-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Debiuty mają to do siebie, że nie zawsze są udane. Pierwszą książkę Katarzyny Bondy zatytułowaną „Sprawa Niny Frank” trudno uznać za arcydzieło gatunku. Przede wszystkim Bonda za bardzo inspirowała się skandynawskim kryminałem, co widać – jej bohater, Hubert Meyer, jest kiepską imitacją Harry’ego Hole. Ponadto autorka stosuje tanie chwyty, by zdobyć czytelnika, i już na pierwszych stronach „Sprawy Niny Frank” serwuje nam (a jakże) opis seksu. Cie-niz-na.
Cały tekst recenzji na:
https://iwangroznyczyta.wordpress.com/2016/02/25/sprawa-niny-frank-katarzyny-bondy/
Zapraszam!
Debiuty mają to do siebie, że nie zawsze są udane. Pierwszą książkę Katarzyny Bondy zatytułowaną „Sprawa Niny Frank” trudno uznać za arcydzieło gatunku. Przede wszystkim Bonda za bardzo inspirowała się skandynawskim kryminałem, co widać – jej bohater, Hubert Meyer, jest kiepską imitacją Harry’ego Hole. Ponadto autorka stosuje tanie chwyty, by zdobyć czytelnika, i już na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Alex Marwood zyskała sympatię czytelników książką „Dziewczyny, które zabiły Chloe”. To była miła odmiana, lekki powiew świeżości na gruncie literatury grozy. „Najmroczniejszy sekret” – najnowsza powieść Marwood – została pozbawiona tej świeżości. Wręcz przeciwnie – wieje nudą i schematami, a sam finał i rozwiązanie zagadki zniknięcia trzyletniej Coco jest przewidywalne aż do bólu. Lektura „Najmroczniejszego sekretu” to prawdziwa strata czasu.
Pełna recenzja na stronie:
https://iwangroznyczyta.wordpress.com/2017/06/11/najmroczniejszy-sekret-alex-marwood/
Zapraszam!
Alex Marwood zyskała sympatię czytelników książką „Dziewczyny, które zabiły Chloe”. To była miła odmiana, lekki powiew świeżości na gruncie literatury grozy. „Najmroczniejszy sekret” – najnowsza powieść Marwood – została pozbawiona tej świeżości. Wręcz przeciwnie – wieje nudą i schematami, a sam finał i rozwiązanie zagadki zniknięcia trzyletniej Coco jest przewidywalne aż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Do Trzeciego znaku Yrsa Sigurdardottir podeszłam z bardzo dużą rezerwą. Po pierwsze: (nie, żebym miała coś przeciwko) książka wyszła spod pióra kobiety, a moje ostatnie podejścia do kobiecej twórczości kończyły się rozczarowaniem. Po drugie: bohaterką jest kobieta, no i książka porusza tematykę czarów, magii. Z tych powodów Trzeci znak dość długo leżał na mojej półce, zanim po niego sięgnęłam.
Akcja tej lektury rozgrywa się w Islandii. Jak już wspomniałam, główną bohaterką tej powieści jest kobieta, trzydziestosześcioletnia Thora. Młoda prawniczka dostaje nietypową ofertę: ma zbadać ślady tajemniczego morderstwa. Kobieta przyjmuje zlecenie i wraz z nowopoznanym Mathew rozpoczyna śledztwo w sprawie makabrycznej zbrodni.
Harald przybył do Islandii, aby poszerzyć swoje zainteresowanie magią, czarownicami i paleniem na stosie. Należy tu zaznaczyć, że mężczyzna był nietuzinkowy. Świadczyły o tym nie tylko jego zainteresowania, ale i wygląd, zdecydowanie różniący się od przeciętnego. Thora, spokojna rozwódka, zostaje zdziwiona szczegółami z życia zamordowanego studenta. Podejrzanym o zbrodnię zostaje jeden z przyjaciół Haralda, szybko jednak lista podejrzanych rozszerza się o wszystkich członków studenckiej paczki. Kolejnym wątkiem tej powieści jest znajomość Thory z Mathew, która zaczyna się przeradzać w coś więcej (to oczywiście jest bardzo często powtarzany motyw).
Po przeczytaniu tej powieści byłam bardzo mile zaskoczona. Trzeci znak okazał się mieć bardzo dobrą fabułę, a i sposobowi pisania Yrsy Sigurdardottir. Bardzo podobał mi się humor, jaki pojawiał się w tej powieści. Thora i jej przemyślenia często bywały zabawne, nie był to jednak wymuszony humor. Również kiedy między bohaterką a Mathew zaczyna iskrzyć, nieustannie robią sobie przytyczki. I one są zabawne. Riposty są zabawne, trafione, czytelnik nie czuje przesytu nimi.
