rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie sądziłem, że rozpoczynając cykl Hyperiona, trafię na taką perełkę sci-fi. Do książki zajrzałem trochę z powodu zaciekawienia okładką, a trochę z powodu braku czegoś ciekawego do czytania.

Ooo, jak dobrze się stało, że trafiłem na Simmonsa! Obecnie jestem w trakcie czytania "Upadku Hyperiona" i nadal uważam, że było warto.
Świetne wplecenie w akcję teorii naukowych, filozoficznych i religijnych. Dzieje ludzkości w oderwaniu od Ziemi. Problemy, które rodzi powstanie i usamodzielnienie się Sztucznej Inteligencji. Wreszcie kwestia Boga.

Oczywiście wszystkie te rozważania nie są na poziomie traktatu naukowego, bo nie tym wszak jest "Hyperion". Są jednak podane w sposób, który może zaciekawić i skłonić do głębszych poszukiwań w zakresie jakiegoś konkretnego problemu, który zainteresował czytelnika. Dodatkowo, co chyba jest jeszcze ważniejsze, są tak wbudowane w fabułę powieści, że nie męczą, nie wzbudzają chęci ich pominięcia. Coś pięknego.

Mam tylko nadzieję, że kolejne książki Simmonsa, które mam zamiar przeczytać, a konkretnie cykl Endymion, przynajmniej utrzymają poziom Hyperiona.

Nie sądziłem, że rozpoczynając cykl Hyperiona, trafię na taką perełkę sci-fi. Do książki zajrzałem trochę z powodu zaciekawienia okładką, a trochę z powodu braku czegoś ciekawego do czytania.

Ooo, jak dobrze się stało, że trafiłem na Simmonsa! Obecnie jestem w trakcie czytania "Upadku Hyperiona" i nadal uważam, że było warto.
Świetne wplecenie w akcję teorii naukowych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pojęcia zielonego nie mam, o czym jest ta książka, którą mimo wszystko przeczytałem, ponieważ jakimś przedziwnym sposobem pobudzała moją ciekawość tego, co będzie dalej i jak się ta historia zakończy.

Być może jest to opowiastka o życiu. Być może o odkrywaniu prawdy o sobie. Być może o nieprawdziwej prawdziwości egzystencji, którą na co dzień prowadzimy? Być może o kryzysie późnego wieku średniego, lub o miałkości i braku znaczenia i ciężaru naszej codzienności?

Nie wiem. Wiem, że - być może - mógłbym napisać jeszcze kilka zdań podobnego nic nie znaczącego bełkotu. Po cóż jednak miałbym to robić, skoro - być może - "Imitacja życia" jest zwyczajną historyjką nie posiadającą żadnego drugiego dna? Być może jest to imitacja pisarstwa, mająca li tylko dostarczyć niespecjalnie pasjonującej rozrywki? Wydaje mi się, że i tak być może.

Pojęcia zielonego nie mam, o czym jest ta książka, którą mimo wszystko przeczytałem, ponieważ jakimś przedziwnym sposobem pobudzała moją ciekawość tego, co będzie dalej i jak się ta historia zakończy.

Być może jest to opowiastka o życiu. Być może o odkrywaniu prawdy o sobie. Być może o nieprawdziwej prawdziwości egzystencji, którą na co dzień prowadzimy? Być może o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Murakami i opowiadania? Nigdy w życiu bym nie pomyślał. A tymczasem japoński pisarz potrafi zaskoczyć. Przyznać muszę, że te króciutkie formy stworzone przez Murakamiego bardzo, ale to bardzo mi się spodobały.

Niektóre opowiadania, aż proszą się o ciąg dalszy. Niektóre są dziwne, żeby nie powiedzieć - dziwaczne. Takie trochę "Opowiadania bizarne" - żeby wspomnieć zbiorek Olgi Tokarczuk. Każda jednak z tych mini historyjek jest - w moim odczuciu - bardzo ostra i wyrazista. O ile powieści Harukiego odbieram czasem jako leniwie rozlane i niespiesznie płynące, o tyle te krótkie formy są jak przycięte brzytwą Ockhama. Nie ma w nich niczego zbędnego. Są jak krótkie, ostre i zdecydowane cięcia.

Świetnie mi się czytało ten krótki zbiorek opowiadań i myślę, że nie pozostaję w tym odczuciu odosobniony.

