rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Podróż przez epoki.

Opowiadania bezjakubowe Andrzeja Pilipiuka to każdorazowo okazja do fascynujących podróży w czasie i przestrzeni, w czasie których zobaczymy to, co w twórczości Autora jest chyba najważniejsze: istotę ludzkiej natury. Każdy kolejny tom tych nikogo nie pozostawiających obojętnym tekstów jest pełną refleksji literacką odyseją, wiodącą nas przez manowce historii i kolejnych opowieści do domu, gdzie w wygodnym fotelu będziemy mogli raz jeszcze przemyśleć sobie to, o czym właśnie przeczytaliśmy. Nie inaczej jest z najnowszą odsłoną tychże opowieści - "Czasy, które nadejdą" to bardzo dobry zbiór, w którym czeka nas moc przygód, tajemnic, nieoczekiwanych spotkań ze starymi znajomymi (także tymi naprawdę nieoczekiwanymi!), a także niepokojących wizji przyszłości, które wydają się nie dawać Autorowi spokoju... Poniekąd słusznie - wszak żyjemy w niespokojnych czasach, co zawsze w ten czy w inny sposób odbija się echem w literaturze. Nie przedłużając: zapraszam na recenzję!

Robert Storm i dr Paweł Skórzewski; tradycyjnie już będą to wiodące postacie najnowszego zbioru. Bo wiadomo - jeśli nie Jakub Wędrowycz, to właśnie Skórzewski i Storm! Długo można by się było rozpisywać nad ikonicznością tych postaci, ważne wszak jest jedno: zarówno leciwy (a czasem, jak w zamieszczonym w niniejszym zbiorze opowiadaniu "Remedium", dość młody) lekarz, jak i sprytny handlarz starzyzną (przez tych zadowolonych obdarzany nobilitującym mianem znakomitego antykwariusza) mają swoje literackie i rzeczywiste plusy, za pomocą których Wielki Grafoman świetnie potrafi przekazać nam to, co ma do powiedzenia. Oczywiście okraszając całość znakomitym humorem, duchem wielkiej przygody i rozrywką, której zawsze z myślą o dobrej książce oczekujemy.

Twórczość Andrzeja Pilipiuka od lat zachwyca starych i nowych czytelników. Wśród książek autorstwa Wielkiego Grafomana można znaleźć różnorodną tematykę, jednak istnieją w jej ramach pewne stałe punkty programu, na które wielu czytelników czeka z utęsknieniem. Takim stałym punktem programu są z całą pewnością zbiory opowiadań bezjakubowych; gdy się ukazują, to można w ciemno zakładać, że spotkamy się znów z Pawłem Skórzewskim i z Robertem Stormem. Te postacie mają rzesze oddanych wielbicieli. Cieszy mnie więc niezmiernie, że znów się z nimi spotykamy!

Co czeka nas w ich towarzystwie tym razem? Pięć tekstów, w których przeniesiemy się w czasie do końca XIX wieku (a nawet dalej - wszak za sprawą historii okrętu "Das Wappen" sięgniemy do wątku XVII-wiecznej kurlandzkiej marynarki), następnie do czasów Wielkiej Wojny, mrocznego (i to w dość nieoczekiwanym rozumieniu tych słów!) okresu PRL-u oraz do współczesności, która uraczy nas aż nadto niepokojącą wizją tego, co czai się za rogiem przyszłości. Jesteście gotowi? :)

Życie potrafi okaleczyć bardziej niż śmierć. Andrzej Pilipiuk po raz kolejny serwuje wyśmienitą ucztę wszystkim wielbicielom historii. Tej wielkiej i tej mniejszej, codziennej. Podążając tropami życia Doktora Skórzewskiego spotkacie skazanego na śmierć genialnego chemika, zrozumiecie, dlaczego romantyzm powinien być wciągnięty na listę zaburzeń umysłowych i dowiecie się, jak zmienić zapluskwioną norę w miejsce zdatne do życia. Z Robertem Stormem zbliżycie się do rozwiązania tajemnicy rządzącej jego życiem. Dotkniecie przeszłości zaklętej w spiżu i brązie. I spojrzycie w przyszłość prowadzącą do okrucieństwa tak wielkiego, że pozostanie tylko wznieść toast "Za przyszłe czasy, oby nigdy nie nadeszły".

Na nasz zbiór składa się pięć małych całości: "Remedium", "Klementynka", "Siódma armata", "Profesor Śmierć" i tytułowe "Czasy, które nadejdą". Każde inne, każde wyjątkowe. Wycieczka w czasie zacznie się dla nas od opowieści o schyłkowo XIX-wiecznych próbach wynalezienia leku na gruźlicę ("Remedium") oraz od historii niemiecko-rosyjskich starć z okresu Wielkiej Wojny, która w 1915 zawitała w okolice Wojsławic (uwaga!: lokalizacja nieprzypadkowa!). Potem przeniesiemy się w realia PRL-owskich wilkołaków ("Klementynka"), a następnie dostaniemy zaproszenie na polsko-cygańsko-szwedzką przygodę w związku z pewną kurlandzką armatą ("Siódma armata") i przez chwilę zastanowimy się nad tym, kim my wszyscy tak naprawdę jesteśmy i dokąd - jako ludzkość - zmierzamy ("Czasy, które nadejdą").

Poszukamy zatem XVII-wiecznej kurlandzkiej armaty (i być może ją ukradniemy), zagramy ze śmiercią w morderczą grę (w której stawką jest ludzkie życie), zastanowimy się nad przyszłością (przy okazji udaremniając próbę sprzedaży na aukcji podrobionego obrazu Beugel'a), spróbujemy przeżyć w zaatakowanych chlorem rosyjskich okopach z 1915 roku i... spotkamy kilka wilkołaków :) A także pewnych starych, dobrych znajomych, tylko że nieco młodszych - np. pewnego wyrostka z Wojsławic o imieniu Kubuś :) (!!!).

Wspólny mianownik? CZAS. A właściwie jego nieubłagany upływ oraz to, co może on przynieść wraz ze sobą (w przyszłości). Andrzej Pilipiuk zdaje się próbować pokazać nam - na przykładzie przeszłości - pewną sumę doświadczeń minionych czasów, a za jej sprawą to, co może czekać na nas wszystkim tuż za rogiem, w przyszłości; czas nie pozwoli nam bowiem na siebie czekać i nieubłaganie przyniesie nam to, do czego wszyscy (mam na myśli globalną populację ponad 8 MILIARDÓW ludzi) małymi kroczkami dążymy. Pytanie tylko, czy genetycznie modyfikowane, obdarzone tabliczkami znamionowymi i przeznaczone na arabski rynek seksualne hybrydy dzieci i kotów to właśnie to, czego wszyscy od przyszłości oczekujemy...

Jeśli nie jest to szczyt naszych marzeń, to mamy o czym myśleć. Co bowiem może prowadzić do antyutopii naszej przyszłości? Chciwość, głupota, zamknięte horyzonty i brak wyobraźni. I na te właśnie przywary bardzo mocno wskazuje Wielki Grafoman. A także na to, że nie uczymy się na błędach naszej przeszłości. Wprawdzie osobnym tematem jest fakt, że w każdej epoce rodzą się jednostki chciwe, głupie i ograniczone - które w jednym przypadku łupią dla pieniędzy XVII-wieczny kurlandzki statek, a w innym tworzą dla zysku seksualną zabawkę na bazie genomu człowieka i kota - jednak sens przekazu jest jasny. Warto spróbować zapanować nad własną codziennością - tak, żebyśmy nie musieli żałować naszej przyszłości.

Można to wszystko podsumować jeszcze inaczej. Mianowicie tak: Czas co prawda płynie, zmieniają się dekoracje, ludzie, technologie, jednak prawda pozostaje niezmienna: nie ma ludzi jednoznacznie dobrych lub złych. Kształtuje ich życie, otoczenie, albo inni ludzie. Zawsze warto szukać i kształtować tych, w których zwycięża dobro i na tym powinniśmy się wszyscy skupić - najlepiej zaczynając od siebie.

Andrzej Pilipiuk raz jeszcze udowadnia, że jest znakomitym obserwatorem i znawcą ludzkiej natury. Fantastyczna jest łatwość z jaką tworzy on kolejne historie i wpasowuje je w wybrane przez siebie ramy - zarówno sytuacyjne, jak również społeczne i historyczne. Ludzie są zawsze w centrum owych historii i najnowszy zbiór nie odbiega od tej zasady.

Pilipiuka warto czytać. Rzadko kiedy można do tego stopnia wciągnąć się w czytane opowieści, nie zawsze pragnie się - tak jak tutaj - brnąć byle szybciej przez kolejne strony, a jeszcze rzadziej ma się po wszystkim poczucie tak ogromnego niedosytu i pragnienia czegoś jeszcze. Na kolejne opowieści Pana Andrzeja po prostu z utęsknieniem się czeka - to najlepszy dowód na to, że są one wyjątkowe.

Fabryko – dziękuję!

#CzasyKtóreNadejdą #AndrzejPilipiuk #PawełSkórzewski #RobertStorm #OpowiadaniaBezjakubowe #remedium #klementynka #profesorśmierć #siódmaarmata #FabrykaSłów #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Podróż przez epoki.

Opowiadania bezjakubowe Andrzeja Pilipiuka to każdorazowo okazja do fascynujących podróży w czasie i przestrzeni, w czasie których zobaczymy to, co w twórczości Autora jest chyba najważniejsze: istotę ludzkiej natury. Każdy kolejny tom tych nikogo nie pozostawiających obojętnym tekstów jest pełną refleksji literacką odyseją, wiodącą nas przez manowce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zwycięstwo! (ale czy na pewno?)

Shelley Parker-Chan przez prawie półtorej roku kazała nam czekać na dokończenie opowieści o XIV-wiecznym upadku dalekowschodniej dynastii Wielkich Yuanów i narodzinach dynastii Ming, którą wielu z nas zna z kart historii. Opanowane pożogą wojny Państwo Środka raz jeszcze stanie się na naszych oczach areną zdarzeń, które - zgodnie z wiatrem historycznych zmian - jednych pogrążą, a drugich wyniosą ku wyżynom niewyobrażalnej władzy.

Daleki Wschód to ostatnio częsty kierunek obierany przez twórców, pragnących opowiedzieć publice ciekawą historię. Dotyczy to także opowieści spod znaku fantastyki, które potrafią nie tylko zapaść na długo w pamięć, ale i mocno dać czytelnikowi do myślenia. Właśnie z czymś takim mamy do czynienia w "Tym, który zatopił świat" - Shelley Parker-Chan zabiera nas w podróż do XIV wieku, w sam środek najbardziej burzliwego okresu w dziejach Państwa Środka i snuje na tej dziejowej kanwie swą własną opowieść, która mieszając fikcję z rzeczywistością staje się literacką alegorią ludzkich losów i podwaliną rozważań o znaczeniu zemsty, przeznaczenia oraz nigdy niesłabnącego pragnienia przetrwania - nieraz za wszelką cenę.

Pierwszy z dynastii Ming - o nim właśnie (nim/niej?) traktuje drugi tom dylogii autorki. A także o drodze tego "kogoś" do władzy. Nie jest ona bynajmniej usłana różami - w trakcie lektury przekonamy się raz jeszcze, że każda wojna o sukcesję (lub bunt) to każdorazowo jednoznaczna przyczyna ludzkich cierpień i zgryzot. Pytanie, czy z pożogi tego rodzaju wojny może wyłonić się coś, co będzie dla wszystkich dobre? Czy można skutecznie budować na gruzach?

Przepowiedziano jej nicość. Miała umrzeć z głodu w pyle rolniczej prowincji, zapomnianej przez bogów i ludzi. Jednak żar przepełniający jej duszę, niepowstrzymane pragnienie życia, popchnęły ją do walki. Skryła się za imieniem zmarłego brata i mając nadzieję, że Niebiosa nie zauważyły oszustwa, ruszyła spełniać jego przeznaczenie. Przeznaczenie pełne bólu i wielkości. I choć wielkość przypadnie imieniu Zhu Chongba, to cały ból będzie musiała znieść osoba ukryta w skórze młodego mężczyzny...

Opowieść Shelley Parker-Chan to literacka mieszanka dalekowschodniej, historycznej prawdy i przesiąkniętej mistycyzmem dysputy o przeznaczeniu oraz o zemście, które jak mało co potrafią zawładnąć ludzkimi poczynaniami i nieodwracalnie je ukierunkować. Czy warto na to pozwolić? Co może z tego wyniknąć i co może stać się z człowiekiem, który szydząc ze swego losu wciąż oszukuje przeznaczenie i tworzy swoje własne, przeniewiercze mity oraz historie, którymi karmi innych na drodze ku chwale? To dobre pytania. W trakcie lektury poznamy (przynajmniej częściowo) związane z nimi odpowiedzi.

Śmiercionośna lawina zaczyna się zawsze od jednego kamyka. Dla lawiny, która zmiecie Cesarstwo Wielkich Yuanów tym kamykiem jest Zhu Yuanzhang, Świetlisty Król. Jednak zwycięstwo jest jeszcze daleko, a droga do niego pochłonie niezliczone ofiary. W lepkim mroku intryg, walki o władzę i wynaturzonych instynktów, niczym pochodnie płoną Mandaty Niebios. Napędzane dzikim głodem dogonienia własnego przeznaczenia, nieskończonym gniewem lub świętym prawem zemsty, wszystkie stanowią o sile obdarowanych nimi ludzi. Ludzi, którzy podobni Bogom, będą musieli ostatecznie stanąć do walki, z której zwycięsko może wyjść tylko jeden. A cena, którą przyjdzie zapłacić za to zwycięstwo może być zapłacona tylko w życiach.

