-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Czy jestem głupia, naiwna czy tylko nie miałam szansy stać się intelektualistką? Czy jestem wrażliwa czy kiczowata w swojej uczuciowości? Czy jestem artystką czy aktoreczką? Czy mój problem to pokładanie zaufania w innych ludziach czy nieskończona samotność? Czy jestem tym, na kogo mnie wykreowano i czy naprawdę przeszkadza mi ta wykreowana ja? Czy moi kochankowie, reżyserowie, widzowie nie widzą we mnie przypadkiem tylko ciała, którym chcą się nasycić a potem porzucić nie zostawiając dla mnie miłości, szacunku, pamięci?
Kocham Marilyn Monroe. Za brak odpowiedzi na te i wiele innych pytań.
Czy jestem głupia, naiwna czy tylko nie miałam szansy stać się intelektualistką? Czy jestem wrażliwa czy kiczowata w swojej uczuciowości? Czy jestem artystką czy aktoreczką? Czy mój problem to pokładanie zaufania w innych ludziach czy nieskończona samotność? Czy jestem tym, na kogo mnie wykreowano i czy naprawdę przeszkadza mi ta wykreowana ja? Czy moi kochankowie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kupiłam tę książkę na ślepo, w środku lata, wracając z pogrzebu. I stała się jedną z najważniejszych. Od tego czasu, mimo wielu zmian (także w moim spojrzeniu na to, co wartościowe), jedną z najważniejszych pozostała.
To jest historia o kobiecości. O ciele i istnieniu ciała kobiety - które jest tutaj pokazane metaforami fortepianu bez strun, misy bez dna i pochwy bez miecza. O śmierci i spojrzeniu na nią - śmierci płodności, poczucia własnej wartości i setek obcych dzieci. O miłości, także i o jej braku. O oficerkach esesmanów, drewniakach pielęgniarek, szpilkach prostytutek. O dziwnym zjawisku zabawy. O tym starym, ponadtysiącletnim mieście Krakowie z punku widzenia Paryża i Pipidówki. O erze prywatnych aeroplanów i samolotów uderzających w WTC.
Wreszcie o kobiecości, która nie jest hasłem na sztandarach w czasie manify, marzeniem zależnych od chłopaków nastolatek, ani ckliwym usprawiedliwieniem zaczytanych w masochistycznych książkach pseudowyzwolonych pań domu.
O kobiecości, która jest człowieczeństwem.
Kupiłam tę książkę na ślepo, w środku lata, wracając z pogrzebu. I stała się jedną z najważniejszych. Od tego czasu, mimo wielu zmian (także w moim spojrzeniu na to, co wartościowe), jedną z najważniejszych pozostała.
To jest historia o kobiecości. O ciele i istnieniu ciała kobiety - które jest tutaj pokazane metaforami fortepianu bez strun, misy bez dna i pochwy bez...
2014-02-23
Są takie książki, które tłumaczą swoje czasy tak dobrze, że wpada się w nie całym sobą. Tak jest tutaj.
Mamy pierwszą warstwę- Evelyn Couch- starzejąca się pani domu, która zaczyna powoli w siebie wierzyć dzięki spotkanej przypadkowo starszej pani. I starsza pani, Ninny, która opowiada historię swojej bliższej i dalszej rodziny, historię, która kręci się wokół Whistle Stop Cafe, knajpy przy stacji kolejowej gdzieś głęboko w Alabamie, w latach 30.
Whistle Stop jest idealnym modelem domu. Przyjmuje na pieczeń i ciasto wszystkich- brudnych włóczęgów, czarnuchów, wąsatych Ważnych Obywateli. Warstwa kulinarna w tej książce to jeden z dużych plusów. Z tyłu są nawet przepisy.
Ale największym plusem jest aura kochającego małego miasteczka. Nie przepełnionego plotkami i jadem, rozwiązującego problemy jednym cięciem. Z podejściem: pomagaj, kochaj, uśmiechaj się. To coś, czego szalenie mi brak- i w literaturze, i w realu.
