-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2024-05-03
2023-08-31
Książka wciągnęła mnie tak bardzo i bez reszty, że nie wiem kiedy mi praca minęła tamtego dnia, no ale to tylko dodatkowa zaleta ;) Jest dobra moim zdaniem, no z resztą łączy dwa spośród tematów, które mnie interesują: psychologia i holokaust. Ale to nie jest książka o holokauście, ani psychologiczna. To jest książka o kobiecie, która przeżyła holokaust i zajęła się psychologią. Czy to książka wybitna albo super-mega-bardzo odkrywcza, hmm, obiektywnie muszę przyznać, że nie, ale zafascynowało mnie to, jaką osoba jest autorka. Nie tylko bardzo mi "pasuje" jej charakter - to jak reagowała i jakie miała przemyślenia, ale ogólnie jej postawa, siła woli, to że skończyła studia w wieku późniejszym, a nawet została doktorem, w kraju, w którym się nie urodziła i nie wychowała, a teraz ma 95 lat i nadal jest aktywna! Kobieta, która w wieku lat kilkunastu ostatkiem sił dała radę poruszyć się wśród trupów i może tylko dzięki temu uratowała życie...
Jeśli ktoś zmaga się z jakimiś problemami w życiu, to warto przeczytać. Dla mnie przede wszystkim takie książki pokazują, że ludzie są wytrzymalsi niż mogłoby się wydawać, no i że jeśli można przeżyć to co ona, to wszystko można, czyli tak jak sama pisze:
"Nikt inny nie zrobi z człowieka ofiary - tylko on sam.
(...)
Chcę również powiedzieć, że nie istnieje hierarchia cierpienia. Nic nie uczyni mojego bólu gorszym czy lepszym od waszego, nie ma wykresu, na którym możemy zaznaczyć ważność jednego smutku względem innego.
(...)
Nie chcę, żebyście po wysłuchaniu mojej historii powiedzieli: "Moje cierpienie jest mniej istotne".
Chcę, żebyście poznali moją historię i powiedzieli: "Jeśli ona dała radę, to ja też mogę!"."
Zwróciłem też uwagę na inny fragment:
""Czułam się jak dziecko przebrane w biały fartuch lekarza. Oszustka."
- bardzo mi się podoba jej szczerość... to nam uświadamia, że chyba każdy się czasem tak czuję, a to pokrzepiająca myśl, bo choć nie wykonuję nawet w połowie tak ważnych zadań jak ona, to często mam takie myśli, że co ja tu robię i w ogóle... zawsze to dobrze wiedzieć, że czują się tak nawet doktorzy ;)
Z kolei inny cytat:
"Ellis uczył, że aby zmienić zachowanie, musimy zmienić uczucia, a żeby zmienić uczucia, zmieniamy nasze myśli."
- dobrze obrazuje w jaki sposób myśli zmieniają świat :)
Na koniec jeszcze dwa krótkie ale ważne cytaty, które chciałem sobie zanotować:
"Nie wiemy, dokąd zmierzamy ani co się stanie, ale nikt nie może odebrać wam tego, co macie w głowie."
"(...) łatwiej jest obwiniać kogoś o swój ból, niż wziąć odpowiedzialność za to, by przestać być ofiarą."
(czytana/słuchana: 29-31.08.2023, Legimi)
5/5 [9/10]
Książka wciągnęła mnie tak bardzo i bez reszty, że nie wiem kiedy mi praca minęła tamtego dnia, no ale to tylko dodatkowa zaleta ;) Jest dobra moim zdaniem, no z resztą łączy dwa spośród tematów, które mnie interesują: psychologia i holokaust. Ale to nie jest książka o holokauście, ani psychologiczna. To jest książka o kobiecie, która przeżyła holokaust i zajęła się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-07-06
Trochę czego innego się po tej książce spodziewałem... Ja się spodziewałem bardziej czegoś w stylu "Efektu Lucyfera", czyli dlaczego zwykli ludzie popełniają zbrodnię (tak, wiem że już parę takich czytałem ale mi nie dość tego tematu ;) ), a to jest bardziej dlaczego zaburzeni ludzie popełniają zbrodnię - czyli zupełnie inne ujęcie. A nawet jest tu sporo o symulantach (co było dla mnie raczej nudne). Najlepszy rozdział (i chyba jedyny, który naprawdę mi się podobał), to ten o samobójstwach rozszerzonych czyli np. dlaczego rodzic popełniający samobójstwo próbuje najpierw zabić dziecko/dzieci, a potem siebie - myślę, że spojrzałem na sprawę inaczej i jest to teraz dla mnie zrozumiałe.
Jednak cała reszta książki była dla mnie nawet nudnawa... to nie jest zła książka ale no ja jednak oczekuję czegoś innego.
(czytana/słuchana: 5-6.07.2023, Legimi)
3+/5 [6/10]
Trochę czego innego się po tej książce spodziewałem... Ja się spodziewałem bardziej czegoś w stylu "Efektu Lucyfera", czyli dlaczego zwykli ludzie popełniają zbrodnię (tak, wiem że już parę takich czytałem ale mi nie dość tego tematu ;) ), a to jest bardziej dlaczego zaburzeni ludzie popełniają zbrodnię - czyli zupełnie inne ujęcie. A nawet jest tu sporo o symulantach (co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-03
Zacząłem czytać tą książkę już dosyć dawno, ale ponieważ ma wiele fragmentów obrazkowych z podpisami, które automat słabo odczytywał... a poza tym pomyślałem że jest za dobra by się z nią zapoznawać tak po prostu w pracy ;) odłożyłem mimo, że byłem prawie w połowie. No i uznałem, że urlop za granicą, taki planowany na dość wolny i bez stresu, będzie idealnym momentem na tę książkę. Czytać zacząłem od początku, dużej części wysłuchałem, ale czasami zaglądałem w tekst, miałem czas więc mogłem (btw. niesamowite wrażenia jadąc autobusem do Avebury i jednocześnie słuchając tej książki - kreacja marzeń live ;) ).
Uważam, że to bardzo dobra książka, jedna z lepszych, ocierająca się może troszeczkę o rozwój duchowy, a jednak podparta psychologią i psychiatrią (i fizyką). Lubię takie, bo lubię jak coś ma osadzenie w hmm... no przynajmniej mierzalnych i namacalnych faktach ;) A więcej to mam nadzieję przekażą cytaty, których tak naprawdę żeby przekazać wszystko co uważam za najważniejsze, musiałoby być znacznie więcej - to jedna z tych książek, której fragmenty skopiowane zachowam w osobnym pliku, za tak ważne je uważam, tu jednak oczywiście będzie to w bardzo okrojonej wersji, dlatego jeśli komuś się wyda, że to za bardzo fantastycznie brzmi, musi jednak sięgnąć po całość (nie będę tu np. przytaczać opisu natury cząsteczki itp.).
