Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Batman: Zabójczy żart Brian Bolland, Alan Moore
Ocena 8,2
Batman: Zabójc... Brian Bolland, Alan...

Na półkach: ,

Nareszcie w moje ręce wpadł Zabójczy Żart. Długo czekałem na możliwość zakupu i wreszcie komiks ten znalazł się w mojej kolekcji. Po lekturze zdecydowałem się napisać o nim kilka słów. Fabuły omawiać nie będę ze względu na kultowość tego albumu. Historia powinna być wszystkim doskonale znana. Przejdę od razu do scenariusz.
Cóż, jest świetny. Alan Moore napisał bardzo dobre dialogi, przedstawił Jokera jako postać niemalże tragiczną, przez co czytelnik zupełnie inaczej odbiera tego złoczyńcę. W sprytny sposób pokazał również pewną ciekawą zależność między nim, a Batmanem. Ich interakcja w tym komiksie prawdziwie zachwyca. Scenarzysta zadaje ciekawe pytania. Czy każdy może zostać szaleńcem przez splot niefortunnych zdarzeń? Czy życie jest dla nas niezwykle brutalne, a prawdziwej sprawiedliwości w nim nie uświadczymy? Czy sam Batman tak naprawdę postradał zmysły i prowadzi swoją krucjatę ze względu na traumatyczne wydarzenia z przeszłości? Odpowiedzi poszukajcie po lekturze.
Rysunki również cieszą oko. Szkice Bollanda są realistyczne, pełne detali, a jego kreska jest bardzo... płynna. Same kadry również często zaskakują pomysłowymi kompozycjami. Kolory nałożone przez Briana są stonowane i doskonale podkreślają smutny, mroczny przekaz Zabójczego Żartu.
Jedyną wadą tego komiksu jest jego długość. Całość mieści się w dwóch zeszytach, a niektóre wątki aż proszą się o to, by je przedłużyć. Dzieło Moore'a jest w pełni dopracowane, a jego lektura zapewniła mi masę przyjemności, ale gdyby scenarzysta zdecydował, by historię zawierały chociaż cztery zeszyty, moglibyśmy mieć do czynienia z prawdziwym arcydziełem. Niestety tak nie jest, a po przeczytaniu uczucie niedosytu było zbyt wielkie.
Oprócz Zabójczego Żartu w komiksie znajdziemy też krótką historię, która przedstawia nam dość ciekawą filozofię i zmusza do refleksji (jakkolwiek oklepane by to zdanie nie było). Mieści się na jakichś 10 stronach, więc nie będę się o niej rozpisywał, ale muszę przyznać, że była bardzo ciekawa.
Wydanie trudno tak zachwalać. Otrzymujemy oczywiście twardą, polakierowaną okładkę, ale papier był ewidentnie gorszej jakości niż np. ten z WKKM czy Trybunału Sów. Na samych stronach było wiele białych kropek (na niektórych tworzyły niemalże plamy). Może to kwestia tego, że zamówiony przeze mnie egzemplarz był jednym z ostatnich z dostawy, ale niezadowolenie pozostaje.
Sam Zabójczy Żart to świetna historia i wystawiam jej z czystym sumieniem 9/10, mimo jej długości doskonałe rysunki i scenariusz zasługują na to, by je docenić.

Nareszcie w moje ręce wpadł Zabójczy Żart. Długo czekałem na możliwość zakupu i wreszcie komiks ten znalazł się w mojej kolekcji. Po lekturze zdecydowałem się napisać o nim kilka słów. Fabuły omawiać nie będę ze względu na kultowość tego albumu. Historia powinna być wszystkim doskonale znana. Przejdę od razu do scenariusz.
Cóż, jest świetny. Alan Moore napisał bardzo dobre...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świat Wiedźmina oryginalnością nie grzeszy. To czysta zrzynka z Tolkiena, ubarwiona kilkoma gatunkami słowiańskiego plugastwa i rozwiązłością seksualną bohaterów. Przy tym jest to książka całkiem zabawna (choć humor nie jest wysokich lotów) i przepełniona wartką akcją. Szczególnie pierwsze opowiadania błyskawicznie wciągają. Głębszego sensu szukać nie ma sensu, bo i go nie znajdziecie (truizmy w dialogach dnem filozoficznym nie są, to bardziej poziom morału z bajki dla dzieci). To bardzo dobra, czysto rozrywkowa pozycja dla fanów fantastyki, niepróbująca być niczym innym. I świetnie jej to wychodzi.

Świat Wiedźmina oryginalnością nie grzeszy. To czysta zrzynka z Tolkiena, ubarwiona kilkoma gatunkami słowiańskiego plugastwa i rozwiązłością seksualną bohaterów. Przy tym jest to książka całkiem zabawna (choć humor nie jest wysokich lotów) i przepełniona wartką akcją. Szczególnie pierwsze opowiadania błyskawicznie wciągają. Głębszego sensu szukać nie ma sensu, bo i go nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dynastia Zła kończy opowieść o Banie, wieńcząc tym samym wszystkie wątki, które przewinęły się w trylogii Karpyshyna. W ostatniej części autorowi udaje się wreszcie dociągnąć pewne elementy do zadowalającego poziomu, zaprzepaszczając niestety inne.
Historia opowiada o najważniejszych wydarzeniach z ostatnich lat życia Bane'a. Znajdziemy tu więc zarówno zapowiedź rychłego upadku aktualnego Mistrza Sithów za sprawą Zannah oraz poszukiwania nowego spadkobiercy dziedzictwa Sithów. Sprawy nie są jednak tak proste jak mogłyby się wydawać.
Drew wreszcie zdołał stworzyć historię relatywnie logiczną i niepozostawiającą czytelnika z masą wątpliwości dotyczących jej przebiegu, z czym poprzednie części miały ogromne problemy. Cierpi jednak na tym sama jakość fabuły. Jest ona zwyczajnie nudnawa i nie zawiera żadnych bardziej klimatycznych momentów.
W książce przewija się wiele istotnych postaci, którym pisarz wreszcie zdołał nadać osobowość. Są różnorodni, mają własne poglądy, motywacje i styl życia, co Karpyshyn zdołał pokazać na zaledwie 250 stronach.
Niestety są to główne zalety Dynastii Zła. Choć bohaterowie mają różnorodne charaktery, trudno zapałać do nich większą sympatią, historia nie wciąga, a finalny pojedynek rozczarowuje i wypada o kilka klas gorzej niż fantastycznie opisana walka Sithów z Jedi w poprzedniej części. Nawet zakończenie nie jest zbyt klarowne. Widać, że autor chciał dogodzić wszystkim fanom i nie potrafił zdecydować się na żadną z możliwości.
Ostatecznie Dynasta Zła rozczarowuje. To zręcznie napisana, prosta i dość przyjemna książka, ale jej wady sprawiają, że wypada najgorzej w całej trylogii.

