Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Spodziewałam się czegoś innego, niż dostałam, przez co mój zachwyt nad książką jest trochę słabszy. Co nie zmienia faktu, że „Reguła mnicha…” została dobrze opracowana i jest pełna ciekawostek, które potrafią zaskoczyć. Jest to niewątpliwie książka historyczna, która ukazuje mnichów w zupełnie inny sposób, niż jest nam znany i co ważne dostarczy ogromnej dawki wiedzy. Jamie Kreiner wykonała kawał dobrej roboty, opisując, pilność z jaką podchodzili do zmiany swojego umysłu. „Reguła mnicha. Czego o uważności możemy dowiedzieć się od średniowiecznych zakonników” to książka, która udowadnia, że ludzie jako jednostki wcale się od siebie nie różnią i nie ważne czy jest się zwyczajnym człowiekiem, czy mnichem. Życie na przestrzeni wieków się zmieniło, ale człowiek zupełnie nie. Nadal borykamy się z podobnymi problemami, rozpraszaczami i musimy szukać sposobów, by okiełznać tego potwora. Z tą różnicą, że w dzisiejszych czasach potwór ma większe możliwości zatruwania nam życia. Napisana jest przystępnym i prostym językiem, ale przesyt przytoczeń i nawiązań do różnych osób i miejsc wybijał mnie z rytmu i przytłoczył. Dlatego czytałam z mozołem, przez co nie odczułam aż takiej przyjemności z tej lektury.
Dla kogo?
Dla osób, które interesują się średniowieczem i życiem mnichów. Dla czytelników, którym niestraszne książki historyczne ze sporą liczbą przypisów. Tak więc, jeśli interesuje was jakim pokusom musieli opierać się mnisi i mniszki oraz to czy życie, jakie wybrali było przepełnione spokojem, czy wręcz przeciwnie, to ta lektura jest idealna do pogłębienia wiedzy na ten temat. Gwarantuję, że będziecie zaskoczeni!

Spodziewałam się czegoś innego, niż dostałam, przez co mój zachwyt nad książką jest trochę słabszy. Co nie zmienia faktu, że „Reguła mnicha…” została dobrze opracowana i jest pełna ciekawostek, które potrafią zaskoczyć. Jest to niewątpliwie książka historyczna, która ukazuje mnichów w zupełnie inny sposób, niż jest nam znany i co ważne dostarczy ogromnej dawki wiedzy. Jamie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mała Tarmosia. Co w norze piszczy? Ania Grzyb, Tomasz Samojlik
Ocena 7,9
Mała Tarmosia.... Ania Grzyb, Tomasz ...

Na półkach:

To nie lada gratka dla małych dzieciaczków, które uwielbiają zwierzątka, kolorowe obrazki i nutkę tajemniczości w czytanych książeczkach. Zabawna, przyjemna w odbiorze i pouczająca, ponieważ młody czytelnik może poznać garść faktów na temat borsuków. To, co podobało mi się w tej książeczce, poza humorem i ilustracjami, to puenta, która skłania czytelników do przemyśleń. Ta niepozorna książeczka skrywa w sobie coś jeszcze… Mały bonus z borsuczymi ćwiczeniami – dziecko poćwiczy z Tarmosią swój język. Z pewnością ćwiczenia rozruszają małego leniuszka i uatrakcyjnią lekturę! Twarda oprawa zapewni trwałość książeczkom na długo, a barwne i urocze ilustracje, autorstwa Ani Grzyb, przykują uwagę nawet wymagających maluszków (i dorosłych też). Tomasz Samojlik wie jak zainteresować małe dzieci i zachęcić je do sięgania wraz z rodzicami po kolejne książeczki.
Dla kogo?
Idealna dla dzieci w wieku przedszkolnym, ale również i starszych, które rozpoczęły naukę samodzielnego czytania, tekstu nie jest kosmicznie dużo, więc z pewnością dadzą radę. Stron nie jest zbyt wiele, więc ich liczba nie przytłoczy małego czytelnika, a satysfakcja z samodzielnie przeczytanej książeczki będzie spora. Polecam gorąco, szczególnie tym, którzy cenią sobie historyjki skłaniające do refleksji a do tego z ciekawą szatą graficzną.

To nie lada gratka dla małych dzieciaczków, które uwielbiają zwierzątka, kolorowe obrazki i nutkę tajemniczości w czytanych książeczkach. Zabawna, przyjemna w odbiorze i pouczająca, ponieważ młody czytelnik może poznać garść faktów na temat borsuków. To, co podobało mi się w tej książeczce, poza humorem i ilustracjami, to puenta, która skłania czytelników do przemyśleń. Ta...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mała Tarmosia. Czy borsuki się bawią? Ania Grzyb, Tomasz Samojlik
Ocena 7,7
Mała Tarmosia.... Ania Grzyb, Tomasz ...

Na półkach:

To nie lada gratka dla małych dzieciaczków, które uwielbiają zwierzątka, kolorowe obrazki i nutkę tajemniczości w czytanych książeczkach. Zabawna, przyjemna w odbiorze i pouczająca, ponieważ młody czytelnik może poznać garść faktów na temat borsuków. To, co podobało mi się w tej książeczce, poza humorem i ilustracjami, to puenta, która skłania czytelników do przemyśleń. Tarmosia przekonuje się, że dorośli nie zawsze mają rację i czasem warto odpuścić, by dobrze się bawić. Ta niepozorna książeczka skrywa w sobie coś jeszcze… Mały bonus z borsuczymi ćwiczeniami – dziecko poćwiczy z Tarmosią i rozrusza ciałko przy pomocy piłki. Z pewnością ćwiczenia rozruszają małego leniuszka i uatrakcyjnią lekturę! Twarda oprawa zapewni trwałość na długo, a barwne i urocze ilustracje, autorstwa Ani Grzyb, przykują uwagę nawet wymagających maluszków (i dorosłych też). Tomasz Samojlik wie jak zainteresować małe dzieci i zachęcić je do sięgania wraz z rodzicami po kolejne książeczki.
Dla kogo?
Idealna dla dzieci w wieku przedszkolnym, ale również i starszych, które rozpoczęły naukę samodzielnego czytania, tekstu nie jest kosmicznie dużo, więc z pewnością dadzą radę. Stron nie jest zbyt wiele, więc ich liczba nie przytłoczy małego czytelnika, a satysfakcja z samodzielnie przeczytanej książeczki będzie spora. Polecam gorąco, szczególnie tym, którzy cenią sobie historyjki skłaniające do refleksji a do tego z ciekawą szatą graficzną. Myślę, że dorosłym też dobrze zrobi lekcja, jaką Tarmosia odrobiła z rodzicami i przypomną sobie, że zabawa jest równie ważna, jak obowiązki, które czekają na odhaczenie każdego dnia. W końcu każdy z nas ma w sobie ukryte dziecko, wystarczy je tylko odkryć.