Murakami i opowiadania? Nigdy w życiu bym nie pomyślał. A tymczasem japoński pisarz potrafi zaskoczyć. Przyznać muszę, że te króciutkie formy stworzone przez Murakamiego bardzo, ale to bardzo mi się spodobały.

Niektóre opowiadania, aż proszą się o ciąg dalszy. Niektóre są dziwne, żeby nie powiedzieć - dziwaczne. Takie trochę "Opowiadania bizarne" - żeby wspomnieć zbiorek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę dziwna książka o pisarzu, który postanowił napisać książkę o latarnikach (chociaż w sumie to nie do końca tak, ale niech już zostanie). Nie chodzi jednak o zwyczajnych latarników. Chodzi o latarników, którzy zaginęli. Jak to zaginęli? Ano właśnie nie wiadomo, jak i dlaczego zaginęli i o tym właśnie jest ta książka. Co powoduje, że ludzie giną z niewiadomych przyczyn?

Albo inaczej: co może doprowadzić ludzi do pewnych dziwnych zachowań, których nikt na pierwszy rzut oka by się nie spodziewał? Albo może jeszcze: jak często pod cienką warstewką normalności kryją się mroczne sekrety i niezdrowe zależności? Czy zdarza nam się mieć wrażenie, że wystarczy troszeczkę poskrobać, aby spod cienkiej warstewki pozłoty zaczęły przebijać rdzawe bąble?

"Latarnicy" to książka o zeskrobywaniu tej cieniutkiej ozłoconej warstwy normalności. Książka o pogubieniu, samotności i bagażu problemów, ciągnącym się za każdym z bohaterów. Książka smutna i poważna. Pogmatwana i poplątana - taka jak ludzkie losy. Lektura "Latarników" nie nastraja pozytywnie, nie wywołuje uśmiechu. Skłania raczej do smutnej zadumy i zastanowienia nad tym, co my tak naprawdę w i ze swoim życiem robimy, co w tym życiu zależy od nas, a co odziedziczyliśmy "w spadku".

Trochę dziwna książka o pisarzu, który postanowił napisać książkę o latarnikach (chociaż w sumie to nie do końca tak, ale niech już zostanie). Nie chodzi jednak o zwyczajnych latarników. Chodzi o latarników, którzy zaginęli. Jak to zaginęli? Ano właśnie nie wiadomo, jak i dlaczego zaginęli i o tym właśnie jest ta książka. Co powoduje, że ludzie giną z niewiadomych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żeby czytać Murakamiego nie trzeba być specjalistą w dziedzinie japońskiej kultury i zachowań społecznych, choć dobrze byłoby o tych sprawach wykazywać się choć pobieżną wiedzą.

Nie o kulturę i specyfikę japońskiego społeczeństwa w "Norwegian wood" idzie, choć być może niektóre zachowania bohaterów mogą mi wydawać się nieco dziwne, ale - co kraj, to obyczaj. W "Norwegian wood" idzie o ludzi. O ich wzajemne powiązania i zależności. Idzie o uczucia, jakie mogą się między ludźmi rodzić, o związki powstające i trwające czasem zupełnie nie wiadomo z jakiego powodu.

Murakami zdaje się być mistrzem w ukazywaniu tych przeróżnych międzyludzkich zawikłań. Główną rolę w jego opowieściach odgrywają właśnie uczucia i relacje międzyludzkie. To właśnie ich analizą zajmuje się Haruki Murakami także i w "Norwegian Wood". Dla lubiących styl japońskiego pisarza książka jest oczywiście pozycją obowiązkową, dla innych - można spróbować, a nuż się spodoba...

Żeby czytać Murakamiego nie trzeba być specjalistą w dziedzinie japońskiej kultury i zachowań społecznych, choć dobrze byłoby o tych sprawach wykazywać się choć pobieżną wiedzą.

Nie o kulturę i specyfikę japońskiego społeczeństwa w "Norwegian wood" idzie, choć być może niektóre zachowania bohaterów mogą mi wydawać się nieco dziwne, ale - co kraj, to obyczaj. W "Norwegian...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa baśń. Jak to u Gaimana sen miesza się z jawą, świat rzeczywisty ze światem... Ano właśnie z jakim światem? Z tak samo, lecz zupełnie inaczej rzeczywistym wieloświatem? Z wielością stworzenia, gdzie każde stworzone miejsce zamieszkują inne istoty i zazwyczaj te egzystujące obok siebie, lecz całkowicie oddzielone rzeczywistości nigdy się nie przenikają?

