-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać410
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
Niestety bardzo łopatologicznie przedstawiona ideologia proaborcyjna w świecie przedstawionym psuje odbiór książki. Swoją drogą średnio się to klei, że akermańskie łuczniczki są takie biedne, gdy zachodzą w ciązę, skoro w kraju normą jest, że z dzieckiem zostaje ojciec - a tu nagle ojciec zwykle nieznany. Sorry, autor ewidentnie chciał stworzyć państwo, w którym jak kobiety są wyzwolone i mają dostęp do aborcji, to wszystko gra, a słuchacze kiwają tylko głowami w zadumie. Bo to oczywiście lepsiejsze niż konserwatywne tradycje z innego pańsgwa. Tylko czemu nadal Akermanki są kopane na poronienie i śmierć przez koleżanki z pierwszego tomu?
Ostatecznie przerwałam na scenie ordynarnego seksu, a potem drastycznego morderstwa, nie dlatego, że było to zbyt okrutne, tylko miałam już trochę dość tego brudu - w życiu też go trochę oglądam i niekoniecznie muszę o tym czytać w wolnych chwilach. Nadal uważam, że książki Feliksa Kresa to bardzo sprawnie napisane powieści, seria jest ciekawa i zasługuje na miano fantastyki, a nie obyczajówki z motywami fantasy.
Niestety bardzo łopatologicznie przedstawiona ideologia proaborcyjna w świecie przedstawionym psuje odbiór książki. Swoją drogą średnio się to klei, że akermańskie łuczniczki są takie biedne, gdy zachodzą w ciązę, skoro w kraju normą jest, że z dzieckiem zostaje ojciec - a tu nagle ojciec zwykle nieznany. Sorry, autor ewidentnie chciał stworzyć państwo, w którym jak kobiety...
więcej mniej Pokaż mimo to
Raczej poradnik, dużo ciekawostek, czasami zbyt podstawowe stwierdzenia. Chyba lepiej jest zaglądać do książeczki dorywczo sprawdzając dane hasło lub element architektury, niż czytać od deski deski.
Troszkę nie rozumiem bardzo krytycznych i oburzonych recenzji poniżej, nie wiem, czego się spodziewaliście. Nie sądzę, aby to miał być podręcznik profesjonalny dla adeptów architektury i historii sztuki. Jeśli to ma być pierwszy kontakt domownika z hasłem "wykusz" albo ciekawymi kościołami w Niemczech, to czemu nie. Warto mieć takie książeczki w biblioteczce. Dla mnie iskrą do wyższego wykształcenia biologicznego była książka dla dzieci o zwierzętach z koszmarnie narysowanymi lwami i bardzo podstawowymi informacjami. Tak się rodzą medycy!
Cała seria mnie zaciekawiła i zamierzam ją skompletować. :)
Raczej poradnik, dużo ciekawostek, czasami zbyt podstawowe stwierdzenia. Chyba lepiej jest zaglądać do książeczki dorywczo sprawdzając dane hasło lub element architektury, niż czytać od deski deski.
Troszkę nie rozumiem bardzo krytycznych i oburzonych recenzji poniżej, nie wiem, czego się spodziewaliście. Nie sądzę, aby to miał być podręcznik profesjonalny dla adeptów...
Książka o tyle wartościowa, że autor zdecydował się nie poruszać kwestii kobiet i wojny w świecie arabskim. Dzięki temu poznajemy wreszcie zupełnie inną perspektywę i rzeczywiście odkrywcze spojrzenie na świat arabski, muzulmański, chrześcijański i zachodni, a także na miejsca stykania się dwóch światów. Urzekły mnie opinie niektórych filozofów o filozofii zachodu. Krytyczne, ale nie tak jak by chcieli tego nowocześni filozofowie Europejscy.
Europejczyk od 100 lat stwierdza, że jest źle, że nie będzie lepiej, że świat nie ma sensu, ale nie proponuje żadnych rozwiązań tego stanu. Mniej więcej to mi zapadło w pamięć.
bardzo wartościowa lektura.
Książka o tyle wartościowa, że autor zdecydował się nie poruszać kwestii kobiet i wojny w świecie arabskim. Dzięki temu poznajemy wreszcie zupełnie inną perspektywę i rzeczywiście odkrywcze spojrzenie na świat arabski, muzulmański, chrześcijański i zachodni, a także na miejsca stykania się dwóch światów. Urzekły mnie opinie niektórych filozofów o filozofii zachodu....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-24
EDIT: W sprawie dzielnych obrończyń pani tłumaczki. Odpowiem najpierw tak: "AHA czyli to wina autora". Wyszczególnianie artystek jako starających się o partnera jest konkretną hipotezą, ma ciężar naukowy i nie powinno mieć miejsca albo powinno być zabezpieczone okolicznikiem "być może", bo autor tego NIE WIE.