Dynastia Zła kończy opowieść o Banie, wieńcząc tym samym wszystkie wątki, które przewinęły się w trylogii Karpyshyna. W ostatniej części autorowi udaje się wreszcie dociągnąć pewne elementy do zadowalającego poziomu, zaprzepaszczając niestety inne.
Historia opowiada o najważniejszych wydarzeniach z ostatnich lat życia Bane'a. Znajdziemy tu więc zarówno zapowiedź rychłego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zasada Dwóch bezpośrednio kontynuuje wątki zapoczątkowane w części pierwszej. Poznajemy dalsze losy Dartha Bane'a i jego uczennicy, która w tym tomie pełni rolę głównej bohaterki. Choć fabuła jest również naiwna, co w Drodze Zagłady, znacznie bardziej wciąga. Autor pozostawia więcej miejsca na postacie, dzięki czemu zaczynamy interesować się ich losem. W poprzedniej książce było z tym gorzej. Na plus mogę również zaliczyć walki, które pisarz zaczął wreszcie opisywać. Każdy entuzjasta uniwersum Gwiezdnych Wojen znajdzie tutaj dużą dawkę rozrywki, pozostali co najmniej przyjemną lekturę. Ode mnie 9/10.

Zasada Dwóch bezpośrednio kontynuuje wątki zapoczątkowane w części pierwszej. Poznajemy dalsze losy Dartha Bane'a i jego uczennicy, która w tym tomie pełni rolę głównej bohaterki. Choć fabuła jest również naiwna, co w Drodze Zagłady, znacznie bardziej wciąga. Autor pozostawia więcej miejsca na postacie, dzięki czemu zaczynamy interesować się ich losem. W poprzedniej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobra książka, rewelacyjna powieść gwiezdnowojenna. Zgrabnie napisana, całkiem klimatyczna i z ciekawą fabułą. Autor świetnie pokazał sytuację Bractwa w tamtych czasach i zdołał stworzyć wciągającą opowieść. Spodobało mi się również ukazanie drogi jaką przechodzi główny bohater. Efekt psuły drobniejsze mankamenty jak np. naiwna miejscami historia. Mimo to wystawiam ocenę ogólną 8/10 i jestem bardzo zadowolony z lektury.

Dobra książka, rewelacyjna powieść gwiezdnowojenna. Zgrabnie napisana, całkiem klimatyczna i z ciekawą fabułą. Autor świetnie pokazał sytuację Bractwa w tamtych czasach i zdołał stworzyć wciągającą opowieść. Spodobało mi się również ukazanie drogi jaką przechodzi główny bohater. Efekt psuły drobniejsze mankamenty jak np. naiwna miejscami historia. Mimo to wystawiam ocenę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzieci Hurina

Naprawdę wiele spoilerów poniżej, czytacie na własną odpowiedzialność (choć tę historię powinniście już znać).


Mam duży problem z tą książką. Ta książka jest kiepska. Nawet zła. Mimo to czytało mi się ją całkiem przyjemnie, ale po kolei...
Książka opowiada o losach rodziny Hurina, koncentrując się na jego synu - Turinie. Nie ma tu niesamowitych pojedynków, epickich bitew czy zaskakujących, fantastycznych stworzeń. Bohater spotyka co prawda wszystkie rasy mieszkające w Śródziemiu (a nawet smoka), ale prawie w ogóle nie czuć tu klimatu fantasy. Styl jest niezwykle surowy. Książka pozbawiona jest dokładniejszych opisów oraz porównań. Autor opowiada historię nie wchodząc w szczegóły. Dialogi są podniosłe, często popadają nawet w patetyczność, a humoru rozładowującego napięcie brak.
Naprawdę chciałbym napisać coś dobrego o postaciach, ale niestety są one najsłabszym ogniwem w tym łańcuchu. Przez całą lekturę miałem wrażenie, że to nie klątwa Morgotha ściga bohaterów, a ich własna głupota oraz duma. Popatrzmy - Ojciec głównego bohatera w obliczu naczelnego Władcy Ciemności Śródziemia, terroryzującego je od setek lat postanawia go wykpić, sprowadzając tym samym na siebie jego gniew. Morwenie głupio schronić się u elfów, więc przez lata wraz ze swoją małą córką mieszka w swoim domu w strachu przed Easterlinami, by na koniec i tak udać się do Thingola. Srsly, nie mogła ścisnąć pupy, schować do niej dumę i udać się do elfiego królestwa znacznie wcześniej, choćby ze względu na dziecko? Owe dziecko, gdy już dorośnie, postanawia - nie zważając na okropne niebezpieczeństwo - ruszyć na pomoc bratu chociaż: a) na nic się nie przyda, b) będzie ciężarem, c) na oczy tego brata w życiu nie widziała. Później, gdy jej mąż (brat) walczy ze smokiem stwierdza "A co tam, pójdę do niego. Pewnie będę przeszkadzała, ale jestem smutna, bo pewnie umrze, będę robiła dziwne rzeczy!".
Turin... Turin, ojeju. Jego postać i życiorys to jeden wielki podręcznik "Jak nigdy nie zachowywać się w prawdziwym życiu". Turin nie jest mężnym bohaterem, jest głupcem, którego czyny sprowadzają na niego i jego towarzyszy zagładę. Zamiast bezpiecznego życia woli "chwalebną" śmierć w boju i ma totalnie gdzieś, że przez to sprowadza zagładę na innych. Przez swoją dumę odtrąca pomoc przyjaciół i stacza się coraz niżej (no ale hej, to Ci szlachetni, dobrzy, zamożni, szczęśliwi i bezpieczni w swym królestwie elfowie powinni przeprosić i błagać MUA o wybaczenie. Anyway, moi zbóje, zebraliście dla nas jakieś korzenie do zjedzenia?").
Wśród postaci z dalszego planu również nie ma żadnych ciekawszych person. Wszyscy są tu jednolici i nie robią nic ciekawego.
Jedynym chyba plusem tej powieści jest fabuła. Historia Turina jest tragiczna, ale i wciągająca. Choć całość skonstruowano tak, że chyba nic nie jest w stanie zaskoczyć czytelnika, to bohater przechodzi drogę pełną przygód, wzlotów i upadków.
"Dzieci Hurina" dały mi pewną dawką rozrywki. Niemniej, sądzę, że nie było sensu wydawać tej książki po tylu latach. Jest to ewidentnie dzieło niekompletne, a historia nie jest warta opowiedzenia, bo opowiedziana już kiedyś została i znana jest z innych dzieł Tolkiena. Ode mnie 6/10. Niezłe to, ale zainteresowani powinni być jedynie fani Tolkiena.