Kolejną zaletą tej lektury była również fabuła i tajemnica, jaką owiana była zbrodnia. Zakończenia nie dało się rozstrzygnąć, a i autorka regularnie wplatała do akcji przerywniki, dzięki którym czytelnik nabiera nowych podejrzeń.
No i na koniec chciałam pochwalić autorkę za tło historyczne. Motyw czarów, czarownic, magii okazał się być bardzo ciekawym. Z zaciekawieniem śledziłam informację o średniowiecznym poglądzie na magię. Dowiedziałam się wielu nowych (prawdziwych!) informacji na temat historii czarownictwa w Islandii. Bardzo ciekawe doświadczenie.
Podsumowując: książka co najmniej bardzo ciekawa. Wiem, że jest to pierwsza powieść rozpoczynająca cykl z Thorą. Na pewno sięgnę po kolejne części.
Do Trzeciego znaku Yrsa Sigurdardottir podeszłam z bardzo dużą rezerwą. Po pierwsze: (nie, żebym miała coś przeciwko) książka wyszła spod pióra kobiety, a moje ostatnie podejścia do kobiecej twórczości kończyły się rozczarowaniem. Po drugie: bohaterką jest kobieta, no i książka porusza tematykę czarów, magii. Z tych powodów Trzeci znak dość długo leżał na mojej półce, zanim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W stojącym na uboczu wyspy domu zostaje zamordowana matka, a wraz z nią dwójka jej dzieci. Morderca pozostawił przy życiu jedynie niemowlę. Rozwiązania zagadki podejmuje się Erik Winter, który powraca do Szwecji po dwuletniej nieobecności.
Temat tej powieści wydaje się być bardzo ciekawy. Mamy makabryczne morderstwo. Od razu podanego na tacy mamy podejrzanego, który wydaje się być bardzo agresywnym człowiekiem. Wreszcie mamy nowe okoliczności, nowych podejrzanych i nowe morderstwa. Wydaje się być ciekawe?
A jednak w tej powieści coś nie zagrało. Bardzo dużo czasu minęło, zanim przestałam się nudzić przy tej lekturze. Nie podobało mi się, że w tej książce tak mało się działo. Kiedy pierwszy podejrzany przestał nim być (a dla uważnego czytelnika przestawał nim być bardzo szybko), w książce nie pojawiają się nowe tropy. Dopiero pod koniec coś zaczyna się wyjaśniać, ale dla mnie to trochę za mało.
Mam również zastrzeżenia do pracy śledczych. Autor opisuje jedynie ciągłe powroty do domu zamordowanej, gdzie myślą, myślą, myślą. Nawet jeśli znajdują tam jakieś nowe tropy, to później są one jakby zarzucone. Komisarze coś odkrywają, ale to jakby nie wnosi nic do sprawy. Podobna sprawa ma się z przesłuchaniami. Komisarze pytają, ale nikt nie może powiedzieć nic o zamordowanej kobiecie. Przesłuchiwani nie wnoszą więc nic do śledztwa. Irytujące są dialogi. Policjant zadaje pytanie, podejrzany je powtarza. I tak za każdym razem. Nie wiem, co autor miał na myśli sprawiając, żeby każda przesłuchiwana osoba wydawała się być idiotą, która nie rozumie za pierwszym razem. Ale dobrze.
Jedyne, co trochę tę powieść ratuje, to zakończenie. Okazało się być dość zaskakujące i niespodziewane. Dopiero pod koniec ,,Domu na końcu świata” zaczęłam odczuwać pewne podekscytowanie. Ale wcześniej – nic.
Temat był ciekawy, ale to, jak autor poprowadził akcję, to dla mnie dramat. Nuda, flaki, z olejem, tragiczne dialogi. I tyle. A szkoda.
W stojącym na uboczu wyspy domu zostaje zamordowana matka, a wraz z nią dwójka jej dzieci. Morderca pozostawił przy życiu jedynie niemowlę. Rozwiązania zagadki podejmuje się Erik Winter, który powraca do Szwecji po dwuletniej nieobecności.
Temat tej powieści wydaje się być bardzo ciekawy. Mamy makabryczne morderstwo. Od razu podanego na tacy mamy podejrzanego, który wydaje...
