Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Kopciuszek i szklany sufit Ellen Haun, Laura Lane
Ocena 5,3
Kopciuszek i s... Ellen Haun, Laura L...

Na półkach: ,

Duże rozczarowanie i zdecydowanie zmarnowany potencjał. W książeczce poruszone są ważne tematy, ale przedstawione bardzo po łebkach - tak jakby autorki chciały jak najszybciej skończyć pisanie i koniecznie zmieścić się w niewielkiej ilości stron. Odnoszę wrażenie, że bohaterki zamiast faktycznie zawalczyć o siebie są nadąsane i z fochem. Spłycenie tematu niezależności kobiet jaki prezentują te "bajki" to na pewno nie jest dobra droga.

Szybko się czyta, ale nie polecam. Szkoda czasu na lekturę, która tak naprawdę nic nie wnosi.

Duże rozczarowanie i zdecydowanie zmarnowany potencjał. W książeczce poruszone są ważne tematy, ale przedstawione bardzo po łebkach - tak jakby autorki chciały jak najszybciej skończyć pisanie i koniecznie zmieścić się w niewielkiej ilości stron. Odnoszę wrażenie, że bohaterki zamiast faktycznie zawalczyć o siebie są nadąsane i z fochem. Spłycenie tematu niezależności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początkowo nie miałam tej książki w planach czytelniczych, ale jak usłyszałam reklamę suplementów na odchudzanie polecanych przez autorkę to musiałam sprawdzić, co to jest.

W książce mamy 3 części:
*historię autorki: bardzo ciężkostrawną w odbiorze, ale o tym za chwilę
* rozmowy ze specjalistami: które moim zdaniem są najmocniejszą częścią książki
*przepisy: bardzo proste i raczej mało odkrywcze, ale jak ktoś jest na początku drogi z hashimoto, to mogą być przydatne

Po przeczytaniu w głowie zostało mi jedno zdanie z rozmowy z psychologiem. Poruszony jest temat pewnego rodzaju popularności hashimoto i wysypu związanych z chorobą książek. W odpowiedzi psycholog nie poleca książek określanych mianem "studium przypadku" jako rzetelnych źródeł wiedzy, a tymczasem otrzymujemy właśnie tego typu książkę.
Prawie połowa książki to opowieść autorki o sobie i okolicznościach, w których zachorowała. Całość jest okraszona zdjęciami (trochę nie rozumiem po co ich aż tyle), a między wierszami kilkakrotnie przemycony jest producent wspomnianych na początku suplementów. Mam wrażenie, że dostajemy wykreowany obraz rzeczywistości, który nie do końca pokrywa się z tym jak naprawdę wygląda sytuacja osób chorujących na hashimoto. A kwiatki typu: trener diagnozujący hashimoto (dobrze, że zalecił zgłoszenie się do lekarza), dostanie się do lekarza "na NFZ" prawie z marszu (tak wynika z kontekstu) czy brak możliwości znalezienia kontaktu do konkretnego lekarza, a potem nagle magiczne puf i okazuję się, że szukany lekarz współpracuje z wybranym dietetykiem i wszystko się zmienia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pogłębiają to wrażenie. Dodatkowo praktycznie każdy z wywiadów ze specjalistami jest poprzedzony wstępem, w którym do pewnego stopnia treści są dublowane. W pewnym momencie miałam ochotę powiedzieć "tak. wiem, że jesteś pod opieką lekarza i dietetyka".

Ogólnie nie polecam. Na rynku jest dużo lepszych książek na ten temat.

Początkowo nie miałam tej książki w planach czytelniczych, ale jak usłyszałam reklamę suplementów na odchudzanie polecanych przez autorkę to musiałam sprawdzić, co to jest.

W książce mamy 3 części:
*historię autorki: bardzo ciężkostrawną w odbiorze, ale o tym za chwilę
* rozmowy ze specjalistami: które moim zdaniem są najmocniejszą częścią książki
*przepisy: bardzo proste...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam bardzo duży problem z oceną tej książki.
Z jednej strony bardzo ładne i dopracowane wydanie, pełne klimatycznych ilustracji, a z drugiej dość banalna treść. Wstęp książki zupełnie nie zachęca do przeczytania.
Godnym uwagi bohaterem jest kret i jego przemyślenia na temat ciasta (za te urocze, humorystyczne akcenty podniosłam ocenę o 2*)

Ogólnie książka nie jest warta swojej ceny okładkowej.

