-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
,,Wszyscy zostaliśmy okaleczeni w twojej bitwie."
Kiedy umieramy, czy coś pozostaje z naszego życia? Czy coś pozostaje z tego kim byliśmy? Wszystkie beznadziejne dni roku ,które spędziliśmy na smętnym oglądaniu telewizji, wpatrywaniu się w ekran komputera. Wszystkie te dni, które przepłakaliśmy, które uważaliśmy za najgorsze. Czy ktoś będzie o nich pamiętał? Umieranie to nie jest osobista sprawa. Umieranie jest drażliwym tematem, śmierć przeżywa się tygodniami, miesiącami, latami. Ale samo umieranie trwa sekundę. Nie więcej. Skaleczenie się to chwila. Blizna pozostaje na całe życie.
Śmierć sama w sobie wydaje się być okrutna. Co dopiero śmierć młodej osoby.
Gwiazd naszych wina to historia o miłości, sensie życia w cieniu śmierci, nieplanowanej przyszłości i losie, na który zostaliśmy skazani. Nasze życie, osób zdrowych wydaje się nagle banalne, nasze problemy minimalistyczne, a codzienność o jeden odcień mniej szara.
Myślę ,że każdy po przeczytaniu tej książki powinien starać się być choć odrobinę lepszym człowiekiem od osoby, którą był jeszcze wczoraj.
Wzruszająca, niebanalna opowieść, która prowadza nas w stan odrętwienia. I pozostawia blizny. Musi pozostawiać.
,,Wszyscy zostaliśmy okaleczeni w twojej bitwie."
Kiedy umieramy, czy coś pozostaje z naszego życia? Czy coś pozostaje z tego kim byliśmy? Wszystkie beznadziejne dni roku ,które spędziliśmy na smętnym oglądaniu telewizji, wpatrywaniu się w ekran komputera. Wszystkie te dni, które przepłakaliśmy, które uważaliśmy za najgorsze. Czy ktoś będzie o nich pamiętał? Umieranie to...
Pisząc recenzje w pierścieniu ognia, chcę zbudować zdania na pięknych, mocnych słowach, ale to jedna z tych pozycji ,która wychodzi poza nie. Bo to książka zbudowana na emocjach. Powinna być naszym gniewem, naszą miłością i oddaniem do bohaterów.
Każda strona jest skrapiana lzami czytelnika i jego gwałtownymi odczuciami. Susan Collins pisze prostymi słowami. Takimi, jakim jest śmierć i mord. Bo zabijanie i terror są najprostszym wyjściem.
Nasi bohaterowie ponownie podejmą walkę z niesprawiedliwością świata, z prawami ustanowionymi przez władze i tymi ,które sami sobie wyznaczyli.
Będą musieli stanąć na granicy człowieczeństwa i okrucieństwa.
Pytanie, komu uda utrzymać się po właściwej stronie.
Ostrzegam! Ta książka skarze cię na okropny los. Będziesz musiał o niej myśleć i opłakiwać zmarłych. Fikcyjnych bohaterów, których będziesz szukał w realnym świecie.
Po lekturze proponuje zrobić rachunek sumienia i zbudować coś trwałego w sobie. Część wszystkich zwycięzców Głodowych Igrzysk. Zwłaszcza tych, których władzą Panem nie udało się ich zmienić.
Wielki ukłon w stronę Susan Collins, która zabrała szmat mojego czasu i już na zawsze wyryła się w moim sercu.
Zróbmy z tej wiedzy pożytek.
Bo wzorów do naśladowania na pewno w książce nie zabraknie.
Po ,,Igrzyskach Śmierci" nadszedł czas na ,,W pierścieniu ognia"
Nadszedł czas na bunt.
Pisząc recenzje w pierścieniu ognia, chcę zbudować zdania na pięknych, mocnych słowach, ale to jedna z tych pozycji ,która wychodzi poza nie. Bo to książka zbudowana na emocjach. Powinna być naszym gniewem, naszą miłością i oddaniem do bohaterów.
Każda strona jest skrapiana lzami czytelnika i jego gwałtownymi odczuciami. Susan Collins pisze prostymi słowami. Takimi, jakim...
