Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Do dziś nie lubimy prawdy o sobie."
Trudno uznać nam naturalne instynkty, które nie zawsze popychają nas do szlachetnych czynów. Często też uciekamy przed własną naturą, broniąc się rękami i nogami przed akceptacją tego, kim naprawdę jesteśmy.

Nie inaczej jest i z głównym bohaterem powieści Krzysztofa Kotowskiego, który zmuszony jest pogodzić się ze swoim nowym obliczem.
Dotąd Maurycy Aleksander Wiktor Kajetan hrabia Sobolewski, aktualnie wampir posiadający instynkt drapieżcy.

Tak, "Trzech gości w łódce plus wampir" to wyjątkowe połączenie gatunkowe.
Dostajemy zarówno thriller, sensację, fikcję polityczną, jak i powieść szpiegowską z fantastycznymi wampirami. Myślę, że to książka pełna niespodzianek, obfitująca w wartką akcję, a przede wszystkim wyrażająca ciekawe poglądy odnoszące się do bytu, istnienia, przyczynowości i czasu.
Wampiry w popkulturze żyją znacznie dłużej niż ludzie, to i też oś czasowa, jaką przedstawia nam autor jest szersza. Sięga od powojennej Warszawy, aż do bliżej nieokreślonej teraźniejszości.
To daje popis do obserwacji zmieniającej się rzeczywistości i wyrażenia na jej temat swoich wniosków przez narratora.
Spodziewajcie się nieznacznej autoironii oraz poczucia humoru.
Wszystko to wyrażone jest bogatym słownictwem, które nadało fabule bardzo interesującego charakteru. Niech was jednak nie zrażą wulgaryzmy, bo to bez cienia wątpliwości jest książka warta przeczytania. Wciąga bardzo w swoją historię, opowieść o zemście i miłości.
Ja osobiście przy jej lekturze bawiłam się świetnie, a do tego doszło też i trochę refleksji, więc jestem usatysfakcjonowana całością. Polecam wam ją gorąco!

"Do dziś nie lubimy prawdy o sobie."
Trudno uznać nam naturalne instynkty, które nie zawsze popychają nas do szlachetnych czynów. Często też uciekamy przed własną naturą, broniąc się rękami i nogami przed akceptacją tego, kim naprawdę jesteśmy.

Nie inaczej jest i z głównym bohaterem powieści Krzysztofa Kotowskiego, który zmuszony jest pogodzić się ze swoim nowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę polecam wszystkim, bo o ile
dla mnie byla ona głównie przeprawą przez wspomnienia i trudne, choć bardzo istotne w mojej sytuacji emocje - o tyle dla wielu z was, może być ona po prostu cennym nośnikiem wiedzy na temat łuszczycy. Co ważne, autor przekazuje ją w swojej książce w bardzo przystępny sposób. Czyta się ją naprawdę błyskawicznie!
Ma na to wpływ prosty język, którym do tego została napisana głęboko ludzka i autentyczna opowieść. A ona z kolei nie tylko wywołuje emocje, ale też skłania do wielu przemyśleń, zwłaszcza nad samoakceptacją i tolerancją. To wszystko sprawia, że warto dać jej szanse. Przeczytajcie.

Książkę polecam wszystkim, bo o ile
dla mnie byla ona głównie przeprawą przez wspomnienia i trudne, choć bardzo istotne w mojej sytuacji emocje - o tyle dla wielu z was, może być ona po prostu cennym nośnikiem wiedzy na temat łuszczycy. Co ważne, autor przekazuje ją w swojej książce w bardzo przystępny sposób. Czyta się ją naprawdę błyskawicznie!
Ma na to wpływ prosty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

------» TRANSSUMA «------
Czy A. odnajdzie ją i pozbędzie się poczucia dwoistości formy, dualizmu ducha, który jest przyczyną wewnętrznego rozdarcia między duszą a ciałem?
A może ucieczka do klasztoru raz na zawsze pogrzebie ludzkie pragnienia, ukryje pod habitem członki i uciszy burzę toczących się w głowie myśli?

Nic tak nie pochłania człowieka, jak odnalezienie sensu we własnej egzystencji. I właśnie o tym, jest ta książka. Będziemy towarzyszami A. w drodze do uchwycenia go. Będziemy w bólu i w radości. Będziemy rozdarci i zniesmaczeni. Będziemy pokorni i grzeszni. Będziemy kwestionować i aprobować. Będziemy sumą ludzkich dylematów i uczuć.

Nie przeczytam chyba bardziej zaskakującej książki w tym roku.
Jestem naprawdę porażona jej treścią. Nie mogę nawet określić czy po, czuje się bardziej skalana, czy może uduchowiona. Ale jedno wiem - na pewno jestem uświadomiona! Pierwszy raz zetknęłam się z transseksualizmem. To było trudne, jednak bezlitośnie otwierające na inność doświadczenie, choć tylko i aż dzięki lekturze tej książki. Przestrzegam przed formą. Autor nie boi się języka. MATKO BOSKO chce się wymówić na daremne...
Nie można się powstrzymać. Ja nie wiem, czy czułam zachwyt nad taką otwartością, czy może bardziej wstręt. Chyba równocześnie odczuwałam obydwa.
Nie mogę wyjść z podziwu dla autora, co udało mu się stworzyć. To nie jest przyjemna książka, oj nie! To nie jest powieść przynosząca rozrywkę, przy której można się zrelaksować. Tutaj trzeba skonfrontować się z trudnymi emocjami, z niełatwą refleksją. Więc to wy musicie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jesteście gotowi ją przeczytać. Ja bym poleciła, ale zdaje sobie sprawę, że trzeba chcieć się skonfrontować z taką tematyką. Bo bez chęci nie przyjdzie nic, tylko niesmak i niezrozumienie.

" również tutaj muszę zmagać się z pytaniem o to, czy jestem bardziej otworem, czy może kolumną, czy należę do grona córek Ewy, czy raczej do synów Adama?"

------» TRANSSUMA «------
Czy A. odnajdzie ją i pozbędzie się poczucia dwoistości formy, dualizmu ducha, który jest przyczyną wewnętrznego rozdarcia między duszą a ciałem?
A może ucieczka do klasztoru raz na zawsze pogrzebie ludzkie pragnienia, ukryje pod habitem członki i uciszy burzę toczących się w głowie myśli?

Nic tak nie pochłania człowieka, jak odnalezienie sensu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autor świetnie opisał, co czeka pacjenta w czasie odwyku, ale też to co czeka jego bliskich. Pokazał, że to nie jest samodzielna, ale wspólna praca nad uzależnieniem. Alkoholik potrzebuje ludzi i stałych spotkań z AA, bo mimo trzeźwości, po odwyku nadal nim będzie.

Nie jestem nawet w stanie zebrać tu wszystkich przemyśleń, bo jest ich naprawdę sporo. Przez cały czas czytania, nic tylko myślisz razem z bohaterem; ale nie o nim, tylko o sobie. Dlatego to tak wartościowe w moim odczuciu świadectwo. Książka dla każdego.

