Najnowsze artykuły
- ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Anna Włodarczyk
7
7,4/10
Urodziła się w 1984 roku w Łodzi, wychowała na Mazowszu, a od kilkunastu lat mieszka w Gdańsku. Z wykształcenia prawniczka. Od 2007 roku prowadzi blog Strawberries from Poland (www.strawberriesfrompoland.blogspot.com),na którym łączy trzy pasje: pisanie, gotowanie i fotografię. O kuchni pisze także do magazynów i portali internetowych. Kolekcjonuje stare książki kucharskie.http://www.strawberriesfrompoland.blogspot.com
7,4/10średnia ocena książek autora
163 przeczytało książki autora
227 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Międzyliteratura jako przestrzeń dialogu. Studia dedykowane pamięci Profesor Anny Pilch
Anna Włodarczyk, Sebastian Borowicz
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2022
Granit i tęcza. Dzieła i osobowość Józefa Czapskiego
Anna Pilch, Anna Włodarczyk
0,0 z ocen
3 czytelników 0 opinii
2019
Ortografia dla dzieci 8-10 lat. Ćwiczenia i zabawy
Iwona Kowalska, Anna Włodarczyk
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
2016
Styl terapeutyczny w pracy nauczyciela polonisty
Anna Włodarczyk
7,0 z 2 ocen
5 czytelników 0 opinii
2007
Najnowsze opinie o książkach autora
Retro Kuchnia Anna Włodarczyk
7,9
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo często lubię eksperymentować w kuchni. Nie ma nic lepszego, od domowego obiadu, albo od pysznego ciasta, którego aromat roznosi się po całym domu... Z tejże przyczyny czytam każdą książkę kucharską, która wpadnie mi w rękę. I nie pogardzę nawet przepisami z gazet dla płci pięknej :) "Retro kuchnia" to tytuł, który skradł moje serce, ponieważ uwielbiam przedwojenne klimaty. Autorka pokusiła się na odtworzenie dawnych przepisów, trochę je unowocześniając.
Pierwszy plus książki to mnóstwo ciekawostek. Założę się, że wielu z Was byłoby zaskoczonych informacjami na temat tego, że pomidory stały się popularne na naszych stołach dopiero po I wojnie światowej, wieprzowina uchodziła za mięso mało poczciwe, preferowane bardziej przez klasę robotniczą i plebs, a kapary, raki i lody - były jedzeniem elit, znanym już w tamtych czasach.
Drugi plus to piękne zdjęcia, przy których spokojnie można dostać ślinotoku. Pobudzają wyobraźnię oraz kubki smakowe tak, że człowiek postanawia: "jutro robię te ciasteczka, albo tamtą zupę!". Trzeci plus to dokładne rozpisanie przepisów z zachowaniem tych z dawnych lat (jeśli ktoś chciałby zrobić domowe lody, albo nalewkę czy mięsiwo po dawnemu:)
Czwarty plus to podział dań, które zaczynają się od zup, idąc przez dania z ryb, mięs, sosy, przez ciasta, desery, na nalewkach, trunkach i domowych przetworach kończąc.
Nie zawiodłam się na tej pozycji i z chęcią wypróbuję kilkanaście z tych przepisów (m.in: pierś z kaczki z kaparami, domowe lody, ciasteczka madgalenki, pasztet z soczewicy, czy konfiturę z płatków dzikiej róży). Bo wiecie... Ja na serio zazdroszczę ludziom z tamtych lat tych smaków... Tych balów i rautów, na których pięknie ubrane i uczesane damy, pod rękę z ich wybrankami mogły kosztować tych przysmaków. Tych wystawnych imienin, wesel, gdzie jedzenie smakowały, jak smakować powinno - bez całej tej chemii, która nas coraz mocniej zalewa, a jedzenie smakuje coraz bardziej sztucznie...
Albo wakacji na wsi, gdy menu było uzależnione nie od zasobności portfela, ale od tego, jak w danym roku obdarzyła ludzi natura, pole, las, ogród, sad... No i ukłony w stronę tamtych pań domu, kucharek i gospodyń, które posiadały bardzo dużą fantazję, talent oraz angażowały się całym sercem w to, co podawały na stoły.
