rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dość beznadziejne rozwiązanie z opowieści z "Bezgłośnej klingi" okazało się mieć całkiem ciekawe rozwinięcie. Gdyby tylko nasi bohaterowie mogli nazywać się bardziej "wymownie" to może nawet komuś bym opowiedział tą książkę bo i frakcja drowich najemników jest całkiem spoko ze swoim równie przekoksanym co nieudacznikowatym przywódcą i "Sługa Reliktu" dał trochę wglądu wewnętrznego. Chyba jedyna do której mógłbym od biedy wrócić, ale powstrzymuje mnie przede wszystkim wiedza, że napisane i przetłumaczone jest to po prostu źle.

Dość beznadziejne rozwiązanie z opowieści z "Bezgłośnej klingi" okazało się mieć całkiem ciekawe rozwinięcie. Gdyby tylko nasi bohaterowie mogli nazywać się bardziej "wymownie" to może nawet komuś bym opowiedział tą książkę bo i frakcja drowich najemników jest całkiem spoko ze swoim równie przekoksanym co nieudacznikowatym przywódcą i "Sługa Reliktu" dał trochę wglądu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I cyk powrót do Doliny Lodowego Wichru w generalnym rozczarowaniu blichtru Mithralowej Hali, przywracanie do życia umarłych, którzy naprawdę mogli by po prostu nie żyć. Pewnie jest to jakaś metafora ale za dzieciaka raczej mi umykała i bardziej była czytana jako zamknięcie i dowiedzenie się co dokładnie się stało (bo niestety szybciej przeczytałem kolejną książkę niż tą).

I cyk powrót do Doliny Lodowego Wichru w generalnym rozczarowaniu blichtru Mithralowej Hali, przywracanie do życia umarłych, którzy naprawdę mogli by po prostu nie żyć. Pewnie jest to jakaś metafora ale za dzieciaka raczej mi umykała i bardziej była czytana jako zamknięcie i dowiedzenie się co dokładnie się stało (bo niestety szybciej przeczytałem kolejną książkę niż tą).

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą można streścić następująco:
- przygotowują się do bitwy
- klepią się
- ewentualnie po wygranej dobra coś tam obgadują

Jeżeli mam myśleć o sobie z dawnych lat, to oczywiście wtedy wystarczało mi to, a nawet właśnie tego oczekiwałem po tych książkach. Dzisiaj sam nie wiem, chyba tak średnio?

Książka, którą można streścić następująco:
- przygotowują się do bitwy
- klepią się
- ewentualnie po wygranej dobra coś tam obgadują

Jeżeli mam myśleć o sobie z dawnych lat, to oczywiście wtedy wystarczało mi to, a nawet właśnie tego oczekiwałem po tych książkach. Dzisiaj sam nie wiem, chyba tak średnio?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Więcej białych mrocznych elfów na okładce.

Najsłabsza z czteroksięgu, takie:
"- ej pewnie chcielibyście więcej książek o tym, że Drizzt w podmroku?
- no w sumie nie
- to macie
- ..."

Wydaje mi się, że generalnie cały te 4 książki można by zamknąć w max 3 bardziej rozbudowanych, ale widocznie formuła wydawniczo-ekonomiczna nie pozwoliła żeby pieniądze fanów FR mogłyby się zmarnować.

Więcej białych mrocznych elfów na okładce.

Najsłabsza z czteroksięgu, takie:
"- ej pewnie chcielibyście więcej książek o tym, że Drizzt w podmroku?
- no w sumie nie
- to macie
- ..."

Wydaje mi się, że generalnie cały te 4 książki można by zamknąć w max 3 bardziej rozbudowanych, ale widocznie formuła wydawniczo-ekonomiczna nie pozwoliła żeby pieniądze fanów FR mogłyby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

1 tom z czteroksięgu, który szczerze mówiąc już za dzieciaka mocno mnie wymęczył. Pewnie dlatego, że Salvatore próbował tu robić jakieś podchody pod emocjonalne pogłębianie postaci, co raczej średnio mnie interesowało. W każdym razie pierwszy z czterech tomów nie był taki zły. Dlaczego mroczny elf jest biały? Nie zastanowił się nigdy nikt. Gdyby mroczne elfy były z gruntu blade i ktoś zrobił by je ciemniejszej karnacji to by był już ból dupy.

