Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo płytka książka, równie nierealna. No bo jakim cudem kobieta, która przez ponad dwa lata była maltretowana i gwałcona, tuż po ucieczce z innym facetem, uprawia z nim seks, jakby nic się nie stało.Nie wyobrażam sobie, by po takiej traumie kobieta potrafiła bez problemów natychmiast rozpocząć życie seksualne. A jeszcze poddawać się krępowaniu itp. Albo kto tuż po postrzale w ramię, jest w stanie przerzucać kij baseballowy z ręki do ręki. No proszę! Bardzo nie podobał mi się potoczny język autorki, aż raził po oczach. Wiadomo, prosty język jest w porządku, ale tu miałam wrażenie jakbym czytała książkę napisaną przez nastolatkę.

Na plus jest w niej dla mnie tylko to, że czyta się szybko, bo jesteśmy ciekawi co się dalej wydarzy oraz potencjał, jaki miał pomysł autorki. Niestety jego wykonanie było już bardzo słabe. Spodziewałam się lepszej lektury.
Podsumowując: znajdziecie tu dużo seksu, wulgaryzmów i dziewczynę, która zachowuje się jakby to co robił jej chłopak-psychol, nie odcisnęło na niej prawie żadnego piętna. Nie poleciłabym tej książki koleżance, chyba, że jest miłośniczką płytkich romansów.

Bardzo płytka książka, równie nierealna. No bo jakim cudem kobieta, która przez ponad dwa lata była maltretowana i gwałcona, tuż po ucieczce z innym facetem, uprawia z nim seks, jakby nic się nie stało.Nie wyobrażam sobie, by po takiej traumie kobieta potrafiła bez problemów natychmiast rozpocząć życie seksualne. A jeszcze poddawać się krępowaniu itp. Albo kto tuż po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo mi się podobał ten thriller, szczerze polecam.

Bardzo mi się podobał ten thriller, szczerze polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdyby usunąć wiele mało interesujących wątków, byłby to bardzo przyzwoity thriller.

Gdyby usunąć wiele mało interesujących wątków, byłby to bardzo przyzwoity thriller.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Powieść obyczajowa, przy której chyba nie da się nie płakać. Claire choruje na Alzcheimera, mieszka z mężem, dziećmi i matką, na której barki spadł większość obowiązków. Claire zachowuje się coraz mniej racjonalnie, nie pamięta słów, robi niebezpieczne rzeczy, wychodzi na mróz w piżamie. Męża zaczyna traktować jak wroga, wygania go z łóżka, a czasem i z domu. A ten mężczyzna tak bardzo ją kocha....
Podczas jednej ze swoich "ucieczek" Claire poznaje mężczyznę (nie pamiętam imienia) i staje się on jej coraz bliższy. Widują się często, razem chodzą do kawiarni, dużo rozmawiają. Przy nim czuje, że jeszcze nie jest z nia tak źle.
Na koniec książki czeka Was ogromna niespodzianka, ja zalewałam się łzami i naprawdę nie domyśliłam się zakończenia.

Powieść obyczajowa, przy której chyba nie da się nie płakać. Claire choruje na Alzcheimera, mieszka z mężem, dziećmi i matką, na której barki spadł większość obowiązków. Claire zachowuje się coraz mniej racjonalnie, nie pamięta słów, robi niebezpieczne rzeczy, wychodzi na mróz w piżamie. Męża zaczyna traktować jak wroga, wygania go z łóżka, a czasem i z domu. A ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka bardzo mi się podobała, pochłonęłam ją migiem. To bardzo trudna, obciążająca emocjonalnie opowieść o dziewczynie, która jako osiemnastolatka wyjechała do pracy za granicę, poznała tam chłopaka, a ten zmuszał ją do prostytucji.

Gdy przeczytałam, że została zgwałcona 3650 razy, miałam ochotę wrzeszczeć. Wiem, że to fikcja, ale równie dobrze mogłaby być to książka oparta na faktach, bo takie historie zdarzają się bardzo często.
Mną ta książka wstrząsnęła, tak porządnie, bez cackania się z moją wrażliwością i ogromnym uczuciem empatii.


Eliza miała trudne dzieciństwo, ojciec alkoholik regularnie ją bijący, ćpający brat, matka, która nie potrafiła zawalczyć o rodzinę, jedynie dla najmłodszej córki będąca oparciem. Ojciec wypchnął Elizę do Hiszpanii do pracy przy zbiorach owoców, stamtąd trafiła do Włoch. Poznała chłopaka imieniem Marco, zakochali się w sobie, zamieszkali razem, ale sielanka trwała tylko trzy miesiące. Potem zmusił dziewczynę do tego, by stała na ulicy i oddawała swoje ciało w ręce klientów. Strasznie czytało się o tym co czuła, nie jestem w stanie opisać tego co ja sama czułam wtedy. Serce mi pękało.

Poznajemy tu cały wachlarz schematów, które powtarzają się u dzieci alkoholików, u kobiet maltretowanych, więzionych itp. Możemy sie dziwić, dlaczego Eliza nie uciekła, nie poprosiła o pomoc któregoś przyzwoitszego klienta, ale to nie jest takie proste. Marco skutecznie zmanipulował dziewczynę.

Na szczęście na jej drodze staje ktoś, kto pomoże wydostać się Elizie z tego piekła. Ten ktoś ma własne powody, by chcieć pomóc dziewczynie.

Książka zaczyna się, gdy Eliza ma córkę (19 lat). Amelia wraca do domu i szczęśliwa mówi mamie, że jest zakochana w mężczyźnie starszym od niej, który jest Włochem i chce, by ona wyjechała z nim do jego kraju. Na imię ma Marco!!!
Eliza prawie dostaje zawału na te rewelacje, ale ma jeszcze nikłą nadzieję, że to ktoś inny niż ona myśli. Prosi więc córkę o pokazanie zdjęcia mężczyzny, gdy je widzi już wie, że to jej oprawca, ktoś kto zamienił jej życie w piekło, odebrał godność, szacunek do samej siebie i chęć do życia.

Wtedy Eliza postanawia po raz pierwszy podzielić się z córką historią swojego życia. Jak Amelia zareaguje na tą opowieść....zapraszam do czytania :)

Książka bardzo mi się podobała, pochłonęłam ją migiem. To bardzo trudna, obciążająca emocjonalnie opowieść o dziewczynie, która jako osiemnastolatka wyjechała do pracy za granicę, poznała tam chłopaka, a ten zmuszał ją do prostytucji.

