-
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać1 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać4 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać4 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2022-04-19
"Mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu", M. Marly. Historia rozpoczyna się po śmierci ukochanego partnera Coco Chanel - Boya. Jest to opowieść o silnej kobiecie, która po stracie popada w depresję. Natomiast, po pewnym czasie próbuje stworzyć zapach przypominający o ukochanym.
Nie jest to biografia. Jest to typowe romansidło. Bez polotu. Nie porwała mnie ta historia. Spodziewałam czegoś innego, bardziej biografii, niż tylko zawirowań na wokół miłości.
Książka podzielona jest na 4 rozdziały dotyczące lat poszukiwań zapachu Chanel No. 5. Do przeczytania zachęciła mnie bardzo ładna okładka.
Styl pisania całkiem przyjemny.
"Mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu", M. Marly. Historia rozpoczyna się po śmierci ukochanego partnera Coco Chanel - Boya. Jest to opowieść o silnej kobiecie, która po stracie popada w depresję. Natomiast, po pewnym czasie próbuje stworzyć zapach przypominający o ukochanym.
Nie jest to biografia. Jest to typowe romansidło. Bez polotu. Nie porwała mnie ta...
Co człowiek jest w stanie zrobić dla pięniędzy?
Sprzedać nerkę lub inny organ, sprzedać komórkę jajową, sprzedać swoją krew, zostać "królikiem" doświadczalnym testując, np. wiagrę czy leki antynowotworowe testowane do leczenia niepłodności.
"Czerwony rynek" S. Carney'a to reportaż poruszający temat handlarzy narządów, złodziei kości, producentów krwi i porywaczy dzieci.
Scott Carney przedstawia nam świat czarnego rynku, gdzie popyt na adopcje międzynarodowe często prowadzi do porywania dzieci od biologicznych rodziców i sprzedawane do sierocińców, a potem do agencji acopcyjnych. Gdzie nowi rodzice nawet nie wiedzą, że dziecko, ktoremu chcą dac nowy dom, ten dom już miało. A środki, ktore przeznaczają na pokrycie kosztów całen biurokracji tak naprawdę są pieniedzmi za dziecko. Dziecko staje się żywym towarem.
Jak popyt w medycynie na prawdziwe ludzkie szkielety do nauki, przycznia się do wykorzystywania świeżych grobów, oskrórowywania i sprzedawanja ich na Zachód. W pewnym momencie zbyt duży popyt na materiał "naukowy" doprowadził do serii morderstw.
Autor pokazuje jak działa "krwiodawstwo" w Indiach. Ludzie sprzedają swoją krew, nawet zakażoną wirusem HIV. Krew ta nie była sprawdzana co doprowadziło w jednym z indyjskich regionow do epidemii HIV.
Jak kobiety zamykane są w ośrodkach dla matek zastepczych i jak nielegalnie pozyskiwane są komórki jajowe do zapłodnień "in vitro".
Jak ludzie zostają "królikami" doświadczalnymi i testują leki antynowotworowe do leczenia niepłodności. Przez taki przypadek urodziło się dziecko z cyklopią.
Jak ubóstwo wpływa na sprzedaż organów do transplantacji.
Reportaż został napisany w przystępnym języku. Daje sporo do myślenia. Jak brak pieniędzy wpływa na ich pozyskanie w sposób nielegalny i wykorzystując też pobudki altruistyczne przez werbowników i handlarzy.
Nie spodobała mi się kwestia, gdzie autor otwarcie neguje transplantacje twierdząc, ze zamiast przyspieszyć sobie życie o kilka lat niech osoba pogodzi się po prostu ze śmiercią. Ehh.. niech powie to dziecku, które potrzebuje organu do przeżycia.
Cieszy mnie fakt, że w większości państw są regulacje prawne o pozyskiwaniu narządów/krwi bez zapłaty, tylko na podstawie oddania przez dawcę, na rzecz pomocy.
Co człowiek jest w stanie zrobić dla pięniędzy?
Sprzedać nerkę lub inny organ, sprzedać komórkę jajową, sprzedać swoją krew, zostać "królikiem" doświadczalnym testując, np. wiagrę czy leki antynowotworowe testowane do leczenia niepłodności.
"Czerwony rynek" S. Carney'a to reportaż poruszający temat handlarzy narządów, złodziei kości, producentów krwi i porywaczy...
"Wszystko, co brzydkie i cudowne" to historia dziwnej relacji, pomiędzy dorosłym mężczyzną a małą dziewczynką. Wavy ma 6 lat, gdy poznaje Kellego, który ma lat 20 z groszami. Rodzina, w której wychowuje się dziewczynka jest patologiczna. Ojciec jest dillerem narkotyków, matka mająca w tyłku swoje dzieci, ćpunka i znęcająca się na córką. Kellen zaczyna troszczyć się o dziewczynkę. Pojawia się między nimi miłość duchowa. Ale w wieku jej lat 14stu przeradza się w miłość fizyczną (ale nie do końca).
Dla jednych jest to obrzydliwa historia. Dla mnie nie. Z jednej strony mogli poczekać, ale z drugiej strony to ona nalegała. A 14 lat to burza hormonów, gdzie młody człowiek odkrywa swoją seksualność i przejawia nią coraz większe zainteresowanie. I sama mając te 14 lat o takich rzeczach myślałam.
Historia ciekawa. Inna. Uczucie tych dwojga było prawdziwe, pomimo dużej różnicy wieku. Potrzebowali siebie nawzajem. Jedno i drugie oberwało w życiu.