Baśniowa teoria strun. Baśniowa teoria wieloświata. Dlaczego nie. Nie może rzecz jasna zabraknąć tajemniczych istot posiadających umiejętność przenikania pomiędzy planami. Kogoś w rodzaju strażników utrzymujących całą tę konstrukcję w stanie uporządkowanym. Nie może zabraknąć i nie zabrakło. Bo gdyby nie owi strażnicy, to nigdy przecież nie dowiedzielibyśmy się o wieloświecie.

Ciekawa baśń. Można przeczytać.

Ciekawa baśń. Jak to u Gaimana sen miesza się z jawą, świat rzeczywisty ze światem... Ano właśnie z jakim światem? Z tak samo, lecz zupełnie inaczej rzeczywistym wieloświatem? Z wielością stworzenia, gdzie każde stworzone miejsce zamieszkują inne istoty i zazwyczaj te egzystujące obok siebie, lecz całkowicie oddzielone rzeczywistości nigdy się nie przenikają?

Baśniowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gaiman bezsprzecznie potrafi tworzyć zakręcone historie. Taką właśnie historią są "Chłopaki Anansiego". Pajęczy bóg Anansi i opowieść o nim traktująca, to połączenie humoru, grozy, mitologii z wciągającą akcją i nietypowymi pomysłami. Nie zabrakło także wątku miłosnego.

Mimo, że sam Anansi (podobnie jak jego podzielony potomek) nie jest wzorem cnót wszelkich, to jednak nie sposób go nie lubić. Ma swoje wady i przywary, jest samolubny, nie liczy się z innymi, a i tak budzi sympatię. Wydaje mi się być nieco podobny do Lokiego z mitologii skandynawskiej. Taki niesforny, choć momentami groźny i nieobliczalny łobuziak.

"Chłopaki Anansiego" to moim zdaniem bardzo udana hybryda gatunkowa. Hybryda, ponieważ ciężko byłoby przypisać tę powieść do jednego określonego gatunku. Znajdziemy w niej fantastykę, elementy horroru, historii o duchach, jest wątek romansowy, zagadka kryminalna. Słowem - jak to u Gaimana - trochę tego i owego w całkiem udany sposób połączonego w jedną całość. Warto poczytać.

Gaiman bezsprzecznie potrafi tworzyć zakręcone historie. Taką właśnie historią są "Chłopaki Anansiego". Pajęczy bóg Anansi i opowieść o nim traktująca, to połączenie humoru, grozy, mitologii z wciągającą akcją i nietypowymi pomysłami. Nie zabrakło także wątku miłosnego.

Mimo, że sam Anansi (podobnie jak jego podzielony potomek) nie jest wzorem cnót wszelkich, to jednak nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, jak tę książkę ocenić. W zasadzie jest ciekawa. Jest też ucztą dla wyobraźni. Jednocześnie - moim zdaniem - ma zbyt polityczną wymowę. Zbyt nachalną polityczną wymowę.

Wątek skorumpowanego starego i wszechwładnego systemu oraz rozterki związane z wywołaniem rewolucji. Wszystko to wydało mi się wtórne i wiele już razy przerobione. Tutaj jedynym novum jest fantastyczny świat oraz podział na dość nietypowe "klasy" społeczne.

Jak kończą się rewolucje, lub przynajmniej jak skończyła się większość z nich, każdy chyba dobrze wie. Hasło mówiące, że rewolucja pożera własne dzieci także jest powszechnie znane. Zmienia się wszystko, a jednocześnie nie zmienia się nic.
a
Chociaż właśnie w tym miejscu można by dopatrywać się iskierki nadziei, bo może jednak, mimo tego, że nowe zamieniło się w stare i przyjęło jego formę, może mimo tego coś się jednak zmieniło. Może ta wielka rewolucja znosząca w pył stary porządek, wywołała choć jedną małą pozytywną zmianę. Być może to właśnie dla tej jednej małej pozytywnej zmiany warto było robić ogólnokrajową rozpierduchę. Pytanie: czy zysk przewyższył koszty? Drugie odwieczne pytanie: czy dążenie do osiągnięcia dobra sankcjonuje przypadkowe nawet czynienie zła?