Miałam bardzo duży problem z oceną tej książki.
Z jednej strony bardzo ładne i dopracowane wydanie, pełne klimatycznych ilustracji, a z drugiej dość banalna treść. Wstęp książki zupełnie nie zachęca do przeczytania.
Godnym uwagi bohaterem jest kret i jego przemyślenia na temat ciasta (za te urocze, humorystyczne akcenty podniosłam ocenę o 2*)

Ogólnie książka nie jest warta...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Maria Czubaszek. Ostatni dymek Maria Czubaszek, Sergiusz Pinkwart
Ocena 6,9
Maria Czubasze... Maria Czubaszek, Se...

Na półkach: ,

Gdyby w książce znalazły się same wspomnienia + ewentualnie jakieś anegdoty ocena byłaby wyższa.
Duży minus za przedruk "Dzień dobry, jestem z kobry"

Gdyby w książce znalazły się same wspomnienia + ewentualnie jakieś anegdoty ocena byłaby wyższa.
Duży minus za przedruk "Dzień dobry, jestem z kobry"

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spodziewałam się książki z pełnokrwistą słowiańską Baba Jagą, a dostałam gniot jakich mało.
Ani to zabawne, ani się przyjemnie czyta. Błędy, które rzekomo mają dodać autentyczności tylko irytują.
Jedyny plus, że czyta się to coś bardzo szybko.

Spodziewałam się książki z pełnokrwistą słowiańską Baba Jagą, a dostałam gniot jakich mało.
Ani to zabawne, ani się przyjemnie czyta. Błędy, które rzekomo mają dodać autentyczności tylko irytują.
Jedyny plus, że czyta się to coś bardzo szybko.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka jest tak bardzo zła, że aż brak mi słów. A jak na pierwszej pozycji w bibliografii zobaczyłam Biblię Tysiąclecia, to zaczęłam mieć poważne wątpliwości czy zamysłem autora była książka o hashimoto czy po prostu zbiór biblijnych cytatów przeplatany informacjami o chorobie.
Nawet przepisy nie są w stanie zatrzeć niesmaku jaki pozostaje po zapoznaniu się z treścią.

Ta książka jest tak bardzo zła, że aż brak mi słów. A jak na pierwszej pozycji w bibliografii zobaczyłam Biblię Tysiąclecia, to zaczęłam mieć poważne wątpliwości czy zamysłem autora była książka o hashimoto czy po prostu zbiór biblijnych cytatów przeplatany informacjami o chorobie.
Nawet przepisy nie są w stanie zatrzeć niesmaku jaki pozostaje po zapoznaniu się z treścią.

Pokaż mimo to

Okładka książki Dieta w insulinooporności Magdalena Makarowska, Dominika Musiałowska
Ocena 6,4
Dieta w insuli... Magdalena Makarowsk...

Na półkach: , , ,

Niestety bardzo duże rozczarowanie. Po dość konkretnym vademecum, w którym autorki zaznaczają, że dieta przy IO jest sprawą indywidualną, pojawia się zbiór przepisów, które skutecznie psują pierwsze, dobre wrażenie.
Spodziewałam się książki, która urozmaici moje menu, a trafiłam na zbiór przepisów, zapewne zdrowych i z niskim ig, ale nie nadających się dla osób, które poza insulinoopornością zmagają się także z innymi schorzeniami autoimmunologicznymi. Przykładowo z propozycji śniadań na pierwszy tydzień mogę zjeść aż jedno. Ponadto w części przepisów jako zamiennik mięsa proponowane jest tofu, które dla części osób znajduje się na czarnej liście. Zamiast dostać dawkę motywacji i inspiracji do dalszej walki z IO, czuję się sfrustrowana i zniechęcona.

