rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Vademecum numerologii. Znaczenie liczb w Twoim życiu Sabine Schieferle, Editha Wüst
Ocena 6,2
Vademecum nume... Sabine Schieferle, ...

Na półkach:

„Autorki wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie, wyjaśniają w jaki sposób numerologia może pomóc w podejmowaniu codziennych decyzji i planowaniu przyszłości. Liczby towarzyszą nam przez całe życie. Mają przyporządkowane aspekty zarówno pozytywne jak i negatywne. Odpowiednio dobrane pomogą nie tylko osiągnąć sukces, ale i zdrowie.
Warto więc przy wyborze imienia dla swojego dziecka czy pupila, skorzystać z numerologicznych wskazówek. Jeśli natomiast planujesz założyć firmę, odpowiednio skomponowana nazwa pozwoli Ci osiągnąć powodzenie” [okładka]

Czy nie zdarzało się Wam wróżyć z liczb? Sugerować się liczbami? Skupiać się na jakimś konkretnym numerze? Myślę, że tak. Liczby są, były i będą w naszym życiu zawsze. Już w młodym wieku na szkolnych zabawach andrzejkowych, wróżyło się z daty urodzenia, czy ilości liter w imieniu. Zawsze lubiłam ten magiczny czas. Było w tym coś nowego, nieprzewidywalnego, niemal mistycznego.

Vademecum numerologii, to podstawowa wiedza z tego zakresu. Autorki w bardzo rzetelny i zrozumiały sposób przedstawiają czytelnikowi czym jest numerologia i co możemy zinterpretować za pomocą liczb. Każdy z nas chce się dowiedzieć więcej o swoim imieniu, dacie urodzenia czy perspektywach w życiu. Autorki piszą, że numerologia jest swego rodzaju zabawą. Zależy od nas, co chcemy wiedzieć, co akurat nas gnębi bądź ciekawi.
Dla osób chcących rozpocząć swoją przygodę z numerologią, obie Panie definiują najważniejsze pojęcia takie jak ezoteryka, doskonałość czy świadomość i postrzeganie.

Każdy z nas ma przypisane dla siebie liczby, które łatwo można przeliczyć. Liczby, o których piszą autorki, to liczba:
- imienia,
- serca,
- osobowości,
- przeznaczenia,
- dnia urodzenia,
- przeznaczenia,
- celu życiowego,
- motywacji.

Zapoznając się z tą publikacją cały czas towarzyszyły mi kartka i ołówek. Czytałam interpretacje swoich liczb i szeroko otwierałam oczy ze zdumienia. Coś w tym jest, bo to niemożliwe, żeby tak bardzo czuć związek ze swoją konkretną liczbą. Pomyślałam, że być może każda z liczb opisana jest w ten sposób, by czytelnik łatwo się z nią utożsamił. Nic bardziej mylnego! Każda inna interpretacja w ogóle do mnie nie pasowała. Najbardziej jednak zaskoczyły mnie liczby imion zwierząt. Większość czytelników mojego bloga wie, że zwierzęta są mi bardzo drogie i są integralną częścią mojego życia. Oczywiście przeliczyłam liczbę imienia mojej suni i doznałam jeszcze większego szoku. Imię idealnie pasuje do charakteru i rasy mojego psa. Co ważne, nigdy nie zastanawiałam się nad imieniem dla Ateny. Gdy adoptowałam maleńką, przestraszoną, ale waleczną suczkę, imię dla niej pojawiło się intuicyjnie. Teraz wiem, że pasuje do niej doskonale.

„Numerologia pomoże ci, aby rozpocząć podejmowanie decyzji w odpowiednim czasie. Tylko wtedy wykorzystasz cały swój potencjał i osiągniesz wiele przy małym zużyciu energii i siły” [1]


Drodzy Czytelnicy jeśli lubicie bawić się liczbami, jeśli chcecie się dowiedzieć jakie liczby kierują Waszym życiem i co oznaczają, polecam Wam jedną z nowszych pozycji Wydawnictwa Studio Astropsychologii – Vademecum numerologii. Znaczenie liczb w Twoim życiu. Obiecuję Wam, że się nie zawiedziecie. Na pewno nie jest to książka na jeden raz. Jak już zaczniecie z niej korzystać, będzie często Wam towarzyszyć. Polecam.

Ocena: 5/6

[1] Editha Wüst i Sabine Schieferle - Vademecum numerologii. Znaczenie liczb w Twoim życiu, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 270.

