Biblioteczka
2023-10-21
2023-10-31
2023-10-02
Sięgam po tę lekturę zaledwie kilka godzin po zakończeniu pierwszego tomu. Czytam pierwsze zdania i mam wrażenie, że w ogóle nie przerywałam. Historia płynie dalej, nie ma żadnego przeskoku czasowego, a ja nakręcam się bardziej i bardziej. Super, że na początku pokuszono się o retrospekcję poprzedniej części i w pigułce przedstawiano, co się wydarzyło. To ukłon w stronę osób, które zaczynają przygodę od drugiego tomu. Błagam Was jednak żebyście tego nie robili 🙏 Przeczytajcie najpierw "Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki" i pozwólcie Pip zawładnąć Waszym sercem!
Fabuła trzyma poziom, a tempo akcji wzrasta ze strony na stronę, wzbudzając mój niepokój i zabójczą ciekawość. Niesamowicie satysfakcjonowało mnie odkrywanie faktów jeden po drugim, choć czasem wydawało się, że elementy układanki wskakują na swoje miejsce trochę zbyt łatwo. Nie przeszkodziło mi to w dotarciu do zakończenia w błyskawicznym tempie. Ileż tam się działo! Napięcie dosłownie sięgało zenitu! Powiem Wam jednak, że rozwiązanie zagadki pozostawiło we mnie pewien niedosyt. Oczywiście było zaskakująco, ale spodziewałam się czegoś większego. Miłość do Pip pozostaje niezmienna. Po tym wszystkim, co ją tutaj spotkało, kolejny tom to będzie petarda! Musi być, prawda? 🔥
Sięgam po tę lekturę zaledwie kilka godzin po zakończeniu pierwszego tomu. Czytam pierwsze zdania i mam wrażenie, że w ogóle nie przerywałam. Historia płynie dalej, nie ma żadnego przeskoku czasowego, a ja nakręcam się bardziej i bardziej. Super, że na początku pokuszono się o retrospekcję poprzedniej części i w pigułce przedstawiano, co się wydarzyło. To ukłon w stronę...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-28
To był strzał w dziesiątkę! Bohaterka wzbudzająca sympatię, pewnie stąpająca po ziemii, inteligentna... O kimś takim chce się czytać! A gdy taka osoba zabiera się za rozwikłanie kryminalnej zagadki sprzed 5-ciu lat, zaczyna dziać się magia. Akcja jest wciągająca i zdecydowanie zapada w pamięć. Przeczytanie tej książki zajęło mi 2 miesiące i mimo, że potrafiłam wrócić do niej po 2-3 tygodniowej przerwie, nadal wiedziałam co jest na rzeczy. Fajnie się płynie przez tekst, tak leciutko. Fabuła mnie zaciekawiła, choć nie była szczególnie innowacyjna. Z jej przewidywalnością było tak pół na pół - część wydarzeń wpadała w utarte już schematy, ale nie zabrakło zwrotów akcji, które przyprawiały o szybsze bicie serca. Kolejne elementy układanki odkrywały się w tempie podtrzymującym moje zainteresowanie. Nie wiało nudą! Zakończenie było satysfakcjonujące, niczego mi więcej od kryminału nie trzeba 👌 Czuję się zaintrygowana po zakończeniu tej książki i chyba po raz pierwszy cieszę się, że historia Pippy ma kolejne tomy!