"Na przykład ja dorastałem razem ze starszym bratem, który nieustannie mną pomiatał. Ciągle odczuwane napięcie i lęk wzmagały we mnie niepokój, prowadziły do powstawania wzorców myślowych przenikniętych bojaźnią i kazały utrzymywać stan wiecznej czujności, bo nigdy nie wiedziałem, kiedy może zdarzyć się coś złego. Ten strach stał się przyczyną długotrwałej nadczynności w mózgowych ośrodkach lęku, z którą udało mi się poradzić sobie dopiero w późniejszym życiu."
[to z przedmowy dr med. D.G. Amena, nie od autora]
(pdf.str.6)
- nie jest to może jakiś bardzo odkrywczy fragment ale dobrze przedstawia jak działa mózg i cóż, niestety "nadczynność w mózgowych ośrodkach lęku" znam z autopsji...
"W tym stanie umysłu mózg nie rozróżnia tego, co dzieje się w zewnętrznym świecie rzeczywistości od tego, co dzieje się w wewnętrznym świecie umysłu. Stąd, jeśli potrafisz wywołać mentalnie pożądane doświadczenie, posługując się wyłącznie myślą, to doświadczysz emocji związanych z tym zdarzeniem, zanim nastąpi ono w świecie fizycznym. Przechodzisz teraz do nowego stanu bytu, ponieważ umysł i ciało działają jako całość. Kiedy czujesz, jakby jakaś potencjalna przyszła rzeczywistość zaczynała cię otaczać w chwili, gdy się na niej koncentrujesz, to znaczy, że przekształcasz swoje automatyczne nawyki, postawy i inne niechciane podświadome programy."
(pdf.str.20)
"Spójrzmy prawdzie w oczy - nikt z nas nie jest doskonały. Niezależnie od tego, czy chcielibyśmy w jakiś sposób zmienić swe fizyczne, emocjonalne czy duchowe Ja, wszyscy pragniemy tego samego: żyć jako idealna wersja tego, kim sądzimy i wierzymy, że możemy być. Stojąc przed lustrem i patrząc na swoje sadełko, widzimy nie tylko swe nieco zbyt pękate odbicie. Widzimy też, w zależności od nastroju w danym dniu, szczuplejszą, zgrabniejszą wersję samego siebie albo przeciwnie, wersję grubszą i bardziej przysadzistą. Który z tych obrazów jest prawdziwy?
(...)
Odpowiedź brzmi: wszystkie są prawdziwe - i to nie tylko te skrajne warianty, ale także nieskończone spektrum wyobrażeń, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Jak to możliwe? Żeby ułatwić ci zrozumienie, dlaczego żadna z tych wersji Ja nie jest ani bardziej, ani mniej prawdziwa od innych, będę musiał rozbić w pył przestarzały sposób pojmowania fundamentalnej natury rzeczywistości i zastąpić go nowym."
(pdf.str.27)
"[tu opis zjawiska zwanego załamaniem funkcji falowej/efektem obserwatora]
Jeśli subatomowe cząstki mogą istnieć w nieskończonej liczbie możliwych miejsc jednocześnie, to potencjalnie jesteśmy w stanie powołać do istnienia nieskończoną liczbę możliwych rzeczywistości. Innymi słowy, jeśli potrafisz wyobrazić sobie jakieś zdarzenie w swojej przyszłości, związane z jednym ze swoich pragnień, to ta rzeczywistość już istnieje jako możliwość w polu kwantowym, czekając na twój akt obserwacji. Skoro umysł potrafi wpływać na pojawienie się elektronu, to teoretycznie może również wpływać na pojawienie się każdej możliwości."
(pdf.str.40)
"Czy kiedykolwiek miewasz wrażenie, jakby czas i przestrzeń znikały? Przypomnij sobie te chwile, kiedy podczas jazdy samochodem skupiasz się na trapiących cię zmartwieniach. Zapominasz wówczas o swoim ciele (tracisz poczucie ciała w przestrzeni), zapominasz o otoczeniu (znika świat zewnętrzny) i zapominasz o czasie (nie masz pojęcia, jak długo znajdujesz się w tym „transie”).
W takich chwilach stałeś u progu drzwi wiodących do pola kwantowego, zyskując dostęp do współdziałania z uniwersalną inteligencją. W zasadzie już uczyniłeś myśl bardziej realną niż cokolwiek innego."
(pdf.str.65)
"Gdy zachowanie zgodne jest z intencjami, a działanie z myślami, i kiedy umysł współgra z ciałem, a słowa z czynami, wówczas w każdym człowieku budzi się potężna moc."
(pdf.str.81)
"Większość ludzi najczęściej pogrąża się w negatywnych myślach i uczuciach. Czy to prawdopodobne, że większość tego, co się dzieje w teraźniejszości, jest negatywna? Oczywiście, że nie. Negatywizm jest tak częsty, ponieważ albo żyjemy w przewidywaniu stresu, albo przeżywamy go ponownie we wspomnieniach, więc nasze myśli i uczucia są napędzane silnymi hormonami stresu i przetrwania."
(pdf.str.148)
„Cel naszego życia nie polega na tym, aby być dobrym, zadowolić Boga, być pięknym, łubianym i odnoszącym sukcesy. Nasz cel to zrzucić maski i fasady blokujące swobodny przepływ tej inteligencji i ekspresję wyższego umysłu poprzez nas. Czerpać siłę ze swych wysiłków twórczych i zadawać szersze pytania, które przywiodą nas do bujniejszego przeznaczenia. Oczekiwać cudów w miejsce najgorszych scenariuszy i żyć tak, jakby siła wyższa była po naszej stronie. Rozmyślać o tym, co nieprzeciętne, cieszyć się z korzyści czerpanych z tej niewidzialnej mocy i otworzyć umysł na szersze możliwości - a wszystko to, aby się rozwijać i pozwolić wyższemu umysłowi przejawiać się przez nas jeszcze wyraźniej.”
(pdf.str.379)
- bardzo fajnie ujęty sens życia! :)
Warto przeczytać całą.
(czytana/słuchana: 29.05-3.06.2023)
5/5 [9/10]
Zacząłem czytać tą książkę już dosyć dawno, ale ponieważ ma wiele fragmentów obrazkowych z podpisami, które automat słabo odczytywał... a poza tym pomyślałem że jest za dobra by się z nią zapoznawać tak po prostu w pracy ;) odłożyłem mimo, że byłem prawie w połowie. No i uznałem, że urlop za granicą, taki planowany na dość wolny i bez stresu, będzie idealnym momentem na tę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-05-05
Gdzieś naczytałem się bardzo pochwalnych opinii o tej książce (tu też z resztą), a ponieważ sporo ostatnio myślę o przemijaniu i utracie, to miała być idealna książka dla mnie! No to przeczytałem i cóż… książka w .pdf ma trochę ponad 500 stron, z czego 100 stron to przypisy, więc pomińmy je i powiedzmy, że książka ma 400 stron regularnej treści. I 300 stron, więc 3/4, jest o bardzo jakichś abstrakcyjnych utratach w dzieciństwie – jak to tracimy już z chwilą porodu (oddzielamy się od matki), dalej kompleks Edypa itp., ja nie wiem, czy to konieczne? :/ Ogólnie mam wrażenie, że większość treści dotyczy "utraty" penisa przez dziewczynki, a przez chłopców możliwości identyfikacji się z matką. No może zanadto uprościłem ale coś w ten deseń.