Gdy przeczytałam, że została zgwałcona 3650 razy, miałam ochotę wrzeszczeć. Wiem, że to fikcja, ale równie dobrze mogłaby być to książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Renata jest 39-letnią kobietą, żoną i matką trójki pociech. Mąż przez większość czasu nieobecny, jest niewielkim wsparciem dla żony, która ma cały dom na głowie.
Od jakiegoś czasu Renata zaczyna zauważać na swoim ciele coraz większą ilość siniaków, ale nie widzi w tym niczego niepokojącego.
Na poczatku zimy dzieciaki się przeziębiają, a Renata razem z nimi. Niestety nawet po upływie dłuższego czasu nie moze się z tego wykaraskać, wciąż jest bardzo osłabiona. Pomimo nakazu lekarza, by zrobiła badania, schodzi jej z tym zbyt długo, a jej stan się w końcu pogarsza. Wtedy już zmuszona do wykonania badań, robi je, po czym dzwoni do niej lekarz i mówi, że ma jechać do szpitala.
Wystraszona, jedzie tam z mężem, robią jej kolejne badania, aż w końcu pada diagnoza, wyrok...białaczka szpikowa, przewlekła.
Szok....choć początkowo do niej i męża nie dociera ta prawda. Jakby tego było mało mąż zsyła na nią kolejny cios.
Od tamtej pory życie Renaty i jej rodziny zostaje całkowicie zdezorganizowane. Na szczęście moga liczyć na swoich bliskich: mamę Renaty, która zajmuje się ich domem oraz przyjaciółkę Darię, która, choć życie jej się posypało, pomaga im jak może.

Cały czas, mając nadzieję na wyleczenie Renata poddaje się chemioterapii, w wyniku której traci włosy, co z kolei staje się przyczyną nękania jej dzieci w szkole.
Dodatkowo uciążliwe wymioty, biegunki, niemożność jedzenia, bardzo wycieńczają kobietę. Jednak wciąż się nie poddaje.

To smutne, ale "dzięki" chorobie mąż Renaty zmienia swoje postępowanie, dostrzega jak bardzo kocha żonę. Zadziwiające jest jak zaczynamy doceniać to co mamy, dopiero gdy możemy to stracić.
Dla mnie książka była piękna i wierzcie mi nie nudziłam się czytając, pomimo, ze to tyle stron. Jedyne co bym usunęła z niej, to te na szczęście krótkie, wstawki z przeszłości.

W powieści przewodzą trzy najważniejsze wątki: choroba, zdrada i wybaczenie. Kto kogo zdradził i kto ma wybaczyć dowiecie się z książki.
Ujęte są relacje panujące w rodzinie Renaty, problemy jej siostry, która jest w trakcie rozwodu, osoba jej matki, dla której jakby wazniejsze od szczęścia córek jest to co ludzie powiedzą. A także krótkie wzmianki stosunków męża Renaty z jego matką, przy czytaniu których krew mnie zalewała, tak miałam ochotę potrząsnąć tą egoistyczną, zapatrzoną w siebie kobietą!

Jest to ciepła, refleksyjna powieść, napisana prostym językiem. Gorąco Wam polecam.

Renata jest 39-letnią kobietą, żoną i matką trójki pociech. Mąż przez większość czasu nieobecny, jest niewielkim wsparciem dla żony, która ma cały dom na głowie.
Od jakiegoś czasu Renata zaczyna zauważać na swoim ciele coraz większą ilość siniaków, ale nie widzi w tym niczego niepokojącego.
Na poczatku zimy dzieciaki się przeziębiają, a Renata razem z nimi. Niestety nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem skąd tak wysoka ocena czytelników tej książki, albo może to ja źle odebrałam treść. Spodziewałam się czegoś dużo lepszego niż to mdłe "coś".
Dopiero po 300 stronie zaczęło się naprawdę coś dziać, ale to za mało, by uratować tę powieść, która z założenia miała być thrillerem, podczas gdy trzy czwarte tekstu to była raczej obyczajówka i to średnio ciekawa.

Po świetnych "Randce" i "Surogatce" zadowolona rozsiadłam się z książką, naszykowana na kawał porządnego thrillera, a tu taki "zonk". Nie raz juz chciałam ją odłożyć, ale mówiłam sobie, że dam radę. Jedyne co trzeba przyznać to, że treść zaskakuje i to bardzo, lecz dopiero po tych 300 stronach, wtedy też akcja dostaje niezłego zrywu. No, ale jak już pisałam, to za mało, bym mogła uznać książkę nawet za dobrą, bo czymże jest 60 stron dobrego thrillera w stosunku do 300 stron nudy. Dla mnie była zwyczajnie słaba.

Nie wiem skąd tak wysoka ocena czytelników tej książki, albo może to ja źle odebrałam treść. Spodziewałam się czegoś dużo lepszego niż to mdłe "coś".
Dopiero po 300 stronie zaczęło się naprawdę coś dziać, ale to za mało, by uratować tę powieść, która z założenia miała być thrillerem, podczas gdy trzy czwarte tekstu to była raczej obyczajówka i to średnio ciekawa.

Po ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ta powieść bardzo przypomina mi klimatem "Walcząc z ciszą"i "Nigdy cię nie zapomnę" (K. Regnery). W nich wszystkich jest dwoje bardzo pokiereszowanych przez życie ludzi, którzy w dorosłym życiu próbują uporać się z demonami przeszłości. Cudowna książka i już znalazła się w gronie moich ulubionych.

Tytułowy River, to mężczyzna, który jako dziecko, był molestowany przez ojczyma (policjanta). Przez wiele lat żył w ogromnym poczuciu winy, za to jak potoczył się jego dramat. Skreślony przez niektorych mieszkańców swojego miasteczka, żyje jak odludek w domu po babci i wyrabia ozdoby ze szkła.
Pewnego dnia do sąsiadującego z jego posesją domu wprowadza się młoda dziewczyna.
Powiedzieć, że River był dla niej nieprzyjemny to wielkie niedopowiedzenie. bardzo bawiły mnie ich przekomarzania. Dzięki tym chwilom łatwiej było czytać o tragediach jakie ich spotkały, o ich strachu, cierpieniu.
Carrie, nowa sąsiadka, uciekła od znęcającego się nad nią męża policjanta, po tym jak dowiedziała się, że jest w ciąży. Uciekła do miejsca, którego normalnie by nie wybrała, do gorącego Teksasu, choć nienawidzi upałów, ale to była doskonała zmyłka dla jej męża.
Wynajmuje dom i przyjmuje się do pracy w restauracji jako kelnerka. Wreszcie może odetchnąć i przestać się bać.Całą idyllę psuje jednak wyjątkowo chamski sąsiad, który jednoczesnie jest mega przystojny.
Carrie podczas jednej w ich sprzeczek dostrzega w jego oczach coś co sprawia, że staje się wobec niego bardziej wyrozumiała. W jego oczach zobaczyła siebie, swoje cierpienie, co pozwoliło jej sądzić, że ten meżczyzna przeszedł bardzo wiele w swoim życiu.