Autor świetnie opisał, co czeka pacjenta w czasie odwyku, ale też to co czeka jego bliskich. Pokazał, że to nie jest samodzielna, ale wspólna praca nad uzależnieniem. Alkoholik potrzebuje ludzi i stałych spotkań z AA, bo mimo trzeźwości, po odwyku nadal nim będzie.

Nie jestem nawet w stanie zebrać tu wszystkich przemyśleń, bo jest ich naprawdę sporo. Przez cały czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"My już żyjemy w dystopijnej cyberprzyszłości."
Nie ma chyba lepszego podsumowania książki Jakuba Szamałka, jak te słowa. Prawda jest taka, że bezmyślnie korzystamy z dobrodziejstw technologii często nie zdając sobie sprawy z drugiego jej oblicza. Zapominamy o cyberprzestępczości, ciemnej stronie internetu, która jest tuż tuż pod naszym nosem. Jest przed naszymi zaślepionymi oczami. Przed umysłem, który wzbrania się przed wiedzą. Jesteśmy nieostrożni, leniwi, łatwowierni i nie raz, niczym kompletni atencjusze narażamy się na niebezpieczeństwo. Czy ktokolwiek uświadomiony cokolwiek zmieni w tej kwestii i zadba o swoje bezpieczeństwo bardziej? Nie. A myślę tak dlatego, bo jesteśmy narodem, który nie lubi zapobiegać. Jesteśmy tymi, którzy mądrze postępują zwykle już po szkodzie. To wspaniałe, że uczymy się na własnych błędach... ale warto w końcu nauczyć się działać zapobiegawczo.

Cieszę się, że miałam okazję przeczytać książkę, która porusza tak bardzo ważny i aktualny zarazem temat, a robi to w sposób przyswajalny. Wciąga i pochłania angażując czytelnika. Ja jestem pod wrażeniem, jak autorowi udało się zaszczepić w mojej głowie niepokój. I łapiesz się na tym, że kontrolujesz się bardziej podczas buszowania w sieci, klikając w linki nieufniej, myśląc nad swoimi hasłami, czy są odpowiednio długie i gwarantują możliwie najtrudniejsze do zhakowania kombinacje. Nie bądźmy chociaż łatwymi celami, niech jeśli ktoś już nas wybierze na swoją ofiarę, natrudzi się i powyklina na czym świat stoi, zanim zyska to, czego chce. A niewątpliwie tak będzie, bo przeciętna osoba o zabezpieczeniach wie tyle, co nic. A to zdecydowanie za mało żeby zdołać się ochronić.

Zakończenie trochę mnie rozczarowało i momentami poczułam niedosyt, bo gdzie bym spodziewała się petardy, tam jej zabrakło. Trochę rozwinęłabym niektóre wątki, żeby emocjonalnie ta historia miała mocniejszy wydźwięk. Bardziej chwyciła za gardło. Czasem mi takiej wrażliwości zabrakło, a moje emocje utrzymywały się praktycznie na tym samym poziomie przez całą książkę. Może kontynuacja zaskoczy mnie bardziej pod tym kątem? Albo zupełnie innym? Chętnie się przekonam czytając kolejne tomy trylogii "Ukryta sieć".

"My już żyjemy w dystopijnej cyberprzyszłości."
Nie ma chyba lepszego podsumowania książki Jakuba Szamałka, jak te słowa. Prawda jest taka, że bezmyślnie korzystamy z dobrodziejstw technologii często nie zdając sobie sprawy z drugiego jej oblicza. Zapominamy o cyberprzestępczości, ciemnej stronie internetu, która jest tuż tuż pod naszym nosem. Jest przed naszymi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiem, jak wygląda piekło Alina Dąbrowska, Wiktor Krajewski
Ocena 7,2
Wiem, jak wygl... Alina Dąbrowska, Wi...

Na półkach:

Są fakty z życia rodziny: rodziców i rodzeństwa, które było zaangażowane w działalność konspiracyjną. Ale zwłaszcza jest historia jej życia. Historia Aliny Dąbrowskiej.

Poznajemy ją dzięki rozmowom, jakie odbył z nią autor Wiktor Krajewski. Dowiadujemy się m.in., że uwielbiała naukę, zwłaszcza języków i chętnie uczyła innych, a za swoje występki w końcu została uwięziona stając się więźniem politycznym. I tutaj zaczyna się prawdziwe piekło... tęsknota za rodziną, niepewność i bezsilność.
Tym bardziej podziwiać mogę nastawienie tej kobiety, bo mnie w podobnym położeniu raczej nie byłoby stać na słowa: "- Bo w życiu trzeba doszukiwać się wyłącznie pozytywnych rozwiązań, nawet jeżeli są one tylko wytworem wyobraźni czy płonnymi nadziejami." I wiecie co? Niezłomność Pani Aliny mnie zadziwiała tylko ze strony na stronę. Do tego stopnia, że wydała mi się ona osobą aż wręcz nieludzko niewrażliwą na swój los.To nie były tylko puste słowa, udowodniła swoją siłę charakteru, moc jaką mają pozytywne myśli. Potrafiła czerpać garściami z tego, co stawiało na jej drodze przeznaczenie. A nie były to przecież kwiatki... tylko obozowa rzeczywistość, która równie ją przerażała, co i była dla niej ciekawym przeżyciem kulturowym. Nieco szokujące jest to dla czytelnika, którego oczekiwania zwykle są zgoła inne. Moje były, ale taka postawa Pani Aliny w obliczu takich przeżyć, nadaje prawdziwości slowom, jakie padają z samego początku książki: "W miłości nic nie jest tylko czarne i nic nie jest tylko białe. Podobnie jest z tematem wojny. Trzeba pamiętać o całej gamie szarości pomiędzy." Nie zapomnijcie o tym zabierając się za lekturę "Wiem jak wygląda piekło", ale też i w zetknięciu z innymi świadectwami ludzi, którzy przeszli przez piekło wojny.

Dobrze było przeczytać tę książkę. Naprawdę dziękuję za tę możliwość autorowi, którego emocje wtrącane pomiędzy treść dodały jej po prostu niekłamanej szczerości. Takiej, którą uwielbiam, a która sprawia, że pojawia się płynność czytania. Ja osobiście nie przepadam za suchym wykładaniem faktów historycznych, bo często łatwo mnie nimi znużyć, dlatego ciszę się, że podczas tej lektury tego nie było.

Są fakty z życia rodziny: rodziców i rodzeństwa, które było zaangażowane w działalność konspiracyjną. Ale zwłaszcza jest historia jej życia. Historia Aliny Dąbrowskiej.

