rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Dżentelmen w Moskwie" to wspaniała lektura. Amor Towles w sposób doskonały wykreował nietuzinkowego bohatera powieści i umieścił go w dość wąskiej scenografii, za to w szerokiej perspektywie czasowej. Koncept karkołomny, jak na ponad 500-stronicową opowieść.
Tytułowy dżentelmen – hrabia Aleksander Rostow przez ponad trzydzieści lat porusza się w ograniczonej przestrzeni modnego moskiewskiego hotelu. Dotykają go głównie rzeczy błahe, a mimo to nie sposób oprzeć się czarowi jego osoby oraz magii miejsca odosobnienia, na które został skazany, przez które przewijają się ludzie wrażliwi, mądrzy i uczciwi. Odrzuciwszy ową magię można kręcić nosem, że sowieccy aparatczycy ukazani przez autora to tacy poczciwi, może trochę upierdliwi wujkowie, ale czy Towlesowi chodziło o pokazanie prawdy czasu? Czyż sednem jego powieści nie są relacje międzyludzkie, umiłowanie piękna, rozkosz smaków, pielęgnowanie wewnętrznej wolność, miłość braterska i ojcowska, przyjaźń? I mądrość, której oznaką jest nieustająca pogoda ducha.

"Dżentelmen w Moskwie" to wspaniała lektura. Amor Towles w sposób doskonały wykreował nietuzinkowego bohatera powieści i umieścił go w dość wąskiej scenografii, za to w szerokiej perspektywie czasowej. Koncept karkołomny, jak na ponad 500-stronicową opowieść.
Tytułowy dżentelmen – hrabia Aleksander Rostow przez ponad trzydzieści lat porusza się w ograniczonej przestrzeni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która niepokoi i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Mimo początkowej sielanki młodych rozbitków na rajskiej wyspie, już od pierwszych akapitów odczuwa się napięcie i grozę. Skąd my to znamy? Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Jak zawsze w całej historii ludzkości. I smutna konstatacja, że nawet dzieci noszą w sobie ten gen destrukcji i samozagłady, który uaktywnia się, gdy opadają więzy wypracowanych na przeciągu wieków norm społecznych i praw stanowionych.

Książka, która niepokoi i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Mimo początkowej sielanki młodych rozbitków na rajskiej wyspie, już od pierwszych akapitów odczuwa się napięcie i grozę. Skąd my to znamy? Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Jak zawsze w całej historii ludzkości. I smutna konstatacja, że nawet dzieci noszą w sobie ten gen destrukcji i samozagłady, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mógłbym powiedzieć, że powieść Margaret Atwood przedstawia piekło, jakie mężczyźni zgotowali kobietom w utopijnym państwie Gilead. Na marginesie, wydaje mi się, że pojęcie to funkcjonuje w debacie publicznej i łączone jest z polityką aborcyjną państwa. Chciałbym jednak odczytywać "Opowieść podręcznej" raczej jako zarys anatomii totalitaryzmu dotykającego obu płci, każdej orientacji seksualnej i każdego światopoglądu. Poza systemem opresji i zakazów pozostają w tym świecie jednostki uprzywilejowane, które ofiarami restrykcji mogą paść jedynie w wyniku wewnątrzkastowych przepychanek. Gilead, jak każdy totalitaryzm, jest karykaturą wzniosłych idei, które na początku zwykle wywiesza się na sztandarach. Mam wystarczająco wiele lat, aby pamiętać fałsz i absurdalność systemu, który panował kiedyś również w naszym kraju. "Opowieść podręcznej" nie jest jedynie zapiskiem wydarzeń, jest pamiętnikiem, świadectwem ciągle poszerzanej wolności wewnętrznej jednostki, której nikt nie może odebrać wspomnień, marzeń, pragnień i nadziei.