Z czasem ich stosunki się ocieplają, ale nadal wciąż się przekomarzają, jednak River po troszeczku zaczyna wychodzić ze swej skorupy i staje się bardziej ludzki.

Bardzo podobało mi się jak rozwijała się ich znajomość. Te ich sprzeczki pozwalały równoważyć ładunek emocjonalny bolesnych stron książki.
Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to do nieco spłyconego zakończenia i ogólnie chciałabym, żeby książka była grubsza, tak dobrze mi się ją czytało.

Jeśli szukacie erotyka, to nie jest to książka dla Was. Jest tu raptem jedna scena miłosna i to dopiero pod koniec książki. Nie ma tu ciągłego myślenia o seksie, autorka raczej skupiła się na budowaniu więzi emocjonalnej, próbach leczenia ran.

Piękna powieść, gorąco Wam polecam.

Ta powieść bardzo przypomina mi klimatem "Walcząc z ciszą"i "Nigdy cię nie zapomnę" (K. Regnery). W nich wszystkich jest dwoje bardzo pokiereszowanych przez życie ludzi, którzy w dorosłym życiu próbują uporać się z demonami przeszłości. Cudowna książka i już znalazła się w gronie moich ulubionych.

Tytułowy River, to mężczyzna, który jako dziecko, był molestowany przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka. Początek przypominał bardziej obyczajówkę, ale potem tak się rozkręciła, że nie mogłam się od niej oderwać.
Rozdziały są pisane przez trzy osoby: Nataszę (obecną żoną Nicka), Jenn (byłą żonę Nicka) i Annę. Kim jest Anna? To jest właśnie najciekawsze w tym thrillerze. Przez wiele rozdziałów zachodziłam w głowę kto to i obstawiałam nawet, ale błędnie. Odkrycie kim jest ta kobieta, sprawiło, że zbierałam szczękę z podłogi.
Oj nie raz zaskoczyła mnie ta książka i Was na pewno tez zaskoczy. Dzięki temu czytanie jej to nie lada gratka.

Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to do początku, brakło mi tam napięcia choć na szczęście fabuła była interesująca.
Jenn i Nick to małżeństwo po 40-tce, które mimo wielu lat prób, nadal nie posiada dziecka.
Pewnego dnia Nick poznaje Nataszę, młodą dziewczynę, z którą wdaje się w romans czego skutkiem jest ciąża. nick szczęśliwy, że wreszcie będzie miał potomka, odchodzi od żony i żeni się z Nataszą.
Dalej czytamy o perypetiach małżeńskich, problemach z nachalną byłą żoną.

Pewnego dnia Nick i jego córeczka Emma znikają w drodze do żłobka.
A potem szok, dzieje się coś czego bym się nie spodziewała. Od tej pory autorka serwuje nam sporo takich "terapii"szokowych.

Natasza prosi Jenn o pomoc w odnalezieniu Nicka i Emmy, która wydaje się staje po stronie dziewczyny. Ale czy jest w tym szczera chęć pomocy czy tylko perfidna gra?

Czytało się fantastycznie, gdy coraz to nowe tajemnice zostały odkrywane.
Zakończenie jest mega, aż się uśmiechnęłam czytając ostatni rozdział. Gorąco polecam, świetny thriller.

Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka. Początek przypominał bardziej obyczajówkę, ale potem tak się rozkręciła, że nie mogłam się od niej oderwać.
Rozdziały są pisane przez trzy osoby: Nataszę (obecną żoną Nicka), Jenn (byłą żonę Nicka) i Annę. Kim jest Anna? To jest właśnie najciekawsze w tym thrillerze. Przez wiele rozdziałów zachodziłam w głowę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Uwielbiam serię "Kobiety to czytają" i polecam Wam sięgnąć po najnowszą powieść z niej pt. "DAR SERCA". Pochłonęłam ją w jedna dobę i oceniam na 8/10, czyli bardzo wysoko.
Opowiada ona o trzech przyjaciółkach, jedna ma problemy z zajściem w ciążę, druga boryka się z samotnym macierzyństwem, a trzecia jest całkowicie stłamszona przez babcię, z którą mieszka. Każda z nich jest wyjątkowa i każda bardzo ceni sobie tę przyjaźń. Ale życie lubi płatać figle i nawet tak mocne przyjaźnie zostają często wystawione na próbę,a to będzie próba największa z możliwych.

Jakby odrębnym wątkiem jest postać Lucy, młodej dziewczyny, która czeka na przeszczep serca. Później jej los mocno splecie się z losami tej trójki.
Między bieżącymi rozdziałami autorka sprytnie umieściła krótkie rozdziały o wypadku drogowym, co bardzo pobudzało moją ciekawość. Z każdym rozdziałem odkrywane są nowe fakty tego wypadku i szczęka mi co rusz opadała na wieść kto brał w nim udział, ale do samego końca wiele rzeczy pozostaje tajemnicą.

Czytając tę powieść zadawałam sobie pytanie czy będąc na miejscu jednej z bohaterek, potrafiłabym wybaczyć krzywdę jaka ją spotkała ze strony najważniejszych dla niej osób. Wymaga to ogromnej siły i wspaniałomyślności.
Książka jest zaskakująca, co jakiś czas odkrywane są nowe sekrety, nowe niespodzianki od losu. Jak dla mnie świetna obyczajowa powieść, którą szczerze polecam.

Uwielbiam serię "Kobiety to czytają" i polecam Wam sięgnąć po najnowszą powieść z niej pt. "DAR SERCA". Pochłonęłam ją w jedna dobę i oceniam na 8/10, czyli bardzo wysoko.
Opowiada ona o trzech przyjaciółkach, jedna ma problemy z zajściem w ciążę, druga boryka się z samotnym macierzyństwem, a trzecia jest całkowicie stłamszona przez babcię, z którą mieszka. Każda z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo podobała mi się najnowsza powieść Elżbiety Rodzeń "CHŁOPAK, KTÓREGO NIE BYŁO". Wszystkie jej książki są świetne, ale w tej się zakochałam. Już wiem skąd tak wysoka ocena czytelników na ponad 8 gwiazdek.


To powieść inna niż dotychczasowe czytane przeze mnie romanse, ponieważ zawiera wątek jakby paranormalny, ale czytało sie cudownie.
Martyna mając osiem lat podczas zabawy wpadła do dużego kontenera, z którego nie mogła się wydostać, ze względu na złamany obojczyk. Czekając na pomoc, nagle dostrzega, że nie jest w kontenerze sama. Towarzyszył jej dwa lata starszy od niej chłopiec, który nie wiedział o sobie niczego poza swoim imieniem.

Na szczęście pomoc nadchodzi i Martyna trafia do szpitala, tam Kuba towarzyszy jej niemal przez cały czas, ale dziwne jest to, że nikt zdaje się go nie dostrzegać. W końcu, gdy nawet rodzice dziewczynki stwierdzają, że nie widzą chłopca, Martyna zaczyna się bać...

