-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014
2014-11-23
2019-10-28
2019-10-28
2014-06-15
2014-09-23
Podróżując z „Teorią trutnia” kilka razy odpowiadałam na pytanie co czytam i kto to napisał. Zwykle nazwiska autorek nic pytającemu nie mówiły, ich zdjęcie i biogramy na skrzydle okładki nic nie mówiły i pozostawało wyjaśnić: Agnieszki pewnie nie znasz, ale druga z nich ze swoim mężem (jego kojarzysz) napisała jeszcze książkę o Gruzji. Niezbyt satysfakcjonujące, w końcu sięgnęłam po „Teorię” właśnie ze względu na Agnieszkę Drotkiewicz. Z rozpoznawalnością książkowych rozmówców było trochę lepiej.
Dziewięć z trzynastu wywiadów powstało dla prasy, głównie „Lampy” i „Wysokich Obcasów”, ale jest też wywiad dla „Playboya”. Pomimo wynikających z tego oczywistych różnic, motywy zazębiają się: role społeczne, literatura, kultura masowa, kuchnia itd. Taki stały zestaw tematów pozwala wprawdzie na intelektualne i emocjonalne skonfrontowanie trzynastu mężczyzn, ale wynika raczej z rozważań i zainteresowań autorek, objawiając czasem merytoryczną łysinę rozmowy.
Czytając próbowałam uchwycić sposób nawiązywania dialogu, na pewno różny dla obu autorek. Agnieszka właściwie bez wstępów, od początku wchodzi pod spód tematu formułując pytania tropiące wspólnotę doświadczeń i wnioski, którym bliżej do syntetycznie ujętych pytań niż błyskotliwych odpowiedzi. Sama w książce mówi o sobie: „Dla mnie najważniejsze u Houellebecqa jest właśnie to, że nie wiem o co mu chodzi. Że muszę sobie zadawać mnóstwo pytań, że gotuje się we mnie od wątpliwości. I to jest bardzo dobre”. Kiedy wynurza się na powierzchnię zagadnienia, jest to naturalny oddech w rozmowie.
Z Anną Dziewit jest inaczej, wiele jej pytań to krótkie piłki. Ponieważ jest bystra, przyspiesza to rytm dyskusji, ale pozwala na uchylenie się od meritum, co najwyraźniej widać w wywiadzie z Sławomirem Sierakowskim. Sierakowskiego pyta „Powiedz, kto Ci się podoba. Doda Ci się podoba?”, Chyrę „Nie myślałeś o tym, żeby po prostu zrobić sobie dziecko?”. Czy to jest wspomniane w opisie wydawnictwa „podważenie kulturowego pancerza”? Chyba raczej sposób, żeby poczuć się w nim lżej i swobodniej.
Podróżując z „Teorią trutnia” kilka razy odpowiadałam na pytanie co czytam i kto to napisał. Zwykle nazwiska autorek nic pytającemu nie mówiły, ich zdjęcie i biogramy na skrzydle okładki nic nie mówiły i pozostawało wyjaśnić: Agnieszki pewnie nie znasz, ale druga z nich ze swoim mężem (jego kojarzysz) napisała jeszcze książkę o Gruzji. Niezbyt satysfakcjonujące, w końcu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-01
Wiadomo, jak potrafi drażnić przesłodzony liryzm. Mówiąc oględnie, ta korespondencja nie należy do wytrawnych. Czysta symbioza i poetyczność nie przeszkadza na szczęście autorom interesować się sobą nawzajem. Ale taka intymność w sytuacji publicznej nie da się oddzielić od autokreacyjnej sztuczności. Załóżmy jednak, że sztuczność przystoi ludziom sceny.
Pomiędzy wątkami metaliterackimi, wspomnieniami, aforyzmami, a przede wszystkim nie ujętą w sztywne ramy powoli snutą refleksją, przebłyskuje sens dodatkowy. Wyrażona nie bezpośrednio odpowiedź, do czego służy język. Do komunikowania siebie. Komunikowania komuś. Cel uświęca środki, a ja czytam i zgadzam się nawet na sztuczność i lukier.
Po prostu lubię tych dwoje.
Porzucony blog wisi sobie w sieci. Ta książka obejmuje jego początek i urywa się z końcem drugiego roku korespondencji. (Nakładem Agory ukazała druga część, wydana pod tym samym tytułem bez żadnej wzmianki o początku bloga, ale powstała za wcześnie, żeby objąć koniec). Zachowuje pisownię oryginału, ze wszystkimi szumami na linii komunikacji.
Wiadomo, jak potrafi drażnić przesłodzony liryzm. Mówiąc oględnie, ta korespondencja nie należy do wytrawnych. Czysta symbioza i poetyczność nie przeszkadza na szczęście autorom interesować się sobą nawzajem. Ale taka intymność w sytuacji publicznej nie da się oddzielić od autokreacyjnej sztuczności. Załóżmy jednak, że sztuczność przystoi ludziom sceny.
Pomiędzy wątkami...
