Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Jedna ze słabszych książek, jakie czytałam, choć nie jest tragiczna. Oczywiście słowo "seks" w tytule miało przykuć uwagę czytelników zainteresowanych literaturą erotyczną. Książka porusza jednak wiele innych tematów. Bohaterki nie wiją się tam z rozkoszy tylko mierzą z problemami psychicznymi, społecznymi, fizycznymi i wszystkimi innymi, jakie możemy sobie zamarzyć, bowiem autorka nie oszczędza tych trzech kobiet!

Mam wrażenie, że to jedna z tych książek, które albo Cię wzburzą i pozostawią niesmak, albo dadzą się przetrawić i po kilku miesiącach nie zostanie po niej ani ślad. Ja ją przetrawiłam, starałam się zrozumieć i wczuć. Pamiętam, że nawet mi się to wtedy udawało. Teraz nie bardzo pamiętam na czym polegało przesłanie... A może go nie było?

Pamiętam za to kilka drastyczniejszych scen ze zmagań bohaterek z rzeczywistością, która była dla nich WYJĄTKOWO okrutna.


Książka skłaniałaby do refleksji dużo bardziej, gdyby nie była tak przeładowana dawką pechowych i negatywnych wydarzeń czy problemów, z którymi borykają się bohaterki. Gdyby to był jeden problem, czy nawet trzy... Ale jest ich znacznie więcej a książka nie należy do długich. W rezultacie dostałam skondensowaną dawkę nieszczęścia tych kobiet w wersji audio (w moim przypadku).

Żeby być fair - skończyłam ją. Przetrawiłam i nie żywię do niej niechęci. Ale nie poleciłabym jej ani nie wróciła do niej.Myślę, że jest więcej książek, które bardziej zasługują na moją uwagę. Niemniej cieszę się, że mogę powiedzieć, że to dzieło też mam za sobą, bo zdecydowanie coś wniosło do mojego życia.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2020/06/seks-i-inne-choroby-cywilizacyjne-marta.html

Jedna ze słabszych książek, jakie czytałam, choć nie jest tragiczna. Oczywiście słowo "seks" w tytule miało przykuć uwagę czytelników zainteresowanych literaturą erotyczną. Książka porusza jednak wiele innych tematów. Bohaterki nie wiją się tam z rozkoszy tylko mierzą z problemami psychicznymi, społecznymi, fizycznymi i wszystkimi innymi, jakie możemy sobie zamarzyć, bowiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poznajemy historię młodej i ciekawej świata dziewczyny, która odkrywa swoją seksualność. Jej pierwsze kontakty z mężczyznami nie należały do najlepszych ale bohaterka nie zraziła się.

Pewnego dnia poznaje sporo starszego od siebie mężczyznę. Upiera się, żeby spędzać z nim czas co po pewnym czasie przeradza się w wyjątkowy romans. Zastanawia nas co tknęło zarówno jego jak i ją, by tak się to potoczyło, ale przecież uczucia to uczucia i nie muszą być racjonalne, a nawet jeśli chodzi o miłość - rzadko kiedy takie są.

Lata mijają, założyła rodzinę z innym mężczyzną, ale nie jest szczęśliwa. Próbuje znaleźć przyczynę i zrozumieć, gdzie popełniła błąd. Wszystko po to... by dojść do wniosku, że pragnie takiego mężczyzny, jakim był jej kochanek z dzieciństwa. A może właśnie TEGO?

Książka wzbudziła trochę kontrowersji, przecież nie co dzień dostajemy historie o naprawdę młodej dziewczynie, która z wielką chęcią postanawia spełniać erotyczne zachcianki znudzonego życiem w społeczeństwie pisarza w średnim wieku!

Warto jednak zrozumieć bohaterkę. Kto był zakochany, ten wie, że nie ma znaczenia wtedy nic. Ani wiek, ani wygląd, ani płeć. Historia warta poznania i głębszego zastanowienia.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2020/06/przebudzeni-nikki-gemmell.html

Poznajemy historię młodej i ciekawej świata dziewczyny, która odkrywa swoją seksualność. Jej pierwsze kontakty z mężczyznami nie należały do najlepszych ale bohaterka nie zraziła się.

Pewnego dnia poznaje sporo starszego od siebie mężczyznę. Upiera się, żeby spędzać z nim czas co po pewnym czasie przeradza się w wyjątkowy romans. Zastanawia nas co tknęło zarówno jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ach, ten Alan! Naprawdę wiele ma nam do opowiedzenia. Ostatnie co możemy o nim powiedzieć to to, że prowadził spokojne życie. Nie myślcie, że udało mu się dożyć setki ze względu na zdrowy tryb życia... Albo chociaż względnie spokojny... Nic z tych rzeczy!

To historia pełna wybuchów, wystrzałów, głupich decyzji, śmiesznych zbiegów okoliczności i farsy. Przez książkę przeplatają się postacie historyczne i okazuje się, że nasz stuletni bohater miał ogromny wpływ na historię i na to jak obecnie wygląda nasz świat. Aż chciałoby się w to uwierzyć.

Czasem aż miło pomyśleć, że nie zawsze tylko wielkie osobistości mogą mieć wpływ na losy świata. Zwykły szary obywatel może pojawić się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze i... BUM! Powie coś czego nie powinien, zostanie okrzyknięty międzynarodowym szpiegiem a przez jego słowa jakiś szalony naukowiec wpadnie na pomysł skonstruowania niebezpiecznej bomby na przykład. No co? To przecież całkiem prawdopodobne, prawda? Efekt motyla czy jakoś tak... ;)

Jonas Jonasson (Author of The Hundred-Year-Old Man Who Climbed Out ...
Książka towarzyszyła mi w wersji elektronicznej w moich podróżach do pracy przez kilka miesięcy 2019 roku, kiedy zimą musiałam się tłuc o piątej rano autobusem. Taaaak... Okazuje się, że książki lepiej brzmią podczas trasy we własnym aucie. :D

Dostępny jest również film o tym samym tytule, który obejrzałam z wielką radością kilka razy. Ale o tym kiedy indziej. Książka bawiła mnie do łez. Pozwalała zapomnieć o rzeczach niemożliwych i uwierzyć w te absurdalne, choć na moment.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2020/06/stulatek-ktory-wyskoczy-przez-okno-i.html

Ach, ten Alan! Naprawdę wiele ma nam do opowiedzenia. Ostatnie co możemy o nim powiedzieć to to, że prowadził spokojne życie. Nie myślcie, że udało mu się dożyć setki ze względu na zdrowy tryb życia... Albo chociaż względnie spokojny... Nic z tych rzeczy!

To historia pełna wybuchów, wystrzałów, głupich decyzji, śmiesznych zbiegów okoliczności i farsy. Przez książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka ta trafiła do mnie już dawno temu. Oczywiście dzięki uprzejmości Wydawnictwa IUVI. Wciąż pamiętając jak dobrze mi się czytało poprzedni tom - zabrałam się za kontynuację najszybciej jak mogłam! Później coś się popsuło i książka została niedokończona aż do teraz, kiedy wreszcie postanowiłam do niej wrócić i przeczytać ją od nowa!

Iks zmuszony jest rozstać się z Zoe i wrócić na Nizinę. Jak możemy się domyślić - czeka tam na niego sporo cierpienia i upokorzeń. Przecież się zbuntował i dopuścił wielu czynów, które dla lordów są niewybaczalne.

Postanawia on mimo wszystko nie dać się złamać. Jego nadzieją na powrót do ukochanej jest odnalezienie matki.Choć Iks wcześniej nic o niej nie wiedział, teraz chwyta się tego jak brzytwy i wyrusza na poszukiwania.

Zoe tymczasem jest zmuszona wrócić do normalnego życia, choć nie na długo. Wkrótce mają się stać rzeczy niezwykłe, o których nawet jej się nie śniło. Dla ukochanego dziewczyna jest skłonna zrobić wszystko - nawet pójść do piekła.

Ta historia z pozoru wydaje się romantyczna. Dwoje zakochanych, młodych ludzi, którzy zostają rozdzieleni przez siły wyższe od nich. Zakochani próbujący się odnaleźć by znów móc być razem. I kiedy tak o tym piszę... Faktycznie brzmi to jak romans. To jednak pozory. Książka nie jest mdło romantyczna - w żadnym wypadku.

To nie o uczucia tam chodzi, a o walkę o przetrwanie. O okrucieństwo, którego jest pełno. Książka opowiada o tragediach więźniów Niziny oraz zbrodniach, których się dopuścili. To opowieść o nadziei na lepsze jutro. Poszukiwaniu wolności i powrocie do ukochanych osób, nawet jeśli są nam znane tylko z opowieści. Trochę też o wierności swoim ideałom.

Przynajmniej ja tak to widzę. Dostrzegam w tej książce więcej niż opowieść o młodzieńczej miłości, która może pokonać wszystkie przeciwności. Nizina stworzona przez autora jest też swego rodzaju przestrogą. Pomaga nam w wyobrażeniu sobie jak wygląda hipotetyczne piekło. Sprawia, że zastanawiamy się, czy aby na pewno trafiają tam tylko Ci, którzy powinni się tam znaleźć...

Jeszcze raz dziękuję Wydawnictwu IUVI za możliwość przeczytania i zrecenzowania tej książki. Trwało to naprawdę długo, ale cieszę się, że zebrałam się, żeby wrócić do tej historii.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2020/06/na-krawedzi-wszystkiego-jeff-giles.html

Książka ta trafiła do mnie już dawno temu. Oczywiście dzięki uprzejmości Wydawnictwa IUVI. Wciąż pamiętając jak dobrze mi się czytało poprzedni tom - zabrałam się za kontynuację najszybciej jak mogłam! Później coś się popsuło i książka została niedokończona aż do teraz, kiedy wreszcie postanowiłam do niej wrócić i przeczytać ją od nowa!

Iks zmuszony jest rozstać się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cóż mogę powiedzieć? Potrzeba matką wynalazków! Tak to się mówi? Zawsze byłam fanką papierowych książek. Nie chciałam czytać e-booków a słuchając audiobooków czułam się jak dziecko w trakcie słuchowiska o czerwonym kapturku. Jednak brak czasu i możliwości na czytanie pokazał mi, że postęp technologiczny zdecydowanie ułatwia życie.

Najpierw przekonałam się do e-booków, które okazały się świetnym pomysłem w podróży. Zabranie małego czytnika do torebki jest prostsze niż wciskanie w nią kilkusetstronowej książki, która może się zniszczyć przy okazji. Po jakimś czasie odkryłam też jak wielkim błogosławieństwem są audiobooki...

Zaczęłam słuchać gdzie tylko mogłam. Przy domowych porządkach, gotowaniu, na spacerach czy biegając. Czasem nawet w samochodzie, kiedy wybierałam się w dłuższe trasy. Tak właśnie było między innymi z Kasacją.