Potem następują lata leczenia Martyny z jej urojeń, podejrzenia schizofreni, faszerowanie jej niepotrzebnymi lekami. W końcu dziewczyna zaczyna kłamać, że nie widzi już chłopca, ale on tak naprawdę wciąż jej towarzyszy.

Martyna wyśmiewana przez kolegów, krytykowana przez rodziców, traktowana jako ktoś gorszy niż jej siostra, ma bardzo niskie poczucie własnej wartości.
Dzięki obecności Kuby jest choć trochę szczęśliwa.
Bardzo podobało mi się co Kuba robił dla niej, jak jej pomagał mądrze zainwestować pieniądze, jak ją wspierał, choć nawet nie mógł jej dotknąć.

Będąc dorosłą kobietą, Martyna pracuje prawie za darmo w pensjonacie rodziców, no bo przecież tyle pieniędzy wyłożyli na jej leczenie. Traktują ją jak woła roboczego, a ojciec wciąż okazuje jej swoją pogardę, inaczej chyba nie potrafie tego nazwać. Strasznie byłam wściekła na niego za to jaki jest podły dla swojej córki, jednoczesnie faworyzując i wychwalając swoją drugą córkę, Ewę.

Pewnego dnia do pensjonatu przyjeżdża mężczyzna o imieniu Thomas, z propozycją kupienia go dla swojego szefa. Ich firma zajmuje się kupowaniem podupadłych hoteli i pensjonatów, po czym odrestaurowuje je.
Początkowo rodzice Martyny podchodzą do tego pomysły sceptycznie, ale koniec końców się zgadzają.

Przy okazji okazuje się jak wielki talent posiada Martyna jako dekoratorka wnętrz i po tym jak wyjeżdża do Austrii, by spotkać się z prezesem firmy, otrzymuje propozycję pracy.

Zatrzymuje się w hotelu należącym do owego prezesa. Thomas chce jej przedstawić swojego szefa Jamesa, stojącego do nich tyłem. Mężczyzna odwraca się, a Marlena widzi w nim Kubę i ....
Jak to możliwe, przecież Kuba tak naprawdę nie istniał...Co się dalej wydarzy, dowiecie się z książki.

Co ja o niej myślę? Jest piękna!!!!!
Denerwowałam się, gdy musiałam na dwa dni przerwać czytanie, ale potem dostałam tyle cudownych chwil od autorki, że cieszyłam się jak dziecko.
Wolny dzień od pracy, ławka na balkonie z poduchami, cappuccino i cudowna historia opowiedziana przez panią Rodzeń, czegóż chciec więcej.

Dużo się dzieje w tej powieści, nie ma tu chwili na nudę. Wciąż coś nowego się pojawia, dużo się zmienia w życiu Martyny, nowa praca, nowe wyzwania, nowi przyjaciele i miłość.

Niestety dzieje się też sporo złego, bywały momenty, że walczyłam ze wzruszeniem na ostatniej setce stron.
Sporo w niej dramatyzmu i niespodzianek.
Bardzo podobało mi się wracanie do przeszłości Martyny. Dzięki tym retrospekcjom możemy poznać jak rozwijała się jej znajomość z Kubą i zgadywać co może on mieć wspólnego z Jamesem.

Szczerze gorąco polecam Wam tę powieść, która oprócz świetnej fabuły ma też cudowną, ciepłą, romantyczną okładkę.

Bardzo podobała mi się najnowsza powieść Elżbiety Rodzeń "CHŁOPAK, KTÓREGO NIE BYŁO". Wszystkie jej książki są świetne, ale w tej się zakochałam. Już wiem skąd tak wysoka ocena czytelników na ponad 8 gwiazdek.


To powieść inna niż dotychczasowe czytane przeze mnie romanse, ponieważ zawiera wątek jakby paranormalny, ale czytało sie cudownie.
Martyna mając osiem lat podczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Jesteś moim zawsze" to powieść dająca dużo do myślenia, nie da się jej przeczytać bez refleksji nad swoim życiem. Ogromnie wzrusza, rozbija nasze serca na kawałki, a potem je leczy miłością jaką darzyli się Lena i Nate. Mnie bardzo wiele dała ich historia. Dzięki niej możemy zobaczyć jak wygląda największa pod słońcem miłość oraz jak cenne jest życie, to jak je przeżyjemy, czego doświadczymy.

40-letnia para Lena i Nate, to bardzo szczęśliwe małżeństwo. Jedyną rysę stanowi brak dziecka, o które starali się od wielu lat. Poronienia, smutek i rozgoryczenie nie zniszczyły jednak więzi jaka łączy tą parę.Zaczęli myśleć nad adopcją, lecz nagle spada na nich straszny cios,dowiadują się, że Lena ma raka, zostało jej 8-12 m-cy życia :(
Nie było to w sumie dla niej az tak dużym szokiem, ponieważ gdzieś tam głęboko w sobie, spodziewała się, że kiedyś może do tego dojść, ponieważ w taki sposób straciła ukochanego ojca i siostrę.

Ale dla Nate'a był to cios najgorszy z możliwych. Nie było dla niego ważniejszej osoby od Leny. Kochał ją każdą cząstką siebie, a tu nagle dowiaduje się, że ją straci na zawsze.

Po diagnozie postanowił zabrać żonę w trzymiesięczną podróz do Europy, w ostatnią podróż jaką mogli razem odbyć. Zwolnił się nawet z pracy, by spędzić z ukochaną te ostatnie miesiące jej życia.
Choć w Europie było pięknie, to każdy dzień okraszony był smutkiem i rozpaczą. Jak on będzie żył bez niej, skoro ona jest jego życiem?

Podczas pobytu w Watykanie otrzymują wiadomość, która paradoksalnie jest cudowną i zarazem tragiczną wiadomością...Jak ją przyjmą, co zrobią dalej, jakie konsekwencje będą miały podjęte decyzje o tym przeczytacie sami.

Jestem bardzo poruszona tą historią. Nie wiem czy w realnym życiu są pary, które są dla siebie tak wspaniałe na co dzień jak tych dwoje, ale chcę wierzyć, że zdarza się taka miłość.

Przyznam, że pierwsze sto stron mnie rozczarowało, bo niewiele się działo. Na szczęście po otrzymaniu tej "wiadomości" coś się ruszyło i potem było już coraz ciekawiej, czytałam w wielkim napięciu i już od ok. dwusetnej strony, prawie cały czas płakałam.

Niektórzy krytykują powieść za zbytnią cukierkowość, ale mnie to w ogóle nie przeszkadzało, a wręcz sama rozpływałam się pod wpływem miłości Nate'a do żony.
Kto by nie chciał mieć takiego męża... U nich nie było kłótni, tylko rozmowy, a Nate przez 19 lat traktował żonę jak księżniczkę, na każdym kroku pokazując jej jaka jest wspaniała i jak bardzo ją kocha.Oczywiście działało to w obie strony, Lena również była cudowną żoną. Tak bardzo kochała męża, że zdobyła się największe poświęcenie dla niego, ryzykując swoim strasznym cierpieniem....

