-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Przed chwilą przeglądałem książki na półce i to znalazłem. Kiedyś czytałem i trudne jak jasna cholera. Dlatego nie daje oceny, bo były momenty, że wymiękałem, choć przedarłem się przez ten quine'owski las do samego końca. Wiem, że to co dalej trochę nie na temat, ale w dawnych czasach od jednego ze znajomych filozofów akademików (i tylko od niego) usłyszałem taką historię, że Quine był filozofem, który miał wymontowany znak zapytania w swojej maszynie do pisania, bo uważał, że wszystkie jego koncepcje filozoficzne są słuszne i przemyślane i nie ma po co stawiać znaków zapytania. Zresztą Dwa Dogmaty Empiryzmu coś do powiedzenia w filozofii miały. Ale tam pytajniki są. Swoją drogą jeśli ktoś o tym słyszał to byłoby ciekawe jakby coś na ten temat napisał w komentarzu, bo mnie ta historia zawsze ciekawiła. Niestety poza tym co mi opowiedział ten człowiek nic więcej nie wiem. Zastanawiałem się czy to nie było np. na jakimś etapie jego pisarskiej kariery, a nie przez cały czas, bo mogę powiedzieć, że sprawdzałem w "Słowie i Przedmiocie" i tam pytajniki były, tak samo w "Z Punktu Widzenia Logiki". Jeśli ktoś chcę coś z Quine'a poczytać na początek i nie chce od razu się zrazić to zamiast od "Bodźca do Nauki" łatwiejsze będą "Granice Wiedzy i Inne Eseje". Nie jest to łatwe, ale chyba najłatwiejsze co jest w języku polskim Quine'a. Jak zawsze w świetnym przekładzie Barbary Stanosz. Jest tutaj kilka zacnych tekstów jak np. "Epistemologia Znaturalizowana". BTW zawsze się zastanawiałem nad tym jak świetnie trzeba znać angielski, żeby czytać Quine'a w jego ojczystym języku.
Przed chwilą przeglądałem książki na półce i to znalazłem. Kiedyś czytałem i trudne jak jasna cholera. Dlatego nie daje oceny, bo były momenty, że wymiękałem, choć przedarłem się przez ten quine'owski las do samego końca. Wiem, że to co dalej trochę nie na temat, ale w dawnych czasach od jednego ze znajomych filozofów akademików (i tylko od niego) usłyszałem taką...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ostatnio próbowałem sobie przypomnieć jakie jeszcze książki czytałem a których tutaj nie opisałem, ani nie oznakowałem jako przeczytane na lubimyczytac.pl. Trochę jeszcze tego jest, ale nie chcę dawać tym pozycjom ocen bo być może do nich jeszcze wrócę, a wielu z nich nie pamiętam. Przypomniało mi się jednak dzieło, które kiedyś mnie pokonało. Chodzi o Naukę Logiki Hegla. Książkę, która wśród filozofów uchodzi za bardzo trudną. Jakiś czas temu stwierdziłem, że jednak spróbuję wejść na filozoficzne K2 zimą, na szczyt szczytów i spróbuję zmierzyć się z tą odsłoną heglowskiej myśli. W swoim życiu poradziłem sobie min. z Byciem i Czas Heideggera i pokonałem po ciężkim boju Krytykę Czystego Rozumu Kanta. Książki te były trudne, momentami (zwłaszcza Kant) bardzo trudne, ale przebrnąłem i byłem nawet zadowolony z tego co mi udało się osiągnąć tymi lekturami. Niestety z Heglem tak nie było, jeśli państwo jeździcie na szosowym rowerze to wyobraźcie sobie taką sytuację, że Heidegger to podjeżdżanie podjazdu o nachyleniu 18 %, Kant 20 % , a Nauka Logiki Hegla to jest podjazd o nachyleniu 25 % i więcej.