Za możliwość recenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

„Autorki wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie, wyjaśniają w jaki sposób numerologia może pomóc w podejmowaniu codziennych decyzji i planowaniu przyszłości. Liczby towarzyszą nam przez całe życie. Mają przyporządkowane aspekty zarówno pozytywne jak i negatywne. Odpowiednio dobrane pomogą nie tylko osiągnąć sukces, ale i zdrowie.
Warto więc przy wyborze imienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Izabela Janczarska – znawczyni radiestezji, fizjoterapii i medycyny chińskiej. Jest podróżniczką, ale przede wszystkim zaklinaczką dusz. Posiada dar porozumiewania się z duszami i pomaga im przejść na Drugą Stronę. [okładka]
Co oznacza otwarty umysł? Co oznaczają sny? Czy jest życie po życiu? Zaklinacz dusz, to książka którą czyta się jednym tchem. Jest swego rodzaju zbiorem opowiadań opartych na doświadczeniach i przeżyciach autorki.
Jak już tytuł wskazuje, książka traktuje o duszach, o ich istnieniu, ich obecności i tym, co mogą zrobić. Na pewno wielu z Was oglądało serial Zaklinaczka dusz. Sama z zapartym tchem czekałam na kolejne odcinki i wydarzenia, bo co jeszcze może się wydarzyć? Dla czytelników Zaklinacza dusz istotne może być to, że historie zawarte w książce osadzone są w polskich realiach. Byłam zachwycona, że raz byłam w Zakopanem, innym razem w Szczawnicy lub na Wyspie Wolin. To niesamowite, że Polacy też są podróżnikami i do tego posiadają niezwykłe zdolności.
Poza autorką książki warto wspomnieć o Tomaszu Gregorczyku, który był mistrzem samym w sobie. To on był nauczycielem i duchowym przewodnikiem pani Izabeli Janczarskiej. Urodził się w magicznym Krakowie, niestety zmarł w 2011 roku, w dzień (22) swoich urodzin.
„Każda pomyślana myśl, każda świeca zapalona dopiero co zmarłemu – pomaga mu. I nie należy „ściągać” takiej duszy z powrotem; czy to żalem, czy płaczem, czy rozpamiętywaniem. Wyznawcy innych „pogańskich” religii dobrze o tym wiedzą i ostrzegają, aby nie przyziemić takiej duszy. Bo dusza ma prawo sama wybrać, a nie być ściągana na Ziemię” [1]
Wiem, że niektórym ta tematyka wyda się absurdalna, wręcz niemoralna, ale czy nie mieliście nigdy snu nad którym się zastanawialiście? Co może oznaczać? Często sny, to tylko wspomnienia dnia, ale niejednokrotnie są jego przepowiednią. Sama od zawsze byłam i nadal jestem otoczona ludźmi, którzy potrafili interpretować sny, które często tak realne, w rzeczywistości wcale tych snów nie przypominały, były tylko symbolami. Pamiętam różne historie, które wydawałoby się, że są nieprawdopodobne, ale byłam ich świadkiem. Dlatego bardzo intensywnie przerabiałam słowa autorki.
Pani Janczarska w Zaklinaczu dusz pisze o życiu po życiu. Uważa, że dusza, co jakiś czas odradza się w nowym wcieleniu, bogatsza o kolejne doświadczenia, mimo że w ziemskim życiu traci swoją pamięć. Bardzo mocno poruszył mnie temat starszych czasów, czasów wojen i cierpienia dusz z tego okresu. Autorka kilkukrotnie odnosi się do tego tematu i pisze o tym z przejęciem i jakąś odczuwalną dla mnie rozpaczą.
„To potworne. Dlaczego dusze na ziemi musiały przechodzić tak straszne dzieje? Przecież na przestrzeni tysięcy lat nieustannie trwały jakieś wojny, konflikty zbrojne, w których ludzie używali broni. Zabijali się włóczniami, rąbali toporami, mieczami na wylot dziurawili swoje ciała. Poszkodowani nieraz dogorywali w bólu i męczarniach na polach bitewnych. Koszmar. Przy tak zwanej „białej broni” śmierć od kuli wydaje się humanitarnym sposobem zabijania. Ile dusz podczas ziemskiej wędrówki zostało okaleczonych? Ile niosło w sobie ból istnienia przez kolejne wcielenia? Wszyscy.” [2]
Kochani, ta książka będzie prawdziwym rarytasem dla osób interesujących się tematem dusz. Zaklinacza dusz czyta się jednym tchem. Autorka użyła prostego, zrozumiałego języka. Nikogo nie namawia i nie zmusza do wiary w to, co robi, czuje i widzi. Wie, że jest potrzebna i przedstawia na to dowody. Drodzy Czytelnicy, Zaklinacz dusz, to jedna z lepszych pozycji Wydawnictwa Studio Astropsychologii. Jestem zachwycona i gorąco polecam.
Jeszcze jedno. Wyobraźcie sobie, że (nie wiem jakim cudem) ta książka się przede mną ukryła. Leżała na półce ładnych parę miesięcy, a ja zupełnie nieświadoma, zapomniałam o jej istnieniu. Ale nie ma tego złego, bo wróciła do mnie w najbardziej odpowiednim momencie.
Ocena: 5/6
[1] Izabela Janczarska – Zaklinacz dusz. Przeprowadzanie w Zaświaty, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 33
[2] j/w., str. 119
Za ogromne zaufanie i możliwość przeczytania Zaklinacza dusz dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