Dzięki tej lekturze zaczęłam zastanawiać się nad wieloma aspektami życia, pokazała mi ona jak ważne są te drobne, piękne chwile, z których utkane jest życie, że trzeba je celebrować, jak oni celebrowali łapanie świetlików do słoja. To wydaje się takie nic, a jest czymś wielkim i bardzo cennym, o czym przekonacie się z książki.

Bardzo podobało mi się, że autorka pokazała nam dalsze życie Nate'a po śmierci Leny i nie jest ono opisane tylko na paru stronach.Bardzo trudno czytało mi się o jego uczuciach, rozpaczy, ale jednocześnie było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie.
Gorąco polecam tę powieść i nie zrażajcie się nudnawym początkiem, bo naprawdę jest to jedna z tych powieści, które powinno się przeczytać i zachować do ponownego przeczytania, tak dla przypomnienia co jest w życiu ważne.

"Jesteś moim zawsze" to powieść dająca dużo do myślenia, nie da się jej przeczytać bez refleksji nad swoim życiem. Ogromnie wzrusza, rozbija nasze serca na kawałki, a potem je leczy miłością jaką darzyli się Lena i Nate. Mnie bardzo wiele dała ich historia. Dzięki niej możemy zobaczyć jak wygląda największa pod słońcem miłość oraz jak cenne jest życie, to jak je przeżyjemy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Cudowna, wzruszająca i przede wszystkim bardzo mądra powieść o sile przyjaźni oraz o tym, żeby zawsze patrzeć optymistycznie w przyszłość, bo choćby nie wiem jak było źle, w końcu MUSI być lepiej. Ujęło mnie w niej również to, że każda z nas może identyfikować się z którąś z bohaterek, albo po trosze z każdą.

"W plątaninie uczuć" to opowieść o trzech trzydziestoparoletnich przyjaciółkach: Dorocie, Kalinie i Hani.

Dorota, typowa kura domowa z mężem i dwójką małych dzieci, nie ma czasu dla siebie, jest przemęczona i rozgoryczona tym jak wygląda jej życie. Podejrzewa męża o romans, lecz początkowo nie jest gotowa przyjąć tej bolesnej prawdy do wiadomości, aż do czasu, gdy nie da się już zaprzeczać oczywistemu. Przysięgam, że nie raz miałam ochotę nakopać jej mężowi, tak mnie wkurzał. I tak, zdradzał żonę, zaniedbywał dzieci, bo czuł się znudzony, bo żona była ciągle zmęczona. Cóż, gdyby pomagał jej co nieco w domu, a nie zrzucał wszystko na nią, to pewnie nie byłaby taka zmęczona. Lecz to co zrobił później sprawiło, że zniechęciłam się do niego ostatecznie...

A oto do jakich wniosków doszła Dorota po wielu dniach cierpienia:
"Można zacząć wszystko od nowa. Zawsze można, nawet kiedy wydaje się nam, że to już koniec wszystkiego. Wtedy też można. Trzeba tylko upaść na samo dno i się podnieść. Boli, kurwa mać! A jednak żyjemy. "
Obfite w mądrość zcytaty czynią z tej książki ogromnie wartościowe dzieło, które trzeba przeczytać.

Z kolei Kalina żyje w wolnym związku, prowadzi własny butik z ekskluzywną odzieżą, ale do szczęścia brakuje jej romantyzmu, tego, by mężczyzna o nią zabiegał. A jej Piotr, cóż, choć mieszkają już dość długo ze sobą, nawet nie wspomni o ślubie, nie dba o związek, nawet na seks nie ma już ochoty. Reasumując, żyją jak przysłowiowe stare małżeństwo. Wtedy na drodze Kaliny pojawia się jej dawna miłość, Krzysztof, który lata temu bardzo ją skrzywdził, a teraz chciałby być z dziewczyną. Kalina miota się między dwoma mężczyznami, nie wie którego wybrać, ale w końcu będzie musiała
zdecydować. Jakiego dokona wyboru, dowiecie się z książki.
Natomiast Hania jest singielką, która choć marzy o wielkiej miłości, jednocześnie trochę się boi zaangażowania, i nie znalazła dotąd właściwego mężczyzny, więc zadowala się przygodnymi romansami. Także w jej życiu coś się zadzieje, ale czy znajdzie wreszcie upragnioną miłość? Co takiego stało się, że straciła kontakt z siostrą, która z nich którą tak bardzo skrzywdziła, że od kilku lat nie odzywają się do siebie? Co musi się zdarzyć, by na nowo odnalazły drogę do siebie?

Autorka napisała tu piękne słowa wypowiadane przez jedną z kobiet:
"Gdy kończy się życie, dopiero wtedy widać, jak niewiele chwil przeznaczamy na robienie sobie małych przyjemności, a ile czasu tracimy na głupoty, nieważne sprawy. Wiecie, co przeczytałam? Wczoraj do ciebie nie należy... Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje."

A ostatnie kilkadziesiąt stron, jejku, ostatnio płakałam tak bardzo chyba na książce "Twoje fotografie" Tamny Robinson, albo "Nigdy nie pozwolę ci odejść" K. Regnery. Choć mało widziałam przez łzy, to nawet na moment nie przerwałam czytania. Dużym ładunkiem emocjonalnym naszpikowany był rozległy wątek o tym, że ktoś musiał ciężko zachorować na nowotwór, ale taki obrót sytuacji dodał dramatyzmu książce, uczynił ją jeszcze bardziej interesującą.

Lektura tej powieści sprawia, że człowiek stara się bardziej doceniać te zwyczajne, drobne rzeczy, więcej korzystać z życia i częściej robić coś dla siebie, by cieszyć się każdym dniem i nie żałować, gdy już będzie za późno... Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę, która pomimo upływu lat wciąż jest moją ulubioną powieścią obyczajową.

Cudowna, wzruszająca i przede wszystkim bardzo mądra powieść o sile przyjaźni oraz o tym, żeby zawsze patrzeć optymistycznie w przyszłość, bo choćby nie wiem jak było źle, w końcu MUSI być lepiej. Ujęło mnie w niej również to, że każda z nas może identyfikować się z którąś z bohaterek, albo po trosze z każdą.