Parker-Chan całymi garściami czerpie z historii Państwa Środka, a konkretnie z dziejów XIV wieku, kiedy to Chiny jako takie w zasadzie w całości pozostawały pod mongolskim panowaniem dynastii Yuanów. Mówimy o dziejowym momencie autentycznej rebelii Czerwonych Turbanów, która toczyła się ze zmiennym szczęściem przez szereg lat, a w jej wyniku (UWAGA - HISTORYCZNY SPOILER!) mongolskie panowanie w Państwie Środka dobiegło kresu, dając w efekcie początek chińskim rządom dynastii Ming. Na łamach powieści natykamy się nie tylko na prawdziwe fakty, ale także na autentyczne postacie historyczne (jak choćby przywódca buntu Liu Futong, czy Hongwu vel Zhu Yuanzhang - późniejszy pierwszy cesarz z dynastii Ming, którego aktualnych personaliów w odniesieniu do którejś z książkowych postaci jednak na ten moment Wam nie zdradzę :) ).

Powieść nie jest jednak odzwierciedleniem historycznej prawdy w stosunku 1:1. Patrząc na wydarzenia z niniejszego tomu co prawda wiele się zgadza, jednak losy niektórych postaci (choćby wspomnianego Liu Futonga) odbiegają od prawdy historycznej, a historie innych (np. samego Hongwu) wydają się być całkowicie zmienione, co sprawia, że tak do końca nie wiadomo, czy w drugim tomie będziemy mieć do czynienia z pójściem drogą historycznej autentyczności, czy też z luźno z nią powiązaną wizją, w której coś innego będzie dla autorki znacznie ważniejsze. Osobiście obstawiam tę drugą możliwość - dla fanów historii może to być nieco irytujące, a jednak, czysto literacko patrząc, otwiera to mnóstwo dróg i fabularnych możliwości.

Patrząc na sprawą pod kątem przedstawionych wydarzeń i ich głównych bohaterów można śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z opowieścią o przeznaczeniu, o walce o swój los oraz o tym, do czego może zmusić nas pójście taką, a nie inną drogą. Choć w historii tej można doszukiwać się nawiązań do disneyowskiego "Mulana", czy do fabrycznej "Wojny makowej" autorstwa Rebbeci F. Kuang, to jednak nie jest to kalka ani jednego, ani drugiego.

"Ten, który zatopił świat" to oryginalna i niepowtarzalna w swej istocie opowieść o czymś więcej, niż tylko o pragnieniu zemsty, o walce o władzę, czy też o walce o przetrwanie. To tak naprawdę mieszanka prawdy i kłamstw o tym, że chcąc wydostać się z błota nie jesteśmy w stanie się w nim nie unurzać, a walka o nasz los nie może odbyć się bez ofiar, które musimy na naszej drodze ponieść. Czasem jest to ofiara najwyższa z możliwych, pełna krwi, brudu i godna moralnego potępienia. Czy w takim wypadku cel nas usprawiedliwia? I kim stajemy się już po fakcie, gdy ofiara zostanie poniesiona? Wniosek z opowieści autorki płynie taki, że na drodze do celu nie jesteśmy ani dobrzy, ani źli; ani czarni, ani biali - zarówno my, jak i nasze czyny jesteśmy... szarzy. I to taką skalą szarości, której paleta odcieni jest zaiste przebogata.

Polecam!

Fabryko - dziękuję!

#tenktóryzatopiłświat #shelleyparkerchan #fabrykasłów #państwośrodka #cesarstwowielkichyuanów #mongołowie #dynastiaming #dynastiayuan #czerwoneturbany #chiny #świetlistycesarz #fantastyka #historia #dobraksiazka #czytamksiazki #cosnapolce #bookreview #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks

Zwycięstwo! (ale czy na pewno?)

Shelley Parker-Chan przez prawie półtorej roku kazała nam czekać na dokończenie opowieści o XIV-wiecznym upadku dalekowschodniej dynastii Wielkich Yuanów i narodzinach dynastii Ming, którą wielu z nas zna z kart historii. Opanowane pożogą wojny Państwo Środka raz jeszcze stanie się na naszych oczach areną zdarzeń, które - zgodnie z wiatrem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Napełnić życie magią.

Słyszeliście kiedyś o magii w słoiku? Lub w jakimkolwiek innym szklanym pojemniku, albo w woreczku lub w saszetce? Jeśli nie, to polecam Waszej uwadze "Magię w słoiku. Czary i zaklęcia z użyciem szklanych pojemników, saszetek i woreczków" - bardzo interesującą, a momentami także pouczającą lekturę na temat przyciągania dobrej energii. Tym bowiem jest w swej istocie to, co dziś określamy mianem "magii": zbieraniem wokół siebie tego, co dobre.

Książkowe Nowości Księgarni Tania Książka to zawsze tytuły ciekawe, intrygujące, wychodzące poza dobrze znane schematy. Bardzo często towarzyszy im powiew świeżości, intrygująca zapowiedź czytelniczej przygody, lub też - tak jak w tym przypadku - dawka zmieszanych z magią tajemnic i tradycji, które są w stanie rozpalić wyobraźnię i zaintrygować od pierwszej do ostatniej strony. Na takie historie warto się skusić, zapewniają one bowiem nie lada rozrywkę i są szansą na całkiem nowe czytelnicze doznania.

„Magia w słoiku” to księga zaklęć, ćwiczeń i praktyk, opisująca sposoby wybierania i wypełniania pojemników z wykorzystaniem europejskiej magii ludowej i współczesnych czarów. Autorka dzieli się w niej obszerną wiedzą o tym, jakie są rodzaje pojemników, jak je napełniać i jak bezpiecznie kończyć z nimi pracę po wykonaniu przez nie ich zadania.

Dowiedz się, jak pracować z magicznymi słoikami, torebkami, saszetkami, puszkami czy woreczkami. Uzupełniaj je ziołami, kryształami, kadzidłami i olejkami wybranymi do osiągnięcia konkretnych krótko- i długoterminowych celów. Poznaj ponad sto praktycznych zaklęć i dowiedz się, co zrobić, gdy zaklęcie się cofnie lub nie zadziała. Sięgnij po entuzjastycznie przyjęty przez czytelniczki i czytelników przejrzysty, praktyczny przewodnik po magicznych pojemnikach i używaj go do własnych potrzeb.

Zawsze uważałem, że w życiu ważny jest umiar - także w przypadku takich lektur, jak ta, najlepiej jest ją bowiem potraktować tyko i wyłącznie jako interesującą ciekawostkę. Książki poświęcone ezoteryce i parapsychologii - takie jak ta - to wyjątkowe lektury, które wymykają się tradycyjnym sposobom pojmowania ludzi, świata i otaczającej nas rzeczywistości. To książki z pogranicza mistycznej duchowości, religii, mistycyzmu, przepowiedni i tajemnic, które od zawsze zakorzenione są w prastarych ludowych mądrościach. Obecnie coraz częściej się do tego wszystkiego wraca, stąd zapotrzebowanie na takie właśnie książki, którym nie brak odbiorców. Z pewnością nie zabraknie ich też w tym przypadku - ta lektura z całą pewnością na to zasługuje.

"Magia w słoiku" to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce pracować nad swoim magicznym warsztatem i doskonalić się w sztuce czynienia czarów. Oczywiście tych dobrych. Dla nowicjuszy i nowicjuszek będzie to początek ekscytującej drogi, a dla doświadczonych czarownic i czarowników szansa na zdobycie i pogłębienie kolejnych umiejętności.

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości TaniaKsiazka.pl

Zapraszam raz jeszcze do sekcji Nowości TaniaKsiazka.pl

#bloggujezTK #taniaksiazka #taniaksiazkapl #ksiegarniataniaksiazka #magiawsłoiku #czary #zaklęcia #charitylbedell #białamagia #cosnapolce #bookreview #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #bookreview #instabooks #instabookspoland

Napełnić życie magią.

Słyszeliście kiedyś o magii w słoiku? Lub w jakimkolwiek innym szklanym pojemniku, albo w woreczku lub w saszetce? Jeśli nie, to polecam Waszej uwadze "Magię w słoiku. Czary i zaklęcia z użyciem szklanych pojemników, saszetek i woreczków" - bardzo interesującą, a momentami także pouczającą lekturę na temat przyciągania dobrej energii. Tym bowiem jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nadzieja, akceptacja, przyjaźń.

Zapoczątkowana "Psalmem dla zbudowanych w dziczy" przepiękna historia przyjaźni odkrywających na nowo świat mnicha i robota doczekała się kontynuacji (i poniekąd jeszcze jednej konkluzji) za sprawą "Modlitwy za nieśmiałe korony drzew". Becky Chambers be wątpienia raz jeszcze nas zachwyca i serwuje nam dokładkę do przepysznego książkowego dania, jakim był pierwszy tom cyklu!

Po „Psalmie dla zbudowanych w dziczy” (Nagroda Hugo) Becky Chambers powraca z piękną opowieścią o nadziei i akceptacji w drugim tomie bestsellerowej serii „Mnich i robot” (Nagroda Locusa). Po przemierzeniu rolniczych obszarów Pangi siostrat Dex (herbaciany mnich) oraz Mszaczek (robot posłany, by ustalić, czego potrzebuje ludzkość) kierują się do wiosek i miast małego księżyca, który nazywają domem.

Mają nadzieję znaleźć odpowiedź na nurtujące ich pytania, a przy tym poznają nowych przyjaciół, uczą się nowych pojęć i doświadczają entropijnej natury wszechświata. Czy w świecie, w którym ludzie mają już to, czego chcą, posiadanie więcej w ogóle ma sens? Mnich i robot będą musieli o to pytać – i to często.

Chambers snuje pełną przepięknych cytatów filozoficzną opowieść o międzygatunkowej przyjaźni, o tym, jaki jest sens i cel istnienia człowieka w przyrodzie, gdzie znajduje się jego miejsce względem innych bytów, a także czy w świecie, w którym ludzie mają wszystko, czego chcą, posiadanie więcej ma jakiekolwiek znaczenie.

Historia niezwykłej znajomości mnicha i robota to nie tylko fajne SF, ale także bardzo otwarte pytanie o miejsce ludzkości w otaczającym ją świecie. Chciałoby się sprawę podsumować krótko: to miejsce jest bez wątpienia najważniejsze i centralne! To jednak wcale nie jest takie oczywiste... Podobnie zresztą jak kwestia konsumpcyjnej "potrzeby" posiadania - czy jest ona nam bowiem naprawdę tak bardzo niezbędna do życia?

Sens istnienia człowieka oraz jego materialne potrzeby to temat dużo bardziej złożony, a my - wraz z Becky Chambers, Mszczaczkiem i Siostratem Dex - spróbujemy sobie to wszystko na nowo zdefiniować. Racząc się przy tym całkiem niezłą w smaku herbatką! Suma snutych w ten sposób książkowych rozważań będzie nie tylko literacką rozrywką, ale także bardzo podnoszącą na duchu, pełną nadziei i życzliwości historią o tym, że zawsze jest jakieś wyjście, a nic nie jest raz na zawsze zdefiniowane i określone - wszystko bowiem zależy od nas i od tego, z jakim nastawieniem spojrzymy na otaczający nas świat. Możemy być jego panem - ale czy nie lepiej jest być jego przyjacielem?

Dużo może nam w tej materii powiedzieć i wyjaśnić postawa Mszczaczka. Robot poznaje świat w zasadzie od zera, o wszystko pyta, wszystkim się zachwyca - czy my, ludzie, naprawdę też tak nie możemy? Czy nie byłoby lepiej, zamiast dążyć do posiadania coraz więcej i więcej różnego rodzaju dóbr na chwilę się zatrzymać, rozejrzeć wokół i zachwycić tym, co już mamy? Dobre pytanie - a odpowiedź na nie jest chyba oczywista. Trzeba ją jednak dostrzec, a seria "Mnich i robot" może nam w tym bardzo pomóc.

Świetna lektura! Pełna uniwersalnych prawd i życiowych mądrości - zdecydowanie do polecenia wszystkim zainteresowanym!

Dziękuję Insignis za egzemplarz recenzencki.

#modlitwazanieśmiałekoronydrzew #mnichirobot #beckychambers #insignis #cosnapolce #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Nadzieja, akceptacja, przyjaźń.

Zapoczątkowana "Psalmem dla zbudowanych w dziczy" przepiękna historia przyjaźni odkrywających na nowo świat mnicha i robota doczekała się kontynuacji (i poniekąd jeszcze jednej konkluzji) za sprawą "Modlitwy za nieśmiałe korony drzew". Becky Chambers be wątpienia raz jeszcze nas zachwyca i serwuje nam dokładkę do przepysznego książkowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pytania o ludzkość.