Izabela Janczarska – znawczyni radiestezji, fizjoterapii i medycyny chińskiej. Jest podróżniczką, ale przede wszystkim zaklinaczką dusz. Posiada dar porozumiewania się z duszami i pomaga im przejść na Drugą Stronę. [okładka]
Co oznacza otwarty umysł? Co oznaczają sny? Czy jest życie po życiu? Zaklinacz dusz, to książka którą czyta się jednym tchem. Jest swego rodzaju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Rachael Jayne Groover to piosenkarka, mówczyni motywacyjna i założycielka Projektu JIN – międzynarodowej społeczności kobiet, które zajmują się rozwojem osobistym mi duchowym oraz wspierają w tym inne przedstawicielki płci pięknej. W swojej pierwszej na polskim rynku książce pokazuje, jak wzmocnić swoja indywidualność, wejść w głębsze związki z innymi i odkryć na nową własną zmysłowość” [okładka]

Silna i kobieca – czy sam tytuł nie wydaje się Wam drogie czytelniczki intrygujący? Bo dla mnie jest wręcz inspirujący. Proste słowa, a zawierające tak ważne dla nas aspekty. Książka jest skierowana przede wszystkim do kobiet, ale jak sama autorka twierdzi, po podręcznik ten sięgnąć mogą również mężczyźni, choćby w celu lepszego poznania kobiet. Silna i kobieca na blogach i portalach internetowych zbiera same pozytywne recenzje, w blogosferze pojawia się bardzo często i co ciekawe, cały czas budzi pozytywne odczucia.

Każda z nas, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, chce być piękna, atrakcyjna, budzić zachwyt nie tylko wśród mężczyzn, ale także w towarzystwie koleżanek. Czasami zastanawiamy się nad tym jak to jest, że są kobiety niemal widoczne z kilometra, od których bije jakiś nieopisany blask i są takie, które mimo tego, że stoją tuż obok są wręcz niewidzialne. Każda kobieta pragnie tez miłości, czułości i bliskości drugiej osoby. W życiu bywa tak, że czasami mamy różne priorytety i niektóre sprawy schodzą na boczny tor, jednak w momentach trudnych bliskość drugiej osoby jest nieoceniona, ale gdy jej brak...? Autorka sporo pisze o wewnętrznym strachu, o tym, co mogłoby się zdarzyć, gdy wracamy wieczorem z pracy, gdy jesteśmy wyzywająco umalowane, itd. Jednak uświadamia nam, że to są tylko czarne myśli, które same przywołujemy i których musimy się pozbyć, by obudzić w nas „kobiecą esencję”.

„Kobieta doświadczająca własnego piękna i radości swego ciała promieniuje Światłem. Gdy na dodatek kocha swoje życie i ma poczucie własnej wartości, owo Światło promieniuje przez skórę. Takie kobiety przyciągają nie tylko mężczyzn, ale także przedstawicielki płci żeńskiej” [1]

Książka napisana jest w formie poradnika, ale dosyć nietypowego. Dlaczego nietypowego? Bo podręcznik zawiera 35 prostych ćwiczeń, które mogą wzmocnić nasz wewnętrzny blask – kobiecy magnetyzm, autorka używa prostego, bardzo przyswajalnego języka, dzięki czemu książkę czyta się z przyjemnością. Osobiście bardzo mi się spodobało swego rodzaju zalecenie Pani Groover, tj. otwieranie książki w dowolnym miejscu i wykonanie ćwiczenia znajdującego się akurat w danym rozdziale. Świadczy to o elastyczności i przydatności książki. Inną ważną stroną tego podręcznika jest to, że autorka nie stawia tylko na urodę, ładne ubranie czy makijaż, owszem, pisze, że warto podkreślać swoje atuty, ale to jest tylko swego rodzaju „przykrywka”. Każda kobieta jest piękna, tylko musi w to uwierzyć.

„Doskonalę zdaję sobie sprawę z istoty ponadczasowości pięknego blasku: jego moc i sposób odnoszenia się do niego to cos o wiele więcej niż zwykła powierzchowność” [2]

Jednak nie we wszystkim zgadzam się z autorką. Troszeczkę drażniło mnie, że Pani Groover inaczej postrzega siłę kobiet niż ja, dawała do zrozumienia, że kobiety są bezbronne i bezradne. Chwilami miałam nawet wrażenie, że kobiety występują w roli szczeniaczków, które trzeba karmić, wyprowadzać i pomagać w całej tej bezradności. Może moje porównanie jest zbyt przerysowane, ale uważam, że kobiety są silne, nawet bardzo silnie.