To nie lada gratka dla małych dzieciaczków, które uwielbiają zwierzątka, kolorowe obrazki i nutkę tajemniczości w czytanych książeczkach. Zabawna, przyjemna w odbiorze i pouczająca, ponieważ młody czytelnik może poznać garść faktów na temat borsuków. To, co podobało mi się w tej książeczce, poza humorem i ilustracjami, to puenta, która skłania czytelników do przemyśleń....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy można napisać emocjonalną, zaskakującą i mówiącą o rzeczach ważnych powieść w prosty i nieprzerysowany sposób? Jak się okazuje można i po raz kolejny udowodniła to w swojej książce Valérie Perrin. „Zapomniane niedziele” to debiutancka powieść, która na naszym rynku wydawniczym pojawiła się z kilkuletnim poślizgiem – we Francji premierę miała w 2015 roku. Nie jest to pierwsza książka tej autorki, którą możecie znaleźć w księgarniach, wcześniej ukazały się dwie inne: „Życie Violette” i „Cudowne lata”. Valérie Perrin zadebiutowała późno, ale jak sama twierdzi, wcale tego nie żałuje, bo na wszystko w życiu musi przyjść odpowiednia pora. Żeby napisać taką historię trzeba trochę na tym świecie przeżyć i sporo zrozumieć i jak widać opłacało się z tym pisaniem poczekać, bo książka jest naprawdę świetna.

„Zapomniane niedziele” to melancholijna, leniwie płynąca historia, w której wyblakłe wspomnienia mieszają się z teraźniejszością. Jest to słodko-gorzka opowieść o życiu, stracie, starości, samotności, potrzebie bliskości i o małych rzeczach, które łatwo przeoczyć, a które mają wielkie znaczenie. Autorka przekonuje nas, że zawsze warto mieć nadzieję, dobre serce i wrażliwe ucho – proste rzeczy a nadają sens ludzkiemu życiu. Autorka po raz kolejny udowodniła, że potrafi pisać bez patosu i przewidywalności za to z empatią i delikatnością. Udowadnia, że w prostocie jest siła i zwyczajne życie ma nam wiele do zaoferowania, wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć. Niewątpliwym plusem i czarnym koniem jej powieści są bohaterowie, nieidealni, poturbowaniu, z którymi można się łatwo utożsamiać.

Komu mogę polecić?
Wszystkim, którzy cenią sobie szczerość, wrażliwość, prostotę i przeszłość utkaną z blednących wspomnień. Jeśli lubicie niespieszne historie, które potrafią zaskoczyć nagłym twistem, to sięgajcie po tę książkę, gwarantuję, że nie będziecie żałować.

Czy można napisać emocjonalną, zaskakującą i mówiącą o rzeczach ważnych powieść w prosty i nieprzerysowany sposób? Jak się okazuje można i po raz kolejny udowodniła to w swojej książce Valérie Perrin. „Zapomniane niedziele” to debiutancka powieść, która na naszym rynku wydawniczym pojawiła się z kilkuletnim poślizgiem – we Francji premierę miała w 2015 roku. Nie jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobry romans historyczny nie jest zły, zwłaszcza gdy głowa potrzebuje resetu. Przyznaję, że „Charlotta. Imperium jedwabiu” to książka, która miała posłużyć mi jako odskocznia od mocniejszych tytułów. Ale! Po tę książkę skusiłam się z jeszcze jednego powodu…
Byłam ciekawa czy można napisać książkę, nawiązującą do „Dumy i uprzedzenia” autorstwa Jane Austen, bez wpadki. Krótko mówiąc, nie stworzyć literackiego potworka, który posmakuje czytelnikowi jak odgrzewany kotlet. Uwielbiam klasykę zarówno kryminalną, jak i romantyczną, ale nie lubię, gdy ktoś zabiera się za odgrzewanie tego, co dobre i wszystkim znane. W tym przypadku sytuacja wygląda trochę inaczej, gdyż Sara Medberg nie próbuje ożywiać na siłę bohaterów wymyślonych przez Jane Austen, a jedynie wpleść jej powieść do swojej. Mimo wszystko byłam ciekawa, czy ten zabieg się uda. A wiele rzeczy mogło pójść nie tak – mogło być sztucznie lub zbyt bliźniaczo, żeby nie powiedzieć nachalnie.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Autorka w subtelny sposób nawiązała do powieści Austen. W książce pojawiają się fragmenty „Dumy i uprzedzenia”, czytane przez jedną z bohaterek i nawiązujące do pewnych sytuacji czy osób. Jest to bardzo miłe mrugnięcie okiem w kierunku miłośniczek książki Austen.
Zaskoczona byłam również tym, że mamy dwie główne bohaterki, a nie jedną jak można wyczytać z opisu na okładce. W pewnym momencie Emma zaczynała mnie nawet irytować, bo przecież nastawiona byłam na historię Charlotty, a musiałam co chwilę porzucać interesujący mnie wątek. Z czasem się przyzwyczaiłam i gdy oba wątki się ze sobą połączyły, to czerpałam stu procentową przyjemność z lektury. Ot drobiazg, ale nieprzyjemnie mnie zaskoczył ma samym początku. Nie zmienia to jednak faktu, że cudownie było wejść do świata pokojówek, koronczarek, garderobianych i baronów. Poczuć klimat XIX-wiecznej Skandynawii, epoki, zakazanej miłości, łamania schematów, namiętności, która buzuje między bohaterami. Mało tego, autorka funduje nam nie tylko bogate i szczegółowe opisy miejsca akcji i epoki, w której rozgrywa się akcja, ale także funduje nam intrygę kryminalną i tajemnice, które czekają na rozwiązanie. Na nudę na pewno nie można narzekać podczas czytania tej książki!
„Charlotta” to niezwykle klimatyczna powieść, którą czyta się z przyjemnością i rozkoszuje niesamowitym klimatem. Jest to naprawdę barwna, ciepła i napisana z humorem opowieść, która oczaruje miłośników romansów historycznych, zagadek oraz „Dumy i uprzedzenia”. Sara Medberg udowodniła, że zna się na rzeczy, więc jeśli chcecie zakosztować trochę przepychu adrenaliny i rodzącego się uczucia w nadbałtyckich klimatach to polecam gorąco!