O utracie bliskiej osoby na skutek jej śmierci zaczyna się po 300 stronach i treść właściwie zawiera się na stronach około trzydziestu… tak, to mniej niż 1/10 treści książki. Dalej jest o utracie innych rzeczy (czy też idei, marzeń itp.) w dorosłym życiu, co by też było ok ale... nie ma żadnych konkretów (tak, nie dość, że tego rodzaju utraty, które mnie interesowały zawierają się w 1/4 książki, to jeszcze nie ma tam konkretów). Raczej opisuje co tracimy, jak inni ludzie reagują na straty itp. Wielkie rozczarowanie.
A potem przypisy… gdzie znowu 75% Edypa. I tak byłem już zmęczony tym Edypem, że najwięcej przyjemności dało mi ukończenie tej książki.
Ale podobało mi się tłumaczenie poezji J.R. Lovella:
cyt.: "Rozumujesz bez wad przyjacielu,
Przerażająco prawdziwa twą mowa,
Lecz odkąd ziemia zakryła jej trumnę,
Grudki ziemi wciąż słyszę, nie twe słowa
Jeśli chcesz, pocieszaj, ja zniosę
jałmużnę serca życzliwego;
lecz wiem, że od czasów Adama
Śmierć to śmierć, nic innego.
(pdf.str.298)
- może nie bardzo pozytywny ;) ale mi się podoba, za to poniżej coś, co może być bardziej pozytywne:
cyt.: "Gdy pewną siedemdziesięciosześcioletnią kobietę spytano, dlaczego w tym wieku chce się poddać terapii, ta – zastanowiwszy się nad tym, co straciła, i nad tym, co było jej nadzieją – wypowiedziała to niezapomniane zdanie: „Wszystko, co mi pozostało, panie doktorze, to moja przyszłość”".
(pdf.str. 382)
(czytana/słuchana: 3-5.05.2023)
3-/5 [5/10]
Gdzieś naczytałem się bardzo pochwalnych opinii o tej książce (tu też z resztą), a ponieważ sporo ostatnio myślę o przemijaniu i utracie, to miała być idealna książka dla mnie! No to przeczytałem i cóż… książka w .pdf ma trochę ponad 500 stron, z czego 100 stron to przypisy, więc pomińmy je i powiedzmy, że książka ma 400 stron regularnej treści. I 300 stron, więc 3/4, jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-06-23
Często jest tak, że jakaś polecana/głośna książka mnie rozczaruje... ale od czasu do czasu zgodzę się z dobrymi opiniami i tak było z tą książką - może jak powiem, że jest genialna, to trochę przesadzę, ale jest bardzo dobra! Rzadko zdarza się, żebym przeczytał o jakimś zaburzeniu, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem, a tutaj pojawiło się ich nawet kilka (albo prawie wszystkie)!
Tak więc książka jest bardzo ciekawa, tylko że... smutna, a przynajmniej mnie bardzo przygnębiła. Bo np. ci ludzie, którzy stracili pamięć ostatnich kilkudziesięciu lat - co dzień coś przeżywają i NIC z tego nie pamiętają... A kim jesteśmy bez pamięci? Cyt.:
"Musimy zacząć tracić pamięć, nawet tylko stopniowo i nieznacznie, by zdać sobie sprawę, że pamięć stanowi nasze życie. Życie bez pamięci jest niczym[...]. Pamięć jest naszym spoiwem, powodem istnienia, wrażliwością, nawet naszym działaniem. Bez niej jesteśmy niczym[...]. (Mogę jedynie czekać na całkowitą amnezję, taką, która wymazuje całe życie, tak jak to się stało w przypadku mojej matki[...]).
/Luis Bunuel/
Ten poruszający i przerażający fragment pamiętników Bunuela wywołuje szereg podstawowych pytań natury klinicznej, praktycznej, egzystencjonalnej, filozoficznej: jakiego rodzaju życie (jeśli w ogóle jakiekolwiek), jaki świat, jakie "ja" może zachować człowiek, który stracił większą część pamięci, a wraz z nią swoją przeszłość i miejsce w czasie?"
(.pdf str.44)
- to prawda. Wszystko co robimy (to że tu choćby książki zapisuję) ma związek z pamięcią... Jaki sens ma robienie czegokolwiek jeśli się o tym nie pamięta? :'(
Albo agnozja wzrokowa... książka opowiada o takich zaburzeniach, które są trudne do pojęcia (przynajmniej dla mnie), że można patrzeć i nie wiedzieć na co się patrzy, albo nie umieć rozpoznać tego, co się dotyka... (albo nie czuć swojego ciała). A najsmutniejsze jest w tym wszystkim to, że wydaje się jakby człowiek nie był niczym więcej niż maszyną - coś się popsuje i już pozamiatane... Albo człowiek zaczyna słyszeć w głowie piosenki... a to tylko mały udar. W sensie - pstryk i coś się dzieje, mechanicznie jak w komputerze... Pozwala zwątpić czy jest coś ponadto ;)
Ale po innych opiniach widzę, że nie każdy odebrał ją tak przygnębiająco - niektórzy dostrzegli potencjał mózgu, który w tych pewnych ciężkich przypadkach potrafił stworzyć nowe mechanizmy, które pomagają zmagać się z tymi problemami.
Książka ma jednak jedną wadę - jest za krótka. I nie piszę tego w sensie, że tak mnie zachwyciła, że mógłbym czytać ją dłużej, ale przypadki wydają mi się nieco skrótowo i niedokładnie opisane, jak artykulik w gazecie. Można było szerzej i trochę dokładniej.
(czytana: 14-23.06.2022)
5-/5 (9/10)
Często jest tak, że jakaś polecana/głośna książka mnie rozczaruje... ale od czasu do czasu zgodzę się z dobrymi opiniami i tak było z tą książką - może jak powiem, że jest genialna, to trochę przesadzę, ale jest bardzo dobra! Rzadko zdarza się, żebym przeczytał o jakimś zaburzeniu, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem, a tutaj pojawiło się ich nawet kilka (albo prawie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-12
Bardzo dobra książka, chyba nawet lepsza niż "Przebudzenie", a na pewno dla mnie lepsza - "Przebudzenie" było dobre, ale raczej na zasadzie: "też tak mam, też tak myślę", natomiast z tej książki czuję, że mogę coś (ważnego) naprawdę wyciągnąć.