Co może wyniknąć ze spotkania herbacianego mnicha i dawno uwolnionego z ludzkiej służby, obdarzonego samoświadomością robota? Czy pytanie o ludzkie potrzeby i o miejsce człowieka w otaczającym go świecie może okazać się spoiwem dla znajomości tak bardzo od siebie różnych jednostek? Okazuje się, że tak! "Psalm dla zbudowanych w dziczy" Becky Chambers to piękna, pełna życiowych mądrości i okazji do refleksji historia, która jest na tyle uniwersalna, że aktualna w każdej rzeczywistości - zarówno tej książkowej spod znaku SF, jak również i w tej naszej, w której wszyscy na co dzień żyjemy.

Wieki temu roboty z Pangi zyskały samoświadomość i porzuciły swoje narzędzia. Wieki temu masowo powędrowały do dziczy i słuch po nich zaginął. Wieki temu przeniosły się do świata mitów i legend miejskich. Aż pewnego dnia jeden z robotów staje na drodze herbacianego mnicha, by wypełnić dawne posłannictwo.

Ma tylko jedno pytanie: „Czego potrzebują ludzie?”. To właśnie to pytanie przywiodło przedstawiciela robotów z powrotem w okolice ludzkich siedzib. Robot ów zwie się Mszaczek i nie zamierza spocząć, dopóki nie pozna na nie odpowiedzi. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste, bo ile osób, tyle przeróżnych potrzeb.

Schody zaczynają się zresztą już przy pierwszym napotkanym człowieku. Siostrat Dex – herbaciany mnich, którzy dawniej zajmowali się pielęgnacją ogrodów, a teraz serwują innym herbatę – sami chcieliby się dowiedzieć, czego tak naprawdę potrzebują. Najwyraźniej bowiem wewnętrzna pustka, która im doskwiera, to coś więcej niż tylko nieodpowiednia profesja czy coraz bardziej niekomfortowa cisza związana z brakiem świerszczy…Odpowiedź zależy więc od tego, kogo zapytać i jak. A mnich i robot będą musieli pytać – i to często!

Chambers snuje pełną przepięknych cytatów filozoficzną opowieść o międzygatunkowej przyjaźni, o tym, jaki jest sens i cel istnienia człowieka w przyrodzie, gdzie znajduje się jego miejsce względem innych bytów, a także czy w świecie, w którym ludzie mają wszystko, czego chcą, posiadanie więcej ma jakiekolwiek znaczenie.

Historia niezwykłej znajomości mnicha i robota to nie tylko fajne SF, ale także bardzo otwarte pytanie o miejsce ludzkości w otaczającym ją świecie. Chciałoby się sprawę podsumować krótko: to miejsce jest bez wątpienia najważniejsze i centralne! To jednak wcale nie jest takie oczywiste...

Sens istnienia człowieka jest dużo bardziej złożony, a my - wraz z Becky Chambers, Mszczaczkiem i Siostratem Dex - spróbujemy je na nowo zdefiniować. Racząc się przy tym całkiem niezłą w smaku herbatką! Suma snutych w ten sposób książkowych rozważań będzie nie tylko literacką rozrywką, ale także bardzo podnoszącą na duchu, pełną nadziei i życzliwości historią o tym, że zawsze jest jakieś wyjście, a nic nie jest raz na zawsze zdefiniowane i określone - wszystko bowiem zależy od nas i od tego, z jakim nastawieniem spojrzymy na otaczający nas świat. Możemy być jego panem - ale czy nie lepiej jest być jego przyjacielem?

Świetna lektura! Pełna uniwersalnych prawd i życiowych mądrości - zdecydowanie do polecenia wszystkim zainteresowanym!

Dziękuję Insignis za egzemplarz recenzencki.

#psalmdlazagubionychwdziczy #mnichirobot #beckychambers #insignis #cosnapolce #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Pytania o ludzkość.

Co może wyniknąć ze spotkania herbacianego mnicha i dawno uwolnionego z ludzkiej służby, obdarzonego samoświadomością robota? Czy pytanie o ludzkie potrzeby i o miejsce człowieka w otaczającym go świecie może okazać się spoiwem dla znajomości tak bardzo od siebie różnych jednostek? Okazuje się, że tak! "Psalm dla zbudowanych w dziczy" Becky Chambers to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tam, gdzie ciemność panuje nad światłem.

Uniwersum zapoczątkowane całe już lata temu kultową powieścią „Metro 2033” co jakiś czas powraca do nas w nowych odsłonach. Czasem są to takie trochę odgrzewane kotlety (które niepotrzebnie rozmieniają serię na drobne), czasem jednak trafiają się także pozycje interesujące, bardzo dobrze nawiązujące do najlepszych tradycji serii. "Paryż: Lewy Brzeg" plasuje się zdecydowanie w rzędzie tych tytułów, które uświetniają całą serię. Mocna, brutalna wizja Pierre'a Bordage'a z pewnością nie pozostawi obojętnym żadnego fana postapokaliptycznych opowieści!

Ludzkość zmiotła życie z powierzchni Ziemi. W Paryżu przeniosło się ono do podziemnego labiryntu tuneli metra. Ocaleli z zagłady zasiedlili niektóre stacje Lewego Brzegu. Ich społeczności utrzymują kontakt, lecz często pogrążają się w konfliktach. Śmiercionośne promieniowanie sprawia, że nie ma mowy o wyjściu na powierzchnię, a Prawy Brzeg… to przeklęte miejsce.

W wijących się pod ziemią trzewiach paryskiego metra Madonna z Bac próbuje ocalić to, co pozostało z populacji europejskiej stolicy, niegdyś tętniącej życiem. I nie zawaha się użyć siły. Bo tu, w metrze, ciemność panuje nad światłem, więc złe emocje żyją dłużej i intensywniej, o urazach nie da się szybko zapomnieć, a nienawiść jest ostra jak brzytwa.

Podjęcie wyzwania jakim jest stworzenie czegoś oryginalnego w stylu legendarnego "Metra", do tego osadzonego fabularnie w nowym miejscu (w tym przypadku w Paryżu), to wyczyn już na starcie wymagający - za same intencje - szacunku. Szacunek wzrasta zaś wraz z odkryciem, że rzecz jest naprawdę dobra: z jednej strony klimatyczna i trzymająca się postapokaliptycznej konwencji, z drugiej zaś na tyle do niej odmienna, że obdarzona własnym charakterem.

Najmocniejszym punktem książki jest świetnie napisana fabuła i pędząca naprzód akcja pełna sugestywnych opisów i zwrotów. Ta część książki wyszła świetnie! Bez cienia kokieterii trzeba zauważyć, że takie opowieści czyta się szybko i przyjemnie. To też ma swoją wartość. Podobnie jak to, że książka ma swój klimat! - to także jest jej siłą. W dobie dość sporego wysypu literatury postapo "Paryż: Lewy Brzeg" zostawia po sobie dobre wrażenie, nie czuć w tej książce wtórności ani powielania czyichś pomysłów. Brawo :)

Powieść Pierre’a Bordage’a „Lewy brzeg” to pierwsza część trylogii „Uniwersum Metro 2033. Paryż” – mrocznego, barokowego dzieła, znakomicie wpisującego się w świat wykreowany przez Dmitrija Glukhovsky’ego.

Dziękuję Insignis za egzemplarz recenzencki.

#paryżlewybrzeg #metro2033 #uniwersummetro2033 #pierrebordage #insignis #cosnapolce #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Tam, gdzie ciemność panuje nad światłem.

Uniwersum zapoczątkowane całe już lata temu kultową powieścią „Metro 2033” co jakiś czas powraca do nas w nowych odsłonach. Czasem są to takie trochę odgrzewane kotlety (które niepotrzebnie rozmieniają serię na drobne), czasem jednak trafiają się także pozycje interesujące, bardzo dobrze nawiązujące do najlepszych tradycji serii....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Stowarzyszenie Srok: Two for Joy Amy McCulloch, Zoe Sugg
Ocena 7,4
Stowarzyszenie... Amy McCulloch, Zoe ...

Na półkach: , ,

Wyścig z czasem.

Kontynuacja "One for Sorrow" zatytułowana "Two for Joy" nie tylko bardzo fajnie nawiązuje do słów angielskiej rymowanki dla dzieci związanej ze srokami, ale także w bardzo ciekawy sposób rozwija historię tajemniczego "Stowarzyszenia Srok", wokół którego nie tylko narosło wiele sekretów i niedomówień, ale także zbrodni i poczucia zagrożenia, które niczym całun spowija całą szkołę Illumen Hall. Główne bohaterki cyklu, Audrey i Ivy, zostaną zmuszone do zagrania w arcyniebezpieczną grę, w której stawką jest nie tylko rozwiązanie kryminalnych zagadek, ale także ich własne życie.

„One for Sorrow” to tradycyjna rymowanka dla dzieci o srokach. Zgodnie ze starym przesądem, liczba widzianych srok mówi, czy ktoś będzie miał pecha. Główni bohaterowie "Stowarzyszenia Srok" raczej nie mają szczęścia do unikania pechowych sytuacji - pierwszy tom przywitał uczniów Illumen Hall tajemniczym morderstwem, a tom drugi dokłada do niego zaginięcie. Audrey i Ivy będą mieć ręce pełne roboty, która bynajmniej nie okaże się dla nich bezpieczna...

Zaginięcie, śmierć, wyścig z czasem… A w jedenastej godzinie szokujące objawienie! Audrey i Ivy robią wszystko, by doprowadzić zabójcę Loli Radcliffe przed oblicze sprawiedliwości, tymczasem trafiają w sam środek kolejnej zagadki: ich przyjaciółka znika w podejrzanych okolicznościach. Jedyną wskazówką jest kartka pozostawiona przez enigmatyczne Stowarzyszenie Srok. Czas ucieka, policja gubi się w domysłach, a Audrey i Ivy muszą zgłębić mroczne sekrety, które skrywa ich szkoła. Ktoś prowadzi śmiertelnie niebezpieczną grę. I żeby go pokonać, Audrey i Ivy muszą zacząć pisać jej zasady od nowa…

Książka to połączenie thrillera zabarwionego detektywistyczną nutą z klasyczną historią o dziewczynie, która trafia do nowego miejsca i usiłuje się w nim odnaleźć. Tak właśnie wygląda bowiem historia Audrey, która świeżo trafiła do nowej szkoły. Jej współlokatorka, Ivy, to przyjaciółka ofiary. To, co dziewczyny wyjawią i co odkryją będzie bardzo ciekawe. Najciekawsze jednak będzie to, czym w swej istocie jest tajemnicze Stowarzyszenie Srok.

Pomysł na tę lekturę jest ciekawy, jednak... chyba niestety - pomimo rozwinięcia historii z tomu nr 1 - nie do końca się sprawdził. Coś mi w trakcie czytania nieustannie zgrzytało i chyba chodzi o to, że historia o dorastaniu to nie jest dobre tło dla detektywistycznej fabuły w morderstwem w tle (i na odwrót). Jednak za sam pomysł należy się autorom spory plus; przy kolejnej takiej okazji trzeba jednak dopracować jego wykonanie.

Aczkolwiek nie wykluczam, że publice książka (i cała dylogia) może się spodobać. Zaprezentowana historia jest bowiem w swej istocie całkiem dobra, a jeśli punktuję tutaj minusy, to dlatego, że nie widać tu po prostu zbyt wysokiego poziomu fabularnego skomplikowania całej opowieści (a ten bez wątpienia w konwencji detektywistycznego thrillera by się przydał).

Dziękuję Insignis za egzemplarz recenzencki.

#stowarzyszeniesrok #twoforjoy #zoesugg #amymcculloch #insignis #cosnapolce #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Wyścig z czasem.

Kontynuacja "One for Sorrow" zatytułowana "Two for Joy" nie tylko bardzo fajnie nawiązuje do słów angielskiej rymowanki dla dzieci związanej ze srokami, ale także w bardzo ciekawy sposób rozwija historię tajemniczego "Stowarzyszenia Srok", wokół którego nie tylko narosło wiele sekretów i niedomówień, ale także zbrodni i poczucia zagrożenia, które niczym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Topniejący kontynent.

Południowy kontynent naszego globu kryje w sobie fascynujące historie i tajemnice, które - niestety - powoli nikną na naszych oczach. Jeśli zmiany klimatyczne nie zostaną powstrzymane, to kto wie, jak długo jeszcze Antarktyda pozostanie tym, czym jest w tej chwili... O tym, jak wiele wspomniany kontynent kryje w sobie piękna dowiemy się z niezwykłej pozycji imprintu ToTamto zatytułowanej "Antarktyda. Topniejący kontynent".

Antarktyda – rozległa, zimna, tajemnicza i pełna sekretów... Wyrusz wraz z autorką w podróż po Antarktydzie. Poznaj fascynującą dziką przyrodę. Spędź czas z najfajniejszymi stworzeniami na ziemi nad i pod lodem: pingwiny cesarskie, orki i słonie morskie. Przygotuj się na zimno i odkryj jedne z najsurowszych krajobrazów na Ziemi, podążając śladami odważnych odkrywców.

Sprawdź także, jak naukowcy radzą sobie tu dzisiaj i czym zajmują się przez cały dzień – od badania zmian klimatycznych po badania rdzeni lodowych mających prawie milion lat. Dowiedz się, jak zmienia się to wyjątkowe miejsce i co to oznacza dla naszej planety. Ten zamarznięty kontynent pełen jest niesamowitych historii. Odkryj tajemnice zmrożone w pradawnych lodach Antarktydy!