Mógłbym powiedzieć, że powieść Margaret Atwood przedstawia piekło, jakie mężczyźni zgotowali kobietom w utopijnym państwie Gilead. Na marginesie, wydaje mi się, że pojęcie to funkcjonuje w debacie publicznej i łączone jest z polityką aborcyjną państwa. Chciałbym jednak odczytywać "Opowieść podręcznej" raczej jako zarys anatomii totalitaryzmu dotykającego obu płci, każdej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo sprawnie napisany kryminał. Wszystko w miarę ze sobą się spina. Nie bije po oczach niechlujstwo pisanych na czas czytadeł, jak to bywa u niektórych polskich "płodnych" autorów. Warsztat pisarski, zagadka do rozwiązania, rys psychologiczny głównych postaci - jak w klasykach gatunku. Jedynie główna bohaterka, taka trochę jak z komiksu.

Bardzo sprawnie napisany kryminał. Wszystko w miarę ze sobą się spina. Nie bije po oczach niechlujstwo pisanych na czas czytadeł, jak to bywa u niektórych polskich "płodnych" autorów. Warsztat pisarski, zagadka do rozwiązania, rys psychologiczny głównych postaci - jak w klasykach gatunku. Jedynie główna bohaterka, taka trochę jak z komiksu.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to jest być zwierzyną łowną? Jak to jest nosić w rozporku wyrok śmierci? Jak to jest traktować każdego napotkanego człowieka jako śmiertelne niebezpieczeństwo? Bez zbędnych figur stylistycznych, w sposób prosty i bezpośredni Uri Orlev opowiedział prawdziwą historię małego uciekiniera z warszawskiego getta. Oto pragnienie życia w swej kwintesencji.

Jak to jest być zwierzyną łowną? Jak to jest nosić w rozporku wyrok śmierci? Jak to jest traktować każdego napotkanego człowieka jako śmiertelne niebezpieczeństwo? Bez zbędnych figur stylistycznych, w sposób prosty i bezpośredni Uri Orlev opowiedział prawdziwą historię małego uciekiniera z warszawskiego getta. Oto pragnienie życia w swej kwintesencji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno temu, gdy moje życie dzieliłem pomiędzy uganianiem się za ptakami, a byciem pośród cywilizacji, wiele spraw wydawało mi się prostszych. Być może to zwykła próba idealizowania przeszłości, a może coś w tym jest.
O tym, że coś w tym jest, przekonuje nas autor książki "Ptakoterapia" o podtytule "Jak przyroda uratowała mi życie". Na własnym przykładzie oraz doświadczeniach rzeszy ankietowanych internautów, dowodzi terapeutycznego oddziaływania przyrody, a zwłaszcza ptaków, na psychikę człowieka. Sam autor, człowiek po przejściach, z obserwacji ptaków uczynił swoistą autopsychoterapię, która z czasem zastąpiła tą klasyczną oraz wyłączyła konieczność przyjmowania leków. Autor w sposób ciepły, prosty i zajmujący dzieli się swymi doświadczeniami, przestrzega przed pułapkami, daje gotowe przepisy na wdrożenie terapii, która z biegiem czasu może przerodzić się w pasję życia. Książka-przewodnik, dla wszystkich zestresowanych istot ludzkich, poszukujących ukojenia swych skołatanych nerwów.

Dawno temu, gdy moje życie dzieliłem pomiędzy uganianiem się za ptakami, a byciem pośród cywilizacji, wiele spraw wydawało mi się prostszych. Być może to zwykła próba idealizowania przeszłości, a może coś w tym jest.
O tym, że coś w tym jest, przekonuje nas autor książki "Ptakoterapia" o podtytule "Jak przyroda uratowała mi życie". Na własnym przykładzie oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny pomysł na powieść, moim zdaniem, trochę gorsze wykonanie. Obok postaci barwnych, zbyt wiele tych jednowymiarowych lub wręcz wprowadzonych niepotrzebnie. Obok świetnych dialogów, nic niewnoszące dłużyzny. Obok dobrze skrojonych epizodów, infantylne pomysły na rozwój akcji. Wiele wybaczyłbym tej książce, gdyby była adresowana do młodszego czytelnika, ale po sposobie w jakim opowiada o stosunkach damsko-męskich wnioskuję, że jest raczej celowana do przedziału 16+.