Autor fajnie pisze o związkach, przywiązaniu (zarówno do rzeczy jak i nawet najukochańszych ludzi) - wielu ludziom pewnie będzie trudno to pojąć ale ja myślę, że ma dokładnie rację, a już na pewno taki sposób patrzenia zdjął by cały lęk z tych wszystkich którzy się tak boją obecnych "niepewnych" czasów, losów świata i papierowego pieniądza i w ogóle wszystkiego ;) A wystarczy tylko jedna jedyna rzecz: wyzbyć się przywiązania, już żadna zmiana nie będzie napawała lękiem.
Wybrane cytaty:
"Rozejrzyj się wokoło i popatrz, czy potrafisz znaleźć choć jedną osobę, która jest naprawdę szczęśliwa — to znaczy wolna od lęku, różnego rodzaju obaw, niepokojów, napięć i zmartwień. Miałbyś szczęście, gdybyś znalazł jedną taką osobę na sto tysięcy. To powinno doprowadzić cię do wniosku, że to zaprogramowanie i te przekonania, które dzielisz z tyloma innymi ludźmi, są podejrzane. Lecz ty także zostałeś zaprogramowany w taki sposób, by niczego nie podważać, by nie mieć wątpliwości; by po prostu zaufać założeniom, które narzuca ci twoja tradycja, kultura, społeczeństwo i religia. I tak zostałeś wyćwiczony, że jeżeli nie jesteś szczęśliwy, to obwiniasz siebie, a nie to swoje zaprogramowanie, nie idee i przekonania wyniesione ze środowiska swej kultury. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że większość ludzi została poddana takiemu praniu mózgu, że nawet nie zdają sobie z tego sprawy, jak bardzo są nieszczęśliwi — podobnie jak człowiek, który śni, nie mając najmniejszego pojęcia o tym, że śni."
(pdf.str.3-4)
- noo i w ten sposób faktycznie mogę się zgodzić że ludzie są "zaprogramowani"... A dalej na str. 5 jest o zniewoleniu - i znów, tak, w taki sposób przez przekonania narzucone nam przez rodziców, otoczenie, jesteśmy zniewoleni. Ale nie w żaden inny. To by była doskonała książka dla odbiorców książek w stylu "Zapiski zarazy" i podobnych treści :P
"Pomyśl o kimś, kogo miłości pożądasz. Czyż nie pragniesz być dla niego kimś ważnym, wyjątkowym i wiele znaczyć w jego życiu? Czy nie chciałbyś, by ta osoba troszczyła się o ciebie i interesowała się tobą w sposób szczególny? Jeśli tak jest, to otwórz oczy i zobacz, jak szaleńczo oczekujesz, by inni zarezerwowali sobie ciebie na własny użytek, by ograniczyli twoją wolność dla własnej korzyści, by kontrolowali twoje zachowanie, twój wzrost i twój rozwój zgodnie z osobistym interesem. Przypomina to sytuację, w której ktoś powiedziałby do ciebie: Jeśli chcesz być dla mnie kimś wyjątkowym, musisz się zgodzić na moje warunki. Z chwilą gdy przestaniesz żyć zgodnie z moimi oczekiwaniami, przestaniesz być dla mnie kimś szczególnym. Ty przecież chcesz odegrać w czyimś życiu wyjątkową rolę, czyż nie tak? A więc musisz płacić cenę swojej wolności. Musisz tańczyć tak, jak inni ci zagrają; podobnie jak sam spodziewasz się, że inni będą tańczyć na twoją melodię, jeśli mają być dla ciebie kimś szczególnym.
Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj samego siebie, czy warto płacić tak wysoką cenę za tak niewiele. Wyobraź sobie, że do osoby, na której uczuciach ci zależy, zwracasz się następująco: Pozwól mi być sobą, zachować swoje myśli, zaspokajać kaprysy, zachowywać się w sposób, który odpowiada moim gustom. W chwili gdy to powiesz, zrozumiesz, że domagasz się rzeczy niemożliwej. Oczekiwać od kogoś, by był dla ciebie kimś wyjątkowym, w gruncie rzeczy oznacza bez przerwy starać się o to, by temu komuś zrobić przyjemność. A w konsekwencji stracić własną wolność. Poświęć na to wystarczająco dużo czasu."
(pdf.str.8)
- to jest dobre...
"Za każdym razem, kiedy oddalasz się od przedmiotu twego przywiązania, pozostawiasz przy nim swoje serce, i tak oto nie możesz się zaangażować w sytuacje, które kolejno się pojawiają. Symfonia życia trwa nadal, ale ty spoglądasz w przeszłość, przywarłeś do kilku taktów melodii, zatykając uszy na pozostałe fragmenty utworu i doprowadzając do dysharmonii i konfliktu pomiędzy tym, co życie ci oferuje, a tym, czego się uczepiłeś. Pojawia się napięcie i lęk, które oznaczają prawdziwą śmierć dla miłości i pełnej radości wolności, która jest owocem miłości. Miłość i wolność można znaleźć tylko wtedy, kiedy człowiek potrafi cieszyć się każdą nową chwilą, która nadchodzi, i następnie gdy pozwala jej odejść, by móc być w pełni otwartym na przychodzącą rzeczywistość."
(pdf.str.20)
"Gdyby cię zapytano: Co powoduje, że nie czujesz się bezpieczny?,prawie na pewno dałbyś złą odpowiedź. Może powiedziałbyś: Mój przyjaciel zbyt mało mnie kocha, lub: Nie mam wystarczającego wykształcenia, a jest mi ono potrzebne, lub coś w tym rodzaju. Innymi słowy, wskazywałbyś na pewną zewnętrzną sytuację, nie zdając sobie sprawy, że poczucie braku bezpieczeństwa nie jest powodowane przez żadne zewnętrzne czynniki, lecz wyłącznie przez twoje emocjonalne zaprogramowanie, przez coś, co mówi do ciebie w twojej głowie. Jeśli zmienisz swój program, twoje uczucia niepewności znikną w jednej chwili, mimo że wszystko w świecie zewnętrznym pozostanie takie, jak było. Jeden człowiek czuje się całkiem bezpiecznie, właściwie nie mając pieniędzy w banku, a inny będzie się czuł niepewnie nawet, gdy ma ich bardzo dużo. To, co ich różni, to nie ilość pieniędzy, ale ich oprogramowanie. Jedna osoba nie ma wcale przyjaciół, a mimo to czuje się całkowicie bezpieczna, jeśli chodzi o miłość ludzi. Ktoś inny czuje się niepewnie nawet w najbardziej zaborczym i wyłącznym związku. Znów różnica jest w programach.