Dzięki wykupieniu abonamentu w aplikacji Lecton mam teraz dostęp do tysięcy wspaniałych książek, po które na pewno bym nie sięgnęła, bo przecież mam tyle innych do przeczytania, które już są na mojej półce! Wiele bym straciła!

Joannę Chyłkę i Kordiana Oryńskiego poznałam właśnie dzięki Lectonowi. Spędziłam z nimi naprawdę miłe godziny, które minęły nawet nie wiem kiedy. Pan Remigiusz Mróz znany jest z tego, że jego postacie są barwne i niesamowicie ciekawe. Bohaterowie mają mocno zarysowane charaktery i to sprawia, że od razu możemy zapałać do nich sympatią lub wręcz przeciwnie.

Chyłka jest tak wyrazistą i silną kobietą, że z przyjemnością wyobrażałam sobie sceny z książki. Towarzyszący jej Kordian idealnie do tego pasował. Historia trzymała w napięciu i zwroty akcji mąciły nam w głowach. Nie sądziłam, że powieść prawnicza przypadnie mi do gustu a już tym bardziej, że tak bardzo mi się spodoba.

Oczywistym dla mnie było, że zaraz po skończeniu pierwszego tomu sięgnęłam po kolejny. Tylko po to by zobaczyć jak potoczą się losy prawników. No i też dlatego, że bardzo brakowało mi Chyłki...

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2020/04/kasacja-remigiusz-mroz.html

Cóż mogę powiedzieć? Potrzeba matką wynalazków! Tak to się mówi? Zawsze byłam fanką papierowych książek. Nie chciałam czytać e-booków a słuchając audiobooków czułam się jak dziecko w trakcie słuchowiska o czerwonym kapturku. Jednak brak czasu i możliwości na czytanie pokazał mi, że postęp technologiczny zdecydowanie ułatwia życie.

Najpierw przekonałam się do e-booków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Długo nie mogłam się zabrać za tą książkę. Przerażała mnie myśl, że jest to ostatni tom przygód Alcatraza i całej rodziny Smedrych. Z drugiej strony nie wiedziałam co na ten temat sądzić. Wierzyć, czy nie? W końcu przez poprzednie cztery tomy zdążyłam już poznać trochę autora... Może "trochę" to mało powiedziane!

Brandon Sanderson tak potrafi namieszać swoim czytelnikom w głowie, że już nie wiem czy wierzyć w jego słowa. W końcu sam przyznaje, że jest kłamcą, ale czasem kłamał mówiąc, że jest kłamcą...

Czy w tak krótkiej książce możne się kryć finał tak wspaniałej serii? Czy niespełna 300 stron wystarczy, żeby zakończyć wszystkie wątki, powstrzymać ojca Alcatraza przed zniszczeniem świata i pokonać Bibliodena?

Ponownie na barkach Alcatraza spoczywają losy całego świata. Można by sądzić, że autor staje się przewidywalny... nic z tych rzeczy! Zaskoczył mnie wiele razy. Między innymi uświadomił mi, że pingwiny potrafią latać i nauczył mnie okrzyku godowego morskiego leniwca włochatego.

Alcatraz musi nie tylko powstrzymać szalony plan własnego ojca, który zakłada obdarowanie wszystkich ludzi talentami Smedrych, odkryć plany szalonych Bibliotekarzy prowadzonych przez Bibliodena, ale też, a może przede wszystkim, zdobyć lekarstwo dla Bastylii i wszystkich uśpionych Mokiańczyków.

Nie będzie to łatwe. Wymagać będzie wielu poświęceń, ryzykowania własnego życia, lotu odrzutowym pingwinem, infiltracji tajemniczej Wielkoteki i korzystania z nowych rozwiązań. Jako, że Smedry stracili swoje talenty, Alcatraz zmuszony jest korzystać z nowych, niezwykle niebezpiecznych soczewek...

Mam powody sądzić, że to już koniec. Mam też powody wierzyć, że to wcale nie koniec! Wolę wierzyć w tę drugą opcję i tego też będę się trzymać! :) Tak więc, drogi autorze - CZEKAM!

Uwielbiam tą serię. Z ręką na sercu - po prostu jest wspaniała. Mogę ją polecić wszystkim. Tyle humoru i czystej abstrakcji nie widziałam w żadnej innej powieści.

Na sto procent sięgnę po tą serię w przyszłym roku. Muszę tylko znaleźć luźniejszą chwilę, ale na pewno zrobię sobie taki maraton! Już nie mogę się doczekać.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem IUVI.

Pełna recenzja dostępna na:
https://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/12/alcatraz-kontra-bibliotekarze-5-mroczny.html

Długo nie mogłam się zabrać za tą książkę. Przerażała mnie myśl, że jest to ostatni tom przygód Alcatraza i całej rodziny Smedrych. Z drugiej strony nie wiedziałam co na ten temat sądzić. Wierzyć, czy nie? W końcu przez poprzednie cztery tomy zdążyłam już poznać trochę autora... Może "trochę" to mało powiedziane!

Brandon Sanderson tak potrafi namieszać swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak możecie zobaczyć - książkę czytałam w wersji elektronicznej. Zajęło mi to strasznie dużo czasu, bo pewnie około rok. Wracałam do niej, kiedy gdzieś jechałam, a zabieranie papierowych książek było niepraktyczne. Czytało się ją szybko, płynnie, wręcz jednym tchem. Ze względu na to, że jest ona w formie dziennika, jak sam tytuł wskazuje, łatwo było się oderwać i odłożyć na później. Nie trudno było ponownie wbić się w wydarzenia.

Książka powstała na podstawie prawdziwego dziennika samej autorki, który napisała w 2002 roku na konkurs czasopisma "Twój styl" (konkurs obejmował miesiąc z dziennika kobiety). Dziennik zajął wtedy trzecie miejsce a autorka zmotywowana tym sukcesem i zainteresowaniem wydawnictwa Czarna Owca, napisała na jego podstawie niniejszą książkę, która została wydana w 2004 roku. Pisząc czerpała wiele ze swojego życia choć nie jest to w stu procentach wierne odwzorowanie. Na końcu dołączyła też opowiadanie erotyczne "Upał". To właśnie ono wywołało najwięcej kontrowersji.

Praktycznie do samego końca książka jest o zwykłym codziennym życiu. O poszukiwaniu pracy, pisaniu dorywczo za pieniądze, nauce języka migowego, wychowywaniu nastoletniej, dorosłej już w zasadzie, córki... Aż było mi głupio czytać czyjś pamiętnik - sama prowadzę własny i nie wyobrażam sobie jak mogłabym go wydać i sprzedawać w tysiącach egzemplarzy...

Kiedy już przebrnęłam prze pierwszy etap wstydu - poszło gładko. Niezwykle przyjemnie się czyta. Jak listy pisane do Ciebie przez przyjaciółkę. Szczere, intymne, bezpośrednie. Autorka opowiada o tym, jak wygląda życie jako świadek Jehowy, jak została wykluczona ze zboru, jak zakochiwała się i odkochiwała.

Możecie się domyślić jak wielkie poruszenie książka wywołała w 2004 roku, kiedy jeszcze całe środowisko LGBT było spychane pod dywan. Uważane za wykolejeńców. Teraz nie jest to nic szokującego, zdrożnego czy dziwnego. Pojawiło się wiele książek o tej tematyce, więc na ich tle "Dziennik lesbijki" nie jest niczym szokującym - wtedy jednak był.

Wiele dziewczyn czytając go uświadamiało sobie, że pociąg do znajomej nie jest niczym zdrożnym, albo że z tym nie tylko "da się żyć" a nawet trzeba się cieszyć!


Nie wiem jak mogę powiedzieć czy czyjś pamiętnik mi się podoba czy nie... To dziwne zadanie! Uważam jednak, że fajnie było poznać autorkę od podszewki, to niezwykle odważne, że zdecydowała się na wydanie pamiętnika, choć oczywiście nie w stu procentach prawdziwego...

Dowiedziałam się, że 2010 roku powstała kontynuacja w formie ebooka. Jeśli gdzieś na nią trafię - pewnie się skuszę! Chcę wiedzieć co było dalej!

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/11/moj-swiat-jest-kobieta-dziennik.html

Jak możecie zobaczyć - książkę czytałam w wersji elektronicznej. Zajęło mi to strasznie dużo czasu, bo pewnie około rok. Wracałam do niej, kiedy gdzieś jechałam, a zabieranie papierowych książek było niepraktyczne. Czytało się ją szybko, płynnie, wręcz jednym tchem. Ze względu na to, że jest ona w formie dziennika, jak sam tytuł wskazuje, łatwo było się oderwać i odłożyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Conner i Alex mieszkają z mamą w wynajętym domu. Ich ojciec zginął w wypadku samochodowym. Rodzina była zmuszona sprzedać dom rodzinny i księgarnię, którą prowadził ich ojciec, oraz zamieszkać w mniejszym. Mama bliźniąt pracuje ile tylko może, by wystarczyło im pieniędzy na wszystkie rachunki.

Dzieci zdają sobie z tego sprawę i choć boli ich brak mamy, nigdy jej tym nie martwią. Tęsknią za ojcem, który zawsze umiał ich pocieszyć jakąś bajką, której nigdy wcześniej nie słyszeli... Na domiar złego Conner ma problemy w szkole.

W dniu ich 12 urodzin też nie wszystko idzie zgodnie z planem. Na szczęście ich ukochana babcia robi im niespodziankę i przyjeżdża w odwiedziny. W prezencie dostają jej ukochaną książkę - "Krainę Opowieści".

Alex wkrótce odkrywa, że z książką dzieje się coś dziwnego. Momentami świeci i wydaje z siebie dziwne dźwięki. Okazuje się, że jest ona czymś w rodzaju portalu i bliźnięta wpadają do niego przenosząc się do magicznej krainy, w której bajki są rzeczywistością.

Wygląda na to, że jedynym sposobem, by wrócić do domu jest Zaklęcie Życzeń. Wybierają się w podróż po magicznym świecie by zdobyć potrzebne składniki. Zła Królowa depcze im po piętach. Chce wykorzystać Zaklęcie Życzeń do własnych celów.

Wiele razy baśnie i legendy były od nowa brane na warsztat. Wciąż pojawiają się nowe interpretacje, inne spojrzenie na baśnie. Wydawałoby się, że temat się przeżarł, że jest tego za dużo, że kolejna opowieść o bohaterach baśni szybko się znudzi... okazuje się, że wcale nie!