Dzieci Hurina

Naprawdę wiele spoilerów poniżej, czytacie na własną odpowiedzialność (choć tę historię powinniście już znać).


Mam duży problem z tą książką. Ta książka jest kiepska. Nawet zła. Mimo to czytało mi się ją całkiem przyjemnie, ale po kolei...
Książka opowiada o losach rodziny Hurina, koncentrując się na jego synu - Turinie. Nie ma tu niesamowitych pojedynków,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzięki zbiorowi "Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa" miałem przyjemność przeczytać kilka opowiadań autorstwa Tolkiena. Standardowo więc coś o nich napiszę...

Łazikanty
Wyśmienita, krótka, lekka i przezabawna książka skierowana głównie do dzieci. Jest przepełniona różnorodnymi fantastycznymi stworzeniami i przygodami. Dzięki zamknięciu takiej ilości treści w małej objętości, opowiadanie czyta się ją błyskawicznie i nadzwyczaj przyjemnie. Wyśmienita książeczka. 9/10

Gospodarz Giles z Ham
Podobnie jak powyższe opowiadanie, Gospodarz to dzieło krótkie, lekkie i zabawne. Brakuje mu jednak polotu innych dzieł Tolkiena, przez co chwilami mnie nużyło. 7/10

Kowal z Przylesia Wielkiego
Krótkie opowiadanie, w którym Tolkien snuje historię magicznej gwiazdki i ludzi, którzy związali z nią swoje losy. Kowal jest dziełem bardzo krótkim i lekko napisanym, toteż czyta się go bardzo szybko. Zamiast humoru dostajemy bardziej niż w innych Tolkienowskich opowiadaniach rozbudowaną fabułę i postacie. Przyjemna rzecz, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym. Czas przy niej spędzony był jednak całkiem miły. 7+/10.

Liść, dzieło Niggle'a
Dziwna bestia. Krótka historia o Niggle'u i jego obrazie, nad którym pracował tak długo, i na który nigdy nie miał czasu. Choć ma szczęśliwe zakończenie, jest w niej wiele smutku. Dzięki temu zrównoważeniu pozostawiała mnie z uczuciem spokoju. 8/10

Trudno napisać mi coś więcej o zawartości zbioru, gdyż są to niezbyt rozbudowane dzieła. Oprócz nich "Opowieści..." zawierają również fantastyczny tekst "O Baśniach", z którego można dowiedzieć się kilku interesujących faktów i inaczej spojrzeć na istotę baśni. "Opowieści..." to godna polecenia książka, ale jest wiele lepszych rzeczy. Decyzja, czy chcecie poświęcić jej czas należy do was.

Dzięki zbiorowi "Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa" miałem przyjemność przeczytać kilka opowiadań autorstwa Tolkiena. Standardowo więc coś o nich napiszę...

Łazikanty
Wyśmienita, krótka, lekka i przezabawna książka skierowana głównie do dzieci. Jest przepełniona różnorodnymi fantastycznymi stworzeniami i przygodami. Dzięki zamknięciu takiej ilości treści w małej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Drzewo i Liść.

Dziwna bestia. Krótka historia o Niggle'u i jego obrazie, nad którym pracował tak długo, i na który nigdy nie miał czasu. Choć ma szczęśliwe zakończenie, jest w niej wiele smutku. Dzięki temu zrównoważeniu pozostawia czytelnika z uczuciem spokoju.

Drzewo i Liść.

Dziwna bestia. Krótka historia o Niggle'u i jego obrazie, nad którym pracował tak długo, i na który nigdy nie miał czasu. Choć ma szczęśliwe zakończenie, jest w niej wiele smutku. Dzięki temu zrównoważeniu pozostawia czytelnika z uczuciem spokoju.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kowal z Przylesia Wielkiego
Krótkie opowiadanie, w którym Tolkien snuje historię magicznej gwiazdki i ludzi, którzy związali z nią swoje losy. "Kowal..." jest dziełem bardzo krótkim i lekko napisanym, toteż czyta się go błyskawicznie. Zamiast humoru dostajemy bardziej niż w innych Tolkienowskich opowiadaniach rozbudowaną fabułę i postacie. Przyjemna rzecz, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym. Czas przy niej spędzony był jednak całkiem miły. 7+/10.

Kowal z Przylesia Wielkiego
Krótkie opowiadanie, w którym Tolkien snuje historię magicznej gwiazdki i ludzi, którzy związali z nią swoje losy. "Kowal..." jest dziełem bardzo krótkim i lekko napisanym, toteż czyta się go błyskawicznie. Zamiast humoru dostajemy bardziej niż w innych Tolkienowskich opowiadaniach rozbudowaną fabułę i postacie. Przyjemna rzecz, ale nie wyróżnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, lekka i zabawna. Brakuje jej jednak polotu innych dzieł Tolkiena, przez co chwilami mnie nużyła. 7/10

Czytałem w tłumaczeniu Pana Frąca.

Krótka, lekka i zabawna. Brakuje jej jednak polotu innych dzieł Tolkiena, przez co chwilami mnie nużyła. 7/10

Czytałem w tłumaczeniu Pana Frąca.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyśmienita, krótka, lekka, zabawna i napisana w przystępny sposób książka. Czyta się ją błyskawicznie i nadzwyczaj przyjemnie. Idealne zajęcie na leniwe popołudnie spędzone w łóżku lub salonie.