(...) musisz zrozumieć, że to twoje zaprogramowanie przejąłeś od niepewnych ludzi, którzy, gdy byłeś bardzo młody i podatny, nauczyli cię swoim zachowaniem i swoimi panicznymi reakcjami, że ilekroć świat zewnętrzny nie przystaje do pewnego wzoru, musisz w sobie stworzyć emocjonalny niepokój, który nazywa się niepewnością. I musisz robić wszystko, co w twojej mocy, aby zmienić układ w zewnętrznym świecie: zarobić więcej pieniędzy, szukać więcej zabezpieczeń, udobruchać i przypodobać się osobie, którą obraziłeś itd., itd., po to, by opuściła cię niepewność. Wystarczy, abyś zdał sobie sprawę z tego, że nie musisz tego robić, że zmiana zewnętrznych okoliczności niczego nie rozwiązuje, a emocjonalny niepokój spowodowany jest wyłącznie przez ciebie i twoją kulturę.
(...)
Ostatecznie uczucia braku bezpieczeństwa znikną jedynie wtedy, gdy osiągniesz tę błogosławioną zdolność ptaków w powietrzu i kwiatów na polu, aby żyć w pełni chwilą obecną, jedną chwilą. Chwila obecna, choćby nie wiem jak bolesna, nigdy nie jest nie do zniesienia. Nie do wytrzymania jest to, co wydaje ci się, że zdarzy się za pięć godzin albo za pięć dni. Nie do zniesienia są tego rodzaju słowa, które sobie powtarzasz w głowie: To jest okropne, to jest nie do wytrzymania, jak długo to ma zamiar trwać itd."
(pdf.str.28-29)
(czytana/słuchana: 11-12.05.2022)
5/5
Bardzo dobra książka, chyba nawet lepsza niż "Przebudzenie", a na pewno dla mnie lepsza - "Przebudzenie" było dobre, ale raczej na zasadzie: "też tak mam, też tak myślę", natomiast z tej książki czuję, że mogę coś (ważnego) naprawdę wyciągnąć.
Autor fajnie pisze o związkach, przywiązaniu (zarówno do rzeczy jak i nawet najukochańszych ludzi) - wielu ludziom pewnie będzie...
2022-04-21
Książkę bardzo chciałem przeczytać, już nawet nie pamiętam dlaczego tak bardzo (chyba była szczególnie polecana na te resztki problemów które miałem ;) ), a może przeczytałem o niej w "Modzie na zdrowie" bo był tam cykl wywiadów z autorką (i te wywiady były bardzo dobre). Ale kupiłem ją już dosyć dawno i tak leżała, leżała... (bo czytanie książek papierowych jest teraz dla mnie dość problematyczne ;) ) w końcu wziąłem się za nią i... szczerze mówiąc to nie było jakoś "wow". Może to wynika z tego, że jak czytam o czymś to myślę sobie: "tak robię", "tak też", "niee, z tym już nie mam problemów" - to jest w sumie bardzo dobry znak że naprawdę wielu z tych problemów już nie mam, a jeśli któreś mam, to już bez pomocy umiem zastosować rady psychologiczne, czyli opłacało się czytać o nich wielokrotnie ;) Tak więc mnie osobiście przeczytanie jej już raczej nic nie dało, co nie znaczy że ją źle oceniam. Autorka jest "energopsychiatrą" co znaczy że dużo się skupia też na odczuciach, intuicji, może nawet duchowości... a jednocześnie jest z wykształcenia psychiatrą, więc nie ma tu nic, co by w jakiś sposób podważało medycynę (nawet jeśli pisze o czerpaniu inspiracji ze snów, to robi to w taki wyważony sposób, że nic tu nie może zaszkodzić). Jeśli więc ktoś chce skorzystać z rad psychologicznych, a jednocześnie przywiązuje dużą wagę do swojego "świata duchowego", to będzie to idealna książka dla niego :) (dla mnie chyba odrobinę za dużo intuicji, a za mało "suchej" medycyny :P ale tylko odrobinę ;) ).
Jak zwykle cytaty:
"Sztuka komunikowania się polega na wypowiadaniu się z czułością i bez osądów. Impulsywna werbalizacja wszystkich uczuć, jakich doświadczamy, nie ma sensu. Jeśli chcemy coś wyrazić, powiedzmy o tym spokojnie."
(s.59)
"Czy zastanawiałeś się kiedyś, czego ludzie boją się najczęściej? Z badań statystycznych wynika, że listę strachów otwiera publiczne przemawianie. Dla wielu ludzi konieczność wystąpienia przed publicznością jest bardziej przerażająca niż śmierć, choć ta znajduje się na niezbyt dalekim drugim miejscu. Satyryk Jerry Seinfeld powiedział kiedyś, że większość z nas wolałaby leżeć w trumnie niż wygłaszać mowę pogrzebową."
(s.181)
:D :D
"Załóżmy, że po drodze do pracy łapiesz gumę, przez co omija cię bardzo ważne spotkanie. Masz pełne prawo być sfrustrowany. Opowiedz o tej sytuacji koledze, a potem odetnij się od niej, przestań o niej myśleć - nie pozwól, aby kształtowała ona twoje samopoczucie przez resztę dnia. Oczywiście możesz przez cały dzień mielić w głowie te przykre uczucia, tylko po co? Skoncentruj się lepiej na przezabawnym dowcipie opowiedzianym przez kolegę lub na zupełnie udanych popołudniowych spotkaniach. *Doskonałość w sferze emocjonalnej jest pochodną konsekwentnego decydowania się na szczęście.*"
(s.221)
"Przebywanie na słońcu poprawia nastrój, gdyż stymuluje mózg do wydzielania serotoniny."
(s.306)
- już wiem dlaczego tak bardzo lubię latem leżeć na plaży i wydaje mi się to szczytem szczęścia ;)
"Trwanie w gniewie przypomina chwytanie w dłonie rozżarzonego węgla z zamiarem rzucenia nim w kogoś. Tak czy owak to ty się tym węglem poparzysz.
- Budda"
(s. 365)
"Aby poćwiczyć nieco zdolność przebaczenia, zastanów się nad następującą kwestią: ludzie wnoszą do swoich związków życiowy bagaż krzywd, co może powodować, że w swoich zachowaniach koncentrują się raczej na sobie niż na tobie. (...) Najczęściej ludzie zachowują się najlepiej, jak potrafią - z pewnością nie bardzo cię to pociesza, ale taka jest smutna prawda. Jeżeli pogodzisz się z realnymi ograniczeniami drugiej osoby, łatwiej ci będzie jej wybaczyć."
(s.380)
"Zgadza się, żona porzuciła cię dla swojego instruktora jogi. Tak, twój chytry współpracownik wbił ci nóż w plecy. (...) Powinieneś również pamiętać, że najlepszą formą zemsty jest twój sukces, twoje szczęście, triumf polegający na tym, że nie pozwoliłeś mściwym ludziom pozbawić się wewnętrznego spokoju."