Reszta przewinień tłumaczki pozostaje bez zmian.
Do komentującej, która śmie twierdzić, że nie szukałam oryginalnej wersji w języku niemieckim - owszem, szukałam, nie znalazłam. Uważam, że jesteś bezczelna pisząc, że "się nie chciało". Mamy inne rzeczy do robienia, wszyscy.
Proszę z siebie nie robić "głosu wołającego na puszczy", bo to trąci mesjanizmem i jest po prostu śmieszne. Z tego, co widzę nawet błędy interpunkcyjne w populistycznej publikacji, będą bronione przez oczytane kobiety jak Ojczyzna.
Proszę nie robić idiotów z tych ludzi, którzy w jakikolwiek sposób dyskutują z autorem. O głupocie świadczy raczej bezkrytyczny poklask, nawet dla błędów (j.w.).
Proszę też zauważyć, że ta książka NIE jest neutralna światopoglądowo.
Od pierwszej strony autor wyznaje, do której strony politycznej mu bliżej. Pomimo deklaracji neutralności, nie omieszkał wyrazić "żartobliwej" opinii na temat konkretnego polityka. Wreszcie, w każdym, w każdym! rozdziale autor nawiązuje do żyjących chyba tylko w jego głowie rasistów, radykałów i nacjonalistów, którym przypisuje poglądy pasujące do jego własnych żarcików.
To jest neutralne? To jest naukowe? To jest nauka przeplatana kitem.
Odnoszę wrażenie, że osoby, które widzą tu neutralność, muszą być z wydawnictwa. Nic innego tego nie tłumaczy.
#EDIT
Po przeczytaniu:
Ogółem dużo fajnych ciekawostek z historii człowieka w Europie. Tylko ten autor.
Autor ewidentnie jest stronniczy, lewicowy i zaślepiony swoją ideą, czego w ogóle nie ukrywa.
Przytaczane przez niego historie, przedmiot jego badań, to historia tego jak jedna grupa ludzi zostaje zupełnie wyparta z Europy przez nadchodzącą skądś indziej grupę ludzi o innych cechach fizycznych i innych zwyczajach. Oczywiście nie można mówić, że to była "inna rasa". Jedna z pra-cywilizacji europejskich zniknęła niemal całkowicie - nie ma po niej nawet śladu w genomie w danym okresie (ok 100 lat, jak dobrze pamiętam). Krause sam rozpisuje się o tym, że mogło to mieć ścisły związek z pojawieniem się obcej grupy ludzi. Great Replacement Theory w najlepszym wydaniu.
Już za chwilę autor stwierdza, że "replacement theory" to rasistowskie bajki mające nas zrazić do imigrantów. Imigrantów nie należy się obawiać. On w ogóle nie rozumie sceptycyzmu środowisk europejskich wobec masowej migracji z Afryki. A to, że jakaś tam kultura dzięki takim imigrantom zniknęła całkowicie z ziemi europejskiej - oj tam, oj tam, przecież to normalne. Książka z popularnonaukowej staje się populizmem samego autora. O wiele lepiej czyta się po prostu fakty bez domieszki opinii pana Krause na temat pana Trumpa. W nosie mam jednego i drugiego.
Wymiana rasowa już ma miejsce we Francji i w Niemczech. Nie wiem, jak Wy, ja wolę kulturę polską niż kulturę somalijską. Z jakiejś przyczyny, to oni przyjeżdżają do nas, a nie my do nich.
Inna sprawa, że:
PANI MAGDALENA KACZMAREK JEST ZŁYM TŁUMACZEM.
Zaznaczam meritum, zanim przewiniesz moją opinię. Jeśli dalej masz ochotę czytać tę opinię, już uzasadniam.
W książce nie zabrakło "naukowczyń", "artystek", "Czytelniczek" i umieszczania rodzaju żeńskiego w kolejności przed rodzajem męskim. Zabrakło za to korekty, gramatyki i zdrowego rozsądku. Tłumaczka (masz, kobieto, ten feminatyw, ciesz się nim) zadbała o zaznaczenie w momentach nic nie znaczących dla książki, roli kobiet. Nie zadbała o przełożenie "który zresztą być może nie zawsze przebiegał bez znamion przemocy" na bardziej polską i krótszą konstrukcję. Przetłumaczyła zdanie zaczynające się od "Najwyraźniej więc" po akapicie, z którego nie wynika nic, co następuje w tym zdaniu (str. 44) - i nie zauważyła tego. Może nie zrozumiała, bo nie było słowa o feminatywach?