Poznajemy ją dzięki rozmowom, jakie odbył z nią autor Wiktor Krajewski. Dowiadujemy się m.in., że uwielbiała naukę, zwłaszcza języków i chętnie uczyła innych, a za swoje występki w końcu została uwięziona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciągająca akcja szybko posuwająca się naprzód, nie pozwala oderwać się od tej książki. Autor zabrał mnie w niezwykłą międzygalaktyczną podróż, pełną nieoczekiwanych obrotów wydarzeń. W jej trakcie poznałam wyrzutka, najemnika Nicka Primeona, który został uwikłany w sieć sekretów zakłamujących prawdę o jego prawdziwej tożsamości i przeznaczeniu. Czy uda się mu ją odnaleźć i obrać właściwy kierunek?
Czy może zostanie marionetką w rękach wrogiej galaktyki, manipulującej jego losem?

Walka o władzę we wszechświecie i towarzyszące temu potyczki, oraz miłość rodząca się w niesprzyjających okolicznościach, ale zdolna do poświęceń. To wszystko w powieści Marka Szymańskiego pt. "Nick Primeon".

Jeśli lubicie dynamiczną akcję i lekkie pióro, pozostawiające nieco do życzenia, to na pewno wam się spodoba. Ja bardzo chciałabym przeczytać kiedyś kontynuację, bo dla mnie historia ta nie jest jeszcze skończona. Wyobrażam sobie dalsze losy bohaterów, a w mojej ocenie fajnie byłoby rozwinąć to kosmiczne uniwersum, wycisnąć z niego więcej i w zupełności wykorzystać jego potencjał. Kto wie, może kiedyś autor się na to zdecyduje?

"Moralność szybko zanikała w świecie, w którym ludzkie życie nie miało żadnej wartości."

Wciągająca akcja szybko posuwająca się naprzód, nie pozwala oderwać się od tej książki. Autor zabrał mnie w niezwykłą międzygalaktyczną podróż, pełną nieoczekiwanych obrotów wydarzeń. W jej trakcie poznałam wyrzutka, najemnika Nicka Primeona, który został uwikłany w sieć sekretów zakłamujących prawdę o jego prawdziwej tożsamości i przeznaczeniu. Czy uda się mu ją odnaleźć i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno się tak nie wynudziłam, jak podczas czytania tej książki. Z początku czułam adrenalinę na myśl, że fabuła będzie dotyczyła zaaranżowanego małżeństwa w celu uzyskania pokoju poprzez więzy krwi, ale szybko mi ona opadła. Niczym mnie nie zaskoczono, a cała ta mafijna familja wydała mi się jakaś bez wyrazu. Nie poczułam dreszczyku emocji, zabrakło mi napięcia i czegoś więcej po prostu. Więcej nieoczywistej fabuły, która pomogłaby mi lepiej zżyć się z bohaterami, niż przeżywać w kółko ze znudzeniem sceny seksu, bo takie w końcu się one dla mnie stały... Irytacji mojej nie było końca. Nad przewidywalnymi wydarzeniami, nad brakiem emocji, nad postaciami bezosobowymi. Nie ma nawet jednego momentu, który zapadłby mi w pamięć do tego stopnia, że ta książka byłaby czymś więcej, niż szybką jazdą poprzez marnotę, niczym nic nie znaczący szybki numerek na rogu uliczki. Jak dla mnie "Złączeni honorem" to strata czasu, choć jest napisana takim językiem, że można połknąć ją w jeden wieczór.

Dawno się tak nie wynudziłam, jak podczas czytania tej książki. Z początku czułam adrenalinę na myśl, że fabuła będzie dotyczyła zaaranżowanego małżeństwa w celu uzyskania pokoju poprzez więzy krwi, ale szybko mi ona opadła. Niczym mnie nie zaskoczono, a cała ta mafijna familja wydała mi się jakaś bez wyrazu. Nie poczułam dreszczyku emocji, zabrakło mi napięcia i czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jaką cenę zdolni zapłacić są rodzice, żeby uratować własne dziecko?

Ta książka daje nam do zrozumienia, że niemałą, a raczej niewyobrażalnie wysoką. Rodzice potrafią być egoistyczni i nieustępliwi, jeśli chodzi o życie ich dzieci. Często nie liczą się nawet z decyzjami, które same podejmują, bo uważają, że wiedzą, co dla nich jest najlepsze. Nie raz zaślepia ich bezgraniczna miłość, która odbiera im rozum, przysłaniając morale tak, że postępują niewłaściwie. Prościej mówiąc - ranią swoje pociechy. Podobnie jest w opowiedzianej przez autorkę historii młodej dziewczyny Lucy, która nieoczekiwanie dostaje kolejną szansę by żyć. Żyć w ciele obcej osoby, stać się Renee, której nie zabija nowotwór, lecz którą roznosi energia. Piękna, wysportowana i silna. Taką teraz jest. Czy jest szczęśliwa? Czy jest wdzięczna?

O tym dowiecie się już z lektury, którą mogę wam szczerze polecić, zwłaszcza ze względu na dosyć ciekawy główny wątek. A mianowicie transplantacji mózgu do cudzego ciała. Naprawdę jestem zaskoczona, jak dobrze poprowadzono tę fabułę pod względem reakcji emocjonalnych bohaterów na to, czego doświadczają. Ujęło mnie właściwe oddanie warstwy psychologicznej. W wielu książkach wydaje mi się być ona zaburzona, a tutaj miałam po prostu wrażenie, że ona współgra z wydarzeniami.
To wielki plus, bo można było się lepiej wczuć w przeżycia.
Jedynie szkoda, że pojawiająca się zagadka nie jest trudniejsza do rozszyfrowania. Możnaby trochę bardziej pomieszać. Niemniej skupiono się tutaj silniej na innych kwestiach. To powieść zwłaszcza dla młodzieży, ale i też dla dorosłych. Myślę, że każdy wyciągnie z niej jakieś cenne wnioski, niezależnie od stylu języka. A jest on bliższy młodzieżowej narracji.

Jaką cenę zdolni zapłacić są rodzice, żeby uratować własne dziecko?

Ta książka daje nam do zrozumienia, że niemałą, a raczej niewyobrażalnie wysoką. Rodzice potrafią być egoistyczni i nieustępliwi, jeśli chodzi o życie ich dzieci. Często nie liczą się nawet z decyzjami, które same podejmują, bo uważają, że wiedzą, co dla nich jest najlepsze. Nie raz zaślepia ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niesamowity w tej książce jest dylemat pojawiający się po jej zakończeniu. Podobało mi się? Nie podobało? Te pytania wręcz atakują Ci głowę i usilnie starasz się zrozumieć, co tak właściwie jest Ci bliższe. Mimo długich rozmyślań, mnie samej w dalszym ciągu, nie udało się tego określić. Jestem totalnie tym rozbita. Początek wywołał we mnie falę zawodu, która odbiera chęci do dalszego czytania, ale z każdą kolejną stroną było zadziwiająco lepiej... I ja nie mam pojęcia dlaczego! Kochani, ta książka to emocje ubrane w niezbyt ładny warsztat literacki. W końcowym rezultacie doszłam jednak do wniosku, że mnie ujęła nawet na tyle, że przestałam zważać na tę niedbałą stylistykę... A przynajmniej zapomniałam o niej do tego stopnia, że zaczęłam się wyłącznie głębiej zastanawiać nad samym przekazem tej historii. Autorka przedstawia nam dynamikę relacji z ludźmi. Te, w różnych momentach życia, przybierają rozmaite formy. Nieoczekiwanie zmieniają się role, czy położenie w jakim się znajdujemy. Zmianie ulegają nasze relacje. My się zmieniamy. I inni wokół nas się zmieniają. Nieustannie! Tak naprawdę wzajemnie siebie tylko odmieniamy. Tak wielki wpływ mają na nas inni ludzie. INNI ALE NORMALNI LUDZIE.