Nauka Logiki na początku, przez pierwsze kilkadziesiąt stron, była trudna nawet bardzo trudna, ale jakoś brnąłem przez te intelektualne zaspy śnieżne. Wydawało się, że w miarę kontroluję to co czytam i jakoś to rozumiem. Starałem się być także aktywny posiłkując się innymi źródłami, które pomagają Hegla zrozumieć i naprowadzić na odpowiedni trop. Jednak z każdą kolejną stroną było coraz trudniej i zaczynałem czuć się coraz mniej pewnie. Czytając książki nie robię nigdy notatek, ale biorąc się za Hegla notatki robiłem, dlatego, że ta książka jest tak trudna, to są tak naprawdę operacje na czystych pojęciach, że po chwili zapomina się co się czyta. Ja przynajmniej, musiałem notować, a właściwie zapisywać jak dany fragment rozumiem. W pewnym momencie czytania tej książki zdałem sobie sprawę, z czegoś czego nigdy dotychczas nie odczuwałem czytając książkę. Mianowicie, że rozumienie tej książki w moim wydaniu, jest zawieszonym w powietrzu jednym wielkim wyobrażeniem, które z każdą kolejną stroną stawało się coraz bardziej męczące, bo pewność w to, że to wyobrażenie ma jakiekolwiek odniesienie w rzeczywistej treści książki stawała się coraz bardziej zachwiana. Kolejne stronice były jak wyciągane cegiełki z gmachu, który wydawało mi się, że jest choć trochę stabilny, po czym ten gmach walił się z hukiem. Myślałem, że po prostu zwariuję jeśli tego nie odłożę, ponieważ tutaj nic nie było jasne, ustalone i co najważniejsze zrozumiane. Ale jako, że jestem ambitny w czytaniu, to pomimo tych trudności nadal próbowałem. W pewnym momencie doszedłem do takiego punktu (to było gdzieś po przeczytaniu 200 stron), że jest nadzieja, iż wydawało mi się, że już uchwyciłem tego Hegla o co mu chodzi, że mam jakąś główną myśl, że się może uda i pójdę dalej, obwieszczę sukces, ale wtedy wyłaniał się sam Hegel puszczał do mnie oczko i mówił „Słuchaj stary nie tędy droga, źle to rozumiesz musisz zaczynać od początku, poszukaj nowego rozwiązania problemu, bo jednak pomyliłeś się, to jest tylko ślepy zaułek”. Wczoraj przeglądając książki na lubmyczytac.pl umieściłem w swojej biblioteczce książkę o Slashu, gitarzyście Guns’n Roses. Fragment jej tytułu brzmi „Rockowy dom wariatów”. Skojarzyłem to z tym Heglem, choć pewnie nie jest to wina Hegla, tylko mojego zbyt marnego umysłu, ale ja o czytaniu tej książki Hegla mogę powiedzieć, że czułem się jak w filozoficznym domu wariatów. Niestety, filozofia jest wspaniałą przygodą jeśli się ją rozumie, chce się do niej wracać i w niej oraz z nią przebywać. Ja niestety nie mogłem tego powiedzieć o lekturze Hegla i żeby nie zbzikować musiałem przed nim po prostu skapitulować i powiedzieć, że „Drogi Heglu jestem na ciebie za słaby, nie rozumiem tego co chcesz do mnie w swojej książce powiedzieć”. Naprawdę nie lubię kiedy jakieś intelektualne zadanie mnie pokonuje, ale ta książka swoją zawiłością, mnożeniem intelektualnych zagadek mnie po prostu przerosła. Choć bardzo chciałem ją zrozumieć i różnych sposobów próbowałem to w końcu musiałem przyznać przed sobą samym, że jest to książka tak trudna i zawiła, że nie potrafię. Czy wrócę kiedyś jeszcze do Hegla? Być może, jeśli poznam kogoś dostatecznie mądrego kto mi to spróbuje wyjaśnić co się w tej książce dzieje i jak to wszystko interpretować. Oceny nie wystawiam, ponieważ to ułomność mojego umysłu sprawiła, że ja ostatecznie tej książki nie rozumiem. Mimo, że nie zrozumiałem Nauki Logiki to nikomu nie odradzam zmierzenia się z nią. Myślę, że mimo wszystko to może być wspaniałe intelektualne doświadczenie jeśli ktoś jest dostatecznie inteligentny i potrafi znaleźć do tej myśli odpowiedni wytrych.
