-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2021-11-01
2021-06-17
Bardzo słaba i zła książka. Bohaterowie są słabo nakreśleni, płascy i bez krzty jakiegokolwiek charakteru, poza tym ich zachowania i dialogi są dość absurdalne i dziecinne.
Poza tym temat aborcji i gwałtu małżeńskiego został przedstawiony w taki sposób, że trudno mi było zrozumieć intencję autorki. Nie polecam.
Bardzo słaba i zła książka. Bohaterowie są słabo nakreśleni, płascy i bez krzty jakiegokolwiek charakteru, poza tym ich zachowania i dialogi są dość absurdalne i dziecinne.
Poza tym temat aborcji i gwałtu małżeńskiego został przedstawiony w taki sposób, że trudno mi było zrozumieć intencję autorki. Nie polecam.
2021-02-26
Przewidywalna i nieco nudna książka. Ledwie dotrwałam do końca.
Przewidywalna i nieco nudna książka. Ledwie dotrwałam do końca.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-02-26
Słaba. Nic się w niej nie działo. Książka miała potencjał, którego autorka nie wykorzystała, a szkoda, bo to byłby ciekawy romans z polityką w tle. Czytanie o tym, jak bardzo się kochają i ile razy uprawiają seks, jakoś mało mnie obchodziło.
Słaba. Nic się w niej nie działo. Książka miała potencjał, którego autorka nie wykorzystała, a szkoda, bo to byłby ciekawy romans z polityką w tle. Czytanie o tym, jak bardzo się kochają i ile razy uprawiają seks, jakoś mało mnie obchodziło.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie polecam tej książki, chyba że ktoś chce nabawić się rozstroju nerwowego. Pełno w niej patologii, beznadziejnych bohaterów i błędów. Brak logiki w tym pseudo romansie jest tak bolesny, że musiałam zamykać książkę i odkładać ją na długie tygodnie, bo nie mogłam tego strawić. Nie polecam, chyba że ktoś lubi czytać tak złe książki. Moim zdaniem tylko zmarnowano papier na coś takiego.
Nie polecam tej książki, chyba że ktoś chce nabawić się rozstroju nerwowego. Pełno w niej patologii, beznadziejnych bohaterów i błędów. Brak logiki w tym pseudo romansie jest tak bolesny, że musiałam zamykać książkę i odkładać ją na długie tygodnie, bo nie mogłam tego strawić. Nie polecam, chyba że ktoś lubi czytać tak złe książki. Moim zdaniem tylko zmarnowano papier na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTotalnie nudna historia z równie nudnymi bohaterami, którzy kompletnie nie mieli żadnych wad czy zalet, ot papierowe postaci. W tej książce nic się nie działo, a plot twist zaczął się i skończył na tej samej stronie.
Totalnie nudna historia z równie nudnymi bohaterami, którzy kompletnie nie mieli żadnych wad czy zalet, ot papierowe postaci. W tej książce nic się nie działo, a plot twist zaczął się i skończył na tej samej stronie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-10
Tylko jedna i aż jedna gwiazdka.
Opinia może zawierać spoilery.
Nawet nie wiem od czego zacząć, tak wiele mam do zarzucenia tej książce. Wszystko w niej było złe; zaczynając od patosu bijącego z każdego zdania, a na beznadziejnych bohaterach kończąc. Nie wspomnę też o błędach, jakie się pojawiły ( najpierw ogier Briana był arabem, a potem koniem pełnej krwi angielskiej, dla koniarza to ogromna różnica. )
Skoro już wspomniałam o Brianie, głównym bohaterze, to bardzo często przybiłam piątkę twarzą razem z książką, tak bardzo był beznadziejny. Autorka chciała z niego zrobić buca bez krzty uczuć, ale wyszedł z tego nie jakiś bezwzględny mściciel, lecz totalnie żałosny dupek. Wiele sytuacji było naciągane, żeby podkreślić, jak wielkim gnojkiem był. To było męczące i z każdą stroną zniechęcało mnie do tej książki coraz bardziej. Niektóre sceny były po prostu zapchaj dziurami, które nie dość, że powodowały moje znudzenie, to jeszcze rosła moja niechęć do Briana. Nadal zastanawiam się, po co autorka wcisnęła laskę, która po seksie z nim zrobiła mu zdjęcie i on się o tym dowiedział, robiąc z tego aferę stulecia. Albo czemu służyła scena z dziennikarką, którą wyrzucił z gabinetu po seksie oralnym?
