat, robiąc to nie tylko z ogromnym wyczuciem, ale i szczerością.
Autorka umiejętnie nakreśliła portret Barbary Walczak – kobiety, która z jednej strony odniosła sukces, z drugiej zaś sięgnęła dna. Czytelnik zapoznaje się z tym obrazem, śledząc przedstawioną dwutorowo historię. Odkrywa karty przeszłości i obserwuje teraźniejsze wydarzenia. Pozwala mu to zagłębić się w przeżycia Barbary, poznać motywy decyzji przez nią podejmowanych, a także zrozumieć jej reakcje i czyny. Sytuacja, w jakiej znalazła się bohaterka, jest dowodem na to, że dobra passa rzadko kiedy trwa wiecznie. Los bywa przewrotny i jednego dnia można mieć wszystko, a drugiego – zupełnie nic. Jednak nie to jest najistotniejsze, lecz sposób, w jaki to przyjmiemy. Czy się poddamy, czy postanowimy zawalczyć o swoje życie? Basia wybrała ucieczkę od życia, od ludzi, od sławy, jaką cieszyła się wcześniej. Jednak odrzucając to wszystko, tylko mocniej zanurzała się w rozpaczy. Tę zaś próbowała uciszyć, racząc się wysokoprocentowym alkoholem. Wybrała pozornie łatwiejszą drogę, na której (całe szczęście) pojawiły się osoby gotowe podać kobiecie pomocną dłoń.
Anna Stryjewska poprzez historię Barbary uzmysławia czytelnikowi, że człowiek po stracie ukochanej osoby może również zgubić sens życia. Wówczas ogromną rolę odgrywają otaczający go ludzie: członkowie rodziny, przyjaciele, sąsiedzi, pracodawca, a nawet sprzedawczyni w sklepie za rogiem. Ich obecność, wsparcie, dobre słowo i brak osądzania są w stanie przywrócić wiarę w lepsze jutro. Autorka ukazuje również jeden z poważniejszych problemów naszego społeczeństwa. Jest nim pochopne ocenianie innych i szufladkowanie ich według własnego widzimisię. Zapominamy o tym, że pierwsze wrażenie bywa mylące. Niekiedy czyjś wygląd, zachowanie lub sytuacja, w jakiej dana osoba się znajduje, może być wynikiem ciężkich doświadczeń. Tymczasem pod płaszczykiem pozorów niejednokrotnie kryje się trudna i bolesna historia.
Książka ma wiele atutów – przemyślaną fabułę, ciekawą tematykę, wspaniałą kreację bohaterów. Jednak według mnie jej najsłabszym punktem jest zakończenie. Na tle całości finał wypada mało wiarygodnie i można odnieść wrażenie, że został potraktowany trochę po macoszemu. Nie chcę wchodzić w szczegóły, powiem tylko, że nie do końca przekonał mnie bieg końcowych wydarzeń. Uważam, że wszystko potoczyło się zbyt szybko i zbyt gładko. Chociaż możliwe, że ta odrobina lukru była tutaj potrzebna. Tak czy siak, historia Barbary jako całość wszystko czytelnikowi rekompensuje. A także fakt, że autorka opisuje problem alkoholizmu, przyglądając mu się z różnych perspektyw.
"Skradziona kołysanka" to poruszająca opowieść, która ukazuje życie jako zbiór wzlotów i upadków. To również historia, która udowadnia, że wytrwałość jest miarą sukcesu. Ktoś, kto pomimo porażek dalej dąży do celu, prędzej czy później do niego dociera. Pełna emocji książka, w której przeważają smutek, gorycz i bezsilność, choć nie brakuje też pozytywnych akcentów i chwil wywołujących uśmiech. Gorąco polecam tę powieść osobom, którym niestraszne są łzy towarzyszące lekturze. I wszystkim, którzy szukają książki, która na długo zapada w pamięć.
[oficjalna recenzja dla portalu Duzeka.pl]
Pierwsza książka Anny Stryjewskiej, jaką miałam okazję czytać. Jednak z pewnością nie ostatnia! To, co autorka zafundowała mi podczas lektury, na długo zapisało się w mojej głowie i w sercu. W powieści poruszyła niełatwy temat, robiąc to nie tylko z ogromnym wyczuciem, ale i szczerością.
Autorka umiejętnie nakreśliła portret Barbary Walczak – kobiety, która z jednej strony...
2022-06-24
Autorka umiejętnie nakreśliła fabułę, która angażuje i niejednokrotnie zaskakuje czytelnika. Toczące się wydarzenia, choć czasem wprawiają w osłupienie, zostały opisane bardzo wiarygodnie. Pozwala to odbiorcy odnieść się do nich w sposób realny i skłania go do różnych refleksji. Dużym atutem tej powieści jest wartka akcja (choć nie taka, która od początku pędzi na łeb na szyję) oraz gęsty klimat niepokoju roztaczający się nad osobą czytającą.
W rozmowach na temat literatury zawsze podkreślam, że bardzo ważne są emocje. Mowa tu zarówno o emocjach odczuwanych przez bohaterów książki, jak również o tych wzbudzonych u czytelnika. Tutaj niczego mi nie brakowało. Mogłam zagłębić się w życie bohaterek, wniknąć w ich umysły i serca, poznać towarzyszące im odczucia, a przez to spoglądać na toczące się wydarzenia z nieco szerszej perspektywy.
„Dziewczyna w drugim rzędzie” to opowieść przedstawiona z punktu widzenia dwóch kobiet. Sposób narracji wyjątkowo przypadł mi do gustu. Jednak to, co tak naprawdę od początku zyskało w tej historii moją aprobatę, to klimat małej miejscowości. Duszny, ciasny, pełen sekretów i krętych ścieżek, z których tylko nieliczne prowadzą do prawdy.
Nie mogę powiedzieć złego słowa na temat kreacji bohaterów. Aurelia Blancard stworzyła postacie żywe, realistyczne, skrojone na miarę tej historii, a odbiorca ma wrażenie, jakby stał tuż obok i poniekąd uczestniczył w ich życiu.
Ta opowieść to moim zdaniem idealne połączenie thrillera psychologicznego, kryminału i powieści obyczajowej, gdzie zachowany jest balans pomiędzy poszczególnymi elementami. Według mnie to naprawdę udany miks gatunkowy, który zadowoli wielu czytelników. Trzyma odbiorcę w ciągłym napięciu, skłania go do stawiania własnych hipotez i snucia wniosków na temat toczących się wydarzeń. Budzi w nim szereg różnych emocji: niepokój, złość, smutek, zdziwienie, strach. Finał historii jest zaskakujący, pozostawia czytelnika w stanie konsternacji i zmusza go do przemyśleń.
Z przyjemnością stałam się uczestnikiem prowadzonego przez Cathy dziennikarskiego śledztwa. Pełna ciekawości obserwowałam również z pozoru sielskie życie Lidii, zastanawiając się nad niektórymi jej poczynaniami. Spędziłam na lekturze dwa popołudnia i absolutnie tego nie żałuję. Wręcz przeciwnie, chciałabym czuć tyle satysfakcji przy każdej książce, którą przeczytam. „Dziewczyna w drugim rzędzie” to przygoda literacka, o której długo nie zapomnę. To historia o przemocy, której niejednokrotnie doświadczamy, choć absolutnie na to nie zasługujemy. O błędach przeszłości, które prędzej czy później nas doganiają. O kłamstwach i maskach, które zakładamy w różnych sytuacjach. Ta opowieść sprawi, że widok gołębi już zawsze wywoła u was dreszcz niepokoju.