Książka to przepięknie wydane kompendium wiedzy o Antarktydzie, dzięki któremu poznamy nie tylko jego przyrodę, topografię, ale także jego historię oraz dzieje związanych z nim odkryć geograficznych. Mało która pozycja nosi w sobie tak wiele pozytywów i zalet dedykowanych młodym czytelnikom.

Lektura jest bardzo miła dla oka, pełna ciekawostek, momentami zabawna i niesamowicie pouczająca. Pozycje takie jak ta mają szansę - i nie jest to żadna kokieteria - przekonać dzieciaki do świata nauki. Serio. Atrakcyjne i przemawiające do wyobraźni przedstawienie jakiegoś zagadnienia zawsze przyciąga czytelnika. Ta pozycja spełnia te kryteria - zdecydowanie ma ona w sobie to "coś".

Polecam!

Czarna Owca, ToTamto - dziękuję.

#antarktydatopniejącykontynent #totamto #czarnaowca #dladzieci #ksiazkidladzieci #forkids #booksforkids #cosnapolce #bookstagram #bookreview #bookstagramkids #bookstagrampolska #recommendedbooks

Topniejący kontynent.

Południowy kontynent naszego globu kryje w sobie fascynujące historie i tajemnice, które - niestety - powoli nikną na naszych oczach. Jeśli zmiany klimatyczne nie zostaną powstrzymane, to kto wie, jak długo jeszcze Antarktyda pozostanie tym, czym jest w tej chwili... O tym, jak wiele wspomniany kontynent kryje w sobie piękna dowiemy się z niezwykłej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Gargulce. Podróżnik Filippi Denis-Pierre, J. Etienne
Ocena 7,8
Gargulce. Podr... Filippi Denis-Pierr...

Na półkach: , ,

Gargulcowa przygoda.

Zew przygody? Tajemnicze medaliony? Gargulce? A do tego odwieczna walka dobra ze złem? Proszę bardzo! Pierwsza odsłona komiksowej serii "Gargulce" oferuje wszystko co powyżej i o wiele więcej :) "Gargulce. Podróżnik" to komiks wart każdej przeznaczonej na niego minuty :)

Przed nami pierwszy tom przygodowo-fantastycznej opowieści dla młodych czytelników. Grzesiek wraz z rodzicami i starszą siostrą przeprowadza się do miasta, którego głównymi atrakcjami są gotycka kolegiata i ponura cytadela. Kiedy chłopiec znajduje dziwny medalion, rozpoczyna się niewiarygodna przygoda, podczas której pozna magiczne tajemnice, a przy okazji wplącze się w odwieczną rozgrywkę między siłami dobra i zła. Na szczęście nasz bohater jest dzielny i pomysłowy, więc chyba da sobie radę!

W komiksie uwagę zwraca bardzo ładna kreska i niepowtarzalny, sympatyczny klimat całej opowieści. Przygoda i wątki fantastyczne wypełniają kolejne strony komiksu, po którego przeczytaniu ma się poczucie niedosytu - a to najlepszy dowód na to, że było dobrze :)

Głównymi autorami serii są często działający w tandemie dwaj twórcy, francuski scenarzysta Denis-Pierre Filippi i włoski rysownik Silvio Camboni, doskonale znani polskiemu czytelnikowi ze wspólnych dzieł: cyklu „Niezwykła podróż” oraz albumów „Miki i zaginiony ocean” oraz „Miki i kraina Pradawnych”. Camboni ilustruje „Gargulce” od drugiego tomu, natomiast tom pierwszy narysował francuski grafik o pseudonimie J. Étienne (właśc. Étienne Jung; m.in. „Chimery Wenus”, „Auguste et Romulus”, „Brüssli”).

Polecam!

Więcej tutaj:
https://egmont.pl/Gargulce.-Podroznik.-Tom-1,79961111,p.html

Egmont Polska - dziękuję.

#gargulce #podróżnik #dpfilippi #jetienne #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids

Gargulcowa przygoda.

Zew przygody? Tajemnicze medaliony? Gargulce? A do tego odwieczna walka dobra ze złem? Proszę bardzo! Pierwsza odsłona komiksowej serii "Gargulce" oferuje wszystko co powyżej i o wiele więcej :) "Gargulce. Podróżnik" to komiks wart każdej przeznaczonej na niego minuty :)

Przed nami pierwszy tom przygodowo-fantastycznej opowieści dla młodych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Legion zagłady!

Czy w pełnym zwrotów akcji i nadciągającej apokalipsy starciu leśnych zwierząt ze spadającą z nieba w kapsule małpą coś może pójść nie tak? Oczywiście! - najprawdopodobniej wszystko ;) Jak duże rozmiary może przybrać tego typu apokalipsa? Sprawdzicie to w trzeciej odsłonie komiksowej serii pt. "Królik kontra Małpa i legion zagłady".

Sympatyczny królik i jego przyjaciele – prosiaczek i wiewiórka – żyją sobie spokojnie w lesie. Pewnego dnia w ich okolicy spada kapsuła kosmiczna z małpą w środku. Intruz jest przekonany, że odkrył nową planetę i od razu ogłasza się jej niepodzielnym władcą. Co z tego wyniknie? Jedno jest pewne - śmiechu będzie co niemiara!

Oto trzeci tom przygód leśnych zwierzątek, które nie mogą zaznać spokoju, odkąd pewna przemądrzała Małpa spadła z nieba w kapsule kosmicznej i zaczęła szarogęsić się w ich lesie. Królik i reszta gangu – Gryzek, Wieprzek, Czarek z Żelastwa, Kaskabóbr i Skunks – mają serdecznie dość intruza i chaosu, jaki wywołuje. Czy zdołają zatrzymać apokalipsę zanim będzie za późno?

Czy królik i małpa mogą się ze sobą zaprzyjaźnić? A może raczej skazani są na rywalizację i walkę o swoje, która wyklucza jakąkolwiek przyjaźń? Początek, w którym małpa ląduje w kosmicznej kapsule i oznajmia, że podbija okoliczne ziemie nie wydaje się być dobrym początkiem króliczo-małpiej znajomości :) Jednak, jak to w komiksach bywa, dla czytelnika oznacza to jedno: mnóstwo dobrej zabawy!

Kreska jest na kolejnych stronach bardzo przyjemna dla oka, dynamiczna i zachęcająca do czytania i oglądania. Kolejne historyjki autentycznie wciągają, a w efekcie ponad 200 stron lektury mija w czasie w sposób kompletnie niezauważalny, co jest niewątpliwie plusem. Efekt? Po lekturze aż chce się czekać na kolejną porcję małpio-króliczych przygód!

Autor scenariusza i rysownik Jamie Smart od wielu lat zajmuje się tworzeniem komiksów dla najmłodszych. Do najpopularniejszych tytułów jego autorstwa należą: „Królik kontra małpa”, „Looshkin” i „Fish-Head Steve” – pierwszy komiks nominowany do prestiżowej nagrody im. Roalda Dahla dla najzabawniejszych powieści. Jamie Smart jest również autorem ilustrowanych książek dla dzieci („Flember: the Secret Book”) oraz projektów multimedialnych („Find Chaffy”).

Więcej tutaj:
https://egmont.pl/Krolik-kontra-Malpa-i-legion-zaglady.-Tom-3,79961098,p.html

Egmont Polska - dziękuję.

#królikkontramałpa #legionzagłady #jamiesmart #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids

Legion zagłady!

Czy w pełnym zwrotów akcji i nadciągającej apokalipsy starciu leśnych zwierząt ze spadającą z nieba w kapsule małpą coś może pójść nie tak? Oczywiście! - najprawdopodobniej wszystko ;) Jak duże rozmiary może przybrać tego typu apokalipsa? Sprawdzicie to w trzeciej odsłonie komiksowej serii pt. "Królik kontra Małpa i legion zagłady".

Sympatyczny królik i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki ZOO wymarłych zwierząt Bloz, Christophe Cazenove
Ocena 7,6
ZOO wymarłych ... Bloz, Christophe Ca...

Na półkach: , ,

Niezwykłe zoo.

Co byście powiedzieli na zoo, w którym zwierzęce okazy oficjalnie... wyginęły? W świecie komiksowych opowieści wszystko jest możliwe, nawet taki scenariusz jak powyżej! Przekonamy się o tym w pierwszej odsłonie nowej serii: "Zoo wymarłych zwierząt".

Wesoła opowieść dla młodych czytelników – nie tylko tych interesujących się zwierzętami. Weterynarka Debora trafia na staż do bardzo szczególnego ogrodu zoologicznego – takiego, w którym żyją zwierzęta, które uznaje się za... wymarłe! Dront dodo, wilkowór tasmański, lew berberyjski i wiele innych stworzeń mieszka w niezwykłym zoo i ma się dobrze!

Deborę czeka mnóstwo zaskakujących przeżyć w fascynującym azylu dla gatunków, które nie powinny już istnieć. Każdy album serii jest uzupełniony dodatkiem na temat zwierząt wymarłych lub zagrożonych wyginięciem.

Pomysł na komiks (i w ogóle na jakąkolwiek opowieść) jest jak najbardziej na plus. Podobnie jak jego wykonanie. Poza ciekawą fabułą warto także wspomnieć o edukacyjnym wymiarze komiksu, którego bohaterów niestety nigdzie indziej już w zwierzęcym świecie nie spotkamy.

Autorami cyklu są dwaj Francuzi: sławny scenarzysta Christophe Cazenove, znany w Polsce z bestsellerów „Sisters”, „Mali bogowie” czy „Kasia i jej kot”, oraz grafik Bloz (pseudonim Jeana-Christophe’a Grenona), który zilustrował wydaną także w naszym kraju opowieść „Dinozaury w komiksie”.

Więcej tutaj:
https://egmont.pl/ZOO-wymarlych-zwierzat.-Tom-1,79961100,p.html

Egmont Polska - dziękuję.

#zoowymarłychzwierząt #bloz #ChristopheCazenove #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids

Niezwykłe zoo.

Co byście powiedzieli na zoo, w którym zwierzęce okazy oficjalnie... wyginęły? W świecie komiksowych opowieści wszystko jest możliwe, nawet taki scenariusz jak powyżej! Przekonamy się o tym w pierwszej odsłonie nowej serii: "Zoo wymarłych zwierząt".

Wesoła opowieść dla młodych czytelników – nie tylko tych interesujących się zwierzętami. Weterynarka Debora...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Siedem opowieści o Luky Lukeu René Goscinny, Morris
Ocena 7,2
Siedem opowieś... René Goscinny, Morr...

Na półkach: , ,

Siedem historii - jeden bohater.

Samotny Kowboj jako komiksowe dziecko Morrisa i René Goscinnego stał się już dawno temu prawdziwą legenda. Każdy kolejny tom jego przygód to utrwalenie komiksowego pomnika tej legendy. Nie inaczej jest z 42 odsłoną przygód Lucky Luke'a: "Lucky Luke. Siedem opowieści o Lucky Luke'u".

Lucky Luke, najsłynniejszy komiksowy kowboj Dzikiego Zachodu, od świtu do zmierzchu nie ma chwili spokoju: ciągle komuś pomaga, wybawia od kłopotów, ratuje z niebezpieczeństwa. Wieczorami chętnie by się zdrzemnął, ale prawdziwemu bohaterowi nie jest pisany odpoczynek. W siedmiu krótkich opowieściach zobaczymy, jak Samotny Kowboj radzi sobie w groźnych i śmiesznych sytuacjach. Będzie musiał bronić wędrownego handlarza przed bandytami i Indianami, opiekować się nieposłusznym chłopcem, pomagać pionierom w przeprawie przez rzekę... A nawet ożywiać atmosferę na eleganckim koncercie utworów Mozarta!

Komiksowa seria o Samotnym Kowboju to legenda sama w sobie. Bardzo wielu z nas się na niej wychowało, inni zachwycili się nią nieco później, a jeszcze innych dopiero to czeka. Nic zatem dziwnego, że - z jednej strony - seria ta jest kontynuowana, a z drugiej strony patrząc, nic nie ma dziwnego w tym, że jej kontynuatorzy starają się oddać i serii i postaci swoisty hołd. Nie zmienia to jednak faktu, że komiksy autorstwa pierwszych twórców w osobach Goscinnego i Morrisa to największa przyjemność ze wszystkich!

Humor, gagi, porcja znakomitej rozrywki – to wciąż znaki rozpoznawcze Lucky Luke’a. Szkoda tylko trochę, że tym razem nie uświadczymy Daltonów, ale nie można mieć wszystkiego. Bierzmy to, co jest – a jest kolejny świetny komiks będący wizytówką całej serii.

Więcej tutaj:
https://egmont.pl/Lucky-Luke.-Siedem-opowiesci-o-Lucky-Luke-u.-Tom-42,79961101,p.html

Egmont Polska - dziękuję.

#luckylukce #siedemopowieścioluckylukeu #renegoscinny #morris #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids #dzikizachód #poorlonesomecowboy

Siedem historii - jeden bohater.

Samotny Kowboj jako komiksowe dziecko Morrisa i René Goscinnego stał się już dawno temu prawdziwą legenda. Każdy kolejny tom jego przygód to utrwalenie komiksowego pomnika tej legendy. Nie inaczej jest z 42 odsłoną przygód Lucky Luke'a: "Lucky Luke. Siedem opowieści o Lucky Luke'u".