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Dobry romans historyczny nie jest zły, zwłaszcza gdy głowa potrzebuje resetu. Przyznaję, że „Charlotta. Imperium jedwabiu” to książka, która miała posłużyć mi jako odskocznia od mocniejszych tytułów. Ale! Po tę książkę skusiłam się z jeszcze jednego powodu…
Byłam ciekawa czy można napisać książkę, nawiązującą do „Dumy i uprzedzenia” autorstwa Jane Austen, bez wpadki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rajski ogród to powieść prosta fabularnie, pełna kontrastów, eksperymentów, szaleństwa, pasji. Nie każdy doceni ten specyficzny, ospały i duszny klimat. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wielu uzna to za gniota o jedzeniu, piciu i plażowaniu, ale warto spojrzeć głębiej i zakosztować tego lenistwa, sielskości i dać się przytłoczyć atmosferze. Czuć wyraźnie moment, w którym ta ewidentnie gęstnieje, a zachowanie Catherine się diametralnie zmienia. Czytelnik ma wrażenie, jakby otaczały go macki psychozy, by za chwilę uraczyć go pięknem widoków, dobrego jedzenia i zacnych trunków. Ten „crazy” klimat potęgują dialogi – krótkie, ekspresywne frazy. Hemingway po raz kolejny bierze pod lupę relacje damsko-męskie, ale tym razem robi to w zupełnie nowy sposób – robi krok dalej i skupia się na androginizmie swoich bohaterów. Ta powieść to na ówczesne czasy powieść skandaliczna – mamy tutaj żonę, nonkonformistkę podjudzającą męża do transgresywnych eksperymentów łóżkowych oraz trójkąt miłosny, w który została wplątana przypadkowa kobieta. Warto jednak zaznaczyć, że Hemingway był subtelny w swoich opisach i ta jakże skandaliczna powieść nie przypomina tych współczesnych. Co moim zdaniem jest akurat plusem, ponieważ czasem wystarczy szczypta, by pobudzić wyobraźnię czytelnika i podkręcić wyobraźnię czytelnika.

Czy ta książka ma same plusy?

Nie. Irytująca była Catherine, której rozchwianie emocjonalne momentami eksplodowało. Stoicki spokój Davida momentami wydawał się mało realny. Trudno mi jednak zarzucić tutaj cokolwiek autorowi, gdyż nie mamy do czynienia z oryginałem a jego okrojoną wersją, która zaburza obraz w odbiorze bohaterów i sytuacji. To są właśnie minusy wydawania dział autorów po ich śmierci.
Podsumowując: zanim sięgniecie po Rajski ogród nastawcie się na znikomą akcję i nie próbujcie szukać tutaj perwersyjnego erotyka, który rozgrzeje was do czerwoności. Lepiej podejdźcie do niej jak do literackiego eksperymentu, zagadki i analizy możliwych wątków biograficznych autora. Niewątpliwie w tej powieści Hemingway pokazuje nieco inne oblicze i nie skroił głównego bohatera na miarę macho.

Rajski ogród to powieść prosta fabularnie, pełna kontrastów, eksperymentów, szaleństwa, pasji. Nie każdy doceni ten specyficzny, ospały i duszny klimat. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że wielu uzna to za gniota o jedzeniu, piciu i plażowaniu, ale warto spojrzeć głębiej i zakosztować tego lenistwa, sielskości i dać się przytłoczyć atmosferze. Czuć wyraźnie moment, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Praca z cieniem” to nie jest zwykła książka, którą odłożysz po przeczytaniu na półkę to narzędzie, które ma ci pomóc w przepracowaniu nieświadomych przekonań, traum, rozczarowań i bólu – stawić czoło swojemu cieniowi i (tym razem świadomie) przepracować to, co jest głęboko ukryte. Tej książki się nie czyta do kawki, z tą książką się pracuje, więc jest to pozycja dla osób, które chcą i lubią tego typu publikacje. Już sam tytuł wskazuje na to, że mamy do czynienia z dziennikiem motywacyjnym, a nie tradycyjnym poradnikiem. Książka składa się z kilku części, treściwego i zarazem krótkiego wstępu oraz trzech rozdziałów z ćwiczeniami. We wspomnianym wstępnie, autorka tłumaczy nam czym jest cień i wyjaśnia po krótce, jak działa ludzka psychika. Przedstawione w książce ćwiczenia są zróżnicowane, ciekawe, głębokie, prowadzące do refleksji, a co ważne zrozumiałe dla odbiorcy. Znajdziecie tutaj: afirmacje skierowane do wewnętrznego dziecka, różne medytacje, ćwiczenia oddechowe i metodę EFT znaną jako tapping. Przyjrzycie się różnym pułapkom myślowym oraz emocjom i to nie tylko w teorii, ale także w praktyce.
Czy będzie to łatwe? Nie. Czy warto? Tak.
Podsumowując: „Praca z cieniem” to świetna pozycja dla tych, którzy cenią sobie rozwój osobisty. Nie znajdziecie tutaj zjawiska lania wody, nie uświadczycie niezrozumiałego bełkotu i ciężkich wywodów, zostaje czysta esencja i konkret. Polecam!