Jest to tak obszerny temat, że za każdym razem można go "ugryźć" z innej strony. Tym razem dostajemy wspaniałą, wciągającą opowieść o rodzeństwie, które musi wyruszyć na poszukiwania bajecznych artefaktów, by wrócić do domu. Pantofelek kopciuszka, pukiel włosów Roszpunki, wrzeciono, którym skaleczyła się Śpiąca Królewna i wiele innych, niezwykłych przedmiotów.

Świetna książka, którą chętnie podsunę moim młodszym kuzynkom. Myślę, że im się naprawdę spodoba. Może akurat uda mi się zaszczepić w nich miłość do bajek, innych niż Kraina Lodu, oczywiście! ;)

Spędziłam z "Krainą Opowieści" kilka bardzo miłych godzin! Znów czułam się jak za dawnych lat, kiedy siedziałam całymi dniami czytając baśnie Braci Grimm...

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Młodzieżówka.

Pełna recenzja dostępna na:

http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/11/kraina-opowiesci-zaklecie-zyczen-chris.html

Conner i Alex mieszkają z mamą w wynajętym domu. Ich ojciec zginął w wypadku samochodowym. Rodzina była zmuszona sprzedać dom rodzinny i księgarnię, którą prowadził ich ojciec, oraz zamieszkać w mniejszym. Mama bliźniąt pracuje ile tylko może, by wystarczyło im pieniędzy na wszystkie rachunki.

Dzieci zdają sobie z tego sprawę i choć boli ich brak mamy, nigdy jej tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tym tomie poznajemy Tulę Bucke. Dziewczynka od najmłodszych lat wiedziała, że jest przeklęta. Postanowiła nikomu o tym nie mówić i korzystać z mocy tak, jak będzie miała ochotę, bez wysłuchiwania zbędnych morałów.

Pierwszego morderstwa dokonała już w wieku 5 lat. Olle - Drań, recydywista, postanowił zemścić się i zabić sędziego. Tula nie mogła do tego dopuścić i była zawsze o krok przed Ollem by pokrzyżować mu plany. W końcu doszło do tego, że dziewczynka ukradła srebrną monetę dziadka i poszła do obory, gdzie Olle przygotował zasadzkę na syna sędziego. Skusiła mężczyznę monetą i wrzuciła ją do obornika. Przerażony Olle postanowił wyłowić cenny skarb i zanurkował w gnojówce. Nie mógł jednak z niej wyjść i po jakimś czasie się utopił.

Tula rosła. Mocno kochała zwierzęta, widziała przez ściany, potrafiła rzucać uroki i okropnie czuła się w kościele. Należała jednak do chóru kościelnego, który prowadził Knutsson - szanowany w wiosce mężczyzna, który stracił córkę w tragicznych okolicznościach. Została zgwałcona i zamordowana. Wokół miasta od czasu do czasu zdarzały się przypadki zaginięć małych dziewczynek, które później znajdowano zhańbione i martwe.

11 letnia Tula miała być kolejną ofiarą. Oprawcą okazał się jej nauczyciel - Knutsson. Dziewczynka poszła z nim do lasu. Kiedy jednak mężczyzna posunął się za daleko, zaczęła szeptać zaklęcia. Odebrała mu mowę, zaklęła dłonie i zasupłała przyrodzenie. Przerażony mężczyzna uciekł do domu. Jak możecie się domyślić, bez oddawania moczu nie mógł długo żyć. W końcu napisał żonie, by wezwała doktora. Ten jednak nie mógł nic poradzić. Knutsson chciał napisać, że to Tula jest wiedźmą i to ona rzuciła na niego klątwę, kiedy jednak zaczął pisać, dłoń popłynęła sama. Knutsson napisał, że to on gwałcił i mordował dzieci, a to co go spotkało jest karą niebios. Zmarł następnego dnia.

Tula nie czuła się winna. Wiedziała, że to co zrobiła było złe, ale było też sprawiedliwe. Robiła to by bronić siebie i bliskich. Nie mogła pozwolić, by ten mężczyzna krzywdził też inne dzieci. Kwestią gwałtu nie przejęła się na tyle by mieć z tego powodu traumę. Wręcz przeciwnie, wciąż ciągnęło ją do mężczyzn.

Pewnego dnia podczas pobytu w mieście, weszła do sklepu muzycznego. Poznała tam przystojnego inwalidę. Tak bardzo jej się spodobał, że nie mogła o nim zapomnieć. Kupiła wtedy flet. Zafascynował ją jednak inny, wybrakowany, nieudany, dziwny flet, ale nie zdążyła go kupić.

Tula szybko nauczyła się grać na flecie. Nie przestawała myśleć o mężczyźnie. Postanowiła go uwieść. Pretekstem do odwiedzin miała być chęć zakupu fletu. Ta wizyta ogromnie ją zmieniła. Zwierzyli się sobie nawzajem. Do niczego jednak między nimi nie doszło. Wyszła z zaczarowanym fletem i sercem szczęśliwym, że ma prawdziwego przyjaciela.

Wciąż grała na zepsutym flecie, próbowała utworzyć jakąś melodię. Stała się dziwna, małomówna, drażliwa, wredna. Miewała złe sny, których później nie pamiętała.

Na szczęście zjawili się Heike i Vinga. Postanowili porozmawiać z dziewczyną. Heike odkrywł, że została ona opętana przez Tengela Złego, który chce, by ta obudziła go za pomocą zaczarowanego fletu. Z pomocą przodków udaje się uwolnić dziewczynę.

Heike i Vinga chcą zabrać Tulę do Norwegii, by mieć ją na oku zanim wróci do siebie. Zatrzymują się na chwilę w mieście. Dziewczyna pędzi, by spotkać przyjaciela. Drzwi okazują się zamknięte a nikt z sąsiadów nie wie co się stało z mężczyzną na wózku. Używa czarów i otwiera drzwi. Zastaje go ledwo przytomnego na łóżku. Szybko daje mu coś do picia i zajmuje się nim. Wkrótce pojawiają się tam wujek Heike i ciocia Vinga. Pomagają choremu. Okazuje się, że ma na imię Tomas. Kiedy dziewczyna odeszła stracił chęć do życia. Leżał tak już długo i nawet nie chciał wstawać by cokolwiek jeść.

Szczerze sobie porozmawiali. Tula obiecała, że wróci. Vinga załatwiła mu opiekę u sióstr miłosierdzia, dopóki nie wyzdrowieje. Ruszają w drogę.

Kiedy docierają do Norwegii Tula przypadkowo zdradza, że jest dotknięta. Widzi szary ludek, a to oznacza, że musi być. Potwierdzenia Heikego się sprawdzają. Postanawia nauczyć dziewczynę jak posługiwać się swoimi zdolnościami, by pomagać ludziom i ich leczyć.

Siedemnastoletnia wówczas Tula spędza dni na naukach i rozmowach z dziewiętnastoletnim kuzynem, Eskilem. Nocą czasem odwiedzają ją cztery potworne demony by zaspokoić swoje i jej żądze. Nigdy jednak nie posuwają się dalej niż ona im na to pozwala.

Po kilku miesiącach Heike oświadcza, że jest gotowa by wrócić do Szwecji. Tula postanawia zabrać ze sobą Skarb Ludzi Lodu. Musi go ukraść. W tym celu wybiera się na strych, na który ma zakaz wstępu. Zostaje tam zaatakowana przez szary ludek. Cudem udaje jej się uciec, tylko dzięki czterem demonom. Ranna Tula zostaje opatrzona przez wujka i ciocię. Ma wyjechać następnego dnia.

W podróży towarzyszy jej Eskil. Nikt jednak nie wie, jaki ma plan. Postanawia zostawić dziewczynę po drodze i samotnie ruszyć na przygodę do Eldafjord. Tula zmuszona jest ściąć włosy i przebrać się za mężczyznę, by bezpiecznie wrócić do domu.



Podczas podróży miała wiele erotycznych przygód. Za każdym razem kończyły się one źle. Jako chłopiec o mało nie została zdemaskowana przez pacjenta, który miał ochotę przespać się z młodym chłopcem. Poznała Micke'a, który od razu wiedział, że jest kobietą. Schlebiał jej i naprawdę miała na niego ochotę. O mało nie spędziła z nim nocy. Zorientowała się jednak, że jest złodziejem i ukradł pieniądze kobiecie na targu. Przeklęła go a pieniądze oddała biednej wieśniaczce.

Zatrzymała się też na jedną noc u pastora, który o mało jej nie zgwałcił. Następnej nocy spotkała w karczmie niezwykle przystojnego żołnierza. Miała ochotę spędzić z nim noc. Zaczęli się obściskiwać, jednak kiedy on zapytał o cenę, dziewczyna pojęła, że uważa ją za prostytutkę. Ukarała go i zostawiła na korytarzu, oburzona tym, jak ktoś mógł ją tak potraktować.

W końcu wróciła już prawie do domu. Najpierw odwiedziła Tomasa. Zastałą go w świetnym stanie. Czekał na nią. Wiedział, że wróci. Rozpłakała się i postanowiła opowiedzieć mu o wszystkim. Zwierzyła się ze strasznego dziedzictwa, opowiedziała o morderstwach, czarach, gwałcie i przygodach po drodze. On jednak wciąż ją kochał. Wtedy zrozumiała, że właśnie kogoś takiego potrzebuje i nie wyobraża sobie, że miałoby go kiedyś zabraknąć. Spędziła z nim noc.

Po pięciu dniach wróciła do domu i oświadczyła rodzicom, że chce wyjść za mąż. Mieli wiele wątpliwości, uważali, że jest za młoda, szybko jednak polubili Tomasa. Ślub odbył się trzy miesiące później. Szybko doczekali się syna - Christera. Tomas powoli wracał do zdrowia dzięki czarom Tuli. Nie był jednak gotowy by przyznać, że być może kiedyś wózek inwalidzki nie będzie mu potrzebny...

Po Eskilu słuch zaginął. Nikt nie wie gdzie go szukać. Na mapach nie ma czegoś takiego jak Eldafjord. Możemy się więc domyślać, co będzie się działo w kolejnym tomie...

Jestem naprawdę zaskoczona, że tak szybko nasi bohaterowie poradzili sobie z Tengelem Złym. Był już blisko przebudzenia i szczerze uwierzyłam, że tak się właśnie stało. Okazuje się, że będziemy musieli jeszcze na to poczekać... Na szczęście!

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/10/maraton-saga-o-ludziach-lodu-tom-25.html

W tym tomie poznajemy Tulę Bucke. Dziewczynka od najmłodszych lat wiedziała, że jest przeklęta. Postanowiła nikomu o tym nie mówić i korzystać z mocy tak, jak będzie miała ochotę, bez wysłuchiwania zbędnych morałów.