(s.382)
- a to chyba jakoś zawsze wyczuwałem. Tzn. najbardziej chyba żenujące wydawało mi się zawsze urządzanie awantury kochankowi/kochance żony/męża... no bo jakby... mam jeszcze okazywać że mi zależało?! :D W ogóle się nie opłaca reagować (na inne sytuacje też nie), tylko tak jak powiedziane - pracować dalej nad SWOIM szczęściem :)
"Odpuść sobie. Czasami po prostu nie warto zaprzątać sobie głowy osobami, które naruszają naszą sferę osobistą. Dotyczy to szczególnie tych ludzi, których nigdy więcej już nie spotkasz - może to być kobieta z kolejki do odprawy lotniskowej, która nieustannie o czymś opowiada, albo mężczyzna, który zajął twoje miejsce parkingowe. Pewien niezwykle spokojny przyjaciel powiedział mi kiedyś: "Już nikt nie zajeżdża mi drogi w korku, bo sam wszystkich wpuszczam." Wykazując tego rodzaju postawę, odnosisz największe możliwe zwycięstwo, a mianowicie zachowujesz spokój. Skoncentruj się na czymś pozytywnym i spokojnie żyj dalej."
(s.392-393)
(czytana: 27.03-21.04.2022)
4/5
Książkę bardzo chciałem przeczytać, już nawet nie pamiętam dlaczego tak bardzo (chyba była szczególnie polecana na te resztki problemów które miałem ;) ), a może przeczytałem o niej w "Modzie na zdrowie" bo był tam cykl wywiadów z autorką (i te wywiady były bardzo dobre). Ale kupiłem ją już dosyć dawno i tak leżała, leżała... (bo czytanie książek papierowych jest teraz dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-23
Bardzo fajna książka. Naukowa, rzeczowa ale niezbyt rozwleczona i nie nudna (choć ok - jest dość długa i momenty mogą trochę nużyć). Dobrze się czytało (słuchało), no i znów się czegoś o sobie dowiedziałem ;) No ale nie tylko o sobie - ciekawe było zwłaszcza to jakie role (z punktu widzenia ewolucji i nie tylko) pełnią w społeczeństwie introwertycy i ekstrawertycy, oraz dlaczego introwertycy na stanowiskach kierowniczych mogliby się doskonale sprawdzić i w ogóle w jaki sposób introwertycy i ekstrawertycy mogliby ze sobą współpracować osiągając najlepsze rezultaty.
Jak zwykle kilka cytatów sobie z różnych powodów zaznaczyłem:
"Mimo różnic i kontrowersji współcześni psychologowie na ogół zgadzają się jednak ze sobą co do szeregu kluczowych kwestii: na przykład że introwertyków i ekstrawertyków różni poziom zewnętrznej stymulacji, jaka jest im potrzebna do dobrego funkcjonowania. Introwertycy czują się „dobrze”, kiedy poziom zewnętrznej stymulacji jest niższy, na przykład sącząc dobre wino w towarzystwie bliskiego przyjaciela, rozwiązując krzyżówkę albo czytając książkę. Z kolei ekstrawertycy lubią, kiedy „sporo się dzieje”, kiedy poznają nowych ludzi, ostro jeżdżą na nartach lub słuchają głośnej muzyki. „Inni ludzie wywołują w nas silne emocje – mówi psycholog osobowości David Winter, wyjaśniając, dlaczego typowy introwertyk woli w czasie wakacji poleżeć na plaży i poczytać książkę zamiast pływać na jachcie, na którym odbywa się nieustające party. – Mogą wzbudzać w nas obawy, strach, chęć ucieczki lub miłość. Sto osób to znacznie silniejsza stymulacja w porównaniu ze stoma książkami czy stoma ziarnkami piasku”"
(pdf.str.25)
- tak. Ale jak można w ogóle woleć party na jachcie? ;D
"A kiedy Bóg objawił Mojżeszowi, że stanie się on oswobodzicielem Żydów, czy Mojżesz był tym faktem zachwycony? Skądże! „Wybacz Panie, ale poślij kogo innego”, powiedział."
(pdf.str.89)
- też bym tak powiedział ;D
"Jeśli za Rosę Sparks przemawiały jej czyny, a Mojżesz przemawiał przez swojego brata Aarona, to dziś inny rodzaj introwertycznych liderów przemawia do nas za pośrednictwem Internetu. (...)
Rzeczywiście, jak wykazują wyniki badań, introwertycy częściej niż ekstrawertycy dzielą się z innymi w Internecie intymnymi szczegółami z własnego życia – także takimi, które wprawiłyby w zdumienie nawet najbliższych członków ich rodzin i przyjaciół – twierdzą, że online potrafią lepiej wyrazić swoje „prawdziwe ja”, a także spędzają więcej czasu w sieci, uczestnicząc w różnego rodzaju forach dyskusyjnych. Możliwość komunikacji drogą internetową stanowi dla nich znakomity sposób wyrażania własnych opinii. Ta sama osoba, która nigdy w życiu nie podniosłaby ręki na wykładzie dla dwustu studentów i nie zadała pytania prowadzącemu, może jak gdyby nigdy nic pisać blog, który później czyta dwa tysiące, a czasami nawet dwa miliony ludzi. Ten sam człowiek, który ma problemy z przedstawieniem się nieznajomej, może niezwykle mocno i trwale zaznaczyć swoją obecność w Internecie, czyli w świecie wirtualnym, a następnie rozszerzyć nawiązane tam stosunki i relacje na świat realny."
(pdf.str.91)
- tak jest. I nie wiem czy to powód do dumy czy do wstydu, ale są/były takie fora gdzie byłem najaktywniejszym użytkownikiem ;) I choć niektórym ciężko uwierzyć ale jak się dokładniej zastanowić to nie jest to wcale nielogiczne.
"Niektórzy ludzie są pewni wszystkiego bardziej niż ja jestem pewien czegokolwiek.
– Robert Rubin1, In an Uncertain World"
(pdf.str.135)
- dobre i też niestety prawdziwe ;)
"Jak wiadomo, ekstrawertycy mają większe niż introwertycy ambicje i potrzeby ekonomiczne (...)"
(pdf.str.212)
- o, to już wiem skąd moje małe ;)
"Choć wiatr wyje i dmie jak szalony,
góry pozostają niewzruszone.
– japońskie przysłowie"
(pdf.str.248)
"Wściekam się, kiedy mama planuje jakieś wyjście na wspólną zabawę z innymi dziećmi, nie mówiąc mi o tym wcześniej, bo nie chcę zranić uczuć moich koleżanek. Bo ja wolę raczej zostać w domu. Jak się jest w domu którejś z koleżanek, to trzeba robić to, co chcą robić inni. A ja wolę po szkole pobyć w domu z mamą, ponieważ od niej zawsze mogę się czegoś nauczyć. Ona jest przecież o tyle starsza ode mnie i więcej wie. Rozmawiamy sobie na różne ciekawe tematy. Lubię poważne rozmowy, bo one uszczęśliwiają ludzi.”
