-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla Autorki, która przelała na strony swojej książki tyle ważkich informacji na temat Chin. Historia, tradycje, życie codzienne, wszystko w pigułce. Dużej dość, ale wartej przełknięcia.
Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla...
Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla Autorki, która przelała na strony swojej książki tyle ważkich informacji na temat Chin. Historia, tradycje, życie codzienne, wszystko w pigułce. Dużej dość, ale wartej przełknięcia.
Chiny XX wieku w kompakcie. Sposób podania bardzo przystępny. Miliony śmiertelnych ofiar bez wojny, a jedynie za sprawą skutecznej indoktrynacji, wprawiają w przerażenie i podziw jednocześnie, Nie wiem, które z odczuć bardziej dominowało podczas lektury.
Nawet jeśli sposób prowadzenia narracji opowieści nie był moim ulubionym, to ostatecznie jestem pełna uznania dla...
Po Trzech córkach Chin i Drodze do wyzwolenia (bardzo obszernym reportażu o scjentologii), idąc za ciosem, zwróciłam się ku Światu (...), czyli kolejnej książce o indoktrynacji, ucisku i terrorze władzy. Szczególnie polecam te dwie ostatnie. Narracja obu porwała mnie, jednak ta o Korei Północnej tak bardzo, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Bezstronna relacja, w moim odczuciu bardzo obiektywna i obszernie poparta danymi źródłowymi.
Nie wiem za bardzo, jaki komentarz pozostawić, jeśli chodzi o treść dzieła. Sama mówi za siebie. Wykonanie, z mojego punktu widzenia, świetne. Nie polecam jako wspólnej lektury na miesiąc miodowy, bo radosna atmosfera może podupaść, ale w ramach dokształcania się na temat sytuacji w świecie, kompletnie oderwanym od znanej nam rzeczywistości, jak najbardziej.
Powinniśmy zaprzestać naszego narodowego sportu, czyli narzekania, bo chyba nie bardzo mamy na co.
Po Trzech córkach Chin i Drodze do wyzwolenia (bardzo obszernym reportażu o scjentologii), idąc za ciosem, zwróciłam się ku Światu (...), czyli kolejnej książce o indoktrynacji, ucisku i terrorze władzy. Szczególnie polecam te dwie ostatnie. Narracja obu porwała mnie, jednak ta o Korei Północnej tak bardzo, że nie byłam w stanie oderwać się od lektury. Bezstronna relacja,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wszystko okej, ale historia ździebko nudą trąci. Jakoś mało w niej emocji i toczy się własnym powolnym rytmem. Zaczynam się już jednak przyzwyczajać do tego dystansu japońskiego i pojmować, że uczucia w tym społeczeństwie okazywane są w sposób odmienny, niż na Zachodzie.
Książka napisana bardzo ładnym językiem, czytało się ją przyjemnie. Punktem wyjściowym historii jest człowiek z fałszywą tożsamością. Opowieść o rozwikłaniu jego zagadki okraszona jest przemyśleniami głównego bohatera, prawnika prowadzącego sprawę. Trochę mi się ten prawnik ze Sztyrlicem kojarzył. Myślał i myślał chłop. Na rozwiązanie przez przypadek ostatecznie wpadł niż sam je wymyślił.
Bez fajerwerków, ale spokojnie na podróż pociągiem jak znalazł. Ale nie dla fanów kryminałów, gdzie trup ściele się gęsto, zaś bohaterowie operują językiem wozacko chodnikowym. Ja polecam.
Wszystko okej, ale historia ździebko nudą trąci. Jakoś mało w niej emocji i toczy się własnym powolnym rytmem. Zaczynam się już jednak przyzwyczajać do tego dystansu japońskiego i pojmować, że uczucia w tym społeczeństwie okazywane są w sposób odmienny, niż na Zachodzie.
Książka napisana bardzo ładnym językiem, czytało się ją przyjemnie. Punktem wyjściowym historii jest...
Interesująca relacja na temat systemu edukacyjnego w Japonii. Ale nie tylko. Ta opowieść o szkole, rodzicach, nauczycielach i uczniach, pozwala zapoznać się bliżej zarówno z życiem społecznym jak i kulturą japońską.
W ogóle nie skupiałam się na analizowaniu postawy matki i ocenianiu, czy była ludzka dla swego syna czy nie, co wpadło mi w oko w którejś z recenzji. Zakładam, że matka chce dla dziecka najlepiej, przynajmniej większość normalnych matek, a taką tutaj mamy. Nie będę też oceniać systemu edukacyjnego, nie czuję się kompetentna na tyle, aby go pochwalić, czy też zmieszać z błotem. Jednakże w paciorku wieczornym podziękowałam Bozi za to, że mogłam chodzić na wagary w kraju nad Wisłą. Niestety, w związku z powyższym w kraju nad Wisłą nikt najcieńszych zegarków lub innych tycich komórek nie produkuje. Ale też z drugiej strony nie ma tak wielu przypadków samobójstw zarówno pośród nauczycieli jak i uczniów.