Wyśmienita, krótka, lekka, zabawna i napisana w przystępny sposób książka. Czyta się ją błyskawicznie i nadzwyczaj przyjemnie. Idealne zajęcie na leniwe popołudnie spędzone w łóżku lub salonie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trochę mi to zajęło, ale wreszcie przeczytałem.
I jestem wprost oczarowany. ^^ Ogromne wrażenie zrobiły na mnie przede wszystkim wyobraźnia autora oraz dogłębnie przemyślany świat i jego historia. Tolkien zadbał o najdrobniejsze detale. Może to przyprawić czytelnika o ból głowy spowodowany ogromną ilością postaci oraz nazw własnych, ale idzie się w tym połapać, co ułatwia masa dodatków oraz indeks.
Trudno napisać o czym Silmarillion opowiada. Jest to bowiem streszczenie losów fantastycznej krainy stworzonego przez Tolkiena. Historia rozciąga się od muzyki Ainurów, która stworzyła świat, aż po ostateczny upadek Saurona i odpłynięcie powierników pierścienia do Valinoru.
A dzieje Śródziemia są naprawdę różnorodne, toteż w Silmarillionie znajdziemy zarówno rozdziały bardzo spokojne (a czasem i nudnawe) jak i multum historii niemniej epickich i treściwych niż Władca Pierścienie. Autor ogranicza się tu jednak do snucia opowieści, pozbawionej zbędnych opisów, dialogów (choć te czasem się pojawiają) itp. Czyta się to powoli, ale bardzo przyjemnie. Całość przyprawiono podniosłą stylistyką, która nie przeszkadzała mi, a wręcz przeciwnie - dodawała książce wiele uroku. Jest to jednak odczucie czysto subiektywne. Część z historii znajdujących się w tym dziele zawiera masę ciekawych motywów i imponuje rozmachem. Często żałowałem, że nie będzie mi dane przeczytać wielu rozdziałów w formie powieści, a wiele z nich zasługuje, aby rozbudować je do takich rozmiarów.
Trudno mi znaleźć jakieś ważniejsze wady poza drobnymi elementami, które nie pasowały mi do całości, a o których nie warto wspominać. Jeśli miałbym szukać koniecznie jakichś minusów, napisałbym już o wspomnianych wcześniej nudnawych momentach, ale przeważnie nie są one długie.
Silmarillion to książka bardzo specyficzna i mam wrażenie, że nie każdy odbierze ją równie pozytywnie, co ja. Niemniej jednak warto dać jej szansę choćby dlatego, że to prawdziwa skarbnica wiedzy o dziejach Śródziemia. Ode mnie 9/10. ^^

Trochę mi to zajęło, ale wreszcie przeczytałem.
I jestem wprost oczarowany. ^^ Ogromne wrażenie zrobiły na mnie przede wszystkim wyobraźnia autora oraz dogłębnie przemyślany świat i jego historia. Tolkien zadbał o najdrobniejsze detale. Może to przyprawić czytelnika o ból głowy spowodowany ogromną ilością postaci oraz nazw własnych, ale idzie się w tym połapać, co ułatwia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwaga, spoiler na spoilerze.
Nim ta krótka recenzja zmieni się w niewyobrażalnie długą listę zarzutów przeplatanych narzekaniami wszelkiej maści, napiszę o niewątpliwych zaletach tej powieści. Świetna fabuła, rewelacyjnie przemyślany świat, w którym osadzona jest akcja, przyjemny styl, klimat i epickość, to tylko niektóre z jej atutów. Władca Pierścieni jest książką niezwykle zróżnicowaną, wypełnioną szalenie klimatycznymi fragmentami (Moria, Minas Tirith, spotkanie z Entami). Spokojniejsze momenty co chwilę przeplatają się z długimi podróżami, monumentalnymi (choć w większości dość niedokładnie opisanymi) bitwami i umykaniem kolejnym wielkim niebezpieczeństwom. Bardzo spodobało mi się również ukazanie wielu ważnych wydarzeń z kilku różnych perspektyw, co pozwoliło mi lepiej zrozumieć i "zobaczyć" opisywaną sytuację oraz przedstawienie nieprzyjaciela jako władcy państwa, będącego swego rodzaju monarchą władającym potężną armią, a nie kolejnym randomowym przywódcą piekielnych legionów. Tolkien nie zapomina również o dystansie do swojego dzieła, więc nie raz uśmiechnąłem się podczas lektury.
Pomimo to Władca Pierścieni jest powieścią pełną dłużyzn, która często mnie nużyła. Choć jest tu wiele postaci będących prawdziwymi perełkami (np. Gandalf, Drzewiec, Denethor), występują one obok masy nudnych, nieciekawych i irytujących bohaterów (np. Eowina, Frodo, Aragorn). Trudno było mi utożsamiać się tu z kimkolwiek. Kolejny mój zarzut, wiele ogromnie ważnych wydarzeń ukazanych jest wręcz kameralnie, więc czytelnik nie śledzi ich z uwagą, na jaką zasługują. Taka bitwa o Helmowy Jar aż prosi się o dokładniejszy opis. Ukoronowaniem tego wszystkiego jest końcówka, przypominająca zakończenie bajki dla dzieci (takiej z morałem i tym całym infantylnym stuffem). Wszyscy złoczyńcy umierają, a każdy pozytywny bohater otrzymuje swój osobisty happy end (poza elfami, które nikogo nie obchodzą), ponadto dostajemy okropny wątek romantyczny zamknięty w jednym rozdziale oraz jakąś bezsensowną bitwę o Shire, którym zawładnęła tyrania. Poważnie, to po to piszemy tysiąc stronicową powieść o epickiej walce wszystkich zrzeszonych plemion z pradawnymi siłami ciemności o losy całego świata, żeby potem poświęcić trzydzieści stron na jakieś drobne starcie hobbity vs. zbóje Sarumana?! Byłem wstrząśnięty, że tak dobra powieść została zwieńczona w tak absurdalny i okropny sposób.
Niemniej Władca Pierścieni wciąż jest dość fajną książką, ale dla mnie był również monstrualnym zawodem. Spodziewałem się czegoś na poziomie fenomenalnego Hobbita, a otrzymałem książkę, której nie mogę wystawić oceny wyższej niż 7/10.