Zapach truskawek. Rodzinne opowieści Anna Włodarczyk
7,4
Celebracja zatrzymanych chwil z życia rodzinnego, czasu spędzanego w kuchni z bliskimi oraz gośćmi, wszystkimi tymi, którzy wypełniają ramy rodziny Pani Anny. Wspomnienia na każda porę roku oraz przepisem kończący się każdy króciutki rozdział.
Lubie gotować, kocham, gdy dom przenikają różne zapachy (byle nie te ostre przypalenizny, czy mocno rozgrzanego tłuszczu feee) i choć nie znoszę zabawy w wypieki, całego tego babrania, to w okolicy świątecznej zbieram się do tego, żeby potem nie żałować, iż nie dostarczyłam własnemu nosowi niezatartych wspomnień, że oto uroczysty czas niebawem nastanie. Najpiękniej wszystko pachnie jesienią i zimą, w głównej mierze z uwagi na zewnętrzne temperatury. Latem i tak wszystko zostanie przytłoczone przez upał, czasem ostry zapach potraw będzie bardziej męczący niż sycący nasze powonienie. Zmienia się też nasza chęć na rodzaj posiłków i to co maja za zadaniem dostarczyć organizmowi. Ale już na jesień można zacząć szaleć z mocniejszymi zapachami, ostrzejszymi przyprawami i cała gamą ciepłych dań. Rozmarzyłam się... bo to ta pora, gdy moja fantazja kulinarna bierze górę, do tego październik, a za oknem coś na kształt zimy, wiec inne smaki zaczynają dominować w moim domu.
W sumie każda z nas mogłaby prowadzić tego rodzaju zapiski, jak Anna Włodarczyk. Wspomnienia dotyczące wspólnych biesiad, to jak smakowało się jedzenie, ale i wspólne spędzanie czasu.
Koleżanka od czasu, gdy wyprowadziła się na swoje, zabierając z domu rodzinnego różne przepisy, bądź spisując pewne rady, jak co i z czym mieszać ,żeby zrobić dobrą zapiekankę, żeby ciasto nie okazało się zakalcem itp miała stos kartek, które upchała w pudełko ręcznie zrobione z siostrą i wciąż powiększa je o własne doświadczenia kulinarne. Na kartkach z przepisami były również inne adnotacje, typu: to dobre na taką, a taką okazję lub zrobione po raz pierwszy nie wyszło, trzeba dokonać następujących poprawek i inne ciekawostki pisane przez nią samą, czy dopisywane przez mamę po kolejnych ewolucjach przepisu, a nawet jeszcze te autorskie jej babci. Dziś to prawdziwa kronika, z której korzysta jej nastoletnia córka, a pożółkłe kartki nie rozpadają się bo zostały zalaminowane.
Myślę, że dla każdego tego rodzaju wspomnienia są bezcenny, natomiast dla czytelnika sama publikacja nie jest tak emocjonująca, bo to nie powrót do naszego, znanego świata, ale zanurzanie się w życiu kogoś zupełnie obcego. To, jak sama Autorka zaznacza we wstępie, "okraszony przepisami zbiór wspomnień", które przytacza z podziałem na pory roku.
W sumie nic z tego głębokiego nie wyczytałam. Szkoda, że autorka z tego typu zapisem nie poczekała, gdy sama osiągnie większą życiową dojrzałość. Owszem, opisywanie wszystkiego z punktu tej najmłodszej kobiety w trzecim pokoleniu (a nawet czwartym, bo przecież wspomina o prababci Janinie) nie jest takie znów złe, jednak mając własny bagaż życiowy, dystans do wielu wydarzeń i szerszą perspektywę inaczej podchodzi się do życia oraz wspomnień. Mnie właśnie takiej głębi zabrakło i rozsmakowania w życiu, i zapatrzenia starszej osoby wspominającej zamierzchłe czasy, oddającej się w wolnej chwili rozmarzeniu o tym co było i jak było w domu rodzinnym.
Tutaj można co najwyżej zrywać kartki z przepisami. Rozsmakować się nie miałam zbytnio w czym. Uczucia po lekturze dość mieszane. Żałuję,ze wcześniej nie wiedziałam o blogu autorki, wtedy pozostałabym tylko przy nim, nie zaprzątając sobie głowy książką.