Jeśli nie czytaliście, a lubicie pogrążyć się w melancholii, przy czym nie straszna wam kulawa forma, to zachęcam do lektury. Istotnie płynie z niej jakaś refleksja. W moim odbiorze cenna.

"Marianne ogarnęło poczucie, że jej prawdziwe życie rozgrywa się gdzieś bardzo daleko, bez jej udziału, i nie miała pojęcia, czy się kiedykolwiek dowie, gdzie ono jest i czy stanie się jego częścią."

Niesamowity w tej książce jest dylemat pojawiający się po jej zakończeniu. Podobało mi się? Nie podobało? Te pytania wręcz atakują Ci głowę i usilnie starasz się zrozumieć, co tak właściwie jest Ci bliższe. Mimo długich rozmyślań, mnie samej w dalszym ciągu, nie udało się tego określić. Jestem totalnie tym rozbita. Początek wywołał we mnie falę zawodu, która odbiera chęci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak ja lubię, gdy książka pochłania mnie bez reszty!
I tak się stało z historią o królestwie Emberfall, do którego przeniosła mnie autorka. Świetnie opowiedziała na nowo znaną baśń, jaką jest Piękna i Bestia. Ten retelling wyszedł jej naprawdę przyzwoicie i przyznaje, że czytałam go z przyjemnością. Losy Harper i Rhena totalnie mnie pochłonęły. Wciągnięto mnie do tego baśniowego świata bez reszty.
Polubiłam bohaterów, choć zdarzały mi się też i momenty irytacji nimi.
Nie raz chciałam troszkę ich relacje zaognić, żeby mi serce rozdarły emocje... No niestety tutaj nie znajdziecie, jakiegoś mocnego ładunku emocjonalnego, ale za to możecie się odprężyć i przeżyć fajną przygodę. Ja bawiłam się znakomicie.
Poza tym uwielbiam motyw królewskiego dworu, atmosferę na miarę chociażby wspomnianej w książce "Gry o tron". Nie zabrakło mi klimatu. Dało się go odczuć.

Szkoda tylko, że tak szybko pojawił się widok ostatniej strony.
Mimo smutku, zakończenie mnie pokrzepiło! Otóż nie sądziłam, że jest kontynuacja.
Jestem szczęśliwa z tego powodu i nie mogę się już doczekać dalszego ciągu. Na pewno przeczytam kolejne tomy. Brigid Kemmerer nie zawiodła mnie i tym razem. Pamiętacie jej książkę "Listy do utraconej"? Dawno czytałam, ale nie zapomniałam, że mi się podobała.

"Nadzieja kwitnie w mojej piersi jak kwiat; rozchyla płatki, ukazując swój piękny kolor."

Jak ja lubię, gdy książka pochłania mnie bez reszty!
I tak się stało z historią o królestwie Emberfall, do którego przeniosła mnie autorka. Świetnie opowiedziała na nowo znaną baśń, jaką jest Piękna i Bestia. Ten retelling wyszedł jej naprawdę przyzwoicie i przyznaje, że czytałam go z przyjemnością. Losy Harper i Rhena totalnie mnie pochłonęły. Wciągnięto mnie do tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niekiedy zdarzają się takie książki, że trudno cokolwiek o nich napisać i dla mnie taką jest właśnie „Zatrutka”. Mam wrażenie pustki po jej przeczytaniu, bo jej fabuła rozkręcała się bardzo powoli i bez większych sensacji. Osobiście wolę nieco dynamiczniej rozwijającą się akcję, ponieważ wtedy łatwiej jest wciągnąć mi się w lekturę. Tym razem mi tego zabrakło, przez co czytanie zajęło mi więcej czasu. Nie powiedziałabym jednak, żeby ta historia na tym kompletnie straciła. Ona raczej dzięki temu nabrała tajemniczego charakteru. Autorka zbudowała niezły klimat zyskując bazę do tego, by był to naprawdę ciekawy thriller psychologiczny. Po drodze tylko czegoś zabrakło, by mógł on w końcowym rozrachunku takim się stać… Mimo tego, że doceniam tę książkę za zawarte w niej przesłanie, to nie sądzę jednak by pozostała ona w mojej pamięci na dłużej i żebym kiedyś chciała przeczytać ją raz jeszcze.

„Jesteśmy tylko ludźmi: błądzącymi, czasami okrutnie samotnymi.”

Czy Anna naprawdę popełniła samobójstwo zostawiając go z córeczką? Była do tego zdolna? Czy depresja poporodowa wpłynęła na jej decyzję? Gdzie się podziała? Dlaczego nie odnaleziono jej ciała? Czy policja będzie w ogóle jej szukać? Multum pytań roi się w głowie Piotra odkąd zniknęła jego ukochana, a odpowiedzi brak. To właśnie ich poszukiwanie da życie tej historii. Za wszelką cenę chcąc odnaleźć żonę, Piotr odkryje mroczne tajemnice jej przeszłości. Czy da radę je udźwignąć? A może prawda będzie zbyt bolesna, żeby sobie z nią poradzić?


„ – Emocje bywają złym doradcą. – Ton jego głosu stał się nieco cieplejszy, bardziej ludzki. – Potrzeba czasu, żeby opadły i pozwoliły zobaczyć więcej.”


Fabuła, jaką wymyśliła autorka dawała okazję ku temu, by była to naprawdę poruszająca podróż w głąb zakamarków ludzkich dusz. Szkoda, że zupełnie nic nie poczułam. Bohaterowie byli bez wyrazu, mało chwytliwi emocjonalnie. Ich wewnętrzne rozterki, problemy i ból, jaki odczuwali spłynęły po mnie jak woda po kaczce. Nie wywołały burzy w moim sercu rozdzierając je na pół, a tak powinno się stać patrząc na bolesne doświadczenia, z jakimi musieli się zmagać. Żeby czytelnika autentycznie rozrzewnić nie wystarczy tylko opisać coś dramatycznego. Trzeba jeszcze tymi emocjami tchnąć swoich bohaterów, żebyśmy mocniej potrafili zaangażować naszą empatię i bardziej się wczuć. Zawiodły mnie skąpe dialogi. Jestem przekonana, że ich rozbudowa poprawiłaby więź odbiorcy z postacią. Zabrakło sytuacji, w których można by poczuć z nimi jedność. Zbyt wiele retrospekcji, spowolnień akcji, zapisków z pamiętnika, zamiast teraźniejszych przeżyć. Mnie trudno było doszukać się w niej jakiejkolwiek głębi. Mozolny przebieg wydarzeń doprowadza nas po prostu do przewidywalnej puenty. Dopiero przy końcu natchnęło mnie do rozmyślań. Przekaz, jaki starała się zawrzeć Pani Ewa jest ważny, ale powinno się go lepiej zespolić z opowiadaną historią. Należałoby wyzbyć się takiej sztuczności, przez którą mamy wrażenie jakby wydarzenia były pisane pod refleksję, a nie refleksja naturalnie płynęła z wydarzeń…