Pewnego poranka Janek Mitter budzi się z potwornym kacem. Skutki przepicia są na tyle ostre, że mężczyzna nie pamięta absolutnie niczego, łącznie ze swoim nazwiskiem. Jest mu niedobrze, ma ochotę zwymiotować, ale łazienka jest zajęta. Mitter otwiera zamek i odkrywa, że w wannie znajdują się jego świeżo poślubionej żony. Mężczyzna zostaje oskarżony o morderstwo, na jego niekorzyść świadczy fakt, że bohater nie może sobie niczego przypomnieć z feralnego wieczora. Wkrótce zapada wyrok skazujący i Janek Mitter zostaje umieszczony w zakładzie psychiatrycznym. I tam jednak dociera morderca – bohater również pada jego ofiarą.
Temat wydaje się bardzo ciekawy – zaciekawił i mnie. Z wielkim sercem sięgnęłam po tę powieść mając w pamięci, że skandynawskie kryminały zazwyczaj są bardzo intrygujące. No właśnie – zazwyczaj. ,,Nieszczelna sieć” mnie rozczarowała. Przede wszystkim mam zastrzeżenia do opisu, jaki znajduje się na odwrocie powieści. Zdradzone jest w nim mniej więcej tyle, ile ja napisałam wyżej. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że książka ma około trzystu stron. Po stu pięćdziesięciu zostaje zamordowany Mitter. Wychodzi więc na to, że odwrót książki streścił jej połowę. Przez sto pięćdziesiąt stron ja czekałam na drugie morderstwo. Przez sto pięćdziesiąt stron nie pojawia się ani jeden trop, który mógłby przybliżyć czytelnika do rozwiązania zagadki. Pitu, pitu przez pół książki. Jest rozprawa, jakieś przesłuchanie. Ale poza tym – nic.
Co dalej mnie irytowało? Przeplatanka. Zabieg, w którym czytelnik w jednym fragmencie obserwuje śledczych, detektywów, policjantów, a w drugim ujęciu może patrzeć na poczynania mordercy, w powieściach kryminalnych jest bardzo często powtarzany. I autor ,,Nieszczelnej sieci” pokusił się o taki sposób rozbudzenia ciekawości czytelnika. Niestety, zrobił to w bardzo irytujący sposób. Rzeczywiście, przeplatają się fragmenty, w których obserwujemy przemyślenia śledczego Van Veeterena, ale jest to tak zrobione, że czasem musiałam się bardzo wczytywać, aby zorientować się, kogo w danej chwili obserwowałam. Bardzo to było męczące. Rozumiem, że autor nie mógł z nazwiska mordercy rozpoczynać jakiegoś wątku, ale kiedy pisał o poczynaniach Van Veeterena mógł się pokusić o użycie jego godności. Ułatwiłoby to poruszanie się po powieści. Jednym słowem narracja była tak prowadzona, że dla mnie równie dobrze to policjant mógł być mordercą.
Bardzo denerwujące były dla mnie również przemyślenia wspomnianego już wcześniej komisarza. Wszystko było bardzo płytkie, nijakie, a prawie na co drugiej stronie detektyw pozwalał sobie na zanudzanie czytelnika swoimi wynurzeniami. Masakra.
I jeszcze jedno – coś, co już na samym początku mnie uderzył. Seks. No cóż, żyjemy w takich czasach, że opis stosunku w książce jest raczej na porządku dziennym. Ok, absolutnie nie przeszkadza mi to. Ale kiedy już na początku powieści narrator wspomina, że mąż z żoną uprawiali ostry seks, włącza mi się czerwona lampka. Od razu kojarzy mi się to z czymś tanim. I tak jest w tym wypadku. Kicz i tyle. Nawet nie wiem, czemu to wspomnienie miałoby służyć. Chyba tylko po to, aby rozbudzić ciekawość czytelnika.
Nuda, nuda, nuda. Nuda absolutnie wie przez całą powieść. Wydaje mi się, że autor ,,Nieszczelnej sieci” inspirował się trochę Sherlockiem Holmes’em. Tam też autor wyjawiał znienacka, kto jest mordercą. Tylko że Hakan Nesser to Conan Doyle. W powieści Szweda czytelnik nie ma nawet szans zgadnąć, któż może być mordercą. Za to dowiaduje się, że śledczy mają listę, na niej kilkadziesiąt nazwisk, później lista zawęża się, aż w końcu poznajemy mordercę. Mnie taki sposób się nie podobał (mimo że bardzo Sherlocka – gdzie jest zastosowany ten sam chwyt – lubię).