(pdf.str.323)
- przytoczona wypowiedź introwertycznego dziecka. I nie ująłbym tego lepiej ;)
(czytana/słuchana: 18-23.11.2021)
4/5
Bardzo fajna książka. Naukowa, rzeczowa ale niezbyt rozwleczona i nie nudna (choć ok - jest dość długa i momenty mogą trochę nużyć). Dobrze się czytało (słuchało), no i znów się czegoś o sobie dowiedziałem ;) No ale nie tylko o sobie - ciekawe było zwłaszcza to jakie role (z punktu widzenia ewolucji i nie tylko) pełnią w społeczeństwie introwertycy i ekstrawertycy, oraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-04
Właściwie nie chciałem czytać drugiej książki o medytacji uważności i to tak szybko po pierwszej, i to kiedy pierwsza czasami mnie nużyła ;) Ale jednak tak wyszło, z kilku książek które miałem jednak tą chciałem przeczytać... Jest na pewno krótsza niż "Życie, piękna katastrofa", a co za tym idzie może być przystępniejsza (choć może tamta jest trochę lepsza jako wstęp do techniki, obszerniejsza ale też mówi więcej o życiu, a ta się skupia raczej na technice). Ale jak dla mnie, podobnie jak skomentowałem tamtą - na tym etapie nie chcę ćwiczyć sam, wolę posłuchać nagrań :)
(słuchana: 3-4.11.2021)
4/5
Właściwie nie chciałem czytać drugiej książki o medytacji uważności i to tak szybko po pierwszej, i to kiedy pierwsza czasami mnie nużyła ;) Ale jednak tak wyszło, z kilku książek które miałem jednak tą chciałem przeczytać... Jest na pewno krótsza niż "Życie, piękna katastrofa", a co za tym idzie może być przystępniejsza (choć może tamta jest trochę lepsza jako wstęp do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-02
Medytacją uważności zainteresowałem się dzięki Katarzynie Kędzierskiej (autorce bloga Simplicite.pl) i wziąłem nawet udział w organizowanych przez nią letnich spotkaniach medytacyjnych online (niestety tylko 3 razy, bo albo miałem problem techniczny albo pracę albo byłem w drodze) ale to była najlepsza technika odprężająca z jaką się spotkałem (a trochę tego wypróbowałem ;) ), to znaczy inne nie były złe, ale ta była najlepsza. Padł tam właśnie tytuł tej książki (i kolejnej tego samego autora), więc przeczytałem... i muszę przyznać, że się czasami nudziłem ;) To znaczy to jest dobra książka - początek wstęp, są bardzo dobre, no taki opis świata i życia (jeśli ktoś tego jeszcze nie zna, ja mam wrażenie, że właściwie już znam). I same techniki też są dobre, tylko ja chyba po prostu... nie czuję żeby na tym etapie życia było mi to bardzo potrzebne, żebym sam chciał praktykować. Słuchanie jakichś nagrań - tak, jak najbardziej i pewnie poszukam, ale samodzielnie z książką - raczej nie, przynajmniej nie teraz. Było mi przyjemnie jak czyjś głos mnie prowadził i na tym chcę poprzestać, aczkolwiek książkę raczej zachowam, bo może mi się kiedyś zmienić i szkoda by było potem szukać ;)
(słuchana: 25.10-2.11.2021)
4/5
Medytacją uważności zainteresowałem się dzięki Katarzynie Kędzierskiej (autorce bloga Simplicite.pl) i wziąłem nawet udział w organizowanych przez nią letnich spotkaniach medytacyjnych online (niestety tylko 3 razy, bo albo miałem problem techniczny albo pracę albo byłem w drodze) ale to była najlepsza technika odprężająca z jaką się spotkałem (a trochę tego wypróbowałem ;)...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-04
Początkowo nie zamierzałem tej książki jednak czytać, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, bo mnie aż tak nie ciągnęło po poprzedniej książce autorki "Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza", ale kończą mi się pliki możliwe do odsłuchania ;) I przyznam, że ta książka podobała mi się bardziej. Przynajmniej tutaj już nie odczułem tego odwodzenia od farmakoterapii, a nawet jakby przeciwnie: autorka pisze, że czasem warto.
Niestety skasowałem sobie plik z komórki zanim zdążyłem książkę opisać (ciągle zapominam, że nie mogę tak robić), co oznacza, że straciłem zakładki i cytaty :( na szczęście nie było ich za dużo, a i chyba większość udało mi się odnaleźć:
"Głębokość przetwarzania informacji to główny, a zarazem najtrudniejszy do obserwacji i badania składnik wrażliwości. Ujawnia się on między innymi w tym, że osoby wysoko wrażliwe mają po prostu przemyślane wszystkie aspekty danej sprawy, szczególnie jeśli chodzi o podjęcie jakiejś decyzji – od wyboru smaku lodów po dociekania na temat sensu życia."
- bo przecież to jest ważne jakie w danym momencie wybiorę lody, nie wiem czemu ktoś myśli, że to prozaiczna sprawa ;) Ten moment, ten dzień w moim życiu się nie powtórzy, to ważne, naprawdę. Ale za to rzadko żałuję swoich decyzji (chyba że mnie ktoś poganiał i nie zdołałem czegoś przemyśleć).
"Po głębszym zastanowieniu większość osób wysoko wrażliwych nie zgodzi się też z prostym stwierdzeniem, że wszelka miłość obraca się lub powinna się obracać wokół długoletniego związku lub małżeństwa. Często bowiem najżarliwsze miłości są trzymane w tajemnicy, nie zostają
odwzajemnione albo przychodzą i znikają w mgnieniu oka."
- tak, po głębszym zastanowieniu zgadzam się ;)
"Czy to oznacza, że bycie w bliskim związku przynosi szczęście, a samotne życie powoduje niepowodzenia?
Ani trochę, chociaż większość ludzi zakłada, że tak właśnie jest. Równie prawdopodobna jest odwrotna zależność – bycie nieszczęśliwym, chorowitym itd. przyczynia się do braku bliskich relacji, a bycie radosnym powoduje, że potrafimy tworzyć udane związki. Szczęśliwy człowiek może jednak znaleźć szczęście także w samotności. Kto powiedział, że radość życia nie może zaistnieć bez wielkiej bliskości?"
- ja to nawet uważam, że prędzej tak zaistnieje ;) Chyba nawet myślę, że łatwiej jest swoje życie w samotności ułożyć tak, żeby nam w 100% odpowiadało i nas cieszyło.
"Ze względu na swoją refleksyjność osoby wysoko wrażliwe zwykle mają większe pojęcie o tym, czego szukają, a dysponując zdolnością dostrzegania wszelkich subtelności, prawdopodobnie zauważają więcej zewnętrznych i wewnętrznych cech ludzi. Kiedy więc spotykają właściwą osobę, świetnie zdają sobie z tego sprawę – i zakochują się bez pamięci."