To książka tym, jak naznacza cię dzieciństwo, o tym, że nie ma granic tolerancji, że najmłodzsze dziecko okazuje się często najważniejszym- Imogena "Idgie" Theadgoode będzie zawsze jedną z najmilszych mi bohaterek literackich. Wieczny zbuntowany rudy dzieciak, który wolał łazić po drzewach, dokazywać z braćmi i nosić garniturki niż "zachowywać się".
Jest tu wielu bohaterów, których kocham jak swoich. Ruth, Ptaszyca, Kikutek, Duży George, Smokey Samotnik, Eva. jest tu dużo motywów, które kocham jak swoje- pola, pszczoły, kuchnia z tyłu domu, pociągi, pani na poczcie pisząca przeuroczą gazetkę, atmosfera nieskończonego lata. Jest tu dużo pytań, które są moje- "czy coś jest między nimi", jak przeżyć czas żałoby, kiedy obrona czyichś praw staje się narażaniem siebie, jak bardzo wiele potrafi zniszczyć przemoc, ile wolności dać dzieciom, czy wychowanie tłumaczy twoje winy i osiągnięcia.
To też historia, że nawet "kanapowa królowa" (stąd nazwisko Couch) może zrozumieć, że jej przyszłość leży w jej rękach.
Są takie książki, które tłumaczą swoje czasy tak dobrze, że wpada się w nie całym sobą. Tak jest tutaj.
Mamy pierwszą warstwę- Evelyn Couch- starzejąca się pani domu, która zaczyna powoli w siebie wierzyć dzięki spotkanej przypadkowo starszej pani. I starsza pani, Ninny, która opowiada historię swojej bliższej i dalszej rodziny, historię, która kręci się wokół Whistle...
2012-11-30
Warto dla zachwycająco seksownych dwóch stron opisujących domowo przygotowany proces wytrącenia DNA z krwi. Na stronach 190-191.
Coś chyba mówi o mnie fakt, jak bardzo kręci mnie to, że facet wie, jak przeprowadzić takie doświadczenie i ufa kobiecie, by zrobić to z nią, dla niej i przy niej.
Nie warto, bo Twoja matka nie powinna być narratorką Twojego życia. Także seksualnego. Zwłaszcza, gdy mówi z orzeczeniem na końcu zdania.
Warto dla zachwycająco seksownych dwóch stron opisujących domowo przygotowany proces wytrącenia DNA z krwi. Na stronach 190-191.
Coś chyba mówi o mnie fakt, jak bardzo kręci mnie to, że facet wie, jak przeprowadzić takie doświadczenie i ufa kobiecie, by zrobić to z nią, dla niej i przy niej.
Nie warto, bo Twoja matka nie powinna być narratorką Twojego życia. Także...
Lekkie, jak głos w Twojej głowie- nowy kot, "Maryja Matka Boża", stary tapczan, wypchany pies Szarik, poezja Jasnorzewskiej, "mamo, chcemy Cherry-Coli", Shirley Valentine, okazywanie ludziom sympatii, "wsiadam do mercedesa, biorę delikatnie kluczyki, a tu paznokcie mie lecom na norki", cmentarze, komórki, pipkowe zegarki, "Mrozowska jestem".
Książka, którą biorę ze sobą często, w różne miejsca- zapis nieważnych myśli o niczym, które u mnie powodują, że na chwilę czuję, że jestem w domu.
Lekkie, jak głos w Twojej głowie- nowy kot, "Maryja Matka Boża", stary tapczan, wypchany pies Szarik, poezja Jasnorzewskiej, "mamo, chcemy Cherry-Coli", Shirley Valentine, okazywanie ludziom sympatii, "wsiadam do mercedesa, biorę delikatnie kluczyki, a tu paznokcie mie lecom na norki", cmentarze, komórki, pipkowe zegarki, "Mrozowska jestem".
Książka, którą biorę ze sobą...
2013-06-01
Claude to mały chłopiec, który mieszka z matką, otyłą taksówkarką w biednej klitce w Nowym Jorku. Mały nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest drobny, chorowity, zbiera drobne i butelki, nie chodzi jeszcze do szkoły. Jedna rzecz jest dla niego ważna- biały fortepian, dzięki któremu chłopiec obierze nie tylko "jakąś", ale przede wszystkim wypełnioną po brzegi muzyką drogę.