„Praca z cieniem” to nie jest zwykła książka, którą odłożysz po przeczytaniu na półkę to narzędzie, które ma ci pomóc w przepracowaniu nieświadomych przekonań, traum, rozczarowań i bólu – stawić czoło swojemu cieniowi i (tym razem świadomie) przepracować to, co jest głęboko ukryte. Tej książki się nie czyta do kawki, z tą książką się pracuje, więc jest to pozycja dla osób,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„I pamiętaj, że cię kocham” miało być historią miłosną osadzoną w różnych czasach i kulturach. Mało tego, wszystko miało zostać idealnie połączone tajemnicą, a takie tajemnice z przeszłości bardzo lubię w powieściach i chętnie po nie sięgam. Liczyłam na wyciskacz łez, trzymające w napięciu poszukiwania i prawdziwą miłość. Niestety srogo się przeliczyłam, a to się rzadko zdarza, bo zazwyczaj staram się z książek wyciągnąć jak najwięcej. Zamiast potoku łez zderzyłam się z burzą piaskową i łzy szlag trafił. Zamiast desperackich poszukiwań, obiecanych w opisie, dostałam okrojone migawki z wyprawy na pustynię. Miłość też jakaś taka okrojona. A tajemnice? Trafiałam w powieściach na zdecydowanie lepsze sekrety. Plusem jest to, że całość czyta się szybko, ale uczucie chaosu wywołane brakiem jakiejkolwiek chronologii przytłacza i wybija z rytmu. Niektóre wątki są ciekawe i żałuję, że nie zostały pociągnięte dalej. Inne zaś męczyły i miałam ochotę je pominąć.

„I pamiętaj, że cię kocham” to średniaczek, który mnie rozczarował. Cały czas miałam wrażenie, że autor zbyt mocno upraszcza fabułę, nie pozwalając jej ożyć. Ta historia miała potencjał, ale nie został on wykorzystany, począwszy od miłości Montse i Santiaga po tajemnice i wyprawę w poszukiwaniu ukochanego. Sytuacji nie ratują postacie, które okazały się raczej bezbarwne i płaskie. Zakończenie też nie wbija w fotel – szybko można dodać dwa do dwóch, by wyprzedzić Montse w poszukiwaniu Santiaga. Podsumowując: zabrakło akcji, desperacji, emocji i dobrych trzystu stron rozwinięcia. Może gdyby autor postawił na obiecaną tajemnicę i prawdziwie desperackie poszukiwania, które dadzą odpowiedzi na to, co działo się z ukochanym głównej bohaterki, to byłoby lepiej. A tak pozostaje tylko niedosyt.

„I pamiętaj, że cię kocham” miało być historią miłosną osadzoną w różnych czasach i kulturach. Mało tego, wszystko miało zostać idealnie połączone tajemnicą, a takie tajemnice z przeszłości bardzo lubię w powieściach i chętnie po nie sięgam. Liczyłam na wyciskacz łez, trzymające w napięciu poszukiwania i prawdziwą miłość. Niestety srogo się przeliczyłam, a to się rzadko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ernest Hemingway znów zagościł na ustach i półkach czytelników, a to za sprawą wydawnictwa Marginesy i nowego przekładu Tomasza S. Gałązki. Jest to nie lada gratka dla miłośników klasyki literatury, którzy chcą mieć w swoich zbiorach książki słynnego pisarza. Warto podkreślić, że nowe wydania mają świetną szatę graficzną, twarde oprawy dodają im uroku i co ważne tworzą spójność, gdy uzbieramy całość – to niewątpliwy plus dla tych, którzy cenią sobie takie detale i lubią podziwiać większe serie na swoich pólkach. Czasami nowy przekład może przywrócić zapomnianym książkom życie… Czy i w tym przypadku tak się stanie? Zobaczymy. Warto jednak dać im szansę, być może Tomasz S. Gałązka dodał im świeżości, by nowi czytelnicy zmierzyli się z legendą literatury, a miłośników starego tłumaczenia przekona do nowego spojrzenia na dawne lektury i porównania tych opowieści.
Można pokusić się o stwierdzenie, że noblista na jakiś czas trafił do lamusa, a większość czytelników spotkała się z jego twórczością za sprawą lekcji języka polskiego, na której omawiano „Starego człowieka i morze”. Czy to było zachęcające spotkanie? Wątpię. Tak naprawdę większość książek czytanych w szkole raczej zniechęca młodego czytelnika i najlepiej do nich wrócić po latach, by zrozumieć bardziej, przeczytać dokładniej i nie pod „przymusem”. Być może ponowne wydanie książek Hemingwaya zachęci młodsze pokolenie do zainteresowania się jego twórczością, tak inną od tej, do której przywykliśmy w ostatnich latach.
No właśnie innej, czyli jakiej?
Hemingway słynie z prostoty, jego teksty nie są przekombinowane, a mimo to czytelnik musi się wczytać w tekst, by dotrzeć do ukrytego morału. Autobiografizm jest częstym punktem w jego twórczości, poza tym jego teksty cechuje surowość, powściągliwość, realizm i męskość. Nie ulega wątpliwości, że autor miał specyficzny styl opowiadania swoich historii, co czyni je ciekawymi i zarazem trudniejszymi w odbiorze w porównaniu z niektórymi współczesnymi książkami. Mam tutaj na myśli to, że wymagają od nas analizy, postawienia pytań i przyjrzenia się postaciom, których wykreował.
„Pozostałe opowiadania” to zbiór dwudziestu siedmiu krótkich form literackich, które można sobie dawkować i mieszać dowolnie. Znajdziecie tutaj opowiadania jednostronicowe, kilkustronicowe i zdecydowanie obszerniejsze. Tom ten zawiera również dwie bajki oraz sześć opowiadań o Nicku Adamsie. To właśnie opowiadania o Nicku kończą ten zbiór – wśród nich znajdują się te najkrótsze opowiastki. Nazwałabym je raczej migawkami, urywkami wydarzeń z życia owego pana Adamsa, które rozpoczynają się i zaraz kończą. Lubię krótkie formy literackie, ale aż tak krótkie nie dają mi przyjemności z czytania. Co nie zmienia faktu, że Hemingway potrafi pisać opowiadania i w tym tomie znajdziecie coś ciekawego, a jest w czym wybierać. Teksty Hemingwaya bywają różne, jedne można zaliczyć do eksperymentu jak te wspomniane krótkie migawki, inne są przyjemniejsze w odbiorze, a inne zupełnie odwrotnie. To, co ważne to to, że można je czytać wielokrotnie i być może interpretować je inaczej, spoglądać z różnej perspektywy i dostrzegać nowe rzeczy. Niewątpliwie proza Ernesta Hemingwaya wymaga skupienia, analizowania i powolnego czytania. Tu nie ma mowy o pośpiechu i sprincie, a do tego nas przyzwyczaiła współczesna literatura.
Dla kogo jest ta pozycja?
Dla osób, które lubią twórczość autora, cenią sobie krótkiej formy literackie albo po prostu chcą sprawdzić, czy styl autora im się spodoba na tyle, by sięgnąć po dłuższą formę. Jeśli żadna z tych opcji nie wchodzi w grę, to możecie pominąć ten tytuł.