Silna i kobieca, to bardzo dobry poradnik, zupełnie inny niż wszystkie i niezwykle łatwy w odbiorze. Każda kobieta dąży do ulepszania swojego wizerunku. Jeśli szukacie ciekawych, napisanych przystępnym językiem podpowiedzi jak nabrać wiary w siebie, jak obudzić swoje wewnętrzne piękno, to Silna i kobieca jest obowiązkowa lekturą.

Ocena: 5/6

[1] Rachael Jayne Groover – Silna i kobieca. Jak wzmocnić swój magnetyzm, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 107
[2] j/w., str.120

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

„Rachael Jayne Groover to piosenkarka, mówczyni motywacyjna i założycielka Projektu JIN – międzynarodowej społeczności kobiet, które zajmują się rozwojem osobistym mi duchowym oraz wspierają w tym inne przedstawicielki płci pięknej. W swojej pierwszej na polskim rynku książce pokazuje, jak wzmocnić swoja indywidualność, wejść w głębsze związki z innymi i odkryć na nową...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bogusława Krause, to samodzielna bizneswoman, której zainteresowanie medycyną alternatywną rozpoczęło się jeszcze w czasach liceum, kiedy trenowała telepatię, różdżkarstwo i zgłębiała tajniki Tarota. Studia z zakresu żywienia człowieka i zetknięcie się z fizjologią, rozbudziło fascynację ludzkim ciałem i jego działaniem, co w połączeniu z wiedzą z zakresu parapsychologii i własnym doświadczeniem, dało początek Alchemii szczęścia” [okładka]

Książka zainteresowała mnie przede wszystkim ze względu na piękny tytuł. Każdy człowiek dąży do osiągnięcia szczęścia i spokojnego życia. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że do szczęścia nie są potrzebne miliony, willa, nowi partnerzy czy markowa odzież. Szczęście możemy osiągnąć poprzez własne myśli, usposobienie do innych i dostrzeganie drobnych radości. Wszystko zależy od decyzji jakie podejmujemy, bo każda decyzja, nawet ta, która jest podejmowana mechanicznie, niemal każdego dnia waży o naszym życiu.

„Sam jesteś twórcą swojego doświadczenia. Wolność jest drogą do szczęścia” [1]

Autorka pisze ciekawym językiem, czasami czytelnik może odczuć, że Pani Bogusława na niego wręcz krzyczy, żeby tylko zmobilizować i zmusić do wzięcia się za siebie. Język autorki jest zupełnie inny, poprzeplatany żartami, dzięki czemu pisarka budzi ogromną sympatią i wywołuje uśmiech na twarzy, a często i głośny śmiech. Bywały też momenty nieco gorsze. Prawdopodobnie były to zabiegi celowe, ale jak dla mnie, niektóre zdania były tak skonstruowane, że trudno było mi zrozumieć dlaczego akurat tak?

„Teraz bowiem tworzysz jutro, a jutro będziesz tworzyć pojutrze. Ale żeby stworzyć pojutrze musisz przeżyć dzisiaj. Bo dzisiaj możesz się dowiedzieć, czego możesz chcieć jutro i tylko wtedy stworzysz dobre dla siebie pojutrze” [2]

Pisarka porusza rożne tematy, omawia znaczenie tolerancji, która zazwyczaj ma podłoże emocjonalne i niekoniecznie jest czymś dobrym. Czytelnik cały czas jest utwierdzany w tym, że wszystko zależy od decyzji jakie sam podejmuje. Pani Krause, na dosyć przejrzystych przykładach udowadnia, że tolerancja nie znaczy nic innego jak odwrócenie wzroku od tego, co nas drażni, denerwuje i jest niezrozumiałe. Czytelnik z takim stanem rzeczy może się nie zgadzać, może wręcz czuć się oburzony. Wiem sama po sobie, ponieważ na samy wstępie miałam problem z przyswojeniem tego, co autorka próbuje przekazać. Zdarzało mi się nawet pomyśleć -> Co ta kobieta sobie wyobraża?!

„Bogusława Krause, to samodzielna bizneswoman, której zainteresowanie medycyną alternatywną rozpoczęło się jeszcze w czasach liceum, kiedy trenowała telepatię, różdżkarstwo i zgłębiała tajniki Tarota. Studia z zakresu żywienia człowieka i zetknięcie się z fizjologią, rozbudziło fascynację ludzkim ciałem i jego działaniem, co w połączeniu z wiedzą z zakresu parapsychologii i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Miej otwarty umysł na to, co nieznane i subtelne, a z łatwością rozbudzisz swój szósty zmysł” [okładka]

NOTA WYDAWCY:
Piotr Gońciarz – parapsycholog, znawca metod niekonwencjonalnych, doradca rozwoju osobistego, pomaga w rozwiązywaniu problemów za pomocą Tarota i umiejętności jasnowidzenia.