Lucky Luke, najsłynniejszy komiksowy kowboj Dzikiego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Indyjskie opowieści.

Co byście powiedzieli na małą wycieczkę na subkontynent indyjski? Prosto do świata sanskryckich mitów i legend, które na naszych oczach opowiadane są na nowo? Taką właśnie próbę podejmuje w swojej "Kajkeji" Vaishnavi Patel, czyniąc ze starożytnych eposów hinduizmu pretekst dla stworzenia interesującej opowieści o kobiecej sile, która czasem wygrywa, a czasem pada ofiarą potęgi nieubłaganego fatum i... samej siebie.

Indyjska mitologia to w zasadzie w dużej mierze literacki ląd nieodkryty. Temu kierunkowi nie poświęca się zwykle zbyt wiele uwagi (przynajmniej takie odnoszę wrażenie), zatem każda dedykowana tamtejszym mitom opowieść z miejsca staje się ciekawa - i to tym bardziej, że Vaishnavi Patel opowiada nam własną wersję "Ramajany", w której nie wszystko jest do tego stopnia oczywiste, co w oryginale.

Główną postacią powieści jest tytułowa Kajkeji - jedyna córka radży warta tyle, ile dla królestwa warte jest zawarte przez nią małżeństwo. Bezradne dziecko wygnanej matki. Pomijana, milcząca siostra. Żona, która uratowała męża na polu walki. Mądra przywódczyni, zasiadająca w radzie królestwa Kosali. Czuła matka. Wyrodna matka. Okrutna zdrajczyni... Wszystkie te przymioty określają jedną i tę samą osobę - już tylko ta okoliczność staje się dla nas podpowiedzią w kwestii tego, z jak bardzo tragiczną postacią mamy do czynienia.

Całe życie walczyła. Z tradycją, mężczyznami i bogami. Chciała mieć głos, odcisnąć swój ślad na obliczu świata. Po przejściu kamienistych ścieżek, po przekroczeniu własnych granic i poświęceniu wszystkiego, co kiedykolwiek ukochała, pozostanie jej tylko obraz śmierci, widziany raz za razem pod zamkniętymi powiekami. Oto jej spuścizna.

W klasycznie przedstawianej "Ramajanie" Kajkeji to zły charakter - zazdrosna żona radży, za sprawą której dziedzic tronu, boski Rama (siódme wcielenie boga Wisznu) zostaje pozbawiony swego dziedzictwa i wygnany w świat. Klasyczny sanskryt opisuje ten rozwój sytuacji w jednoznacznie negatywny sposób. Vaishnavi Patel czyni zgoła inaczej: jej Kajkeji to zagubiona, szukająca sposobu na przetrwanie w męskim świecie kobieta, której intencje są dobre, zmierzające do uratowania świata i pokoju między indyjskimi królestwami. W powieści mamy zatem w jej osobie postać pozytywną.

Osobna sprawa to czyny tej pozytywnie nastawionej do świata i ludzi Kajkeji oraz ich konsekwencje. Autorka obdarza Kajkeji mocą wyłączającą ją spod wpływu bogów - Kajkeji potrafi oddziaływać na ludzi na płaszczyźnie przywiązania, co dziś nazwalibyśmy umiejętnością manipulowania umysłami, a w konsekwencji działaniami innych ludzi. Dysponując taką mocą Kajkeji wpływa na inne osoby dążąc do osiągnięcia własnych celów: najpierw do własnej emancypacji i wyzwolenia się spod (z definicji ciemiężycielskiej) władzy swego męża, później do zapewnienia pozycji swemu synowi, a na koniec do zapobieżenia wybuchowi wojny między jej rodzinnym krajem, a nową ojczyzną. Super :) ... Niestety w efekcie swych działań Kajkeji co prawda zyskuje swoje prawa, lecz staje się powszechnie znienawidzona, syn się od niej (chwilowo, ale jednak) odwraca, mąż się jej wyrzeka, wojna i tak wybucha, a na koniec ginie jej brat. Trochę słabo, prawda? Pobudki Kajkeji są szczytne, a jednak wszystko co robi obraca się przeciwko niej i finalnie zamienia się w katastrofę.

Czy mamy tu więc do czynienia z pewnego rodzaju opowieścią o fatalizmie losu? Do pewnego stopnia tak... A jednak nie do końca, albowiem wielu wydarzeniom z książki - za które odpowiada Kajkeji - można było zapobiec. Problem z tą postacią jest bowiem taki, że nie wiedzieć czemu przyjmuje ona zawsze założenie, że w każdym przypadku ma rację i w związku z tym czyni to, co uważa za "słuszne". Co niby daje jej takie prawo? Na podstawie jakich obiektywnych okoliczności Kajkeji czuje się do tego stopnia wyjątkowa, że zarazem władna do podejmowania decyzji dotyczących WSZYSTKICH? Ok, zrozumiałe wydaje się być pragnienie bycia traktowaną w męskim świecie podmiotowo (a nie przedmiotowo), a także matczyna chęć ochrony swojego potomka; szkopuł jednak w tym, że to, co dobre dla Kajkeji, nie zawsze jest dobre dla wszystkich wokół.

Zamanifestowanie kobiecych praw każdorazowo jest ważne - z tym nie ma co dyskutować. Problem w tym, że bohaterka Vaishnavi Patel operując taką retoryką nie patrzy na sprawy szerzej, co sprowadza na wszystkich tylko smutek i łzy. Kajkeji chce godnie żyć, mieć głos równy mężczyznom, pragnie pomagać kobietom. Słuszna motywacja, tylko że w jej efekcie zmusza ona męża do wypełnienia przysięgi przez którą następca tronu zostaje wygnany, wojna i tak wybucha, a na końcu ginie jej brat. Chyba coś tu nie gra, nie uważacie?... Nie można nieść na sztandarach haseł o swoich prawach i korzystać z nich w sposób, który krzywdzi innych na rzecz nas samych i naszych dzieci. Jak w takiej sytuacji przyznać Kajkeji rację, solidaryzować się z nią i poczuć do niej głębszą sympatię?... Może będę złośliwy, ale w efekcie pomysł na tego rodzaju manifestację kobiecych praw obraca się w książce zdecydowanie przeciw głównej bohaterce i przeciwko całej koncepcji takiej manifestacji.

Ostatecznie "Kajkeji" można podsumować na kilka sposobów. Książka to bowiem z jednej strony próba sfabularyzowania indyjskich mitów, a z drugiej dość indywidualna ich interpretacja (co Autorka otwarcie przyznaje). Na płaszczyźnie wydźwięku lektury i jej przesłania można z kolei powiedzieć, że książka jawi się jako pewnego rodzaju (kolejny zresztą w portfolio Fabryki) feministyczny manifest, za sprawą którego warto zwrócić uwagę na kobiecą siłę, inteligencję i szeroko pojętą kobiecą moc sprawczą.

Ile znajdziemy w takim spojrzeniu sensu? Z pewnością sporo. Ma to jednak swoje fabularne konsekwencje, takie jak choćby spłaszczenie męskich postaci i nadanie im wybitnie drugoplanowego charakteru (dzieje się tak nawet w tych przypadkach, które mają dla fabuły kluczowe znaczenie). Osobiście nie do końca mi się to podoba, jednak zamysł Autorki i jej powody dla przyjęcia takich rozwiązań w pełni rozumiem. Można byłoby przymknąć na to oko i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że jeśli się temu wszystkiemu nieco bliżej przyjrzymy, to zobaczymy NIE słusznie podstępującą i "wszystkowiedzącą alfę i omegę", LECZ błądzącą często po omacku kobietę, która chce dobrze, a jednak doprowadza do szeregu tragedii przez skrajnie błędną i w dużej mierze samolubną ocenę sytuacji...

"Kajkeji" jako nowe spojrzenie na "Ramajanę" może się podobać. Niejednoznaczna postać tytułowej bohaterki rzuca nowe światło na starożytny sanskryt i jest znakomitym pretekstem do odkrycia go na nowo, co może być naprawdę ekscytującym doświadczeniem! Dla równowagi z pewnością znajdą się i tacy, którzy uznają powieść Vaishnavi Patel za sprzeniewierzenie się tradycji i klasycznej formie mitów hinduizmu. Prawda o tej książce jest bowiem taka, że znajdziemy w niej niestety szereg "ale", które obracają się przeciwko głównej bohaterce, jak również przeciwko koncepcji uczynienia z niej wzorca kobiecej siły. Ten wzorzec bardzo szybko obraca się w pył: Kajkeji próbuje uzasadniać, że jest wyjątkowa i że ma prawo robić to, co robi - jednak nawet jeśli działa w dobrych intencjach, to są to tylko JEJ dobre intencje, a za fasadą manifestowanych praw i przekonania o własnej słuszności nie ma w przypadku Kajkeji niestety NIC... Żadnej obiektywnej racji. Sorry, taka prawda... Można to co prawda zwalać na fatum losu, ale po co? Za każdą realną decyzją stoi realny człowiek - w tym przypadku bohaterka, która co najmniej kilka razy sama strzela sobie w kolano (a przy okazji także innym).

Fabryko – dziękuję!

#kajkeji #vaishnavipatel #FabrykaSłów #ramajana #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Indyjskie opowieści.

Co byście powiedzieli na małą wycieczkę na subkontynent indyjski? Prosto do świata sanskryckich mitów i legend, które na naszych oczach opowiadane są na nowo? Taką właśnie próbę podejmuje w swojej "Kajkeji" Vaishnavi Patel, czyniąc ze starożytnych eposów hinduizmu pretekst dla stworzenia interesującej opowieści o kobiecej sile, która czasem wygrywa, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cień nad Nipponem.

Stęskniliście się za Nipponem? Bo jeśli tak, to od kilku tygodni możecie śmiało rzucić wszystko w kąt i razem z Arkadym Saulskim wrócić do wzorowanej na feudalnej Japonii krainy, którą wielu z Was ma we wdzięcznej pamięci. "Krwawy Wierch" (drugi tom "Drogi Samotnego Psa") zabierze nas do nippońskiej stolicy, Heian-kyo, do której nieudolny Syn Bogów wzywa przywódców klanów z całego kraju. Czy owocem tych działań będzie wzmocnienie centralnej władzy w obliczu coraz wyraźniej majaczącego na zachodzie zagrożenia ze strony Manduków? A może dworskie intrygi wezmą jednak górę i Nippon stanie się jeszcze bardziej podzielony niż kiedykolwiek wcześniej? Bogowie to raczą wiedzieć... My jednak będziemy w tej kwestii po lekturze "Krwawego Wierchu" nieco mądrzejsi.

Minęły dwa lata, odkąd Oda Hidotake, zwany Gadem z Owari, wyrżnął klan Sasori i ściągnął na siebie wzrok samego Syna Niebios. Wezwanie do stolicy staje się pierwszym krokiem na drodze, która odmieni losy klanu Oda, albo krwawo zakończy jego historię. W gnieździe żmij, gdzie intrygi są niczym pokarm a zdrada niczym powietrze, nie ma miejsca dla wojowników, których słowa są szczere, a czyny proste. A jednak to właśnie tacy ludzie jako jedyni mają szansę uratować Nippon. Przed najeźdźcami i przed nim samym. W idealnych ogrodach, na ścieżkach na których zasycha już krew zamachowców, dochodzi do spotkań, o których będą kiedyś śpiewali pieśni. Nie wiadomo tylko, czy będą to pieśni o pierwszym spotkaniu przyjaciół, czy śmiertelnych wrogów.

Dla przypomnienia: Nippon to barwna i niesamowicie wierna historycznym realiom feudalnej Japonii wariacja na temat jej tradycji, historii, kultury i wszystkiego, co w czasach samurajów i ich feudalnych władców było wartością nadrzędną. To świat, w którym pomimo czyhającej na każdym kroku zdrady honor jest czymś najważniejszym, a słowo każdego daimyo to nie tylko prawo, ale i wyrok śmierci dla wrogów, egzekwowany przez ostre jak brzytwa ostrza samurajskich mieczy, które po wszystkim oczyścić można równie łatwo jak sumienia zdrajców z wyrzutów sumienia.

Tymczasem istotne dla tego uniwersum sprawy nie ograniczają się tylko do samego Nipponu. Tuż u jego granic czai się prawdziwe zagrożenie - Mandukowie. Krwiożerczy drapieżnik szczerzący kły, gotów rozszarpać każdego, kto stanie mu na drodze (tak jak kiedyś sąsiadującą z Nipponem, niegdyś potężną, a dziś podbitą już przez Manduków krainę - Zhongguo). Jedynym ratunkiem wydaje się zjednoczenie wobec wspólnego wroga. Wojownicy muszą zapomnieć o krzywdach, zdradach i przelanej krwi. Jeśli się nie uda, prawdziwa rzeź dopiero się zacznie...

A jednak Nippon jest podzielony i boleśnie słaby. Przekonamy się o tym w rażący sposób gdy przyjrzymy się nieco bliżej stolicy kraju, Heian-kyo. Rządzi nią nie silny cesarz, lecz zmanierowane dziecko, otoczone przez równie zgnuśniały dwór i chronione przez tragicznie wręcz zdemoralizowane straże. Nippońskie tradycje nie są w stolicy szanowane, wypierają je zhongguoańskie obyczaje, a dwór Syna Bogów przeżarty jest intrygami, powszechną nieufnością i walką o władzę. Nominalne przywództwo Syna Bogów zdaje się podtrzymywać jedynie boski mandat, którego wyrazem są przekazane niegdyś władcy boskie, magiczne regalia. To może być jednak za mało... Tylko bowiem patrzeć, jak cały ten porządek rzeczy rozsypie się niczym domek z kart.