Ernest Hemingway znów zagościł na ustach i półkach czytelników, a to za sprawą wydawnictwa Marginesy i nowego przekładu Tomasza S. Gałązki. Jest to nie lada gratka dla miłośników klasyki literatury, którzy chcą mieć w swoich zbiorach książki słynnego pisarza. Warto podkreślić, że nowe wydania mają świetną szatę graficzną, twarde oprawy dodają im uroku i co ważne tworzą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Witaj piękna to książka dla tych, którzy lubią nieśpieszną fabułę i słodko-gorzkie historie, które otulają czytelnika i nie pozwalają mu się oderwać od lektury. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, choć tematyka bywa ciężka i momentami zmusza do refleksji. To historia o odrzuceniu, zagubieniu, miłości w różnych odcieniach, trudnych wyborach, smutku i rodzinie. Autorka świetnie zobrazowała portret rodziny, jej chaos, skomplikowane relacje i niespójność – to właśnie rodzina jest fundamentem tej opowieści. Ann Napolitano nie oszczędza swoich bohaterów, podkłada im kłody pod nogi i funduje dramaty, dzięki czemu jeszcze bardziej poznajemy ich charaktery i motywacje życiowe. Postacie nie są idealne, co jest plusem. Czy wszystkich polubiłam? Nie. Czytałam, że bohaterowie są tak dobrze wykreowani, że można uznać ich za przyjaciół. Nie zgodzę się, ja nie mogłam zdzierżyć Juli i to od początku.
Witaj piękna to nostalgiczna i wnikliwa analiza uczuć, emocji i więzi międzyludzkich. Porusza ciekawe tematy, takie jak nasze oczekiwania wobec drugiego człowieka oraz wpływ rodziny, otoczenia i wychowania na poszczególną jednostkę. A co ważne podkreśla, jak wielkie znaczenie mają ludzie w naszym życiu, czasem nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy, jak druga osoba jest dla nas ważna, dopóki jej nie stracimy. To naprawdę dobra książka, ale pod warunkiem, że lubicie takie klimaty. Jeśli lubicie analizować zachowanie i emocje bohaterów to powinna się wam spodobać, tym bardziej że wydarzenia oglądamy z perspektywy różnych bohaterów. Czy polecam? Tak, ale nie wszystkim. Musicie nastawić się na powolną akcję, sporą liczbę bohaterów, całą gamę emocji i brak lukru, a to nie każdemu pasuje.

Witaj piękna to książka dla tych, którzy lubią nieśpieszną fabułę i słodko-gorzkie historie, które otulają czytelnika i nie pozwalają mu się oderwać od lektury. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, choć tematyka bywa ciężka i momentami zmusza do refleksji. To historia o odrzuceniu, zagubieniu, miłości w różnych odcieniach, trudnych wyborach, smutku i rodzinie. Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są marzenia, które mogą prowadzić do zguby i tajemnice, które muszą zostać odkryte, niezależnie od tego, jak wielka warstwa kurzu je pokrywa i w jak głębokim kufrze zostały ukryte. Nie wierzycie? Przeczytajcie „Strażnika tajemnic”, który udowodni wam, jak wiele można pragnąć, poświęcić i stracić, a następnie skrywać przed światem i najbliższymi.

„Strażnik tajemnic” to uczta czytelnicza, dla każdego, kto lubi odkrywać sekrety z przeszłości i nie boi się koktajlu emocjonalnego, jaki może wywołać naprawdę dobrze napisana historia. Autorka potrafi snuć nieśpieszne opowieści, tak by czytelnik balansował na granicy teraźniejszości i przeszłości. Stopniowo odkrywa karty, wodzi za nos, przedstawia bohaterów, pozwala ich poznać, polubić i znielubić – co czyni ich przekonująco realnymi i wyrazistymi. Znajdziecie tutaj marzenia, które mają niszczycielską moc, różne odcienie miłości, wojenną zawieruchę, sielskość, brutalność, morderstwo i napięcie, a wszystko doskonale spięte w całość. Mimo trudności z jakimi mierzyli się bohaterowie, jest w tej historii coś lekkiego i uroczego. Ta powieść oczarowała mnie pod każdym względem – od cudownej okładki, po równie cudowną treść. Podsumowując: Kate Morton napisała świetną powieść, od której trudno się oderwać. To jedna z tych opowieści, które zostają z czytelnikiem na długo. Polecam!!!

Są marzenia, które mogą prowadzić do zguby i tajemnice, które muszą zostać odkryte, niezależnie od tego, jak wielka warstwa kurzu je pokrywa i w jak głębokim kufrze zostały ukryte. Nie wierzycie? Przeczytajcie „Strażnika tajemnic”, który udowodni wam, jak wiele można pragnąć, poświęcić i stracić, a następnie skrywać przed światem i najbliższymi.

„Strażnik tajemnic” to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zwierzęca księga rekordów Katharina Vestre, Linnea Vestre
Ocena 8,8
Zwierzęca księ... Katharina Vestre, L...

Na półkach:

Czy książka popularnonaukowa skierowana do dzieci może zainteresować dorosłego czytelnika? Oczywiście, że tak. Szczególnie ta książka, którą napisały dwie siostry, Katharina i Linnea Vestre – jedna jest biolożką a druga ilustratorką. Przyznacie sami, że jest to duet doskonały. Katharina funduje nam niezwykłe ciekawostki, które momentami wprawiają w zdumienie, a jej siostra tworzy cudne ilustracje, które urozmaicają treść i przyciągają uwagę, co jest istotną rolą w książce dla dzieci.
Zwierzęca księga rekordów dzieli się na różne kategorie, takie jak aromat, kamuflaż, mózg, miłość czy trucizna. Założę się, że dzieci szczególnie zainteresują rekordy w kategorii puszczania bąków. Nie mniej interesujące wyda im się zestawienie rekordzistów w kategoriach, takich jak siki, kupa, pot czy widzenie w ciemności.
Siostrzany duet stworzył niezwykle ciekawą, barwną i momentami zabawną, ale nie infantylną książkę o zwierzętach, która przypadnie do gustu zarówno małym, jak i dużym czytelnikom. Atutem tej książki jest wiedza, którą czerpiemy z przyjemnością, ale na uznanie zasługuje również szata graficzna, która przybliży dziecku postać danego zwierzęcia oraz twarda oprawa, która nie tylko podkreśla walory estetyczne tej pozycji, ale co najważniejsze chroni zawartość przed uszkodzeniem. W tej książce znajdziecie zwierzęta z całego świata, kolejnym już plusem tej pozycji jest alfabetyczny spis zwierząt, który pomoże w odnalezieniu odpowiedzi na nurtujące pytania. Nie samymi rekordami żyją zwierzęta i ludzie, warto też wspomnieć o środowisku i jego ochronie, co też zostało tutaj poruszone. Myślę, że takie książki są doskonałą inspiracją do poznania otaczającego nas świata i poszerzania swojej wiedzy w sposób lekki i nieprzytłaczający.

