-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
Nigdy nie miałam styczności z książkami Colleen Hoover. Prawdopodobnie dlatego,że należą one do gatunku NA co niespecjalnie mnie zachęca. Jednak czytałam wiele pozytywnych, a wręcz ociekających zachwytem opinii na temat jej twórczości więc kiedy dostałam propozycję przeczytania przedpremierowo nowej książki postanowiłam wreszcie sprawdzić o co tyle szumu.
Dziewiątego listopada- dzień, który Fallon pamiętać będzie zawsze. Nie tylko ze względu na tragiczne wydarzenia, które miały miejsce tego dnia ale również z powodu ich następstw. Bena-chłopaka poznanego w naprawdę dziwnych okolicznościach oraz umowie, którą postanawiają zawrzeć.
Muszę przyznać, że byłam naprawdę mile zaskoczona! Przez kilka dni chodziłam z nosem w telefonie nie mogąc oderwać się od lektury. Czytanie jej było istną przyjemnością. Ciekawa fabuła, świetnie wykreowane postacie i styl, który mimo swojej prostoty przypadł mi do gustu. Niestety minusem jest to, że autorce kompletnie nie udało się zagrać na moich emocjach. Może to dlatego, że byłam po kilku cięższych lekturach, które doszczętnie mnie z nich oskubały. Jednak było to dla mnie dość mocno odczuwalne ponieważ sądziłam, że książka naprawdę powali mnie na kolana również pod względem emocjonalnym.
Co do postaci to powiem szczerze, że postać męska znacznie bardziej mi się spodobała. Ben od początku robi na czytelniku spore wrażenie swoją bezpośredniością, charyzmą i nutką tajemniczości. Do Fallon od początku odczuwałam pewien dystans, który z biegiem czasu co prawda stawał się mniejszy, jednak do końca nie udało mi się go pokonać.
Podsumowując "November 9" to naprawdę świetna książka. Historię tej dwójki naprawdę ciężko jest zapomnieć. Pani Hoover zdecydowanie zaimponowała mi swoimi zdolnościami i kto wie może nawet skuszę się na jej kolejną książkę? Zdecydowanie polecam.
Nigdy nie miałam styczności z książkami Colleen Hoover. Prawdopodobnie dlatego,że należą one do gatunku NA co niespecjalnie mnie zachęca. Jednak czytałam wiele pozytywnych, a wręcz ociekających zachwytem opinii na temat jej twórczości więc kiedy dostałam propozycję przeczytania przedpremierowo nowej książki postanowiłam wreszcie sprawdzić o co tyle szumu.
Dziewiątego...
"Miał nadzieję, że tam będzie jaśniej, a przecież z dnia na dzień świat ciemniał coraz bardziej."
Ojciec i syn wędrujący po świecie, a raczej tym co z niego zostało. Świecie, który pozbawiony jest jakiegokolwiek koloru. Szary pył, który ciągle na nowo pokrywa wszystko dookoła. Strach przed każdą napotkaną żywą istotą. Wizja postapokaliptyczna przedstawiona w niewiarygodny sposób. Ale czy na pewno?
Czegoś mi brakowało. Nawet nie jestem w stanie dokładnie napisać czego jednak po skończeniu czułam pewien niedosyt, pustkę. Spodziewałam się czegoś mocniejszego, czegoś co zwali mnie z nóg. Tak naprawdę tylko w dwóch momentach na mojej twarzy można było zobaczyć zaskoczenie. Książka pięknie napisana ale można się przy niej nieźle wynudzić. Wiemy, że był jakiś kataklizm, a przynajmniej możemy to wywnioskować. Jednak nie mamy zielonego pojęcia jak do niego doszło, autor nie poświęca temu nawet słowa. Nie znamy również imion bohaterów, nie wiemy nic o ich przeszłości. Jak dla mnie zbyt mało, krucho- moja ciekawość niestety nie została zaspokojona.