Są tacy, którzy dostrzegają tę słabość i pragną ją wykorzystać. Może wszak nadszedł już czas, by Nippon doczekał się władzy nowego Undo? Nadchodzi bowiem niewidziany od dawna czas Krwawego Wierchu - to moment gdy zza świętej góry Nipponu, Kiga-yamy, ukażą się bogowie, którzy raz jeszcze będą mogli zstąpić do świata ludzi. Trzeba ich tylko we właściwy sposób przywołać (na przykład mocą melodii magicznego fletu Raijina). Ktoś, kto tego dokona być może zdobędzie ich łaskę, zwróci boską uwagę na słabość krainy i zyska prawo do mianowania się nowym Synem Bogów w miejsce słabego dziecka, które włada dziś Nipponem.

Do stolicy na wezwanie Syna Bogów ściągają przywódcy klanów z całego kraju. Obok znanego nam już Gada z Owari do Heian-kyo przybywa także potężny daimyo z zachodnich krain, Date Masamune. Jednooki, ponury daimyo mógłby być ważnym sprzymierzeńcem tronu, jednak wydaje się, że (jak chyba każdy na cesarskim dworze) ma on swe własne ambicje. Pytanie tylko, jak daleko mogą one sięgać... Tego nie wie nikt poza samym Masamune, chyba jednak nie ma przypadku w tym, że jednooki daimyo (który - ciekawa rzecz - nie rozstaje się z pewnym fletem) przyjechał do stolicy w obstawie znacznych sił...

Arkady nawiązuje w powieści co całej masy japońskich wątków historycznych i mitologicznych. Trzeba uczciwie przyznać, że bez nich lektura nie byłaby taka sama, a Nippon nie łapałby chyba za serce w takim stopniu, jak czyni to w tej chwili. "Krwawy Wierch" to wierne odbicie feudalnej historii zagrożonej mongolskim najazdem Japonii, która opiera się w swej hierarchii władzy równie mocno na boskim mandacie Syna Bogów, co na sprawczej sile samych bóstw, które można spotkać w tej historii praktycznie na każdym kroku. Pozytywny wydźwięk tej urzekającej swym dalekowschodnim kolorytem mieszanki zachwyca i niezwykle przyjemnie sprawdza się w książce w praktyce.

Warto przy tym wspomnieć, że Arkady błyszczy przez cały czas swą wiedzą i znajomością zarówno historii, technicznych aspektów średniowiecznego uzbrojenia i stylów walki, jak również japońskiej mitologii. Szczegółowe opisy starć, czy noszonych przy boku samurajskich zestawów daisho pięknie korespondują na łamach powieści z malowniczymi kapliczkami bóstw, obok których pływają w stawie kolorowe karpie... Takie złapane w kadrze, urzekające sceny i obrazki to znak firmowy Nipponu.

"Droga Samotnego Psa" to kolejna opowieść prosto z Nipponu, która oficjalnie jest względem poprzedniej trylogii Arkadego ("Zapiski Stali") autonomiczna. Ja bym jednak podrążył ten wątek, skutkiem czego nazwałbym nowy cykl raczej prequelem do "Zapisków..." - przede wszystkim dlatego, że w nowym cyklu barbarzyńscy Mandukowie dopiero za chwilę zaczną na poważnie podbój Nipponu, podczas gdy w "Zapiskach..." krwawo go już kończą. Wiedza o mających dopiero nadejść wydarzeniach (mowa o tych z "Zapisków Stali") czasem lekko w trakcie lektury przeszkadza, dlatego każdemu nowemu czytelnikowi zalecałbym poczekać kilka miesięcy do ostatniego tomu "Drogi Samotnego Psa", żeby zacząć "Zapiski..." dopiero po przeczytaniu historii Inu. Niemniej jednak każdy kolejny powrót do Nipponu to doświadczenie z gatunku tych naprawdę pod kątem płynącej z lektury przyjemności fantastycznych.

Co do samego Inu, to jako bohater podtrzymuje on ciągle żywą w książkach Arkadego tradycję Duchów, czyli fantastycznie wyszkolonych wojowników-zabójców, którzy zrobią absolutnie wszystko w celu ochrony swego klanu. Problem w przypadku Inu jest jednak taki, że lata temu zawiódł on swojego pana, a winna wszystkiemu była jego słabość do sake... Czy teraz, gdy Duch Inu walczy w służbie klanu Oda, historia zatoczy koło, czy też może Duch właściwie wykorzysta swoją drugą szansę i wyjdzie z kolejnej próby losu z honorem? Narazie dobrze mu idzie, a o tym jak skończy się wątek Inu dowiemy się z pewnością z tomu numer trzy.

Cóż począć po skończeniu książki? Chyba tylko czekać cierpliwie na więcej - innego wyjścia nie ma. Niemniej jednak warto uzbroić się w cierpliwość. Na dobre książki zawsze warto poczekać.

Gorąco polecam!

Fabryko – dziękuję!

#KrwawyWierch #CzarneMiecze #DrogaSamotnegoPsa #ArkadySaulski #FabrykaSłów #nippon #świstkatan #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Cień nad Nipponem.

Stęskniliście się za Nipponem? Bo jeśli tak, to od kilku tygodni możecie śmiało rzucić wszystko w kąt i razem z Arkadym Saulskim wrócić do wzorowanej na feudalnej Japonii krainy, którą wielu z Was ma we wdzięcznej pamięci. "Krwawy Wierch" (drugi tom "Drogi Samotnego Psa") zabierze nas do nippońskiej stolicy, Heian-kyo, do której nieudolny Syn Bogów wzywa...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki POTRZEBY EMOCJONALNE DZIECKA Jak uniknąć rodzicielskich błędów, aby wychować emocjonalnie zdrowe, szczęśliwe dziecko. John Philip Louis, Karen McDonald Louis
Ocena 7,7
POTRZEBY EMOCJ... John Philip Louis, ...

Na półkach: , ,

Jak być dobrym rodzicem.

Wychowanie dziecka to trudny proces, w którym niełatwo o błędy. Każdy rodzic wie, jak trudny jest to kawałek chleba - zwłaszcza na płaszczyźnie potrzeby zaszczepienia dziecku właściwych wzorców, postaw i życiowych umiejętności, które pomogą mu w dorosłym życiu. Niezwykle ważna w tej materii jest kwestia skutecznego i właściwego zaspokojenia potrzeb emocjonalnych dziecka, które często nie są przez rodziców właściwie definiowane, a bywa nawet, że się je pomija. Jak uniknąć błędów na tym polu? Tego dowiemy się z bardzo dobrze napisanej książki pt. "Potrzeby emocjonalne dziecka".

Na co dzień każdemu rodzicowi zdarza się popełnić jakiś błąd - to nieuniknione. Świadomość tej prawidłowości czasem nakłada na rodzica niepotrzebną presję, jednak nie wolno dopuścić do tego, aby własne słabości stanęły na przeszkodzie zaspokojenia potrzeb, które są najważniejsze dla naszych dzieci: mowa przede wszystkim o szeregu potrzeb emocjonalnych na czele z potrzebą bezpieczeństwa, akceptacji i traktowania dziecka podmiotowo.

Zaspokajanie podstawowych potrzeb emocjonalnych dziecka nie jest tylko zaleceniem dla rodziców i sugestią co do zmiany postępowania – jeśli chce się wychować zdrowe i szczęśliwe dziecko, to jest to absolutna konieczność. Większość rodziców robi wszystko, by okazać dzieciom miłość, troskę i zrozumienie. Oczywiście nie ma idealnych ojców ani idealnych matek – wszyscy opiekunowie popełniają błędy, powielają wzorce z własnego dzieciństwa i mimo dobrych chęci czasem postępują niewłaściwie. Dzieci nie potrzebują jednak rodziców perfekcyjnych – potrzebują rodziców, którzy je szanują, słuchają ich oraz próbują je zrozumieć.

Jak uniknąć rodzicielskich błędów i zadbać o prawidłowy rozwój emocjonalny dziecka? Właśnie tego dowiesz się z tej książki. Karen i John Louisowie napisali ją po tym, jak prowadzone przez nich warsztaty „Good enough parenting” odniosły ogromny sukces. Swoją filozofię mądrego wychowania opierają na przekonaniu, że najważniejsze jest zaspokajanie podstawowych potrzeb emocjonalnych dziecka, do których należą: bezpieczne przywiązanie i akceptacja, zdrowa autonomia i kompetencja, realistyczne granice, realistyczne wymagania i wzajemność oraz wspólnota i wartości nadrzędne.

Autorzy wyjaśniają, że troszczenie się o te potrzeby jest kluczowe dla prawidłowego, zdrowego rozwoju, a ich niezaspokojenie w dzieciństwie stanowi przyczynę większości zaburzeń, problemów z samooceną czy trudności w relacjach. Toksyczne i bolesne doświadczenia prowadzą do powstania negatywnych wzorców myślenia, odczuwania i zachowania, które dzieci wnoszą w dorosłe życie, w relacje z partnerami i we własne rodzicielstwo.

Co można jeszcze dodać? Chyba to, że dobrze byłoby w dziele zaspokajania potrzeb emocjonalnych dziecka zadbać o to, aby traktować dziecko (na miarę jego wieku oczywiście) jak partnera, któremu pewne rzeczy się tłumaczy (a nie jak mającego wykonywać ślepo wszystkie polecenia "podwładnego"). Fajnie byłoby też sprawić, że zdejmiemy z dzieci wszelką presję - w nadmiarze może ona być tylko i wyłącznie szkodliwa.

Nowe, rozszerzone wydanie poradnika zawiera wiele praktycznych wskazówek, ćwiczeń i podpowiedzi, jak zaspokajać podstawowe potrzeby emocjonalne dziecka i jednocześnie uniknąć przekazania mu własnych dysfunkcyjnych wzorców. Oprócz negatywnych schematów autorzy przedstawiają także najnowsze wnioski z badań na temat kształtowania się schematów pozytywnych, które wspierają proces wychowawczy.

Dobrze jest pamiętać, że potrzeby emocjonalne naszych dzieci i ich zaspokojenie w młodym wieku mają kluczowe znaczenie dla efektywnego funkcjonowania naszych pociech w dorosłym życiu. Wszystko to, co wpłynie na rozwój emocjonalny dziecka za młodu znajdzie swe odbicie później, gdy zacznie żyć na własny rachunek. Dbajmy więc o to, aby rozwój emocjonalny dzieci był harmonijny i zaspokajał wszystkie ich potrzeby.

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne - dziękuję.

#potrzebyemocjonalnedziecka #johnphiliplouis #karenmcdonaldlouis #gwp #gdańskiewydawnictwopsychologiczne #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #recommendedbooks #psychologia #ksiazkipsychologiczne #instabooks #instabookspoland

Jak być dobrym rodzicem.

Wychowanie dziecka to trudny proces, w którym niełatwo o błędy. Każdy rodzic wie, jak trudny jest to kawałek chleba - zwłaszcza na płaszczyźnie potrzeby zaszczepienia dziecku właściwych wzorców, postaw i życiowych umiejętności, które pomogą mu w dorosłym życiu. Niezwykle ważna w tej materii jest kwestia skutecznego i właściwego zaspokojenia potrzeb...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trauma w sypialni.

Seks i nasza seksualność to często temat tabu - dzieje się tak tym bardziej wtedy, gdy z kwestiami dotyczącymi życia seksualnego wiąże się w naszym przypadku jakaś trauma. O tym jak ją uleczyć dowiecie się ze świetnie napisanej książki pt. "Uleczyć traumę seksualną" - przewodnika, który wyprowadzi w tym temacie na prostą niejednego i niejedną z Was.

Lektura obejmuje szereg porad oraz opartych na przykładach ćwiczeń, które powinny pomóc każdemu, kto nie czuje się z własną seksualnością pewnie. Książkę napisano w oparciu o naszą wrodzoną zdolność do rezylienzji. Pierwsze pytanie powinno zatem brzmieć: czym jest rezyliencja?

Rezyliencja to coś, o czego istnieniu wiemy wszyscy – nawet jeśli nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to „coś” nosi właśnie taką nazwę. Nazwą tą określa się bowiem wewnętrzną zdolność do walki z przeciwnościami losu oraz siłę pozwalającą na ich przezwyciężanie. Każdy z nas tę siłę ma… lub nie. Niniejsza książka jest bardzo trafnie napisaną próbą ukazania na czym owo zjawisko polega (przede wszystkim w kontekście własnej seksualności), jak można je definiować, w odniesieniu zaś do umiejętności zastosowania owej cechy w praktyce lektura wskazuje co najmniej kilka sposobów treningu mentalnego, który ma za zadanie wspomóc rozwój rezyliencji.