Czy książka popularnonaukowa skierowana do dzieci może zainteresować dorosłego czytelnika? Oczywiście, że tak. Szczególnie ta książka, którą napisały dwie siostry, Katharina i Linnea Vestre – jedna jest biolożką a druga ilustratorką. Przyznacie sami, że jest to duet doskonały. Katharina funduje nam niezwykłe ciekawostki, które momentami wprawiają w zdumienie, a jej siostra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„[…] Chandler był przykrywką dla prawdziwego bólu. Cóż za świetna postać dla sitcomu! Obracać wszystko w żart, żeby nie musieć mówić o niczym realnym – tak zaczynał się Chandler”.

Serial „Przyjaciele” ma wielu fanów na całym świecie – do tego grona zaliczam się również ja. Uwielbiam ten serial i mogę oglądać go godzinami, a nawet zarwać noc w towarzystwie całej paczki. W tym serialu jest coś takiego, co sprawia, że czujesz się częścią całej reszty, razem z nimi się śmiejesz, wzruszasz i dobrze bawisz – zupełnie tak, jakby szklany ekran nie istniał. I to chyba nie tylko moje zdanie skoro tak wiele osób go uwielbia. Dlatego nie mogło na mojej półce zabraknąć autobiografii Matthew Perry’ego wcielającego się w kultową rolę Chandlera Binga.
Matthew Perry niewątpliwie potrafił pisać, a już z pewnością wiedział jak zainteresować odbiorcę swoją historią. „Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz” to szczera i niewątpliwie odważna opowieść o sławie, samotności, wewnętrznej pustce, bólu i piekle, jakim jest walka z uzależnieniem. Mocna, dosadna, wzruszająca i dająca nadzieję, a przy tym napisana bez użalania się nad sobą. Autor zabiera nas w podróż po meandrach swojego życia, razem z nim przeżywamy dzieciństwo, stawiamy pierwsze kroki w zawodzie aktora, poznajemy smak samotności, zawodu, miłości oraz używek. Możemy podglądać kulisy seriali, filmów i prawdziwego życia z demonami. Przyznaję, że czytałam ją na raty. Czasami czułam się przytłoczona, były momenty chaosu i zadumy. Mimo że książkę czyta się dobrze to i tak nie jest to lekka lektura. Podsumowując: to zbiór osobistych, napisanych z niewymuszonym humorem wspomnień, które mimo mroku i cierpienia dają nadzieję na lepsze jutro. A co ważne ta książka to taka pomocna dłoń dla ludzi, którzy borykają się z uzależnianiami. To książka, którą warto przeczytać, nawet jeśli nie jest się fanem serialu.

„[…] Chandler był przykrywką dla prawdziwego bólu. Cóż za świetna postać dla sitcomu! Obracać wszystko w żart, żeby nie musieć mówić o niczym realnym – tak zaczynał się Chandler”.

Serial „Przyjaciele” ma wielu fanów na całym świecie – do tego grona zaliczam się również ja. Uwielbiam ten serial i mogę oglądać go godzinami, a nawet zarwać noc w towarzystwie całej paczki. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Petera Englunda przypadnie do gustu miłośnikom historii, którzy cenią sobie dobrze udokumentowane losy wojenne. Widać, że autor włożył w napisanie tej książki sporo wysiłku i co ważne, posiada rozległą wiedzę historyczną.

Punkt zwrotny. Listopad 1942. 40 osobistych historii z najważniejszego miesiąca II wojny światowej to niezwykła książka, która wstrząsa czytelnikiem i zostaje z nim na długo. To opasłe tomiszcze zawiera poruszające wspomnienia, które opisują bolesny opis wojny. Po raz kolejny możemy spróbować zmierzyć się z bestialstwem i grozą tamtych czasów. Książka składa się z 40 opowiadań, które autor spisał na podstawie wspomnień i pamiętników zwykłych i zarazem niezwykłych ludzi. Znajdziecie w niej całą gamę emocji, dramatów i przygód naszych bohaterów. Każdy inny, a jednak łączy ich to samo – otaczająca wojna, która niesie ze sobą falę śmierci. To 640 stron mocnych wrażeń, wzbogaconych o zdjęcia. Dosłownie gruby kaliber, który po raz kolejny udowadnia, że wojna i człowieczeństwo nie idą ze sobą w parze. Niesamowita, wciągająca i chaotyczna. Jedynym minusem był dla mnie wspomniany chaos, ponieważ wolę w całości skupić się na jednej historii i później przejść do kolejnej niż przeskakiwać po poszatkowanych relacjach, ale to nic w porównaniu z dobrą jakością, jaką prezentuje ta książka. Polecam!

„Miłość to najbardziej niepewna i krucha część naszej egzystencji, lecz w niektórych sytuacjach bywa tym, co najtrwalsze, oraz tym, co trzyma nas przy życiu”.

Książka Petera Englunda przypadnie do gustu miłośnikom historii, którzy cenią sobie dobrze udokumentowane losy wojenne. Widać, że autor włożył w napisanie tej książki sporo wysiłku i co ważne, posiada rozległą wiedzę historyczną.

Punkt zwrotny. Listopad 1942. 40 osobistych historii z najważniejszego miesiąca II wojny światowej to niezwykła książka, która wstrząsa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje trzecie spotkanie z twórczością Katarzyny Nosowskiej. Dwa pierwsze zaliczam do udanych. Oba poprzednie tytuły miały w sobie energię, były idealnym dodatkiem do ogromnego kubka herbaty, przy którym można się zrelaksować, pośmiać i podumać na różne tematy. Natomiast najnowsze książka to zupełnie inny kaliber.