MOJA OPINIA:
Tarotem, wszelkiego rodzaju afirmacjami, wróżbiarstwem i jasnowidzeniem interesuję się już od dawna, natomiast od jakiegoś czasu coraz częściej zgłębiam wiedzę w tej tematyce. Tarot szczególnie mnie interesuje i pasjonuje, jest to fenomen na dużą skalę, który trwa od wielu lat. Książka „Jasnowidzenie w interpretacji kart Tarota”, to kompendium wiedzy na ten temat. Skumulowane są w niej najistotniejsze informacje dla osób, które chciałyby poznać tajniki Tarota. Autor między innymi mówi o tym, a w zasadzie sugeruje, by skupić się na kartach Ridera Wait’a, które są najbardziej czytelne i uniwersalne. Co ważne i według mnie niezwykle cenne jest to, że autor bardzo mocno i wielokrotnie podkreśla fakt, że Tarot nie jest wyrocznią, że nie można bezwzględnie wierzyć w przepowiednię. Interpretacja kart, to prognozowanie.

„Tarot nie jest wyrocznią! Tarot pokazuje możliwą przyszłość, pozwala zrozumieć przyczyny niepowodzeń i kłopotów oraz przeanalizować nurtujące nas problemy lub nas przed nimi ostrzec” [1]

W talii Tarota znajduje się 78 kart. Początkowo zastanawiałam się jaka jest zasada przyswajania wiedzy na temat każdej z kart, tym bardziej, że jedna karta w zależności od kontekstu może mieć wiele znaczeń. Otóż, autor podaje ciekawe ćwiczenia umożliwiające oswojenie się z konkretną kartą. Niezwykle ważne są również nasze przeczucia i odczucia. Nauka Tarota i umiejętność posługiwania się nim, wiążą się z wieloma miesiącami i latami analizowania owych kart.

Piotr Gońciarz dosyć często podkreśla, że Tarot, nie jest „suchą” wiedzą. Istotną sprawą w odczycie jest tak zwany szósty zmysł. Możliwość przewidywania i swego rodzaju diagnozowania pytania od osoby, której stawia się Tarota, bardzo mocno związana jest z odprężeniem naszego ciała i umysłu. Nigdy nie należy posługiwać się kartami, gdy jesteśmy zdenerwowani lub nie umiemy znaleźć sobie miejsca. Rozwinięcie tego tematu znajduje się w książce.

Ponadto w pozycji tej znajdują się interpretacje każdej z kart, podział na Arkana Wielkie i Arkana Małe oraz przykładowe rozkłady kart. Osobiście, żeby lepiej zrozumieć rozłożenia kart obejrzałam program „Arkana magii”. Według autora należy stosować rozkład, który nam najbardziej odpowiada, w którym najlepiej się czujemy.

„Trzeba najpierw poczuć dany rozkład, aby był on dla nas bardziej czytelny” [2]

Interesujące jest także to, że nie należy stawiać Tarota wielokrotnie w ciągu dnia. Dlaczego? Odsyłam do książki. „Jasnowidzenie w interpretacji Tarota”, to jak wspomniałam vademecum wiedzy, to niewielka objętościowo książka, naszpikowana najważniejszymi informacjami. Jednak dla osób interesujących się Tarotem na profesjonalnym poziomie, będzie to jednak za słaby zastrzyk informacji. Autor zdaje sobie z tego sprawę i odsyła do innych pozycji.

W mojej ocenie, książka ta jest niezwykle cenna dla początkujących tarocistów. Osobiście bardzo lubię taką tematykę, także doceniam tego typu pozycje. „Jasnowidzenie w interpretacji Tarota” mogę z całą pewnością polecić osobom, które interesują się Tarotem oraz wszystkim, którzy mają zamiar zapoznać się z tematyką jasnowidzenia z kart.

Ocena:5/6

[1] Piotr Gońciarz – Jasnowidzenie w interpretacji kart Tarota, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 49.
[2] j/w., str. 84.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com

„Miej otwarty umysł na to, co nieznane i subtelne, a z łatwością rozbudzisz swój szósty zmysł” [okładka]

NOTA WYDAWCY:
Piotr Gońciarz – parapsycholog, znawca metod niekonwencjonalnych, doradca rozwoju osobistego, pomaga w rozwiązywaniu problemów za pomocą Tarota i umiejętności jasnowidzenia.

MOJA OPINIA:
Tarotem, wszelkiego rodzaju afirmacjami, wróżbiarstwem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Joanna M. Chmielewska, to popularna autorka, dla której pisanie jest pasją i odskocznią od rzeczywistości. Pisze zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Lubi prowadzić warsztaty pisarskie. Znana jest z opowiadań Kaczucha (Dziewczyńskie bajki na dobranoc) i utworów dla dzieci.