Przez cały czas trwania powieści nic nie jest ważniejsze dla Claude'a niż muzyka- porywająca, układająca chłopca według swego widzimisię, dusząca ale wyzwalająca. Jak piszą krytycy amerykańscy- jest to jedna z najlepszych powieści o muzyce. Ale także o stereotypach wyglądu i rasy, o polskich Żydach, włoskich skrzypkach, nigdy nieodwzajemnionej miłości i high-lifie Nowego Jorku lat 40. i późniejszych.
Książka doceniona w Stanach, w Polsce nieznana- a szkoda.
Claude to mały chłopiec, który mieszka z matką, otyłą taksówkarką w biednej klitce w Nowym Jorku. Mały nie wyróżnia się niczym szczególnym, jest drobny, chorowity, zbiera drobne i butelki, nie chodzi jeszcze do szkoły. Jedna rzecz jest dla niego ważna- biały fortepian, dzięki któremu chłopiec obierze nie tylko "jakąś", ale przede wszystkim wypełnioną po brzegi muzyką drogę....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-31
"Gdyby nie ona (...) byłbym bezpieczny i zrobiłbym jedyną rzecz, którą zawsze chciałem zrobić: dorosnąć"
Uwielbiam książki o dorastaniu. O tym czasie kiedy przekraczasz linię bycia dzieciakiem. Często pojawia sie w twoim życiu ktoś, kto cię zmienia, czasem jest to kilka wypadków a czasem dzieje się to jako proces, mniej lub bardziej świadomie przeżywany, po którym widzisz, że coś działa inaczej. Tutaj mamy tę pierwszą opcję.
Jest wiele książek dla młodzieży, gdzie mamy buntownika, za którego może oddać życie zakochana w nim nerdzica. Albo inteligenta, w którym zakochuje się pusta lalunia i przestaje być dzięki temu pustą lalunią. Albo twardziela, który musi uratować umierającą siostrzyczkę.
Tu jest inaczej- za Margo Roth Spiegelman, królową szkoły, która zwinęła się przed ostatnimi egzaminami podąża jej... kumpel tylko po to, by odnaleźć kogoś innego.
Cała ta książka mówi o tym, że człowiek nie jest tym, kim inni go widzą. Że czasem najlepszym adresem jest: w podróży. Że nie jest źle wybrać stabilizację.
Wypadałoby zmienić kanon lektur i zamiast "Tego obcego", którego ledwo co da się strawić wpisać "Papierowe miasta". Lekcja podobna, a o wiele lepsza.
"Gdyby nie ona (...) byłbym bezpieczny i zrobiłbym jedyną rzecz, którą zawsze chciałem zrobić: dorosnąć"
Uwielbiam książki o dorastaniu. O tym czasie kiedy przekraczasz linię bycia dzieciakiem. Często pojawia sie w twoim życiu ktoś, kto cię zmienia, czasem jest to kilka wypadków a czasem dzieje się to jako proces, mniej lub bardziej świadomie przeżywany, po którym...
Po latach trudno mi wyrazić jednoznaczną opinię. Znam tylu ludzi, dla których to absolutnie ulubiony tekst, pewnego rodzaju kamień milowy. Mały książę to archetyp, który według astrologów powinien mi być najbliższy. Czytając wracam do kiedyś- do liceum, gimnazjum, ale też do pierwszego słuchania jako dzieciak w przedszkolu.
Ta książka jest ważna dla tak wielu ludzi, bo otwiera na uczuciowość.
Po latach trudno mi wyrazić jednoznaczną opinię. Znam tylu ludzi, dla których to absolutnie ulubiony tekst, pewnego rodzaju kamień milowy. Mały książę to archetyp, który według astrologów powinien mi być najbliższy. Czytając wracam do kiedyś- do liceum, gimnazjum, ale też do pierwszego słuchania jako dzieciak w przedszkolu.
Ta książka jest ważna dla tak wielu ludzi, bo...