Niestety bardzo duże rozczarowanie. Po dość konkretnym vademecum, w którym autorki zaznaczają, że dieta przy IO jest sprawą indywidualną, pojawia się zbiór przepisów, które skutecznie psują pierwsze, dobre wrażenie.
Spodziewałam się książki, która urozmaici moje menu, a trafiłam na zbiór przepisów, zapewne zdrowych i z niskim ig, ale nie nadających się dla osób, które poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka jest tak niezwykle "odkrywcza", że aż nie wiem co napisać. Autorka chyba miała napisać określoną liczbę znaków do napisania, bo to najbardziej utkwiło mi w pamięci to określenia typu "o tym napiszę później", "o tym wspominałam 2 rozdziały temu", "więcej na ten temat w kolejnej części książki".

Ta książka jest tak niezwykle "odkrywcza", że aż nie wiem co napisać. Autorka chyba miała napisać określoną liczbę znaków do napisania, bo to najbardziej utkwiło mi w pamięci to określenia typu "o tym napiszę później", "o tym wspominałam 2 rozdziały temu", "więcej na ten temat w kolejnej części książki".

Pokaż mimo to

Okładka książki GPS Szczęścia, czyli jak wydostać się z Czarnej D. Marzena Grochowska, Magdalena Witkiewicz, Joanna Zagner-Kołat
Ocena 6,8
GPS Szczęścia,... Marzena Grochowska,...

Na półkach: ,

Nie rozumiem skąd tak wysokie oceny tego "dzieła". Książka jest bardzo nijaka, a przeplatanie niebajki i kołczingu, który określam mianem bazarowego, dodatkowo utrudnia czytanie.

Nie rozumiem skąd tak wysokie oceny tego "dzieła". Książka jest bardzo nijaka, a przeplatanie niebajki i kołczingu, który określam mianem bazarowego, dodatkowo utrudnia czytanie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Poradnik dla blogerów, vlogerów, gamerów i instagramowiczów. Czego nie wolno robić w Internecie Katarzyna Grzybczyk, praca zbiorowa
Ocena 6,1
Poradnik dla b... Katarzyna Grzybczyk...

Na półkach: , ,

Spodziewałam się czegoś dużo lepszego.

Po opisie z okładki można się spodziewać kompleksowego źródła informacji na temat praw autorskich, a otrzymujemy zbiór felietonów/referatów luźno powiązanych z tematem. Odniosłam wrażenie, że to zebrane prace studentów, tak po prostu wrzucone w jedną książkę.

Ze względu na mnogość autorów, część treści się powtarza. Można też zauważyć źle opisane źródła ilustracji - co w przypadku książki o prawach autorskich nie powinno mieć miejsca. Ponadto irytujący jest momentami infantylny język - tak jakby autorami niektórych części byli studenci pierwszego roku.

Zdecydowanie szkoda czasu.

Spodziewałam się czegoś dużo lepszego.

Po opisie z okładki można się spodziewać kompleksowego źródła informacji na temat praw autorskich, a otrzymujemy zbiór felietonów/referatów luźno powiązanych z tematem. Odniosłam wrażenie, że to zebrane prace studentów, tak po prostu wrzucone w jedną książkę.

Ze względu na mnogość autorów, część treści się powtarza. Można też...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Food Pharmacy. Przepisy Mia Clase, Lina Nertby
Ocena 6,2
Food Pharmacy.... Mia Clase, Lina Ner...

Na półkach: , , ,

O ile Food Pharmacy mi się podobała, tak jej młodsza "siostra" z przepisami jest jednym z największych tegorocznych rozczarowań literackich.

Mam wrażenie, że książka została napisana na siłę i tak naprawdę powstała z chęci zysku na popularności pierwszej części. Bardzo wyraźny jest przerost formy nad treścią - cztery strony poświęcone na przepis na owsiankę, to przynajmniej dwa razy za dużo.
Przepisy nie są odkrywcze, a część z nich może być wręcz szkodliwa dla osób cierpiących na różnego rodzaju choroby autoimmunologiczne.

Podsumowując: nie polecam.

O ile Food Pharmacy mi się podobała, tak jej młodsza "siostra" z przepisami jest jednym z największych tegorocznych rozczarowań literackich.

Mam wrażenie, że książka została napisana na siłę i tak naprawdę powstała z chęci zysku na popularności pierwszej części. Bardzo wyraźny jest przerost formy nad treścią - cztery strony poświęcone na przepis na owsiankę, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam duży problem z tą książką.