Nie wiem, jak tę książkę ocenić. W zasadzie jest ciekawa. Jest też ucztą dla wyobraźni. Jednocześnie - moim zdaniem - ma zbyt polityczną wymowę. Zbyt nachalną polityczną wymowę.

Wątek skorumpowanego starego i wszechwładnego systemu oraz rozterki związane z wywołaniem rewolucji. Wszystko to wydało mi się wtórne i wiele już razy przerobione. Tutaj jedynym novum jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Urocza książka. Naprawdę - to nie jest ironia. Mimo nietypowego i całkowicie zwariowanego pomysłu, niecodziennych i odrobinę "sztywnych" bohaterów, mimo tego, że teoretycznie dorosły człowiek nigdy nie powinien zaakceptować takiej narracji.

Mimo wszystkich tych odklejonych pomysłów, "Księga cmentarna" potrafi sprawić, że bez mrugnięcia okiem godziny się na wszelkie dziwowiska serwowane przez autora. Mało tam, że się godzimy! Z wypiekami na twarzy oczekujemy, co będzie dalej i jak zakończy się ta nieziemska historia.

Kolejna książka Gaimana, która wciągnęła mnie bez reszty i dostarczyła potężnej dawki rozrywki.

Urocza książka. Naprawdę - to nie jest ironia. Mimo nietypowego i całkowicie zwariowanego pomysłu, niecodziennych i odrobinę "sztywnych" bohaterów, mimo tego, że teoretycznie dorosły człowiek nigdy nie powinien zaakceptować takiej narracji.

Mimo wszystkich tych odklejonych pomysłów, "Księga cmentarna" potrafi sprawić, że bez mrugnięcia okiem godziny się na wszelkie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nigdziebądź" to moja pierwsza książka Naila Gaimana. Nie miałem pojęcia, o czym pisze. Wiedziałem tylko, że ta akurat książka to rodzaj "urban-fantasy". I to mnie zaciekawiło. Postanowiłem dać Gaimanowi szansę.

Przeczytałem i książka bardzo mile mnie zaskoczyła. "Nigdziebądź" trochę skojarzyła mi się - pojęcia nie mam dlaczego - z cyklem o Harrym Potterze oraz z Alicją z Krainy Czarów. Tam mieliśmy jednak do czynienia z literaturą skierowaną do młodszego czytelnika. Tutaj natomiast mamy książkę dla dorosłych - jeśli można tak powiedzieć. Książkę dla dorosłych, lecz zupełnie zakręconą i odjechaną. Książkę całkowicie - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - odklejoną od rzeczywistości.

Niesamowite pomysły, zawijasy fabularne, postaci i wydarzenia, na które teoretycznie nigdy nie powinniśmy się zgodzić, okrutne śmierci i cudowne zmartwychwstania. Pomieszanie z poplątaniem. Mimo takiego nagromadzenia literackich "artefaktów", to wszystko działa! I to działa świetnie - ciągnie do przodu, jak dobrze naoliwiona lokomotywa.

Bez wahania polecam. Zapnijcie pasy i zacznijcie przygodę w Londynie Pod!

"Nigdziebądź" to moja pierwsza książka Naila Gaimana. Nie miałem pojęcia, o czym pisze. Wiedziałem tylko, że ta akurat książka to rodzaj "urban-fantasy". I to mnie zaciekawiło. Postanowiłem dać Gaimanowi szansę.

Przeczytałem i książka bardzo mile mnie zaskoczyła. "Nigdziebądź" trochę skojarzyła mi się - pojęcia nie mam dlaczego - z cyklem o Harrym Potterze oraz z Alicją z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny reportaż. Na żywo i na gorąco. Wiadomości przekazywane przez kogoś, kto tam był, widział, słyszał i czytał materiały edukacyjne wykorzystywane do nauczania w III Rzeszy.

Autor - dzięki zezwoleniu uzyskanemu z ówczesnego odpowiednika Ministerstwa Edukacji - miał dostęp i wstęp do niemieckich przedszkoli, szkół oraz uczelni wyższych. Towarzyszył Pimpfom, członkom Jungvolku, HJ i BDSM . Był świadkiem przeróżnych "uroczystości" obchodzonych przez członków tych organizacji. Wszystko, czego był świadkiem opisał w swoim reportażu.