Pierwszego morderstwa dokonała już w wieku 5 lat. Olle - Drań, recydywista, postanowił zemścić się i zabić sędziego. Tula nie mogła do tego dopuścić i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zacznę od tego, że zupełnie nie spodziewałam się tej książki! To była niespodzianka od Wydawnictwa Media Rodzina, która przyszła do mnie wraz z listem od Towarzystwa Wunderowego. Kocham takie drobne dodatki, szczegóły, które świadczą, że ktoś naprawdę się przyłożył do promocji tej książki. Właśnie takie drobne rzeczy dodają uroku i wprowadzają w klimat całej historii!

Morrigan Crow jest córką kanclerza Crovusa Crowna. Mieszkają we Wronim Dworze z macochą Ivy i babcią Ornellą. Wszystko brzmi w miarę zwyczajnie i pewnie takie by było, gdyby nie to, że dziewczynka żyje w magicznym świecie, w którym czas podzielony jest na Ery, każda po 12 lat, wszystko napędzane jest tajemniczym Wunderem a sama dziesięcioletnia bohaterka jest przeklęta.

Wszyscy, którzy urodzą się w Wieczór Przesilenia zostają przeklęci. Spotykają ich złe rzeczy, są źródłem problemów, przynoszą klęski żywiołowe, wypadki i wszelkiego rodzaju zło, nawet śmierć. Przekleństwo oznacza też, że będą oni żyć przez jedną Erę, czyli dokładnie do dnia swoich 12 urodzin, kiedy to urodzą się kolejne przeklęte dzieci.

Morrigan żyje ze świadomością, że wszystkie nieszczęścia spotykające jej sąsiadów, i nie tylko, są przypisywane jej. Pogodziła się nawet z wyrokiem śmierci. Wszystko się jednak zmienia, kiedy razem z ojcem udaje się na uroczystość Dnia Ofert.

Wtedy całe życie Morrigan przewraca się do góry nogami. Czas przyśpiesza a jej śmierć ma przyjść już jutro, w dzień jej jedenastych urodzin. Zostaje ona jednak uratowana przez Jupitera Norta, który zabiera ją do ... jeszcze jednego magicznego świata! Nevermoor różni się jednak od jej ojczyzny.

Tam dziewczyna zaczyna naprawdę żyć. Zamieszkuje w hotelu Deukalion, należącym do Jupitera. Poznaje przyjaciół, wielkiego magnifikota - Fenestrę i czuje się szczęśliwa. Jedynym warunkiem, żeby tak miało pozostać jest przystąpienie do Towarzystwa Wunderowego.

Morrigan musi się zmierzyć z pięcioma setkami rówieśników w czterech konkurencjach. Mają one wyłowić dziewięciu najlepszych, którzy dostąpią zaszczytu dołączenia do towarzystwa. A jeśli jej się nie uda? Będzie musiała wrócić do domu... i zginie. To chyba wystarczająca motywacja!

Tyle się spisałam a mam wrażenie, że dopiero nakreśliłam fabułę! Czy zdradziłam za dużo? Nie.. to tylko zarys! Dzieje się tam znacznie więcej! Autorka stworzyła cały świat od podstaw. Podzieliła go na stany, miasta, obmyśliła środki transportu, rasy i rodzaje stworzeń...

Książka jest często porównywana do Harrego Pottera, czy słusznie? Moim zdaniem nie! Nie popadajmy w paranoję. Czy każda książka w której bohaterami będą dzieci a świat w niej przedstawiony będzie magiczny musi być od razu inspirowana Harrym Poterrem? Może być, ale nie musi. Równie dobrze możemy znaleźć w niej podobieństwa do Akademii Pana Kleksa czy Alicji w Krainie Czarów, a jednak tego nie robimy.

Wolę się skupić na tym jaka ta książka jest a nie na tym w którym momencie przypomina mi inne, bo tych momentów jest naprawdę mało! Choć nie ulega wątpliwości, że autorka naprawdę lubi Harrego Pottera... Jessica Townsend wykonała kawał dobrej roboty - stworzyła coś czego wcześniej nie było. Z magicznego świata przeniosła naszą bohaterkę do jeszcze bardziej magicznego!

Razem z Morrigan odkrywamy tajemnice tych miejsc, a także kibicujemy jej w trakcie eliminacji. Zakochujemy się w Fenestrze i zaprzyjaźniamy z szalonym Jupiterem. Akcja, tajemnica i przesympatyczna bohaterka - czyli wszystko to co jest potrzebne, żeby się dobrze bawić.

Kiedy wreszcie znalazłam czas, żeby się zabrać za czytanie - wręcz pochłonęłam "Nevermoor". Nie miało dla mnie znaczenia czy jest już 19 czy 23... Po prostu po skończeniu rozdziału zabierałam się za kolejny!

Wiemy tylko, że to nie koniec przygód Morrigan Crow. Drugi tom - "WUNDERMISTRZ. Powołanie Morrigan Crow" został już zapowiedziany. Na pewno go sobie nie odpuszczę!

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.

Pełna recenzja dostępna na:

http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/10/nevermoor-przypadki-morrigan-crow.html

Zacznę od tego, że zupełnie nie spodziewałam się tej książki! To była niespodzianka od Wydawnictwa Media Rodzina, która przyszła do mnie wraz z listem od Towarzystwa Wunderowego. Kocham takie drobne dodatki, szczegóły, które świadczą, że ktoś naprawdę się przyłożył do promocji tej książki. Właśnie takie drobne rzeczy dodają uroku i wprowadzają w klimat całej historii!

...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czy w miasteczku idealnym cokolwiek może pójść nie tak? Życie toczy się powoli i spokojnie. Czasem pojawiają się mniejsze lub większe skandale, nastolatki szepczą o ostatniej domówce, a dziennikarze piszą o samych dobrych sprawach...

"Małe ogniska" to historia o życiu grupy nastolatków, ich matek oraz tym co dzieje się w okół. Mia wraz z córką, Pearl, wynajmują mieszkanie od Państwa Richardsonów. Pearl szybko zaprzyjaźnia się z ich dziećmi - Moody'm, Lexie, Trip'em a nawet z "czarną owcą" rodziny - Izzy.

Między bohaterami dochodzi do wielu zawirowań i ich nastoletnie życie nie jest tak piękne i spokojne jak wyobrażają sobie ich rodzice. Mają swoje problemy i sekrety. Kiedy jednak miasteczko zaczyna wrzeć z powodu głośnej sprawy porzuconego dziecka - wszystko zaczyna się jeszcze bardziej komplikować.

Mia wspiera swoją przyjaciółkę z pracy, która chce odzyskać swoje własne dziecko. Zostało ono przygarnięte przez małżeństwo z miasteczka, tuż po tym jak kobieta w przypływie załamania nerwowego porzuciła je.

Pani Richardson wspiera natomiast swoją przyjaciółkę, która jest w trakcie adopcji dziecka. Dowiedziawszy się, że jej lokatorka stoi po drugiej stronie barykady, nie mogła się powstrzymać - postanowiła dowiedzieć się, co takiego kryje tajemnicza Mia.

Matka Pearl skrywa od wielu lat pewną niezwykle ważną tajemnicę, którą nie podzieliła się z nikim. W końcu każdy z nas wolałby, żeby jego tajemnice pozostały tajemnicami... Izzy odkrywa w Mii bratnią duszę. Artystka staje się dla niej czymś w rodzaju guru i to przy niej dziewczyna odkrywa kim naprawdę jest, otwiera się i pokazuje swoją wrażliwość.

To co zaprezentowała w tej książce Celeste Ng jest... po prostu niesamowite. Kilka razy łapałam się na tym, że narracja płynnie prowadziła mnie w zupełnie inne miejsce. Tak spójnie wątki łączyły się ze sobą, że nawet nie zauważałam kiedy scena w kuchni prowadziła mnie do retrospekcji sprzed dwudziestu lat. Łapałam się na tym z myślą "Wow?! Jak w ogóle do tego doszło?".

Tak samo dzieje się, kiedy rozmawiacie z przyjacielem. Zgrabnie przechodzicie z jednego tematu na drugi i nagle zauważacie, że rozmowa o zakupach przerodziła się w filozoficzne rozmyślania nad sensem życia. To ten sam poziom.

Autorka prowadzi nas za rączkę po wątkach tej historii, zdradza tajemnice a wszystko to dzieje się tak naturalnie i płynnie, że nawet nie potrafię sobie przypomnieć jak do tego doszło, przecież jeszcze przed chwilą nic niepokojącego się nie działo!

Wiemy więcej niż bohaterowie, ale jest to jedna z niewielu książek, w której to zupełnie nie przeszkadza. Niewiedza bohaterów wydaje nam się oczywista. Nie są oni "ślepi" na poszlaki - po prostu tych poszlak nie ma.

Myślę, że właśnie dzięki tej narracji książka tak bardzo mi się podobała. Jest to coś co od razu rzuciło mi się w oczy i zostało takie aż do końca. Jakże cudownie byłoby, gdyby wszyscy autorzy potrafili prowadzić historię w ten sposób...

Recenzja powstała dzięki współpracy z Wydawnictwem Papierowy Księżyc.

Pełna recenzja dostępna na:

http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/10/mae-ogniska-celeste-ng.html

Czy w miasteczku idealnym cokolwiek może pójść nie tak? Życie toczy się powoli i spokojnie. Czasem pojawiają się mniejsze lub większe skandale, nastolatki szepczą o ostatniej domówce, a dziennikarze piszą o samych dobrych sprawach...

"Małe ogniska" to historia o życiu grupy nastolatków, ich matek oraz tym co dzieje się w okół. Mia wraz z córką, Pearl, wynajmują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewiętnastoletnia Anna Maria traci ojca, a później, w wyniku choroby, także matkę. Dziewczyna nie chce siedzieć w miejscu. Postanawia pojechać do Martwych Wrzosów i zdobyć posadę nauczycielki. Jej ciotka poleca ją przyjaciołom z tamtych stron. Dodatkową motywacją jest to, że wioską opiekuje się Adrian Brand, w którym podkochiwała się jako dziecko.

Adrian jest wdowcem, więc dziewczyna ma u niego szanse, szczególnie, że też jest nią zainteresowany. Okazuje się jednak, że ma córkę - Celestynę, która jest małym, rozpieszczonym diabełkiem. Adrian jest pod mocnym wpływem kobiet z jego rodziny, które jeszcze zanim Anna Maria się zjawiła, chciały ich zeswatać.

Panienka nie czuje się zbyt chciana w tej miejscowości. Mieszka w małym, skromnym pokoiku u Klary - biednej kobiety z dziećmi, porzuconej przez męża. Mężczyzna uciekł razem z żoną Kulawca, brata Klary, oraz ich małą córką.

Salka do nauki, którą otrzymuje dziewczyna, jest w tragicznym stanie. Nie ma tam niczego, nawet ogrzewania. Na szczęście udaje się zorganizować kilka stolików i krzeseł. Dopiero później Anna Maria zdobywa niezbędne pomoce naukowe.