"W plątaninie uczuć" to opowieść o trzech trzydziestoparoletnich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Drugi tom "Więcej niż słowa" to równie bolesna powieść, skłaniająca do refleksji. Rev, przyjaciel Declana, przeżył traumę z rak ojca, fanatyka religijnego, który pozbawiony praw rodzicielskich, odsiedział śmieszny wyrok w ramach ugody, ale to nie powstrzymało go, by po 18-tych urodzinach Reva, skontaktować się z nim, dręcząc chłopaka okrutnymi mailami.
Rev nigdy nie uporał się z przeszłością, która powróciła do niego, jak taran, wraz z pierwszą wiadomością od ojca. To ona sprawiła, że jest zamknięty w sobie, zawsze chodzi ubrany w bluzy, z kapturem na głowie, trzyma wszystkich na dystans. Nawet nadano mu w szkole przezwisko "Ponury Żniwiarz".
Chłopak kilka lat wcześniej został adoptowany przez opiekunów z rodziny zastępczej, którzy są cudownymi rodzicami. Mimo miłości i wsparcia, jakie Rev od nich otrzymuje, nie może się zdobyć na odwagę, by zwierzyć się rodzicom z otrzymywanych maili.

Wieczorem wychodzi z domu i spotyka Emmę. Znają się z widzenia ze szkoły, lecz dotąd nie poznali się bliżej. Przypadkowe spotkanie przy kościele zaowocowało kolejnymi.

Emma jest córką informatyka i lekarki. Ojciec zajmuje się tworzeniem gier komputerowych, matka pracuje w szpitalu i uważa męża za obiboka, a Emmę wciąż krytykuje za to, że sama też zajmuje się grami.
Dziewczyna czuje się opuszczona, niedoceniana, nie ma nawet odwagi pochwalić się rodzicom, ze sama stworzyła grę komputerową online. Niestety ten sukces przysporzył jej kłopotów, gdyż jest nękana przez jednego z graczy. Emma nie zdaje sobie sprawy, jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo.

Podczas kolejnych spotkań przy kościele, Emma i Rev stopniowo otwierają się przed sobą. To ona jest pierwszą osobą, której chłopak mówi o mailach od ojca. W końcu dowiadujemy się też, dlaczego Rev wciąż nosi te bluzy 😭. Nie łatwo się o tym czytało.

Na wielką pochwałę w obu tomach zasługuje przyjaźń Declana i Reva. Chłopcy są dla siebie ogromnym wsparciem, obaj przeżyli straszne rzeczy, ale się nie poddali. Rev potwornie się boi, że jest taki jak ojciec, ale Declan robi wszystko, by wyrzucić z jego głowy te destrukcyjne myśli.

Ciekawym aspektem jest pojawienie się w drugim tomie Matthew, nastolatka, który trafia do rodziców Reva (są oni certyfikowanymi opiekunami zastępczymi). Chłopak również ma ogromne problemy emocjonalne, był w wielu rodzinach zastępczych, spotkały go straszne rzeczy z rąk opiekunów. Te dzieciaki są tak pokiereszowane przez życie, że sama myśl o tym przyprawia mnie o ciarki.

Jak się zakończy nękanie Emmy, czy może coś ją połączyć z Revem, co się stanie dalej z Matthew oraz czy Declan pogodzi się z ojcem odsiadującym wyrok w więzieniu, tego dowiecie się z książek :)

Drugi tom "Więcej niż słowa" to równie bolesna powieść, skłaniająca do refleksji. Rev, przyjaciel Declana, przeżył traumę z rak ojca, fanatyka religijnego, który pozbawiony praw rodzicielskich, odsiedział śmieszny wyrok w ramach ugody, ale to nie powstrzymało go, by po 18-tych urodzinach Reva, skontaktować się z nim, dręcząc chłopaka okrutnymi mailami.
Rev nigdy nie uporał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tessa Markham, to kobieta mocno skrzywdzona przez los. Przy porodzie zmarło jedno z jej bliźniąt, a kilka lat później drugie. Mąż od niej odszedł, a ona resztkami sił próbuje podźwignąć się z rozpaczy i jakoś żyć dalej. Pewnego wieczoru wraca z cmentarza i we własnym domu, we własnej kuchni zastaje obcego małego chłopca, który mówi, że ona jest teraz jego mamusią.
To wielki szok dla Tessy. Jak los może sobie tak z niej żartować, to okrutne! Dzwoni do męża, ten po przyjeździe do niej wzywa policję, a Tessa zostaje podejrzana o porwanie chłopca.

Prawie nikt jej nie wierzy, media urządziły na nią nagonkę, a jedynym wsparciem jest dla niej nie mąż, ale jej szef.
Tessa czuje, że coś niedobrego się dzieje i próbuje rozwikłać zagadkę, narażając się na jeszcze większe kłopoty. Nie wie komu może zaufać.
Jakby tego było mało, mąż oznajmia jej, że....

Bardzo podobał mi się ten thriller. Nie ma w nim super akcji, ale trzyma co nieco w napięciu i podobało mi się jak skonstruowana jest fabuła, dzięki czemu nie nudziłam się.

Tessa Markham, to kobieta mocno skrzywdzona przez los. Przy porodzie zmarło jedno z jej bliźniąt, a kilka lat później drugie. Mąż od niej odszedł, a ona resztkami sił próbuje podźwignąć się z rozpaczy i jakoś żyć dalej. Pewnego wieczoru wraca z cmentarza i we własnym domu, we własnej kuchni zastaje obcego małego chłopca, który mówi, że ona jest teraz jego mamusią.
To wielki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Jest godzina 2.48 kiedy zaczynam pisać o swoich odczuciach po przeczytaniu pierwszej części cyklu "The Dark Light of Day" T.M. Frazier. Jestem w totalnej rozsypce. Gdybym miała jednym słowem określić to, jak się czuję po lekturze "Mrocznej miłości", powiedziałabym, że ta opowieść MNIE ZMIAŻDŻYŁA i nie będzie w tym grama przesady.

Nigdy jeszcze żadna książka tak mną nie wstrząsnęła.
Nie mogę uwierzyć w siłę wyobraźni autorki, dla której mam wielki szacunek. Wciąż tworzyła coś zaskakującego, coś czego bym się nie spodziewała. Najczęściej były to tak dramatyczne wydarzenia, że aż miałam ochotę wrzeszczeć: "NIEEEE!!!!". Ale były też i ciepłe niespodzianki, które łagodziły ból mojego serducha.

Abby, 17-letnia dziewczyna w dniu ukończenia szkoły średniej dowiaduje się, że jej jedyna bliska osoba, ukochana babcia, zginęła w wybuchu laboratorium amfetaminy. Co tam robiła, jest wyjaśnione dopiero pod koniec książki.
Dziewczyna z obawy, że znów trafi do rodziny zastępczej, ukrywa się na złomowisku w starym samochodzie jej babci i tam znajduje ją 22-letni Jake, płatny zabójca, który wrócił na trochę w rodzinne strony, by uratować od upadku warsztat samochodowy swego ojca pijaka.