1 tom z czteroksięgu, który szczerze mówiąc już za dzieciaka mocno mnie wymęczył. Pewnie dlatego, że Salvatore próbował tu robić jakieś podchody pod emocjonalne pogłębianie postaci, co raczej średnio mnie interesowało. W każdym razie pierwszy z czterech tomów nie był taki zły. Dlaczego mroczny elf jest biały? Nie zastanowił się nigdy nikt. Gdyby mroczne elfy były z gruntu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Te hobbity to mają chyba jakąś tendencje do bycia porwanymi. Oczywiście reszty drużyny pierścienia już ciśnie na pomoc skoro Frodo i Sam coś tam coś tam.
Innymi słowy nasi bohaterowie (ci żyjący i uleczeni) ruszają w pościg za utraconym kolegą, na szczęście zło jest na tyle powolne, że zdążą porobić kilka side questów - ale nie na tyle żeby ich dogonić (tak w sam raz). Po drodze zyskają nowych towarzyszy, a jeden wespnie się z powrotem do żywych z cliffhangera. Ale generalnie za dzieciaka było fajne.

Te hobbity to mają chyba jakąś tendencje do bycia porwanymi. Oczywiście reszty drużyny pierścienia już ciśnie na pomoc skoro Frodo i Sam coś tam coś tam.
Innymi słowy nasi bohaterowie (ci żyjący i uleczeni) ruszają w pościg za utraconym kolegą, na szczęście zło jest na tyle powolne, że zdążą porobić kilka side questów - ale nie na tyle żeby ich dogonić (tak w sam raz). Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drugi tom przygód Drizzta już na powierzchni (no w sumie trzeci jeśli liczyć "Nowy Dom") przepycha nas błyskawicznie przez różne krainy i encountery - w sumie dobry przykład tego jak można poprowadzić sesję w kampanii gdzie gracze podróżują ale my nie musimy wcale wykonywać i śledzić każdego ruchu postaci w czasie rzeczywistym. Duża dawka działań, w końcu cel, który okazuje się wcale nie tak upragniony jakby się mogło wydawać (zaś ta Moria i wydobywające mrok na światło dzienne krasnoludy/gnomy itp.). Za gimbazy wystarczyło.

Drugi tom przygód Drizzta już na powierzchni (no w sumie trzeci jeśli liczyć "Nowy Dom") przepycha nas błyskawicznie przez różne krainy i encountery - w sumie dobry przykład tego jak można poprowadzić sesję w kampanii gdzie gracze podróżują ale my nie musimy wcale wykonywać i śledzić każdego ruchu postaci w czasie rzeczywistym. Duża dawka działań, w końcu cel, który okazuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja pierwsza książka o Drizzcie i chyba ogólnie druga z FR. Wtedy gdy ją w gimbazie czytałem była spoko w sam raz. Człowiek wgryzał się mocniej w D&D i FR. Czy jest to uniwersalnie dobra książka? Bardzo wątpię bo i tłumaczenia słabe i same książki takie se. Zastanawiam się czy dzisiaj też nie wyszłoby jednak, że sposób konstruowania świata i fabuły nie okazałby się jakiś taki zamierzchły? Bo dla współczesnego młodzieżowca znalazłbym przynajmniej kilkadziesiąt lepszych książek. Z sympatii i żeby było wiadomo, że kiedyś nie było dla mnie innej literatury 7 gwiazdek.

Moja pierwsza książka o Drizzcie i chyba ogólnie druga z FR. Wtedy gdy ją w gimbazie czytałem była spoko w sam raz. Człowiek wgryzał się mocniej w D&D i FR. Czy jest to uniwersalnie dobra książka? Bardzo wątpię bo i tłumaczenia słabe i same książki takie se. Zastanawiam się czy dzisiaj też nie wyszłoby jednak, że sposób konstruowania świata i fabuły nie okazałby się jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nowy dom" wyciąga Drizzta z Podmroku i ładuje go na średnio przyjazną powierzchnię. Dowiadujemy się jak mu się żyje, jak poznaje i expi u boku swojego nowego ślepego mentora, jak w końcu dociera do Doliny Lodowego Wichru gdzie trochę posiedzi. Całkiem spoko zamknięcie. Chociaż do dzisiaj pamiętam krzywdę wyrządzoną psom głównego złola tego tomu. Cóż dla przygodowego fantasy tego typu zwierzęta to tylko jedne z wielu mobów do ubicia, za które nie dostaje się nawet porządnego expa.