Niemniej warto zwrócić uwagę na to, do jakich wniosków chciano nas doprowadzić. Mamy zobaczyć, jak łatwo jest zatracić swoją prawdziwą twarz udając kogoś innego. Często zakładamy maski, których z biegiem czasu nie potrafimy już zdjąć. Stają się one naszym codziennym kamuflażem, chroniąc nas przed rzeczywistością, której nie możemy stawić czoła będąc sobą. Coraz częściej ukrywamy się za bezpieczną kurtyną, nie dając nikomu tak naprawdę się poznać. Jest nam trudno być przed innymi tymi, jakimi jesteśmy przed samym sobą, ale powinniśmy się o to starać. Musimy dać sobie szansę na to by odnaleźć ludzi, którzy zaakceptują nas takimi, jakim jesteśmy. Zdejmijmy maski! Poznajmy się lepiej.

Z taką refleksją was zostawiam i równocześnie zachęcam byście mimo wszystko dali szansę tej książce. Nie dość, że zbiera ona skrajnie różne opinie od czytelników, to też jest ona dopiero drugą powieścią autorki. Warto na uwadze mieć to, że to początek jej drogi i pracy nad własnym stylem. Ja osobiście wierzę, że Pani Ewa ma ogromny potencjał do tego, żeby napisać nie tylko dobry, ale również ciekawy i wciągający thriller. Będę na taki czekała.

Niekiedy zdarzają się takie książki, że trudno cokolwiek o nich napisać i dla mnie taką jest właśnie „Zatrutka”. Mam wrażenie pustki po jej przeczytaniu, bo jej fabuła rozkręcała się bardzo powoli i bez większych sensacji. Osobiście wolę nieco dynamiczniej rozwijającą się akcję, ponieważ wtedy łatwiej jest wciągnąć mi się w lekturę. Tym razem mi tego zabrakło, przez co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy sieroty Baudelaire kiedykolwiek poczują się gdzieś bezpieczne i szczęśliwe, jak w domu? A może ich życie jest skazane wyłącznie na serie niefortunnych zdarzeń?

Tym razem Wioletta, Klaus i Słoneczko trafiają pod opiekę doktora Montgomery, który zajmuje się herpetologią. Jest on weselszą postacią, więc wydaje się, że odtąd będzie im w końcu dobrze, i że wreszcie odetchną z ulgą. Tymczasem zjawia się Stefan i bez skurpułów niszczy resztki ich płonnej nadziei odnośnie ich lepszego życia.

Znów świetnie się bawiłam czytając. Dla mnie to nie tylko powieść dobra dla dzieci, ale również dla dorosłych, bo pod tą z pozoru prostą i absurdalną fabułą, kryją się uniwersalne prawdy. W pozbawionych sensu sytuacjach, jakie napotyka rodzeństwo, jest ukryta prawda o naszej rzeczywistości. A zwłaszcza o tym, jak często dorośli głusi są na to, co próbują im przekazać ich dzieci. Jak ciągle zbywają je. Jak na wszystko potrzebują dowodów, i jak trudno jest im uwierzyć w to, co im mówią. Jak ciężko jest im ich po prostu wysłuchać i zrozumieć.

Z perspektywy dorosłego ta książka jest o wiele bardziej zabawna. Zauważa się, jak wszystko jest w niej niedorzecznie przedstawione. Dzieci raczej tego nie wychwycą. I wydaje mi się, że to właśnie jej uniwersalność jest jej największą wartością. Poza tym fajne jest też to, że autor wplata w treść trudniejsze słowa, dając okazję ku temu by lepiej się z nimi zapoznać. Starszych może nieco zirytować ten zabieg, ale najmłodszym na pewno pomoże w zrozumieniu książki. Faryzeuszowski, błyskotliwy, koń trojański, wytrych, herpetologia... Całkiem nieźle mi poszło zapamiętanie nowych słów, co?

Czy sieroty Baudelaire kiedykolwiek poczują się gdzieś bezpieczne i szczęśliwe, jak w domu? A może ich życie jest skazane wyłącznie na serie niefortunnych zdarzeń?

Tym razem Wioletta, Klaus i Słoneczko trafiają pod opiekę doktora Montgomery, który zajmuje się herpetologią. Jest on weselszą postacią, więc wydaje się, że odtąd będzie im w końcu dobrze, i że wreszcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Przykry początek" to powieść dla dzieci i młodzieży, ale ja uważam, że równie dobrze odnajdą się w niej i dorośli. Mnie osobiście pozytywnie zaskoczyła, choć spóźniłam się z jej lekturą o dobre kilkanaście lat. Na szczęście nigdy nie jest za późno na to, żeby nadrobić zaległości z dzieciństwa... A po tej lekturze mogę śmiało powiedzieć, że byłoby wielką stratą nie poznać przygód rodzeństwa Baudelaire. Otwierający "Serię niefortunnych zdarzeń" tom jest naprawdę wciągający i pełen niespodzianek. Nie sądziłam, że tak krótka i zwięzła historia okaże się być, tak ciekawą. Mnie mocno spodobali się jej barwni i momentami groteskowi bohaterowie. Czytałam z zapartym tchem o losie trójki dzieci naznaczonej okrutnym pechem - nie mogąc przestać myśleć o tym, co strasznego jeszcze może ją spotkać. Świetne to było oczekiwanie! Uwielbiam takie emocje oraz klimat. Było ponuro i zarazem magicznie. Autor wprowadza nas w taką dziwną atmosferę, jakby oscylującą pomiędzy mrokiem a bajkowością wręcz. To daje tak specyficzne odczucia, że aż trudno mi je opisać. Fantazja działa na największych obrotach! Ja kocham niezwykłość, a czytając tę książkę nieustannie mi ona towarzyszyła. Bardzo udzieliło mi się to, co przeżywali bohaterowie. W nieszczęściach i sytuacjach, które ich spotykały ukryto drugie dno, więc książka nie tylko jest fajną przygodą, ale też niesie ze sobą jakiś przekaz. Ja polecam!

"Przyszedł na plażę jakby nigdy nic, powiedział do dzieci parę słów - i na zawsze odmienił całe ich życie."

