Trochę autobiografia, trochę rozważań na temat roli książki w życiu człowieka i roli księgarni w życiu społeczności. Ale najbardziej ujmująca jest otwartość autorki i bezpośredniość, wręcz czuje się, jakby traktowała czytelnika jak dobrą przyjaciółkę, której się zwierza z różnych trosk. Choć nie ma tu ploteczek, co bywa elementem mniejszych miejscowości, tylko jest wielki szacunek dla drugiego człowieka i jego własnych historii. To wszystko z dozą humoru i pozytywnego myślenia. Na pewno warto, aby przeczytali ją wszyscy, którzy marzą o własnej księgarni, bo trochę sprowadza na ziemię różne lukrowane opowieści. No i fajne zwierzaki się przewijają pomiędzy książkami.

Trochę autobiografia, trochę rozważań na temat roli książki w życiu człowieka i roli księgarni w życiu społeczności. Ale najbardziej ujmująca jest otwartość autorki i bezpośredniość, wręcz czuje się, jakby traktowała czytelnika jak dobrą przyjaciółkę, której się zwierza z różnych trosk. Choć nie ma tu ploteczek, co bywa elementem mniejszych miejscowości, tylko jest wielki...

Wendy Welch w lekkim i interesującym stylu opowiedziała o tym, jak marzenie przekuć w rzeczywistość, a z pasji uczynić sposób na życie. Napisała książkę dla buszujących w księgarniach, znoszących do domu kolejne tomy, żarliwych czytelników. Stworzyła opowieść, którą można się otulić w mroźny zimowy wieczór, popijając ciepłą herbatę i marząc o tym, że może kiedyś i mnie się uda, że może się odważę i stworzę podobne miejsce...

Wendy i Jack zarażają entuzjazmem. I kochają, naprawdę kochają to, co robią. Nie oceniają swoich klientów, a w ich księgarni można znaleźć zarówno harlequiny, jak i poważne tytuły naukowe. Odgadują zainteresowania przybyszy, choć zdarza się, że upodobania co niektórych potrafią ich zaskoczyć. Często jednak sprawdza się "teoria półkowa":

"Antropologia półkowa jest prosta: jeśli chcesz się dowiedzieć, kim jest dana osoba, zbadaj jej biblioteczkę".

"Księgarenka w Big Stone Gap. O przyjaźni, wspólnocie i nadzwyczajnej przyjemności z dobrej książki" to ciepła opowieść o spełnionym życiu dla wszystkich, którzy w księgarni czują się jak w domu.

Wendy Welch w lekkim i interesującym stylu opowiedziała o tym, jak marzenie przekuć w rzeczywistość, a z pasji uczynić sposób na życie. Napisała książkę dla buszujących w księgarniach, znoszących do domu kolejne tomy, żarliwych czytelników. Stworzyła opowieść, którą można się otulić w mroźny zimowy wieczór, popijając ciepłą herbatę i marząc o tym, że może kiedyś i mnie się...

Lekko i z humorem poprowadzona historia udanej próby wpasowania się w lokalną społeczność poprzez powołanie do życia księgarni z używanymi książkami, czyli antykwariatu😊. Sprawa nie była prosta, właściciele borykali się z problemami, ale ostatecznie pozytywnie zaistnieli, a także zostali zaakceptowani przez lokalsów czynnie ich wspierających.

Książka dla mnie przegadana i sentymentalna, nie przeczytałabym jej, gdyby nie traktowała o książkach, czytaczach, bibliotekach, księgarniach.

Lekko i z humorem poprowadzona historia udanej próby wpasowania się w lokalną społeczność poprzez powołanie do życia księgarni z używanymi książkami, czyli antykwariatu😊. Sprawa nie była prosta, właściciele borykali się z problemami, ale ostatecznie pozytywnie zaistnieli, a także zostali zaakceptowani przez lokalsów czynnie ich wspierających.

Książka dla mnie przegadana i...

Książka z serii "pozwól, że opowiem ci, jaką mam ciekawą pracę", tylko praca nie jest ciekawa. Na początku jest napięcie, czy uda im się wyjść na swoje (albo bardziej "jak", bo przecież wiemy, że tak),potem to już zbiór mało zabawnych anegdotek, przeplatanych powtarzającymi się przemyśleniami. W dodatku autorka chyba uważa się za przebojową kobietę (w którymś momencie używa wobec siebie słowa suka),a mnie wydaje się być religijną kobietą po 50, miłą i ciepłą, ale to wszystko. Jeśli uważa, że taka nie jest oh boy, rozminęła się z tym w swojej książce.