[Oficjalna recenzja dla portalu Sztukater.pl]
Autorka umiejętnie nakreśliła fabułę, która angażuje i niejednokrotnie zaskakuje czytelnika. Toczące się wydarzenia, choć czasem wprawiają w osłupienie, zostały opisane bardzo wiarygodnie. Pozwala to odbiorcy odnieść się do nich w sposób realny i skłania go do różnych refleksji. Dużym atutem tej powieści jest wartka akcja (choć nie taka, która od początku pędzi na łeb na...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-18
Sarah Hambro, dziennikarka z Oslo, wybrała pszczoły miodne na bohaterów reportażu, w którym opisuje ich niezbyt długie, ale za to niezwykle interesujące życie. "Świat według pszczół" to opowieść wielowarstwowa: czytelnik znajdzie tu odrobinę biologii, kultury, filozofii, a także wiele ciekawych faktów dotyczących przeszłości i teraźniejszości.
To, co mnie osobiście urzekło w tej historii, to fakt, że autorka pisze w bardzo sugestywny, plastyczny sposób. Niejednokrotnie czułam się tak, jakbym była mieszkańcem ula, członkiem pszczelej rodziny, nie zaś tylko biernym obserwatorem. To wrażenie towarzyszyło mi przez znaczną część lektury i zapamiętam je na długo. Ponadto autorka dotyka tak wielu tematów, że nie sposób się oderwać od lektury. Wygląd i budowa ciała pszczół; hierarchia w ulu; codzienne obowiązki i przyjemności; miód, jego właściwości i różnorodne zastosowania; pszczoły w sztuce i literaturze; zagrożenia i sposoby na ochronę tych owadów; tajemnice pszczelarstwa - wszystko to Sarah Hambro zmieściła na niespełna 200 stronach książki. Jest naprawdę ciekawie, choć dosyć zwięźle, co jednak absolutnie mi nie przeszkadzało w czerpaniu przyjemności z lektury.
Jeden z bardziej zaskakujących i poruszających wątków tego reportażu to dla mnie życie trutnia, którego jedynym celem jest zapłodnić królową i... umrzeć. Nie miałam pojęcia, jak dokładnie ma się sprawa samców, do czasu zapoznania się z tą książką. Teraz już wiem, że truteń rodzi się z niezapłodnionego jaja. Każdy z nich prędzej czy później zginie. Jeśli nie uda mu się unasiennić matki w czasie lotu godowego, będzie pomagał przy ocieplaniu gniazda do końca lata, a kiedy zaczną się chłody, zostanie wypędzony na pewną śmierć. To fascynujące, choć jednocześnie smutne.
Takich zdumiewających faktów znaleźć można w książce znacznie więcej. Ile kilometrów jest w stanie pokonać pszczoła w poszukiwaniu kwitnących kwiatów? Ile nektaru potrzeba do wyprodukowania kilograma miodu? Od czego zależy jego kolor? Nie będę tego zdradzać. Sarah Hambro opisała to wszystko w bardzo przystępny i ciekawy sposób, więc najlepiej będzie, jeśli sami się przekonacie.
"Świat według pszczół" to niezwykła podróż czytelnicza, która przybliża odbiorcy życie tych niezwykłych owadów i uzmysławia, jak ważne są one dla każdego z nas. Od pszczół zależy tak naprawdę ludzka egzystencja. Powinniśmy zatem troszczyć się o nie tak, jak one troszczą się o nas. Przepięknie wydana, wciągająca opowieść o małych wielkich pszczołach miodnych. Polecam tę książkę z całego serca!
[oficjalna recenzja dla portalu Dużeka.pl]
Sarah Hambro, dziennikarka z Oslo, wybrała pszczoły miodne na bohaterów reportażu, w którym opisuje ich niezbyt długie, ale za to niezwykle interesujące życie. "Świat według pszczół" to opowieść wielowarstwowa: czytelnik znajdzie tu odrobinę biologii, kultury, filozofii, a także wiele ciekawych faktów dotyczących przeszłości i teraźniejszości.
To, co mnie osobiście urzekło...
2022-05-11
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i wydawało się, że w takim stanie dotrwam do finału. Jednak początkowa fascynacja i ciekawość po jakimś czasie straciły na intensywności, pojawiła się natomiast konsternacja. Z jednej strony powieść czyta się naprawdę lekko, a czytelnika nieustannie otacza aura niepokoju i tajemniczości. Akcja toczy się płynnie, może nie pędzi na łeb, na szyję, ale posuwa się naprzód bez ustanku. Z drugiej strony niektóre sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo... według mnie przeczą prawom logiki. A przynajmniej mocno te prawa naginają. Między innymi stąd właśnie moje zmieszanie. Niektóre wydarzenia pozytywnie mnie zaskakiwały i podsycały apetyt, ale były również momenty, które musiałam przetrawić i po prostu zaakceptować ich istnienie.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, uważam, że jest nieźle, ale mogłoby być lepiej. Gdyby autorka poświęciła poszczególnym postaciom więcej czasu, czytelnik miałby do czynienia z całym wachlarzem wyrazistych osobowości. Tymczasem w trakcie lektury zderza się z szeregiem „takich sobie” bohaterów i tylko jedną Oliwią, której charakterystyka wybiega poza ramy szkicu. Co prawda nie mogę powiedzieć, że ta dziewczyna wzbudziła moją sympatię, bo absolutnie tak się nie stało. Niemniej jednak jej zachowania, myśli i odczucia zostały nakreślone dość czytelnie i trudno przejść obok tego obojętnie, bez grama jakichkolwiek, choćby i negatywnych emocji.
W zdumienie wprawił mnie finał tej historii. Nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy. Zakończenie kompletnie nie przypadło mi do gustu, bo po prostu wydało mi się nierealistyczne, naciągane. Niemniej jednak umiejętności zaskakiwania odbiorcy odmówić autorce nie mogę. Jeszcze jakiś czas po zakończeniu lektury zadawałam sobie pytania typu: Jakim cudem?
„Błyski” nie są pozbawione wad, ale mimo wszystko mogą stanowić idealną na leniwe popołudnie lekturę. Jest to książka, która angażuje czytelnika, którą czyta się szybko i z zainteresowaniem. I nawet jeśli pojawiają się zgrzyty, trudno się zatrzymać, chce się iść dalej i dalej, do samego końca.