To był strzał w dziesiątkę! Bohaterka wzbudzająca sympatię, pewnie stąpająca po ziemii, inteligentna... O kimś takim chce się czytać! A gdy taka osoba zabiera się za rozwikłanie kryminalnej zagadki sprzed 5-ciu lat, zaczyna dziać się magia. Akcja jest wciągająca i zdecydowanie zapada w pamięć. Przeczytanie tej książki zajęło mi 2 miesiące i mimo, że potrafiłam wrócić do...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-06
2023-07-19
2023-07-25
2023-03-10
2023-02-25
2023-01-30
2023-02-02
2022-12-04
2022-12-20
2022-11-15
Nadszedł ten moment… Przepiękna Domkowa przygoda dobiega końca. Przemija pewna epoka, a ja czuję ogromne wzruszenie, spotykając się z bohaterami jeszcze ten jeden raz. Poprzednie tomy sagi były dobre, bardzo dobre… Finał to istna wisienka na torcie! Ostatnia i jednocześnie najobszerniejsza część wyróżnia się bogactwem zaskakujących wątków i akcją trzymającą w napięciu. Kiedy chwyciłam tę powieść w swoje ręce, nie spodziewałam się tak mrocznych klimatów, najbliższych memu sercu. Znacie to uczucie, kiedy historia jest tak wciągająca, że otaczający Was świat po prostu znika, a strony przewracają się same? Dokładnie tego doświadczyłam, żyjąc życiem Violi. Ale to nie koniec! Wizja przyszłości wykreowana przez Autorkę to majstersztyk. Opisy dopieszczono w najmniejszych detalach, doskonale obrazując to, co być może już dawno wybiegło poza ramy naszej wyobraźni. Stworzony w ten sposób klimat zrobił na mnie ogromne wrażenie. Czułam, że naprawdę przeniosłam się do tego miejsca! Wokół tych dwóch dominujących wątków dzieje się jeszcze wiele innych rzeczy. Poruszane są tematy kontrowersyjne, trudne, skłaniające do refleksji… Nie zapomniano jednak o motywie muzycznym, stanowiącym ten ciepły i otulający element Domku. Różnorodność, którą tu spotkałam, sprawia, że każdy, kto sięgnie po tę książkę, znajdzie tu coś, co poruszy jego najczulsze struny. Jest jeszcze jeden szczegół, który wyróżnia Domek spośród innych powieści — mnogość bohaterów. Ich liczba potrafi przerazić. Pamiętacie, że na samym końcu zawsze znajduje się drzewo genealogiczne, prawda? Lekturę rozpoczęłam od jego dokładnego przestudiowania i choć od przeczytania III tomu minął już ponad rok, całkiem szybko przypomniałam sobie wszystkie rodzinne powiązania. Finałowa część ma w sobie jednak pewną zmianę na lepsze. Nie skaczemy między wątkami aż tak dynamicznie, jak dotychczas. Autorka mocniej skupia się wokół wybranych postaci, rozbudowuje ich historie, pozwalając czytelnikowi nawiązać jeszcze głębszą więź. Uwielbiałam bohaterów poprzednich tomów, ale nowe pokolenie kładzie ich wszystkich na łopatki. To niesamowite, że oni są tacy wielowymiarowi! Nie mogliby różnić się od siebie bardziej, a jednak ich charaktery wspaniale się dopełniają. Cały czas toczę w głowie walkę, czy bardziej pokochałam mroczną Violę czy może zabójczą Vivienne, i nie potrafię zdecydować. Nie wiem, czy w ogóle się da. Wiem natomiast, że brakowało mi tu Ady i jej sprośnego żartu. Nieśmiertelna nadal odgrywa kluczową rolę w całej historii, choć tym razem trochę bardziej w tle. No dobrze… Docieram do końca książki, przewracam ostatnią stronę i co czuję? Satysfakcję, że wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce, nie ma żadnych niedopowiedzeń; wzruszenie, ogromne wzruszenie, że ta piękna podróż właśnie kończy swój bieg. Lektura finałowego Domku była cudownym doświadczeniem. Z czystym sumieniem ogłaszam tę część najlepszą! Nie trafiłam do tej pory na książkę tak rozbudowaną, tak różnorodną i wywołującą we mnie kalejdoskop emocji. Właśnie dlatego powinniście odłożyć to, co właśnie czytacie, by pozwolić porwać się w magiczne Domkowe wrota.