,, Czuję ,że się rozpuszczam i znikam, bo jeśli na świecie nie ma nikogo, kto cię kocha, czy w ogóle istniejesz?”
Będzie to historia o miłości
Ale nie kolejne Love Story
Miłość. W znaczeniu szerszym. Wychodzącym ponad to, co oznacza słowo.
Miłość. Do przyjaciela. Do brata. Do rodziny. Do męża. Do ukochanego. Do rzeczy i miejsc.
Do czasu, który minął. Do dotyku rąk. Do ust. Do oczu.
Będzie to historia o miłości.
I tym co ze sobą niesie.
Miłość. To musi być również opowieść o nienawiści i zazdrości, które są przed miłością. I o cierpieniu, które jest jej nieodłączną, wieczną częścią.
To będzie nauka o poświęceniu względem tych, na którym zależy nam najbardziej.
O sile woli, o słabościach.
O tym, kim jesteśmy naprawdę.
O tym, co oznacza wygląd, przeciw temu co jest wewnątrz nas.
Jeśli się pogubiłeś, sięgnij bo Mechanicznego Księcia.
Nie obiecuję ,że zmieni twoje życie, ale obiecuję ,że zostanie głęboko w twoim sercu.
Tak samo, jak zostają ludzie.
A każda strona, będzie piekła i spalała cię na popiół.
Możesz twierdzić, że to tylko litery, które w końcu ulecą jak kruki, pokryte kurzem pamięci.
Ale ich skrzekliwy wrzask nigdy nie opuści twojego umysłu
Wszyscy ludzie na coś chorują. Są swoją nieodłączną, wieczną chorobą. Sami dla siebie. Jedno dla drugiego.
Już od pierwszych stron, autorka nie oszczędza swoich bohaterów. Każdy z nich, przeżywa własną, osobną tragedię, chorobę duszy.
Wszyscy walczą, i myślę ,że kończąc drugą odsłonę Diabelskich Maszyn, jestem tego pewna, każdy z nich wygrał choć mogłoby się wydawać przeciwnie.
Z goryczą i złością odkładam na półkę grube tomisko.
Tak to już niestety jest.
Że chciałoby się uchronić swoich ukochanych bohaterów od cierpień. Nawet tych fikcyjnych.
,, Czuję ,że się rozpuszczam i znikam, bo jeśli na świecie nie ma nikogo, kto cię kocha, czy w ogóle istniejesz?”
Będzie to historia o miłości
Ale nie kolejne Love Story
Miłość. W znaczeniu szerszym. Wychodzącym ponad to, co oznacza słowo.
Miłość. Do przyjaciela. Do brata. Do rodziny. Do męża. Do ukochanego. Do rzeczy i miejsc.
Do czasu, który minął. Do dotyku rąk. Do...
Opowieść o odchodzeniu, spękanych ludziach , powierzchownym ocenianiu innych.
John Green po raz kolejny wykonał kawał dobrej roboty. Mimo ,że porusza poważne tematy i kwestie, ocieka humorem. Czy właśnie w tym tkwi tajemnica fenomenu Greena? Nie jestem w stanie tego stwierdzić, ale wiem jedno. Na Papierowych Miastach moja przygoda z tym autorem bynajmniej się nie zakończy. Green zmusił mnie do przemyśleń nad moim własnym życiem. Nauczył mnie patrzenia na ludzi w zupełnie inny sposób. Papierowe miasta zostają oficjalnie przyjęte jako jedno z miejsc, do których będę często wracać. Myślę ,że powieść jest prawdą o każdym z nas. O sposobie, w jaki traktujemy się nawzajem. To historia o wszystkich i co ważne dla wszystkich papierowych dzieci...
Opowieść o odchodzeniu, spękanych ludziach , powierzchownym ocenianiu innych.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJohn Green po raz kolejny wykonał kawał dobrej roboty. Mimo ,że porusza poważne tematy i kwestie, ocieka humorem. Czy właśnie w tym tkwi tajemnica fenomenu Greena? Nie jestem w stanie tego stwierdzić, ale wiem jedno. Na Papierowych Miastach moja przygoda z tym autorem bynajmniej się nie...