-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2021-05-22
2021-04-11
2020-01-10
„Luann Tyler, piękna dwudziestolatka, i jej córeczka Lisa żyją na granicy ubóstwa. Pewnego dnia dziewczyna dostaje intratną propozycję wartą 100 miliona dolarów. Okazuje się, że ma tylko wziąć udział w loterii krajowej i... wygrać główną wygraną.”
David Baldacci to jeden z nielicznych autorów, który jak dotąd nie rozczarował mnie jeszcze nigdy, dlatego moje oczekiwania względem jego twórczości są dość wysokie. „Wygrana” to niewątpliwie książka ciekawa i wciągająca, mimo to miała kilka wad, które nieco popsuły mi jej odbiór. Nie zmienia to jednak faktu, że ogólny efekt mnie zadowolił, więc jako czytelnik jestem usatysfakcjonowany.
Sam POMYSŁ na książkę oceniam pozytywnie. FABUŁA jest raczej spójna i opiera się na dość dobrze rozbudowanym ciągu przyczynowo-skutkowym, więc jedyne, do czego mogę się przyczepić, to do przeskoku czasowego. Generalnie rozumiem powody, dla których Baldacci zdecydował się na takie rozwiązanie, tyle że w mojej ocenie przeskok ten nastąpił zbyt wcześnie. Myślę, że książka zyskałaby na wartości, gdyby autor pokusił się o opisanie chociaż kilku pierwszych dni z życia Luann po ucieczce z kraju. Odniosłem także wrażenie, że czasami, mówiąc kolokwialnie, Baldacci za bardzo popłynął. Nie jestem w stanie stwierdzić, jak w Stanach wygląda dostęp do różnego rodzaju informacji, w każdym razie to, jak szybko niektórzy bohaterowie potrafili wygrzebać „brudy” z przeszłości, jest dla mnie nieco nieprawdopodobne. Na brak AKCJI nie można narzekać, bo praktycznie od pierwszej strony coś zaczyna się dziać. BOHATEROWIE, mam na myśli przede wszystkim Luann i Jacksona, zostali wykreowani na barwne i intrygujące postacie. ZAKOŃCZENIE, choć przewidywalne i poprzedzone kilkoma oklepanymi chwytami, również oceniam na plus. Osobiście cieszę się, że Baldacci zdecydował się na w taki sposób zakończyć tę książkę.
„Wygrana” to książka, która intryguje i niesamowicie wciąga; została napisana prostym językiem, więc czyta się ją szybko. Ma swoje wady, ale nie na tyle duże, by z niej zrezygnować. Polecam!
„Luann Tyler, piękna dwudziestolatka, i jej córeczka Lisa żyją na granicy ubóstwa. Pewnego dnia dziewczyna dostaje intratną propozycję wartą 100 miliona dolarów. Okazuje się, że ma tylko wziąć udział w loterii krajowej i... wygrać główną wygraną.”
David Baldacci to jeden z nielicznych autorów, który jak dotąd nie rozczarował mnie jeszcze nigdy, dlatego moje oczekiwania...
2018-11-03
Baldacci w najlepszym wydaniu. Dla mnie „W pułapce pamięci” to majstersztyk - nic dodać, nic ująć. Fabuła niesamowicie mnie wciągnęła, dlatego zdecydowanie polecam zapoznać się z tą pozycją. Naprawdę warto!
Baldacci w najlepszym wydaniu. Dla mnie „W pułapce pamięci” to majstersztyk - nic dodać, nic ująć. Fabuła niesamowicie mnie wciągnęła, dlatego zdecydowanie polecam zapoznać się z tą pozycją. Naprawdę warto!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-12-29
Początek książki uważam za nudny i ociężały. Z ogromnymi problemami przebrnąłem przez pierwszych kilkanaście stron, więc gdyby nie moja sympatia do autora, obawiam się, że nie dotarłbym do końca. Na szczęście z czasem akcja nabrała tempa i coś w końcu zaczęło się dziać.