Tych dwoje młodych ludzi zostało strasznie potraktowanych przez los. Abby, córka narkomanów, wychowywana przez matkę, w dzieciństwie przeżyła rzeczy, które trudno jest sobie nawet wyobrazić. Torturowanie przez rodzicielkę, napaści seksualne przez jej dostawców prochów, gdzie dziewczynka była traktowana jako rodzaj zapłaty. Opis, gdy jako dziewięciolatka ledwie unikneła gwałtu, po czym została przykuta do gorącego kaloryfera i torturowana przez dilera, sprawił, że ledwo mogłam czytać dalej.

Po tych przeżyciach, dziewczynka z mnóstwem ran na ciele i duszy trafiła pod opiekę babci, u której wreszcie zaznała poczucia bezpieczeństwa.
Ale i to się skończyło. Na szczęście na jej drodze stanął Jake i wierzcie mi, pomimo tego czym się zajmował, nie potrafiłam go krytykować, czy nie lubić.

Zarówno on jak i Abby są mocno zwichrowani przez przeszłość. Jake'a brat zginął na łodzi, a w dzień jego pogrzebu matka popełniła samobójstwo. Już samo to wystarczyłoby, by złamać chłopaka. Ale żeby nie było "za lekko" to jeszcze ojciec (na początku książki) próbował zabić Jake'a siekierą, ponieważ obwiniał go za śmierć żony i syna (dlaczego dowiecie się z książki).

Jake wyciąga do Abby pomocną dłoń i zostaje jej prawnym opiekunem, żeby uchronić dziewczynę przed pobytem w kolejnej rodzinie zastępczej, a bywała w nich i przeżyła piekło.
I tu zaczyna się ich historia. Jake zdobył moją wielką sympatię tym jak leczył duszę Abby. Podnosił jej poczucie własnej wartości, swojego piękna, pomimo licznych blizn. Za to wielki szacunek dla niego.

Niestety to, co zaczęło się pięknie, bardzo gwałtownie się skończyło, na Abby spadł kolejny cios, chyba najgorszy z tego co przeżyła do tej pory. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Zadawałam sobie pytanie jak autorka mogła być tak bezduszna. Dla mnie to był straszny cios, a co dopiero dla Abby. Byłam wściekła za taką niesprawiedliwość losu. Jak tą biedną dziewczynę, która już tyle wycierpiała w swoim krótkim życiu, można było skazać na coś tak strasznego?!!!

Pamiętam, że drugi tom przeczytałam rano, zajęło to może dwadzieścia minut.
Druga część jest krótka, ma zaledwie sto parę stron, a po odliczeniu obrazków zostanie może trzydzieści. Osobiście uważam, że stworzenie drugiej części nie miało sensu i było zamierzeniem czysto marketingowym, zwiększającym dochód z książki. Zawartość całości można było w powodzeniem umieścić w jednym tomie.

Podsumowując: nie jest to ckliwy romans, tylko mroczna historia o dwojgu mocno pokiereszowanych duszach, które chcą zaznać odrobinę szczęścia i miłości, i uporać się z demonami przeszłości.
Jest w niej tyle bólu, ran, emocji oraz niespodziewanych zwrotów akcji, że nie sposób się od niej oderwać. Ja nie mogłam....
Ciągłe napięcie od około setnej strony, wciąż coś nowego, dramaty, strach, ból....
I zaznaczę, iż w ogóle nie miałam wrażenia, że czytam o tak młodych osobach.
Bardzo, ale to BARDZO polecam!!!!!!!!!!!!!!

Jest godzina 2.48 kiedy zaczynam pisać o swoich odczuciach po przeczytaniu pierwszej części cyklu "The Dark Light of Day" T.M. Frazier. Jestem w totalnej rozsypce. Gdybym miała jednym słowem określić to, jak się czuję po lekturze "Mrocznej miłości", powiedziałabym, że ta opowieść MNIE ZMIAŻDŻYŁA i nie będzie w tym grama przesady.

Nigdy jeszcze żadna książka tak mną nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Fantastyczna była przemiana Cromwella z chamskiego buntownika do kochającego, czułego chłopaka, który zrobiłby wszystko dla swojej ukochanej.
Niestety są rzeczy, kórych nawet on nie mógł zrobić....
Ale zawsze pozostaje nadzieja, że los podaruje nam jeszcze jedną szansę...
"Będę robić wszystko, póki jeszcze mogę", słowa Bonnie dały mi dużo do myślenia. Życie jest zbyt kruche by go nie doceniać. Bonnie przekonała się o tym na własnej skórze, a jej przeżycia oraz to co czuł Cromwell w tej bardzo trudnej sytuacji, a także wątek brata bliźniaka Bonnie, dosłownie wyciskały mi łzy z oczu.
Choć przyznam, że bardziej płakałam na "Milionie nowych chwil" i ta druga książka była bardziej wartościowa dla mnie, to "Nasze życzenie" warto przeczytać, by rozgrzać swoje serduszko dawką pięknej miłości 💞💞💞

Fantastyczna była przemiana Cromwella z chamskiego buntownika do kochającego, czułego chłopaka, który zrobiłby wszystko dla swojej ukochanej.
Niestety są rzeczy, kórych nawet on nie mógł zrobić....
Ale zawsze pozostaje nadzieja, że los podaruje nam jeszcze jedną szansę...
"Będę robić wszystko, póki jeszcze mogę", słowa Bonnie dały mi dużo do myślenia. Życie jest zbyt kruche...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , ,

Przed chwilą czytałam po raz kolejny niektóre fragmenty książki, o której chcę napisać i siedzę teraz zaryczana.
Powieść "Twoje fotografie" odcisnęła na mnie swoje piętno, to chyba najbardziej wartościowa książka jaką przeczytałam od bardzo długiego czasu, tyle niesie ze sobą mądrych prawd.

Opowieść rozpoczyna się, gdy dwudziestoośmioletnia Ava, w swoje urodziny dowiaduje się, że po trzech latach remisji raka piersi, nowotwór powrócił, atakując też kości.
Co najgorsze, lekarze dali jej kilkanaście miesięcy życia.
Już sam początek książki jest wzruszający, gdy podczas przyjęcia urodzinowego-niespodzianki, Ava musi udawać, że świat jej się nie zawalił.
Po rozmowie z lekarzem spotyka na ławce przed szpitalem pewną staruszkę, która pyta ją o czym marzy. Ta odpowiada, że zawsze marzyła, by wziąć ślub....
To spotkanie sprawia, że Ava postanawia spełnić swoje marzenie i zorganizować przyjęcie weselne jako swego rodzaju pożegnanie, jeszcze za życia.