2014-11-18
2014-03-14
2014-07-23
2014-10-17
Poczucie winy spowodowane częstym jedzeniem w sieci McD. płynnie przechodzące do samozadowolenia przy kupowaniu warzyw, zaniepokojenia losem obcego człowieka i przerażenia swoim rzekomym wsparciem zbrodni nazistowskich. Prysznic jako narzędzie presji seksualnej. Albo mrożący krew w żyłach rozwój sytuacji na przyjęciu nie wprost urodzinowym.
Jako pretekst do przemyślenia kulturowego wątku poczucia winy - niezłe, jako intelektualna rozrywka jednak trochę za płytkie.
Poczucie winy spowodowane częstym jedzeniem w sieci McD. płynnie przechodzące do samozadowolenia przy kupowaniu warzyw, zaniepokojenia losem obcego człowieka i przerażenia swoim rzekomym wsparciem zbrodni nazistowskich. Prysznic jako narzędzie presji seksualnej. Albo mrożący krew w żyłach rozwój sytuacji na przyjęciu nie wprost urodzinowym.
Jako pretekst do przemyślenia...
2014-11-16
2014-12-11
Są takie książki, które uderzają w najgłębsze przekonania, a trafiają w ręce tylko po to, żeby życie nie wydawało się nam dookreślone i poznane. Na przykład ta. Prosto w moją wątłą wiarę.
W wiarę, że lektura i chęć szczera
zrobi literata z inżyniera.
A poza tym to sympatyczna relacja z podróży rodziców z niedużym dzieckiem do Portugalii. Kieszonkowy rozmiar i kolorowe zdjęcia.
Są takie książki, które uderzają w najgłębsze przekonania, a trafiają w ręce tylko po to, żeby życie nie wydawało się nam dookreślone i poznane. Na przykład ta. Prosto w moją wątłą wiarę.
W wiarę, że lektura i chęć szczera
zrobi literata z inżyniera.
A poza tym to sympatyczna relacja z podróży rodziców z niedużym dzieckiem do Portugalii. Kieszonkowy rozmiar i kolorowe...
2015-06-13
2014-11-12
Miłosz się do powstania tego dzieła przyczynił a i wstęp napisał, Barańczaka zafascynowało, gdy było już gotowe. A ja się zastanawiam, czemu Znak w ogóle to wydał.
Niby słowo pisane, jednak razi formą właściwą dla ustnych wypowiedzi. Starszy już człowiek, Amerykanin, opowiada o swoim życiu, budowanych przez lata związkach z Polską (a także Czechami i Węgrami), przemyśleniach i skojarzeniach, nie krępując się dokonywać nagłych przejść tematycznych, niezaznaczonych wyraźnie dygresji, retrospekcji. Podział na rozdziały wydaje się być jednym z niewielu zabiegów redaktorskich. Czy wydawca liczył na narodowe sentymenty? uwierzył, że rekomendacja Miłosza i Barańczaka gwarantuje sukces? był związany niekorzystną umową? czy może autor zapłacił za cały (nieznany) nakład, że dopuszczono ten literacki półprodukt do druku?
Cierpliwi czytelnicy z zacięciem historycznym mogą spróbować się z „Podróżą” zmierzyć. Znajdą w przypisach kilka ciekawych źródeł anglojęzycznych dotyczących Polski oraz Holokaustu.
I na koniec mój ulubiony fragment, chociaż nie reprezentatywny dla całości.
„Dziwna, siedemnastowieczna polszczyzna, którą posługują się bohaterowie Sienkiewicza, stała się tajnym kodem dorastającej młodzieży. Nawet żołnierze z AK posługiwali się pseudonimami z Sienkiewicza, założyciela socjalistycznej kolonii – plantacji pomarańczy – w Anaheim, które z czasem miało stać się Disneylandem. Dziś Sienkiewicz przybladł. Jego powieści nie są przeznaczone dla dziewcząt, a obecnie niewielu chłopców w Polsce jeszcze coś czyta.”
No tak.
Miłosz się do powstania tego dzieła przyczynił a i wstęp napisał, Barańczaka zafascynowało, gdy było już gotowe. A ja się zastanawiam, czemu Znak w ogóle to wydał.
Niby słowo pisane, jednak razi formą właściwą dla ustnych wypowiedzi. Starszy już człowiek, Amerykanin, opowiada o swoim życiu, budowanych przez lata związkach z Polską (a także Czechami i Węgrami),...
2014-12-28
2014-12-21
Skoro kilkunastu czechofilów chce przeczytać "Udręki wyobraźni", podpowiem im, co tam znajdą. Wymyśloną historię przemysłu tekstylnego Czechosłowacji w latach 50. Flirt z socrealizmem, wyjątkowo aseksualne w odbiorze wątki miłosne, pokręconą narrację z kilkunastu skierowanych do wewnątrz perspektyw, niestrawnego głównego bohatera, a później jego równie denerwujące przeciwieństwo.
Jeśli tego właśnie chcecie, próbujcie.
Skoro kilkunastu czechofilów chce przeczytać "Udręki wyobraźni", podpowiem im, co tam znajdą. Wymyśloną historię przemysłu tekstylnego Czechosłowacji w latach 50. Flirt z socrealizmem, wyjątkowo aseksualne w odbiorze wątki miłosne, pokręconą narrację z kilkunastu skierowanych do wewnątrz perspektyw, niestrawnego głównego bohatera, a później jego równie denerwujące...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to