Pierwsza lekcja przeraziła ją. Dzieciaki, które przyszły były biedne, brudne, wychudzone i wystraszone. Bardzo starały się robić dobre wrażenie. Niestety, dziewczyna ogromnie się nimi przejęła. Załamała się ich losem i postanowiła o nie zadbać.

Chcąc poznać tą niedużą, biedną, górniczą osadę, wybrała się na spacer, co omal nie skończyło się tragicznie, kiedy trzech górników zagrodziło jej drogę. Uratował ją Adrian. Odprowadził do domu i zaprosił do siebie na herbatę.

Anna Maria przyjęła zaproszenie. Poznała Celestynę i wszystkie Panie Brandowe. Kobiety niezwykle się do niej przymilały i zasypywały ją prezentami, których naprawdę nie chciała. Kiedy wracała do domu Adrian jej się oświadczył. Dziewczyna była tak zaskoczona i zdezorientowana przez poznanie Celestyny, która wyraźnie ją znienawidziła, że nie zgodziła się, ale też nie odmówiła.

Położona nad morzem miejscowość zostaje ogarnięta sztormem. Mimo to, wszystkie dzieciaki zjawiły się w szkole. Anna Maria tak bardzo troszczyła się o dzieci, że postanowiła odprowadzić do domu najsłabszego chłopca, który mieszkał daleko na wzgórzach. Osłaniając Egona przed wiatrem i walcząc z ciemnością brnęła przed siebie. Kiedy dostrzegli światło za nimi byli tak przerażeni, że ktoś może ich skrzywdzić, że zaczęli uciekać.

Zabłądzili. Kiedy wycieńczeni padli na ziemię, dopadł ich "napastnik". Okazało się, że to Kol, mężczyzna przewodzący górnikom i regularnie walczący z Adrianem o ich prawa. Chciał ich zatrzymać, by nie zrobili sobie krzywdy. Odprowadzili chłopca, a później zatrzymali się u Kola by się ogrzać.

Tak powoli mijają dni na Martwych Wrzosach. Anna Maria zaczyna rozumieć, że Adrian nie jest dla niej i odtrąca go. Mężczyzna jednak tego nie rozumie, a kobiety z jego rodu już planują ślub. Tymczasem Kol i Anna Maria stają się sobie coraz bliżsi.

Panienka bardzo przejmuje się losem dzieci. Prosi Heike Linda, żeby wysłał leki na suchoty, na które cierpi dwójka z jej uczniów. Przygotowuje też jasełka. Udaje jej się sprawić, by kobiety z wioski znów zaczęły żyć. Spotykają się razem i pomagają dzieciom. Staje się coraz bardziej lubiana. Nie szczędzi pieniędzy, by sprawić radość mieszkańcom.

Heike i Vinga wybierają się osobiście do swojej krewnej. Heike czuje, że dzieje się coś złego. Ma wrażenie, że Tengel Zły jest niespokojny. Martwi się, że może się obudzić, a na to nie są jeszcze gotowi.

Pewnego dnia, jeszcze przed jasełkami, Anna Maria zostaje napadnięta przez nożownika. Na szczęście jej wołanie o pomoc odnosi skutki i czterech górników przegania napastnika. Kończy się na poobijaniu i zranieniu w ramię. Górnicy przyprowadzają Kola, który zakłada jej opatrunek i odprowadza ją do domu.

Jasełka się udały, przyszły tłumy, ludzie byli zachwyceni. Anna Maria dumna z dzieciaków nie posiada się z radości. Wtedy zjawiają się Vinga i Heike.

Zabierają się za pomoc chorym dzieciom i całej wiosce, by suchoty się nie rozniosły. Heike ciężko pracuje, Vinga postanawia pomóc Annie Marii i w jej imieniu oddaje wszystkie prezenty, które dziewczyna dostała od Brandów. Robi to tak delikatnie a równocześnie bezpośrednio, że kobiety powinny pogodzić się z tym, że z zaręczyn nici. Okazuje się jednak, że usilnie nie chcą przyjąć tego do wiadomości.

Anna Maria jedzie z Kolem i Kulawcem do miasta by odnaleźć jego córkę i zabrać ją do domu. Udaje im się to zrobić, a dziewczyna nie posiada się z radości, że udało jej się uszczęśliwić kolejną osobę.

Kiedy wrócili Heike wyczuł coś złego. Odnaleźli trupa nieżyjącego już kilka dni Nilssona, znienawidzonego przez całą wioskę plotkarza i szantażystę. Nikt nie zmartwił się jego śmiercią, ale wszystkich przeraziło to, że został zadźgany nożem w dzień, kiedy Anna Maria została zaatakowana...

To jednak nie koniec sensacji. Adrian pozwolił zawładnąć sobą gorączce złota i wysłał robotników do kopalni, w której złota jeszcze nigdy nie udało się znaleźć a korytarz, do którego wysłał pracowników, groził zawaleniem.

Strop się zawalił i uwięził biednych mężczyzn. Kol ruszył im na pomoc a tuż za nim Anna Maria. Na szczęście ta dramatyczna scena w kopalni skończyła się dobrze. Wszystkim udało się wyjść, a tragedia do tego stopnia zbliżyła zakochanych, że Kol oświadczył się jej, a Anna Maria przyjęła zaręczyny.

Przez morderstwo Nilssona wszytko wyszło na jaw. Kobiety z rodu Brandów uknuły intrygę. To one chciały zabić Annę Marię, to one zamordowały Nilssona, bo wiedział za dużo. Zależało im na ślubie Anny Marii z Adrianem, ponieważ sfałszowały jej podpis na dokumencie, w którym zrzeka się swojego majątku na rzecz Adriana. Dzięki temu pozyskały kredyt, który pozwolił Adrianowi wznowić prace w kopalni.

Ten dzień zmienił życie wszystkich mieszkańców Martwych Wrzosów, którzy teraz musieli znaleźć sobie inne prace i domy. A Kol i Anna Maria? Byli szczęśliwi, choć objęci trwogą przed zbliżającym się Tengelem Złym.


Kolejny tom za mną! Wygląda na to, że akcja rozkręci się szybciej niż się spodziewałam. Tak wkręciłam się w losy Ludzi Lodu, że aż boję się pomyśleć, jak sprawy się rozkręcą, kiedy Tengel Zły się przebudzi. Historia zaczęła się jeszcze przed 1600 rokiem. Jesteśmy w połowie Sagi i minęło już ponad 200 lat. Jestem naprawdę ciekawa jak daleko ta historia posunie się w czasie.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/10/maraton-saga-o-ludziach-lodu-tom-24.html

Dziewiętnastoletnia Anna Maria traci ojca, a później, w wyniku choroby, także matkę. Dziewczyna nie chce siedzieć w miejscu. Postanawia pojechać do Martwych Wrzosów i zdobyć posadę nauczycielki. Jej ciotka poleca ją przyjaciołom z tamtych stron. Dodatkową motywacją jest to, że wioską opiekuje się Adrian Brand, w którym podkochiwała się jako dziecko.

Adrian jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyobraźcie sobie, że mając 17 lat postanawiacie rzucić szkołę i podjąć roczną praktykę w alpejskim hotelu. Ciekawa wizja, prawda? Szczególnie jeśli jest to tak stary i... niezwykły hotel jak Podniebny!

Fanny Funke została zatrudniona w roli opiekunki do dzieci. Pomaga profesjonalnej przedszkolance, ale też zajmuje się dziećmi na wyłączność. Jej dni upływają na wycieraniu mokrych nosków, pomaganiu w pralni i wcinaniu wybornych pralinek z konsjerżem hotelu.

Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy do hotelu przyjeżdża Ben, przystojny syn jednego z właścicieli hotelu, i zaczyna z nią pracować. Fanny spotyka także zabójczo przystojnego Tristana, który przyjechał ze swoim dziadkiem i ma bardzo podejrzane hobby.

Okres świąteczno-sylwestrowy oznacza nie tylko więcej pracy, ale też więcej tajemnic do odkrycia, a właśnie to nasza bohaterka lubi najbardziej. A może po prostu ma niesamowity talent do pakowania się w kłopoty...? Któż to wie!

Do hotelu przybywają sami znamienici goście. Niektórzy z nich maja sporo do ukrycia...

W prawdzie Fanny jest daleko od rodziców, rodzeństwa czy najlepszej przyjaciółki, ale Podniebny zapewnia jej tak wiele rozrywek, że nie ma nawet czasu zatęsknić za domem. W końcu trzeba odkryć każdy zakamarek hotelu i rozwiązać wiele zagadek.

Zacznę od tego, że uwielbiam Kerstin Gier. Jej Trylogię Czasu pokochałam całym sercem jeszcze w gimnazjum. Po Trylogii Snów spodziewałam się czegoś więcej. Zamiast zaskoczeń otrzymałam po prostu wysoki poziom, do jakiego przyzwyczaiły mnie poprzednie książki tej autorki.

Tym razem było zupełnie inaczej! Podniebny bardzo mnie zaskoczył - pozytywnie! Magia nie była tu czymś co wyjaśniało wszystkie sekrety i pomagało rozwiązać problemy. Była tylko drobnym dodatkiem.

Cały sens tej książki opierał się na tajemnicach, zagadkach, zbiegach okoliczności i elementach zaskoczenia! Tak bardzo wciągnęłam się w fabułę, że ani razu nie zajrzałam do słowniczka i spisu postaci, bo zwyczajnie wszystko zapamiętałam. Wiedziałam kim jest Pani Ludwig i pamiętałam czym zajmuje się Manuel Heffelfinger.

Czułam jakbym naprawdę była częścią tej historii, jakbym pracowała w Podniebnym i naprawdę piła gruszówkę z Pavlem w pralni... Ale przecież Kerstin Gier właśnie to potrafi najlepiej - tworzyć światy, w których czytelnik odnajduje się z łatwością i wręcz czuje się częścią tych miejsc...

Za możliwość zrecenzowania tej książki dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/09/podniebny-kerstin-gier.html

Wyobraźcie sobie, że mając 17 lat postanawiacie rzucić szkołę i podjąć roczną praktykę w alpejskim hotelu. Ciekawa wizja, prawda? Szczególnie jeśli jest to tak stary i... niezwykły hotel jak Podniebny!

Fanny Funke została zatrudniona w roli opiekunki do dzieci. Pomaga profesjonalnej przedszkolance, ale też zajmuje się dziećmi na wyłączność. Jej dni upływają na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnie nigdy nie natknęłabym się na ten tytuł gdyby nie moja polonistka. Poprosiła mnie, żebym zapoznała się z fragmentami i przygotowała się na to, żeby opowiedzieć o reportażu Ryszarda Kapuścińskiego. Moja ambicja nie pozwoliła mi na czytanie fragmentów - jak coś robię, chcę to robić dobrze, dlatego też przeczytałam całą książkę.