"Nowy dom" wyciąga Drizzta z Podmroku i ładuje go na średnio przyjazną powierzchnię. Dowiadujemy się jak mu się żyje, jak poznaje i expi u boku swojego nowego ślepego mentora, jak w końcu dociera do Doliny Lodowego Wichru gdzie trochę posiedzi. Całkiem spoko zamknięcie. Chociaż do dzisiaj pamiętam krzywdę wyrządzoną psom głównego złola tego tomu. Cóż dla przygodowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wygnanie" było jeszcze trochę fajniejsze niż "Ojczyzna" bo więcej było Podmroku jako tako zamiast stulejarskich wizji matriarchatu. Jednak nie wybijała się jakoś specjalnie ponad, a wątpię abym zajrzał do nich kiedyś znów.

"Wygnanie" było jeszcze trochę fajniejsze niż "Ojczyzna" bo więcej było Podmroku jako tako zamiast stulejarskich wizji matriarchatu. Jednak nie wybijała się jakoś specjalnie ponad, a wątpię abym zajrzał do nich kiedyś znów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszą chronologicznie książek o Drizzcie przeczytałem właściwie jako drugą, bo całą przygodę z drowim wymiataczem rozpocząłem od "Kryształowego reliktu", który był dokładnie tym, co było mi potrzebne wówczas.

No i "Ojczyzna" również była spoko, całkiem fajnie pokazywała nam ten "zły" świat mrocznych elfów z FR. Dzisiaj możnaby było znacząco lepiej opowiedzieć ich świat jako formę dystopii (a przyjęcie, że świat rządzony przez kobiety jest "zły" z całą pewnością ma w sobie duży pokład stulejarstwa).

Gdy czytałem po raz pierwszy i drugi dałbym pewnie 9 może 8. Ze względu na stare czasy zostanę przy 6 bo kompletnie nie chce mi się próbować weryfikować tych książek po latach. Może kiedyś nie zabraknie mi odwagi.

Pierwszą chronologicznie książek o Drizzcie przeczytałem właściwie jako drugą, bo całą przygodę z drowim wymiataczem rozpocząłem od "Kryształowego reliktu", który był dokładnie tym, co było mi potrzebne wówczas.

No i "Ojczyzna" również była spoko, całkiem fajnie pokazywała nam ten "zły" świat mrocznych elfów z FR. Dzisiaj możnaby było znacząco lepiej opowiedzieć ich świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z tego co pamiętam Krzysztof Lisowski zajmował się przez jakiś czas Jerzym Harasymowiczem, którego swego czasu uwielbiałem (i akurat w jego punkowej fazie). Niestety wiersze Lisowskiego są takie sobie. Dość zwyczajnie wynurzenia po śmierci i może należało je napisać, ale nie wiem czy upublicznić.

Z tego co pamiętam Krzysztof Lisowski zajmował się przez jakiś czas Jerzym Harasymowiczem, którego swego czasu uwielbiałem (i akurat w jego punkowej fazie). Niestety wiersze Lisowskiego są takie sobie. Dość zwyczajnie wynurzenia po śmierci i może należało je napisać, ale nie wiem czy upublicznić.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Za lekturowych czasów chyba okazała się za trudna w sumie. No i niezbyt interesująca kogoś, kto wolał światy fantasy, a nie historie rówieśnicze - przecież to była nasza codzienność i zresztą też przebiegała inaczej. W sumie nie jestem przekonany, że jeżeli literatura jest o dzieciach i młodzieży to z konieczności jest do nich kierowana. Albo inaczej, że jeśli piszemy do dzieci i młodzieży to koniecznie musimy ich czynić bohaterami książek. Gigantyczne zagadnienie na zupełnie inną rozmowę. Czy dzisiaj "Ten Obcy" mógłby zażreć? Niestety nie chce mi się sprawdzać.

Za lekturowych czasów chyba okazała się za trudna w sumie. No i niezbyt interesująca kogoś, kto wolał światy fantasy, a nie historie rówieśnicze - przecież to była nasza codzienność i zresztą też przebiegała inaczej. W sumie nie jestem przekonany, że jeżeli literatura jest o dzieciach i młodzieży to z konieczności jest do nich kierowana. Albo inaczej, że jeśli piszemy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnia z Drizztowych książek jaką przeczytałem i choć przez chwilę interesowało mnie co dalej, to po książkach o Wulfgarze i Entrerim totalnie mi przeszło. Po prostu dla mnie formuła się już wyczerpała, człowiek też zaczął już widzieć, że jednak to wszystko jest po prostu słabo napisane. Świat przedstawiony nawet spoko, ale też bywały wykrętki, które wymagają do dzisiaj dużej pracy fanów D&D.