No cóż, tym razem skandynawski kryminał rozczarował mnie. Nie tego się spodziewałam. Zabrakło mi emocji, nie było tak, że książka wciągnęła mnie bez pamięci. Przeczytałam, odłożyłam na półkę. Wkrótce zapomnę.
Pewnego poranka Janek Mitter budzi się z potwornym kacem. Skutki przepicia są na tyle ostre, że mężczyzna nie pamięta absolutnie niczego, łącznie ze swoim nazwiskiem. Jest mu niedobrze, ma ochotę zwymiotować, ale łazienka jest zajęta. Mitter otwiera zamek i odkrywa, że w wannie znajdują się jego świeżo poślubionej żony. Mężczyzna zostaje oskarżony o morderstwo, na jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ta książka jest wyjątkowa. Dlaczego? Ponieważ znakomity detektyw, Herkules Poirot, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa, którego nie było. Ale od początku.
Pewnego poranka do domu śledczego przybywa młoda dziewczyna, nie wymieniająca nawet swego nazwiska. Młoda dama jest roztrzęsiona i prosi o pomoc w sprawie morderstwa, którego najprawdopodobniej się dopuściła. Nic więcej jednak detektyw nie jest w stanie wycisnąć od gościa, ponieważ dziewczyna z rezygnacją stwierdza, że Poirot jest już za stary. To sprawia, że wiekowy detektyw jeszcze większą uwagę przywiąże do tej nietypowej wizyty i rozpocznie poszukiwanie morderstwa i mordercy.
Bohaterami tej powieści są wspomniany już słynny detektyw oraz pisarka kryminałów, pani Adrianna Oliver. Trzeba mi tu przyznać, że ta postać trochę mnie irytuje. Jak na pisarkę (i to z dużym doświadczeniem w tworzeniu kryminałów) odznacza się małą kreatywnością i raczej przeszkadza niż pomaga. Na szczęście pojawia się dużo rzadziej niż Poirot.
,,Trzecia lokatorka" nie jest powieścią długą, ale dużo czasu zajmuje detektywowi odnalezienie morderstwa i motywu. Potem wszystko się wyjaśnia. Zakończenie jest oczywiście nieprawdopodobne i czytelnik nie miał szans na samodzielne rozszyfrowanie zagadki.
W tym kryminale nie ma nagłych zwrotów akcji, podrzucania czytelnikowi fałszywych tropów. Czytelnik jest skazany na (nie)łaskę autorki, która bardzo długo zwleka z ujawnieniem kluczowych faktów. Ale to dobrze. Przez cały czas akcji można wyobrażać sobie różne scenariusze, usiłować odgadnąć zakończenie, ale to nie wychodzi. Ale to też dobrze.
Ta książka jest wyjątkowa. Dlaczego? Ponieważ znakomity detektyw, Herkules Poirot, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa, którego nie było. Ale od początku.
Pewnego poranka do domu śledczego przybywa młoda dziewczyna, nie wymieniająca nawet swego nazwiska. Młoda dama jest roztrzęsiona i prosi o pomoc w sprawie morderstwa, którego najprawdopodobniej się dopuściła. Nic...
Głównymi bohaterami tej powieści są prokurator Hakon i policjantka śledcza Hanne. Razem pracują oni nad sprawą brutalnego morderstwa, które przeradza się w śledztwo narkotykowej mafii. Bohaterowie odkrywają, że zamieszani w tę sprawę są norwescy adwokaci.
I to tyle jeśli chodzi o fabułę. Tyle, bo w tej książce właściwie nie dzieje się nic ciekawego. Czytelnik wie, że bandytów jest dwóch i jednego z nich od razu otrzymuje. Na rozpoznanie głównego szefa narkotykowego gangu trzeba jeszcze poczekać - dopiero na koniec sprawa wyjaśnia się zupełnie. ,,Ślepa bogini" ciągnie się przez trzysta stron, ale ani razu nie wzbudza mojego zainteresowania. Czytam, przerzucam kartki, mielę i nic poza tym. Owszem, pojawia się gdzieś tam zmyłka, ale w ciągu całej powieści tylko raz autorka próbuje zwieść czytającego. Wszystko w tej lekturze jest miałkie, łącznie z bohaterami. Nie wzbudzają żadnych, ale to żadnych uczuć w odbiorcy powieści. Nic. Po prostu są, wypowiadają jakieś kwestie i tyle.