Tłumaczka nie wstawiła przecinków tam, gdzie "być może nie zawsze były zbędne". Za to używała więcej niż dwóch przyimków w jednym miejscu, jak "w do 93%" (str. 46). Itd. Nie będę wymieniać wszystkich błędów, bo to praca korektora, zrobiona na odwal się.
Samo tłumaczenie sprawia, że tekst jest trudny w odbiorze, chociaż wydaje się sensowny.
Czy jednak tłumaczka nie dodaje do książki czegoś od siebie? /A jednak to wina autora, także kolejny minus dla naukowców /
Wspomniane "artystki" występują w zdaniu o sztuce praludzi. W zdaniu tym stwierdza się, że rękodzieło mogło sprzyjać szukaniu partnera seksualnego. I tutaj padają słowa "artystki i artyści", którzy tworzeniem rzeźb mają szukać partnerów. Tylko że taki zabieg niesie ze sobą wiele treści:
- Czy w kulturach praludzi kobiety starały się o mężczyzn, na odwrót czy na równi?
- Czy w kulturach łowieckich kobiety zajmowały się sztuką na równi z mężczyznami?
- Czy kobiety również tworzyły figurki Wenus, czy robili to głównie mężczyźni?
- Jakiej płci byli artyści, którzy stworzyli rzeźby Wenus, rzeźbę człowieka-lwa i flet z ptasiej kości?
To są wszystko pytania, na które nie znamy ostatecznej odpowiedzi. Co więcej autor nie wchodzi w podobną dyskusję! Przez całą książkę, o ile nie rozważa kwestii płciowych, używa słowa "człowiek" w rodzaju męskim oraz "ludzie". Nie "mężczyźni i kobiety".
Po prostu szczerzę wątpię, by sam archeolog ujął kwestię pierwszych dzieł sztuki w historii w tak szczegółowy i nieprzemyślany sposób. Jeśli popełniła to tłumaczka, to nie dość, że dodała do książki coś od siebie, co jest NIEDOPUSZCZALNE, to nacechowała treść swoimi poglądami na strukturę języka i historię.
Jeżeli jednak to sam autor używa takich słów, należałoby to zaznaczyć. W języku polskim rodzaj męskosoosobowy liczby mnogiej ujmuje zarówno osoby płci żeńskiej, jak i męskiej, jest bardziej ogólnikowy, mniej zobowiązujący dla treści. Wyróżnianie z tej ogólnikowej zbiorowości osobników płci żeńskiej zwykle oznacza wyszczególnienie czegoś istotnego. Redakcja zwyczajnie lekceważy swoje Czytelniczki i Czytelników. Książka popularnonaukowa staje się bardziej popularna niż naukowa.
Wyczuwam też niepokojącą bigoterię i hipokryzję. Pomimo iż zaznaczono obecność kobiet w każdej możliwej zbiorowości damsko-męskiej, niefrasobliwie pisze się o tym, że GENY DETERMINUJĄ PŁEĆ. Do tego, wymienia się tylko płeć męska i żeńską i obu przypisuje stereotypowe role. Nieładnie, Redakcjo, bardzo nieładnie.
Daję 2 gwiazdki, pomimo iż sama treść książki jest całkiem ciekawa. Robię tak, bo ktoś tę książkę czytał przed wydaniem. Ktoś to składał. Ktoś poprawiał. Ktoś przepuścił te głupie błędy na raptem 250 stronach. Ktoś uznał, że "Czytelniczki i Czytelnicy" to niezbędny zabieg w języku, w którym "Czytelnicy" ujmuje czytelników każdej płci i jest krótsze, prostsze w odbiorze. Wymienianie członków zbiorowości, do której się zwracamy, nie jest sensem zdania, a do tego utrudnia odbiór.
Daję 2 gwiazdki również z innego powodu. Nagromadzenie tutaj komentarzy kobiet, które tą książką "poszerzają swoje horyzonty" nasuwa podejrzenia, że albo wydawca prowadzi nieuczciwą promocję, albo pozycja wydawnicza jest skierowana do mało oczytanych kobiet o wąskich horyzontach. Prawie mi was szkoda.
EDIT: W sprawie dzielnych obrończyń pani tłumaczki. Odpowiem najpierw tak: "AHA czyli to wina autora". Wyszczególnianie artystek jako starających się o partnera jest konkretną hipotezą, ma ciężar naukowy i nie powinno mieć miejsca albo powinno być zabezpieczone okolicznikiem "być może", bo autor tego NIE WIE.