Styl autora podobał mi się mimo, że momentami zaczynał mnie już drażnić. Jednak dialogi- o zgrozo! Przysięgam, że jeszcze chyba w żadnej książce nic mnie tak nie irytowało jak właśnie w tej te przeklęte dialogi. Druga rzecz, która doprowadzała mnie wręcz do szału to dziecko, tak dokładnie- ten mały poszkodowany chłopiec. Możecie powiedzieć, że nie mam serca, że jestem nieczuła jednak nie wierzę, że tylko ja miałam takie odczucia. Ja rozumiem, że świat stał się podłym miejscem, jeszcze podlejszym niż ma to normalnie miejsce jednak mimo wszystko nieporadność tego dzieciaka z każdym kolejnym zdaniem doprowadzała mnie do szału.
Podczas czytania miałam chyba odczuwać cały wachlarz emocji. Smutek, przerażenie, współczucie, troskę. Tymczasem głównie czułam nudę i chęć aby książka się już skończyła. Monotonia to z pewnością jeden z największych minusów tej książki(nie licząc dzieciaka), który po trochę zniszczył mój entuzjazm do niej. Z każdą kolejną stroną malały moje nadzieję na to, że może będzie lepiej.
Podsumowując "Droga" to mimo wszystko całkiem niezła książka, naprawdę. Ja wiem, że moja opinia nie brzmi zbyt zachęcająco jednak nie żałuję czasu jaki poświęciłam na jej przeczytanie. Ponura, momentami ciężka mająca swoje wady i zalety. Oczywiście nie podzielam zachwytów jakie wywołuje jednak muszę przyznać, że czytało się ją szybko, a dodatkowo to prawdziwa skarbnica cytatów.
"Miał nadzieję, że tam będzie jaśniej, a przecież z dnia na dzień świat ciemniał coraz bardziej."
Ojciec i syn wędrujący po świecie, a raczej tym co z niego zostało. Świecie, który pozbawiony jest jakiegokolwiek koloru. Szary pył, który ciągle na nowo pokrywa wszystko dookoła. Strach przed każdą napotkaną żywą istotą. Wizja postapokaliptyczna przedstawiona w...
2016
Moja pierwsza książka NA. Miałam więc oczywiście spore oczekiwania względem tej powieści. Zrodziła się we mnie nadzieja, że przekona mnie do tego gatunku i pozwoli po przeczytaniu na kupno dwudziestu nowych książek. Jednak rozczarowałam się, książka okazała się niestety porażką.
Oliwia- bogata dziewczyna, która ma wszystko. Dominik- biedny chłopak po przejściach, który nie ma nic oprócz dwójki młodszego rodzeństwa. Przypadkowy wypadek, który zmienia wszystko. Schemat jest, historia jak z bajki czego chcieć więcej?
Zaskoczenia! Historia przewidywalna do granic możliwości. Do osiemdziesiątej strony jeszcze jakoś mi szło, a nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że mi się podobało. Jednak później ciepłe kluchy-dosłownie. Bohaterowie irytujący do granic możliwości! Ich nieporadność, zachowanie i dialogi sprawiały, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno. Dodatkowo wszystko jest moim zdaniem przesłodzone przez co wieje na kilometr sztucznością.
Nie będę się rozpisywać bo nawet nie ma o czym. Jedyne za co mogę pochwalić tę książkę to jej oprawa graficzna, która jak na nasz rynek jest świetna. Powieść z pewnością może się spodobać fanom NA lub romansów jednak dla mnie okazała się zwyczajnie słaba, nie polecam.
Moja pierwsza książka NA. Miałam więc oczywiście spore oczekiwania względem tej powieści. Zrodziła się we mnie nadzieja, że przekona mnie do tego gatunku i pozwoli po przeczytaniu na kupno dwudziestu nowych książek. Jednak rozczarowałam się, książka okazała się niestety porażką.
Oliwia- bogata dziewczyna, która ma wszystko. Dominik- biedny chłopak po przejściach, który...
2016
Książka podróżnicza? Pierwsze co nasuwa się na myśl to mnóstwo mniej i bardziej przydatnych informacji, wspaniałe opisy, cudowny krajobraz ale i nuda. W przypadku książki "Bunkrów nie ma" jest zupełnie odwrotnie! Ta cegła z minimalistyczną okładką wydana na własną rękę potrafi przenieść człowieka do zupełnie innego świata podróży. Świata, który dziwnym trafem przypadł mi do gustu.