[Oficjalna recenzja dla portalu Secretum.pl]
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i wydawało się, że w takim stanie dotrwam do finału. Jednak początkowa fascynacja i ciekawość po jakimś czasie straciły na intensywności, pojawiła się natomiast konsternacja. Z jednej strony powieść czyta się naprawdę lekko, a czytelnika nieustannie otacza aura niepokoju i tajemniczości. Akcja toczy się płynnie, może nie pędzi na...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-10
Ileż to razy miałam w rękach kryminał z typowym dla tego gatunku głównym bohaterem – policjantem, detektywem czy prokuratorem. Nie zliczę! "Burza" okazało się powiewem świeżości (jak przystało na porządną burzę). Czytelnik ma tutaj bowiem do czynienia z kimś zupełnie innym. Na pierwszym planie stoi Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego, która na co dzień towarzyszy zmarłym w ostatniej podróży. Postać wyrazista, intrygująca i niezwykle realistyczna, co niewątpliwie jest zasługą dobrze przeprowadzonego researchu. Widać gołym okiem, że autorka poświęciła wiele czasu na kreację bohaterki i odpowiednio się do tego przygotowała. Na kartach powieści odkrywa przed odbiorcą tajniki tanatokosmetologii oraz szczegóły związane z organizacją ceremonii pogrzebowych. Czyni to zresztą w bardzo naturalny sposób – po prostu snując opowieść o życiu Eweliny, o doświadczeniach i trudnościach, z którymi kobieta zmaga się zarówno w codziennej pracy, jak i po godzinach. Przeżycia bohaterki przełamują tabu na temat śmierci i jakimś stopniu wpływają na jej postrzeganie przez czytelnika. Pozwalają spojrzeć na to zjawisko oraz związane z nim emocje z różnych perspektyw – okiem zwykłego Kowalskiego, oczami bliskich osoby zmarłej, a także okiem osoby, dla której śmierć to niejako chleb powszedni.
Nie tylko Zawadzka zasługuje na uwagę. Autorka wykreowała też szereg nietuzinkowych postaci drugoplanowych, z których każda jest ważnym elementem historii. Stanowią one fundament warstwy obyczajowej, mocno tu rozbudowanej. Zuzanna Gajewska doskonale oddaje klimat niewielkiej miejscowości. Wprawnie i przekonująco snuje opowieści o relacjach rodzinnych i międzysąsiedzkich, okraszając je szczyptą wzajemnych niesnasek i uprzedzeń. Jak to w życiu bywa. Mieszkańcy Młynar to pełen wachlarz osobowości, a co za tym idzie, także cały przekrój ludzkich reakcji i zachowań, emocji, myśli, wątpliwości, pragnień. Z przyjemnością przeniknęłam do tej małomiasteczkowej społeczności i zagłębiłam się w życie poszczególnych bohaterów.
Rozbudowane tło obyczajowe i zręcznie uknuta intryga kryminalna tworzą duet idealny. Można powiedzieć, że wzajemnie się uzupełniają i jedno nie mogłoby istnieć bez drugiego. Autorka umiejętnie porusza się między wątkami, przeplata różne motywy literackie, co sprawia, że poziom zaangażowania czytelnika utrzymuje się na wysokim poziomie. Odbiorca pozostaje w ciągłym napięciu aż do finału. Z uwagą śledzi kolejne wydarzenia, choć akcja powieści nie toczy się jakoś wyjątkowo szybko (ale też nie ślimaczy się – co to to nie!). Tempo określiłabym jako odpowiednie, tak po prostu. Zaś rozwiązanie zagadki z pewnością zaskoczy niejedną osobę.
Kryminał Zuzanny Gajewskiej to historia, która z pewnością na dłużej pozostanie w mojej pamięci. Doskonały warsztat autorki, lekki i plastyczny język oraz umiejętność malowania słowem myśli i odczuć bohaterów to ogromne atuty powieści. Plusem jest również odpowiedni balans między wątkiem kryminalnym a warstwą obyczajową. "Burzę" pochłonęłam z zapartym tchem i polecam ją wszystkim miłośnikom gatunku.
www.halmanowa.pl
Ileż to razy miałam w rękach kryminał z typowym dla tego gatunku głównym bohaterem – policjantem, detektywem czy prokuratorem. Nie zliczę! "Burza" okazało się powiewem świeżości (jak przystało na porządną burzę). Czytelnik ma tutaj bowiem do czynienia z kimś zupełnie innym. Na pierwszym planie stoi Ewelina Zawadzka, właścicielka zakładu pogrzebowego, która na co dzień...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-20
W styczniu tego roku miałam przyjemność przeczytać "Świąteczny trop", jeden z tomów cyklu o prawniku Andym Carpenterze. Ta mieszanka kryminału, prawniczego thrillera i obyczaju zrobiła na mnie dobre wrażenie. Dlatego na wieść o premierze kolejnej części przygód adwokata aż podskoczyłam z radości. Miałam nadzieję, że "Pomocna łapa" okaże się równie dobra albo jeszcze lepsza. Czy faktycznie tak było? Cóż, nie do końca. Tym razem David Rosenfelt odrobinę mnie rozczarował. Nie oznacza to jednak, że książka okazała się totalną klapą. Powieść ma zarówno słabe, jak i mocne strony, nie jest ani wybitna, ani kiepska. To po prostu średniak jeden z wielu, po którego można, ale nie trzeba koniecznie sięgnąć.
Dużym plusem tej historii jest odpowiednio zbalansowane połączenie cech poszczególnych gatunków. Autor umiejętnie nakreślił tło obyczajowe i wplótł w fabułę elementy sensacji, kryminału i powieści sądowej. Jest zbrodnia, kryminalna zagadka do rozwiązania, fałszywe tropy, sporo niewiadomych, śledztwo, przesłuchania, a także prawnicze potyczki na sali rozpraw. Rosenfelt zadbał o to, by wątki drugorzędne nie przytłoczyły czytelnika, lecz dawały chwilę wytchnienia w toku wydarzeń, jednocześnie budując napięcie. Akcja płynie dość wartko i pojawia się sporo momentów zaskoczenia, nie tylko w finałowych scenach.
Niewątpliwą zaletą powieści jest również pierwszoosobowa narracja, dzięki której odbiorca spogląda na wydarzenia okiem głównego bohatera. Tym samym czytelnik staje się uczestnikiem prowadzonego śledztwa i świadkiem różnych sytuacji: od działań członków ekipy Andy’ego, przez rozmowy z Kramerem, po spotkania z policjantami, panią prokurator i sędzią. Poznaje metody pracy, jakimi posługuje się prawnik oraz jego współpracownicy, i obserwuje ich poczynania zmierzające w kierunku rozwiązania sprawy. Trzeba przyznać, że taka forma narracji sprawdza się tutaj idealnie i znacząco wpływa na zaangażowanie odbiorcy.
Główna oś fabularna tworzy logiczny ciąg wydarzeń i ciężko tutaj autorowi coś zarzucić. Wszystko wypada bardzo wiarygodnie, zarówno bohaterowie, podejmowane przez nich działania oraz ich okoliczności, jak i wyjaśnienie całej sprawy. Przede wszystkim postać Andy’ego nacechowana jest dużym realizmem. Posiada cechy charakterystyczne dla osób wykonujących zawód prawnika. Jest inteligentny, dociekliwy, uparty i wytrwały. A pod płaszczykiem ironicznych żartów i docinek skrywa swoją wrażliwą naturę.
Jednak nie wszystko w tej historii jest idealne. Przede wszystkim zawiódł mnie psi wątek, bo choć rola czworonogów w sprawie Kramera jest istotna, to tak naprawdę czytelnik rzadko z nimi obcuje w toku wydarzeń. A jeśli już dochodzi do spotkania, to jego przebieg zamyka się w kilku zdaniach. Wielka szkoda, że autor poświęca zwierzakom tak niewiele uwagi. Gdyby Rosenfelt wplótł w fabułę więcej momentów z psiakami w roli głównej, powieść nabrałaby wyjątkowego charakteru.