Wybierając Poduszkę w różowe słonie, zasugerowałam się głównie tytułem i przyjemną w odbiorze okładką. Mimo, iż przeczytałam etykietę wydawcy, cały czas liczyłam na lekką, niezobowiązującą lekturę. Słoń w tytule, do tego jeszcze różowy musiał oznaczać przyjemne czytadło. Nie kwestionuję tego, że książkę czyta się z przejęciem i napięciem jednocześnie, bo to naprawdę dobrze napisana historia, ale nie mamy co liczyć na sporą dawkę humoru przynoszącego rozluźnienie i nieokiełznaną radość. Jakie było moje zdziwienie, gdy zaczytywałam się coraz dalej i dalej. Dałam się okiełznać niepozornemu tytułowi, stąd moje zaskoczenie. Zaznaczam, że książka jest świetna, ale porusza trudne tematy. Nieodłącznymi elementami w tej historii są śmierć, nieporadność, tęsknota.

Główną bohaterką jest Hanka – kobieta sukcesu o mocnym charakterze, pedantka, mające własne zdanie, wierząca tak naprawdę jedynie w przyjaźń z Ewą, która umiera na raka, zostawiając Hance pod opiekę pięcioletnią córeczkę.

„– Co będzie z Anią? Gdyby coś mi się stało... – Łzy Ewy znaczyły mokrą mapę na szarym swetrze.
Hanka wiedziała, że przyjaciółka nie ma rodzeństwa, na dalekie ciotki nie ma co liczyć, a ojciec dziecka... . Adam oznajmił, że dziecka nie uzna” [1]

Autorka wprowadza czytelnika w „dwa światy” tj. świat małej Hani i dorosłej Hanki. Poprzez przeplatanie dzieciństwa z dorosłym życiem, doświadczamy przemiany Hanki, poznajemy także Ewę. Odbiorca mimowolnie będzie rozczulał się nad przyjaźnią dziewczynek, przez co często będzie zadawał sobie pytanie dlaczego?

Wątkiem niezwykle ważnym w moim odczuciu jest wątek Ani, małej dziewczynki, której po stracie mamy pozostał tylko ukochany miś Florian, która nie może zrozumieć dlaczego mamy już nie ma, gdzie się podziała, dlaczego zostawiła ukochaną córeczkę, czy może przestałą ją kochać. Momentami ciężko było mi czytać o przemyśleniach i postepowaniach pięcioletniego dziecka, nie mogłam sobie wyobrazić, co może tkwić w główkach dzieci, którym umierają rodzice. Mimo, że to tylko książka, to przecież takie rzeczy się dzieją.

Tragedia dziecka, to nie jedyny problem poruszony w książce. Autorka zwróciła również uwagę na relacje z osieroconym dzieckiem. Hanka nie nawiązywała bliższych kontaktów ze znajomym, ceniła sobie swoją przestrzeń, odrębność i indywidualność. Gdy nagle w jej domu pojawiła się mała dziewczynka, nie chciała jej zauważać, wiele razy udawała, że nie słyszy płaczu małej. Wielokrotnie zastanawiała się dlaczego zgodziła się na opiekę nad dzieckiem, może podświadomie myślała, że Ewa jakimś cudem wyzdrowieje, bo przecież czasami tak się dzieje. Niestety, tym razem cud się nie zdarzył.

„Ania nie miała siły już czekać i czuła się jak napompowany do granic możliwości balonik, który za chwilę nie wytrzyma i pęknie” [2]

Nie chcę zdradzać jak będą budować się relacje ceniącej swobodę Hanki i zagubionej Ani, oraz czy te relacje w ogóle będą miały szansę na jakiś progres, bo pozycja ta, to lektura warta przeczytania, to książka, która wywołuje ból i wiele smutku, ale też zmusza do refleksji, do wielu przemyśleń, umożliwia nam szersze spojrzenie na rzeczy ważne. Dzięki Poduszce w różowe słonie docenimy, to co mamy, z miłością i troską zwrócimy uwagę na każde dziecko. Ta pozycja wzbudza czujność, bo dziecko po stracie rodzica, mimo iż zamyka się przed całym światem, w środku z tym właśnie światem toczy zaciętą walkę.

Czytając książkę skupiłam się głównie na wątku Ani, ale historia Hanki również zwraca uwagę. Pod koniec powieści dowiadujemy się dlaczego młoda kobieta potrafi być tak oschła, bezwzględna i unikająca nawiązania bliższych więzi z dzieckiem. Okazuje się, że obecne życie ma podstawy w życiu dziecięcym. Podejrzewam, że autorka celowo przenosiła nas do przeszłości Hanki, by czytelnik mógł zdać sobie sprawę z tego, że dziecięce przeżycia mają oddźwięk w późniejszych latach.