„Na ratunek” jest dobrą książką, ale zdecydowanie nie najlepszą. Pewne wątki były zbyt przewidywalne, a zakończenie nie zwaliło mnie z nóg. Na szczęście nie obyło się bez zaskakujących sytuacji, co więcej, Lee Adams to bohater, którego nie da się nie lubić. Jest inteligentny, zaradny i pomysłowy, ale przede wszystkim ma wady. A dla mnie to naprawdę wiele znaczy.
Podsumowując, niniejsza książka nie jest pozbawiona mankamentów, nie zmienia to jednak faktu, że z rozdziału na rozdział przyciąga coraz bardziej, aż w końcu trudno się od niej oderwać.
Mimo wszystko polecam!
Początek książki uważam za nudny i ociężały. Z ogromnymi problemami przebrnąłem przez pierwszych kilkanaście stron, więc gdyby nie moja sympatia do autora, obawiam się, że nie dotarłbym do końca. Na szczęście z czasem akcja nabrała tempa i coś w końcu zaczęło się dziać.
„Na ratunek” jest dobrą książką, ale zdecydowanie nie najlepszą. Pewne wątki były zbyt przewidywalne, a...
Jestem zauroczony i autorem, i samą książką. Baldacci zdecydowanie trzyma poziom. Po raz kolejny intryguje i nie pozwala ani na moment oderwać się od czytania! Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko napisać, że „Ostatnia mila” to naprawdę dobra książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu.
Jestem zauroczony i autorem, i samą książką. Baldacci zdecydowanie trzyma poziom. Po raz kolejny intryguje i nie pozwala ani na moment oderwać się od czytania! Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko napisać, że „Ostatnia mila” to naprawdę dobra książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-05
2019-02-01
2018-12-23
2018-12-13
„Klub Wielbłądów” to książka, którą wyjątkowo trudno mi ocenić. Problemu nie stanowi jednak samo dzieło autora, tylko moje gapiostwo. Nie będąc świadomym, że mam do czynienia z kilkuczęściowym cyklem, przygodę z tytułowym Klubem Wielbłądów zacząłem od 5 tomu („Diabelski zaułek”). Dopiero teraz wziąłem się do czytania od "właściwej strony", mimo to, chcąc nie chcąc, byłem w stanie przewidzieć, jak zakończą się niektóre wątki, co trochę popsuło mi zabawę.
David Baldacci znany mi jest z co najmniej trzech innych książek, więc miałem spore oczekiwania odnośnie do „Klubu Wielbłądów”. Na szczęście po raz kolejny udało mi się uniknąć przykrego rozczarowania i mogłem z przyjemnością zanurzyć się w wykreowaną przez autora historię. Moim zdaniem, mimo drobnych wad, fabuła jest naprawdę przyjemna i ciekawie poprowadzona. Nie brakuje w niej dynamizmu, humoru czy zaskakujących zwrotów akcji.
Jeśli chodzi o bohaterów, to wszyscy członkowie Klubu Wielbłąda zyskali moją sympatię. Każdy z nich ma swoje wady i zalety, mimo to stanowią zgraną grupę, która wspiera się nie tylko w tropieniu nieprawidłowości na najwyższych szczeblach amerykańskiej administracji, ale i w życiu codziennym. Ponieważ w piątej części pojawiają się niektórzy (a może wszyscy?) występujący w tej książce bohaterowie, nie mogę obiektywnie ocenić, jak dobrze zostali wykreowani na tych pięciuset sześćdziesięciu stronach „Klubu Wielbłądów”.
Mimo wszystko myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę. :)
„Klub Wielbłądów” to książka, którą wyjątkowo trudno mi ocenić. Problemu nie stanowi jednak samo dzieło autora, tylko moje gapiostwo. Nie będąc świadomym, że mam do czynienia z kilkuczęściowym cyklem, przygodę z tytułowym Klubem Wielbłądów zacząłem od 5 tomu („Diabelski zaułek”). Dopiero teraz wziąłem się do czytania od "właściwej strony", mimo to, chcąc nie chcąc, byłem w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-23
Szczerze mówiąc, pierwszy raz od bardzo dawna nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy książka mi się podobała, czy jednak wolałbym o niej zapomnieć. Czuję się, jakbym był między młotem a kowadłem; rozum każe mi ocenić „Studnię życzeń” nisko, serce - nadzwyczaj wysoko.