Z jednej strony jest to pozycja wartościowa, przybliżająca czytelnikowi giganta jakim jest Google Inc.
A jednocześnie w czasie czytania miałam wrażenie, że kilka razy czytam o tym samym ujętym w innych słowach.

I chciałabym dać równocześnie mniej i więcej gwiazdek.

Mam duży problem z tą książką.

Z jednej strony jest to pozycja wartościowa, przybliżająca czytelnikowi giganta jakim jest Google Inc.
A jednocześnie w czasie czytania miałam wrażenie, że kilka razy czytam o tym samym ujętym w innych słowach.

I chciałabym dać równocześnie mniej i więcej gwiazdek.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Idź. Po prostu idź.

Idź. Po prostu idź.

Pokaż mimo to

Okładka książki Ryby są super Karol Okrasa, Dorota Wellman
Ocena 6,3
Ryby są super Karol Okrasa, Dorot...

Na półkach: , , ,

Jak dla mnie przerost formy nad treścią. Książka mogłaby spokojnie mieć około 50 stron mniej.

Z drugiej strony dużym plusem jest rybne ABC wprowadzające laików w temat.

Jak dla mnie przerost formy nad treścią. Książka mogłaby spokojnie mieć około 50 stron mniej.

Z drugiej strony dużym plusem jest rybne ABC wprowadzające laików w temat.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ona. Meg. Lat 17. Włosy w kolorze indygo i niebieskozielonym.

On. John. Lat 19. Włosy blond, prawie białe.

Ona. Buntowniczka lubiąca ryzyko, która nigdy nie oddzwania.

On. Świeżo upieczony policjant, bardzo przestrzegający wszelkich zasad.

Ona. Odlicza dni, do wyprowadzki z rodzinnego miasta.

On. Wbrew wszystkiemu został.



Oni. Dwoje młodych ludzi, na których zachowanie duży wpływ mają zdarzenia z przeszłości.

Oni. Dwoje pogubionych nastolatków zmagających się z demonami przeszłości.



Dziewczyna, która chciała zbyt wiele to moje pierwsze spotkanie z prozą Jennifer Echols. Prawdę powiedziawszy nie miałam jakichś konkretnych oczekiwań wobec książki... ot, kolejne czytadło. I muszę przyznać, że jestem całkiem mile zaskoczona. Autorka całkiem zgrabnie opowiedziała historię Meg i Johna. Ona cały czas walczy z chorobą i balansuje na krawędzi, żeby poczuć, że naprawdę żyje. On po tragedii z dzieciństwa za wszelką cenę nie chce dopuścić do kolejnej. Nie znając przeszłości drugiej osoby, bohaterowie wzajemnie się ranią i mniej lub bardziej świadomie wymuszają zmierzenie się z przeszłością.

Książka jest napisana prostym językiem i czyta się dość szybko. Idealnie nadaje się na wolne popołudnie.

___
http://kufer-z-niespodziankami.blogspot.com/2015/06/dziewczyna-ktora-chciaa-zbyt-wiele.html

Ona. Meg. Lat 17. Włosy w kolorze indygo i niebieskozielonym.

On. John. Lat 19. Włosy blond, prawie białe.

Ona. Buntowniczka lubiąca ryzyko, która nigdy nie oddzwania.

On. Świeżo upieczony policjant, bardzo przestrzegający wszelkich zasad.

Ona. Odlicza dni, do wyprowadzki z rodzinnego miasta.

On. Wbrew wszystkiemu został.



Oni. Dwoje młodych ludzi, na których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Ałtorka" mi się podobała, ale... mam co do niej mieszane uczucia.

Z jednej strony jestem zachwycona formą. Zabawa literami, ich wielkością czy znaczeniem, rysunki z liter sprawiają, że książka jest wizualnie bardzo przyjemna. Jedynie kolor druku na początku nieco mnie irytował, ale to niuans.

Natomiast z drugiej strony jest dość mdła i przewidywalna historia. Historia Ałtorki toczy się równolegle z książką jej autorstwa [dla jednych plus, dla drugich minus, ja pozostaję w tej kwestii neutralna]. Co prawda początek zapowiada się obiecująco, ale kiedy Ałtorka zaczyna ocierać się o harlequina czy powieść erotyczną, pierwsze zauroczenie pęka niczym bańka mydlana. W sumie całość jest przewidywalna i niezbyt wymagająca.