"Przykry początek" to powieść dla dzieci i młodzieży, ale ja uważam, że równie dobrze odnajdą się w niej i dorośli. Mnie osobiście pozytywnie zaskoczyła, choć spóźniłam się z jej lekturą o dobre kilkanaście lat. Na szczęście nigdy nie jest za późno na to, żeby nadrobić zaległości z dzieciństwa... A po tej lekturze mogę śmiało powiedzieć, że byłoby wielką stratą nie poznać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Corrupt" nic nie jest takie, jakie być powinno. Skrzywdzone dzieci bogaczy rozrabiają, czyniąc okrutne rzeczy, a cała reszta z ich otoczenia trzęsie przed nimi portkami, nie śmiąc się im sprzeciwić. Rządzi czterech jeźdźców w maskach. Są niebezpieczni, niepokonani i zawsze dostają to, czego chcą. Wszystko to tworzy bardzo psychopatyczny obraz rzeczywistości. Takiej, w której nic innego, jak gwałtowne łamanie zasad, czyni wolnym. Oczywiście każdy powinien mieć swoją osobistą wolność, i nikt nie powinien mu jej zakłócać dopóki... no właśnie, gdzie leży granica? Otóż, gdy nasza wolność wkracza w wolność innego człowieka. I właśnie tę niewłaściwą próbę uwolnienia się dostrzegamy w tej powieści. Pełną przemocy, łajdactwa i dezpotyzmu. To tak naprawdę droga przez zaliczone cipki i niechlubne występki budzące strach. Dark romance po prostu, jak się patrzy. Wszystko byłoby i całkiem znośne, gdyby nie niektóre irytujące mnie zwroty akcji. Próby sprowadzania nagle fabuły na zupełnie inne tory. Napięcie powinno być większe z biegiem wydarzeń, a dla mnie tylko malało... Zrobiło się nudno.
Niemniej książka jest dobra i wciągająca. Śmiem już przypuszczać, że właśnie do takich powieści talent ma Penelope Douglas. Lekko nieprawdopodobnych, momentami naiwnych, pozbawionych logiki, podszytych drapieżną erotyczną nutką, aczkolwiek przyjemnie szybkich i absorbujących historii z przekazem. Przeczytajcie, jeśli macie ochotę i lubicie pióro tej autorki.

"Najcenniejszą lekcję w życiu każdego człowieka powinno się otrzymać
jak najwcześniej: nie musisz żyć w rzeczywistości wymyślonej przez kogoś innego. Nie musisz
robić niczego, czego nie chcesz. Nigdy.
Zdefiniuj normalność na nowo. Żadne z nas nie jest świadome pełni swojej siły, dopóki nie zaczniemy wystawiać na próbę własnych ograniczeń i igrać z losem, a im częściej to robimy, tym mniej obchodzi nas, co myślą o nas inni, bo tak dobrze jest czuć się wolnym."

W "Corrupt" nic nie jest takie, jakie być powinno. Skrzywdzone dzieci bogaczy rozrabiają, czyniąc okrutne rzeczy, a cała reszta z ich otoczenia trzęsie przed nimi portkami, nie śmiąc się im sprzeciwić. Rządzi czterech jeźdźców w maskach. Są niebezpieczni, niepokonani i zawsze dostają to, czego chcą. Wszystko to tworzy bardzo psychopatyczny obraz rzeczywistości. Takiej, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Homofobia to lęk przed osobami homoseksualnymi, która często wiąże się z wrogim nastawieniem, odrazą wobec gejów i lesbijek.
W "Pułapce życia" autorka stara się nam przybliżyć ten problem przy pomocy bohaterki będącej w związku małżeńskim z kobietą. Możnaby powiedzieć, że to wątek wręcz idealny do wywołania refleksji, a jadnak spotkałam się tutaj z wielkim rozczarowaniem. Zabrakło mi konkretnego przekazu. Przyczyną tego było nagromadzenie niełatwych tematów, co poskutkowało tym, że żaden tak naprawdę nie został wystarczająco rozwinięty. W końcu pojawiło się uczucie niedosytu. Przez to główny wątek ciągle się rozmywał, aż nie byłam pewna, który nim jest. Żałuję, że nie udało się zespolić w całość wszystkich wątków tak, by stworzyły klarowną akcję. A właśnie jej jest w tej książce najwięcej. Dzięki niej można się wciągnąć i szybko skończyć lekturę. To uboga w opisy, a obfita w dialogi historia, która oscyluje wokół śledztwa Wydziału Osób Zaginionych, pracy kobiet w policji i wzajemnej kooperacji, homofobii, utraty ukochanej osoby, alkoholizmu, buntowniczej nastolatki, a nawet i autyzmu... Jestem niepocieszona takim zaledwie liźnięciem każdego z tematów, a równocześnie zadowolona z wynikającej z tego lekkości czytania. Koniec końców właśnie takiej potrzeba mi było książki w tym ciężkim okresie.

Homofobia to lęk przed osobami homoseksualnymi, która często wiąże się z wrogim nastawieniem, odrazą wobec gejów i lesbijek.
W "Pułapce życia" autorka stara się nam przybliżyć ten problem przy pomocy bohaterki będącej w związku małżeńskim z kobietą. Możnaby powiedzieć, że to wątek wręcz idealny do wywołania refleksji, a jadnak spotkałam się tutaj z wielkim rozczarowaniem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele emocji towarzyszyło mi w trakcie czytania tej książki, ale to niepokój nie opuszczał mnie nawet przez chwilę. Niepokój o małą dziewczynkę, o kochających się gejów, o czwórkę dziwnych nieznajomych przybyszy, o koniki polne zamknięte w słoiku… Aż w końcu niepokój o świat i ludzkość go zamieszkującą. Jestem ogromnym kłębkiem emocji po tej lekturze i nie mogę wyrzucić z głowy zatrważających wydarzeń, jakich doświadczyłam w chacie razem z bohaterami. Tak wstrząsającej i nieprzewidywalnej fabuły się zupełnie nie spodziewałam. Nie myślałam nawet, że wykorzystanie zaledwie jednego miejsca akcji wystarczy, by historia stała się dla mnie tak wyrazistą. A ona ani przez chwilę mnie nie nudziła! Ciągle byłam zaskakiwana kolejnymi wydarzeniami i odczuciami, jakie we mnie wywoływały, oraz pytaniami, jakie po sobie pozostawiały. Nie mogłam przeczytać „Chaty na krańcu świata” w jeden dzień, bo była tak przytłaczająco dobra, że trzeba było sobie dawkować tych wrażeń. Nadal pozostaję w głębokim szoku i konsternacji wywołanej zakończeniem. Jeżeli lubicie grozę, nie zastanawiajcie się długo, tylko się na nią skuście. A wewnątrz książki zobaczycie w punkt mroczne ilustracje autorstwa Macieja Kamudy.