Również akcja w ,,Ślepej bogini" kuleje. Są tam jakieś obserwacje prowadzone, bohaterowie nad czymś dumają, ewentualnie popijają wino (mam wrażenie, że na co drugiej kartce w książkowej rzeczywistości trwa piątek, bohaterowie mają weekend, są zmęczeni, ale uparcie dążą - tu: rozmyślają o sprawie).
Taka sobie ta ,,Ślepa bogini".
Głównymi bohaterami tej powieści są prokurator Hakon i policjantka śledcza Hanne. Razem pracują oni nad sprawą brutalnego morderstwa, które przeradza się w śledztwo narkotykowej mafii. Bohaterowie odkrywają, że zamieszani w tę sprawę są norwescy adwokaci.
I to tyle jeśli chodzi o fabułę. Tyle, bo w tej książce właściwie nie dzieje się nic ciekawego. Czytelnik wie, że...
Tytułowa Perełka jest młodą kobietą, która w swoim życiu czuje się bardzo osamotniona i nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Kobieta nie miała łatwego dzieciństwa. Matka bohaterki zdecydowanie miała problemy ze sobą - była niespełnioną tancerką i nadzieje pokładała w córce, której nadała tytułowy pseudonim. Dziewczynka nie została jednak, wbrew oczekiwaniom matki, wielką gwiazdą. Pewnego dnia Sonia opuściła swoje dziecko, a Perełka dowiedziała się, że matka zmarła. Jednak po kilku latach na dworcu kobiecie zdaje się, że widzi swoją rodzicielkę. Śledzi ją, podąża za jej krokami i próbuje odkryć, jaka była tak naprawdę jej matka, co się z nią stało i jakie miejsce w jej życiu zajmowała Perełka.
Książka Modiano to opowieść o wielkiej samotności i o cierpieniu, jakiego doświadcza bohaterka. To powieść o tym, jak każdy pragnie miłości, zwłaszcza takiej, która powinna być bezwarunkowa. To również opowieść o tym, jak radzić sobie z własnym cierpieniem, jak próbować je pokonać i jak ułożyć od nowa całe swoje życie.
,,Perełka" niewątpliwie jest utworem smutnym, dominuje w niej ból dorosłego dziecka. Zdecydowanie nie jest to lekka powieść, którą można przeczytać bezrefleksyjnie. ,,Perełka" zmusza do pewnych przemyśleń, do zastanowienia się, jak powinna wyglądać relacja matki i dziecka.
Polecam każdemu, kto lubi kończyć lekturę później niż po przeczytaniu ostatniego słowa.
Tytułowa Perełka jest młodą kobietą, która w swoim życiu czuje się bardzo osamotniona i nie bardzo wie, co ma ze sobą zrobić. Kobieta nie miała łatwego dzieciństwa. Matka bohaterki zdecydowanie miała problemy ze sobą - była niespełnioną tancerką i nadzieje pokładała w córce, której nadała tytułowy pseudonim. Dziewczynka nie została jednak, wbrew oczekiwaniom matki, wielką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Harry Hole, główny bohater wielu książek Jo Nesbo, staje przed trudnym zadaniem: musi rozwikłać sprawę tajemniczego zniknięcia Birty Becker. Policjant ma przeczucie, że trafił na ślad seryjnego mordercy i wraz ze swoimi współpracownikami odkrywa, że zaginięć jest więcej. Od dwudziestu lat w Norwegii, wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu, odnotowywane jest zaginięcie kobiety: żony i matki. Harry odnajduje schemat i rozpoczyna poszukiwania. Sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana, ponieważ Bałwan łamie własne wytyczne i tej zimy atakuje więcej niż jeden raz. Hole podejmuje więc walkę i z czasem. Podejrzanymi stają się absolutnie wszyscy.
,,Pierwszy śnieg" to powieść zupełnie wciągającą. Kiedy się już ją weźmie do ręki, bardzo trudno jest ją odłożyć. Autor prowadzi z czytelnikiem bardzo wyrafinowaną grę. Podsuwa nowe pomysły, nowych podejrzanych, a kiedy już, już wydaje się czytelnikowi, że udało mu się rozwikłać zagadkę przed Harrym Hole'm - podejrzenie pada no kogoś innego. I tak w kółko. Pocieszającym może się wydać jedynie to, że nasz główny bohater również daje się nabrać i myli się w swoich osądach. Ale... W książce jest jeden fragment, który jeśli czytelnik wychwyci, ma dużą szansę odgadnąć, kim jest morderca.