Podobnie rzecz miała się z Olivią, która nie zachowywała się adekwatnie do swojego wieku. Jej zmienne nastroje, naiwność i idiotyczne odzywki trzymały mnie w przekonaniu, że ma co najwyżej osiemnaście lat, więc bardzo się zdziwiłam, że jednak jest znacznie starsza. Oboje byli przerysowani, raczej żenujący i w ogóle nie współczułam im tego, co się wydarzyło.
Końcowe sceny już całkiem zaniżyły poziom, bo wydały mi się kompletnie beznadziejne i niepotrzebne.
Niestety całość prezentuje się bardzo źle, a patetyczny styl, drętwe dialogi i usilne próby przedstawienia bohaterów jako ludzi z problemami, wyszły kiepsko i zniechęcająco.
Nie polecam książki, chyba że ktoś chciałby na własne oczy przekonać się, co autorka nam zafundowała, ale moim zdaniem to strata czasu i pieniędzy. Ja swój egzemplarz wygrałam w konkursie, więc na szczęście prócz czasu, niewiele straciłam.
Tylko jedna i aż jedna gwiazdka.
Opinia może zawierać spoilery.
Nawet nie wiem od czego zacząć, tak wiele mam do zarzucenia tej książce. Wszystko w niej było złe; zaczynając od patosu bijącego z każdego zdania, a na beznadziejnych bohaterach kończąc. Nie wspomnę też o błędach, jakie się pojawiły ( najpierw ogier Briana był arabem, a potem koniem pełnej krwi angielskiej,...
2017-10-04
Ostrzegam, że żadna ze mnie recenzentka, więc i ta opinia raczej do fachowych i rzetelnych nie należy, ale postanowiłam wrzucić coś od siebie. Panuje w niej chaos także uwaga!
"Alibi na szczęście" to jedna z tych książek, które odstawię na bok bez poznania zakończenia. Nie zamierzam jej już czytać, bo nie jestem w stanie, ale robię to bez żalu i poczucia, że nie poznam już dalszych losów bohaterów.
Zabrałam się z zapałem za tę lekturę, chociaż do tej pory pluję sobie w brodę, że nie zajrzałam do opinii innych czytelników. Spodziewałam się fajnego i lekkiego romansu, który mimo wielu stron, wciągnie mnie w świat miłości i rozterek. Okazało się, że dostałam historię, która powinna zostać w szufladzie i nigdy nie ujrzeć światła dziennego.
Pani Stenka i pan Żmijewski obiecywali miłość, która się nie poddaje, jest piękna i trwała. Tymczasem dostałam flaki z olejem, przez które nie mogłam przebrnąć. Męczyłam się z nią przeokrutnie i brnęłam przez kolejne strony jak koń po błocie, mając wrażenie, że wciąż ich przybywa.
Co mi się w niej nie podobało? W zasadzie to chyba wszystko.
Strona techniczna: powtórzenia ( ulubione, krzesło, ulubiony dżem, ulubione wszystko ), zdarzały się akapity, w których autorka wstawiała jedno słowo w różnych formach. Krótkie zdania, przy których o mało nie nabawiłam się nerwicy. Jestem fanką długich opisów i kwiecistych zdań, a tutaj musiałam zmagać się z krótkimi formami rozłożonymi niemal na całą stronę. Kolejnym minusem były zdrobnienia, od których mnie mdliło. Okej, jedno słodkie słówko gdzieś na stronie może być, ale nie dwa w akapicie.