Wnioski? Edukacja niemiecka okresu III Rzeszy była niezwykle dokładnie i precyzyjnie zorganizowaną machiną służącą tworzeniu nowego typu Niemców. Niemców fanatycznie, od kołyski aż po grób, wiernych i oddanych swojemu najdroższemu wodzowi oraz gotowych dla partii i Niemiec poświęcić wszystko. Niemców zunifikowanych, "przyciętych" według partyjnego pomysłu, stanowiących jeden niepodzielny organizm, działających w zgodzie ze znanym powszechnie hasłem: "Ein Volk, ein Reich, ein Führer".

Książkę traktować można jako znakomity reportaż historyczny. Można także widzieć w niej ostrzeżenie, co może stać się z wykształconym i cywilizowanych społeczeństwem, gdy rząd dusz przejmą fanatyczni wyznawcy jakiejś doktryny.

Świetny reportaż. Na żywo i na gorąco. Wiadomości przekazywane przez kogoś, kto tam był, widział, słyszał i czytał materiały edukacyjne wykorzystywane do nauczania w III Rzeszy.

Autor - dzięki zezwoleniu uzyskanemu z ówczesnego odpowiednika Ministerstwa Edukacji - miał dostęp i wstęp do niemieckich przedszkoli, szkół oraz uczelni wyższych. Towarzyszył Pimpfom, członkom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odpłynąłem w baśniowy świat. Inaczej nie mogę tego nazwać. Cudna opowieść o przemijającym starym i zastępującym je nowym, pochłonęła mnie bez reszty.

Piękny świat, wspaniali bohaterowie i ważkie problemy, a wszystko to przedstawione w formie baśni-przypowieści. Tradycja i konserwatyzm kontra nie do końca właściwie rozumiana nowoczesność. Kto ma rację? Czy, to co było, zawsze jest lepsze od tego, co przed nami? Czy aby zawsze warto bezkrytycznie przyjmować wszelakie nowinki "ze świata"? Z drugiej strony: czy wszystkie nowości należy z mostu odrzucać? I wreszcie pytanie chyba najważniejsze: jak pośród wszystkich tych dróg wybrać tę właściwą i jak pozostać sobą?

"Człowiek, który znał mowę węży" - piękna opowieść nie pozbawiona elementów specyficznego humoru (może czasem podobnych do tych z "Listopadowych porzeczek" tegoż autora), przy tym zachęcająca do zastanowienia i - co tu dużo mówić - trącająca jakąś czułą strunę w czytelniku

Odpłynąłem w baśniowy świat. Inaczej nie mogę tego nazwać. Cudna opowieść o przemijającym starym i zastępującym je nowym, pochłonęła mnie bez reszty.

Piękny świat, wspaniali bohaterowie i ważkie problemy, a wszystko to przedstawione w formie baśni-przypowieści. Tradycja i konserwatyzm kontra nie do końca właściwie rozumiana nowoczesność. Kto ma rację? Czy, to co było,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Równoległe przedstawienie działań Hitlera i Stalina z okresu II Wojny Światowej. Coś w rodzaju klasycznej już pozycji Bullocka, z tym, że tutaj nie mamy do czynienia z równoległymi życiorysami, lecz raczej z równoległym ukazaniem działań podejmowanych przez obu przywódców w czasie działań wojennych.

Moim zdaniem pozycja wartościowa i ciekawa. Dodatkowym atutem książki są wplatane w narracje fragmenty wspomnień uczestników opisywanych wydarzeń - zarówno ze strony niemieckiej jak i radzieckiej.

Książkę dobrze się czyta, tekst nie przytłacza aparatem naukowym, język jest żywy, a sama pozycja łatwa w odbiorze.

Co do wniosków. Uważam, że po przeczytaniu jednej książki na jakiś temat nie ma możliwości wyciągania sensownych wniosków. Rees stworzył, co stworzył. Jeśli ktoś interesuje się tematem, to i tak przeczyta więcej pozycji traktujących o tym problemie. Jeśli kogoś to nie ciekawi, to prawdopodobnie nie przeczyta i tej książki. Mój wniosek po przeczytaniu tej i wielu innych książek traktujących o wojnie (którejkolwiek): wojna to zło. Tylko tyle.

Równoległe przedstawienie działań Hitlera i Stalina z okresu II Wojny Światowej. Coś w rodzaju klasycznej już pozycji Bullocka, z tym, że tutaj nie mamy do czynienia z równoległymi życiorysami, lecz raczej z równoległym ukazaniem działań podejmowanych przez obu przywódców w czasie działań wojennych.