Alkohol, seks, narkotyki, dziwne, czasem przerażające, a często wręcz komiczne przygody- to znajdziecie niemal na każdej stronie tej książki. Czy jest w tym coś złego? Należałoby odpowiedzieć- oczywiście! W tym przypadku jest jednak trochę inaczej. Wszystko zostało przedstawione w naprawdę fajny sposób. Napisane z wielką, a nawet ogromną dawką CZARNEGO humoru, prostym językiem z użyciem minimum pół tysiąca wulgaryzmów sprawia wrażenie szczerej i autentycznej. Soczyste porównania, krótkie rozdziały, które czyta się w piorunującym tempie, fajne ilustrację i klimat pozostawiały mnie tylko w utwierdzeniu, że książka ma naprawdę spory potencjał.
Wszystko niby pięknie, ładnie jednak w pewnym momencie czuć już monotonię. No bo chociaż byłoby się super wyluzowanym to i tak ciągłe czytanie o litrach alkoholu, nowych kobietach i narkotykach zwyczajnie zaczyna męczyć. Jak to bywa w książkach zawsze są jakieś plusy i minusy. Może błędem z mojej strony było wpadniecie w wir czytania i pochłonięcia prawie połowy naraz?
Podsumowując "Bunkrów nie ma" z pewnością nie jest książką dla wszystkich. Mnie osobiście zaskoczyła pozytywnie, i choć w pewnej chwili mój entuzjazm do niej opadł całość naprawdę oceniam na plus. Jednak jeśli kij w Twoim tyłku nie jest wystarczająco poluzowany bądź zwyczajnie w świecie nie kręcą Cię tego typu książki-odpuść. Pozycja dla osób z naprawdę z dużym dystansem, osób, które kochają czarny humor i mało co jest w stanie je zgorszyć.
Książka podróżnicza? Pierwsze co nasuwa się na myśl to mnóstwo mniej i bardziej przydatnych informacji, wspaniałe opisy, cudowny krajobraz ale i nuda. W przypadku książki "Bunkrów nie ma" jest zupełnie odwrotnie! Ta cegła z minimalistyczną okładką wydana na własną rękę potrafi przenieść człowieka do zupełnie innego świata podróży. Świata, który dziwnym trafem przypadł mi do...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-12
Niespecjalnie ciągnęło mnie do tej książki. Czytałam na jej temat sporo negatywnych jak i pozytywnych opinii i nie do końca wiedziałam co o niej myśleć. Jednak podczas ostatnich zakupów zwróciła moją uwagę swoją atrakcyjną ceną-tylko 7,45 zł! Postanowiłam zaryzykować i tym samym przygarnąć ją do mojej małej kolekcji.
"Nikt cię nie uratuje przed tobą samą. Zasypiasz na łące, z gór schodzi wilk i masz nadzieję, że ktoś cię obudzi. Albo przegoni wilka. Zastrzeli go. Kiedy jednak zorientujesz się, że wilk jest w tobie, zrozumiesz, że nie uciekniesz. I że nikt, kto cię kocha, nie zabije tego wilka, bo on jest częścią ciebie. Każdy widzi w nim twoją twarz. I nie naciśnie na spust."
Laurel nie może pogodzić się ze śmiercią siostry. Chcąc uniknąć zbędnych pytań i współczucia ze strony znajomych postanawia rozpocząć naukę w innym liceum niż May. Szybko znajduje przyjaciół oraz zakochuje się w chłopaku imieniem Sky. Robi wszystko żeby dorównać swojej siostrze, stać się taka jak ona. Nie wie jednak jak naprawdę wyglądało życie tragicznie zmarłej May. Pewnego dnia nauczycielka zadaje pracę, w której uczniowie mają napisać list do zmarłej osoby. Laurel zaczyna pisać m.in do Kurta Cobaina, Amy Winehouse czy Judy Garland
aż w końcu staje się to jej rutyną. Po pewnym czasie powstaje cały zeszyt zapisków a w nim zostają ujawnione tajemnice, które nigdy wcześniej nie ujrzały światła dziennego.