Powieść ,,Pierwszy śnieg" należy do tych powieści kryminalnych, które lubię. Nie ma w niej skupiania się na bzdurach, rozbudowanych i nadętych wątków miłosnych (nie, żebym coś miała przeciwko miłosnym wątkom). Jest akcja, która dzieje się szybko, jest precyzyjnie skonstruowana. W tej książce nie trzeba długo czekać na to, żeby coś zaczęło się dziać. Otwierasz książkę i już - zbrodnia pojawia się niemal natychmiast. To jest bez wątpienia cecha, która wyróżnia dobry kryminał. ,,Pierwszy śnieg" czyta się absolutnie z zapartym tchem i bijącym sercem. Ale to też oczywiście zaleta tej lektury.
Zakończenie książki oczywiście okazało się być bardzo zaskakujące. Rozwikłały się wszystkie tajemnice. Żadnych niedociągnięć, sprzeczności. Powieść od początku do końca napisana spójnie. Polecam każdemu miłośnikowi kryminałów.
Harry Hole, główny bohater wielu książek Jo Nesbo, staje przed trudnym zadaniem: musi rozwikłać sprawę tajemniczego zniknięcia Birty Becker. Policjant ma przeczucie, że trafił na ślad seryjnego mordercy i wraz ze swoimi współpracownikami odkrywa, że zaginięć jest więcej. Od dwudziestu lat w Norwegii, wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu, odnotowywane jest zaginięcie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Powieś Magdaleny Tulli – Szum – to powrót do dzieciństwa. Do dzieciństwa trudnego, pełnego wyobcowania, samotności. Spojrzenie na cierpienie i nauka wybaczania.
Bohaterką Szumu Magdaleny Tulli jest dorosła kobieta, która opowiada o swoim dzieciństwie w pewnej specyficznej rodzinie. Dziewczynka została wychowana przez apodyktyczną matkę, która największą więzią związana była ze swoją siostrą. Bohaterka, która nie zdradza czytelnikowi swojego imienia, nie była dzieckiem łatwym. W szkole miała ogromne problemy, które związane były ze złymi ocenami, zdarzył się jej również wybuch agresji, który nigdy nie został jej zapomniany, oskarżano ją o to, że ciągle kłamie. Wszystko to sprawiło, że dziewczynka nie cieszyła się sympatią ani rówieśników, ani nauczycieli. Mała była nieustannie prześladowana w szkole, a wszelkie jej próby tłumaczenia się z różnych, przypisywanych jej przewinień, były traktowane jako kolejne kłamstwo.
Dziewczynka azylu nie znajdywała również w domu. Matka nie okazywała jej uczuć, a wszelkie wychowawcze wątpliwości konsultowała ze swoją siostrą, która wychowywała jedynego, idealnego syna, z którym bohaterka zawsze była porównywana. Oczywiście zawsze to porównanie wypadało dla niej kiepsko. Była gorsza i to poczucie nigdy jej nie opuszczało.
Szum to powieść o tym, jak bardzo życie każdego człowieka zależy od wychowania, od tego, jak dziecko traktują najbliższe mu osoby. Nie ulega wątpliwości, że najbliższe otoczenie skrzywdziło główną bohaterkę powieści, wpędzając ją w poczucie winy, obcości i – co najgorsze – w poczucie gorszości. Ale ta powieść opowiada również o wybaczeniu, o próbowaniu zrozumienia motywów matki, która nigdy nie dała swojej córce takiej miłości, na jaką mała zasługiwała. Szum to powrót do obozu koncentracyjnego, gdzie – jeszcze przed narodzeniem dziewczynki – matka utraciła kawałek człowieczeństwa. Kawałek, bez którego trudno wychować dziecko.
Magdalena Tulli w Szumie nie nudzi. Powieść napisana jest prostym językiem, ale porusza bardzo trudne kwestie, nad którymi czytelnik powinien się zastanowić. Książka Tulli okazuje się być dziełem uniwersalnym, poruszającym bardzo ważne kwestie, jakimi są wychowanie dziecka i wpływ ów wychowania na dorosłe życie potomka. Książka o zrozumieniu i niezrozumieniu, o poczuciu krzywdy i o wybaczaniu, o trudach moralnego rozstrzygnięcia problemu dobra i zła. Książka będąca jak człowiek, pełna kontrastów.