Co do bohaterów, to uważam, że byli dziecinni jak na swój wiek. Te wieczne krzyki, utarczki słowne na poziomie gimnazjum i niejednokrotnie sztuczne, wymuszone dialogi przyprawiały mnie o skurcze gałek ocznych. Okej, nie wiem, czy napisałabym coś lepszego, ale jeśli już, to nie pchałabym na siłę dialogów w miejsca, gdzie można coś zwyczajnie opisać.
Dominika była denerwująca, niemal stereotypowa wolna kobieta, która musi poznać samych bydlaków, by na końcu zakochać się w przystojnym architekcie. A Hanka? Szara myszka, nauczycielka, która z pensji oraz jakichś tam oszczędności zdolna jest utrzymać wielki dom, ogrodnika i sprzątaczkę. Okropnie nieżyciowe. Poza tym jej pruderia była irytująca. Kobieta, która boi się zboczonych żartów? Albo samego słowa "seks"? Serio? Mikołaj oczywiście to taki typowy książę na białym koniu - ideał.
Dziwi mnie to, że pani Ficner-Ogonowska postanowiła napisać coś tak słabego. Sama jest przecież polonistką, ale po tej książce zaczynam poważnie wątpić w jej pedagogiczne wykształcenie.
Nie polecam tej książki, strata czasu. Akcja ciągnie się, jest nudno i słabo. Żałuje straconego na nią czasu.
Ostrzegam, że żadna ze mnie recenzentka, więc i ta opinia raczej do fachowych i rzetelnych nie należy, ale postanowiłam wrzucić coś od siebie. Panuje w niej chaos także uwaga!
"Alibi na szczęście" to jedna z tych książek, które odstawię na bok bez poznania zakończenia. Nie zamierzam jej już czytać, bo nie jestem w stanie, ale robię to bez żalu i poczucia, że nie poznam już...
Jedna z nudniejszych książek, jakie przyszło mi czytać. Nic się w niej nie działo. Owszem, rozumiem, że to obyczajówka, ale serio, pół książki autorka opisywała remonty, przeprowadzki i sadzenie roślin, a drugie pół było właściwie o niczym.
Michał to taki antypatyczny bohater, że w zasadzie był w tej książce niepotrzebny. Ciągle marudził, że jest sam, że jak mu źle, a potem mówił, że nikogo nie potrzebuje. W głównej bohaterce widział rywalkę, chociaż nie rozumiem, dlaczego, skoro on pisał horrory, a Justyna romanse. Te dwa gatunki nie stoją sobie na przeszkodzie, żeby autorzy mogli zdobyć sukces ( pominę milczeniem fakt fortun, jakie rzekomo zdobyli pisarze w tej książce, co jest zwykłą bzdurą, na pisarstwie mało kto potrafi się dorobić tak dużych pieniędzy, jakie sugeruje autorka ). Michał był typem toksycznego zazdrośnika, który według niego nikt nie miał prawa być znanym pisarzem prócz niego, potrafił również narzekać na swoją agentkę, chociaż to ona pilnowała jego spraw i zmuszała do pisania, bo on sam jakoś zawsze odkładał to na później.
Justyna była bardziej pozytywna, to ona chyba była takim jasnym punktem w tej książce. Ona i Marlenka. Obydwie były całkiem fajnie przedstawione i tylko ich relacja ratuje książkę przed jedyną gwiazdką, bo cała reszta nie.
Nie polecam i cieszę się, że mam już tę książkę za sobą.
Jedna z nudniejszych książek, jakie przyszło mi czytać. Nic się w niej nie działo. Owszem, rozumiem, że to obyczajówka, ale serio, pół książki autorka opisywała remonty, przeprowadzki i sadzenie roślin, a drugie pół było właściwie o niczym.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMichał to taki antypatyczny bohater, że w zasadzie był w tej książce niepotrzebny. Ciągle marudził, że jest sam, że jak mu źle, a potem...