-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
2021-10-05
2021-08-01
2021-07-01
2021-03-14
2021-02-22
2021-03-29
2020-11-23
2020-11-11
2020-09-25
Znacie to uczucie, kiedy zrobiliście coś głupiego, dla durnej nijakiej przyjemności, a później nie wiedzieliście dlaczego? Kojarzycie też ten moment, kiedy ponownie robicie tą samą głupotę? Ja tak zrobiłem z całym tym cyklem :).
Guilty pleasure najniższych lotów. Durnowata fabuła, postaci o rozumkach pantofelków, odstręczający główny bohater, który z każdą książką coraz bardziej nas obrzydza. Tak, to Star Force. W tym roku przesłuchałem w samochodzie lub na siłowni cały ten cykl. Nie wiem czemu. Nie rozumiem. Wykracza to poza moje zdolności kognitywne.
Tak, gdyby była bezpośrednia kontynuacja, pewnie znów bym sięgnął. I dalej gardził.
Znacie to uczucie, kiedy zrobiliście coś głupiego, dla durnej nijakiej przyjemności, a później nie wiedzieliście dlaczego? Kojarzycie też ten moment, kiedy ponownie robicie tą samą głupotę? Ja tak zrobiłem z całym tym cyklem :).
Guilty pleasure najniższych lotów. Durnowata fabuła, postaci o rozumkach pantofelków, odstręczający główny bohater, który z każdą książką coraz...
2020-09-12
2020-09-01
2020-08-23
2020-08-17
2020-08-14
2020-07-23
2020-06-30
2020-06-06
Często odwołuje się do określenia "guilty pleasure". W wypadku książek, pojmuję go na prostej zasadzie. Są to tytuły , których przywary logiczne, warsztatowe lub też powiedzmy ambicjonalne są znaczące, jednak prosta rozrywka, którą można z nich czerpać w dużym stopniu je neutralizuje. Często oczywiście balans pomiędzy tymi cechami jest różny i nie zawsze da się łatwo je zaklasyfikować. W wypadku "Roju" balans jest zaburzony, niestety w ten gorszy sposób.
Książka jest po prostu durnowata. Główny bohater, kompletnie i bezapelacyjnie oderwany od rzeczywistości, nierealny, niekonsekwentny i przerysowany. Tragiczne wydarzenia, oprócz kilku aklamacji żalu nie ruszają go w żaden sensowny sposób. Jest informatykiem z wykształcenia, a szybko staje się samczą alfą i omegą. A szkoda.
Rozwiązania sci-fi to ten sam poziom. Jak tylko cokolwiek jest wyjaśniane to niestety ale u czytelnika wzbudzi co najwyżej uśmiech politowania. Reakcje rządów na aktualną sytuację wołają o pomstę do nieba. Technikalia są po prostu bzdurne, a uwierzcie mi - nie jestem na tym punkcie zbytnio wyczulony.
Określiłem Rój guilty pleasure. I faktycznie jest w tym troche pleasure. Mimo wszystko byłem zainteresowany jak to się potoczy. Słuchałem ją w formie audiobooka jadąc z i do pracy, w której spędzam po 12h dziennie, także prosta rozrywka to najlepsze co mogę dostać. To Rój faktycznie dostarcza. Niestety, o ile potrafi wciągnąć, o tyle ilość głupich błędów i absurdalnych rozwiązań w tym wypadku za bardzo mnie odstęczało.
Często odwołuje się do określenia "guilty pleasure". W wypadku książek, pojmuję go na prostej zasadzie. Są to tytuły , których przywary logiczne, warsztatowe lub też powiedzmy ambicjonalne są znaczące, jednak prosta rozrywka, którą można z nich czerpać w dużym stopniu je neutralizuje. Często oczywiście balans pomiędzy tymi cechami jest różny i nie zawsze da się łatwo je...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-11
2020-01-29
2020-01-08
Poprzednie tomy określałem niskich lotów guilty pleasure. Teraz zmieniam nazwe. Przygody gwiezdnej floty wraz ze zmianą bohatera (spokojnie, tylko z imienia) to już sado maso. Jest bardzo źle i tylko siłą rozpędu (i audiobooka w samochodzie) jestem w stanie dotrwać do końca.
Co w takim razie aż tak się pogorszyło? W sumie to nic... Po prostu nic się też nie zmieniło. NIC. Zero. Cody Riggs ma inne imie, inne panienki i czesciowo inna załoge (chociaż kilka starych postaci zostało), natomiast charakterologicznie to 100% poprzedni protagonista. Zachowuje sie tak samo, mówi tak samo, jest tak samo seksistowski i durny. Wydarzenia są dokładnie też takie same jak w cyklu z Kylem. Ot, przemalujemy macrosy (na kamienne macrosy), kozły, robaki i skorupiaki, na pandy i ptaki. Niebiescy to teraz starożytni. Tyle.
Mam bardzo mądrego tatę. Pan Profesor, który za młodu pochłaniał tony książek. Do dziś jego biblioteczka w domu liczy kilka tysięcy książek (moje 600 wydaje się przy tym niczym). Nie umiałem natomiast pojąć dlaczego teraz nic prawie nie czyta, albo lekkostrawne gówienka. Kilka lat później już to częsciowo pojąłem.
Tak, mając ciężką pracę, w tym intelektualnie - człowiek potrzebuje bardziej odstresowania. I patrząc co w tym roku przeczytałem i przesłuchałem - teza ta ma pokrycie.Gdybym to czytał w formie papierowej, to przeskakiwałbym całe rozdziały. Gdyby to byl serial to bym przeklikiwał połowe scen. Cóż, jest to audiobook w samochodzie...zostaje tylko szybkość odtwarzania 2x Obiecuję jednak sobie - to ostatni cienki cykl i jeszcze coś w tym roku "quality" przeczytam!
Poprzednie tomy określałem niskich lotów guilty pleasure. Teraz zmieniam nazwe. Przygody gwiezdnej floty wraz ze zmianą bohatera (spokojnie, tylko z imienia) to już sado maso. Jest bardzo źle i tylko siłą rozpędu (i audiobooka w samochodzie) jestem w stanie dotrwać do końca.
więcej Pokaż mimo toCo w takim razie aż tak się pogorszyło? W sumie to nic... Po prostu nic się też nie zmieniło....