Historia ciekawa, ale dla mnie przede wszystkim bardzo interesująca relacja na temat kultury, której zupełnie nie znam. Takie niby zwykłe opisy zebrań rodzicielskich, a tak naprawdę spotkania obrazujące układy i rozkłady sił w społeczeństwie. Wszędzie obowiązują kody. Zaprogramowane jest, jak się ubrać, jak słowa dobierać (w mowie i w piśmie), aby nikogo nie obrazić, jakiego rodzaju strawa będzie słuszna podczas mniej czy bardziej oficjalnego spotkania, jak może lub nie może zachować się samotna lub zamężna matka. I obsesja na punkcie braku indywidualizmu. Wszyscy powinni być tacy sami, tak samo się zachowywać i mieć takie same worki na kapcie. Bo jeśli nie to zgroza i samobójstwo się czai u drzwi. I to perfekcyjnie zaplanowane życia, zarówno dzieci jak i dorosłych. Od przebudzenia do udania się na spoczynek, prawie bez czasu wolnego, tzw. czasu dla siebie. Wszystko w tej książce było dla mnie ciekawe. Nawet dość osobliwe relacje rodzinne autorki. Szczególnie te z rodzicami.
Przy każdej kolejnej książce o Japonii dziękuję opatrzności, za to, że się tam nie urodziłam. To na pewno piękny kraj, do tego z wiśni kwitnącej słynący, ale dziękuję, nie, mój fajniejszy. Pozostanę przy lekturach na temat.
Interesująca relacja na temat systemu edukacyjnego w Japonii. Ale nie tylko. Ta opowieść o szkole, rodzicach, nauczycielach i uczniach, pozwala zapoznać się bliżej zarówno z życiem społecznym jak i kulturą japońską.
W ogóle nie skupiałam się na analizowaniu postawy matki i ocenianiu, czy była ludzka dla swego syna czy nie, co wpadło mi w oko w którejś z recenzji....
Rewelacja. Gorąco polecam. Kawał dobrej roboty. Nie mogłam wyjść podziwu nad ludzką głupotą i łatwowiernością, ale poczucie trwogi podczas czytania było dużo bardziej dojmujące.
Nie ma co wchodzić w szczegóły, wszystkich fanów solidnych reportaży zapraszam do biblioteki.
Rewelacja. Gorąco polecam. Kawał dobrej roboty. Nie mogłam wyjść podziwu nad ludzką głupotą i łatwowiernością, ale poczucie trwogi podczas czytania było dużo bardziej dojmujące.
Nie ma co wchodzić w szczegóły, wszystkich fanów solidnych reportaży zapraszam do biblioteki.
Kolejny z moich azjatyckich podbojów. Może nie nazbyt spektakularny, ale poruszający. Jak to już wcześniej inni Czytelnicy napisali: historia o tym, jak ciężko jest żyć wśród „normalnych” osobie niedostosowanej.
Na bycie innym trzeba mieć warunki, czyli wsparcie bliskich i zaplecze finansowe. A tego głównej bohaterce brak. W związku z powyższym próbuje się bidulka dopasować do "normalnej" reszty.
Jeśli chodzi o obraz normalności ukazany w tej książce to lekki koszmar. Ciekawie było się z nim zapoznać z punktu widzenia bohaterki, która jest wyrzutkiem i zakałą dla pozostałych, bo jest inna. Prawdopodobnie cierpi na jakieś zaburzenia, ale to nie jest akurat istotne i najważniejsze w całej opowieści.
Przeczytałam migiem, gdyż książeczka niepokaźna, ale ma moc. Chyba nie chodzi o jakieś przesłanie o ciężarze wagonu pełnego złomu, ale raczej o refleksję na temat tego, co w życiu jest ważne. I o to, czy wszyscy muszą mieć podobne marzenia, potrzeby i modele życiowe, aby mieć prawo do poczucia spełnienia.
Kolejny z moich azjatyckich podbojów. Może nie nazbyt spektakularny, ale poruszający. Jak to już wcześniej inni Czytelnicy napisali: historia o tym, jak ciężko jest żyć wśród „normalnych” osobie niedostosowanej.
Na bycie innym trzeba mieć warunki, czyli wsparcie bliskich i zaplecze finansowe. A tego głównej bohaterce brak. W związku z powyższym próbuje się bidulka...