Moim zdaniem pozycja wartościowa i ciekawa. Dodatkowym atutem książki są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem Karika w nieco innej odsłonie. "Strach" w porównaniu ze "Szczeliną" czy "Wiatrem", bardziej przypominał mi opowieści Stephena Kinga.
Trochę podobne szalone i pokręcone pomysły na straszenie. Nawiązania do dawnych kultów, do składania ofiar z ludzi, słowem - flaki na wierzchu i krew tryskająca po ścianach.

Nie, żeby to jakoś przeszkadzało. Wydaje mi się, że Karika dobrze zbalansował straszenie atmosferą i straszenie "potworami". Bardzo podoba mi się także sposób przedstawienia miasteczka, w którym toczy się akcja: pusto, zimno, klaustrofobicznie. Niby życie toczy się normalnie, ale mamy wrażenie, jakbyśmy byli gdzieś poza nim, w jakimś innym, strasznym świecie opanowanym przez złowrogie moce.

"Strach" Kariki straszy, może nie jest to arcydzieło, ale książka ma klimat, a akcja jest na tyle wciągająca, że chce się wiedzieć, co będzie dalej.

Tym razem Karika w nieco innej odsłonie. "Strach" w porównaniu ze "Szczeliną" czy "Wiatrem", bardziej przypominał mi opowieści Stephena Kinga.
Trochę podobne szalone i pokręcone pomysły na straszenie. Nawiązania do dawnych kultów, do składania ofiar z ludzi, słowem - flaki na wierzchu i krew tryskająca po ścianach.

Nie, żeby to jakoś przeszkadzało. Wydaje mi się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zło jest w nas. Tkwi ukryte i zawsze potencjalnie gotowe do ujawnienia się w sprzyjających okolicznościach. Co może być tym katalizatorem, wyzwalającym zło? W opisywanej książce jest to tytułowy wiatr.

Odnoszę wrażenie, jakby cała akcja, cała sytuacja została wykreowana przez Karikę wyłącznie po to, aby zobrazować to, co napisałem w pierwszym zdaniu: w potencji zło jest w każdym z nas, lecz jedynie splot odpowiednich zjawisk lub okoliczności może być jego wyzwalaczem. Może sprawić, że potencja przejdzie w akt - zaistnieje.

Dla każdego tym "triggerem" może być coś innego. Może nim też być jakieś zjawisko występujące tylko w konkretnym miejscu i oddziałujące w taki sam sposób na ludzi ogólnie. Dlaczego? Wg poglądu prezentowanego w książce, dlatego że w rzeczywistości nigdy nie doświadczamy rzeczywistości. Doświadczamy tylko interpretacji rzeczywistości przez świadomość.

Brawa dla autora za wplecenie w historię różnych koncepcji filozoficznych. Wręcz za zbudowanie historii w oparciu o idee wyrażone przez Arystotelesa (a później pogłębione i dopracowane przez św. Tomasza), Kanta czy Platona (choć Platona tu chyba najmniej). Brawa za ciekawe połączenie wszystkich tych elementów w całkiem zgrabną całość. Brawa za interesującą opowieść i jedynie trochę zastrzeżeń co do ostatnich stron książki, które wydały mi się jakimś przedziwnym bełkotem pseudo filozoficzno-psychologicznym.

Zło jest w nas. Tkwi ukryte i zawsze potencjalnie gotowe do ujawnienia się w sprzyjających okolicznościach. Co może być tym katalizatorem, wyzwalającym zło? W opisywanej książce jest to tytułowy wiatr.

Odnoszę wrażenie, jakby cała akcja, cała sytuacja została wykreowana przez Karikę wyłącznie po to, aby zobrazować to, co napisałem w pierwszym zdaniu: w potencji zło jest w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No nie wiem. Jakie zupełnie mi ta książka nie podeszła. Nie czuję żadnego klimatu. Nie potrafię nawiązać więzi z bohaterami. Książkę odbieram jako jeden wielki bałagan i chaos.

Ktoś, gdzieś, coś, nagle. Za moment coś zupełnie innego. Przeskok. Akcja. Cięcie. Strzęp. Być może taki sposób pisania miał jakoś zobrazować, to co się dzieje. Nagłe, szybkie błyski, przeskok iskry, wyładowania elektryczne. Dynamika...