* * *

Zacznijmy od tego, że autor jest osobą, której pasja zdecydowanie zapadła mi w pamięć. Obejrzałam kilka wywiadów dostępnych na YouTube, w których Kapuściński opowiada o swoich podróżach. Kochał Afrykę, czuł się tam bezpiecznie i wciąż chciał tam wracać.

Jego reportaż o Cesarzu Etiopii, Hajle Sellasje, był naprawdę szczegółowy poruszający i dający do myślenia. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie używał w swojej pracy magnetofonu.

Urodził się 4 marca 1932 r a zmarł 23 stycznia 2007 r na zawał serca. Miał 74 lata i należy zaznaczyć, że jak na reportażystę, który wiele lat spędził w Afryce przeżył naprawdę wiele długich lat. Zazwyczaj reportażyści dożywali ok 40 lat.

Autor angażował się w politykę (był członkiem PZPR) by móc uzyskać możliwość wyjazdu na inny kontynent. Pracował w wielu magazynach, m. in.
Sztandar Młodych
Po prostu
Polityka
Dziś i Jutro
Kultura
Czytelnik
Znak
Otrzymał łącznie 40 nagród i wyróżnień. Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wydał w sumie 26 książek, a po jego śmierci wydano kolejne 4.

Od 2010 roku przyznawana jest Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego za Najlepsze Książki Reporterskie.

Pamiętać należy też, że przede wszystkim był człowiekiem - mężem, ojcem i bratem. Łączyła go bardzo silna więź z młodszą o rok siostrą. Przez swoje podróże bardzo dużo chorował. Pasja jednak nie pozwoliła mu długo usiedzieć z rodziną.


Pewnie większość z Was nie wie, gdzie jest Etiopia. Dlatego dołączam zdjęcie, żebyście mogli mieć pełen obraz sytuacji.

Jak się domyślacie - jest to biedne państwo Afrykańskie. Panuje głód, pragnienie, brak odpowiedniej oświaty, itp...

Hajle Sellasje nie bez powodu nazywany jest Królem Królów Etiopii. Jego osoba miała gigantyczny wpływ na rozwój tego państwa - tak mało ważnego w naszych oczach, a tak ważnego w oczach mieszkańców, którzy nie znają życia poza granicami Etiopii.

Hajle Sellasje urodził się 23 lipca 1892, zmarł 27 sierpnia 1975 roku. Na tron wszedł dzięki wszelkiego rodzaju spiskom i knowaniom. Koronowany został w 1930 roku a jego rządy pełne były wzlotów i upadków.

Ten drobny, spokojny i cichy mężczyzna miał ścisłą kontrolę nad tym co działo się w państwie. Nikt nie mógł uzyskać żadnego stanowiska bez jego osobistej nominacji, nic w królestwie nie mogło się dziać bez jego wiedzy. Każdy skrawek ziemi musiał być nadany w jego imieniu.

Cesarz był niepiśmienny. Miał od tego ludzi. Jak też od tego, żeby otwierać przed nim drzwi, podkładać mu poduszkę pod buty, kiedy siedział na tronie i donosić o wszystkim co dzieje się w królestwie. Był bardzo sprytny, lubił mieszać we frakcjach w królestwie. Miał fantastyczną pamięć.

Nie można jednak nazwać go tyranem! Był łagodny, wyrozumiały i dobrotliwy. Kochał zwierzęta i lubił odwiedzać poddanych w swoim królestwie. Kierował się w życiu zasadą lojalności. Był zarazem oszczędny i rozrzutny. W samej stolicy miał 2 pałace. Posiadał też 27 aut.

Jego dzień był ściśle zaplanowany. Zaczynał od słuchania donosów, od 9 do 10 była godzina rozdawania nominacji, następnie od 10 do 11 - godzina kasy, 11-12 godzina ministrów a od 12-13 godzina sądu najwyższego i ostatecznego. O 13 przechodził do starego pałacu na obiad.

Po zamachu, który miał miejsce 13 grudnia 1960 roku Cesarz wprowadził zmiany. Od 16-17 była godzina rozwoju, od 17-18 godzina międzynarodowa a od 18-19 godzina wojskowo-policyjna.

W 1968 roku nastąpiły kolejne bunty - tym razem chłopów. Jego konflikt z uczelnią trwał 14 lat. W końcu nadszedł rok 1974, kiedy wszystko zaczęło się już poważnie sypać i w grudniu 1974 roku Hajle Sellasje został zdetronizowany. Zmarł 28 sierpnia 1975 roku z powodu niewydolności krążenia.

Mimo wszystko Hajle Sellasje dla mnie jest zdecydowanie pozytywną postacią. Dlaczego? Miał bardzo wiele zasług! Między innymi:

zniósł kary obcinania rąk i nóg,
wybudował 2 drukarnie i rozpoczął wydawanie pierwszej gazety,
otworzył pierwszy bank,
wprowadził oświetlenie elektryczne,
karcił handel niewolnikami,
zniósł pracę przymusową,
sprowadził pierwsze samochody i samoloty,
otworzył pocztę,
stworzył armię,
zbudował fabryki,
wysyłał młodzież do zagranicznych szkół.

Jestem przekonana, że o większości spraw zwyczajnie nie wiedział. Np. o biedzie, głodzie, korupcji... Ale to moje zdanie.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/05/cesarz-ryszard-kapuscinski.html

Pewnie nigdy nie natknęłabym się na ten tytuł gdyby nie moja polonistka. Poprosiła mnie, żebym zapoznała się z fragmentami i przygotowała się na to, żeby opowiedzieć o reportażu Ryszarda Kapuścińskiego. Moja ambicja nie pozwoliła mi na czytanie fragmentów - jak coś robię, chcę to robić dobrze, dlatego też przeczytałam całą książkę.

* * *

Zacznijmy od tego, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy kupowałam tą książkę na przecenie w swojej ulubionej księgarni, nie spodziewałam się, że zapewni mi ona tak dużo rozrywki!

Żywia Radzińska, szalenie miła i powabna blondynka w średnim wieku, zaczyna swoją pracę w bibliotece. Zupełnie nie spodziewa się, że rozgrywają się tam takie dramaty, na zapleczach kobiety knują na siebie nawzajem a w kierownictwie za sznurki pociąga ktoś kto nie powinien.

Choć praca w bibliotece nie jest szczytem jej marzeń, to pozwala zarobić. Szału nie ma ale lepsze to niż nic. Nie jest to też szczyt jej możliwości, więc spokojnie radzi sobie ze swoimi obowiązkami. Wzbudza sensację w spokojnym życiu biblioteki. Jest elegancka, ładna, sumienna i zna się na obsłudze komputera.


Okazuje się, że biblioteka nie jest takim spokojnym i przyjaznym miejscem. Pracownicy muszą na co dzień spotykać osoby niespełna rozumu, pijane, czy po prostu wredne. Raz nawet przytrafił się duch... Każdy klient ma inne podejście do ich pracy i też inaczej trzeba sobie z nim poradzić.


Książka napisana jest w naprawdę zabawny sposób. Wciąż albo się uśmiechałam albo śmiałam pod nosem. Moimi ulubionymi rozdziałami są "Z KSIĘGI SKARG I ZAŻALEŃ". Dawno nie czytałam czegoś tak zabawnego!

Książka ma dość niskie oceny, ale to pewnie dlatego, że czytelnicy mieli co do niej za duże wymagania. Ja podeszłam do niej na luzie i świetnie się bawiłam! Mi to zdecydowanie wystarcza!

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/07/bibliotekarki-teresa-monika-rudzka.html

Kiedy kupowałam tą książkę na przecenie w swojej ulubionej księgarni, nie spodziewałam się, że zapewni mi ona tak dużo rozrywki!

Żywia Radzińska, szalenie miła i powabna blondynka w średnim wieku, zaczyna swoją pracę w bibliotece. Zupełnie nie spodziewa się, że rozgrywają się tam takie dramaty, na zapleczach kobiety knują na siebie nawzajem a w kierownictwie za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak dawno nie miałam styczności z tą sagą, że aż mi głupio! Recenzja poprzedniego tomu pojawiła się w październiku 2016 roku! To znaczy, że miałam aż dwa lata przerwy! Mimo to ponowne wbicie się w świat Ludzi Lodu nie był trudny. A skoro wróciłam do tej Sagi po dwóch latach, to znaczy, że musiałam za nią zatęsknić, prawda? Dobrze to o niej świadczy...

Vinga i Heike wciąż bardzo się kochają, ale Heike nie chce odbierać Vindze możliwości założenia "normalnej" rodziny. Odrzuca więc jej zaloty i przedstawia jej mężczyzn, którzy mogliby jej się spodobać. Dziewczyna jest w nim jednak bezgranicznie zakochana i gotowa czekać na niego.

Mają na głowie ważniejsze problemy niż zaloty... Dwór należący do ich rodziny został bezprawnie przejęty przez sędziego Snivela. Próbowali wielu sposobów aby odzyskać swój majątek - wszystko na nic. Na domiar złego, podejrzewają, że Snivel ma jakiegoś człowieka w ich służbie. Nie czują się bezpiecznie.

Jedynym sposobem na wypędzenie sędziego z dworu wydaje się przywołanie tajemniczego Szarego Ludu. Wymaga to jednak trudnego rytuału, do którego potrzebna jest dziewica. Vinga godzi się na to i wspólnie przygotowują potrzebne mikstury i środki.

W międzyczasie Heike przedstawia Vindze przystojnego, młodego aptekarza - Nilsa. Dziewczyna jest nim zachwycona i nie stara się tego ukrywać. Heike równocześnie cieszy się sądząc, że udało mu się pokazać Vindze, że zwykli mężczyźni są przystojniejsi od niego, ale też cierpi, bo kocha ją nad życie.

Z tymi rozterkami przystępuje do skomplikowanego i niebezpiecznego rytuału. W trakcie jego trwania Vinga zmuszona jest interweniować, by uratować Heike. Skutkiem ubocznym jest to, że ona także zaczyna widzieć Szary Ludek. Rytuał udaje się dokończyć. Od teraz Heike panuje nad tą armią wisielców, duchów, demonów i skrzatów, a Vinga ma dar widzenia ich. Choć niekoniecznie jest to przyjemny widok...

Pod nieobecność sędziego udaje im się wprowadzić Szary Ludek do dworu. Sami zajmują się odpoczynkiem i wspólnym planowaniem przyszłości. Całują się też po raz pierwszy, co wcale nie rozjaśnia Heikemu w głowie. Postanawia zabrać Vingę pierwszy raz na targ.