Książka z serii "pozwól, że opowiem ci, jaką mam ciekawą pracę", tylko praca nie jest ciekawa. Na początku jest napięcie, czy uda im się wyjść na swoje (albo bardziej "jak", bo przecież wiemy, że tak),potem to już zbiór mało zabawnych anegdotek, przeplatanych powtarzającymi się przemyśleniami. W dodatku autorka chyba uważa się za przebojową kobietę (w którymś momencie...

Przyznać się kto choć raz marzył o posiadaniu małej, przytulnej księgarenki albo antykwariatu? Ja przyznaję bardzo często i chyba nawet stary, zakurzony antykwariat, pełen książek, swoisty labirynt, bardziej do mnie przemawia niż nowoczesna, przepełniona chwilowymi bestsellerami księgarnia. Chciałabym się zanurzyć w stosy książek i odkrywać ukryte skarby. Zdecydowanie chaos i tajemnica bardziej do mnie przemawiają niż porządek i oczywistość.

Wendy i Jack także mieli takie marzenie i postanowili założyć własną małą księgarenkę z używanymi książkami. Ta książka to zapis ich wspomnień, przygód, problemów i kilkuletniej ,,walki" aby stworzyć wyjątkowe miejsce a przede wszystkim wokół niego zbudować wspólnotę wyjątkowych ludzi. I po raz kolejny okazuje się, że życie pisze zdecydowanie lepsze historie niż nie jeden pisarz. Historia Wendy i Jacka miejscami jest zabawna, wzruszająca, przejmująca, przepełniona zachwytem i chęcią działania. Z ogromnym optymizmem i niezwykłą kreatywnością bohaterowie podchodzą do pojawiających się przeciwności i wszystko traktują jako szansę, wyzwanie a nie kłodę rzuconą pod nogi. Nie poddali się gdy było trudno i zbudowali wyjątkowe miejsce, w którym każdy przekraczający próg czuje się po prostu dobrze. Wzruszające i chwytające za serce są anegdoty związane z niektórymi odwiedzającymi. To po prostu trzeba przeczytać.

Przyznam, że czytając się rozmarzyłam, że i ja mogłabym mieć swoją księgarenkę, która byłaby schronieniem, centrum spotkań, miejscem gdzie dzieją się rzeczy niezwykłe. Wendy otwarcie pisze o wszystkich problemach z jakimi się borykali w tracie tworzenia swojego sklepiku z używanymi książkami. Zdecydowanie największym problemem jest internet, wielkie korporacje i cena. Ludzie chcą mieć dziś książkę szybko i tanio. Nie każdy ma czas szperać w stosach w poszukiwaniu nie do końca sprecyzowanej lektury. Sięgamy po głośne tytuły, znanych autorów, którzy szybko się dezaktualizują i ustępują miejsca kolejnej nowości. Miejsce jakie stworzyli Jack i Wendy jest rajem dla bibliofili, szperaczy, czytelniczych odkrywców. Sama nabrałam chęci by ich odwiedzić i zgubić się w labiryncie ich książek.

Chyba paradoksem jest, że jak ,,Księgarenkę w Big Stone Gap" wygrzebałam dawno temu w koszu z tanimi książkami w hipermarkecie. Nie spodziewałam się wtedy, że ta książka wniesie tyle optymizmu, magii w moje życie i rozbudzi marzenia. Jest takim przyjemnym balsamem na bibliofilskie, czytelnicze serce i dlatego gorąco ją polecam!

Przyznać się kto choć raz marzył o posiadaniu małej, przytulnej księgarenki albo antykwariatu? Ja przyznaję bardzo często i chyba nawet stary, zakurzony antykwariat, pełen książek, swoisty labirynt, bardziej do mnie przemawia niż nowoczesna, przepełniona chwilowymi bestsellerami księgarnia. Chciałabym się zanurzyć w stosy książek i odkrywać ukryte skarby. Zdecydowanie chaos...

Książka o czerpaniu przyjemności z obcowania z dobrą książką została napisana trudnym językiem – w przeważającej części mamy monolog głównej bohaterki – który niekoniecznie przysporzy autorce wielu czytelników.
Jest to urocza opowieść o amerykańskiej prowincji, która funkcjonuje na zasadach znanych z wielu małych miejscowości: hermetycznie zamknięte społeczeństwo, do którego ciężko wejść osobom z zewnątrz – wszyscy wiedzą tu wszystko o wszystkich.
Jeśli komuś, tak jak mi, nie przeszkadza przebijanie się przez meandry monologu i sięgnie po tę książkę, na pewno będzie przeszkadzało to, że autorka miejscami powtarza treści, co w pewnym momencie staje się męczące i nużące.