Wiele do życzenia pozostawia również kreacja niektórych bohaterów. Postać Andy’ego oraz Kramera wypadają naprawdę dobrze, ale czytelnik niewiele dowiaduje się chociażby o Laurie. Poza tym, że jest byłą policjantką pracującą obecnie jako prywatny detektyw, a także kochającą i niezwykle wyrozumiałą żoną. Z kolei o Rickym wiadomo tyle, że jest miłośnikiem baseballu, choć zawodnik z niego raczej marny. Członkowie ekipy Carpentera też pozostają pod wieloma względami jedną wielką zagadką. Zabrakło mi tutaj rozwinięcia charakterystyki poszczególnych bohaterów, bo ciężko zżyć się z kimś, o kim tak naprawdę niczego się nie wie.
"Pomocna łapa" wciąga i angażuje czytelnika, skłania go do myślenia, łączenia faktów i prób rozwikłania kryminalnej zagadki. Ciekawie zarysowany wątek obyczajowy nacechowany jest humorem słownym i sytuacyjnym, co pozytywnie wpływa na odbiór całej historii. Książka nie jest jednak pozbawiona wad i nie każdemu przypadnie do gustu. Ci, którzy lubią wyraziste, mocno zarysowane postaci, nie odnajdą ich tu zbyt wiele. Miłośnicy czworonogów, którzy liczą na prawdziwe psie spotkanie, również mogą się rozczarować. Niemniej jest to lekka, przyjemna lektura, po którą czytelnik może sięgnąć, jeśli szuka czegoś do wypełnienia wolnego czasu.
Recenzja powstała przy współpracy z portalem DużeKa.
W styczniu tego roku miałam przyjemność przeczytać "Świąteczny trop", jeden z tomów cyklu o prawniku Andym Carpenterze. Ta mieszanka kryminału, prawniczego thrillera i obyczaju zrobiła na mnie dobre wrażenie. Dlatego na wieść o premierze kolejnej części przygód adwokata aż podskoczyłam z radości. Miałam nadzieję, że "Pomocna łapa" okaże się równie dobra albo jeszcze lepsza....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-15
Nuta słodyczy, szczypta goryczy i odrobina romantyzmu – czy to przepis na wyjątkową, chwytającą za serce historię? Z pewnością, jeśli dodamy do tego lekkie, a przy tym dojrzałe pióro Abby Jimenez. "Miłość szuka właściciela" to niezwykła mieszanka komedii, romansu i dramatu, która porywa czytelnika już od pierwszych stron. Emanuje ciepłem i optymizmem, czasem bawi, innym razem wzrusza, ale przede wszystkim wlewa w serce odbiorcy nadzieję. Przyjemna, pokrzepiająca lektura, idealna na letnie wieczory.
Od samego początku czułam, że to wyjątkowa historia, i tak mocno zaangażowałam się w jej odkrywanie i przeżywanie, że z trudem przerywałam lekturę na czas obowiązków. Pióro Abby Jimenez jest lekkie, zwiewne, co sprawia, że przez tekst płynie się niczym woda przez wodospad. Autorka potrafi nie tylko zaciekawić czytelnika, ale również wzniecić w nim całą gamę emocji. Mknęłam przez kolejne strony, z rosnącą fascynacją śledząc losy bohaterów. Wspólnie z nimi śmiałam się i smuciłam, podzielałam ich obawy, troski, a przede wszystkim trzymałam kciuki za szczęśliwe zakończenie. W oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń cały czas towarzyszył mi przyjemny dreszczyk.
Według mnie ogromnym plusem powieści jest kreacja bohaterów. Autorka nakreśliła ich bardzo wiarygodnie, są to osoby z krwi i kości, które równie dobrze mogłyby istnieć gdzieś obok nas. Dzięki pierwszoosobowej narracji czytelnik ma możliwość przeniknąć do umysłów Sloan i Jasona, poznać ich myśli, odczucia, wątpliwości i pragnienia. Im więcej dowiaduje się o każdej z postaci, tym większą czuje do nich sympatię. Mimo że nie są idealne, mają wady, popełniają błędy i nie zawsze dokonują właściwych wyborów. A może właśnie dlatego. Bohaterowie drugoplanowi również są wprawnie zarysowani, a różnorodność ich charakterów i sposobu bycia nie pozwala odbiorcy nudzić się choćby przez chwilę.
Fabuła powieści skupia się przede wszystkim na relacji Sloan i Jasona, ale pojawia się tutaj również sporo wątków pobocznych. Abby Jimenez dużo uwagi poświęca kwestiom związanym z utratą bliskiej osoby, procesem żałoby i próbą odzyskania równowagi po bolesnych doświadczeniach. Uświadamia czytelnikowi, że poczucie pustki i osamotnienia bywa tak silne, że może przysłonić wszystko inne. Jednak iskierka nadziei zawsze znajdzie drogę do naszego serca. Pytanie tylko, co z nią zrobimy. Autorka ukazuje również blaski i cienie branży muzycznej i problemy, z jakimi muszą zmagać się wielkie gwiazdy. Okazuje się, że cena sławy i sukcesu na polu zawodowym bywa naprawdę wysoka.
"Miłość szuka właściciela" to książka, która zabiera czytelnika w podróż pełną emocji. Mnóstwo w niej zabawnych sytuacji oraz wzruszających momentów. Historia dotyka romantycznych strun serca, budzi miłe skojarzenia i wywołuje motyle w brzuchu na myśl o początkach miłosnego zauroczenia. Jest to opowieść o sile uczuć, przywiązaniu, walce o szczęście, a także o roli przyjaciół i najbliższych w naszym życiu. Być może odrobinę przewidywalna, być może ciut za słodka, ale za to subtelna, zwiewna i wyjątkowo przyjemna historia. Abby Jimenez wykonała kawał dobrej roboty i każdą kolejną jej powieść wezmę w ciemno. Polecam!
Recenzja powstała przy współpracy z portalem DużeKa.
Nuta słodyczy, szczypta goryczy i odrobina romantyzmu – czy to przepis na wyjątkową, chwytającą za serce historię? Z pewnością, jeśli dodamy do tego lekkie, a przy tym dojrzałe pióro Abby Jimenez. "Miłość szuka właściciela" to niezwykła mieszanka komedii, romansu i dramatu, która porywa czytelnika już od pierwszych stron. Emanuje ciepłem i optymizmem, czasem bawi, innym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-13
Początkowo lektura wywołała we mnie poczucie zagubienia. Wszystko za sprawą konstrukcji fabularnej charakteryzującej się mnogością postaci i wątków, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą wiele wspólnego. Dopiero później zaczynają łączyć się w spójną całość. Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Jedna nawiązuje do przeszłości i do wypadku, w którym zginęła nastolatka, zaś druga dotyczy teraźniejszości. Każdy rozdział przedstawiony został z perspektywy osoby, której losów dotyczy. Błądziłam niczym dziecko we mgle, zanim przyswoiłam imiona bohaterów, najważniejsze informacje na temat ich życia, a także relacje czasowe i związki przyczynowo-skutkowe między poszczególnymi zdarzeniami. Musiałam zachować maksymalny poziom skupienia, żeby odnaleźć się w tej misternie utkanej sieci powiązań. Ale udało się! Czułam ogromną satysfakcję, że przebrnęłam przez trudny początek. Tym bardziej że dalsza część powieści w pełni mi to zrekompensowała.