Być może taki właśnie był zamysł autorki. Mnie on jednak zupełnie nie przekonał. O ile sam temat, główny motyw, jest jeszcze całkiem ciekawy i umożliwiający intrygujące przetworzenie, o tyle forma tego przetworzenia nie trafia do mnie w najmniejszym stopniu.

Nie twierdzę, że jest to kiepska książka. Chcę jedynie powiedzieć, że nie trafia ona w mój gust, co w żadnym razie nie oznacza, że dla kogoś innego "Siła" może okazać się niezwykle interesującą lekturą w specyficzny sposób poruszającą ważny problem dyskryminacji ze względu na płeć.

No nie wiem. Jakie zupełnie mi ta książka nie podeszła. Nie czuję żadnego klimatu. Nie potrafię nawiązać więzi z bohaterami. Książkę odbieram jako jeden wielki bałagan i chaos.

Ktoś, gdzieś, coś, nagle. Za moment coś zupełnie innego. Przeskok. Akcja. Cięcie. Strzęp. Być może taki sposób pisania miał jakoś zobrazować, to co się dzieje. Nagłe, szybkie błyski, przeskok iskry,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do poczytania w listopadzie w sam raz. Może najlepiej po rozdziale dziennie, gdy za oknem śnieg z deszczem, a dzień niewiele jaśniejszy od nocy.

Klimat tej przedziwnej opowieści jest niesamowity. Zapadła wieś, duchy, upiory, kraaty, wilkołaki, a nawet jedna wiedźma i oczywiste - sam naczelny zły.

Gusła i przesądy pokryte cieniutką warstewką chrześcijaństwa. Złość, zawiść, zazdrość i okrucieństwo. Boleśnie naturalistyczna społeczność, w której liczą się tylko najbardziej bezwzględni i pozbawieni skrupułów. Brak w niej miejsca i zrozumienia dla miłości, dobroci i bezinteresowności. Jest tylko bezrozumna, zupełnie sensu pozbawiona dzikość i zapamiętanie.

Byle tylko coś zdobyć, kogoś przechytrzyć, oszukać i wykorzystać. Zgodnie z tymi przekonaniami postępuje większość bohaterów "Listopadowych porzeczek". Książka w sugestywny sposób pokazuje okrucieństwo i brak współczucia, panujące w niewielkiej wioskowej społeczności. Przedstawiona w fabule wieś to miejsce, gdzie ludzie skaczą sobie do gardeł i są gotowi na wszystko dla osiągnięcia najmniejszego nawet zysku.

"Listopadowe porzeczki" to opowieść klimatyczna lecz także naturalistyczna i pełna przemocy. Można o tym wszystkim poczytać, lecz chyba nikt nie chciałby w takim miejscu i otoczeniu takich ludzi żyć.

Do poczytania w listopadzie w sam raz. Może najlepiej po rozdziale dziennie, gdy za oknem śnieg z deszczem, a dzień niewiele jaśniejszy od nocy.

Klimat tej przedziwnej opowieści jest niesamowity. Zapadła wieś, duchy, upiory, kraaty, wilkołaki, a nawet jedna wiedźma i oczywiste - sam naczelny zły.

Gusła i przesądy pokryte cieniutką warstewką chrześcijaństwa. Złość,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest OK. Wartka akcja, szpiegostwo, terroryzm, zagrożenie, polityka i trochę wątków romansowych - być może po to, żeby pokazać, iż bohaterowie to nie tylko politycy, szpiedzy czy zimni doktrynerzy, ale także zwyczajni ludzie, którzy borykają się z "normalnymi" problemami związanymi ze związkami międzyludzkimi.

Czy można się czegoś czepiać? Bo ja wiem. Raczej nie mam większych zastrzeżeń, może poza czasem zdarzającymi się zbyt nienaturalnymi, korzystnymi dla "tych dobrych", zbiegami okoliczności.

Książki nie można oczywiście traktować w kategorii jakiejś gry wojennej czy też wszechstronnego opracowania, którego autorzy starają się przewidywać, co mogłoby się wydarzyć gdyby...

Jest to sensacyjna opowiastka i dlatego nie warto chyba zwracać uwagi na wszelkie nieścisłości, uproszczenia czy nierealne do przeprowadzenia operacje. Mimo poważnego tematu podejmowanego przez Folleta, "Nigdy" ma służyć rozrywce - jeśli można mówić o rozrywce w przypadku przedstawionych w książce zdarzeń oraz jej nieszczególnie pozytywnego zakończenia.