Szczególną uwagę przykuwają wyraziści bohaterowie, których wykreował autor. Eric i Andrew – za ich sprawą możemy bliżej przyjrzeć się relacji gejowskiej oraz trudnościom, z jakimi na co dzień muszą się mierzyć osoby o odmiennej orientacji seksualnej. Poznajemy homoseksualne małżeństwo, które adoptując Wen stworzyło rodzinę. Wątek rodzicielstwa dwóch tatusiów jest jednym z lepszych, jakie pojawiają się w tej książce, bo doprowadza do wniosku - miłość to miłość (love is love). I choć wszyscy wiemy, że miłość to miłość, to jednak często jeszcze nie możemy pozbyć się własnych uprzedzeń, by zrozumieć tę myśl, zobaczyć i zaakceptować. Nie tylko zyskujemy możliwość pochylenia się nad tematem homofobii, ale również wiary. Wiary, do której bohaterowie zmuszeni będą się odnieść i poszukać odpowiedzi. Czy wierzę na tyle, żeby poświęcić ukochaną osobę? Czy jestem skłonny zabić żeby ocalić pozostałych? Co jest prawdziwe, co jest właściwe, czego sam chcę? Ta powieść stawia bohaterów przed niewyobrażalnie trudnymi wyborami. A my, jako czytelnicy również zadajemy sobie pytanie, jak postąpilibyśmy w takiej sytuacji i jakiego wyboru dokonali. Jestem zadowolona z tego, jak dobrze udało się to wszystko umiejscowić w fabule, którą zamknięto w chacie. Szczególnie za niepokojącą akcję, pełną dylematów, która nieustannie trzyma w napięciu i niepewności, dziękuję ja. A Ty? Za co podziękujesz Paulowi Tremblay, gdy już ją przeczytasz?

Wiele emocji towarzyszyło mi w trakcie czytania tej książki, ale to niepokój nie opuszczał mnie nawet przez chwilę. Niepokój o małą dziewczynkę, o kochających się gejów, o czwórkę dziwnych nieznajomych przybyszy, o koniki polne zamknięte w słoiku… Aż w końcu niepokój o świat i ludzkość go zamieszkującą. Jestem ogromnym kłębkiem emocji po tej lekturze i nie mogę wyrzucić z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Chłopiec" to dla mnie bardziej poetyckie refleksje niżeli pełnoprawna historia. To książka pisana emocjami od początku do końca. Autor próbował nadać kształt myślom kotłującym się wewnątrz głównego bohatera i stworzyć z nich konkretną fabułę, a wyszły mu zaledwie jej migawki. Zabrakło rozwinięcia wątków i przez to całość odbiera się zupełnie inaczej niż było w zamierzeniu. To forma bez formy, ani powieść, ani nawet thriller. Trzeba się skupić, często poczytać między wierszami i pomyśleć nad tym, co kryje się pod niesfornymi zdaniami. W moim odczuciu ten niekontrolowany chaos przyczynił się do uzyskania bardziej lirycznego charakteru. Przeżycia wewnętrzne wzięły górę nad samymi wydarzeniami. Zagarnęły całą przestrzeń, sprawiając, że momentami robiło się aż duszno od ich nadmiaru. Wylewające się z każdego słowa emocje, podziałały na mnie dosyć przytłaczająco. Było wulgarnie, psychopatycznie i to popychało ku mrocznemu nastrojowi. Nie wiadomo, jak tę książkę do końca ocenić. Jestem skonfundowana, bo doszukać się mogę w niej jakiegoś bezsensu i niedopracowania, a jednak coś nie pozwala mi tej książki w tak krytyczny sposób ocenić. Widzę w tym jakiś zamysł artystyczny, który mnie wciągnął bez reszty. Kupiono mnie tym, co w mojej głowie się podczas czytania wykluło. Świadczy to o tym, że albo autor potrafi kreować momenty oraz zmusić wyobraźnię czytelnika do pracy, albo to moja wyobraźnia działa zbyt produktywnie tworząc jakieś nadinterpretacje? Każdy z nas inaczej może tę historię zobaczyć i odebrać. Śmiem przypuszczać, że jeszcze bardziej odmiennie niż ma to miejsce w zetknięciu z innymi książkami. Ja widzę w całości zarówno potencjał, jak i spore braki językowe. Dostrzegam trafne emocje i nieuporządkowanie zarazem. Pochłaniającą lekturę, szybką akcję i brak rozwinięcia. Autor ma sporo pracy przed sobą, zwłaszcza nad własnym warsztatem pisarskim, ale na pewno nie można mu odmówić kreatywności. Wie, jak operować emocjami i to jest jego największym atutem. Mnie zaciekawił i sprawił, że zapragnęłam więcej. Chciałabym przeczytać albo kontynuację, albo kolejną jego książkę. Nieodgadniony pozostaje dla mnie jeszcze jego styl i umiejętności. A to ważne, żeby ciągle pozostawiać u czytelnika wrażenie, że można więcej, że jeszcze się nie wszystko przed nim odkryło. Lepiej, gdy zawsze pozostaje jakaś luka, którą można potem wypełnić, niż dotrzeć do granicy, której nie jest w stanie się już przeskoczyć. Dla mnie apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcę i oczekuję rozwoju. Dlatego mam nadzieję, że Pan Zbigniew Zyśk nie zmarnuje swojego potencjału i jeszcze kiedyś pozytywnie mnie zaskoczy.

Choćbym chciała, więcej nie jestem w stanie napisać o tej książce. Myślę, że jest w niej tak niewiele treści, że po prostu warto odkryć ją samemu. Zaskoczyć może jedynie jej bogata treść emocjonalna, o której już wspomniałam. Dodam, że wynika ona z bardzo intensywnych przeżyć bohaterów, dotykających najmroczniejszych ze sfer ludzkiej egzystencji. Zwłaszcza uzależnień, śmierci i wstydu. A wszystko to konsekwencją wyborów, które mogą pociągnąć nas na dno. Możemy walczyć, starać się, ale często już nie ma odwrotu i pozostaje tylko bezsilność i pogodzenie się z losem. A jak będzie w przypadku Mateusza? Czy on się podda, czy może zdoła wypłynąć i utrzymać się na powierzchni? Przeczytajcie i przekonajcie się!

"Chłopiec" to dla mnie bardziej poetyckie refleksje niżeli pełnoprawna historia. To książka pisana emocjami od początku do końca. Autor próbował nadać kształt myślom kotłującym się wewnątrz głównego bohatera i stworzyć z nich konkretną fabułę, a wyszły mu zaledwie jej migawki. Zabrakło rozwinięcia wątków i przez to całość odbiera się zupełnie inaczej niż było w zamierzeniu....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kobieta z blizną Katarzyna Dacyszyn, Irena A. Stanisławska
Ocena 7,9
Kobieta z blizną Katarzyna Dacyszyn,...

Na półkach:

To jedna z tych książek, których moim zdaniem nie powinno się oceniać wystawiając zwyczajową recenzję. Dlatego dziś skupię się wyłącznie na tym, jakie odczucia towarzyszyły mi w tracie czytania i jaką wartość udało mi się dla siebie uszczknąć z tego bardzo osobistego wyznania, z przepełnionego bólem doświadczenia, którym Pani Katarzyna Dacyszyn zdecydowała podzielić się ze światem. Podziwiam i chylę czoła za wytrwałość i siłę, jaką się wykazała by to zrobić. Uważam, że dzięki temu niesie pomoc wielu osobom otwarcie mówiąc o tym, co ją spotkało i pokazując swoje blizny publicznie pomimo tego, że ciągle jeszcze sama nie zdołała do końca ich zaakceptować. Jej działania nie tylko uświadamiają ludzi, czym jest stalking i jak go rozpoznać, ale także dodają sił innym zmagającym się z podobnymi problemami.