Agnieszce Peszek udało się stworzyć historię, która wciąga czytelnika i zachęca go do główkowania i snucia domysłów. Autorka nie podaje na tacy rozwiązania zagadki, trzeba wykazać się spostrzegawczością i umiejętnością łączenia faktów, by prawidłowo odtworzyć przebieg wydarzeń, wytypować mordercę i wskazać jego motywy. Dużą zaletą powieści jest kreacja postaci: mamy tu cały wachlarz osobowości, a także rozterek, trudnych doświadczeń, tęsknot i obaw. Bohaterowie są wiarygodni, przypominają osoby wyjęte z prawdziwego życia. Z ciekawością śledziłam ich losy, poznawałam motywy ich decyzji i czynów, obserwowałam, jakie emocje im towarzyszą. Jeżeli chodzi o dynamikę, utrzymana jest ona na średnim poziomie. Brak rozbudowanych opisów i dygresji rozciągających fabułę sprawia, że ciągle coś się dzieje. Zwrotów akcji pojawia się sporo, jednak autorka nie zawsze umiejętnie stopniuje napięcie. Największe zaskoczenie czeka na odbiorcę w finale. Przyznam, że nie takiego zakończenia się spodziewałam. Plułam sobie w brodę, że dałam się autorce wpuścić w maliny.
Książki mają zarówno mocne, jak i słabe strony. Nie inaczej jest w przypadku "Przez pomyłkę". Najbardziej dostrzegalną wadą tej powieści jest brak dopieszczenia od strony językowej. Zauważyłam sporo błędów interpunkcyjnych, składniowych czy stylistycznych. Ich obecność wpływa na płynność czytania i częściowo odbiera przyjemność z lektury. Ponieważ jestem osobą dociekliwą, zajrzałam na stronę redakcyjną w książce. I co się okazało? W stopce znajduje się informacja o redakcji, natomiast o korekcie ani słowa. Podejrzewam więc, że powieść zwyczajnie do korekty nie trafiła. Oczywiście są to wyłącznie moje domysły, ale jeżeli słuszne – trochę szkoda. Gdyby ktoś jeszcze popracował nad tekstem, całość robiłaby dużo lepsze ogólne wrażenie.
Posumowując, jest to pomysłowa i ciekawie zrealizowana powieść kryminalna. Angażuje czytelnika, skłania go do myślenia, a przy okazji zwraca uwagę na problemy dotykające wielu ludzi. Pokazuje, że od przeszłości nie można całkiem uciec, bo wydarzenia sprzed lat w jakimś stopniu nas kształtują i wpływają na dalsze życie. Uzmysławia również odbiorcy, że szczera rozmowa to podstawa relacji międzyludzkich, a jeśli nie będziemy o tym pamiętać, kto wie, ile pomyłek (i jak poważnych) popełnimy…
Początkowo lektura wywołała we mnie poczucie zagubienia. Wszystko za sprawą konstrukcji fabularnej charakteryzującej się mnogością postaci i wątków, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą wiele wspólnego. Dopiero później zaczynają łączyć się w spójną całość. Akcja powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Jedna nawiązuje do przeszłości i do wypadku, w...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-05
Komiks nie jest pozbawiony utartych rozwiązań. Główna bohaterka, Sonja, za sprawą tajemniczej broszy przenosi się do magicznego, baśniowego świata. Poznaje tam wiele niesamowitych stworzeń, cudów natury i przedziwnych zjawisk. Mogłoby się wydawać, że to pozycja jedna z wielu w tym gatunku, szablonowa, oklepana. Jednak autorka wyszła poza ramy i stworzyła oryginalną opowieść fantasy, która zdecydowanie wyróżnia się na tle innych tego typu historii.
Tak naprawdę można powiedzieć, że Malin Falch wykreowała dwa niezwykłe światy. Rodzinna miejscowość Sonji zachwyca surową skandynawską aurą, dziką przyrodą typową dla terenów północnych oraz tamtejszą kulturą. Z kolei Jotundale, kraina, do której pewnej nocy przenosi się bohaterka, urzeka baśniowością, kolorytem, bogactwem natury oraz różnorodnością istot ją zamieszkujących. Roztaczające się od gór aż po wybrzeże lasy skrywają wiele tajemnic, a także niebezpieczeństw. Ten mityczny, fascynujący świat Sonja poznaje w towarzystwie grupy trolli z Espenem na czele oraz umiejących mówić zwierząt: wilków Baldera i Ravn, oraz niedźwiedzia Bjornara.
Autorka wplotła w fabułę elementy mitologii nordyckiej, dzięki czemu opowieść nabiera niepowtarzalnego klimatu. Mamy tu niksy (demony wodne), snute przez Espena historie o Wikingach, siejącego postrach węża wodnego, a także groźnego stwora Tryma. Co ciekawe, Malin Falch umiejętnie przeplata mroczne, przerażające sceny z tymi pogodnymi, ukazującymi piękno natury i niezwykłą atmosferę lasów Jotundale. Obrazy zmieniają się niczym w kalejdoskopie. Raz barwne, emanujące ciepłem i radością, raz ponure i wzbudzające lęk. Autorka wprawnie stopniuje napięcie i sprawia, że czytelnik z niecierpliwością czeka na rozwój wydarzeń. Trzeba jednak wspomnieć, że "Światła północy. W dolinie trolli" jest tomem otwierającym sagę, więc na liczne zwroty akcji i masę przygód nie ma co liczyć. Ta opowieść stanowi swoisty wstęp do dalszych przygód bohaterów. Wprowadza odbiorcę w niezwykły, mityczny świat i pozostawia go z wieloma pytaniami i wątpliwościami, które, jak przypuszczam, autorka będzie rozwiewać w kolejnych częściach cyklu.
Od strony graficznej opowieść prezentuje się bardzo dobrze. Ilustracje urzekają barwami, grą świateł, wyjątkowym baśniowym klimatem, a rysunki są pełne ekspresji. Gdzieniegdzie widać inspirację postaciami z disneyowych produkcji, co dla jednych może być wadą, ale nie dla mnie. Gdyż kreska autorki wyróżnia się odrobiną surowości i jakąś taką specyficzną aurą. Niemniej, obrazy ukazane na kartach komiksu są fascynujące, przykuwające wzrok i nie tylko świetnie komponują się z treścią, ale też idealnie oddają atmosferę panującą w fikcyjnym świecie.
Podsumowując, pierwszy tom "Świateł północy" dał się pokazać jako przyjemna, niezwykle klimatyczna opowieść, która urzeka nie tylko pięknymi obrazami, ale również pomysłem na fabułę i motywami nordyckimi. Po lekturze czuję lekki niedosyt, ale wierzę, że kolejne części sagi porwą mnie w wir przygód i odkryją wiele tajemnic tej niezwykłej, magicznej krainy zwanej Jotundale
Recenzja powstała przy współpracy z portalem Papierowe Motyle.