Poduszka w różowe słonie, to książka, którą warto poznać, by zastanowić się nad tym, co robimy, jak robimy i kiedy. Jak już pisałam wcześniej, nie jest to lekkie czytadło na niedzielne popołudnie. Należy przygotować się na trudne tematy. Pisarka operuje sprawnym i spójnym językiem, dlatego lekturę tę czyta się bardzo szybko. Osobiście robiłam wiele przerw podczas czytania, po to, by przeanalizować i przemyśleć niektóre sprawy.

Pozycję tę polecam każdemu, kto lubi powieści obyczajowe przeplatane ważnymi, aczkolwiek trudnymi tematami, każdemu kto ma dziecko oraz wszystkim zwolennikom pani Chmielewskiej.

Ocena: 5/6

[1] Joanna M. Chmielewska – Poduszka w różowe słonie, Wydawnictwo MG, str. 35.
[2] j/w., str. 173.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MG

Recenzja pochodzi z mojego blogu:
http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com

Joanna M. Chmielewska, to popularna autorka, dla której pisanie jest pasją i odskocznią od rzeczywistości. Pisze zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Lubi prowadzić warsztaty pisarskie. Znana jest z opowiadań Kaczucha (Dziewczyńskie bajki na dobranoc) i utworów dla dzieci.

Wybierając Poduszkę w różowe słonie, zasugerowałam się głównie tytułem i przyjemną w odbiorze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

NOTA WYDAWCY:
Dr Gregg D. Jacobs – specjalista leczący bezsenność. Od lat uświadamia zagrożenia wynikające z używania środków nasennych, zgłębia także naturalne techniki pozwalające przezwyciężyć zaburzenia snu.

Nie możesz zasnąć?
Czujesz ciągłe zmęczenie?
Oto szansa dla Ciebie!

MOJA OPINIA:
Bezsenność – chyba, każdy jej doświadczył, wkrada się w naszą podświadomość i organizm w momentach, gdy może nam najbardziej zaszkodzić. Zmartwienia, problemy, nowa praca i wiele innych czynników powodują, że nie możemy zasnąć. Mimo, iż w takich sytuacjach najczęściej odczuwamy zmęczenie, to wciąż się wiercimy, nerwowo spoglądamy na zegarek doprowadzając się do jeszcze większej frustracji. W końcu sięgamy po lekarstwa przeciwko bezsenności, które tylko łagodzą objawy w danym momencie, ale nie leczą, wręcz przeciwnie. Często po zażyciu środków na bezsenność, po „przespanej” nocy organizm jest osłabiony, zdolność koncentracji niewystarczająca, co prowadzi do przygnębienia i obwiniania się o tę sytuację.

Jak podaje dr Jacobs, temat bezsenności nie jest dobrze znany, lekarze nie próbują podjąć się leczenia tego schorzenia, tylko od razu wypisują lekarstwa, które mają „zbawienny” wpływ na sen. Według autora bezsenność, to bardzo poważny problem. Boryka się z nią około 1/3 populacji. Ale czy można złagodzić bądź wyeliminować tę chorobę z naszego życia bez zastosowania leków? Otóż dr Jacobs odpowiada twierdząco. Na podstawie wieloletnich badań opracował program bezlekowej kuracji. Najważniejszy w jego programie jest punkt, w którym należy zapoznać się ze źródłem bezsenności, dokładnie poznać jej przyczyny i właśnie na tych przyczynach skupić się najbardziej, bo u każdej osoby mogą być one bardzo różne.

„Próbując radzić sobie z bezsennością, większość osób na nią cierpiących zaczyna angażować się w szereg zachowań bądź nawyków, które wydają się doraźnie pomagać, ale długofalowo jedynie podtrzymują bezsenność” [1]

Autor podaje w książce wiele fachowych określeń, analizuje fazy snu, charakteryzuje fizjologię bezsenności w różnych wariantach, opisuje niekorzystny wpływ leków na nasze samopoczucie, ale najważniejsze jest to, że bardzo dokładnie opisuje swój program leczenia bezsenności. Czytelnik mam do dyspozycji dziennik snu, w którym musi samodzielnie przeprowadzić swoją ocenę stanu bezsenności, a następnie musi wypełnić ankietę dotyczącą poziomu stresu. Pytania doktora Jacobsa zawarte w tej części dają nam do myślenia. Musimy przeprowadzić analizę swojej osobowości, określić to, co nas najbardziej stresuje, musimy nabrać pozytywnej wiary i myśli, i nauczyć się je kontrolować.

„Przyzwyczajenia, o których mówi się, że są naszą drugą naturą, rządzą również i snem” [2]

Autor przez sześć tygodni prowadzi czytelnika krok po kroku, a na koniec każdego tygodnia proponuje podsumowanie postępów. Wszystkie uwagi autora są bardzo cenne. Dr Jacobs przedstawia wiele zależności snu od czynności, które wydawałyby się bez wpływu na sen.