Reszta przewinień tłumaczki pozostaje bez zmian.
Do...
2021-04-24
2021-04-24
Poza zwyczajowym humorem Świata Dysku, dostrzegam tu przenikliwą satyrę kultury chińskiej. Kto wie, za parę lat tak śmiałe żarty mogą być zakazane. ;)
Poza zwyczajowym humorem Świata Dysku, dostrzegam tu przenikliwą satyrę kultury chińskiej. Kto wie, za parę lat tak śmiałe żarty mogą być zakazane. ;)
Pokaż mimo to2021-04-24
2020-10-26
Bardzo ciekawa pozycja, nastawiona raczej na anegdotki na temat ubioru. Miejscami trochę kulawy język, poza tym dużo pięknych fotografii, wydanie również bardzo estetyczne. Jest to nabytek dla pokoleń młodych kobiet.
Osobiście chętnie poczytałabym bardziej analityczne książki w stylu jutubowych kanałów opisujących zgodność historyczną. Przekrój różnych źródeł historycznych byłby dobrym zaczątkiem poszukiwań dla aspirujących domowych krawcowych.
Bardzo ciekawa pozycja, nastawiona raczej na anegdotki na temat ubioru. Miejscami trochę kulawy język, poza tym dużo pięknych fotografii, wydanie również bardzo estetyczne. Jest to nabytek dla pokoleń młodych kobiet.
Osobiście chętnie poczytałabym bardziej analityczne książki w stylu jutubowych kanałów opisujących zgodność historyczną. Przekrój różnych źródeł...
Naprawdę dobrze i pięknie napisana książka historyczna, czy też popularnonaukowa. Nie jestem dobra w określaniu gatunku, ale fakty historyczne bardzo sprawnie łączą się tu z elementami fabularnymi. Do tego wydanie, druk i edycja nie ujmują książce niczego. To bardzo przyjemna i ciekawa pozycja.
Zawsze jednak muszę mieć jakieś ale.
O ile autor wydaje się dosyć bezstronny i konsekwentny, o tyle przebija niesymetryczna ocena komunizmu i faszyzmu. Autor wiele razy określa, że Pius XI miał "świra" na punkcie zagrożenia ze strony komunizmu. Zapomina, że sam napisał, że Pius XI widział skutki komunizmu na własne oczy. Pius XI był delegatem do naszej Polski, na naszą wojnę polsko-bolszewicką. On nie miał świra, on poznał bolszewizm na własne oczy. Morderczych skutków faszyzmu nie znał w tym czasie jeszcze nikt z elit. Działalność wywrotowa i chuligaństwo, a nawet pojedyncze morderstwa, nie były jeszcze ludobójstwem, które my znamy. Stąd postawa Piusa XI, chociaz nieusprawiedliwiona, wydaje się być wyjaśniona.
Mogę jeszcze zrozumieć, że Amerykanin ma inną perspektywę na komunizm, nawet jeśli posiada wiedzę o historii. Ale wy, Polacy? Nikt z waszej rodziny nie był wysłany do łagrów, nikogo nie zabili "przyjaciele Rosjanie", żadnej z waszych ciotek nie zgwałcili czerwoni?
Wydaje mi się, że autor popełnia tutaj popularny błąd XXI wieku - traktuje komunizm jako milszą siostrę nazizmu albo w ogóle nie kojarzy jednej zbrodniczej ideologii z drugą. Porozumienie Ribbentrop-Mołotow dla wielu nie istniało, nawet dla Polaków. Może komunizm zabił więcej ludzi, ale nazizm zabijał przecież Żyfów. A łagry to takie lepsze obozy koncentracyjne.
Co do spuszczania się nad tym, jaki Kościół był zły i jak źle postępował - nic nie odkrywacie, ale spuszczajcie się dalej. Tylko nie zapomnijcie zacytować z tej książki fragmentów o morderstwach księży i prześladowaniach Akcji Katolickiej.
Naprawdę dobrze i pięknie napisana książka historyczna, czy też popularnonaukowa. Nie jestem dobra w określaniu gatunku, ale fakty historyczne bardzo sprawnie łączą się tu z elementami fabularnymi. Do tego wydanie, druk i edycja nie ujmują książce niczego. To bardzo przyjemna i ciekawa pozycja.
więcej Pokaż mimo toZawsze jednak muszę mieć jakieś ale.
O ile autor wydaje się dosyć bezstronny i...