Nadszedł ten moment… Przepiękna Domkowa przygoda dobiega końca. Przemija pewna epoka, a ja czuję ogromne wzruszenie, spotykając się z bohaterami jeszcze ten jeden raz. Poprzednie tomy sagi były dobre, bardzo dobre… Finał to istna wisienka na torcie! Ostatnia i jednocześnie najobszerniejsza część wyróżnia się bogactwem zaskakujących wątków i akcją trzymającą w napięciu....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-03
Szukacie powieści, która poruszy najczulszą strunę Waszego serca? Historii, która napełni nadzieją, by ostatecznie wycisnąć łzy? A to wszystko w towarzystwie śnieżnych zasp i świątecznej atmosfery? Trafiliście doskonale! “Zdążyć do domu na święta”, czyli najnowsza książka Ani Chaber, spełni powyższe oczekiwania. Piękny pomysł na fabułę. A może nie pomysł? Może tę fabułę napisało życie? Tym mocniej uderzały we mnie opisane wydarzenia. Główni bohaterowie są jak ogień i woda, a mimo to doskonale się dopełniają. Podróż, w którą wyruszą, pokaże, że pecha nie da się wyczerpać. Autorka bierze na tapetę dwa motywy, które ściskają za serce, a okoliczność zbliżających się świąt dodatkowo intensyfikuje całość. Nie wszystko udało mi się przewidzieć, a może po prostu nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że ta historia może skończyć się właśnie tak… “Zdążyć do domu na święta” to pierwsza w tym sezonie powieść świąteczna, po którą sięgam i wiem, że nie mogłam wybrać lepiej. Każda minuta spędzona z bohaterami przyniosła mi emocje, z którymi nie zawsze potrafiłam sobie poradzić. Zakończenie całkowicie mnie ścięło. Jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony nie mogłam opanować łez. Wiem, że potrzebowałam tej książki w swoim życiu i jestem za nią wdzięczna, Aniu. Towarzyszę autorce od momentu wydania pierwszej powieści i dokładnie widzę, jak wspaniale się rozwija, doskonaląc warsztat pisarski. Czuję to w każdym przeczytanym zdaniu. “Zdążyć do domu na święta” to piękna i poruszająca opowieść, do której dodano szczyptę świątecznej magii… Jestem pewna, że i Wy jej potrzebujecie, ale jeszcze o tym nie wiecie! Sięgajcie więc po nią bez wahania, bo polecam ją z czystym sumieniem!
Szukacie powieści, która poruszy najczulszą strunę Waszego serca? Historii, która napełni nadzieją, by ostatecznie wycisnąć łzy? A to wszystko w towarzystwie śnieżnych zasp i świątecznej atmosfery? Trafiliście doskonale! “Zdążyć do domu na święta”, czyli najnowsza książka Ani Chaber, spełni powyższe oczekiwania. Piękny pomysł na fabułę. A może nie pomysł? Może tę fabułę...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-03
Gdy pierwszy rozdział książki wyciska ze mnie łzy, wiem, że to będzie niezapomniana lektura. Nie skłamię, pisząc, że “Listy w kolorze purpury” to najbardziej dojrzała powieść, która wyszła spod pióra Kasi. Historia Emery chwyta za serce od pierwszych zdań, bez ostrzeżenia porywając nas do świata pełnego nostalgii, bólu i miłości, która miała przecież przetrwać wszystko. Fabuła jest nieoczywista i zaskoczyła mnie wielokrotnie, kierując się w zupełnie nieoczekiwaną stronę. Bez wątpienia pokochałam bohaterów, choć niektórzy na moją miłość musieli zapracować. Delikatność i niewinność głównej bohaterki ujęła mnie bez reszty. Postać męska ma natomiast niewiele wspólnego z delikatnością. Powiem Wam, że Caleb początkowo nie zyskał mojej sympatii. No bo kto polubiłby tak aroganckiego typa? Ale ten facet się zmienia… Strona za stroną pokazywał mi coraz to inne oblicze - przez tego twardziela zaczęła przebijać czułość i troska. I tak nagle stał się bohaterem, o którym chciałam czytać w co drugim zdaniu tej książki. Spytacie, czy w “Listach w kolorze purpury” czekają na Was jakieś emocje? Ja odpowiem, że czeka na Was cała emocjonalna kolejka górska! Przeze mnie przemawiała głównie melancholia. Bardzo mocno weszłam w uczucia Emery i w pewnym momencie zaczęłam się z nimi identyfikować. Robiąc sobie przerwę w czytaniu, potrzebowałam chwili, by powrócić do rzeczywistości. A co z zakończeniem? Eh… Ono rozbiło mnie na milion kawałków. Przeżywałam jeszcze długo po przewróceniu ostatniej strony. “Listy w kolorze purpury” skradną Wasze serca. Tego jestem pewna! Sięgajcie więc po tę powieść bez wahania, by pozwolić ponieść się niesamowicie poruszającej historii.