Komiks nie jest pozbawiony utartych rozwiązań. Główna bohaterka, Sonja, za sprawą tajemniczej broszy przenosi się do magicznego, baśniowego świata. Poznaje tam wiele niesamowitych stworzeń, cudów natury i przedziwnych zjawisk. Mogłoby się wydawać, że to pozycja jedna z wielu w tym gatunku, szablonowa, oklepana. Jednak autorka wyszła poza ramy i stworzyła oryginalną opowieść...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-01
Nie spodziewałam się, że aż tak polubię bohaterów powieści. A jednak! Autor miał świetny pomysł na fabułę i zrealizował go z dużą wprawą. Nie wiem, jak wiele Michał Poznański zaczerpnął z animacji opublikowanych na swoim kanale. Czy książka jest tylko nawiązaniem do internetowej opowieści, jej uzupełnieniem, czy po prostu papierową wersją. Nie zmienia to jednak faktu, że cała koncepcja wprawiła mnie w ogromny podziw i zdumienie. Autor stworzył niesamowitą i pochłaniającą bez reszty historię, nawiązując do znanej gry komputerowej i ukazując różnice między rzeczywistością a cyberprzestrzenią. Tutaj trudno się nudzić, bo przygoda goni przygodę, a ukazane rozbieżności między światem realnym a wirtualnym niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy czytelnika. Powieść jest pełna humoru słownego i sytuacyjnego, a dialogi żywe i skonstruowane w taki sposób, by podkreślić odrębną osobowość każdej z postaci. Autor posługuje się lekkim, przystępnym językiem, dzięki czemu książkę czyta się szybko i przyjemnie. Krótkie rozdziały i atrakcyjna kompozycja treści stanowią zachętę dla młodszych odbiorców.
Podczas lektury zwróciłam uwagę na dopracowaną, cieszącą oko szata graficzna powieści, która idealnie współgra z treścią. Ilustracje w komiksowym stylu są barwne, żywe, pełne ekspresji. I mimo że niezbyt liczne, to przemyślane i starannie dobrane, doskonale oddające kulminacyjne punkty historii. Ponadto mnóstwo graficznych ozdobników czyni książkę bardzo atrakcyjną pod względem wizualnym. Strony tytułowe poszczególnych rozdziałów oznaczone są kolorami oraz prostymi grafikami. Odmiennym tłem i fontem wyróżniono rozmowy za pośrednictwem czatu, dzięki czemu nie zlewają się z tekstem głównym. W dość ciekawy sposób przedstawiono również nagrania głosowe Miltona, głównego bohatera – aby poznać ich treść, trzeba obrócić książkę. Cała publikacja wydana została na papierze o wyższej gramaturze, co wpływa na jej trwałość oraz wygodę czytania. Wszystko to sprawiło, że z przyjemnością zagłębiłam się w opowieść Michała Poznańskiego. Wydawca potraktował książkę jako całość i tak też ją zaprojektował – traktując wszystkie jej elementy współmiernie. Treść, jej układ, typografię, kolory i surowce, z jakich ostatecznie powstała. Czytelnik otrzymuje produkt wysokiej jakości, przygotowany z dużą starannością, dopieszczony pod każdym względem.
"Drużyna Miltona" to pozycja idealna nie tylko dla fanów Minecrafta, lecz dla wszystkich miłośników młodzieżowej literatury przygodowej i fantastycznej. Nawet ci, którzy niewiele wiedzą o ‘kwadratowej’ produkcji komputerowej, bez problemu przenikną do świata przedstawionego w książce. Jest to opowieść o sile przyjaźni, bezinteresownej pomocy, lojalności wobec bliskich osób i wytrwałości w dążeniu do celu. Polecam czytelnikom w wieku 8-13 lat.
[recenzja powstała przy współpracy ze Stowarzyszeniem Sztukater]
https://sztukater.pl/ksiazki/item/35634-druzyna-miltona.html
Nie spodziewałam się, że aż tak polubię bohaterów powieści. A jednak! Autor miał świetny pomysł na fabułę i zrealizował go z dużą wprawą. Nie wiem, jak wiele Michał Poznański zaczerpnął z animacji opublikowanych na swoim kanale. Czy książka jest tylko nawiązaniem do internetowej opowieści, jej uzupełnieniem, czy po prostu papierową wersją. Nie zmienia to jednak faktu, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-05
W powieści pojawia się między innymi motyw wykluczenia społecznego, którego przyczyną są mocno zakorzenione w ludziach stereotypy. Na przykładzie Waldka autor pokazuje, że łatwo przychodzi nam ocenianie kogoś na podstawie plotek, domysłów i ogólnie przyjętych norm. Jesteśmy pełni uprzedzeń, nosimy w sobie nieodpartą potrzebę szufladkowania innych, zamykania ich w jakichś ramach, a wszystko dlatego, że boimy się tego, co inne, nieznane. Rozwiązaniem nie jest jednak odrzucenie odmienności, lecz próba jej poznania i zrozumienia.
Dlatego tak podoba mi się sposób, w jaki autor przedstawił tę historię. Dwa różne światy i dwoje bohaterów z pozoru wpisujących się w pewne schematy. Julia jest typowym mieszczuchem, natomiast Waldek jej zupełnym przeciwieństwem. Wiedzie powolne życie z dala od ludzi, otaczając się przyrodą. Wydawać by się mogło, że nie dojdą do porozumienia, a jednak więź, jaka się między nimi tworzy, łamie wszelkie stereotypy. Pytanie tylko, czy to wystarczy... Czy w obliczu rodzącego się uczucia Julia i Waldek będą gotowi na zmiany? Czy odważą się podążyć nieznaną ścieżką za szczęściem i miłością? O tym czytelnik musi przekonać się samemu, ale jedno jest pewne: autor długo zwodzi czytelnika, zanim udzieli odpowiedzi.
Tomasz Betcher porusza również kwestie związane z rodziną, trudami rodzicielstwa, opuszczeniem przez ojca i samotnym macierzyństwem. Problemy, z którymi zmaga się Julia, są bardzo realne, jakby zostały przeniesione z otaczającej czytelnika rzeczywistości na karty powieści. Równie prawdziwe zdają się przeżycia Marysi, zbuntowanej, zagubionej nastolatki. Trudne, bolesne doświadczenie wyżłobiło w sercu dziewczyny głęboką ranę i zmieniło ją nie do poznania. Skrywana tajemnica nie pozwala jej być sobą, ale pobyt w Beskidach pomaga jej uczynić pierwszy krok ku lepszemu.
"Szeptun" to niezwykła opowieść, a ukazani na jej kartach bohaterowie to osoby z krwi i kości, wiarygodne, niepozbawione rys, a przez to bliskie czytającemu. Ich przeżycia wzbudzają w czytelniku ogrom emocji, zmuszają do refleksji i uświadamiają, że życie takie właśnie jest: nieoczywiste, pełne wzlotów i upadków, zdarzeń spodziewanych i niespodziewanych. Łatwo się w tym wszystkim pogubić, zboczyć z właściwego szlaku. Zamiast kierować się tym, co mówią i myślą inni, warto wsłuchać się w szept własnego serca, by odnaleźć drogę ku szczęściu.