- hmm, może rzeczywiście M. może być właściwą osobą ;) subtelności tak, z pewnością dostrzegam, doskonale wiem kto na pewno właściwą osobą nie mógłby być ;)
"Każdego przyciągają pewne osobowości i temperamenty bardziej niż inne, nie mam jednak wątpliwości, że dla osób wysoko wrażliwych temperament jest dodatkowym, silnym składnikiem atrakcyjności za sprawą przynajmniej dwóch procesów. Pierwszym jest potencjalnie silne przyciąganie do innej WWO. Poznając taką osobę, możesz doznać ogromnej ulgi, tak jakbyś spotkał swojego bliźniaka. Natychmiastowe przyciąganie. Wiele badań wskazuje, że ludzi pociągają osoby podobne do nich samych – jedno wykazało nawet, że osoby zbliżone do siebie na najbardziej podstawowym poziomie, czyli podobieństwa DNA, mają największe szanse na wzajemną miłość."
- "temperament" - chyba tego słowa mi brakowało na określenie tego co mi się w kimś podoba... chyba w ogóle najbardziej.
(czytana/słuchana: 1-4.06.2021)
4/5
Początkowo nie zamierzałem tej książki jednak czytać, a przynajmniej nie w najbliższym czasie, bo mnie aż tak nie ciągnęło po poprzedniej książce autorki "Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza", ale kończą mi się pliki możliwe do odsłuchania ;) I przyznam, że ta książka podobała mi się bardziej. Przynajmniej tutaj już nie odczułem tego odwodzenia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy się wejdzie w relacje z psychopatą, to na pewno nie jest łatwo się z tego wyplątać... ale jeśli psychopatą jest rodzic, to zwyczajnie nie da się z tego wyplątać - przynajmniej do czasu uzyskania samodzielności. Ale nawet potem - matki przecież nie da się zmienić, można się odciąć ale to będzie również odcięcie się od swojej historii... Dlatego to była mocna książka. I dobra - przystępny język, łatwo się czyta, bardzo wciąga i nie nudzi. I myślę że bardzo dobrze opisuję sylwetkę psychopaty - bez hamulców moralnych, empatii, z narcystyczną osobowością... Każdy rozdział zaczyna się od krótkiego opisu cech/objawów psychopatii, a potem następuje wycinek historii autorki chronologicznie.
Cała historia jest poruszająca i taka naprawdę smutna, bo chyba psychopatów nie da się "wyleczyć" (?), chyba nawet ciężko ich ustabilizować, bo to jednak dorośli ludzie i sami musieliby chcieć - a jeśli tam jest brak wyrzutów sumienia, empatii, w ogóle uczuć i wygórowane mniemanie o sobie, to dlaczego w ogóle mieliby chcieć? I to jest prawdziwa tragedia... ale może dla nich to błogosławieństwo? Jeśli nie czują, że zawiedli i nie czują żalu, że ktoś się od nich odwrócił? (a tylko co najwyżej złość).
Wszystko co tutaj zostało opisane jest trudne do pojęcia ale dla mnie osobiście najtrudniej jest zrozumieć stosunek psychopatów do kłamstwa:
cyt.: "Psychopaci kłamią bez wysiłku, bez zająknięcia i z pełnym przekonaniem. Kłamią, aby kontrolować innych, wzbudzić współczucie, uniknąć krytyki i zaprezentować fałszywy obraz siebie. W przeciwieństwie do zwykłych ludzi, którzy kłamiąc, odczuwają wstyd, psychopaci napawają się swoimi kłamstwami. Karmią nimi swoją potrzebę dominacji i czerpią z nich przyjemność – nazywa się to zachwytem kłamcy."
- może to kogoś zdziwi, że dla mnie akurat ta kwestia jest najtrudniejsza do pojęcia, bo tam są opisane i gorsze rzeczy, ale właśnie tak, mnie jest najtrudniej zrozumieć, że można opowiadać jakieś niestworzone historie bez lęku/wstydu że przecież ktoś może poznać prawdę, która jest ZUPEŁNIE inna...
Osobną kwestią jest ojciec autorki - niespotykanie i totalnie bierny mężczyzna, który wydaje się zobojętniały i że "tak mu pasuje" się tej psychopatycznej żony trzymać... Oczywiście jest to też smutne, smutne że tak jest mu łatwiej, zamiast też odejść i zbliżyć się do córki, ale jednocześnie jego postać pokazuje, że tak też bywa na świecie - że są tacy mężczyźni, którzy nie dość że nie są sami sprawcami przemocy, to jeszcze nawet nie potrafią choćby zaprotestować...
No i jeszcze taka mała przewrotność losu: czasami jak ludzie umierają na raka, to chociaż jest to smutne... to czasami lepiej chyba gdyby odeszli...
Nie rozumiem negatywnych komentarzy na temat autorki, a już najbardziej mnie rozwaliła opinia że "była głupia, że dała sobą tak manipulować"... serio? A kiedy miała przestać dać sobą manipulować? Kiedy była noworodkiem, przedszkolakiem, czy może trochę później jej pozwolimy? Była przecież dzieckiem, a to była jej jedyna matka ;) ...i to była matka, która ją wychowała - w którym momencie z taką matką miała poznać, że powinna była "być mądrzejsza" i "przestać dać sobą manipulować"?! Ja myślę, że z taką matką (i ojcem), to w ogóle cud, że wyrosła na porządnego człowieka, bo z pewnością mogło być gorzej... To że "nie była mądrzejsza", to w ogóle mnie nie zdziwiło, zdziwiło mnie natomiast co innego, mianowicie to jak przyjęła kłamstwo w CV swojego ówczesnego chłopaka... To będzie znowu może dziwne, co teraz powiem, ale potrafię sobie wyobrazić, że można znosić przemoc czy nawet upokorzenia ze strony partnera/partnerki ale nie potrafię sobie wyobrazić, że akceptuję coś takiego ze strony partnera/partnerki. Dlaczego? Bo to pokazuje jego/jej wartości, a dla mnie właśnie wspólne wartości są fundamentem związku. Sądzę, że mógłbym wybaczyć przemoc czy okłamanie mnie ale jak rozmijają się wartości, to nawet nie to, że bym "nie wybaczył" tylko zwyczajnie po prostu w ogóle nie ma dla mnie związku w takim przypadku. No ale może to tylko ja ;)
Tak czy inaczej była to jedna z bardziej wciągających książek, jakie ostatnio przeczytałem.
(czytana/słuchana: 26.04-3.05.2024)
5/5 [8/10]
Kiedy się wejdzie w relacje z psychopatą, to na pewno nie jest łatwo się z tego wyplątać... ale jeśli psychopatą jest rodzic, to zwyczajnie nie da się z tego wyplątać - przynajmniej do czasu uzyskania samodzielności. Ale nawet potem - matki przecież nie da się zmienić, można się odciąć ale to będzie również odcięcie się od swojej historii... Dlatego to była mocna książka. I...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to