Powieś Magdaleny Tulli – Szum – to powrót do dzieciństwa. Do dzieciństwa trudnego, pełnego wyobcowania, samotności. Spojrzenie na cierpienie i nauka wybaczania.
Bohaterką Szumu Magdaleny Tulli jest dorosła kobieta, która opowiada o swoim dzieciństwie w pewnej specyficznej rodzinie. Dziewczynka została wychowana przez apodyktyczną matkę, która największą więzią związana była...
,,Pancerne serce" to moje pierwsze spotkanie z Jo Nesbo. Pierwsze i na pewno nieostatnie.
Powieść zaczyna się mocno - już na pierwszej stronie mamy opis brutalnego morderstwa, którego ofiarą staje się młoda kobieta. Okazuje się, że nie jest to pierwsze zabójstwo, jakie dokonano przy użyciu tajemniczego narzędzia tortur. Na pomoc w rozwiązaniu zagadki przywołany zostaje Harry Hole, specjalista od seryjnych morderców. Tymczasem pojawiają się nowe ofiary, a policja ciągle nie ma punktu zaczepienia. Ponadto Wydział Zabójstw, w którym pracuje Harry, konkuruje z KRIOPS. Od tego, kto rozwiąże zagadkę, zależy bardzo wiele. Kolejnym wątkiem powieści jest choroba, właściwie pożegnanie Harrego z ojcem, a także uczucie, jakie rodzi się między bohaterem, a pomagającą mu w śledztwie policjantką Kają.
,,Pancerne serce" to powieść, która do końca trzymała mnie w napięciu. Już dawno nie zostałam tyle razy wywiedziona w pole. Za każdym razem, gdy już mi się wydawało, że jestem blisko rozwiązania zagadki, dostawałam pstryczek w nos, moje podejrzenia kierowane były na inne tory. I tak w kółko. Autor bawił się w podrzucanie czytelnikowi fałszywych tropów. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie, obok narracji trzecioosobowej, narracji pierwszoosobowej, która ukazywała świat z perspektywy mordercy. Niesamowicie mylące i zwodzące. I muszę przyznać, że nie udało mi się rozwikłać zagadki przed Harrym Hole i jego ekipą.
Ta powieść bardzo mi się podobała. Wszystko działo się dość szybko, pełno było zagadek i fałszywych tropów, czyli czegoś, co w kryminałach uwielbiam bez reszty. Moim zdaniem to jeden z najlepszych kryminałów, jakie kiedykolwiek czytałam. Książka warta przeczytania!
,,Pancerne serce" to moje pierwsze spotkanie z Jo Nesbo. Pierwsze i na pewno nieostatnie.
Powieść zaczyna się mocno - już na pierwszej stronie mamy opis brutalnego morderstwa, którego ofiarą staje się młoda kobieta. Okazuje się, że nie jest to pierwsze zabójstwo, jakie dokonano przy użyciu tajemniczego narzędzia tortur. Na pomoc w rozwiązaniu zagadki przywołany zostaje...
,,Pałac północy" to moje trzecie spotkanie z twórczością Carlosa Ruiza Zafona. Spotkanie trzecie i bardzo udane.
,,Pałac północy" to opowieść o siedmiu wychowanka domu dziecka, którzy zakładają Chowbar Society i obiecują pomagać sobie do końca życia. Opowieść osnuta jest wokół postaci Bena, jednego z członków stowarzyszenia. Już na początku książki dowiadujemy się, że ciąży na nim klątwa i ogromne niebezpieczeństwo. Kiedy Ben kończy szesnaście lat, poznaje Sheere, która opowiada przyjaciołom o zaginionym domu swojego zmarłego męża. Wkrótce okazuje się, że Ben i nowa znajoma są rodzeństwem, bliźniakami rozdzielonymi przez ich babcię. Rodzeństwo dowiaduje się o przeszłości swoich rodziców i o niebezpieczeństwie, jakie im grozi. W rozwikłaniu tajemnic Sheere i Benowi pomagają pozostali członkowie Chowbar Society.
W nocie autorskiej Zafon pisze, że jest to książka skierowana głównie do młodzieży. Na szczęście okazuje się, że do dorosłych czytelników powieść również okazuje się rewelacyjna. Jako zagorzała czytelnika wszelkiego rodzaju kryminałów, uwielbiam uosobione zło. Tego w ,,Pałacu północy" nie ma. Jak w przypadku poprzednich czytanych przeze mnie powieści Zafona, głównych bohaterów nie ściga człowiek, a widmo, niezniszczalny duch, który potrafi przenikać, ścigać bohaterów.