Był moment, kiedy miałam lekki niesmak do tej relacji. Natomiast kibicowałam tej dwójce i czekałam na szczęśliwe zakończenie.
Ochy i achy poleciały. Teraz pora na minusy. Korekta - lekki dramat, trochę pozmienianych imion miejscami przez co czytelnik głupieje. Druga sprawa - kilka rzeczy mi się nie zgadzało w sytuacjach, gdy np. 10latka gotująca obiad. W tym wieku to potrafiłam jedynie sobie kanapki zrobić.
"Wszystko, co brzydkie i cudowne" to historia dziwnej relacji, pomiędzy dorosłym mężczyzną a małą dziewczynką. Wavy ma 6 lat, gdy poznaje Kellego, który ma lat 20 z groszami. Rodzina, w której wychowuje się dziewczynka jest patologiczna. Ojciec jest dillerem narkotyków, matka mająca w tyłku swoje dzieci, ćpunka i znęcająca się na córką. Kellen zaczyna troszczyć się o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nawet nie wiem co napisać o tej książce.
Opis mówi: "Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. Śledztwo odsłania ponury świat, który przenikają bieda, przemoc, mizoginia i mroczny erotyzm. Beznadziejność osiąga punkt kulminacyjny i doprowadza do zabójstwa wiedźmy, która jest jak oko huraganu, przekraczająca czas i przestrzeń".
Mam mocno mieszane uczucia. Jestem nią zniesmaczona. Książka jest wulgarna. Przeszkadzało mi w niej duża ilość przekleństw. Pomimo iż, sama przeklinam jak szewc, tak nie lubię ich dużej ilości w książkach.
Brak akapitów była mocno myląca. Czasami nie mogłam połapać się o czym jest w danej chwili mowa.
Dużo wątków nie mająca nic wspólnego z całą historią.
W zasadzie to czytałam, ale nie wiem o czym czytałam. Wiem tylko tyle, że były dwie wiedźmy, jedna Stara druga Młoda. Była też trzynastolatka w ciąży, która została omamiona przez swojego ojczyma. Chłopak pedofil, którego podniecali mali chłopcy i młode dziewczyny zabawiające się z… psami. Dużo pobocznych kobiet, które sprzedawały się w domach publicznych lub na ulicy. Burdelmama. Matka, zagorzała katoliczka. Narkotyki.
Mam wrażenie, że całe zło, które jest na świecie, zostało wciśnięte w te 250 stron. W tej książce był jeden wielki miszmasz. I tak naprawdę nic się z niej nie dowiedziałam. A ten brak akapitów… to w zasadzie nie wiem czyja to sprawka, wydawcy czy kogo?
No nie polecam
Nawet nie wiem co napisać o tej książce.
Opis mówi: "Grupa dzieci z La Matosy, zubożałej wioski Meksyku, dokonuje makabrycznego odkrycia. W mętnych wodach kanału znajduje rozkładające się ciało miejscowej wiedźmy. Śledztwo odsłania ponury świat, który przenikają bieda, przemoc, mizoginia i mroczny erotyzm. Beznadziejność osiąga punkt kulminacyjny i doprowadza do zabójstwa...
U kolebki. Przed ołtarzem. Nad mogiłą. - H. Biegeleisen
Jest to dzieło etnograficzne powstałe w 1929 roku, wydawnictwo grafika postarało się o jej ponowny wydruk.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, dlaczego kiedyś nacierało się dziecku czoło chlebem, albo jak utrudnić dostęp czarownicom do bydła czy też dlaczego zakopywano nieślubne noworodki pod progami domów, to jest to książka dla Ciebie.
Książka została podzielona na dwie części. Pierwsza dotyczy życia społecznego i znaczenia np. chleba i soli. Druga zaś, dotyczy czarów, czarownic, demonologii słowiańskiej, kultu roślin, księżyca czy słońca. Dużo jest wyjaśnień co zostało zabrane przez religię chrześcijańską i skąd wzięły się takie a nie inne zwyczaje. Skoro jest to książka z 1929 roku, no to i słownictwo nie jest "dzisiejsze". To też nie czytało mi się jej łatwo. I co prawda książki naukowe są... trudne, to jednak liczy się ich treść. A jest to potężna kopalnia wiedzy "słowiańskiej" i nie tylko. Dlaczego nie tylko? Ponieważ autor przytacza również podobieństwo kultów w innych kulturach. Autor często przytacza etnografa O. Kolebarga czy Z. Glogera. W tej książce pojawiło się tyle rzeczy, o których jeszcze wcześniej nigdzie nie czytałam.
Warto wspomnieć też o okładce. Okładkowa sroka jest zadowolona - jest miła w dotyku i się błyszczy.
Ze względu na dużą zawartość wiedzy, polecam. Ktoś, kto nie jest zaznajomiony z przedwojenną polszczyzną, będzie miał mały problem z czytaniem. Nie polecam tej książki dla osób początkujących w strefie poznawania kultury słowiańskiej. Jest to książka bardziej dla średnio zaawansowanych.
U kolebki. Przed ołtarzem. Nad mogiłą. - H. Biegeleisen
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJest to dzieło etnograficzne powstałe w 1929 roku, wydawnictwo grafika postarało się o jej ponowny wydruk.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, dlaczego kiedyś nacierało się dziecku czoło chlebem, albo jak utrudnić dostęp czarownicom do bydła czy też dlaczego zakopywano nieślubne noworodki pod progami domów, to jest to...