-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2024-06-14
2024-06-07
2024-03-21
Od Justyny Hankus niejeden mógłby uczyć się pisania powieści grozy. I pomyśleć, że to debiut. To co będzie dalej? Miejmy nadzieję, że jeszcze lepiej.
Dwie i pół duszy. Folk noir wysuchałem w formie audiobooka. Janusz Zadura rewelacyjny.
Od Justyny Hankus niejeden mógłby uczyć się pisania powieści grozy. I pomyśleć, że to debiut. To co będzie dalej? Miejmy nadzieję, że jeszcze lepiej.
Dwie i pół duszy. Folk noir wysuchałem w formie audiobooka. Janusz Zadura rewelacyjny.
2024-02-10
Pierwszy raz przeczytałem Pięć lat kacetu bardzo dawno temu, mając około 18 lat. Wtedy było to dla mnie niezwykłe przeżycie. Traktowałem wówczas tę książkę jak i jej autora wręcz z uwielbieniem. Zresztą, przy pomocy tej książki doskonale udało mi się zdać maturalny egzamin ustny z języka polskiego, bo jednym z wylosowanych tematów była „Literatura obozowo-łagrowa”. Temat ten zdominowało właśnie Pięć lat kacetu.
Dziś, kiedy od tamtego czasu minęło około 33 lata, już z takim uwielbieniem nie patrzyłem na tę lekturę. Obecnie przesłuchałem ją jako audiobook czytany przez Józefa Pawłowskiego. Do pracy lektora nie ma żadnych zastrzeżeń, doskonale słuchało mi się jego interpretacji. Nie była przesadna, ani też nudna, czy beznamiętna. Pawłowski przyłożył się do swojej pracy.
Pięć lat kacetu nadal traktuję jako doskonały przykład literatury obozowej. Książka jest napisana zupełnie inaczej, niżeli inne znane, traktujące o życiu w niemieckich obozach zagłady. Grzesiuk nie ma tematów tabu, opisuje wszystko co pamięta, nie pomija niczego, choćby były to najgorszego rodzaju morderstwa dokonane choćby przez Polaków na Polakach. Porusza wszystkie tematy, które przez okres pobytu w obozach zaobserwował i przeżył lub o nich usłyszał.
Jest jednak łyżka dziegciu w tej książce i chciałoby się o tym rozpisać i to szkalować. Ze stron bije narcyzm, przemądrzałość i nadmierne szafowanie swoim życiem.
I chętnie napisałbym na ten temat kilka słów, ale Grzesiuk na zakończenie swojej książki stosuje taki wybieg cytując słowa kolegi Stanisława Nogaja: „Ci którzy nie byli sami w obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali.”
I na koniec sam pisze tak: „Ci, co nie byli w obozie, gdy im opowiada ktoś, lub czytają coś o obozie, niech powstrzymają się od wydawania swego sądu o ludziach i wypadkach, bo sądem swym mogą skrzywdzić tych ludzi.”
Zatem powstrzymam się od komentarzy na tematy, o których wspomniałem. Książka nadal mnie szokuje, choć pewnie mniej niż przy pierwszej lekturze. Okazało się, że pomimo upływu wielu lat, bardzo dużo pamiętam.
Na zakończenie mogę napisać tak: taka książka powinna być przymusową lekturą w szkole. I to nie tylko w polskiej szkole, na całym świecie. Aby wszyscy mogli na zawsze pamiętać co człowiek jest w stanie uczynić innemu człowiekowi. Zdaję sobie sprawę, że przy obecnym trendzie odmóżdżania dzieci w szkołach jest to tylko mrzonka. A szkoda, bo ludzie szybko zapominają swoją historię, a ta często lubi się powtarzać.
Pierwszy raz przeczytałem Pięć lat kacetu bardzo dawno temu, mając około 18 lat. Wtedy było to dla mnie niezwykłe przeżycie. Traktowałem wówczas tę książkę jak i jej autora wręcz z uwielbieniem. Zresztą, przy pomocy tej książki doskonale udało mi się zdać maturalny egzamin ustny z języka polskiego, bo jednym z wylosowanych tematów była „Literatura obozowo-łagrowa”. Temat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-15
Fajny klimat. Jednak pomimo tego, że Filip Kosior stara się jak może, to brakuje mi w tej opowieści emocji. Odbioru lektury nie poprawiają też niemiecko brzmiące nazwiska bohaterów, których jest spore nagromadzenie. W końcu ciężko jest ich spamiętać.
Duży plus za postać Wilhelma Kleina, spodobał mi się i może tylko dlatego sięgnę po kolejny tom. Mam jednak nadzieję, ze autor nie będzie dalej kreował go na herosa w stylu "zabili go i uciekł.
Fajny klimat. Jednak pomimo tego, że Filip Kosior stara się jak może, to brakuje mi w tej opowieści emocji. Odbioru lektury nie poprawiają też niemiecko brzmiące nazwiska bohaterów, których jest spore nagromadzenie. W końcu ciężko jest ich spamiętać.
Duży plus za postać Wilhelma Kleina, spodobał mi się i może tylko dlatego sięgnę po kolejny tom. Mam jednak nadzieję, ze...
I pomyśleć, że kiedyś kryminał skandynawski to było to coś... A teraz? Opowieści rodem z Netflixa w wersji hard.
Szkoda czasu na te czytadła, a ja przecież tyle razy obiecywałem sobie, że już nie będe czytał kryminałów.
I pomyśleć, że kiedyś kryminał skandynawski to było to coś... A teraz? Opowieści rodem z Netflixa w wersji hard.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSzkoda czasu na te czytadła, a ja przecież tyle razy obiecywałem sobie, że już nie będe czytał kryminałów.