Jest OK. Wartka akcja, szpiegostwo, terroryzm, zagrożenie, polityka i trochę wątków romansowych - być może po to, żeby pokazać, iż bohaterowie to nie tylko politycy, szpiedzy czy zimni doktrynerzy, ale także zwyczajni ludzie, którzy borykają się z "normalnymi" problemami związanymi ze związkami międzyludzkimi.

Czy można się czegoś czepiać? Bo ja wiem. Raczej nie mam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwa dni wyjęte z życiorysu. Kiedy wreszcie będę mógł wrócić na Hail Mary? Niemal jedyna myśl, która w owych dniach pojawiała się w mojej głowie. Poza tym, działałem w trybie autopilota.

Techniczna, pełna rozmaitych teorii, fizycznych i mechanicznych ciekawostek, fachowa i wręcz inżynierska miejscami, a przy tym jednocześnie czuła i poruszająca fantastyka naukowa. Inaczej nie mogę opisać tej książki. Dla mnie - zwyczajnie przepiękna. Pochłonęła mnie zupełnie i w całości. Dawno już tak się nie zapamiętałem w czytaniu. Nawet "Szczelina" Kariki nie wciągnęła mnie w takim stopniu.

Być może stworzona przez Weira historia jest naiwna i zupełnie odklejona. Być może komuś wyda się płytka i melodramatyczna. Nie wiem, czy wszystkie naukowe teorie i fakty przytaczane przez autora są zgodne ze współczesnym stanem wiedzy. Nie wiem, czy coś takiego w ogóle mogłoby się wydarzyć i pozostawać w zgodzie z obowiązującymi prawami fizyki.

Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Wobec samej historii oraz emocji, jakich dostarczyła mi ta książka, nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Wystarcza mi fakt, że opowieść jest po prostu cudowna!

Dwa dni wyjęte z życiorysu. Kiedy wreszcie będę mógł wrócić na Hail Mary? Niemal jedyna myśl, która w owych dniach pojawiała się w mojej głowie. Poza tym, działałem w trybie autopilota.

Techniczna, pełna rozmaitych teorii, fizycznych i mechanicznych ciekawostek, fachowa i wręcz inżynierska miejscami, a przy tym jednocześnie czuła i poruszająca fantastyka naukowa. Inaczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznać muszę, że ostatnio raczej rzadko czytam takie książki. "Takie" w znaczeniu: opowieści grozy, horrory itp. Kiedyś, owszem, lubiłem historie z dreszczykiem, później jednak zaczęły mnie nudzić swoją przewidywalnością, powtarzalnością motywów i rozwiązań fabularnych.

I oto zupełnie przypadkowo trafiam na Józefa Karikę. Nie wiem, czego się spodziewać, bo w sumie to nawet nie zapoznałem się z opisem tej książki. Zaczynam czytać i... wielkie zaskoczenie. Coś zupełnie dla mnie nowego. Nie to, żebym nie słyszał o Blair Witch Project. Wydaje mi się, że Karika buduje atmosferę i napięcie trochę podobnie, ale robi to w moim odczuciu wręcz perfekcyjnie. Motyw pogubienia, wręcz zaszczucia, dezorientacja, brak rozeznania pomiędzy realnym, a nierealnym, czasem nie wiadomo, gdzie jawa się kończy, a sen zaczyna, ogrom niedopowiedzeń i niewyjaśnionych zjawisk.

Niby nic nadzwyczajnego, żadnych nadprzyrodzonych istot, żadnych flaków i krwawej masakry. Zwyczajne wydarzenia, prowadzące do niezwyczajnych zakończeń. Do tego świetne - moim zdaniem - umieszczenie wszystkich tych zdarzeń w kontekście różnych teorii wieloświata i mamy bardzo dobrą opowieść grozy.

Czytajmy Karikę - szczególnie wieczorem, w ciemnym pokoju, przy małej lampce (może być i wina).

Przyznać muszę, że ostatnio raczej rzadko czytam takie książki. "Takie" w znaczeniu: opowieści grozy, horrory itp. Kiedyś, owszem, lubiłem historie z dreszczykiem, później jednak zaczęły mnie nudzić swoją przewidywalnością, powtarzalnością motywów i rozwiązań fabularnych.

I oto zupełnie przypadkowo trafiam na Józefa Karikę. Nie wiem, czego się spodziewać, bo w sumie to...

więcej Pokaż mimo to