Zacznę może od tego, że spodziewałem się po tej książce czegoś zupełnie innego, więc nie czytało mi się jej najlepiej. Początek dość intrygujący; na skutek wypadku samochodowego dwunastoletnia Lou i siedmioletni Oz zostają bez ojca i (po części) bez matki, ponieważ kobieta traci kontakt z rzeczywistością i ląduje na wózku inwalidzkim. Dalej było już jednak tylko gorzej, więc moje zainteresowanie malało wprost proporcjonalnie do ilości przeczytanych stron. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo wszystko było takie nijakie. Kolejne sytuacje, przynajmniej w moim odczuciu, zostały napisane po macoszemu, były bezbarwne i nudne. Nawet śmierć Diamenta nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, bo opis tego przykrego wydarzenia, jak wszystko zresztą, był bezpłciowy.
„Studnia życzeń” to opowieść „nasycona ciepłem i humorem”, a przynajmniej tak jest napisane na okładce. Ja nie dostrzegłem nic, co mogłoby mnie choć trochę rozbawić, ale może po prostu mam spaczone poczucie humoru. W każdym razie przez 3/4 książki nudziłem się jak mops i sam nie wiem, jakim cudem udało mi się dotrwać do końca.
A jeśli chodzi o zakończenie, to... Ciężko mi je obiektywnie ocenić, bo to właśnie przez zakończenie mam ambiwalentne uczucia. Louisa Mae, prababka Lou i Oza, dostała wylewu i wylądowała w szpitalu, co gorsza, wkrótce potem zmarła. Tymczasem ogromna firma zajmująca się wydobyciem gazu ziemnego postanowiła pozbawić ją ziemi, więc aby tego dokonać, wystąpiła z wnioskiem do sądu o uznanie jej, Louisy, za niezdolną do podejmowania jakichkolwiek decyzji (kobieta wcześniej odmówiła sprzedaży ziemi, więc chciwi właściciele firmy postanowili wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść). Cotton, adwokat i przyjaciel rodziny, próbował temu zapobiec, ale ostatecznie przegrał sprawę. A kiedy sędzia miał ustalić opiekunów dla Lou i Oza, na salę sądową weszła... ich matka.
Szczerze mówiąc, zakończenie było do przewidzenia, mimo to ostatnie kilkadziesiąt stron wywołało we mnie wiele emocji; poczułem smutek, żal, rozgoryczenie i złość. A to o czymś świadczy.
Podsumowując, „Studnia życzeń” była (do pewnego momentu) nudna i bez polotu, jednak można z niej wyciągnąć parę ważnych lekcji. Zakończenie, choć przewidywalne, ma w sobie to "coś". Ani nie polecam, ani nie odradzam, bo sam nie wiem, czy kiedykolwiek sięgnę po nią po raz drugi.
Szczerze mówiąc, pierwszy raz od bardzo dawna nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, czy książka mi się podobała, czy jednak wolałbym o niej zapomnieć. Czuję się, jakbym był między młotem a kowadłem; rozum każe mi ocenić „Studnię życzeń” nisko, serce - nadzwyczaj wysoko.
Zacznę może od tego, że spodziewałem się po tej książce czegoś zupełnie innego, więc nie czytało mi się...
2018-12-04
Baldacci trzyma poziom... no prawie. Książkę uważam za udaną, bo szybko się wciągnąłem, czułem napięcie i dynamizm akcji. Pomysł super, wykonanie w porządku, bohaterowie do zaakceptowania, jedynie zakończenie rozczarowujące. Być może to tylko moje wrażenie, w każdym razie czułem się tak, jakby co najmniej kilka wątków nie zostało dokończonych. Mimo wszystko polecam!
Baldacci trzyma poziom... no prawie. Książkę uważam za udaną, bo szybko się wciągnąłem, czułem napięcie i dynamizm akcji. Pomysł super, wykonanie w porządku, bohaterowie do zaakceptowania, jedynie zakończenie rozczarowujące. Być może to tylko moje wrażenie, w każdym razie czułem się tak, jakby co najmniej kilka wątków nie zostało dokończonych. Mimo wszystko polecam!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to