Nie mylić z miłością to intymny, poświęcony cielesności, akceptacji i wyzwaniom w związkach monolog, który niejednokrotnie zmusza do refleksji. Ta książka jest zupełnie inna od poprzednich, oczywiście Kaśka nadal jest sobą, sypie tymi metaforami z rękawa jak magik kartami. Nadal bawi czytelnika, ponieważ ma specyficzne i barwne poczucie humoru, a do tego lekkie pióro i dystans. Oczywiście ta książka nie spodoba się każdemu, a szczególnie tym, którzy nie lubią tego typu tematów, nie lubią zbyt intymnych rozmów oraz mocniejszego języka. Autorka pokazuje swój punkt widzenia i bazuje na swoim doświadczeniu. Przybliża nam swoją przemianę i zapewne wielu poczuje się pouczanych, przekonywanych o jedynej słuszności, jaką trzeba przyjąć i zaakceptować. Ja nie widzę tutaj nachalności, ja widzę szczerość. Autorka próbuje zasiać w nas ziarno refleksji, odkrycia swojej prawdy i swojego sposobu na życie. Jednak w wielu kwestiach trudno się z nią nie zgodzić. Przyznam rację tym, którzy twierdzą, że książka jest momentami zawstydzająca, a nawet szokująca.

Podsumowując: ta książka pokazuje wnikliwe i intymne spojrzenie autorki na temat miłości i relacji damsko-męskich. Ciepła, błyskotliwa, odważna, intymna Szata graficzna urzeka, idealnie nawiązuje do treści, a co ważne nadaje jej lekkości. Podtrzymuje swoje stanowisko – Nosowska idealnie nadaje się do relaksu przy herbacie, ale z każdą kolejną książką ten kubek musi być większy. Dla jednych bełkot dla mnie arcydzieło!

To moje trzecie spotkanie z twórczością Katarzyny Nosowskiej. Dwa pierwsze zaliczam do udanych. Oba poprzednie tytuły miały w sobie energię, były idealnym dodatkiem do ogromnego kubka herbaty, przy którym można się zrelaksować, pośmiać i podumać na różne tematy. Natomiast najnowsze książka to zupełnie inny kaliber.

Nie mylić z miłością to intymny, poświęcony cielesności,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nadzieja w spiżarni ukryta Joanna Jax, Magdalena Witkiewicz
Ocena 7,4
Nadzieja w spi... Joanna Jax, Magdale...

Na półkach:

Książki Magdaleny Witkiewicz czytałam wiele razy i w większości był to przyjemnie spędzony czas. Natomiast nie pamiętam, żebym miała okazję poznać twórczość Joanny Jax. Idealna okazja, by nadrobić zaległości. Nadzieja w spiżarni ukryta to powieść, którą czyta się szybko, momentami była naprawdę wciągająca i trudno się było od niej oderwać, ale ewidentnie coś w tym duecie nie wyszło. Mamy tutaj dwie główne bohaterki i dwie historie, które nie wydają się wcale spójne. Tak jakby czytelnik czytał dwie osobne powieści i tylko jedna z nich była wyrazista i trzymająca w napięciu. I mam tutaj na myśli historię Filipiny autorstwa Joanny Jax. Nie jest płytka, ma wyrazistą główną bohaterkę, której kibicujemy i którą podziwiamy. Momentami ma się wrażenie, że akcja toczy się zbyt szybko i jest okrojona, co pewnie ma związek z Łucją i jej historią.
No jak już jesteśmy przy Łucji, to od razu wspomnę, że czuję się rozczarowana. W jej historii nie porywa nic. Jest przewidywalnie, płytko i blado w porównaniu z Filipiną. Oczywiście jak na Magdalenę Witkiewicz przystało, jest zabawnie, lekko i z happy endem, ale niczym nie zaskakuje. Po raz kolejny mamy seniorów, którzy są barwnymi ptakami w jej opowieściach. Są sielskie wręcz przesłodzone klimaty. Mam wrażenie, że to wszystko już było i zabrakło mi porywu świeżości. Czegoś, co uchwyci mnie za serducho jak w pierwszych powieściach pani Magdy.
Nadzieja w spiżarni ukryta to powieść, którą czyta się przyjemnie i szybko, choć nie zawsze satysfakcjonująco. Jest to typowo kobieca książka, w której teraźniejszość miesza się z przeszłością. Lubię, gdy w książkach są retrospekcje i mogę się cofnąć w czasie, więc to jest wielkim plusem tej powieści. Szkoda tylko, że zabrakło spoiwa łączącego oba wątki, bo to, co dostajemy jest trochę naciągane. Po przeczytaniu kilku rozdziałów, od razu widać, która z pań pisała losy Filipiny, a która Łucji. Podsumowując: Nadzieja w spiżarni ukryta to opowieść o kobietach, o przyjaźni międzypokoleniowej i walce w słusznej sprawie. Przyznaję, że liczyłam na więcej, a dostałam średniaczek, który umili czas, ale pozostawia po sobie niesmak. Za to chętnie poznałabym dokładniej losy Filipiny.

Książki Magdaleny Witkiewicz czytałam wiele razy i w większości był to przyjemnie spędzony czas. Natomiast nie pamiętam, żebym miała okazję poznać twórczość Joanny Jax. Idealna okazja, by nadrobić zaległości. Nadzieja w spiżarni ukryta to powieść, którą czyta się szybko, momentami była naprawdę wciągająca i trudno się było od niej oderwać, ale ewidentnie coś w tym duecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam kilka książek autorki i wiedziałam, jak dobrze potrafi pisać, jak magnetyzujące są jej powieści i jak trudno się od nich oderwać wiedziałam, że jej najnowsza powieść musi trafić w moje ręce. Przeczytałam opis i zaintrygowana czekałam na kolejną wyjątkową opowieść. Twórczość Moyes charakteryzuje lekkość, z jaką potrafi pisać o trudach życia codziennego, realność postaci oraz urzekający humor i optymizm wypływający z kart jej książek. „Kiedy weszłam w twoje życie”, ma swoje lepsze i gorsze momenty, ale zacznę od pozytywnych stron. Jojo Moyes nie utraciła tego charakterystycznego humoru i nadal potrafi pisać o trudach życia, z którymi radzą sobie jej bohaterowie. W tym przypadku bohaterki, to kolejny plus – barwne, różniące się od siebie i posiadające różnią energię. Wydarzenia, które zagościły w życiu Sam i Nishy skłaniają do refleksji i pokazują, jak wiele może się zmienić w ciągu kilku sekund. Z kart tej książki przebija siła kobiecości i przyjaźni. Jojo Moyes zafundowała nam pod koniec niezły supsens i przyznaję, że nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.