Może miałam zbyt duże oczekiwania wobec Ałtorki i podchodzę do niej bardzo krytycznie, to bez wątpienia jest to zmarnowany potencjał.

"Ałtorka" mi się podobała, ale... mam co do niej mieszane uczucia.

Z jednej strony jestem zachwycona formą. Zabawa literami, ich wielkością czy znaczeniem, rysunki z liter sprawiają, że książka jest wizualnie bardzo przyjemna. Jedynie kolor druku na początku nieco mnie irytował, ale to niuans.

Natomiast z drugiej strony jest dość mdła i przewidywalna historia. Historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdecydowany przerost formy nad treścią.

To bardziej album ze zdjęciami kanapek, niż książka kucharska. Książeczka jest ładnie wydana i w sumie na tym koniec.
Zdjęcia zajmujące całe strony wręcz przytłaczają przepisy, które zajmują średnio pół strony. A moim prywatnym antyhitem została kanapka z pastą jajeczną, a raczej zdjęcie kromki chleba na której było posiekane jajko z majonezem [do pasty mu było daleko] i udekorowane ćwiartką jajka.

Zdecydowany przerost formy nad treścią.

To bardziej album ze zdjęciami kanapek, niż książka kucharska. Książeczka jest ładnie wydana i w sumie na tym koniec.
Zdjęcia zajmujące całe strony wręcz przytłaczają przepisy, które zajmują średnio pół strony. A moim prywatnym antyhitem została kanapka z pastą jajeczną, a raczej zdjęcie kromki chleba na której było posiekane jajko z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Baśnie kojarzą się nam przede wszystkim z historiami pięknych dziewcząt i szarmanckich młodzianów, gdzie dobro zawsze wygrywa ze złem.

Baśnie rozbudzają wyobraźnię. Na kanwie klasycznych opowieści powstają zarówno bajki dla dzieci, jak i książki/filmy dla nieco starszych odbiorców.


Chyba każdy z nas zna historię Czerwonego Kapturka. Małej dziewczynki, która w drodze do domku babci spotyka złego wilka...

A teraz zamiast kapturka weźmy pelerynę, głównej bohaterce dodajmy klika lat. Wilk niech będzie bardzo rządny krwi. Dodajmy do tego małą osadę, ciemny las oraz domek babci. Oprócz tego wątek miłosny i umiejętne zinterpretowanie baśni.
Właśnie zyskaliśmy pomysł na hit.

(Prawdopodobnie) tak powstał pomysł na scenariusz Dziewczyny w czerwonej pelerynie. A następnie książka na motywach scenariusza.
Film planuję obejrzeć już od jakiegoś czasu, ale jeszcze nie miałam okazji. I jakoś tak wyszło, że w pierwszej kolejności przeczytałam książkę, która okazała się całkiem przyjemną lekturą.


Daggorhorn. Mała wioska, gdzieś w ciemnym lesie, od pokoleń nękana przez wilka. Ludzie starają się wieść normalne życie. Wśród nich mieszka Valerie, która jako dziewczynka stanęła oko w oko z wilkiem. Poznajemy ją gdy cała wioska szykuje się do sianokosów. Rodzice zaręczają ją z Henrym - synem kowala, a zdesperowana dziewczyna planuje ucieczkę z Peterem - przyjacielem z dzieciństwa. Jednak radosną atmosferę zabawy i pracy przerywa śmierć Lucie - starszej siostry Valerie. Wilk powrócił i okazuje się, że ofiary ze zwierząt przestają mu wystarczać. W wiosce zaczyna panować panika i coraz większy strach. Sprowadzony egzorcysta uświadamia mieszkańców, że wilk jest jednym z nich. Na niebie świeci krwisty księżyc i giną kolejni ludzie. Valerie po raz kolejny staje oko w oko z bestią i słyszy od niego groźbę, że jeżeli nie odejdzie z nim, zginą wszyscy, których kocha.
Wraz z rozwojem wydarzeń dowiadujemy się kto jest złym wilkiem i jaką decyzję podejmie główna bohaterka, ale nie znajdziemy tu w pełni baśniowego happy endu.