Po przeczytaniu książki „Zanim wystygnie kawa” miałam zamiar się poddać i odpuścić sobie bliższe spotkania z literaturą japońską. Doszłam jednak do wniosku, że tak się nie godzi i powinnam dać jej szansę. Nawet jeśli kulturowo i duchowo nie jest mi najbliższa. I to była świetna decyzja.
Moim zdaniem, książka „Ona i jej kot” jest cudowna. Sprawia wrażenie prostej i niewymagającej. Ot, zwykłe historie właścicieli kotów, lub też ludzi, których te koty wzięły pod swe, hm, nazwijmy to skrzydła. Dla mnie jednak jawi się niczym urzekająca podróż przez ważne emocje i codzienne przeżycia. Podróż zdecydowanie za krótka. Mogłabym czytać te ludzko kocie opowieści znacznie dłużej.
Cztery koty, czworo ludzi, zwykłe życia, spajdermenów i batmenów brak. Trzeba wstać, pójść do pracy, mierzyć się z miłością lub jej brakiem, samotnością, większymi lub mniejszymi rozczarowaniami, radościami i smutkami. A to wszystko widziane z perspektywy ludzi i kotów. Obie perspektywy równe sobie, ciężko mi powiedzieć, która była mi bliższa. Chwilami to chyba ta kocia 😊
Dobrzy Ludzie, jak chcecie, to siedźcie przy tej wystygłej kawie, ale z mojego punktu widzenia, historia i spacer z kotami daje dużo więcej pozytywnej energii.
Po przeczytaniu książki „Zanim wystygnie kawa” miałam zamiar się poddać i odpuścić sobie bliższe spotkania z literaturą japońską. Doszłam jednak do wniosku, że tak się nie godzi i powinnam dać jej szansę. Nawet jeśli kulturowo i duchowo nie jest mi najbliższa. I to była świetna decyzja.
Moim zdaniem, książka „Ona i jej kot” jest cudowna. Sprawia wrażenie prostej i...
Interesująca pozycja ze względu na specyficzny klimat wynikający z innej kultury. Otwartość Europejczyków w porównaniu z azjatyckim dystansem to dwa kosmosy. Takie przynajmniej jest moje odczucie po zakończeniu lektury.
Jeżeli ktoś to lubi, to książka go oczaruje i wciągnie.
Niestety, okazało się, że to nie moja bajka. Podobnie jak innych Czytelników irytowały mnie wielokrotnie powtarzane informacje dotyczące kawiarnianego cudu. Na nerwy działały mi opisy emocji, które się często wzajemnie wykluczały. Wątek kobiety w sukience nijak nie został w pierwszej części ciekawie rozwinięty (nie wiem, czy jest kontynuowany w kolejnych). A może to zachęciłoby mnie do sięgnięcia po część drugą. Miałam wrażenie, że dobry i ciekawy pomysł został potraktowany „po łebkach” i napisany byle jak. Gdyby nie ten ciekawy klimat, który wspomniałam na początku, pewnie bym nie dokończyła. Historie bohaterów w ogóle mnie nie obchodziły, bo autor się nawet nie postarał, żeby ich polubić lub zaciekawić ich losami.
Ale nie odradzam. Coś nowego, ale dla mnie do zapomnienia. Nie planuję czytania dalszych części serii.
Interesująca pozycja ze względu na specyficzny klimat wynikający z innej kultury. Otwartość Europejczyków w porównaniu z azjatyckim dystansem to dwa kosmosy. Takie przynajmniej jest moje odczucie po zakończeniu lektury.
Jeżeli ktoś to lubi, to książka go oczaruje i wciągnie.
Niestety, okazało się, że to nie moja bajka. Podobnie jak innych Czytelników irytowały mnie...
Książka “połknięta” w dwa popołudnia. Odczucia w stosunku do niej w pełni ambiwalentne. Bo jak można przeczytać w dwa dni, a potem psioczyć i narzekać niczym stara babka, że coś nie bangla. No, to już stara babka wyjaśnia.
Książka trzywątkowa. Babcia, matka i córka. Bardzo lubię tego rodzaju sagi, jednak tutaj brak mi ciągłości. Te trzy wątki się splatają, ale nie mają wiele wspólnego. A przynajmniej, z mojego punktu widzenia, to co je łączy, to za mało, nawet jeśli to rodzinny dom. Biorąc pod uwagę tragiczne losy „podwójnej” babci, dałoby się z tego dużo bardziej interesującą relację wycisnąć.