W tej książce podoba mi się to, że kiedy zacznie się już ją czytać, trudno się od niej oderwać. Autor rewelacyjnie buduje napięcie, nie waha się podrzucić czytelnikowi fałszywych tropów. Jednocześnie stopniuje informacje, jakie pomogłyby czytelnikowi rozwikłać zagadkę. To jest niewątpliwie duży plus.
Trochę zdziwiło mnie zakończenie, które wydało mi się lekko infantylne, ale nie było najgorsze.
Ogólnie książka bardzo ciekawa, przyjemna, polecam.
,,Pałac północy" to moje trzecie spotkanie z twórczością Carlosa Ruiza Zafona. Spotkanie trzecie i bardzo udane.
,,Pałac północy" to opowieść o siedmiu wychowanka domu dziecka, którzy zakładają Chowbar Society i obiecują pomagać sobie do końca życia. Opowieść osnuta jest wokół postaci Bena, jednego z członków stowarzyszenia. Już na początku książki dowiadujemy się, że ciąży...
,,Kwiaty na poddaszu" to wstrząsająca opowieść o życiu czworga dzieci, które zostały uwięzione przez matkę na poddaszu.
Po śmierci swojego męża Corrine postanawia wrócić do rodzinnego domu, z którego odeszła, gdyż rodzice nie akceptowali jej małżeństwa. Kobieta wraca, jednakże w obawie przed gniewem ojca, nie chce przedstawiać mu czwórki swoich dzieci. Corrine obiecuje dzieciom, że ich zamknięcie będzie tylko chwilowym, ale niewola przedłuża się. Jej córka i syn, Cathy i Christopher, zastępują dwójce młodszych dzieci rodziców. Mija czas, a sytuacja zasypywanych prezentami dzieci nie zmienia się. Corrine układa sobie życie na nowo, wychodzi powtórnie za mąż, a między Cathy i Christopherem rodzi się zakazane, kazirodcze uczucie. Do dorastającej Cathy zaczyna docierać, że matka nie ma zamiaru kiedykolwiek uwolnić swoich dzieci.
Powieść Virginii Andrews to wstrząsająca opowieści o tym, jak uczucia do własnych dzieci przegrywają z pragnieniem luksusowego, dostatniego życia.
,,Kwiaty na poddaszu" to lektura wyjątkowo wciągająca, czyta się ją bardzo szybko, mimo zamkniętej przestrzeni wiele dzieje się w powieści. Zakończenie, jakie serwuje nam Andrews, rozwiązanie rodzinnych tajemnic jest sporym zaskoczeniem dla czytelnika. Ponadto autorka porusza kwestię kazirodczej miłości, jaka staje się udziałem Cathy i Christophera.
Książka ciekawa, godna polecenia
,,Kwiaty na poddaszu" to wstrząsająca opowieść o życiu czworga dzieci, które zostały uwięzione przez matkę na poddaszu.
Po śmierci swojego męża Corrine postanawia wrócić do rodzinnego domu, z którego odeszła, gdyż rodzice nie akceptowali jej małżeństwa. Kobieta wraca, jednakże w obawie przed gniewem ojca, nie chce przedstawiać mu czwórki swoich dzieci. Corrine obiecuje...
„Nieznajomy” jest książką, którą Coben zdaje się potwierdzać, że najlepsze kryminały spod jego pióra już wyszły. W „Nieznajomym” brakuje absolutnie wszystkiego: ciekawej fabuły, szybkiej akcji czy wyrazistych bohaterów. Jedynie zakończenie jeszcze jakoś ratuje tę powieść: jest zaskakujące i zupełnie nieprzewidywalne. Jeśli chodzi o plusy – na tym koniec. „Nieznajomy” Harlana Cobena jest powieścią słabą i miałką.
Tekst recenzji znajdziecie na
https://iwangroznyczyta.wordpress.com/2016/02/25/nieznajomy-harlana-cobena/
Zapraszam!
„Nieznajomy” jest książką, którą Coben zdaje się potwierdzać, że najlepsze kryminały spod jego pióra już wyszły. W „Nieznajomym” brakuje absolutnie wszystkiego: ciekawej fabuły, szybkiej akcji czy wyrazistych bohaterów. Jedynie zakończenie jeszcze jakoś ratuje tę powieść: jest zaskakujące i zupełnie nieprzewidywalne. Jeśli chodzi o plusy – na tym koniec. „Nieznajomy”...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to