Świetny pomysł na powieść, moim zdaniem, trochę gorsze wykonanie. Obok postaci barwnych, zbyt wiele tych jednowymiarowych lub wręcz wprowadzonych niepotrzebnie. Obok świetnych dialogów, nic niewnoszące dłużyzny. Obok dobrze skrojonych epizodów, infantylne pomysły na rozwój akcji. Wiele wybaczyłbym tej książce, gdyby była adresowana do młodszego czytelnika, ale po sposobie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowieść z wątkami biograficznymi, o wrażliwym wkraczającym w dorosłość chłopcu pochodzenia żydowskiego, który przez wiry drugiej wojny światowej został rzucony na środkowoazjatyckie stepy sowieckiej Rosji. Chłopcu, który był zbyt żydowski, by zostać przyjęty do armii Andersa, zbyt obcy, by polskim dzieciom w polskiej szkole recytować z pamięci polskich klasyków literatury. Niepotrzebny dla Ojczyzny, pogubiony z rodziną – stąd w tytule gorzkie mickiewiczowskie "Nikt nie woła".

Opowieść z wątkami biograficznymi, o wrażliwym wkraczającym w dorosłość chłopcu pochodzenia żydowskiego, który przez wiry drugiej wojny światowej został rzucony na środkowoazjatyckie stepy sowieckiej Rosji. Chłopcu, który był zbyt żydowski, by zostać przyjęty do armii Andersa, zbyt obcy, by polskim dzieciom w polskiej szkole recytować z pamięci polskich klasyków literatury....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze "Białej gorączki" nieco uprzedziłem się do Jacka Hugo-Badera i nie ciągnęło mnie do jego książek. Uznałem jednak, że na letnie upały "Dzienniki kołymskie" mogą być dobrym wyborem. Rzeczywiście jest to doskonały reportaż pisany w drodze w formie codziennych zapisków. Wyprawa imponująca, może bez spektakularnych przygód , ale dla europejczyka pełna egzotyki. I spotkania z ludźmi, a każdy to inna historia. A Hugo-Bader w roli paputczika - idealnego słuchacza. Bez oceniania, z pokorą do interlokutora. To lubię.

Po lekturze "Białej gorączki" nieco uprzedziłem się do Jacka Hugo-Badera i nie ciągnęło mnie do jego książek. Uznałem jednak, że na letnie upały "Dzienniki kołymskie" mogą być dobrym wyborem. Rzeczywiście jest to doskonały reportaż pisany w drodze w formie codziennych zapisków. Wyprawa imponująca, może bez spektakularnych przygód , ale dla europejczyka pełna egzotyki. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaże Mariusza Szczygła są subtelne, nienarzucające się. Traktują wszak o tak delikatnym stanie, jakim jest NIE MA.
"Wszystko musi mieć swą formę, swój rytm [...]. Zwłaszcza nieobecność."
Dlaczego powstał taki właśnie cykl reportaży? Zapewne z poczucia straty. Może z poczucia braku nieśmiertelności? Może ...
Spodobała mi się taka złota myśl, których Pan Mariusz miał unikać: "Reportaż to nieumiejętność przeżycia własnego doświadczenia egzystencjalnego za pomocą fikcji."