Uwaga, spoiler na spoilerze.
Nim ta krótka recenzja zmieni się w niewyobrażalnie długą listę zarzutów przeplatanych narzekaniami wszelkiej maści, napiszę o niewątpliwych zaletach tej powieści. Świetna fabuła, rewelacyjnie przemyślany świat, w którym osadzona jest akcja, przyjemny styl, klimat i epickość, to tylko niektóre z jej atutów. Władca Pierścieni jest książką...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Hulk: Planeta Hulka, cz. 2 Aaron Lopresti, Carlo Pagulayan, Greg Pak
Ocena 7,4
Hulk: Planeta ... Aaron Lopresti, Car...

Na półkach: ,

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Hulk kontynuuję prowadzenie rebelii przeciw czerwonemu królowi, strąca go z tronu i zajmuje jego miejsce. Pierwsza część opowieści utrzymana jest na dobrym poziomie. Hulk dalej toczy walki z imperiumw związku z czym dostajemy sporo akcji, toteż czytelnik nie jest znużony. Mimo to łącznie z tomem pierwszym wątek ten obejmuje kilka zeszytów i trwa zdecydowanie za długo. Cały pomysł z wytłumaczeniem, skąd wzięły się kolce i ich wykorzystaniem naprawdę mnie zadziwił. Bohaterowie znajdują statek i odkrywają historię przeciwników, która jest dziwaczna i rozwiązuje masę ich problemów. Co prawda później wiąże się z tym kilka interesujących faktów, ale dla mnie było to swoiste deus ex machina.
Walka z imperatorem powinna być epicka, a trwa zaledwie kilka stron (jak większość bitew w całej Planecie Hulka) i nie pobudza żadnych emocji. Rządy zielonego olbrzyma były fragmentem, który z jednej strony nie odstawał od poziomu całości, z drugiej chwilami budził zażenowanie (Hulk zajmujący się traktatami pokojowymi, ukazanie jego związku z Pramocną). Zakończenie było jednak dość ciekawe i zaskakujące. Niestety, śmierć ukochanej Hulka nie była momentem tak dramatycznym jak mogłaby i powinna być. Koniec końców scenariusz całości jest epicki i ciekawy, ale potwornie nierówny. Zdecydowanie najlepszy jest początek, kiedy scenarzysta świetnie ukazał interakcje między postaciami idealnie równoważąc je z akcją. Od pojedynku ze Srebrnym Surferem historia traci impet, miejscami za bardzo się dłuży (wspomniana rebelia), a miejscami przytłacza czytelnika ilością wydarzeń zawartych w krótkich odstępach czasu. Do tego pojawia się wiele idiotyzmów fabularnych (rozwiązanie z kolcami, napęd statku niszczący pół planety (!), Hulk pływający w magmie (!!) i swoją siłą wyrównujący płyty tektoniczne (!!!) planety).
Rysunki są bardzo dobre. Główny rysownik spisuje się świetnie i pozwala nam oglądać dynamiczne kadry bogate w mnóstwo elementów, a jego szkice mają charakterystyczną, zamierzoną "niedbałość", która jednak wcale nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Świetną robotę odwalił kolorysta, dzięki któremu możemy oglądać śliczne, wielobarwne, ciepłe panele. Artysta wspomagający utrzymuje dość podobny styl, ale jego prace nieco odstają od poziomu głównego artysty.
Okładki zachowują styl, ale zdaje mi się, że rysował je ktoś inny, gdyż były mniej dopracowane. Są porządne, ale nie ma w nich nic nadzwyczajnego.
Wydanie jest standardowe. Kredowy papier, zszywane strony i twarda okładka z lakierowanymi fragmentem. Nie mógłbym się przyczepić, gdyby nie fakt, że na niektórych stronach miałem drobne plamy i nieco rozmazany tusz. To prawdziwa drobnostka, ale zwracam na takie rzeczy uwagę.
Dodatków jest niewiele. Oprócz tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni (wstęp, echa z przeszłości, polecane lektury) otrzymujemy szkice koncepcyjne Paka, informacje o artyście i galerię kochanek Bannera wraz z krótkimi informacjami o nich. To ostatnie stanowi idealny pokaz idiotycznych rozwiązań scenarzystów komiksów Marvela.
Zapomniałem również wspomnieć o The Amazing Fantasy #15, który jest dołączony do tego albumu. Nie jest to inauguracyjne pojawienie się Spider - Mana w komiksach Domu Pomysłów, a krótka historyjka powiązana z Hulkiem, która niewiele wnosi do całości.
Planeta Hulka to dobry komiks, na który warto poświęcić czas. Niezła fabuła, sympatyczne postacie, wspaniale wykreowany świat i ładne rysunki to powody, dla których komiks ten jest warty uwagi. Nie jest to całkowicie zamknięta historia, ale można ją traktować w tej kategorii. Czekam na World War Hulk, i choć drugi tom nieco mnie zawiódł, cieszę się, że miałem okazję obcować z całością. Nawet mając świadomość, że w mojej małej kolekcji znajduje się kilka zbiorów lepszych co najmniej o klasę nie żałuję zakupu. Planeta Hulka dostaje ode mnie 7+/10.

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Hulk kontynuuję prowadzenie rebelii przeciw czerwonemu królowi, strąca go z tronu i zajmuje jego miejsce. Pierwsza część opowieści utrzymana jest na dobrym poziomie. Hulk dalej toczy walki z imperiumw związku z czym dostajemy sporo akcji, toteż czytelnik nie jest znużony. Mimo to łącznie z tomem pierwszym wątek ten obejmuje kilka zeszytów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: The Man Who Laughs Ed Brubaker, Doug Mahnke
Ocena 7,0
Batman: The Ma... Ed Brubaker, Doug M...