Książka o czerpaniu przyjemności z obcowania z dobrą książką została napisana trudnym językiem – w przeważającej części mamy monolog głównej bohaterki – który niekoniecznie przysporzy autorce wielu czytelników.
Jest to urocza opowieść o amerykańskiej prowincji, która funkcjonuje na zasadach znanych z wielu małych miejscowości: hermetycznie zamknięte społeczeństwo, do...

Dzięki obietnicy jaką sobie złożyłem na początku roku trafiłem na książkę "Księgarenka w Big Stone Gap", autorstwa Wendy Welch. Książka została wydana przez wydawnictwo Black Publishing w lipcu 2014 roku czyli ponad siedem i pół roku temu.

Big Stone Gap to małe miasteczko w stanie Wirginia, w hrabstwie Wise. Przez miejscowych nazywanym Gap. Właśnie do tego miasta przeprowadzają się Wendy i jej mąż Jack, który pochodzi ze Szkocji.

Para wpada na pomysł, aby w domu, który kupili otworzyć księgarnie z używanymi książkami. Jest to ich pomysł na życie, aby pasję połączyć z biznesem. Z początku wszystko zapowiada się źle. Jednak oni nie poddają się i walczą o księgarnie oraz o swe marzenia i nie tylko.

Jeśli chcecie się dowiedzieć z czym jeszcze walczyli Wendy i Jack zapraszam Was do lektury tejże książki. Jest ona bardzo ciekawa, jednak czyta się ją niezwykle trudno, gdyż w 90 % jest to monolog Wendy, która opowiada o wszystkim, co im się przytrafiło.

Ta książka to zaledwie 295 stron, na które poświęciłem 7 dni oraz 8 posiedzeń. Wynikowo książka plasuje się bardzo daleko, gdyż na 116 pozycji wśród 156 przeczytanych Na Tronie. Mimo wszystko warto ją poznać, gdyż treść nagradza trud czytania.

Dzięki obietnicy jaką sobie złożyłem na początku roku trafiłem na książkę "Księgarenka w Big Stone Gap", autorstwa Wendy Welch. Książka została wydana przez wydawnictwo Black Publishing w lipcu 2014 roku czyli ponad siedem i pół roku temu.

Big Stone Gap to małe miasteczko w stanie Wirginia, w hrabstwie Wise. Przez miejscowych nazywanym Gap. Właśnie do tego miasta...

Bardzo przyjemna książeczka. Napisana lekko, z poczuciem humoru,pogodą ducha. Opowieść o amerykańskiej prowincji, o ludziach ją zamieszkujących, ich mentalności, niezwykłych więzach ich łączących. Te urocze kluby pań dziergających na szydełku, kółka literackie, maleńkie wspólnoty kościelne organizujące dosłownie wszystko: od dokarmiania bezdomnych po wystawianie sztuk kryminalnych. No i oczywiście wszystko co ludzkie: trochę zawiści, trochę nieufności, zazdrości. W łaski takiej hermetycznej grupy należy się wkradać stopniowo, zyskiwać zaufanie, sympatię, aż wreszcie przyjaźń i wsparcie. Wendy i jej mężowi udało się to znakomicie. Jest to oczywiście też książka o tworzeniu od podstaw księgarni w pięciotysięcznym miasteczku, z używanymi książkami. W XXI wieku, w dobie ebooków, czytników, Kindla i takich tam.
Maleńki minusik jest taki,że Wendy trochę się powtarza, i miejscami nieco przynudza...., ale tak nieznacznie. No tak to chyba się ma, jak się żyje na amerykańskiej prowincji.
Księgarnię, Wendy i jej małżonka można sobie zobaczyć w internetach, bardzo sympatycznie wyglądają. Zachęcam do lektury, to dobra odskocznia od tego co dzieje się w świecie.

Bardzo przyjemna książeczka. Napisana lekko, z poczuciem humoru,pogodą ducha. Opowieść o amerykańskiej prowincji, o ludziach ją zamieszkujących, ich mentalności, niezwykłych więzach ich łączących. Te urocze kluby pań dziergających na szydełku, kółka literackie, maleńkie wspólnoty kościelne organizujące dosłownie wszystko: od dokarmiania bezdomnych po wystawianie sztuk...

Interesujące.. jak książka mająca w tytule "nadzwyczajną przyjemność" sama nie dostarcza jej podczas czytania tego utworu..

Interesujące.. jak książka mająca w tytule "nadzwyczajną przyjemność" sama nie dostarcza jej podczas czytania tego utworu..

Cudna, mądra opowieść o tym, jak powinno się żyć. I jak powinny wyglądać wszystkie księgarnie na świecie.

Cudna, mądra opowieść o tym, jak powinno się żyć. I jak powinny wyglądać wszystkie księgarnie na świecie.