Przyznam szczerzę, że chciałam ją jak najszybciej skończyć. Nie jest to może totalny gniot, którego nie da się znieść ale też z pewnością wasz czytelniczy świat na tym nie ucierpi jeśli postanowicie ją sobie odpuścić. Nudziła mnie strasznie, a naiwność bohaterki doprowadzała wręcz do szału. Szczerze mówiąc jestem w stanie zrozumieć jak bardzo dziewczyną wstrząsnęły tragedie, które wydarzyły się w jej życiu ale autorka zrobiła z niej za przeproszeniem psychopatyczną sierotkę Marysię. Zdaję sobie również sprawę, że książka przeznaczona jest główne do młodszych czytelników ale język, którym posługuję się Ava Dellaira pozostawia wiele do życzenia. Podczas czytania dialogów między bohaterami nie wiedziałam czy śmiać się czy może jednak płakać. Dodatkowo wszyscy chyba znamy stereotyp amerykańskich nastolatków, którzy chleją do nieprzytomności, chętnie sięgają po narkotyki a przypadkowy seks na imprezie to dla nich chleb powszedni więc podobny obraz również znajdziemy na kartkach powieści pani Avy. Historia sama w sobie nie jest zła, została przedstawiona w lekki jednak tragiczny sposób. Wszystko wydaje się przeciągać w nieskończoność, a po ponad połowie książki nadal tak naprawdę niczego się nie dowiadujemy. Plusem jest jednak to, że podczas czytania listów przedstawiana jest niewielka historia odbiorców co okazało się być chyba najciekawsze w całej książce.
Podsumowując "Kochani dlaczego się poddaliście?" przyniosła rozczarowanie, którego i tak się spodziewałam choć może nie aż w takim stopniu. Nie wzbudziła we mnie większego zainteresowania co za tym idzie szybko pójdzie w zapomnienie. Możliwe, że chodzi o to w jaki sposób jest napisana lub o to, że nie była w stanie na tyle zaciekawić mnie swoją fabułą na ile miałam nadzieję. Pozycja, którą możesz być oczarowany lub jak ja po skończeniu przejść obok niej obojętnie. Osobiście nie polecam nikomu powyżej trzynastu lat.
Niespecjalnie ciągnęło mnie do tej książki. Czytałam na jej temat sporo negatywnych jak i pozytywnych opinii i nie do końca wiedziałam co o niej myśleć. Jednak podczas ostatnich zakupów zwróciła moją uwagę swoją atrakcyjną ceną-tylko 7,45 zł! Postanowiłam zaryzykować i tym samym przygarnąć ją do mojej małej kolekcji.
"Nikt cię nie uratuje przed tobą samą. Zasypiasz na...
Skończyłam jakiś czas temu, jednak do tej pory nie brałam się za pisanie. Nie wiedziałam co napisać i tak naprawdę nadal nie jestem pewna bo książka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
Wylie po śmierci matki ma sporo problemów. Nie może wyjść z domu, a nawet nie chce. Wszystko się, jednak zmienia kiedy otrzymuje wiadomość z prośbą o pomoc od swojej przyjaciółki. Nie czekając ani chwili dziewczyna rusza na ratunek wraz z chłopakiem Cassie.
Do połowy było całkiem dobrze, później jak to często bywa- tylko gorzej. Przewidywalna do granic możliwości więc szczerze mówiąc nie było mowy o żadnym zaskoczeniu. Szybka akcja, mdli bohaterowie i do tego niezbyt ciekawa fabuła. Nudne dialogi i niepotrzebne wątki, które nic nie wnoszą. Może to już ja jestem za stara na takie książki, a może faktycznie Outliersi autorstwa Kimberly McCreight są naprawdę bardzo przeciętną książką.
Skończyłam jakiś czas temu, jednak do tej pory nie brałam się za pisanie. Nie wiedziałam co napisać i tak naprawdę nadal nie jestem pewna bo książka nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia.
więcej Pokaż mimo toWylie po śmierci matki ma sporo problemów. Nie może wyjść z domu, a nawet nie chce. Wszystko się, jednak zmienia kiedy otrzymuje wiadomość z prośbą o pomoc od swojej przyjaciółki. Nie...