Bohaterem powieści jest również beskidzka przyroda, dzika, nieokiełznana, tajemnicza i urokliwa. Liczne opisy krajobrazów i malowniczych miejsc z jednej strony dają poczucie bliskości z naturą, a z drugiej wzbudzają w czytelniku pewnego rodzaju tęsknotę, chęć prawdziwego z nią obcowania. Czytelnik uzmysławia sobie, jakie bogactwo skrywa się poza miejską rzeczywistością, i pragnie choć przez chwilę poczuć ciszę i spokój zamiast codziennego zgiełku.
Tomasz Betcher stworzył niesamowitą, niezwykle klimatyczną historię, wzruszającą, i wyzwalającą wiele różnych emocji. To opowieść o miłości, o poszukiwaniu szczęścia, o akceptowaniu inności, a także o odkrywaniu siebie i własnych pragnień. Wyjątkowa powieść obyczajowa napisana męskim piórem, którą gorąco polecam.
W powieści pojawia się między innymi motyw wykluczenia społecznego, którego przyczyną są mocno zakorzenione w ludziach stereotypy. Na przykładzie Waldka autor pokazuje, że łatwo przychodzi nam ocenianie kogoś na podstawie plotek, domysłów i ogólnie przyjętych norm. Jesteśmy pełni uprzedzeń, nosimy w sobie nieodpartą potrzebę szufladkowania innych, zamykania ich w jakichś...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-02
Okładka pierwszej części komiksowej serii „Pozytywka” przywodzi na myśl opowieści w klimatach fantasy, pełne magii i baśniowych elementów. I dokładnie to otrzymuje młody czytelnik, kiedy zajrzy do środka. Zewnętrzna szata graficzna idealnie odzwierciedla historię opisaną na kartach książki. Bardzo klimatyczną, pełną dziwów, postaci nie z tego świata i niesamowitych zdarzeń. Jednak w tej niezwykłości kryje się pierwiastek czegoś znanego, bliskiego odbiorcy. Francuska scenarzystka porusza bowiem temat, z którym niejednokrotnie stykamy się w codziennym życiu: utrata bliskiej osoby, smutek, tęsknota.
Carbone stworzyła fikcyjny świat, tak różny od naszego, tajemniczy, dziwny, fantasmagoryczny, a jednak ułatwiający małemu czytelnikowi głębsze poznanie i zrozumienie otaczającej go rzeczywistości. Za pomocą wymyślonych bohaterów i zdarzeń, w których uczestniczą, autorka kształtuje w odbiorcy stosunek do takich wartości jak prawda, dobro, empatia czy sprawiedliwość. Rozbudza jego wrażliwość moralną i poczucie odpowiedzialności za własne uczynki. Opowieść o Noli uczy również małego czytelnika radzenia sobie z problemami, rozpoznawania, określania i sposobów wyrażania emocji.
Całość pod względem fabularnym prezentuje się naprawdę nieźle, a wyjątkowa kreska Gijé, urodzonego w Demokratycznej Republice Konga grafika, nadaje historii bajkowego, magicznego klimatu i ułatwia czytelnikowi wkroczenie do świata Pandorii. Gdybym miała wskazać jakieś wady, to zwróciłabym uwagę na intrygę, która nie została zbyt mocno rozbudowana. Bohaterowie nie napotykają na swojej drodze większych przeszkód, a zwroty akcji są bardzo subtelne. Podejrzewam jednak, że ta prostota w kreowaniu fabuły jest związana z grupą docelową odbiorców, do jakich autorka kieruje tę opowieść.
"Pozytywka. Witamy w Pandorii" to lekka, magiczna opowieść fantasy w komiksowej odsłonie. Zabiera czytelnika w podróż do innego świata, który ma jednak wiele wspólnego z naszą rzeczywistością. Empatia, troska o innych, dobro i sprawiedliwość to bowiem wartości uniwersalne. Ta historia zapewni małym odbiorcom moc wrażeń i poruszy ich serca.
Okładka pierwszej części komiksowej serii „Pozytywka” przywodzi na myśl opowieści w klimatach fantasy, pełne magii i baśniowych elementów. I dokładnie to otrzymuje młody czytelnik, kiedy zajrzy do środka. Zewnętrzna szata graficzna idealnie odzwierciedla historię opisaną na kartach książki. Bardzo klimatyczną, pełną dziwów, postaci nie z tego świata i niesamowitych zdarzeń....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07-01
Zawsze z ogromną ciekawością śledzę losy bohaterów, którzy choć istnieją jedynie na papierze, wydają się niezwykle prawdziwi. Jedną z takich postaci jest Kinga Ostrowska, której historię opisała Melisa Bel w książce "Bezczelna". To nietuzinkowa opowieść o dorastaniu, poznawaniu samej siebie i poszukiwaniu właściwej drogi ku szczęściu. Bez wątpienia książka wyróżnia się spośród innych z tego gatunku.
"Bezczelna" od samego początku wzbudziła we mnie ciekawość. Bez wahania zanurzyłam się w trudną codzienność nastoletniej bohaterki, w problemy, z którymi każdego dnia musiała się mierzyć, w emocje, których doświadczała. Postawa rodziców bardzo mną wstrząsnęła, a zachowanie nauczycieli wywołało oburzenie. Dziewczyna naprawdę nie miała łatwego życia. Sama nie wiem, co gorsze: niezrozumienie, ciągła krytyka i pogarda ze strony najbliższych czy niechęć pracowników szkoły i ciągłe poniżanie na oczach innych uczniów. Tak czy owak, wszystko to pozostawiło głębokie rysy w sercu Kingi. Kiedy w życie bohaterki niespodziewanie wkroczył Marcel, powieść wciągnęła mnie bez reszty. Między tą dwójką czuć było prawdziwą chemię! Z niecierpliwością i zachłannością przemierzałam kolejne strony powieści, by przekonać się, jak rozwinie się ich relacja. Autorka jednak do samego końca trzymała mnie w niepewności.
Fabuła powieści składa się z dwóch części, z których jedna opisuje losy nastoletniej Kingi, a druga skupia się na jej dorosłym życiu. Przedstawione w książce wydarzenia tworzą ciąg chronologiczny, który przerywany jest co rusz wspomnieniami i przemyśleniami bohaterki. Opisy zdecydowanie przeważają nad dialogami, pozwalają czytelnikowi głębiej wniknąć w psychikę dziewczyny, poznać i zrozumieć, co czuła. Całość jest spójna, logiczna i zgrabnie poukładana. Jedyne, co odrobinę mi przeszkadzało, to brak rozbicia tekstu na rozdziały. Jest to jednak drobiazg, który można autorce wybaczyć.
Na plus oceniam kreację bohaterów pierwszoplanowych – Kingi oraz Marcela. Są to postacie barwne, intrygujące, z charakterem, a do tego bardzo wiarygodne. Widać, że Melisa Bel poświęciła wiele czasu na ich dopracowanie. Osoby stojące na drugim planie wypadają przy nich trochę blado, ale mam wrażenie, że tak właśnie miało być. Czuję, że autorka celowo nie nakreśliła ich grubszą kreską, skupiając się głównie na przeżyciach Kingi oraz jej emocjonalnej transformacji.