Poza zgrabnie wplecionymi elementami baśni Dziewczyna w czerwonej pelerynie przedstawia zawiłe ludzkie losy. Pokazuje, że między bielą, a czernią istnieje wiele odcieni szarości i nie wszystko jest takie, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.

Postacie są wykreowane w taki sposób, że nie da się ich nie lubić. Zarówno pozytywni i negatywni bohaterowie są wyraziści, ale nie przerysowani.
W efekcie otrzymujemy zgrabnie napisaną książkę, którą czyta się naprawdę dobrze i szybko. Jak to w baśni...

___
http://kufer-z-niespodziankami.blogspot.com/2015/05/dziewczyna-w-czerwonej-pelerynie-sarah.html

Baśnie kojarzą się nam przede wszystkim z historiami pięknych dziewcząt i szarmanckich młodzianów, gdzie dobro zawsze wygrywa ze złem.

Baśnie rozbudzają wyobraźnię. Na kanwie klasycznych opowieści powstają zarówno bajki dla dzieci, jak i książki/filmy dla nieco starszych odbiorców.


Chyba każdy z nas zna historię Czerwonego Kapturka. Małej dziewczynki, która w drodze do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciężko mi jednoznacznie ocenić tą książkę. Całość wypada na plus. Historia jest dobrze opowiedziana. Akcja się nie dłuży. Bohaterowie są wyraziści (nawet drugo- i trzecioplanowi) ale... niezdecydowanie jednego z bohaterów i jego przemyślenia były momentami bardzo irytujące.

Ciężko mi jednoznacznie ocenić tą książkę. Całość wypada na plus. Historia jest dobrze opowiedziana. Akcja się nie dłuży. Bohaterowie są wyraziści (nawet drugo- i trzecioplanowi) ale... niezdecydowanie jednego z bohaterów i jego przemyślenia były momentami bardzo irytujące.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię książki, które pod pozorem banalności czymś mnie zaskakują...

Jak tylko zobaczyłam okładkę z napisem Tort weselny spodziewałam się zwykłego czytadła. Ot, książka na zabicie czasu w zimowy wieczór. Jednak z każdą stroną przekonywałam się, że jest zupełnie inaczej.


Historia skupia się na weselu Berengère i Vincenta, ale wbrew pozorom nie znajdziemy tu cukierkowego opisu uroczystości. Całość poznajemy z punktu widzenia dziewięciu osób. Wśród nich są 8-letnia dziewczynka, młoda kobieta, którą rodzina uznaje za czarną owcę czy ksiądz udzielający ślubu głównym bohaterom.

Niektóre sytuacje pojawiają się w relacjach kilku bohaterów, co nadaje im pełniejszego opisu. Dzięki temu, że znamy sytuację z różnych stron lepiej rozumiemy bohaterów nie możemy ich jednoznacznie oceniać.

W czasie przyjęcia weselnego poznajemy kilka historii rodzinnych oraz dowiadujemy się o licznych przygotowaniach do imprezy.


Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów. Opisuje środowisko, w którym rządzą konwenanse. Jedyne co się liczy się to wygląd, pozycja społeczna i pieniądze. Ale pozornie sielankowy obrazek zakłócają: dziecko dotknięte mongolizmem, czy ekscentryczni krewni. Odnawiają się dawno ukrywane urazy i pogłębiają się codzienne spory. Mimo to całość kończy się pewnego rodzaju happy endem, a większość bohaterów w czasie przyjęcia zyskuje.



Książkę czyta się jednym tchem. Z każdym kolejnym rozdziałem chcemy wiedzieć, co będzie dalej, aż nagle znajdujemy się na ostatniej stronie.
Niepozorna książka, a warto poświęcić jej kilka godzin.

___
http://kufer-z-niespodziankami.blogspot.com/2015/02/tort-weselny-blandine-le-callet.html

Lubię książki, które pod pozorem banalności czymś mnie zaskakują...

Jak tylko zobaczyłam okładkę z napisem Tort weselny spodziewałam się zwykłego czytadła. Ot, książka na zabicie czasu w zimowy wieczór. Jednak z każdą stroną przekonywałam się, że jest zupełnie inaczej.


Historia skupia się na weselu Berengère i Vincenta, ale wbrew pozorom nie znajdziemy tu cukierkowego...

więcej Pokaż mimo to