Siedemnastolatka jest wszystkim zachwycona. Głośno zachwyca się urodą mężczyzn, uśmiecha się i zagaduje. Nils jest w niej coraz bardziej zauroczony, Heike natomiast chodzi przybity. Kiedy Vinga to dostrzega zabiera go za bok i robi mu awanturę. Tłumaczy mu, że kocha tylko jego ale nie może zabronić jej podziwiania mężczyzn, tak jak podziwiania obrazów. Zezłoszczona postanawia nastraszyć go i nie zjawia się w umówionym miejscu.

Szybko jednak orientuje się, że zabłądziła. Spanikowana zaczęła szukać drogi powrotnej, jednak tłum na targu był zbyt duży. Kiedy dostrzegła przystojnego sprzedawcę noży, z którym wcześniej rozmawiała, poprosiła go o pomoc. On zaoferował jej piękny nóż w prezencie, jeśli pójdzie z nim, żeby mógł go jej dać. Mało zadowolona dziewczyna poszła za nim. Jednak kiedy próbował ją pocałować, uderzyła go i uciekła.

Jeszcze bardziej przerażona zaczęła biegać po targu aż wpadła na siłacza, którego urodę wcześniej zdążyła już skomentować. Mężczyzna postanowił skorzystać z okazji, która sama wpadła mu w ręce i zaczął ją obściskiwać. Vinga krzyczała i wyrywała się aż jej się udało. Uciekła słysząc za sobą kolejne przykre wyzwiska.

W końcu znalazła Heike. Kiedy później szczerze rozmawiali opowiedziała mu wszystko i przyznała, że miał rację. Jest zbyt wylewna, spontaniczna i śmiała. Wydarzenia z tego dnia zmieniły ją. Stała się cichsza i zapomniała o spontaniczności. Nie próbowała też uwieść Heike.

Kiedy sędzia wrócił do "swojego" dworu dowiedział się, że połowa służby uciekła mówiąc, że dwór jest nawiedzony. Oczywiście w to nie uwierzył. Zezłoszczony nadał podwładnym inne zadania i spędził dzień na zwyczajnym pijactwie i obżarstwie.

Nocą Heike zrozumiał, że Vinga jest tą kobietą, którą naprawdę kocha i z którą chce spędzić resztę życia. Nie zastanawiając się dłużej pobiegł do jej dworu i oświadczył się.

W tym czasie Snivel spał spokojnie... Przynajmniej dopóki nie nawiedziła go pierwsza mara - bezkształtna kobietka, która unieruchomiła go a później zgwałciła. Upokorzony i przerażony szybko wyparł z myśli wszystkie scenariusze poza jednym - przejadł się.

Następnej nocy jego łóżko zaczęło obracać się i trząść w szaleńczym tempie. Zwalił winę na alkohol. Wziął jednak pod uwagę, że ktoś może go podtruwać. Z dnia na dzień ubywa służby w jego dworze.

Pewnego dnia w jego drzwiach zjawia się mężczyzna, który proponuje Snivelowi, że odkupi od niego ziemię, której i tak on nie używa. Wydaje się on Snivelowi znajomy, choć nie wie skąd mógłby go znać. Młodzieniec wyznaje, że podejrzewa iż mógłby znaleźć tam srebro, więc oferuje sędziemu spore pieniądze. Ten obiecuje się zastanowić, ale już sam wywęszył możliwość zarobku.

Heike i Vinga postanawiają dać na zapowiedzi. Wybierają się więc zagajnikiem do księdza. Zostają jednak napadnięci przez trzech mężczyzn nasłanych przez sędziego. Udało im się obronić, ale jeden zbir niefortunnie upadł i uderzył się w głowę, przez co stracił życie. Heike nie może sobie tego wybaczyć i bardzo przeżywa śmierć napastnika.

Vinga zabiera go do domu i pociesza. Dają się ponieść i śpią ze sobą po raz pierwszy. Wyznają też później służbie, że zaręczyli się i proszą o pomoc w znalezieniu wśród nich osoby, która donosi o wszystkim Snivelowi. Wierna służba bez wahania wskazuje na młodą Ellę, służącą, która ma romans z jednym z ludzi Snivela.

Vinga wykazuje się wyrozumiałością. Płaci kobiecie i każe ją odwieźć do jej miasta, choć mogłaby po prostu ją wyrzucić lub zgłosić to władzom.

Sędzia Sivel w końcu daje za wygraną i postanawia spełnić żądania ostatnich służących. Wzywa księdza, by ten odprawił egzorcyzmy. Szary Ludek jest jednak na nie odporny. Straszy dwóch zbirów, w wyniku czego jeden umiera na zawał a drugi skacze z wieży ginąc na miejscu. Wtedy też zjawiają się Heike i Vinga.

Przy księdzu i przedstawicielu władzy proszą sędziego o dowód na to, że dwór jest jego. Nie otrzymują go więc dają mu kilka dni, żeby się wyniósł, a sami informują księdza o planowanym ślubie.

W umówiony dzień zjawiają się by odzyskać dwór. Nie zastają jednak sędziego. Od jego wiernego służącego dowiadują się, że dzień wcześniej poszedł z mężczyzną w stronę lasu, ponieważ chciał sprzedać ziemię Heikego i wzbogacić się.

Heike domyślił się co miało miejsce. Pobiegł w stronę lasu, tam gdzie wcześniej odprawiali rytuał. Jak się spodziewał, znalazł tam Szary Ludek i rozszarpane szczątki Snivela. Heike obiecał Szaremu Ludkowi jego wiosenną ofiarę, więc zmory sobie ją wzięły.

Heike i Vinga odzyskali dwór. Wzięli ślub i po długich staraniach doczekali się dziecka - syna imieniem Eskil.

Jest to jednak ostatnia książka o losach Heike i Vingi. Teraz czas na nowe pokolenia...

Uf! Ale się spisałam! Uważam jednak, że było warto! Tak samo jak warto jest przeczytać całą Sagę! Zamierzam kiedyś kupić wszystkie tomy. Jak widzicie, aktualnie korzystam z zasobów biblioteki.


Postanowiłam też nie dodawać też okładek z tej nowszej serii wydanej przez fakt, tylko robić zdjęcia egzemplarzy, które faktycznie miałam w rękach.

Przed nami jeszcze większa połowa Sagi, bo aż 24 tomy! Planuję czytać dwa tomy w miesiącu. Postaram się jeszcze we wrześniu zrecenzować kolejny tom. Postaram się, ponieważ mam kilka książek od Wydawnictw i one są moimi priorytetami.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/09/maraton-saga-o-ludziach-lodu-tom-23.html

Tak dawno nie miałam styczności z tą sagą, że aż mi głupio! Recenzja poprzedniego tomu pojawiła się w październiku 2016 roku! To znaczy, że miałam aż dwa lata przerwy! Mimo to ponowne wbicie się w świat Ludzi Lodu nie był trudny. A skoro wróciłam do tej Sagi po dwóch latach, to znaczy, że musiałam za nią zatęsknić, prawda? Dobrze to o niej świadczy...

Vinga i Heike...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedy zaczynałam czytać tę książkę nie sądziłam, że tak bardzo mnie wciągnie. Zakochałam się w niej bez reszty. Dlaczego? Pewnie dlatego, że po prostu jest świetna!

Trzynastoletnia Alison w środę 11 grudnia wróciła ze szkoły cała i zdrowa. Przywitała się z matką, po czym zabrała psa na spacer do lasu. Nikogo to nie zdziwiło, ponieważ dziewczyna często tak postępowała. Problem pojawił się wtedy, kiedy Alison z tego spaceru nie wróciła...

George Bennett zostaje odpowiedzialny za tę sprawę. Z pozoru wydawała się ona zwyczajna i prosta, jednak kiedy wszystkie tropy okazały się prowadzić donikąd a po dziewczynie wciąż nie było śladu, wszyscy zrozumieli, że musiało się stać coś naprawdę złego.

Młody detektyw wraz ze swoim kompanem, Tommym Clough'em poświęcają wszystkie swoje siły i każdą wolną chwilę, żeby rozwiązać tą zagadkę i odnaleźć Alison żywą. Z pomocą policji, mieszkańców i ochotników przeszukują każdy skrawek ziemi, bez skutku.

Muszę się Wam szczerze przyznać, że żadna książka nie wzbudziła we mnie aż tylu emocji! Czytałam z wypiekami na twarzy. Zdarzało się, że potrafiłam usiąść i czytać, aż nie zorientowałam się, że minęło 7h! Pochłaniałam tą historię jak zaklęta.

George Bennett i Tommy Clough prowadzili mnie przez tą historię, która na początku rozwijała się powoli, ale wcale nie nudziła. Kryminały mają to do siebie, że zaczynamy sami myśleć, szukać sprawcy i rozważać poszlaki. Jeśli jeszcze kryminał jest dobrze napisany a fabuła po prostu płynie... czego więcej można chcieć?

Płakałam, rozmyślałam i wpadałam w głębokie zdziwienie. "Miejsce Egzekucji" dało mi to, czego się nie spodziewałam. Zdecydowanie jest to najlepsza książka jaką miałam okazję przeczytać w tym roku. Szokuje, wyciska z nas łzy i doprowadza do mdłości. Mimo to nie mogłam tak po prostu jej odłożyć! 582 strony minęły mi w kilka chwil, a właściwie w ciągu kilku bardzo przyjemnych godzin! Naprawdę świetna.

Gdybym musiała wskazać coś co mi się w książce nie podobało... Powiedziałabym, że znalazłam kilka literówek, ale naprawdę, nic więcej nie można jej zarzucić! Jest po prostu świetna. Szkoda, że w Polsce pojawiła się dopiero teraz. Ważne, że jest i że możemy się nią cieszyć. A jest czym...

Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa Papierowy Księżyc.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/09/miejsce-egzekucji-val-mcdermid.html

Kiedy zaczynałam czytać tę książkę nie sądziłam, że tak bardzo mnie wciągnie. Zakochałam się w niej bez reszty. Dlaczego? Pewnie dlatego, że po prostu jest świetna!

Trzynastoletnia Alison w środę 11 grudnia wróciła ze szkoły cała i zdrowa. Przywitała się z matką, po czym zabrała psa na spacer do lasu. Nikogo to nie zdziwiło, ponieważ dziewczyna często tak postępowała....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę, a w zasadzie całą trylogię, kupiłam ze względu na okładkę i bardzo kuszącą cenę. Leżała na promocji i patrzyła na mnie za każdym razem, kiedy odwiedzałam swoją ulubioną księgarnię. Było to jakoś 3-4 lata temu.

Jak więc widzicie - bardzo długo zwlekałam z zabraniem się za nie. Po prostu zawsze było coś ważniejszego do przeczytania! Szczerze mówiąc, niewiele traciłam...