Niestety, nie obyło się bez gorszych momentów. Leniwa akcja i mozolnie ciągnące się wydarzenia sprawiały, że momentami czułam się przytłoczona i odkładałam książkę zniechęcona. Spokojnie można by wyciąć ze sto stron i byłoby o wiele lepiej.

„Kiedy weszłam w twoje życie” to obszerna powieść, o sile kobiecości, przyjaźni, miłości, mobbingu i depresji. Autorka w swojej powieści pokazuje nam jak szybko można spaść ze szczytu na samo dno i jak od niego się odbić, aby wznieść się wysoko. Ciepła, optymistyczna, lekka i zarazem nużąca opowieść. Momentami błyskotliwa, ale momentami balansująca na granicy absurdu powieść. Nie okazała się tak dobra, jak inne książki autorki – ot średniak, który ma dobre momenty. Niestety, zabrakło tego czegoś, co spowoduje, że książka zostanie w mojej pamięci na dłużej.

Przeczytałam kilka książek autorki i wiedziałam, jak dobrze potrafi pisać, jak magnetyzujące są jej powieści i jak trudno się od nich oderwać wiedziałam, że jej najnowsza powieść musi trafić w moje ręce. Przeczytałam opis i zaintrygowana czekałam na kolejną wyjątkową opowieść. Twórczość Moyes charakteryzuje lekkość, z jaką potrafi pisać o trudach życia codziennego, realność...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy z książki kucharskiej można wynieść coś więcej niż pomysł na smaczny obiad? Czy taka pozycja może zainteresować miłośnika historii? Okazuje się, że tak! Max Miller stworzył kulinarną perełkę, pełną przepisów, anegdot i historycznych ciekawostek – nie zabraknie w niej nawet wampirów. Celem napisania tej książki było wskrzeszenie historii i przywrócenie pierwotnych przepisów – co jak się okazało, wcale nie było łatwe. Historia od kuchni to nie jest zwykła książka kucharska, która pomoże nam urozmaicić swoje codzienne menu. To jedna z ciekawszych książek z tego gatunku, jakie miałam okazje przeglądać. Znajdziecie w niej ponad 60 przepisów wraz z dokładnymi historycznymi recepturami z różnych epok i fenomenalne zdjęcia smakowicie wyglądających potraw. Jestem zauroczona szatą graficzną tej książki – załączone dzieła sztuki uzupełniają całość i cieszą oko. Tę książkę można kupić choćby tylko po to, by poznać ciekawostki z całego świat – od kuchni.

Czy z książki kucharskiej można wynieść coś więcej niż pomysł na smaczny obiad? Czy taka pozycja może zainteresować miłośnika historii? Okazuje się, że tak! Max Miller stworzył kulinarną perełkę, pełną przepisów, anegdot i historycznych ciekawostek – nie zabraknie w niej nawet wampirów. Celem napisania tej książki było wskrzeszenie historii i przywrócenie pierwotnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do przeczytania tej książki przyczynił się Pan Samochodzik i jego przygody we Fromborku. Tak mnie wciągnął klimat z tajemnicami Kopernika, że poszłam za ciosem. "Tajemnica siódmej księgi" to ponad trzysta stron dobrej sensacji z nutką zagadki kopernikowskiej w tle. Wartka akcja nie pozwala na nudę, a co ważne książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Autorka zabiera nas w podróż za Atlantyk – Meksyk, USA, Kanada – i robi to naprawdę realistycznie, przy czym doskonale oddaje klimat odwiedzanych przez nas miejsc.
Izabela Szylko jest mistrzynią supsensu i zapewni sporą dawkę rozrywki wszystkim miłośnikom przygody i sensacji. Jedynym minusem są dla mnie minirozdziały, które nie pozwalały mi wciągnąć się w fabułę. Często już po dwóch stronach przeskakujemy w inne miejsce, do innych bohaterów albo odwrotnie dostajemy ciąg dalszy tylko opisany w nowym rozdziale. Nie ma to jednak wpływu na ocenę fabuły, bo tutaj nie mam się do czego przyczepić. Książka warta polecenia!

Do przeczytania tej książki przyczynił się Pan Samochodzik i jego przygody we Fromborku. Tak mnie wciągnął klimat z tajemnicami Kopernika, że poszłam za ciosem. "Tajemnica siódmej księgi" to ponad trzysta stron dobrej sensacji z nutką zagadki kopernikowskiej w tle. Wartka akcja nie pozwala na nudę, a co ważne książkę czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Autorka zabiera nas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Co by pan zrobił na moim miejscu?” to obowiązkowa lektura dla miłośników seriali medycznych. To wciągająca książka, która zabierze was w podróż po niesamowitej dziedzinie medycyny, jaką jest neurochirurgia. A trzeba przyznać, że jest to naprawdę fascynująca i zarazem skomplikowana specjalizacja. Peter Vajkoczy w fascynujący i prosty sposób wyjaśnia swoim czytelnikom, jak wygląda jego praca i z jakimi wyzwaniami musi mierzyć się każdego dnia. Autor ma naprawdę lekkie pióro, pisze o mózgu i wielogodzinnych operacjach w taki sposób, że aż chce się czytać i chłonąć wiedzę. Czytelnik może poczuć się tak, jakby sam brał udział w skomplikowanej operacji. Z tej książki wylewa się wręcz empatia, człowieczeństwo, ogromna wiedza i zaangażowanie w problem każdego pacjenta. Jeśli lubicie takie klimaty, to ta książka jest dla was.

„Co by pan zrobił na moim miejscu?” to obowiązkowa lektura dla miłośników seriali medycznych. To wciągająca książka, która zabierze was w podróż po niesamowitej dziedzinie medycyny, jaką jest neurochirurgia. A trzeba przyznać, że jest to naprawdę fascynująca i zarazem skomplikowana specjalizacja. Peter Vajkoczy w fascynujący i prosty sposób wyjaśnia swoim czytelnikom, jak...

więcej Pokaż mimo to