Waldemar Cichoń, czyli tata Marcela, a od jakiegoś czasu także tata Macieja. Przyszedł na świat w roku, w którym Richard Nixon ustąpił ze stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych, otworzono Port Północny w Gdańsku, została założona Budka Suflera, a Polska została brązowym medalistą Mistrzostw Świata w piłce nożnej pokonując Brazylię 1:0. Trudno powiedzieć, jaki te wydarzenia miały wpływ na przyszłe losy chłopaka z Tychów, jednak jakiś mieć musiały. Bo niby dlaczego nie?
W dzieciństwie tata Marcela nade wszystko uwielbiał czytać. To były czasy, kiedy nikomu nie śniło się jeszcze o Internecie, grach komputerowych i 100 kanałach w telewizji, więc książki były jedną z niewielu dostępnych rozrywek.
Tata Marcela czytał średnio trzy książki na tydzień. Dwa razy w tygodniu szedł więc pieszo do biblioteki położonej na sąsiednim osiedlu. Kiedy ksiązka, którą wypożyczył zapowiadała się ciekawie, tata Marcela nie mógł się doczekać, kiedy zacznie czytać, więc czytał idąc. Zaczytany systematycznie rozbijał nos o latarnie, a raz o mało nie wpadł pod samochód.
Dochodziło do tego, że mama taty Marcela musiała go w wakacje zmuszać do wychodzenia na podwórko. Na niewiele się to zdało, bo tata Marcela wychodził na podwórko z książką ukrytą pod ubraniem. Czasem się udawało, jeśli jednak mamina kontrola wykryła, tata Marcela ratował się czytając książki pod kołdrą przy świetle latarki.
Pisać tata Marcela zaczął stosunkowo późno. Oczywiście, w szkole pisał wypracowania, ale oprócz nauczycieli nikt ich nie czytał, więc to się chyba nie liczy. Potem poszedł na studia, skończył dziennikarstwo i zaczął pisać do gazet. Robił to przez całkiem długi okres swojego życia. Książki zaczął pisać jeszcze później.
Dziś tata Marcela nie jest już dziennikarzem – pracuje w Instytucie Technik Innowacyjnych EMAG w Katowicach, gdzie zajmuje się wydawnictwami, promocją i reklamą oraz, jak mawiają jego złośliwi koledzy, sprawami z pogranicza magii i rzeczy nadprzyrodzonych. A książki pisze w tzw. międzyczasie.
Otworzyłem leniwie jedno oko i spojrzałem do góry. Nade mną stała rozgniewana mama Marcela. Odsunęła mnie na bok i wyjęła sweterek z koszyka...
Otworzyłem leniwie jedno oko i spojrzałem do góry. Nade mną stała rozgniewana mama Marcela. Odsunęła mnie na bok i wyjęła sweterek z koszyka. Zobaczywszy, w jakim jest stanie, krzyknęła raz jeszcze, złapała leżącą obok ścierkę i pacnęła mnie nią w pupę. Prychnąłem, podskoczyłem i uciekłem pod komodę.
- Cukierku, dobrze ci radzę - szepnął do mnie, oglądając się za siebie - lepiej się teraz gdzieś zamelinuj. Zniknij, stań się niewidzialny,...
- Cukierku, dobrze ci radzę - szepnął do mnie, oglądając się za siebie - lepiej się teraz gdzieś zamelinuj. Zniknij, stań się niewidzialny, przefarbuj sobie futro, zmień tożsamość, wyjedź do rodziny.
"Dasz radę, Cukierku!" to kolejna odsłona zabawnych przygód pręgowanego dachowca o imieniu Cukierek, znanego już czytelnikom z wcześniejszych tomów serii. Tym razem Cukierek, wraz ze swoimi przyjaciółmi - kotką Tradycją, chłopcami Maćkiem i Marcelem oraz ich rodzicami - staje przed szeregiem nowych wyzwań i perypetii.
Książka pełna jest humoru i ciepła, a zabawne historie z życia Cukierka i jego kompanów z pewnością rozbawią zarówno dzieci, jak i dorosłych. Autor z dużą swobodą i wyczuciem humoru opisuje codzienne życie rodziny, w którym nie brakuje zabawnych psot, nieporozumień i zaskakujących zwrotów akcji.
"Dasz radę, Cukierku!" to nie tylko opowieść o zabawnym kocie, ale również o przyjaźni, rodzinie i wzajemnym zrozumieniu. Książka uczy, że każdy problem można rozwiązać, a nawet z najtrudniejszych sytuacji można wyjść obronną ręką.
Dużym atutem książki są również kolorowe ilustracje Dariusza Wanata, które doskonale oddają atmosferę opowieści i dodatkowo rozweselają lekturę.
"Dasz radę, Cukierku!" to książka, która z pewnością spodoba się wszystkim miłośnikom zwierząt i zabawnych historii. Jest to idealna lektura na popołudnie z dzieckiem, ale również dla dorosłych, którzy chcą oderwać się od codziennych trosk i zanurzyć się w świecie pełnym humoru i ciepła.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają lekkiej i przyjemnej lektury, która wywoła uśmiech na twarzy.
"Trzymaj się, Cukierku!" to już 10 część cyklu kocich przygód, której narratorem jest tytułowy Cukierek - kot prezentujący naturę swojego gatunku w 200%. Wraz ze swoją wierną kompanką - Tradycją - organizują i dezorganizują życie całej rodziny.
Tym razem w Cukierku obudzi się silne poczucie własności i będzie próbował rozprawić się z innym kotem naruszającym jego teren i... uwodzącym Tradycję... Maciek zaś wprowadzi w życie swój genialny plan zarobienia fortuny dzięki umiejętnościom Cukierka. Tata zostanie zaangażowany w szkolną pracę domową Maćka - całe szczęście, nie będzie ona z obszaru nauk ścisłych, a z techniki. Jednak najwięcej frajdy ojcu i synowi sprawią wykorzystanie w praktyce swojego dzieła oraz tego następstwa - biedna Tradycja... Czasami też w wydawałoby się idealnej relacji Tradycji i Cukierka zdarzają się gorsze chwile, a nawet wręcz krytyczne wywołujące zaciekłą walkę między kotami, a wszystko przez... kartonowe pudełko. Jak głowa rodziny rozwiąże uciążliwy konflikt...? Na pewno będzie to łatwiejsze niż zniesienie nagłej zmiany, którą wprowadziła mama w życie wszystkich domowników. Czy dbanie o zdrowie musi być taką katorgą? Kto pierwszy sprzeciwi się nowym zasadom? Ostatnia przygody pokaże co się dzieje kiedy obudzi silny instynkt dzikiego kota drzemiący w Tradycji. Wszyscy, łącznie z sąsiadami przekonają się ile z pantery jest w małym dachowcu.
Perypetie Cukierka niezmiennie bawią małych i dużych odbiorców, a ilustracje doskonale oddają klimat i humor książki.