Ale do rzeczy: jest historia młodej dziewczyny, która jest straumatyzowana wydarzeniami sprzed około dwudziestu lat i jest historia jej babci, która zamieszkuje miejscowość, gdzie owa trauma się miała miejsce. Środkowej postaci, matko/córki jest niewiele. Taka tam puszczalska, podobno kiedyś dobrze pływała i tyle. Po co jest jej wątek w ogóle (a to pływanie to istna zagadka Marabuta), tylko Szanowna Autorka wie. Za to wątek córko/wnuczki dla mnie bardzo przewidywalny. Znane historie z młodości, typu człek poszedł w na ognisko z koleżankami i kolegami i ten, no tego, się działo. Ale żeby od razu tragedie takie jak tu, no proszę. A potem zwidy (różne, różniste, ale nikt nie wie po co), wyparcie na kolejne 20 lat, i brak czucia i uczucia, i tylko przyjaciel gej rozumi, bo kto mógłby lepiej. Ło matko, bardzo chciałam, ale nie kupuję tej historii.
Zaś prawdziwy dramat, historia życia podwójnej babci, sprowadzony został do chałupy na sprzedaż. Wątek niemieckiej babci bardzo ciekawy. Realia małej mieścinki oczarowanej obietnicami lepszej przyszłości dzięki nowym, lepszym Niemcom przekonujące. Wciągnęły mnie, z wypiekami na twarzy czekałam na więcej historii o zachodnich kresach. Historia wypędzonej ze wchodu polskiej babci, z ukraińskim dramatem w tle, również zapowiadała się ciekawie. Na zapowiedziach się skończyło, gdyż nagle kindle poinformował mnie, że osiągnęłam 100% dzieła.
No i tyle. I stąd moje rozczarowanie.
Miałam już kiedyś wrażenie, że książka jest pisana pod literówkę. Mam na myśli ilość znaków wymaganych przez wydawcę. Czyli Autor zaczyna pisać, ma kilka różnych pomysłów na rozwinięcie akcji, wprowadza więc jakiegoś ducha, zagadkową postać, metafizyczny wątek, itepe. A potem nagle okazuje się, że ilość znaków osiągnęła wymaganą wartość, więc książka zostaje ukończona bez dalszego rozwinięcia tychże wprowadzonych ekstra motywów. Nie zostają one jednak usunięte, bo dobra, przecież nikt się nie będzie czepiał, jest git, trochę postraszylim stare babki, huhu, a że się to wszystko kupy nie trzyma, wszak wydawca tak dokładnie nie czyta. Tu na pewno nie doczytał.
Ale póki się czytało, dobrze się czytało, dlatego 6. Ale z dużym minusem.
Książka “połknięta” w dwa popołudnia. Odczucia w stosunku do niej w pełni ambiwalentne. Bo jak można przeczytać w dwa dni, a potem psioczyć i narzekać niczym stara babka, że coś nie bangla. No, to już stara babka wyjaśnia.
Książka trzywątkowa. Babcia, matka i córka. Bardzo lubię tego rodzaju sagi, jednak tutaj brak mi ciągłości. Te trzy wątki się splatają, ale nie mają...
Bardzo dobry reportaż nie pozostawiający niestety złudzeń co do kondycji natury ludzkiej. Jednego dnia mieszkasz w mieście szczycącym się wieloraką kulturowością i tolerancją religijną, następnego dnia budzisz się w piekle, gdzie na każdym kroku i o każdej porze dnia może Cię dopaść kula snajpera. I zasadniczo nie wiadomo kto strzela do kogo, ponieważ napastnicy nie oszczędzają nikogo, nawet swoich. Czasem snajperami są jedni, a czasem drudzy. Strzelają do każdego tylko dlatego, że ofiary przebywają w mieście, które się broni.
Ten reportaż jest wstrząsający, poruszający, pełen przemocy i strasznych faktów. Pomijając nędzę, głód, brak dostępu do podstawowych produktów i artykułów, z wodą i energią włącznie, najgorsze było to, że ludzkie życie nie stanowiło dla żadnej ze stron żadnej wartości. Serbowie atakowali, ale muzułmanie często prowokowali ataki używając lokalizacji cywilnych, aby odwet dotknął właśnie cywilów. To się świetnie sprzedawało na arenie międzynarodowej. Oblężenie i ofiary ataków moździerzowych również było „na rękę” władzom muzułmańskim. Im więcej ofiar, tym lepszy efekt.
Ciężko polecać ze względu na tematykę i ogrom nieszczęścia zawarty w tym reportażu. Dla zainteresowanych historią i dobrym, obiektywnym warsztatem reportersko pisarskim przypominającym, przynajmniej mi, dzieła Ryszarda Kapuścińskiego.
Bardzo dobry reportaż nie pozostawiający niestety złudzeń co do kondycji natury ludzkiej. Jednego dnia mieszkasz w mieście szczycącym się wieloraką kulturowością i tolerancją religijną, następnego dnia budzisz się w piekle, gdzie na każdym kroku i o każdej porze dnia może Cię dopaść kula snajpera. I zasadniczo nie wiadomo kto strzela do kogo, ponieważ napastnicy nie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to