Gdy pierwszy rozdział książki wyciska ze mnie łzy, wiem, że to będzie niezapomniana lektura. Nie skłamię, pisząc, że “Listy w kolorze purpury” to najbardziej dojrzała powieść, która wyszła spod pióra Kasi. Historia Emery chwyta za serce od pierwszych zdań, bez ostrzeżenia porywając nas do świata pełnego nostalgii, bólu i miłości, która miała przecież przetrwać wszystko....
więcej mniej Pokaż mimo to
Długo myślałam o tym, jak rozpocząć tę recenzję i chyba najlepiej będzie przejść od razu do sedna - "Spadające gwiazdy" to dla mnie ogromne rozczarowanie. Dlaczego? Już pierwsze, dziwnie zbudowane zdanie, wzbudziło we mnie wątpliwości. A później niestety nie było lepiej. Bardzo toporny styl, nienaturalne i naciągane dialogi, które momentami wywoływały we mnie uczucie zażenowania. Czytając, miałam wrażenie, że całość się ze sobą nie klei. Brakowało mi płynnych przejść między scenami. Fabuła nie jest do końca przemyślana. Mamy tu kilka absurdów i wydarzeń, które niczego nie wnoszą, w dodatku wyskakują jak Filip z konopii. Główna bohaterka, niespełna 30-letnia Emily, jest płytka i dziwna, a jej przemyślenia przywodzą na myśl te nastoletnie. Dużo minusów, prawda? Doszukałam się jednak dwóch fajnych elementów. "Spadające gwiazdy" to z pewnością powieść zimowa, ale nawiązano także do Bożego Narodzenia, co pozwoliło mi przez moment poczuć to urocze świąteczne ciepełko. Drugi dobry element to relacja między Emily i Zacharym. To chyba najlepiej dopracowana część książki - delikatna i otulająca serce, choć bardzo krótka, bo zaczyna się dopiero w połowie lektury. Oczywiście trzeba przymknąć oko na to, że cała "wielka miłość" rozwija się na przełomie miesiąca (nie biorę pod uwagę epilogu, który jest jedynie przeciąganiem pewnych miłosnych decyzji) 🙈 Podsumowując: wielkie oczekiwania zakończyły się wielkim rozczarowaniem. Powieść nie pozostała ze mną na dłużej. Niestety nie sięgnęłabym po nią kolejny raz i uważam, że czas, który na nią poświęciłam, mogłam spożytkować lepiej.
Długo myślałam o tym, jak rozpocząć tę recenzję i chyba najlepiej będzie przejść od razu do sedna - "Spadające gwiazdy" to dla mnie ogromne rozczarowanie. Dlaczego? Już pierwsze, dziwnie zbudowane zdanie, wzbudziło we mnie wątpliwości. A później niestety nie było lepiej. Bardzo toporny styl, nienaturalne i naciągane dialogi, które momentami wywoływały we mnie uczucie...
więcej Pokaż mimo to