„Stalker chce być panem życia i śmierci, chce mieć poczucie, że kieruje twoim losem.”

Liczba osób nękanych, doświadczających stalkingu tylko wzrasta, a ofiary ataków w dalszym ciągu są lekceważąco traktowane przez służby. W książce jesteśmy świadkami tego, jak trudną i długą drogę trzeba przejść by sprawiedliwości stała się zadość. Otrzymanie pomocy w naszym kraju nie jest proste, ale na przykładzie Pani Kasi możemy wyraźnie zobaczyć, że warto walczyć i przede wszystkim się nie poddawać. Pamiętajcie o tym, że stalking jest przestępstwem, które ma osobny artykuł w Kodeksie karnym - Art. 190a. Nie powinno się bagatelizować powtarzających się działań, które sprawiają, że czujemy się zagrożeni. Trzeba działać! Właśnie to podkreślone zostaje w „Kobiecie z blizną”, która pełna jest nie tylko wiedzy odnośnie tematu, ale też porad dla tych, którzy czują się bezsilni ze swoimi własnymi dramatami, oraz tych, którzy nie wiedzą, co zrobić i jak sobie pomóc. Lektura książki sprowadza do wielu życiowych refleksji, ale przede wszystkim jest skarbcem, w którym zamknięto ogromne pokłady siły i wiary. Walka, jaką stoczyła Pani Kasia była trudna i pełna bólu, jednakże wyszła z niej zwycięsko, dając nam czytelnikom, obserwatorom, ofiarom - nadzieję. Kiedy widzisz, że ktoś sobie poradził z tyloma przeciwnościami losu, tak brutalnymi okolicznościami sam zdajesz sobie sprawę, że też możesz przejść przez swoje własne piekło. Zaczynasz wierzyć w to, że bez względu na wszystko zawsze warto konsekwentnie walczyć do samego końca.

„Ofiary przemocy się wstydzą, a powinien się wstydzić prześladowca.”

Emocji podczas czytania było wiele. Czułam smutek, żal, współczucie, niepokój, ale też złość. Chyba nawet łatwiej byłoby napisać, czego w trakcie nie poczułam… Tak się wczułam, że aż mnie wszystko bolało. To niełatwa lektura. Trzeba się przygotować na to, jaka tragedia zostaje w niej opisana. A jest nią atak psychopaty - stalkera, który oblewa kobietę stężonym kwasem siarkowym przed samym procesem o stalking! Naprawdę nie wiem, jak można było do tego dopuścić w takim miejscu… Dla mnie to niepojęte i okrutna jest myśl, że być może można było tego uniknąć gdyby nie bezduszny system prawa, gdyby zapewnić odpowiednią ochronę, zadbać o bezpieczeństwo, nie traktować sprawy po macoszemu. Niestety stało się i już nic nie cofnie czasu i wyrządzonej krzywdy. Pani Katarzyna pisze o tym, jak ważne jest wybaczenie i odrzucenie nienawiści. Nie wiem, czy sama byłabym w stanie tego dokonać w takiej sytuacji…, ale jestem pełna podziwu, że jej samej się to udało. Niezwykła determinacja, jaką się wykazała mocno mi zaimponowała. Niebywałe jest to, ile ta kobieta znalazła w sobie siły i jak podniosła się po tym, co przeżyła. To, co robi teraz dla innych jest niesamowite! Cieszę się, że miałam okazję poznać tę opowieść, bo wiele cennych refleksji z niej wyniosłam.

To jedna z tych książek, których moim zdaniem nie powinno się oceniać wystawiając zwyczajową recenzję. Dlatego dziś skupię się wyłącznie na tym, jakie odczucia towarzyszyły mi w tracie czytania i jaką wartość udało mi się dla siebie uszczknąć z tego bardzo osobistego wyznania, z przepełnionego bólem doświadczenia, którym Pani Katarzyna Dacyszyn zdecydowała podzielić się ze...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Noc w zonie Paweł Próba, Krzysztof Tarasiuk
Ocena 7,3
Noc w zonie Paweł Próba, Krzysz...

Na półkach:

Lubicie komiksy utrzymane w postapokaliptycznym klimacie? Chcecie przeżyć pełne napięcia chwile w opuszczonej martwej Zonie, w której cisza dzwoni w uszach, a każde jej najmniejsze zakłócenie może oznaczać jedynie niebezpieczeństwo?
Rozwiązanie jest jedno - musicie poznać komiksową adaptację opowiadania "Mleczarnia" Michała Gołkowskiego z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a nazwaną "Noc w Zonie".

To jest istna petarda, w stylu BANG i pozamiatane! Bardzo krótki komiks, ale powodujący, że ma się ochotę na więcej z serii wydawniczej Fabryczna Zona.
Co ciekawe pomimo ogólnie mrocznego klimatu komiksu, w trakcie czytania i oglądnia ilustracji nie zabrakło mi też nutki rozbawienia. Momentami napięcie było rozładowywane, żeby za chwilę jeszcze bardziej wzrosnąć. Gdy do akcji wkraczają zombie emocje już po prostu sięgają zenitu. Jestem zachwycona specyficznym charakterem, jaki ma ten komiks. Naprawdę dobrze spisał się cały pracujący nad nim zespół! Ilustracje Krzysztofa Tarasiuka świetnie klatka po klatce przeprowadziły mnie przez tę krótką historię, pozostawiając wyłącznie efekt WOW. To bardzo utalentowany rysownik. Nadał wyrazu pojawiającym się postaciom i odpowiednio ujął momenty - tak by łatwo mogliśmy odczytać całość komiksu. Dobrym wyborem okazały się też czarno-białe ilustracje, papier kredowy oraz twarda oprawa formatu A4. Wszystko to sprawia, że całość wygląda spójnie i równocześnie odzwierciedla ducha opowiadania. Nawet nie mam pojęcia do czego się przyczepić. Lektura tego komiksu była dla mnie tylko przyjemnością. Me oczy w dalszym ciągu napatrzeć się nie mogą... na te wszystkie niezwykłe ilustracje!
Po prostu musicie je zobaczyć.

Lubicie komiksy utrzymane w postapokaliptycznym klimacie? Chcecie przeżyć pełne napięcia chwile w opuszczonej martwej Zonie, w której cisza dzwoni w uszach, a każde jej najmniejsze zakłócenie może oznaczać jedynie niebezpieczeństwo?
Rozwiązanie jest jedno - musicie poznać komiksową adaptację opowiadania "Mleczarnia" Michała Gołkowskiego z uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a...

więcej Pokaż mimo to