Autorka na przykładzie Kingi uzmysławia czytelnikowi, że niełatwo być sobą, gdy wszyscy wokół nas oceniają i przypinają łatki. Pokazuje, jak łatwo może kogoś skrzywdzić ludzka powierzchowność i ślepe podążanie za stereotypami. Daje również nadzieję na to, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji życiowej jest wyjście, trzeba je tylko odnaleźć. Ta wyjątkowa historia na długo pozostanie w moim sercu. Gorąco polecam!
Zawsze z ogromną ciekawością śledzę losy bohaterów, którzy choć istnieją jedynie na papierze, wydają się niezwykle prawdziwi. Jedną z takich postaci jest Kinga Ostrowska, której historię opisała Melisa Bel w książce "Bezczelna". To nietuzinkowa opowieść o dorastaniu, poznawaniu samej siebie i poszukiwaniu właściwej drogi ku szczęściu. Bez wątpienia książka wyróżnia się...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-04
Christopher Siemieński udowadnia, że powieść detektywistyczna może służyć czemuś więcej niż tylko rozrywka. Autor stworzył serię książek dla dzieci o inspektor Parmie. Ta brzuchata, wiecznie głodna świnka pracuje w biurze detektywistycznym i ciężko pracuje nad rozwikłaniem różnych zagadek. Sprawy, którymi zajmuje się Parma, związane są z ważnymi aspektami życia. W pierwszej części przygód pani inspektor i jej asystenta autor podjął temat śmieciowego jedzenia. Natomiast drugi tom skupia się na ochronie środowiska i zagrożeniach, jakie niesie za sobą nieodpowiedzialność ludzi oraz postęp cywilizacyjny. Christopher Siemieński w lekki, zabawny sposób przedstawia młodym czytelnikom najważniejsze problemy ekologiczne. Myślę, że jest to niezwykle atrakcyjna forma przekazywania wiedzy i choćby z racji tego warto zainteresować się tą serią.
“Inspektor Parma i afera środowiskowa” podzielona jest na kilka około czterdziestostronicowych rozdziałów, z których każdy związany jest z innym zagadnieniem. Mały odbiorca, zagłębiając się w śledztwo prowadzone przez Parmę i Szperka, zapozna się z różnymi pojęciami, np. smogiem, gazami cieplarnianymi czy erozją gleby. Dowie się, czym grozi niesegregowanie odpadów i używanie taniego paliwa, jakie są konsekwencje nadmiernej wycinki lasów i jakie skutki niesie za sobą przemysł wydobywczy. Ta historia skłoni czytelnika do zastanowienia, co może zrobić, by zadbać o otaczającą przyrodę, jakie działania może podjąć, by mieć swój wkład w ochronę środowiska.
Ta książka nie tylko bawi, ale i uczy, kształtuje w młodym odbiorcy postawę proekologiczną. Napisana przystępnym językiem, wciągająca, zabawna historia o inspektor Parmie wyjaśnia trudne pojęcia związane ze środowiskiem naturalnym, a także odsłania mechanizmy i skutki działalności człowieka szkodliwej dla przyrody. Co ważne, autor podaje wiedzę w sposób bardzo ciekawy, zajmujący. Naukowe zagadnienia wplata w fabułę z dużym rozmysłem, nie narzucając się zanadto czytelnikowi. Bohaterowie nakreśleni przez autora są barwni, ciekawi, nieco ekscentryczni, co nadaje powieści humorystycznego tonu. Wszystko tu ze sobą współgra, a nie sądziłam, że kryminalna intryga i temat ekologii mogą stanowić tak wyśmienite połączenie. Bonusem jest wątek romantyczny, który toczy się w tle poszczególnych wydarzeń, wywołujący szeroki uśmiech na twarzy czytelnika.
Uważam, że ze względu na dużą wartość edukacyjną pozycja ta powinna stanąć nie tylko na domowych, ale również na bibliotecznych półkach. Tak by mogło zapoznać się z nią jak największe grono czytelników. Jest to opowieść, która z pewnością sprawdzi się jako wstęp do rozmów i prelekcji związanych z ekologią.
Christopher Siemieński udowadnia, że powieść detektywistyczna może służyć czemuś więcej niż tylko rozrywka. Autor stworzył serię książek dla dzieci o inspektor Parmie. Ta brzuchata, wiecznie głodna świnka pracuje w biurze detektywistycznym i ciężko pracuje nad rozwikłaniem różnych zagadek. Sprawy, którymi zajmuje się Parma, związane są z ważnymi aspektami życia. W pierwszej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo długo nie mogłam się odnaleźć w tej historii. W pierwszej połowie książki Mhairi McFarlane prowadzi fabułę bardzo spokojnie, bez pośpiechu, starannie kreśląc tło dla toczących się wydarzeń. Momentami czułam ogromne znużenie, które jednak powoli zaczęło ustępować, po przebrnięciu przez około 300 stron. Wówczas akcja zaczęła nabierać tempa, zaspokajając nieco mój czytelniczy apetyt. Im bliżej finału, tym więcej zwrotów akcji wywołujących we mnie wiele różnych emocji. Ostatnie kilkanaście rozdziałów czytałam z wypiekami na twarzy, z niecierpliwością czekając na szczęśliwe zakończenie. Oczywiście się nie zawiodłam. Zostałam też jednak miło zaskoczona, bo ten wyczekiwany happy end poprzedzony jest splotem poruszających, okraszonych nutą goryczy zdarzeń.
Atutem tej historii są wyraziści bohaterowie, tak różni od siebie, tak kontrastowi. Najbardziej polubiłam Jamiego, który swoje prawdziwe "ja" skrywa pod maską casanovy. Łatka, którą przypięli mu współpracownicy, nijak się ma do osoby, którą czytelnik coraz lepiej poznaje w trakcie lektury. Z kolei, jeśli chodzi o Laurie, tu miałam mieszane odczucia. Z jednej strony byłam w stanie zrozumieć jej zachowanie, z drugiej zaś wściekałam się, że nie dostrzega tego, co ma tuż przed własnym nosem. Kolejnym plusem jest ciekawy styl autorki, zabarwiony specyficznym poczuciem humoru.
Pisarka porusza w książce tematy, które są znakiem rozpoznawczym otaczającej nas dziś rzeczywistości: rasizm, szowinizm, trudności w miejscu pracy, seks bez zobowiązań, niska samoocena, zmagania z poważną chorobą, problemy rodzinne. Jednak nie zagłębia się w nie zanadto, zachowuje równowagę między warstwą obyczajową a wątkiem romantycznym.
"Miłość na później" to lekka opowieść, z którą można spędzić miłe, leniwe popołudnie albo dwa. Zabawna, poruszająca, wydaje się idealnym wyborem na poprawę humoru, zwłaszcza dla miłośników gatunku.
[Oficjalna recenzja dla portalu Duzeka.pl]
Bardzo długo nie mogłam się odnaleźć w tej historii. W pierwszej połowie książki Mhairi McFarlane prowadzi fabułę bardzo spokojnie, bez pośpiechu, starannie kreśląc tło dla toczących się wydarzeń. Momentami czułam ogromne znużenie, które jednak powoli zaczęło ustępować, po przebrnięciu przez około 300 stron. Wówczas akcja zaczęła nabierać tempa, zaspokajając nieco mój...
więcej Pokaż mimo to