I choć nie ma chłopaka, narzeczonego, chce to zrobić dla siebie i swoich bliskich. W całe przedsięwzięcie angażują się jej rodzice i przyjaciółki, a także ludzie z całego świata, którzy z facebooka dowiedzieli się o sytuacji Avy.
Zgłasza się do dziewczyny także czasopismo, które chce przeprowadzić z nią wywiad i udokumentować przygotowania do "wesela", jak i samo przyjęcie.
Wtedy to Ava poznaje pracującego dla czasopisma, fotografa Jamesa. Po pewnym czasie jasne jest, że tych dwoje ma się ku sobie, ale jaką decyzję podjąć w tak trudnej sytuacji. Czy odważyć się na miłość, na bycie z kimś, kiedy ma się świadomość jak mało pozostało nam czasu? Czy to egoizm decydować się na związek i skazywać na cierpienie drugą osobę, wiedząc, że niedługo ją opuścimy?

To bardzo trudne pytania i choć głęboko zastanawiałam się, co sama zrobiłabym na miejscu Avy, to nie doszłam do żadnych wniosków. Chyba dopiero, gdy znajdziemy się w takiej sytuacji, możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, co byśmy zrobili na miejscu bohaterki.

Jestem bardzo, ale to bardzo poruszona tą historią. Spodziewałam się, że będzie wzruszająco, ale nie, że aż tak. Bardzo podoba mi się, że autorka wplotła tu sporą ilość życiowych mądrości, które przyniosły mi otrzeźwienie i pomogły zrozumieć co jest tak naprawdę ważne.

Super było w niej także to, że pomimo tak smutnej opowieści, autorka umieściła trochę humoru. Dawało to pokrzepienie, chwilę oddechu, choć przyznam, że czułam się nieco dziwnie, gdy śmiałam się czytając o umierającej dziewczynie. Ale to było potrzebne, by złagodzić emocjonalny ładunek jaki niesie ze sobą ta historia.
Nie potrafię lepiej wyrazić tego jak bardzo podobała mi się ta książka.
Napisana jest dość prostym językiem, ale niczego jej to nie ujmuje.
Bardzo podziwiam Avę, bo nie jestem pewna czy będąc na jej miejscu potrafiłabym zachować taką pogodę ducha.

Przed chwilą czytałam po raz kolejny niektóre fragmenty książki, o której chcę napisać i siedzę teraz zaryczana.
Powieść "Twoje fotografie" odcisnęła na mnie swoje piętno, to chyba najbardziej wartościowa książka jaką przeczytałam od bardzo długiego czasu, tyle niesie ze sobą mądrych prawd.

Opowieść rozpoczyna się, gdy dwudziestoośmioletnia Ava, w swoje urodziny dowiaduje...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trzy kroki od siebie Mikki Daughtry, Tobias Iaconis, Rachael Lippincott
Ocena 8,0
Trzy kroki od ... Mikki Daughtry, Tob...

Na półkach: , , , ,

„Trzy kroki od siebie” rozgrywa się w szpitalu, gdzie po raz enty trafiają siedemnastoletnia Stella, jej przyjaciel Poe i nieznany im dotąd chłopak Will.
Wszyscy chorują na mukowiscydozę, z tym, ze Will dodatkowo posiada w organizmie bardzo groźną dla życia bakterię, co uniemożliwia mu bezpośrednie kontakty z innymi chorymi na mukowiscydozę. Nie może zbliżyć się do nich bliżej niż na odległość trzech kroków, stąd tytuł książki.
Początkowo fabuła jest naprawdę mocno młodzieżowa, obfitująca we wspomnienia pacjentów, średnio było ciekawie, lecz potem gdy zaczęło się cos dziać między Stellą a Willem, zaczęło być bardzo interesująco.

Dowiedziałam się z niej na czym w ogóle polega ta choroba, wszelkie informacje są przedstawione w bardzo przystępny sposób. Autorzy świetnie ukazują uczucia bohaterów, ich zniechęcenie, strach, rozgoryczenie, trudno się nie wczuwać w nie.

Pod koniec książki był taki moment gdy płakałam ze śmiechu, by kilka kartek dalej płakać z rozpaczy. Tak strasznie płakałam, że aż męża obudziłam (śmiech go nie obudził).I, żeby się dobić, czytałam kilka razy te parę stron, dalej płacząc.
Jest kilka bardzo smutnych momentów, takich naprawdę tragicznych, aż miałam ochotę krzyczeć „NIE!!!!”. Czego dotyczyły, przeczytacie sami.

„Trzy kroki od siebie” rozgrywa się w szpitalu, gdzie po raz enty trafiają siedemnastoletnia Stella, jej przyjaciel Poe i nieznany im dotąd chłopak Will.
Wszyscy chorują na mukowiscydozę, z tym, ze Will dodatkowo posiada w organizmie bardzo groźną dla życia bakterię, co uniemożliwia mu bezpośrednie kontakty z innymi chorymi na mukowiscydozę. Nie może zbliżyć się do nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Milion nowych chwil” opowiada historię Maggie. Dziewczyna na prośbę swojego chłopaka Chipa leci z nim samolotem pilotowanym przez niego samego. Chłopak podczas lotu jej się oświadcza, ale narzeczonym nie dane długo cieszyć się chwilą, gdyż w wyniku błędu Chipa, mają wypadek.
On wychodzi z niego bez szwanku, natomiast Maggie jest poparzona i częściowo sparaliżowana.
I tu zaczyna się walka tej dwudziestoośmioletniej dziewczyny o powrót do życia, na tyle normalnego na ile jest to możliwe.
Szpital, gdzie rozgrywa się większość akcji, rehabilitacje, przeszczepy skóry, depresja pomieszana z nadzieją i kolejne porażki sprawiają, że az serce boli czytając tę powieść.
Podziwiałam Maggie pomimo jej chwil zniechęcenia i depresji, bo któż na jej miejscu nie doświadczałby takich uczuć. Jednak ona nigdy nie poddawała się do końca. Po gorszych dniach, brała się w garść i walczyła dalej.

Miała do pomocy siostrę, którą odzyskała po trzech latach, rodziców i rehabilitanta Iana, który stanowił w tej powieści romantyczny wątek.
Książka jest bardziej powieścią obyczajową niż romansem, szczególnie w pierwszej połowie. To bardzo pouczająca powieść, dająca do myślenia, a już ostatnie kartki to chętnie bym sobie wydrukowała i czytała co jakiś czas dla przypomnienia, by doceniać to co się ma, bo bardzo szybko można to stracić. Gorąco Wam polecam tę lekturę, na długo zapadnie Wam w pamięć.

Milion nowych chwil” opowiada historię Maggie. Dziewczyna na prośbę swojego chłopaka Chipa leci z nim samolotem pilotowanym przez niego samego. Chłopak podczas lotu jej się oświadcza, ale narzeczonym nie dane długo cieszyć się chwilą, gdyż w wyniku błędu Chipa, mają wypadek.
On wychodzi z niego bez szwanku, natomiast Maggie jest poparzona i częściowo sparaliżowana.
I tu...

więcej Pokaż mimo to