Reportaże Mariusza Szczygła są subtelne, nienarzucające się. Traktują wszak o tak delikatnym stanie, jakim jest NIE MA.
"Wszystko musi mieć swą formę, swój rytm [...]. Zwłaszcza nieobecność."
Dlaczego powstał taki właśnie cykl reportaży? Zapewne z poczucia straty. Może z poczucia braku nieśmiertelności? Może ...
Spodobała mi się taka złota myśl, których Pan Mariusz miał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Błoto słodsze niż miód" Małgorzaty Rejmer to smutna książka. Opowiada o mrocznych czasach rządów Envera Hoxhy w Albanii.
Albański komunizm, izolowany zarówno od świata zachodniego, jak i bloku komunistycznego, jawi się systemem szczególnie okrutnym w procesie niszczenia jednostki i rozkładu wszelkich więzi społecznych. Stworzono specyficzny układ kastowy, na dole którego znajdowały się jednostki niepokorne, mające odwagę myśleć i marzyć, ale też automatycznie członkowie ich bliższej i dalszej rodziny, bez względu na winy lub zasługi. Nawet małżeństwo z osobą z niższej kasty automatycznie degradowało ekonomicznie i społecznie. Spaść w hierarchii było bardzo łatwo. Wystarczyło jedno niewłaściwe słowo, zakazana książka, fałszywy donos. Podźwignąć się z tego dna było prawie niemożliwe. Oczywiście, jak to bywa w systemie kastowym, degradacja społeczna była dziedziczona i przechodziła z pokolenia na pokolenie.
Nie brakowało jednak ludzi, którzy nie godzili się na los. Bunt przejawiał się najczęściej próbą ucieczki do jednego z ościennych krajów, przez wyjątkowo pilnie strzeżoną granicę.
Małgorzata Rejmer zbiera relacje tych, którzy mimo szykan, tortur i prześladowań przetrwali zbrodniczy ustrój. Optymistycznie można powiedzieć, że człowiek jest silny i może przetrwać naprawę wiele. Brakuje tu jednak głosu tych, którzy nie wytrzymali tortur, więzienia, przesłuchań, skrajnej nędzy, szykan lub zginęli w trakcie próby przekroczenia granicy. Ci przegrani zamilkli na wieki.

"Błoto słodsze niż miód" Małgorzaty Rejmer to smutna książka. Opowiada o mrocznych czasach rządów Envera Hoxhy w Albanii.
Albański komunizm, izolowany zarówno od świata zachodniego, jak i bloku komunistycznego, jawi się systemem szczególnie okrutnym w procesie niszczenia jednostki i rozkładu wszelkich więzi społecznych. Stworzono specyficzny układ kastowy, na dole którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Rdza" Jakuba Małeckiego osobiście nie przypadła mi do gustu. Zwykle po lekturze książki zadaję sobie pytanie - po co autor ją napisał? W przypadku "Rdzy" nie mam gotowej odpowiedzi. Zbyt luźne te puzzle, z których Małecki układa losy głównych bohaterów. Autor nie zadaje sobie trudu, aby uwiarygodnić motywy ich jakże często autodestrukcyjnych postępowań. Czy chodzi tu o złe geny, czy o przeklęte miejsce na ziemi? Co jest nie tak z tymi ludźmi? Według Małeckiego po prostu coś jest nie tak i tyle. I o tym jest ta książka.

"Rdza" Jakuba Małeckiego osobiście nie przypadła mi do gustu. Zwykle po lekturze książki zadaję sobie pytanie - po co autor ją napisał? W przypadku "Rdzy" nie mam gotowej odpowiedzi. Zbyt luźne te puzzle, z których Małecki układa losy głównych bohaterów. Autor nie zadaje sobie trudu, aby uwiarygodnić motywy ich jakże często autodestrukcyjnych postępowań. Czy chodzi tu o złe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czasy secondhand" to nieprzypadkowy zbiór wspomnień ludzi radzieckich dotkniętych w ten, czy inny sposób przemianami zapoczątkowanymi przez pierestrojkę. Obejmuje głównie okres przemian polityczno-gospodarczych początku lat 90-tych ubiegłego wieku, ale dotyka również okresu czystek stalinowskich, II wojny światowej, zsyłek. Tzw. "wolność" okazuje się przynosić równie wiele ludzkich dramatów, co barbarzyński okres komunizmu. Zmieniają się metody i narzędzia, nie zmienia się bezwzględność systemu i ludzi przez ten nowy system wypromowanych. Nowa "wolność" okazuje się być pułapką, z której dla wielu nie ma wyjścia. Stąd może taka nadreprezentacja samobójców wśród bohaterów tej książki. Oczywiście mamy też wspomnienia osób, które w nowej rzeczywistości czują się jak ryba w wodzie, ale te są w zdecydowanej mniejszości.
Książka jest w pewnym sensie kluczem do zrozumienia duszy postsowieckego społeczeństwa, urabianego w komunizm przez prawie sto lat. Konstatacja jest taka, że to co mieliśmy w Polsce, to była jakaś wersja "lajt", tego co zafundowano narodom byłego Związku Radzieckiego.