Wyobraźcie sobie, że świat wynalazł lek na śmierć i wszelkie choroby. Długowieczność podawana jest ludziom w kapsułkach, które muszą przyjmować, by zachować młodość. Wspaniała wizja... Gdyby nie to, że w końcu nastąpiło przeludnienie. Aby temu zapobiec postanowiono wprowadzić Deklarację. Na początku zakładała ona, że można posiadać tylko jedno dziecko, wkrótce jednak zrozumiano, że to nadal za dużo i zabroniono posiadania dzieci w ogóle.

Jeśli ktoś bardzo chciał posiadać dziecko, była tylko jedna opcja - życie za życie. Oczywiście zdarzało się, że dzieci się rodziły. Były one wtedy odbierane rodzicom i zabijane lub umieszczane w specjalnych ośrodkach dla Nadmiarów, w których uczyły się wszystkiego co może się im przydać w ich przyszłym życiu jako służba osób Legalnych.

Właśnie taki świat przedstawia nam Gemma Malley, autorka, która widocznie stwierdziła, że skoro Igrzyska Śmierci czy Niezgodna osiągnęły taki sukces, to może jej też się uda! Jak widać nie udało się... Dlaczego? Cóż...

Nadmiar Anna odkąd trafiła do ośrodka i zrozumiała, że nie ma prawa żyć, chciała być wartościowym zasobem. Dawała z siebie wszystko, przykładała się, nigdy nie sprawiała kłopotów... Była po prostu nudną, smutną dziewczynką, której mózg został do tego stopnia wyprany, że nie była w stanie spojrzeć na cokolwiek z odpowiednim dystansem.

Oczywiście jest to bardzo smutne i poruszyłoby mnie to dogłębnie, gdyby nie to, że autorka przypomina nam o tym smutku i beznadziei sytuacji kiedy tylko ma taką możliwość. Opisy i przemyślenia Anny wciąż są o tym jak wygląda rzeczywistość w jej ośrodku, jaka krzywda dzieje się tam dzieciom... A kiedy już to zrozumiemy i nawet zacznie się coś dziać... Znowu autorka postanawia nam o tym przypomnieć, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, że Anna jest biedna.

Przez to mam wrażenie, że niewiele się dzieje, akcja wciąż stoi w miejscu, a ja przez pół książki w co drugim rozdziale czytam o tym, jak to smutne jest jej życie. To męczy...

W końcu pojawia się Peter - rówieśnik Anny, który nie tylko uważa, że zna jej rodziców, ale też twierdzi, że przyszedł, żeby ją zabrać. Jak się pewnie domyślacie, dziewczyna mu nie wierzy, wypiera się, ale kusi ją wizja życia poza murami ośrodka...

Wtedy dopiero w książce realnie zaczyna się coś dziać, ale mam wrażenie, że dzieje się to za szybko, jest zbyt przewidywalne i przez to mało zaskakujące. Fakt, trafiają się dwie sceny, w których faktycznie zostałam zaskoczona, ale było to niesmaczne, wręcz melodramatyczne i, niestety, było oczywiste co się później wydarzy.

Trochę szkoda. Nie spodziewałam się fajerwerków, podchodziłam do książki bez specjalnych oczekiwań i zazwyczaj w takich wypadkach trafiam na tytuły, które mimo iż nie są najlepsze to coś mi dają. Na przykład przyjemność z czytania. Tutaj... niemiłe zaskoczenie.

Jest to jedna z bardzo niewielu negatywnych recenzji na moim blogu. Mogę je zliczyć na palcach jednej ręki.

Deklarację, na szczęście, czyta się bardzo szybko, niewiele się w niej dzieje, więc jest bardzo lekka, choć ostatnia scena, mimo iż jest kiczowata, wzruszyła mnie do łez. Strach pomyśleć co będzie w kolejnych tomach! Mam nadzieję, że tym razem nie zostanę potraktowana jak mało rozumne dziecko i autorka przestanie wciąż przypominać jaki to okrutny świat stworzyła.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/09/deklaracja-gemma-malley.html

Książkę, a w zasadzie całą trylogię, kupiłam ze względu na okładkę i bardzo kuszącą cenę. Leżała na promocji i patrzyła na mnie za każdym razem, kiedy odwiedzałam swoją ulubioną księgarnię. Było to jakoś 3-4 lata temu.

Jak więc widzicie - bardzo długo zwlekałam z zabraniem się za nie. Po prostu zawsze było coś ważniejszego do przeczytania! Szczerze mówiąc, niewiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co roku czytam jedną książkę Kinga i jedną książkę Hillary Norman (bo ich kocham i postanowiłam sobie "dawkować" ich książki). Nadszedł więc czas na przeczytanie jednego z największych klasyków - Lśnienia!

Jack dostał propozycję pracy w hotelu Panorama. Zaproponowano mu posadę dozorcy na okres zimowy, kiedy to cały budynek jest pusty, a dojazd jest niemożliwy i nieopłacalny, więc ktoś musi zająć się hotelem na miejscu.

Wdzięczny swojemu przyjacielowi, All'owi Shockley'owi, który załatwił mu tę posadę, spakował najważniejsze rzeczy, zabrał żonę, syna i wyruszyli w trasę!

Danny, syn państwa Torrance'ów, od dziecka przejawiał dziwne zdolności. Miał wymyślonego przyjaciela, wiedział rzeczy, których nie powinien wiedzieć, rozumiał co czują i myślą jego rodzice. Hotel okazał się miejscem, gdzie jego umiejętności są zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

King ma talent do tworzenia irytujących postaci. Takim właśnie bohaterem jest Jack Torrance. Na początku miałam mieszane uczucia. Wydawał się troskliwym ojcem, biednym, smutnym człowiekiem... Ale szybko jego wewnętrzne monologi sprawiły, że zapałałam do niego ogromną niechęcią. Nie wspominając o tym, co działo się później! Ale może bez spoilerów...

Historia Dannego chwyciła mnie za serce. Nie lubię horrorów, ale King jest dla mnie mistrzem i aż głupio byłoby nie czytać jego książek! Większości postaci stworzonych przez autora (nie ważne, za którą książkę bym się zabrała) ogromnie mnie irytuje! Są po prostu wstrętne z charakteru, grubiańskie i zadufane. Rozumiem, że historia tego wymaga i właśnie te historie są w tym wszystkim najlepsze!

To niesamowite jak Stephen King może pisać tak wiele książek, tak wiele RÓŻNYCH książek, które nie pozwalają o sobie zapomnieć przez długi czas, które sprawiają, że przestajemy oddychać i zapominamy o upływającym czasie... Te historie są niepowtarzalne i dlatego tak lubię je poznawać.

Choćby bohater był nie wiadomo jak irytujący - przełknę to, poklnę pod nosem, ale przeczytam książkę z zapartym tchem, by sprawdzić czy było warto.

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/09/lsnienie-stephen-king.html

Co roku czytam jedną książkę Kinga i jedną książkę Hillary Norman (bo ich kocham i postanowiłam sobie "dawkować" ich książki). Nadszedł więc czas na przeczytanie jednego z największych klasyków - Lśnienia!

Jack dostał propozycję pracy w hotelu Panorama. Zaproponowano mu posadę dozorcy na okres zimowy, kiedy to cały budynek jest pusty, a dojazd jest niemożliwy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Julia dwa lata temu straciła męża z powodu nieszczęśliwego wypadku. Od tego czasu została jej tylko córka, Ever, którą kocha z całego serca. Koło niej kręci się Crew Gentry - jej szwagier, którego Julia równocześnie nienawidzi, obwinia go za wypadek, ale też kocha w głębi serca. Coś ich do siebie ciągnie.

Crew pomaga Julii kiedy tylko może, mimo iż wie, że dziewczyna go nie cierpi. Sam też obwinia się za śmierć brata i bardzo chce jakoś odkupić swoje winy. Też wiele przeszedł w swoim życiu. Podczas walk w klatce nabawił się poważnej kontuzji i musiał zrezygnować ze swojej pasji.

Kiedy wydaje się, że problemy finansowe i brak czasu na cokolwiek pomiędzy jedną pracą a drugą, jest dla Julii szczytem tego, co jest w stanie znieść, los postanawia pokazać jej, że to jeszcze nie koniec. Okazuje się, że Ever jest chora na raka i jej stan nie jest najlepszy.

Crew postanawia zrobić wszystko, by uratować ukochaną bratanicę. Dziewczyny przeprowadzają się do niego, a on jest gotów zaryzykować i się poświęcić, by zdobyć pieniądze na leczenie.

Między Julią i Crew wywiązuje się naprawdę piękne i romantyczne uczucie!

Cudowna, wzruszająca historia! Smutna, ale piękna i romantyczna. Przez całą książkę trzymamy kciuki za Crew, martwimy się o Ever i mamy nadzieję, że Julia wreszcie wybaczy swojemu szwagrowi. Autorka trzyma nas w napięciu i sprawia, że jesteśmy na nią wściekli. Ostatnie rozdziały po prostu nie pozwalają nam oddychać.

Przez tą książkę zaczynamy się zastanawiać nad tym jak wiele bylibyśmy w stanie poświęcić, gdybyśmy musieli. Temat jest ciężki, ale romans pozwala nam na krótkie chwile odpocząć od problemów bohaterów.

Historia napisana jest w naprawdę łatwy i przyjemny w czytaniu sposób. Bohaterowie są świetni i łatwo się z nimi zaprzyjaźnić. Tak samo z Julią, jak i z Crew. Bohaterowie drugoplanowi też są wyraziści i trochę stereotypowi, co wcale nie jest niczym złym.

Wybuchowość Crew bardzo mnie drażniła. Na szczęście Julia była w stanie go ostudzić. Między nimi naprawdę była chemia. Ich romans rozwinął się bardzo szybko ze względu na to, że głównym tematem była, oczywiście, choroba Ever. Więc jeśli czekacie na długi, pełen pasji romans, to możecie się zawieść. Jest to historia o miłości namiętnej i intensywnej, takiej która czasem musi ustąpić problemom.

Uzależnia i skutecznie przykuwa naszą uwagę. Byłam dzielna i nie płakałam, choć na końcu było naprawdę blisko... ;)

Pełna recenzja dostępna na:
http://domena-ksiazka.blogspot.com/2018/07/poswiecenie-adriana-locke.html

Julia dwa lata temu straciła męża z powodu nieszczęśliwego wypadku. Od tego czasu została jej tylko córka, Ever, którą kocha z całego serca. Koło niej kręci się Crew Gentry - jej szwagier, którego Julia równocześnie nienawidzi, obwinia go za wypadek, ale też kocha w głębi serca. Coś ich do siebie ciągnie.

Crew pomaga Julii kiedy tylko może, mimo iż wie, że dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to