Każdy z nas miewał w życiu trudne chwile i sytuacje, z którymi w jakiś sposób musiał sobie poradzić. Czasem udawało się to lepiej, czasami gorzej. Zdolność radzenia sobie w takich chwilach to właśnie rezyliencja. Jest ona szczególnie istotna w kwestiach intymnych - takich jak nasza seksualność. Trauma spowodowana naruszeniem naszych granic intymnych, czy to w sytuacji wykorzystania seksualnego, czy innego nadużycia, pociąga za sobą długofalowe konsekwencje. Wpływa wyniszczająco na sferę emocji, sferę seksualną, relacje interpersonalne czy tożsamość. Jeśli jesteś osobą, która doświadczyła wykorzystania seksualnego, to być może masz poczucie utraty własnego Ja. Może trudno ci stawiać granice lub nawiązywać satysfakcjonujące, bliskie relacje. Może czasami czujesz się obco we własnym ciele. Wiedz, że takie odczucia są normalne.

Trauma oddziałuje zarówno na umysł, jak i na ciało. Ten pełen współczucia poradnik zawiera narzędzia, które pomogą ci uleczyć i jedno, i drugie. Autorka, opierając się na skutecznych technikach pracy z umysłem i ciałem zaczerpniętych z terapii somatycznej, pokazuje, jak poradzić sobie z psychicznymi skutkami traumy seksualnej, wzmocnić pozytywną świadomość ciała oraz odzyskać pewność siebie i witalność. Z tej książki dowiesz się, jak odbudować poczucie bezpieczeństwa i być bardziej obecną w swoim ciele. Zamieszczone w niej wskazówki pomogą ci wyznaczać zdrowe granice, przezwyciężyć lęk, wstyd i poczucie winy, a także poradzić sobie z trudnymi wspomnieniami, flashbackami i czynnikami wyzwalającymi.

Życie pełną piersią i czerpanie radości z życia po traumie seksualnej jest możliwe. Dzięki temu poradnikowi możesz od razu przystąpić do realizacji tego celu. Przekonaj się, jak: odzyskać poczucie bezpieczeństwa i kontaktu z własnym ciałem; poradzić sobie z poczuciem winy i ze wstydem; otwarcie komunikować swoje potrzeby i dbać o ich zaspokojenie; wyznaczać zdrowe granice; pielęgnować samowspółczucie, wiarę w siebie i rezyliencję; budować i utrzymać zdrowe relacje, także te intymne.

Seksualność to temat bez wątpienia trudny. Staje się on jeszcze trudniejszy, gdy łączy się z nim jakaś trauma, brak poczucia własnej wartości, zawód z przeszłości, hejt lub cokolwiek innego, co rzuca na sprawę seksualności jakikolwiek cień. Niniejsza książka jest nieocenioną pomocą w dziele zrozumienia własnych traum, a następnie w takim ich przepracowaniu, które pomoże nam wyjść na prostą.

Temat jest na pewno bardzo trudny do przepracowania - głównie dlatego, że tak ściśle łączy kwestie psychiki i fizyczności. Niemniej jednak autorka przekonuje, że zwycięstwo nad samym sobą jest na polu seksualności możliwe. Jeśli omawiany problem Was dotyczy, to dobrze jest mieć w głowie tę pozytywną myśl (sięgnięcie po niniejszą książkę także wydatnie pomoże).

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne - dziękuję.

#uleczyćtraumęseksualną #ErikaShershun #traumaseksualna #gwp #gdańskiewydawnictwopsychologiczne #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #recommendedbooks #psychologia #ksiazkipsychologiczne #instabooks #instabookspoland

Trauma w sypialni.

Seks i nasza seksualność to często temat tabu - dzieje się tak tym bardziej wtedy, gdy z kwestiami dotyczącymi życia seksualnego wiąże się w naszym przypadku jakaś trauma. O tym jak ją uleczyć dowiecie się ze świetnie napisanej książki pt. "Uleczyć traumę seksualną" - przewodnika, który wyprowadzi w tym temacie na prostą niejednego i niejedną z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początek końca.

Wraz z odejściem nieodżałowanej pamięci Feliksa W. Kresa początkowo wydawało się, że temat dokończenia "Księgi Całości" jest już stracony. Jednak w ostatnich tygodniach nie tylko oficjalnie potwierdzono znakomite wieści (cykl dokończy Arkady Saulski!), ale dano nam do rąk coś jeszcze. To coś niezmiernie cennego, mowa bowiem o ostatniej książce cyklu napisanej osobiście przez Kresa: "Szerń i Szerer: Zima przed burzą".

Książka jest początkiem pięknego spinania wspólną klamrą wszystkich wątków "Księgi Całości", a jednocześnie jeszcze jednym pożegnaniem ze wspaniałym autorem. Historia samego Kresa oraz jego wielotomowego dzieła to dowód na to, że niestety nic nie trwa wiecznie - "Księga Całości" nieuchronnie zmierza na naszych oczach do swego kresu. Tak jak cała opowieść będzie on w epicki wręcz sposób monumentalny.

Wciąż żyją ludzie, którzy przed półwieczem widzieli ostatnią bitwę Szerni z Alerem. Bitwę, jak sądzili, zwycięską. Dziś dawna Potęga, nie unicestwiona a jedynie uśpiona, zaczyna pożerać własny świat i własne dzieci. Alerowie tysiącami przekraczają północną granicę i zalewają Armekt, broniony resztkami wojsk ocalałych z wojny między dwiema najpotężniejszymi kobietami świata. Teraz to one, te które w listach nazywają się siostrami, będą musiały odłożyć na bok dumę i nienawiść i wspólnie stawić czoła zagrożeniu, jakiego nie widział jeszcze świat pod niebem Szerni. Gdy dwie królowe ślą listy, gdzieś daleko na północy, wśród mroku i śniegu, rozpoczyna się rozpaczliwa, uświęcona rzeź. Rzeź, po której nic już nie będzie takie samo.

O czym będzie cała ta opowieść? W wielkim skrócie o odwiecznym konflikcie dwóch rozumnych (choć rozumnych na swój sposób) ras, który choć od wieków tkwił w impasie, to na naszych oczach wkracza w końcową fazę, która zakończy się wielkim i krwawym konfliktem. Aby ten konflikt zrozumieć musimy cofnąć się do samego początku jego istnienia.

Na samym początku była Szerń. To z niej i dzięki niej wyłoniły się pierwsze rozumne istoty: ludzie, koty i sępy (choć obecnie tych ostatnich już nie ma - odsyłam do "Grombelardzkiej Legendy"; tomy 3 i 4 serii). Można te rozumne dzieła Szerni uznać za siły dobra i jasności, a jako że nigdy w fantastyce nie istnieją one bez wrogów, pojawi się zatem także ciemność i zło. Ich źródłem jest Aler, który nadciągnął znad Bezmiarów i stworzył własne rozumne, choć barbarzyńskie i dzikie istoty: złotych (zachowujących się w zasadzie jak bezrozumne zwierzęta) i srebrnych Alerów (bardziej "ludzkich" jeśli mogę się tak wyrazić, a więc tworzących organizacyjną całość z zaczątkami cywilizacji - to istoty podobne do nas, a jednak nigdy nie zapanuje między oboma rasami coś cokolwiek choćby zbliżonego do przyjaźni). Żeby było ciekawiej srebrni i złoci także stale walczą między sobą. Istoty Szerni zajmują większość znanego tutaj świata, natomiast pomioty Aleru żyją na dzikiej północy. Areną walk jest od niepamiętnych czasów północna granica Armektu. Wojna sił dobra i zła trwa w ten sposób od niepamiętnych czasów.

Na naszych oczach na dalekiej północy coś się we wstęgach Aleru przebudziło (lub zostało przyzwane). Owo "coś" (być może siła będąca zaczątkiem właściwego rozumu) nakazuje złotym Alerom naciskać na srebrnych i przeć naprzód w kierunku południowym. Efekt? Wszystkie siły Aleru walcząc między sobą wkraczają przez północną granicę na tereny ludzi - prosto do Armektu...

Armektu wyczerpanego ostatnią wojną z Dartanem. Konflikt sprzed kilku lat zakończył się wywalczeniem przez dartańskie rycerstwo pewnej niezależności (odsyłam do dwuczęściowej "Pani Dobrego Znaku" - w bieżącym wydaniu to tomy 5-6 serii), choć formalnie władczynie obu krajów pozostają w sojuszu, a Dartan zobowiązany jest do wystawiania na żądanie Armektu posiłków do walk na północy. Dwie najpotężniejsze kobiety tego świata (królowa Dartanu Ezena i cesarzowa Armektu Werena) nie potrafią dojść jednak do porozumienia i zamiast współpracować w obliczu śmiertelnego zagrożenia z północy wzajemnie sobie grożą, bawią się w wielką politykę i niebezpiecznie badają własne granice doprowadzając do sytuacji, w której zamiast jednoczyć się wobec wspólnego wroga lada chwila wywołają kolejna wojnę dartańsko-armektańską...

Świat ludzi pozostaje podzielony, a tymczasem Alerowie prą na południe w wielkiej liczbie. Złoci oblegają armektańską twierdzę Tor, srebrni z kolei szykują się do zajęcia pasma armektańskich stanic granicznych. To już nie są dotychczasowe, trywialnie łupieżcze najazdy - Alerowie zamierzają pokonać ludzi i osiedlić się na ich ziemiach. Czy ludzkość zdoła się zjednoczyć i powstrzymać tę inwazję? Co takiego czyha na północy, że wszystko co żyje ucieka na południe? Nawet mędrcy Szerni nie do końca wiedzą jak wielkie nadchodzi zagrożenie... Wiadomo tylko tyle, że jest ono w swej skali tak wielkie, jak jeszcze nigdy w historii tego świata.

Kres znów zachwyca! Doprawdy - trudno nie czuć względem Tego Pana i Jego dzieła zachwytu, szacunku i radości, jaką niesie ze sobą możność przeczytania kolejnej części cyklu. "Księga Całości" jest w swej istocie - i pojmowana jako całość właśnie - skomplikowana, rozbudowana, a może i zagmatwana, ale tak być musi, jest to bowiem cykl będący tym, o czym już pisałem: literacką wersją losów zwykłych (i niezwykłych) ludzi, z całą towarzyszącą im gamą emocji, namiętności oraz targających człowiekiem sprzeczności względem kierujących nim celów, marzeń, powinności, lęków i wiary w upragnione przez każdego "coś więcej". Każdy z bohaterów tej serii ma własne motywacje, dążenia i cele; właśnie dlatego (chociaż bohaterowie przychodzą i odchodzą) to wszystko jest takie skomplikowane. "Księga Całości" skupia w sobie jak w wystawionej na słońce soczewce wszystko to, co siedzi w nas samych. A potem zachwyca nas, smuci, skłania do przemyśleń i... wciąga przez cały czas jak diabli. Można bowiem na kartach tego cyklu dostrzec samych siebie. I to przyciąga po prostu jak magnes!

Bardzo ciepło robi się na sercu w trakcie lektury także dzięki temu, że Kres wraca w "Zimie przed burzą" do bardzo wielu wątków z poprzednich tomów, skutkiem czego czeka nas wiele sentymentalnych powrotów i spotkań z dawnymi bohaterami. O powrocie królowej Dartanu Ezeny i cesarzowej Armektu Werenie już wspomniałem (to nawiązanie i wielki ukłon wobec "Pani Dobrego Znaku"). Przywitamy się jednak także z księciem małżonkiem Ramezem (kłania się "Grombelardzka Legenda"), z Przyjętymi przez Szerń mędrcami Gotahem i Kesą (to logiczna konsekwencja nawiązania do wydarzeń z tomów 9-10), a także - i to jest być może najciekawsza klamra fabularna - z bohaterami pierwszego tomu serii, czyli "Północnej Granicy": mowa o setniku Rawacie i jego dawnej podwładnej, dziś wsławionej w wojnie Armektu z Dartanem dowódczyni, znanej jako Żelazna Agatra. Takie powroty są bardzo miłe :) Świadczą one także o tym, że cała opowieść Kresa zmierza nieuchronnie do pewnej końcowej puenty. Niestety nie wyjdzie ona spod pióra nieodżałowanej pamięci Autora, jednak od spod pióra Kontynuatora jego dzieła - jak najbardziej.

Sekretem "Księgi Całości" jest umiejętność splecenia w jedną całość historii tak od siebie różnych, że z pozoru nieposiadających wspólnego mianownika. No bo jaki wspólny mianownik mogą mieć żeglarskie awantury na Bezmiarach z rycerskim eposem Dartanu i z deszczem Ciężkich Gór? A widzicie - jednak można! I ten wspólny mianownik jest tutaj obecny przez cały czas. Jest nim dar Kresa do snucia opowieści tworzących spójną całość, pomimo istniejących względem nich różnic. Feliksie - brakuje nam Ciebie...

Na koniec pozostaje jednak spory optymizm, albowiem (jak już może wiecie) "Księga Całości" zostanie dokończona :) Arkady Saulski - trzymam za Ciebie kciuki :)

Fabryko - dziękuję!

#szerńiszerer #zimaprzedburzą #nadchodziKres #felikswkres #księgacałości #fabrykasłów #cosnapolce #szerń #aler #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #dobraksiazka #fantastyka #bookstagrampolska #instabooks #instabookspoland

Początek końca.

Wraz z odejściem nieodżałowanej pamięci Feliksa W. Kresa początkowo wydawało się, że temat dokończenia "Księgi Całości" jest już stracony. Jednak w ostatnich tygodniach nie tylko oficjalnie potwierdzono znakomite wieści (cykl dokończy Arkady Saulski!), ale dano nam do rąk coś jeszcze. To coś niezmiernie cennego, mowa bowiem o ostatniej książce cyklu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klątwy i uroki.