Na półkach:

Kolejny komiks o Batmanie, który mam za sobą. Kolejny, który nie koncentruje się na samym gacku. Choć nie jest to pozycja wcale stara, ma zaskakująco wiele wspólnego z klasycznym "Rokiem Pierwszym". Rozgrywa się niedługo po rozpoczęciu kariery Batmana w Gotham, a narratorami opowieści są zarówno Bruce jak i Gordon. Historia opowiada o pierwszym spotkaniu Nietoperza z Jokerem. Jest on przedstawiony jako prawdziwy szaleniec, ale komiks nie zagłębia się w jego wypaczoną psychikę. Nie zagłębia się praktycznie w nic. Jest to dość krótka pozycja, która aż prosi się o rozwinięcie. Akcja mknie jak szalona, dialogów praktycznie brak, a śledztwo nie wciąga czytelnika. Plan Jokera jest całkiem niezły, ale to wciąż żaden przebłysk geniuszu. Zakończenie przemilczę, bo to praktycznie zrzynka z innego słynnego komiksu.
Wizualnie jest dobrze. Rysunki mają dość standardowy, komiksowy (jak to brzmi ;_; )styl, ale utrzymane są w realistycznej manierze. Klimat jest różnorodny. Niektóre panele są mroczne, inne zdecydowanie zbyt kolorowe. Miałem wrażenie, że kolorysta nie mógł się zdecydować w jakiej atmosferze opowieść ma być utrzymana. Na plus ciekawe kadrowanie oraz bogate w różnorodne elementy tła.
"The Man Who Laughs" to niezły komiks z dobrymi rysunkami i zdecydowanie zbyt skondensowaną, ale dość ciekawą i logiczną fabułą. Fani Batmana mogą przeczytać, reszta w sumie też, ale nie ma żadnego przymusu. Jest wiele dzieł tego medium zdecydowanie bardziej wartych uwagi. 7-/10

Kolejny komiks o Batmanie, który mam za sobą. Kolejny, który nie koncentruje się na samym gacku. Choć nie jest to pozycja wcale stara, ma zaskakująco wiele wspólnego z klasycznym "Rokiem Pierwszym". Rozgrywa się niedługo po rozpoczęciu kariery Batmana w Gotham, a narratorami opowieści są zarówno Bruce jak i Gordon. Historia opowiada o pierwszym spotkaniu Nietoperza z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana jest bardzo przyjemnym stylem. Opisy podobały mi się. Postacie, choć niezbyt głębokie, były różnorodne. Na plus również świetnie przemyślany świat, subtelnie wpleciony w całość humor oraz fabuła (choć to jedynie jej część). Gorzej jest z dialogami oraz dłużyznami, które dominują w powieści. Choć w Drużynie Pierścienia jest kilka ciekawszych momentów (np. SPOILER cała przeprawa przez Morię KONIEC SPOILERA) całość często nuży, a do spotkania Toma Bombadila (bodaj okolice 100 strony) akcja brnie jak flaki z olejem. Należy jednak pamiętać, że to zaledwie 1/3 całości, a i tak jest porządnie. 8/10

Książka napisana jest bardzo przyjemnym stylem. Opisy podobały mi się. Postacie, choć niezbyt głębokie, były różnorodne. Na plus również świetnie przemyślany świat, subtelnie wpleciony w całość humor oraz fabuła (choć to jedynie jej część). Gorzej jest z dialogami oraz dłużyznami, które dominują w powieści. Choć w Drużynie Pierścienia jest kilka ciekawszych momentów (np....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Gotham w świetle lamp gazowych Brian Augustyn, Mike Mignola, Philip Craig Russell
Ocena 7,2
Batman: Gotham... Brian Augustyn, Mik...

Na półkach:

Dosyć krótki, ale popularny i doceniany komiks. Postanowiłem więc się nim zająć.
Fabuła jest dość prosta, gdyż nie było wiele miejsca by ją skomplikować. Historia jest spójna i logiczna. Dialogi nie wybijają się ponad cokolwiek, ale mają solidny poziom.
Ilustracje Mignoli są bardzo specyficzne. Rysunki są uproszczone, ale schludne i czytelne. Plansze są dość nudne. Zwyczajne prostokąty utrzymane w równych odległościach od siebie. Na plus ciekawe kolory, tworzące wraz z rysunkami ciekawy klimat.
Komiks dość krótki, więc i "recenzji" nie jestem w stanie specjalnie wydłużyć. Niemniej, jak na coś tej długości Gotham... prezentuje bardzo solidny poziom. Tak więc solidne 7/10.

Dosyć krótki, ale popularny i doceniany komiks. Postanowiłem więc się nim zająć.
Fabuła jest dość prosta, gdyż nie było wiele miejsca by ją skomplikować. Historia jest spójna i logiczna. Dialogi nie wybijają się ponad cokolwiek, ale mają solidny poziom.
Ilustracje Mignoli są bardzo specyficzne. Rysunki są uproszczone, ale schludne i czytelne. Plansze są dość nudne....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Miasto Sów Rafael Albuquerque, Greg Capullo, Scott Snyder, James Tynion IV
Ocena 7,4
Batman: Miasto... Rafael Albuquerque,...