Ostatnia z Drizztowych książek jaką przeczytałem i choć przez chwilę interesowało mnie co dalej, to po książkach o Wulfgarze i Entrerim totalnie mi przeszło. Po prostu dla mnie formuła się już wyczerpała, człowiek też zaczął już widzieć, że jednak to wszystko jest po prostu słabo napisane. Świat przedstawiony nawet spoko, ale też bywały wykrętki, które wymagają do dzisiaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z tysięcy ciekawostkowych książek. Szkoda drzew.

Jedna z tysięcy ciekawostkowych książek. Szkoda drzew.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"You lose Bobby"

Derrida wygłasza ten wykład w 1998 r.
Polski przekład wychodzi w 2015 r. (czyli 17 lat później).

I mógłbym chcieć tu zakończyć moją opinię, bo mimo to, że Derrida mówi/pisze bardzo ciekawie i porusza wiele kwestii podstawowych, które mogłyby się stać podstawami pewnych dyskusji, to jednak ma się wrażenie, że to za późno.

W 2015 i teraz gdy przeczytałem to po raz drugi w 2023 wszystko co najgorsze antycypował Derrida (a w 1998 r. jeszcze nie za konkretnie) wydarzyło się, a nawet czasem z siłą x2.

Okej jeszcze raz:

Wykład Derridy jest bardzo dobrym wstępem do rozmowy o kondycji Uniwersytetu, Nauki i Humanistyki. Mimo, że dość chaotyczny i może nie zawsze czytelny w nawiązaniach (taka natura tekstu spisanego, który wcześniej został wygłoszony), to mimo to całkiem ciekawie zakreśla pole rozmyślań. Dla mnie osobiście najlepsze jest to, że książka dużo pyta również o naturę pracy (i dzieła), które okazują się nierozerwalne w myśleniu o uniwersytecie (i w ogóle).

Problem w tym, że zaraz po tym wypadałoby rzucić się na coś z twardymi danymi i większymi konkretami dotyczącymi niszczenia nauki przez korporacyjne i archaiczne hierarchie (hier/archaiczność). Brakuje mi żeby Derrida bardziej wprost przypierdolił się do kapitaluchów, bo może wtedy mimo, że już za późno na tą książkę, to można by jej chociaż używać jako przytyku - "Widzicie?! Już dawno o tym mówiono na tym waszym Zawsze Najlepszym Neoliberalnym Zachodzie".

Widzicie macie książkę o uniwersytecie, w której ktoś pyta o to jak liczyć czas pracy naukowca, jak myśleć o pracy gdzie z jednej strony są miejsca eksploatowane, które pragną jej mniej. I miejsca (wyeksploatowane na ogół, jak różne przemysłowe zagłębia), w których pragnie się pracy, bo przecież daje życie.

Ale wybraliśmy jako świat nauki ścieżkę wyjebki i jarania się punkcikami. Orania uniwersytetu żeby istniała tylko korporacyjna produkcja: beznadziejnych medykamentów, książek o uśmiechaniu się-bieganiu-rezygnowaniu, koncepcji minimalnego życia na 5m2, rakiet, wyrzutni, granatników, karabinów, czołgów, broni, broni, broni, broni, 150 sposobów na to, żeby to biedni za wszystko płacili.

Książka Derridy pokazuje mi, że przegraliśmy znacznie więcej batalii niż na początku mi się wydawało. Przykro, że sam filozof stał się takim melancholijnym nawiedzającym nas widmem. Sam sobie to zrobił? Taki to świat, okrutny świat, czemuż innego nie ma świata?

"You lose Bobby"

Derrida wygłasza ten wykład w 1998 r.
Polski przekład wychodzi w 2015 r. (czyli 17 lat później).

I mógłbym chcieć tu zakończyć moją opinię, bo mimo to, że Derrida mówi/pisze bardzo ciekawie i porusza wiele kwestii podstawowych, które mogłyby się stać podstawami pewnych dyskusji, to jednak ma się wrażenie, że to za późno.

W 2015 i teraz gdy przeczytałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za dzieciaka musiałem to przeczytać jako lekturę i niespodziewanie wtedy mi się podobała. Co prawda wolałem latać ze znajomymi i uzbrojony w kije prać armie orków, ale świat harcerski miał trochę taki fantasy-przygodowy vibe. Ostatecznie jednak cieszę się, że mogłem sobie o tym poczytać i broń bobrze nie angażować się w harcerstwo. Pewnie przyjął bym całe to narodowe pitolenie.