Koncepcja Złego Oka zakładająca możliwość rzucania na kogoś zaklęć i uroków jest tak stara, jak świat. Mnóstwo w niej zła, nieprzychylności, negatywnych intencji i złej woli - czy można się przed nimi w jakikolwiek sposób bronić? Według Antonio Pagliarulo istnieje taka szansa. Jak duża? Tego dowiemy się z książki pt. "Złe Oko. Skuteczne zaklęcia i rytuały na odwracanie złych plotek, klątw i uroków".

Złe Oko to jedna z najstarszych, najbardziej uniwersalnych koncepcji wywodzących się zwierzeń ludowej. Bogate jest w kulturowe anegdoty i tradycje, obrosło mistycznymi opowieściami, a także nowoczesnymi interpretacjami. Ta książka dokładnie zgłębia pochodzenie Złego Oka, potwierdza jego obecność w starożytnych praktykach egipskich i symbolach antycznej Grecji i Rzymu. Większość ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, że główne religie monoteistyczne są również pełne odniesień do Złego Oka.

Czym w praktyce jest Złe Oko? To pradawne i rozpowszechnione w wielu kulturach wierzenie w to, że spojrzenie pewnych osób może sprowadzać cierpienie i nieszczęście, takie jak ubóstwo, choroba czy nawet śmierć. Zbliżony charakter ma przekonanie, że nie należy chwalić dzieci i ich talentów, gdyż spowoduje to przeciwne, negatywne skutki w ich rozwoju. Rozpowszechnioną formą tego wierzenia jest także pogląd, że nieszczęścia sprowadzają same tylko spojrzenia oczu w jakiś sposób niezwykłych (np. przez pewne schorzenia, jak zez czy katarakta), co ma charakter nieświadomy. Inna jego forma to wiara w "złe oko" jako świadomą szkodliwą praktykę magiczną. Do tradycyjnych form obrony przed "złym okiem" należą amulety oraz zaklęcia mające na celu odwrócenie jego skutków.

Książkowe Nowości Księgarni Tania Książka to zawsze tytuły ciekawe, intrygujące, wychodzące poza dobrze znane schematy. Bardzo często towarzyszy im powiew świeżości, intrygująca zapowiedź czytelniczej przygody, lub też - tak jak w tym przypadku - dawka zmieszanych z magią tajemnic i tradycji, które są w stanie rozpalić wyobraźnię i zaintrygować od pierwszej do ostatniej strony. Na takie historie warto się skusić, zapewniają one bowiem nie lada rozrywkę i są szansą na całkiem nowe czytelnicze doznania.

Co powiedział o Złym Oku Jezus w Kazaniu na górze? Prorok Mahomet ostrzegał przed niebezpieczeństwami z nim związanymi, ale jakie remedium zapewnił, aby zrównoważyć nieszczęście? Dlaczego i w jaki sposób Złe Oko pojawia się w literaturze rabinicznej i innych tekstach żydowskich? Książka Antonia Pagliarula odpowiada na te oraz inne ponadczasowe pytania, jednocześnie zabierając czytelników w literacką podróż, która jest pouczająca, oświecająca, a momentami nawet tajemnicza.

Lektura to połączenie historii, teoretycznej analizy zjawiska złych uroków oraz przedstawienia sposobów na ochronę przez Złym Okiem. Na miarę dostępnej wiedzy autor przedstawia także metody zaradcze na okoliczność, w której działanie rzuconej klątwy trzeba jakoś odwrócić. Krótko mówiąc książka to prawdziwe informacyjne combo, które nie pomija żadnego aspektu problemu.

Antonio Pagliarulo publikował w "Washington Post”, "NBC News”, "New York Daily News”, "The Wild Hunt” i "Religion News Service”. Jest synem imigrantów z południowych Włoch. Wychował się w domu, w którym sztuki magiczne były na porządku dziennym.

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości TaniaKsiazka.pl

Zapraszam raz jeszcze do sekcji Nowości TaniaKsiazka.pl

#bloggujezTK #taniaksiazka #taniaksiazkapl #ksiegarniataniaksiazka #złeoko #klątwy #uroki #antoniopagliarulo #białamagia #cosnapolce #bookreview #czytamksiazki #bookstagram #bookstagrampolska #recommendedbooks #bookreview #instabooks #instabookspoland

Klątwy i uroki.

Koncepcja Złego Oka zakładająca możliwość rzucania na kogoś zaklęć i uroków jest tak stara, jak świat. Mnóstwo w niej zła, nieprzychylności, negatywnych intencji i złej woli - czy można się przed nimi w jakikolwiek sposób bronić? Według Antonio Pagliarulo istnieje taka szansa. Jak duża? Tego dowiemy się z książki pt. "Złe Oko. Skuteczne zaklęcia i rytuały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zbrodnia i kara.

Jakie macie skojarzenia z szeroko pojętym wymiarem sprawiedliwości? Powszechnie wydaje się, że sędziowie są po to, by wymierzać sprawiedliwość, a nie po to, by dokonywać egzekucji. Okazuje się jednak, że można jedno z drugim świetnie połączyć. Jak daleko może pójść ta niecodzienna dla panów i pań w togach praktyka? Tego dowiemy się z najnowszej powieści jednego z najpopularniejszych pisarzy Ameryki, Johna Grishama - "Lista sędziego".

Czytelnicy thrillerów prawniczych, którzy lubią śledzić sprawy sądowe, znajdą w tej książce coś dla siebie. Fani powieści sensacyjnych również. A ci, którzy lubią oba te gatunki, będą po prostu zachwyceni! A przynajmniej być powinni, albowiem nazwisko autora zobowiązuje, a sądząc po lekturze niniejszej książki jest on obecnie w całkiem niezłej formie.

Trzy lata wcześniej Lacy Stoltz, prawniczka zatrudniona w instytucji zajmującej się etyką zawodową sędziów ze stanu Floryda, odniosła ogromny sukces, ujawniając skorumpowaną sędzię, która otrzymywała milionowe łapówki od przestępczego syndykatu. Teraz, po trzech latach zajmowania się głównie papierkową robotą, nie mając żadnych poważnych wyzwań, Lacy umiera z nudów i jest gotowa na zmianę w życiu. Dopóki nie pojawia się tajemnicza kobieta i nie wyjawia jej szokujących informacji

Jeri Crosby – a przynajmniej tak się przedstawia – od dwudziestu lat próbuje na własną rękę znaleźć zabójcę ojca, emerytowanego profesora prawa konstytucyjnego, bo policja szybko zamknęła dochodzenie, a FBI wykazało małe zainteresowanie tą sprawą. Po wielu wysiłkach Jeri udaje się trafić na trop zabójcy. Obsesyjnie szukając dalej, odkrywa, że jej ojciec nie był jedyną ofiarą sprawcy. Nie zdoła mu jednak nic udowodnić, bo nie ma do czynienia z pospolitym przestępcą, lecz z florydzkim sędzią.

Ross Bannick, sędzia sądu okręgowego, cieszy się powszechnym poważaniem, jest bogaty, zna się na kryminalistyce, procedurach policyjnych, a przede wszystkim na prawie. Ma więc wszystkie atrybuty, które powinny mu pozwolić realizować zbrodniczą zemstę – skreślać z listy kolejne osoby, które w jakiś sposób mu się naraziły – i pozostać bezkarnym. I prawdopodobnie mógłby cieszyć się dalej nieposzlakowaną opinią, gdyby nie dwie kobiety, które zagięły na niego parol...

John Grisham miał ostatnimi laty taki trochę… okres w kratkę. Jego powieści stały na różnych poziomach i chyba w dużej mierze „podciągało je w górę” nazwisko autora. Można więc było żywić co do „Listy sędziego” pewne obawy. Te jednak na szczęście są w pełni bezpodstawne :) – oto bowiem John Grisham powraca w fantastycznej formie, za którą uwielbiają go miliony czytelników na całym świecie!

Grzechem byłoby tej książki nie polecić, tym bardziej że Grisham (co jak jeszcze pozwolę sobie podkreślić) jest naprawdę w wybornej formie. Odrzućcie śmiało obawy – jeśli takowe macie – po lekturze jego ostatnich powieści. Nawet jeśli stary, dobry John Grisham gdzieś się w ostatnim czasie zagubił, to właśnie powrócił :)

Albatros - dziękuję.

#listasędziego #johngrisham #albatros #wydawnictwoalbatros #cosnapolce #bookstagram #bookreview #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Zbrodnia i kara.

Jakie macie skojarzenia z szeroko pojętym wymiarem sprawiedliwości? Powszechnie wydaje się, że sędziowie są po to, by wymierzać sprawiedliwość, a nie po to, by dokonywać egzekucji. Okazuje się jednak, że można jedno z drugim świetnie połączyć. Jak daleko może pójść ta niecodzienna dla panów i pań w togach praktyka? Tego dowiemy się z najnowszej powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Masterpiece!

Miłość, wojna, rozłąka, złowroga tajemnica i ponowne połączenie kochanków, których uczucie z powodu mających miejsce wydarzeń już nigdy nie będzie takie samo... Daphne du Maurier w "Generale i pannie" zdecydowanie zaskakuje, z drugiej jednak strony po mistrzowsku nawiązuje do najwyższych standardów swojej własnej twórczości - książka z całą pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym, a jest spora szansa na to, że przyczyni się ona do wydatnego zwiększenia grona fanów autorki :)

Przed nami jeden z najpiękniejszych romansów w historii literatury! Połączenie powieści historycznej, obyczajowej i gotyckiego thrillera. Pierwsza powieść napisana przez Daphne du Maurier w całości w Menabilly, posiadłości w Kornwalii, będącej pierwowzorem Manderlay z „Rebeki”, zainspirowana makabrycznym odkryciem, jakiego w niej dokonano.

To rozgrywająca się w XVII wieku opowieść o kraju i rodzinie targanych wojną domową, w której pojawia się jedna z najbardziej oryginalnych bohaterek. Historia młodej dziewczyny, która na skutek pewnego tragicznego wydarzenia musi odnaleźć w sobie siłę i nauczyć się żyć na nowo.

W dniu osiemnastych urodzin w życie Honor Harris, najmłodszej córki dziedzica Lanrest, wkracza sir Richard Grenville, generał wojsk królewskich, śmiały żołnierz, zdobywca kobiecych serc, któremu nie sposób odmówić atrakcyjności i osobistego uroku. Ich namiętny romans, pomimo sprzeciwów rodziny Harrisów, ma zostać ukoronowany małżeństwem. Los jednak decyduje inaczej i rozdziela parę kochanków na lata.

Tragiczny rozwój wydarzeń sprawia, że Honor poznaje złowrogą tajemnicę dworu w Menabilly i staje się świadkiem mrożących krew w żyłach wypadków. Kilkanaście lat później niezrażony sir Richard, teraz generał w służbie króla Karola I, odnajduje dawną ukochaną. Wreszcie mogą celebrować wzajemne uczucie w ruinach wielkiej posiadłości jej rodziny na burzowym wybrzeżu Kornwalii – po raz ostatni, zanim zostaną rozdzieleni na zawsze. Fabularyzowana historia losów i miłości panny Honor Harris oraz Sir Richarda Grenville'a – postaci jak najbardziej autentycznych.

Mówiąc o de Maurier powiedzieć można z całą pewnością jedno: to mistrzyni przedstawiania ciemnej strony ludzkiej natury i tajemnic świata, które pokazane w odpowiednim świetle (lub w mroku) są w stanie zdziałać względem naszych wrażeń naprawdę dużo! Dla fanów grozy, strachu i trzymających w napięciu literackich nieoczywistości coś takiego to po prostu wspaniała uczta.

Tym jednak razem autorka daje także wyraz swej umiejętności - o którą niekoniecznie można było ja dotąd posądzać - bardzo trafnego zarysowania wątków obyczajowych, by nie rzec wprost miłosnych. "Generał i panna" (równolegle do wątku jako żywo nawiązującego do thrillera) to bowiem równie ważna dla całości opowieść o wystawionej na próbę miłości dwojga ludzi, która po przebytych przez nich przejściach i w obliczu nowego zagrożenia już nigdy nie będzie taka sama.

Powieść jest genialna. Mroczna, duszna, niepokojąca. Nieoczywista. Wylewający się z kolejnych stron niepokój udziela się czytelnikowi i narasta z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem. Fabuła i leniwa z pozoru narracja znakomicie budują napięcie, co tylko przyczynia się do pogłębienia opisanych wrażeń. Brawo!

Albatros - dziękuję.

#generałipanna #daphnedumaurier #albatros #wydawnictwoalbatros #cosnapolce #bookstagram #bookreview #dobraksiazka #czytamksiazki #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland

Masterpiece!

Miłość, wojna, rozłąka, złowroga tajemnica i ponowne połączenie kochanków, których uczucie z powodu mających miejsce wydarzeń już nigdy nie będzie takie samo... Daphne du Maurier w "Generale i pannie" zdecydowanie zaskakuje, z drugiej jednak strony po mistrzowsku nawiązuje do najwyższych standardów swojej własnej twórczości - książka z całą pewnością nikogo...

więcej Pokaż mimo to