Na półkach: ,

MINIRECENZJA NAJEŻONA SPOILERAMI. OSTATNI AKAPIT JEST ICH POZBAWIONY.
W dwóch słowach - zawut motzno. :[ Tym razem będą dość krytyczny i muszę w tym celu umieścić wiele spoilerów.
Komiks zaczyna się atakiem armii szponów na rezydencję Bruce'a i całe Gotham. Jest to dość epickie i trzyma w napięciu, więc tę część zaliczam zdecydowanie na plus.
Następnie otrzymujemy krótką historię z Freezem. Jest ona dość ładnie narysowana (z wyjątkiem nieco dziwnych twarzy), a i fabularnie stoi na całkiem niezłym poziomie. Niestety jest za krótka, aby ciekawie rozwinąć swoją historię oraz wszystkie wątki i wygląda na przedwcześnie skończoną. Do tego jest tu tylko po to, by wyjaśnić jeden szczegół, który mógł zostać wytłumaczony w pojedynczym dymku, a nie kilkudziesięciostronicowej historii. -.- Nie widzę sensu jej obecności w tym zbiorze, gdyż praktycznie nie jest potrzebna. Całkowicie niszczy napięcie, które zostało zbudowane wcześniej i spowalnia akcję. Typowy zapychacz.
Później wracamy do historii o Trybunale i zostajemy uraczeni kolejnym fragmentem układanki oraz intrygującym zwrotem akcji. Nie rozumiem więc, dlaczego zostało nam to przerwane wspomnianą historyjką o Freezie.
Potem otrzymujemy kilka dość wstrząsających informacji, zwrot akcji, a także długo oczekiwaną walkę finałową. Niestety polega ona na tym, iż Batman jest na łasce przeciwnika, a ten praktycznie bez powodu wygłasza monolog. Ów monolog to rzecz całkiem zgrabnie napisana i pełna ładnych metafor, ale trwa KILKANAŚCIE/DZIESIĄT STRON I JEST TAK STRASZLIWIE NUDNE, ŻE... -.- Bitwa kończy się w naprawdę kiepski i niesatysfakcjonujący sposób, ale z niej niezwykle płynnie przechodzimy do rozmowy Dicka z Brucem. Z ich konwersacji dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy. Niezwykle przypomina to ich rozmowę z ostatniego aktu Trybunału, ale wyjawione fakty nie są tak intrygujące, a i sama rozmowa zbyt długo się ciągnie.
Następnie otrzymujemy bardzo klimatyczną historię opowiedzianą przez ojca Alberta. Ma ona formę retrospekcji, a narrację stanowi treść listu do syna. Gęstą atmosferę tworzą ciekawe ilustracje. Są bardzo specyficzne, ale dla mnie idealnie pasowały do klimatu tej krótkiej opowieści. Niestety ten fragment także niepotrzebnie się przedłużał. Po emocjonującej, interesującej historii Trybunału otrzymujemy bardzo spokojnym, niemal kameralny finałem. Eh. :/
Ostatni zeszyt tego albumu stanowi historia "Duch w Maszynie". Jest to typowy szajs mający nastroić nas pozytywnie i rozweselić. Durna, banalna wręcz historia o nastolatkach, którzy spotykają Batmana. Do tego dość dziwnie narysowana.
Rysunki Grega Capullo oczywiście dominują w "Mieście Sów". Są mroczne i dynamiczne, ale dość niedbałe. Na plus ponownie cieniowanie i bardzo ciekawy momentami układ kadrów. Tła powinny być bardziej zróżnicowane.
Jak mniemam, na przygotowanie pierwszych zeszytów Trybunału Sów rysownik miał więcej czasu, dlatego zrobiły na mnie tak pozytywne wrażenie. Dalej jest już gorzej.
Wydanie bardzo dobre. W dodatkach jedynie galeria okładek.
Podsumowując, Miasto Sów to komiks, który bardzo mnie zawiódł. Historia dotycząca samego Trybunału, którą snuje Snyder jest ciekawa i dobrze napisana, ale finał rozczarowuje. Miasto Sów jest pełne dłużyzn i często nuży. Są tutaj również całkowicie niepotrzebne zapychacze. Rysunki uznaję za "tylko" dobre. Nie jest to tom zły, o nie, ale zdecydowanie niewart swojej ceny detalicznej. Gdyby usunąć historię o Freezie i ostatni zeszyt (wspomnianego przeze mnie Ducha w Maszynie) jakość paradoksalnie wzrosłaby, a cena prawdopodobnie spadła. Stosunek ceny do jakości bardzo poprawiłby się. Niestety, te historie są, a cena to 75 zł. Wystawiam więc (nawet nieco zawyżone) 6/10. Tom 1 otrzymał ode mnie ocenę o dwa oczka wyższą. Tak więc średnia dla całej sowiej historii to 7/10. Oj, Snyder...

MINIRECENZJA NAJEŻONA SPOILERAMI. OSTATNI AKAPIT JEST ICH POZBAWIONY.
W dwóch słowach - zawut motzno. :[ Tym razem będą dość krytyczny i muszę w tym celu umieścić wiele spoilerów.
Komiks zaczyna się atakiem armii szponów na rezydencję Bruce'a i całe Gotham. Jest to dość epickie i trzyma w napięciu, więc tę część zaliczam zdecydowanie na plus.
Następnie otrzymujemy krótką...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Trybunał Sów Greg Capullo, Scott Snyder
Ocena 7,8
Batman: Trybun... Greg Capullo, Scott...

Na półkach: , ,

Komiks świetny, ale wypada gorzej od dzieł, które ostatnio czytałem. Przyjrzyjmy się mu jednak bliżej.
Scenariusz jest bardzo dobry. Podoba mi się cała idea trybunału. Ogół fabuły wypada więc wyśmienicie. Snyder wykorzystuje proste motywy do wzbogacenia swojej opowieści. Czyni z Batmana prawdziwego detektywa, bogacza XXI wieku i z pomocą najnowszych zdobyczy technologii każe mu rozwiązać interesujące śledztwo. Wszystkie elementy układanki są odpowiednio wplecione w całość, a pod koniec zostają ułożone w logiczną całość. Dialogi również wypadają świetnie. Dobrze, że Snyder nie zapomniał w całej tej detektywistycznej gierce o odrobinie akcji, a przynajmniej takie odnosiłem wrażenie gdzieś do rozpoczęcia czytania piątego zeszytu. Od tego bowiem czasu (IIRC) akcja całkowicie zmienia tempo. UWAGA SPOILER Widzimy głównie, jak trybunał usiłuje doprowadzić Mrocznego Rycerza do szaleństwo. Sprowadza naszego wspaniałego, niezwyciężonego bohatera na dno. Trwa to trochę za długo. KONIEC SPOILERA Mam także problem z kupieniem kilku fragmentów, ale cóż... komiksy. ;] Rozczarowuje też zakończenie. Rozwiązanie zostaje ujawnione w sposób dość kameralny i w zasadzie trudno je uznać za pełnoprawne. Zostają wytłumaczone jedynie najważniejsze fakty, a historia kończy się jakby w połowie (co prawdą do końca nie jest, gdyż tom drugi jest... zauważalnie grubszy od poprzednika :P). UWAGA SPOILER Liczyłem chociaż na coś mocnego, co kopnie mnie porządnie w tyłek, a i tego nie uświadczyłem. No ludzie, jeden panel z bandą szponów wlatujących na Gotham to jednak trochę za mało. KONIEC SPOILERA Trzeba jednak przyznać scenarzyście, że jego historia sprawia, że komiks tak długi czyta się błyskawicznie, jednym tchem, a czytelnik nie zauważa ile czasu poświęcił na lekturę.
Rysunki są fenomenalne. Capullo ma swój własny, nierealistyczny styl, który bardzo mi odpowiada. Świetnie wypada również cieniowanie. Szkice choć niezwykle dynamiczne, zdają się być niedbałe, ale są bardzo mroczne i klimatyczne. Idealnie komponują się ze scenariuszem tworząc gęsty, niepokojący klimat. Tła są bogate i nie odstają od pierwszego planu, urzeczywistniając poszczególne panele. Kolorów jest wiele, nie są jednolite, ale utrzymane w ciemnych tonach.
Przynajmniej tak jest gdzieś do połowy.
Później szkice wypadają gorzej i rzeczywiście wyglądają na niedopieszczone. Tła zaś praktycznie znikają. Ze względu na scenariusz kolorysta musiał ograniczać się ciągle do tych samych barw, co odbija się na jakości poszczególnych plansz. Nie mam mu tego jednak za złe, gdyż nie miał raczej wyboru. Ponadto nie podoba mi się sposób, w jaki Capullo szkicuje twarze.
Wydanie jest świetne. Twarda okładka, bardzo dobry papier, zszywane strony. Niestety tu i ówdzie na czarnych polach pojawiają się białe kropki, a na jaśniejszych - ciemne. Jest to rzecz bardzo mała, ale mnie przeszkadzała.
Dodatki są fenomenalne. Nie jest ich wiele (galeria okładek + szkice poszczególnych postaci +...), ale dostajemy dwie strony oryginalnego scenariusza Snydera z jego dopiskami oraz pierwotne szkice Grega. Wspaniała rzecz! ^^
Podsumowując Trybunał Sów to nadzwyczaj dobry tytuł,który traci impet po rewelacyjnej pierwszej połowie. Nie wiem, czy mogę polecić go z czystym sercem. Na pewno nie, jeśli szukasz pojedynczego tomu do przeczytania. Dlaczego? Otóż nie ma raczej sensu zaopatrywać się w Trybunał Sów jeśli nie masz pod ręką jego kontynuacji. Na szczęście zakupiłem oba sowie tytuły i jeszcze dzisiaj postaram się przeczytać i napisać coś o Mieście Sów. Wtedy będę chyba w stanie podsumować całość. :3 Tymczasem 8/10... z drobnym plusem.