Ostatnio próbowałem sobie przypomnieć jakie jeszcze książki czytałem a których tutaj nie opisałem, ani nie oznakowałem jako przeczytane na lubimyczytac.pl. Trochę jeszcze tego jest, ale nie chcę dawać tym pozycjom ocen bo być może do nich jeszcze wrócę, a wielu z nich nie pamiętam. Przypomniało mi się jednak dzieło, które kiedyś mnie pokonało. Chodzi o Naukę Logiki Hegla....
więcej mniej Pokaż mimo toMam z tą książką mały problem. Tzn. jej tytuł (historia legendy rocka), sugeruje, że jest to pozycja, która w bardziej szczegółowy sposób odnosi się do historii grupy Queen. Tak w rzeczywistości nie jest, ponieważ Skarby, co słusznie zauważył jeden z czytelników, to książka, która ma charakter albumu, a nie pełnowymiarowej biografii zespołu. Trochę ten tytuł jest mylący. Mało tutaj do czytania, a dużo do oglądania, dlatego bardzo szybko można przez książkę przebrnąć. Pozycja jest bardzo ładnie wydana, ma dość duży format i kredowy papier. Niektóre zdjęcia faktycznie być może nigdy nie były publikowane lub publikowane są rzadko. Mnie na przykład bardzo zaciekawiły fotografie książki JJ Grandville'a, w której znajdują się obrazki będące źródłem inspiracji dla autorów szaty graficznej niezapomnianiej płyty Innuendo. Podsumowując, jeśli ktoś oczekuje obszernej biografii wielkiego Queen to powinien szukać gdzie indziej, bo tutaj czegoś takiego nie znajdzie. Skarby Queen to ilustrowane uzupełnienie do bardziej szczegółowych publikacji. Na sam koniec moja rada dla osób, które podobnie do mnie kupują książki głównie przez internet. Jeśli oczekujecie biografii i trudno wam uwierzyć, że to nie jest biografia, to idźcie najpierw do księgarni, weźcie książkę do ręki i wtedy podejmijcie decyzje o zakupie, żebyście nie byli później zawiedzeni.
Mam z tą książką mały problem. Tzn. jej tytuł (historia legendy rocka), sugeruje, że jest to pozycja, która w bardziej szczegółowy sposób odnosi się do historii grupy Queen. Tak w rzeczywistości nie jest, ponieważ Skarby, co słusznie zauważył jeden z czytelników, to książka, która ma charakter albumu, a nie pełnowymiarowej biografii zespołu. Trochę ten tytuł jest mylący....
więcej mniej Pokaż mimo toKsiążka jest w porządku. Jeśli jednak ktoś ogląda systematycznie materiały w kanale Historia Realna Piotra Zychowicza i śledzi aktywność Jacka Bartosiaka czy to w jego Strategy & Future czy też w innych internetowych mediach ten otrzyma powtórkę. Myślę, że pozycja będzie dużo ciekawsza dla osób niezaznajomionych z tematem, jako wstępniak może się dobrze sprawdzić. A dla tych, którzy wiedzę na temat wojny czerpią z mediów głównego frontu propagandowego (nazwy tych telewizji, gazet czy internetowych portali oszczędzę państwu) , książka może się okazać terapią szokową.
Książka jest w porządku. Jeśli jednak ktoś ogląda systematycznie materiały w kanale Historia Realna Piotra Zychowicza i śledzi aktywność Jacka Bartosiaka czy to w jego Strategy & Future czy też w innych internetowych mediach ten otrzyma powtórkę. Myślę, że pozycja będzie dużo ciekawsza dla osób niezaznajomionych z tematem, jako wstępniak może się dobrze sprawdzić. A dla...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie podejmuję się pisania szczegółowej recenzji tej książki. Jest to pozycja zbyt wielowątkowa, a ja za głupi jestem żeby się do tego wszystkiego odnosić. Dla mnie, dla laika książka była niezwykle ciekawa bo w sposób spójny poruszane są w niej kwestie militarne, polityczne, ekonomiczne, demograficzne czy geostrategiczne dotyczące Polski i naszego regionu geograficznego. Książka chyba jako pierwsza w tak kompleksowy sposób próbuje podsumować wojnę toczącą się za naszą wschodnią granicą i opisać konsekwencje jakie mogą z niej wynikać w przyszłości dla Polski. Pomimo 600 stron książkę bardzo szybko się czyta. Mnie zajęło jej przeczytanie 6 dni. Uważam, że to dzieło powinno wreszcie w Polsce wywołać publiczną, uczciwą debatę, która posadzi przy stole wszystkich poważnych ekspertów, a społeczeństwo będzie mogło takiej debaty wysłuchać by było władne samemu sobie spróbować wyrobić zdanie na temat w jakiej rzeczywistości geopolitycznej przyszło mu żyć w trzeciej dekadzie XXI wieku. Jeśli przewidywania autora, które oparte są na całkiem racjonalnych przesłankach, sprawdzą się, to czekają nas bardzo trudne lata. A co tam trudne... czasy mogą być przerażające, na które jak wynika z analiz Marka Budzisza nasze państwo i społeczeństwo delikatnie mówiąc nie są przygotowane. Książka powinna dać do myślenia także naszym tzw. elitom politycznym, bo wyzwania jakie przed nimi stoją nie były nigdy tak wielkie i obawy są ogromne czy te elity mogą choćby częśći tych wyzwań podołać.