"Czasy secondhand" to nieprzypadkowy zbiór wspomnień ludzi radzieckich dotkniętych w ten, czy inny sposób przemianami zapoczątkowanymi przez pierestrojkę. Obejmuje głównie okres przemian polityczno-gospodarczych początku lat 90-tych ubiegłego wieku, ale dotyka również okresu czystek stalinowskich, II wojny światowej, zsyłek. Tzw. "wolność" okazuje się przynosić równie wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Knut Hamsun przedstawia w swej książce jednostkę twórczą, osadzoną w świecie pozbawionym idei. W tętniącej życiem Chrystianii nikt nie łaknie strawy intelektualnej, a zawód literata, zwłaszcza nieschlebiającego gustom pospolitego czytelnika, jest skazany na marginalizację. Główny bohater, którego prawdziwego imienia i nazwiska nie poznajemy, stacza się w skrajne ubóstwo. Pełnię jego wolności ogranicza pusty żołądek, który wodzi go na manowce obłudy i pozbawia sił twórczych. Wydaje się, że głód fizyczny to nie jedyny rodzaj głodu, jaki dotyka głównego bohatera. Jest jeszcze głód miłości, głód akceptacji społecznej, głód bycia rozumianym, jako twórca. Głodny, samotny, nierozumiany, bezdomny jeszcze raz korzysta ze swej nieskrępowanej wolności, chwytając się ostatecznego koła ratunkowego.

Mała książeczka Knuta Hamsuna nie należy do lektur łatwych, jednak pierwszoosobowa narracja i prosty język sprawiają, że z zapartym tchem i ściśniętym żołądkiem, czytelnik śledzi losy przedziwnego literata z Chrystianii.

Knut Hamsun przedstawia w swej książce jednostkę twórczą, osadzoną w świecie pozbawionym idei. W tętniącej życiem Chrystianii nikt nie łaknie strawy intelektualnej, a zawód literata, zwłaszcza nieschlebiającego gustom pospolitego czytelnika, jest skazany na marginalizację. Główny bohater, którego prawdziwego imienia i nazwiska nie poznajemy, stacza się w skrajne ubóstwo....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Marsjanin" to książka pożyteczna. Po pierwsze to gotowy scenariusz filmowy. Nie trzeba było długo czekać, by sam Ridley Scott wziął ją na warsztat. Po drugie to gotowy poradnik przetrwania, nie tylko na nieprzyjaznym Marsie, ale i na lodowatej Ziemi czasów korpo. Lektura, pomimo dramaturgii wydarzeń, jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Jest to całkiem dobre czytadło na szare dni i długie jesienne noce. Opływa wręcz w pozytywne nastawienie i optymizm. Jej przekaz, o ile przyjmiemy, że takowy istnieje, to dla mnie czyste science fiction.

"Marsjanin" to książka pożyteczna. Po pierwsze to gotowy scenariusz filmowy. Nie trzeba było długo czekać, by sam Ridley Scott wziął ją na warsztat. Po drugie to gotowy poradnik przetrwania, nie tylko na nieprzyjaznym Marsie, ale i na lodowatej Ziemi czasów korpo. Lektura, pomimo dramaturgii wydarzeń, jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Jest to całkiem dobre czytadło na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiesław Wernic jest jednym z tych autorów, dzięki którym odkryłem przyjemność czytania. Jako mały chłopiec zostałem oczarowany światem i bohaterami wykreowanymi przez tego wyjątkowego pisarza. Śledzenie losów doktora Jana i Karola Gordona nie było tylko rozrywką. Z perspektywy lat doceniam również wartości poznawcze i walory moralne książek pana Wiesława.