2013-01-01
Tę powieść czytam emocjonalnością i chociaż powinnam widzieć jej wady nie widzę ich, bo za dużo tu czuję.
Raz- sceneria "Czarodziejskiej góry" i jasne odnośniki do pobytu Manna i jego rodziny w Szwajcarii, ze wspaniałą charakterystyką Eriki Mann i oczywistą wręcz sceną samobójstwa Klausa Manna. (Ciekawe jest ukazanie tylko najbardziej utalentowanych dzieci pisarza.) I sam Mann- postać tragicznie śmieszna w tej powieści, melancholijna ale o aurze małomiasteczkowego kupca.
Dwa- smaczna opisowość, podobna w stylu do dzieła Manna, ale z zachwycającą sensualnością. Gratka dla tych, którzy wiedzą, że dotyk końcówek palców jest najseksowniejszy na świecie. I miłośników ręcznie szytych uniformów.
Trzy- Erneste. Jedna z postaci literackich, które czuję całą sobą. Elegancki, dyskretny, pielęgnujący w sobie pamięć o jedynym w swoim życiu akcie odwagi, który niektórzy nazywają miłością.
Cztery... Historia, jak wyżej wspomniana miłość potrafi spieprzyć ci życie. A raczej, jak świadomie można sobie je dać spieprzyć i nie żałować nigdy- bo tak naprawdę kochasz tylko wtedy, gdy tego chcesz. Że miłość to w najbardziej fascynujących wypadkach czyste zawierzenie komuś obcemu, oddanie mu serca ze świadomością, że to piękne stworzenie weźmie je i być może potłucze z satysfakcją rozpieszczonego pięciolatka. To stała gotowość na rozstanie i pielęgnowanie dotyków jak komplementów, czekanie- na wszystko, które może okazać się niczym.
Kocham tę książkę.
Tę powieść czytam emocjonalnością i chociaż powinnam widzieć jej wady nie widzę ich, bo za dużo tu czuję.
Raz- sceneria "Czarodziejskiej góry" i jasne odnośniki do pobytu Manna i jego rodziny w Szwajcarii, ze wspaniałą charakterystyką Eriki Mann i oczywistą wręcz sceną samobójstwa Klausa Manna. (Ciekawe jest ukazanie tylko najbardziej utalentowanych dzieci pisarza.) I sam...
Okay?
Okay.
O zjawisku, jakim jest John Green mogłabym mówić długo. Nie umiem o nim mówić z dystansem, bo uwielbiam jego bloga i znam przez to trochę drogi jego myślenia.
"Gwiazd naszych wina" to książka, którą mógłby napisać każdy. Tak się przynajmniej wydaje, bo język jest lekki, historia takiej miłości mogła wydarzyć się wszędzie na świecie, bohaterowie mieszkają dwa bloki od nas, ich standard życia i refleksje nie są wzięte z "Dynastii". Wspaniale bliski jest ten świat przedstawiony.
A jednak bardzo daleki- znacie nastolatków chorych na raka? Kogoś, kto uczestniczył w akcji "Mam marzenie"? Kogoś, kto przeżył śmierć najbliższego stoicko, tak jak pewnie przeżyłby własną?
Hazel Grace, jej lek Phalanxifor, sukienka i butla z tlenem. Augustus Waters, jego papierosy i katastrofalna technika jazdy samochodem. Rodzice Hazel. Program "Top Model". Amsterdam. Literalne Serce Jezusa. Nadzieja na wspaniałą resztkę życia.
Ta książka jest wyjątkowa. Tak jak wyjątkowy jest ten niby zwykły ktoś, kogo spotykamy na ulicy.
Okay?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOkay.
O zjawisku, jakim jest John Green mogłabym mówić długo. Nie umiem o nim mówić z dystansem, bo uwielbiam jego bloga i znam przez to trochę drogi jego myślenia.
"Gwiazd naszych wina" to książka, którą mógłby napisać każdy. Tak się przynajmniej wydaje, bo język jest lekki, historia takiej miłości mogła wydarzyć się wszędzie na świecie, bohaterowie mieszkają dwa...