P.S. U mnie w domu kwestia tego czy Rosja może zaatakować Polskę w najbliższej przyszłości zdominowała rozmowy przy wigilijnym stole. Starsi zastanawiają się czy mają uciekać na zachód kraju czy nie. Choć to nie ja, który byłem wtedy w trakcie lektury książki Budzisza prowokowałem do takich rozmów. Chciałem rozmawiać o rzeczach przyjemnych, ale się nie dało. To zdarzenie jednak pokazuje, że normalni, zwykli ludzie chcą poważnej debaty na ten temat, a nie tylko czytelnicy książek Marka Budzisza i jemu podobnych autorów.
Nie podejmuję się pisania szczegółowej recenzji tej książki. Jest to pozycja zbyt wielowątkowa, a ja za głupi jestem żeby się do tego wszystkiego odnosić. Dla mnie, dla laika książka była niezwykle ciekawa bo w sposób spójny poruszane są w niej kwestie militarne, polityczne, ekonomiczne, demograficzne czy geostrategiczne dotyczące Polski i naszego regionu geograficznego. ...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie jest to aż tak wciągająca lektura jak "Mój Pionowy Świat", ale i tak czyta się tę książkę kapitalnie. Nie tylko czyta ale też przegląda. Książka oprócz bardzo ciekawej treści zawiera liczne fotografie. Tutaj warto polecić nieobeznanym osobom poniższą stronę internetową gdzie jest wspaniałe archiwum Jerzego Kukuczki i nie tylko. https://jerzykukuczka.com/pl/izba-pamieci/ Wracając do omawianej lektury, warto myślę najpierw przeczytać dzieło Kukuczki (polecam wydanie albumowe), a następnie tę biografię. Dla mnie najciekawsze w tej pozycji są próby oceny dokonań Jerzego Kukuczki i jego postępowania w górach przez osoby stojące obok tych wydarzeń. Zwłaszcza cenne są spostrzeżenia Pana Wojciecha Kurtyki i innych towarzyszy od wspinaczki. Co warte podkreślenia, autorzy (o ile to mogą zrobić) w spornych kwestiach oddają też głos głównemu bohaterowi cytując jego pamiętniki. Bardzo ciekawa jest odpowiedź Kukuczki na filozoficzny górski manifest Kurtyki. Krótko, zwięźle i bez zbędnych ceregieli. Tej perspektywy "Mój Pionowy Świat" nie miał, bo mieć oczywiście jej nie mógł. Dla mnie Jerzy Kukuczka na zawsze będzie kimś wyjątkowym, idolem i wielkim moim rodakiem, który upodobał sobie w życiu robić rzeczy ekstremalnie trudne w najwyższych górach jakie są na tej planecie. Ta książka jest tego świadectwem.
Nie jest to aż tak wciągająca lektura jak "Mój Pionowy Świat", ale i tak czyta się tę książkę kapitalnie. Nie tylko czyta ale też przegląda. Książka oprócz bardzo ciekawej treści zawiera liczne fotografie. Tutaj warto polecić nieobeznanym osobom poniższą stronę internetową gdzie jest wspaniałe archiwum Jerzego Kukuczki i nie tylko. ...
więcej Pokaż mimo to