Sięgając po latach do powieści "Wędrowny handlarz", pragnąłem odnaleźć w sobie ślad tego chłopca, którym kiedyś byłem. Czy to się udało? Mimo przebudzenia wspomnień, nie dane mi było doświadczyć tego drżenia rąk, które towarzyszyło mi onegdaj, gdy sięgałem po nowy tom przygód moich ulubionych westmanów, nie dane mi było poczuć wypieków pojawiających się na mojej twarzy, gdy ukryty za kaflowym piecem pochłaniałem kolejne strony powieści. Nie ma też mojej przyjaciółki, z którą wymienialiśmy się książkami i opiniami na ich temat. Pozostały jednak książki Wiesława Wernica i mam nadzieję, że gdzieś na świecie są również mali chłopcy, którzy z drżeniem rąk i wypiekami na twarzy w ślad za swoimi bohaterami wędrują po bezdrożach Dzikiego Zachodu.

Wiesław Wernic jest jednym z tych autorów, dzięki którym odkryłem przyjemność czytania. Jako mały chłopiec zostałem oczarowany światem i bohaterami wykreowanymi przez tego wyjątkowego pisarza. Śledzenie losów doktora Jana i Karola Gordona nie było tylko rozrywką. Z perspektywy lat doceniam również wartości poznawcze i walory moralne książek pana Wiesława.

Sięgając po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie była to porywająca lektura, ale co może być porywającego w obrazie rozkładu, upadku i beznadziei. To kolejna bezlitosna diagnoza postawiona przez Houellebecq'a współczesnej cywilizacji Zachodu.

Główny bohater pozornie ma wszystko - zabezpieczenie materialne, dobrze płatną niewyniszczającą pracę, luksusowe auto, egzotyczną zawsze gotową kochankę. Stać go na wykwintne dania , drogie trunki i hotele z "charakterem". Czego mu brakuje? Co go ominęło? Dlaczego nie może żyć bez " małej białej owalnej tabletki, dzielonej na pół"? Co z nim jest nie tak? Co z nami jest nie tak? Czy wszyscy "ulegliśmy złudzeniom indywidualnej wolności, otwartego życia, nieskończonych możliwości"?

"Wygląda na to, że tak."

Nie była to porywająca lektura, ale co może być porywającego w obrazie rozkładu, upadku i beznadziei. To kolejna bezlitosna diagnoza postawiona przez Houellebecq'a współczesnej cywilizacji Zachodu.

Główny bohater pozornie ma wszystko - zabezpieczenie materialne, dobrze płatną niewyniszczającą pracę, luksusowe auto, egzotyczną zawsze gotową kochankę. Stać go na wykwintne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Marcina Kąckiego jest sprawnie napisanym zbiorem reportaży o jednym z bardziej egzotycznych regionów naszego kraju - Podlasiu. Wspólnym mianownikiem jest tu tolerancja, a raczej jej brak, w wydaniu historycznym i współczesnym. Autor porusza szereg interesujących wątków, dociera do wielu ludzi wymienionych tu z imienia i nazwiska, przytacza niechlubne akty ksenofobii i nietolerancji, docieka przyczyn takiego stanu rzeczy. Odpowiedź jednak, w moim odczuciu, znajduje zbyt łatwo. Odnoszę wrażenie, że była ona nawet znana autorowi przed rozpoczęciem peregrynacji po Białostocczyźnie. Winnym okazuje się, jakby inaczej, tradycyjny katolicyzm.
Chociaż niewiele mnie łączy z Kościołem Rzymskokatolickim, to trudno mi jest zgodzić się na tego typu uproszczenia. Nie mogę akceptować pracy reporterskiej, wykonywanej niejako na zamówienie, pod z góry założona tezę. Od reportera oczekuję rzetelnego przedstawienia faktów, dobrze jeżeli w atrakcyjnej formie. Ocena i ich interpretacja powinna zostać pozostawiona czytelnikowi.
Książkę, mimo wszystko, gorąco polecam, bo może stać się inspiracją do wielu cennych przemyśleń, o ile nie przyjmie się wprost narzuconej interpretacji autora.

