-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-08-09
2020-08-09
Cóż mogę powiedzieć? Jak zwykle Ludka zabrała mnie w niezwykłą podróż, ale tym razem wybrałam się do Mediolanu - stolicy mody. Pierwszy tom, jak zawsze u autorki, obfitował w różne wydarzenia, był pełen humoru i akcji.
Pojawili się bohaterowie, którzy naprzemienne albo pomagali Saszy albo jej przeszkadzali, wywołując tym samym zamieszanie. Bohaterka jednak świetnie sobie z tym poradziła. Sasza jest bardzo niezależna i gotowa do walki o własne szczęście, co skutkuje również tym, że nie do końca może się zgodzić z Sandro, głównym bohaterem.
Aż pozazdrościłam Saszy tej przygody i sama chętnie wybiorę się w podróż do Mediolanu.
Polecam wszystkim fankom romansów z odrobiną akcji!
Cóż mogę powiedzieć? Jak zwykle Ludka zabrała mnie w niezwykłą podróż, ale tym razem wybrałam się do Mediolanu - stolicy mody. Pierwszy tom, jak zawsze u autorki, obfitował w różne wydarzenia, był pełen humoru i akcji.
Pojawili się bohaterowie, którzy naprzemienne albo pomagali Saszy albo jej przeszkadzali, wywołując tym samym zamieszanie. Bohaterka jednak świetnie sobie z...
2017-10-04
Ostrzegam, że żadna ze mnie recenzentka, więc i ta opinia raczej do fachowych i rzetelnych nie należy, ale postanowiłam wrzucić coś od siebie. Panuje w niej chaos także uwaga!
"Alibi na szczęście" to jedna z tych książek, które odstawię na bok bez poznania zakończenia. Nie zamierzam jej już czytać, bo nie jestem w stanie, ale robię to bez żalu i poczucia, że nie poznam już dalszych losów bohaterów.
Zabrałam się z zapałem za tę lekturę, chociaż do tej pory pluję sobie w brodę, że nie zajrzałam do opinii innych czytelników. Spodziewałam się fajnego i lekkiego romansu, który mimo wielu stron, wciągnie mnie w świat miłości i rozterek. Okazało się, że dostałam historię, która powinna zostać w szufladzie i nigdy nie ujrzeć światła dziennego.
Pani Stenka i pan Żmijewski obiecywali miłość, która się nie poddaje, jest piękna i trwała. Tymczasem dostałam flaki z olejem, przez które nie mogłam przebrnąć. Męczyłam się z nią przeokrutnie i brnęłam przez kolejne strony jak koń po błocie, mając wrażenie, że wciąż ich przybywa.
Co mi się w niej nie podobało? W zasadzie to chyba wszystko.
Strona techniczna: powtórzenia ( ulubione, krzesło, ulubiony dżem, ulubione wszystko ), zdarzały się akapity, w których autorka wstawiała jedno słowo w różnych formach. Krótkie zdania, przy których o mało nie nabawiłam się nerwicy. Jestem fanką długich opisów i kwiecistych zdań, a tutaj musiałam zmagać się z krótkimi formami rozłożonymi niemal na całą stronę. Kolejnym minusem były zdrobnienia, od których mnie mdliło. Okej, jedno słodkie słówko gdzieś na stronie może być, ale nie dwa w akapicie.
Co do bohaterów, to uważam, że byli dziecinni jak na swój wiek. Te wieczne krzyki, utarczki słowne na poziomie gimnazjum i niejednokrotnie sztuczne, wymuszone dialogi przyprawiały mnie o skurcze gałek ocznych. Okej, nie wiem, czy napisałabym coś lepszego, ale jeśli już, to nie pchałabym na siłę dialogów w miejsca, gdzie można coś zwyczajnie opisać.
Dominika była denerwująca, niemal stereotypowa wolna kobieta, która musi poznać samych bydlaków, by na końcu zakochać się w przystojnym architekcie. A Hanka? Szara myszka, nauczycielka, która z pensji oraz jakichś tam oszczędności zdolna jest utrzymać wielki dom, ogrodnika i sprzątaczkę. Okropnie nieżyciowe. Poza tym jej pruderia była irytująca. Kobieta, która boi się zboczonych żartów? Albo samego słowa "seks"? Serio? Mikołaj oczywiście to taki typowy książę na białym koniu - ideał.
Dziwi mnie to, że pani Ficner-Ogonowska postanowiła napisać coś tak słabego. Sama jest przecież polonistką, ale po tej książce zaczynam poważnie wątpić w jej pedagogiczne wykształcenie.
Nie polecam tej książki, strata czasu. Akcja ciągnie się, jest nudno i słabo. Żałuje straconego na nią czasu.
Ostrzegam, że żadna ze mnie recenzentka, więc i ta opinia raczej do fachowych i rzetelnych nie należy, ale postanowiłam wrzucić coś od siebie. Panuje w niej chaos także uwaga!
"Alibi na szczęście" to jedna z tych książek, które odstawię na bok bez poznania zakończenia. Nie zamierzam jej już czytać, bo nie jestem w stanie, ale robię to bez żalu i poczucia, że nie poznam już...
Drugi tom jest równie świetny co pierwszy. Doskonale się bawiłam, wczułam się w atmosferę panującą w powieści i chociaż nie byłam nigdy w Mediolanie, poczułam się przez chwilę, że otaczają mnie piękne budynki, kawiarnie i pizzerie, z których wydobywa się cudowny zapach. "Negatyw szczęścia" świetnie oddaje to, co dzieje się na włoskich ulicach, pokazuje ludzi z różnymi problemami i wadami. Ludka co i rusz rzuca bohaterom różne kłody pod nogi, żeby się z nimi mierzyli.
Polecam gorąco!
Drugi tom jest równie świetny co pierwszy. Doskonale się bawiłam, wczułam się w atmosferę panującą w powieści i chociaż nie byłam nigdy w Mediolanie, poczułam się przez chwilę, że otaczają mnie piękne budynki, kawiarnie i pizzerie, z których wydobywa się cudowny zapach. "Negatyw szczęścia" świetnie oddaje to, co dzieje się na włoskich ulicach, pokazuje ludzi z różnymi...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to