Za dzieciaka musiałem to przeczytać jako lekturę i niespodziewanie wtedy mi się podobała. Co prawda wolałem latać ze znajomymi i uzbrojony w kije prać armie orków, ale świat harcerski miał trochę taki fantasy-przygodowy vibe. Ostatecznie jednak cieszę się, że mogłem sobie o tym poczytać i broń bobrze nie angażować się w harcerstwo. Pewnie przyjął bym całe to narodowe pitolenie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem fajny wybór wierszy Harasymowicza. Jeżeli potrzebujecie w życiu jakiejś podstawowej kompilacji jego wierszy to można się zaopatrzyć i poczytać, ale ostatecznie zachęcałbym raczej do czytania konkretnych książek niż tych zbiorówek.

Całkiem fajny wybór wierszy Harasymowicza. Jeżeli potrzebujecie w życiu jakiejś podstawowej kompilacji jego wierszy to można się zaopatrzyć i poczytać, ale ostatecznie zachęcałbym raczej do czytania konkretnych książek niż tych zbiorówek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zabrałem się za tą książkę bo nie słyszałem o ruchu kibucowym, a zainteresowało mnie jego funkcjonowanie. I choć autorka usilnie stara się nas przekonać, że jej życie w kibucu było znośne w najlepszym razie, ale generalnie dość straszne, to trochę jej się nie udało. W wielu miejscach po prostu opis rzeczywistości nie do końca odpowiadał jej ocenie tego, co zostało nam przedstawione. Nawet nie na zasadzie "bo w praktyce to nie zadziałało", tylko właśnie upartego twierdzenia, że z jej perspektywy to nie działało (a mówi to też osoba, która bazuje na wspomnieniach po latach - gdyby o prlu ktoś tak napisał, to zostały skreślony jako nieobiektywny, ale gdy ktoś wspomina lewicowość, to nagle urasta to do rangi Prawdy Objawionej podanej w całej swej Istotnej Istotności).

No bo wiecie dzieci w kibucu w wieku 7-10 lat znały nazwy całej otaczającej je fauny i flory, a także potrafiły rozpalić ognisko i generalnie gdy trafiały do ogólnych szkół to biły swoją wiedzą młodzież nie o głowę, a o całego człowieka. Najlepszy tego dowód to fragment o bardzo minimalistycznym przedstawieniu, które zrobiła bohaterka z innymi wychowankami kibucu. To, co zaproponowali i interpretacja była na poziomie studentów, a nie licealistów. Ale oczywiście to źle, lepiej być debilem.

Oczywiście posiadanie jednego TYPU butów, które chroniły w każdą pogodę i warunki (nie ważne czy pustynia, deszcz czy śnieg), zamiast setek kolorowych rozwalających się bucików to zbrodnia najwyższego rzędu niemal tak straszna jak gułag (autorka bardzo dużo miejsca poświęca na jojczenie nad tymi butami).

Autorka w wielu miejscach wspomina też, że życie w kibucu było jak życie w stanie snu, że nie jest w stanie powiedzieć nam co jest jej myślami, a co tym co kibuc jej wpoił (chociaż nie wysnuwa takich wniosków przeciwko opiniom krytycznym wobec kibucu, z którymi się spotkała). Ogólnie twierdzi, że była jakąś taką magmą i że to życie w kibucu ją właśnie tak kształtowało, w domyśle: podatną na propagandę i manipulację. No cóż jak mogę odpowiedzieć, że większość ludzi w wieku 0-20 parę lat jest raczej takimi życiowymi glutami, którzy średnio panują nad swoimi myślami i odczuciami. To się nazywa dojrzewanie i przebiega generalnie wszędzie na świecie tak samo.

I jedyne z czym na prawdę kibuce miały problem (i ówczesny świat) to oczywiście homofobia i próby "leczenia" homoseksualizmu poprzez nieuznawanie jego istnienia, a w końcu przemoc (historia braci autorki).