Książka Marcina Kąckiego jest sprawnie napisanym zbiorem reportaży o jednym z bardziej egzotycznych regionów naszego kraju - Podlasiu. Wspólnym mianownikiem jest tu tolerancja, a raczej jej brak, w wydaniu historycznym i współczesnym. Autor porusza szereg interesujących wątków, dociera do wielu ludzi wymienionych tu z imienia i nazwiska, przytacza niechlubne akty ksenofobii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Egipcjanin Sinuhe" to bardzo dobra lektura, która poza rozrywką oferuje również wiele tematów do głębszych przemyśleń. Chociaż akcja książki rozgrywa się w starożytnym Egipcie, to pobrzmiewają w niej echa czasów, które mają dopiero nastąpić.
Obok postaci fikcyjnych pojawiają się postaci historyczne, a Mika Waltari proponuje nam autorską wizję zagadkowych czasów panowania faraona Echnatona. W reformach religijnych przeprowadzonych przez tego władcę dostrzega zalążek wielkich religii monoteistycznych Bliskiego Wschodu - judaizmu, a jeszcze bardziej chrześcijaństwa.
Wykreowani przez Waltariego ludzie żyjący w epoce faraonów są nam wyjątkowo bliscy. Nie jeżdżą wprawdzie samochodami i nie używają smartfonów, ale targają nimi te same namiętności, dotykają te same tęsknoty, definiują ich te same ambicje. My współcześni, popełniamy wciąż niezmiennie te same błędy, co ludzie sprzed ponad trzech tysięcy lat. Zmienia się oprawa i otoczenie, zaś sam człowiek pozostaje niezmiennie ten sam.
Książka Miki Waltariego to również hołd złożony potędze wiedzy, która czyni człowieka wolnym, ale również samotnym. Wiedzy, która nigdy nie powinna upokarzać się przed siłą.

"Egipcjanin Sinuhe" to bardzo dobra lektura, która poza rozrywką oferuje również wiele tematów do głębszych przemyśleń. Chociaż akcja książki rozgrywa się w starożytnym Egipcie, to pobrzmiewają w niej echa czasów, które mają dopiero nastąpić.
Obok postaci fikcyjnych pojawiają się postaci historyczne, a Mika Waltari proponuje nam autorską wizję zagadkowych czasów panowania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Michał Androsiuk napisał ciepłą, nostalgiczną, choć niepozbawioną humoru powieść o ludziach prowincji. Osnuł swą historię poetycką mgiełką i ulokował w sennej mieścinie z równie sennym dworcem kolejowym na skraju Puszczy Białowieskiej. Bohaterowie "Wagonu drugiej klasy" nie są pozbawieni wad, ale autor pobłażliwie spogląda na ich niedoskonałości i wiele im wybacza. Tym bardziej, że żyją złudzeniami i są zupełnie bezbronni wobec zmieniającego się świata. Ich zachowawczość i pewnego rodzaju swoista homofobia, cechująca wszystkich tubylców na całym świecie, to w gruncie rzeczy jedyna broń wobec osaczającej rzeczywistości.
W swej króciutkiej powieści Michał Androsiuk nigdzie się nie śpieszy, delektuje chwilą, nie stara się schlebiać gustom współczesnego czytelnika. Pozostaje zasłuchany w pulsujące tętno prowincji, którą wyraźnie kocha.

Michał Androsiuk napisał ciepłą, nostalgiczną, choć niepozbawioną humoru powieść o ludziach prowincji. Osnuł swą historię poetycką mgiełką i ulokował w sennej mieścinie z równie sennym dworcem kolejowym na skraju Puszczy Białowieskiej. Bohaterowie "Wagonu drugiej klasy" nie są pozbawieni wad, ale autor pobłażliwie spogląda na ich niedoskonałości i wiele im wybacza. Tym...

więcej Pokaż mimo to