Komiks świetny, ale wypada gorzej od dzieł, które ostatnio czytałem. Przyjrzyjmy się mu jednak bliżej.
Scenariusz jest bardzo dobry. Podoba mi się cała idea trybunału. Ogół fabuły wypada więc wyśmienicie. Snyder wykorzystuje proste motywy do wzbogacenia swojej opowieści. Czyni z Batmana prawdziwego detektywa, bogacza XXI wieku i z pomocą najnowszych zdobyczy technologii...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Powrót Mrocznego Rycerza Klaus Janson, Frank Miller, Lynn Varley
Ocena 8,0
Batman: Powrót... Klaus Janson, Frank...

Na półkach: ,

Powrót Mrocznego Rycerza

Kolejny komiks uznawany za klasyk za mną. :3 Rozumiem, dlaczego "Powrót" jest komiksem tak docenianym i kultowym, ale nie jestem w stanie uznać go osobiście za arcydzieło.

Próbę czasu na pewno dzielnie zniósł scenariusz, który nie zestarzał się ani trochę. Rewelacyjne są dialogi, wyśmienita jest narracja poszczególnych bohaterów. Podoba mi się niezwykle pomysł przekazywania czytelnikom wiedzy o tym, co dzieje się na świecie w czasie trwania historii za pomocą wiadomości telewizyjnych. Pozwoliło to również scenarzyście nieco wyśmiać rzeczywistość i świat przyszłości, a także lepiej poprowadzić część wątków. Miller zdołał stworzyć niezwykle mroczny i przytłaczający klimat, a przy tym uczynić swoją opowieść niezwykle epicką. Jest to komiks bardzo długi, z bardzo długą i świetną historią. Scenarzysta świetnie pokazuje desperację, obsesję i gniew Batmana, co powoduje, że widzimy go jako postać dwuznaczną moralnie, a nie "szlachetnego bohatera bez skazy". Batman jest brutalny i wściekły, ale panuje nad gniewem, co czyni go jeszcze bardziej upiornym. Na plus zaliczam również ukazanie historii z perspektywy wielu postaci.

Teraz niestety muszę przejść do wizualnej części albumu. Mam wrażenie, że twórcy zapomnieli, że komiks to "historia obrazkowa"... "powieść graficzna". Oba człony tej nazwy są równie ważne. Nie ma znaczenia jak dobry byłby scenariusz, panele także odgrywają bardzo ważną rolę. Nie zgadzam się z chędożeniem, że rysunki są "rewelacyjne i budują klimat", itp. Ludzie no, nie wmawiajcie sobie, że TO się Wam podoba, one są po prostu słabe. O ile do połowy nawet dają radę (a zdarza się nawet kilka paneli robiących wrażenie), o tyle dalej są zwyczajnie szkaradne i nieczytelne. Na szczęście z twarzy poszczególnych postaci można dość dobrze odczytać emocje, więc chwała rysownikowi, że chociaż o tym aspekcie raczył pamiętać.

Jeśli miałbym jeszcze na coś ponarzekać to na zakończenie. Jest to kwestia czysto subiektywna, ale sądzę, że komiks tak mroczny i niezwykły nie powinien mieć kończyć się w TEN sposób.

Niemniej Powrót Mrocznego Rycerza to świetny komiks, który dzielnie zniósł próbę czasu (śmiem twierdzić, że rysunki zdawały się być brzydkie już w czasach jego publikacji), i który każdy fan Batmana powinien przeczytać ze względu na fakt, za jaki kamień milowy w jego dziejach (a nawet komiksu w ogóle) jest on uważany. Przeczytaj i wyrób sobie opinię, bo na temat każdego dzieła, które wg. ogóły zasługuje na to "arcy..." warto wyrobić sobie prywatną opinię.

Subiektywne 8+/10.

...a tymczasem zabieram się za sowy...

Powrót Mrocznego Rycerza

Kolejny komiks uznawany za klasyk za mną. :3 Rozumiem, dlaczego "Powrót" jest komiksem tak docenianym i kultowym, ale nie jestem w stanie uznać go osobiście za arcydzieło.

Próbę czasu na pewno dzielnie zniósł scenariusz, który nie zestarzał się ani trochę. Rewelacyjne są dialogi, wyśmienita jest narracja poszczególnych bohaterów. Podoba mi się...

więcej Pokaż mimo to