A nie był jeszcze jeden bardzo istotny problem, otóż nie wszyscy mieszkańcy kibucy dążyli do integracji bo po prostu zbierano ich z różnych krajów Europy. Niektórzy nie mogli się nawet ze sobą porozumieć, bo nie znali żadnego wspólnego języka. Inni generalnie byli przygnębieni życiem, bo oto ich własne państwa wydawały na nich wyroki śmierci i średnio wierzyli, że wystarczy zmienić państwo na jakieś inne i wszystko się ułoży. Ciekawy wątek ale raczej nie mógł być pociągnięty, bo to jednak mają być wspomnienia autorki (a je rozprawa).

Czyli ogólnie zamiast książki o życiu w kibucu dostaliśmy opowieść o kimś komu wstecznie nie podobało się życie w takiej społeczności, bo ostatecznie wybrał życie poza nią (gdzie istniała bardzo potężna krytyka wszystkiego co lewicowate bo stanowiło konkurencję dla kapitalizmu). Po czasie mogę powiedzieć, że czułem się jak przy czytaniu Ayn Rand, potężne tworzenie pod indywidualistyczną tezę, uznaną za ogólnie przyjętą. I okej, to wspomnienia autorki, jej punkt widzenia, zakłócony choćby upływem lat. A jednak miałem wrażenie przez całą książkę, że ktoś wykorzystuje to spojrzenie. Ba że my jesteśmy wszyscy gotów od ręki uznać, że rzeczywiście cały ruch kibucowy jest do dupy (chociaż w książce jest wiele momentów gdzie sami widzimy, że wiele rozwiązań było co najmniej ciekawych, dobrych, a wręcz rewelacyjnych w efektach).

I jeszcze jedna uwaga na marginesie czytania: "To piękna, pełna emocji opowieść o dzieciństwie i dojrzewaniu w świecie przesiąkniętym ideologią, która zaczęła walić się pod własnym ciężarem." - oczywiście kiedy mowa o lewicowości to jest, to ideologia, w dodatku jakaś taka zjebana bo nie potrafiąca się utrzymać. Ale kapitalizm i nacjonalizm już nimi nie są i wcale się nie walą pod sobą przez co wymagają przemocy wewnętrznej, a przede wszystkim zewnętrznej. Zresztą macie racje, kapitalizm i nacjonalizm syjonizmu wali się swoim ciężarem (rakiet) raczej głównie na innych.

Zabrałem się za tą książkę bo nie słyszałem o ruchu kibucowym, a zainteresowało mnie jego funkcjonowanie. I choć autorka usilnie stara się nas przekonać, że jej życie w kibucu było znośne w najlepszym razie, ale generalnie dość straszne, to trochę jej się nie udało. W wielu miejscach po prostu opis rzeczywistości nie do końca odpowiadał jej ocenie tego, co zostało nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę jednak liczyłem na więcej legendowych motywów, a mniej na krytykę dawno już upadłego PRLu. No cóż widocznie my Ślązacy tak mamy, że wstydzimy się swojej odrębności i musimy powtarzać krytyki za innymi (bardziej oświeconymi).

Bo niestety te przytyki do dawnego systemu to bajania typowego intelektualisty, który miał bardzo źle w PRLu bo nie stał odpowiednio wysoko ponad robotnikiem i rolnikiem (w jego mniemaniu). Oczywiście nie wszyscy intelektualiści mieli źle i nawet nie tylko ci co współpracowali, ale też bardziej krytyczni, którzy dopiero teraz na popularności krytyki dawno zdechłego systemu wybijają sobie dodatkowe monety i punkciki środowiskowe.

Dużo moglibyśmy wygarnąć PRLowi my Ślązacy i wielu innych, którzy stanowili filary gospodarcze tamtego systemu, a którzy dostali w zamian za mało (i zawsze w świecie pracy będzie za mało, nawet rzekomo lewicowym i marksistowskim). Ale to, co wyciąga Cichoń generalnie mnie nie przekonuje. Już nie mówiąc, że chyba nie o tym miała być to książeczka. Jak lubicie boomersto i jaranie się do porzygu Bareją to będzie w sam raz. A tak to raczej obejrzycie sobie obrazki Grzegorza Chudego (które zresztą przyciągnęły mnie w pierwszej chwili).

Trochę jednak liczyłem na więcej legendowych motywów, a mniej na krytykę dawno już upadłego PRLu. No cóż widocznie my Ślązacy tak mamy, że wstydzimy się swojej odrębności i musimy powtarzać krytyki za innymi (bardziej oświeconymi).

Bo niestety te przytyki do dawnego systemu to bajania typowego intelektualisty, który miał bardzo źle w PRLu bo nie stał odpowiednio wysoko...

więcej Pokaż mimo to