Książka na pewno trafi do osób, które cierpią na problemy z bezsennością, bądź zaczynają ją zauważać. Pozycją tą zainteresują się także te osoby, które na przykład pod wpływem stresu nie umieją zasnąć. Książka ta będzie istotną wskazówką dla osób, które kiedykolwiek borykały się z tym jakże istotnym problemem. Powiedz dobranoc bezsenności, to niezwykle cenna lektura.

Ocena: 5/6

[1] Dr Gregg D. Jacobs - Powiedz dobranoc bezsenności. Jak zdrowo spać i lepiej żyć, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 71.
[2] j/w., str. 174.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki, dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii.

Recenzja pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com

NOTA WYDAWCY:
Dr Gregg D. Jacobs – specjalista leczący bezsenność. Od lat uświadamia zagrożenia wynikające z używania środków nasennych, zgłębia także naturalne techniki pozwalające przezwyciężyć zaburzenia snu.

Nie możesz zasnąć?
Czujesz ciągłe zmęczenie?
Oto szansa dla Ciebie!

MOJA OPINIA:
Bezsenność – chyba, każdy jej doświadczył, wkrada się w naszą podświadomość i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak urodziła się w 1979 roku. Jest osobą wszechstronnie uzdolnioną, absolwentką dziennikarstwa i marketingu. Poszukiwała swojej drogi nagrywając piosenki dla dzieci, malując, grając na pianinie czy pisząc. Ostatecznie poświęciła się pisaniu. Znana jest z powieści takich jak Niebieskie migdały, Przebudzenie, Ucieczka znad rozlewiska i oczywiście Upalne Lato Marianny.

Autorka o swojej książce mówi tak:
„Upalne lato Marianny rodziło się we mnie powoli. Niespiesznie pączkowało słowami, przecinkami, akapitami. Aż do dnia, gdy z zasłyszanych przed laty opowieści, z tęsknoty za światem, którego już nie ma, i za ludźmi, którzy odeszli, powstała ta historia” [1]

Jak sam tytuł wskazuje, historia zawarta w powieści rozgrywa się latem. Nie jest to jednak byle jakie lato. To ostatnie spokojne miesiące przed wybuchem wojny w 1939 roku. Główną bohaterką tej opowieści jest Marianna Borucka, osiemnastoletnia dziewczyna, mieszkająca w pięknym dworku, w malowniczej, mazowieckiej wsi. Marianna dowiaduje się, że została przyjęta na studia, na Wydziale Prawa w Warszawie. Cieszy się, że już niebawem pozna życie w dużym mieście. Ale czy na pewno?

Czytając Upale lato Marianny miałam wrażenie, że byłam bliżej tych czasów. Na dzień dzisiejszy ciężko jest wyobrazić sobie, że kobieta ma niewiele do powiedzenia, że powinna być w cieniu mężczyzny i najlepiej nie wiedzieć więcej niż on. Marie buntuje się przeciwko tym stereotypom, między innymi dlatego też wybiera prawo, by udowodnić, że kobieta jest wiele warta. Budzą się w niej też zainteresowania płcią przeciwną. Jest oczarowana Zygmuntem, który w przyszłości ma być jej wykładowcą. Mimo to, Marianna czuje, że Zygmunt w jakiś sposób odwzajemnia to uczucie. Nie chce nikomu mówić o tym, co się dzieje w jej głowie, sercu, duszy, bo przecież nie wypada, bo przecież kobieta nie może.

„Marianna ma wrażenie, jakby skóra jej ramion, brzucha, ud, pośladków była niezapisana księgą, którą Zygmunt mógłby wypełnić. Swoimi pocałunkami, błądzeniem rąk...
Czy to, co się w niej budzi, to miłość? Czy tylko pragnienie stęsknionego wieloletnim oczekiwaniem ciała?” [2]

Choć w Polsce coraz częściej mówi się o wojnie, o tym, co może się stać, Marianna nie wierzy w te przesłanki, traktuje je raczej jak nic nie znaczącą prowokację. Teraz liczy się tylko ona i jej rozbudzająca się kobiecość. Ową kobiecość dostrzega Gabriela, bardzo konserwatywna gospodyni domu, która po śmierci matki dziewczyny traktuje Marie niczym własną córkę. Kobieta obawia się o dziewczynę, ale wie, że nic nie może zrobić.

W powieści przewijają się różne osobowości. Autorka sprawnie przedstawia każdą postać i umiejętnie wplata je w życie Marianny. Poznajemy między innymi przyjaciółkę Marianny Krysię, Zenona – kolegę z dziecinnych lat, Michałka – brata Marie. Każda z postaci niesie ze sobą inną historię, czasem cierpką i smutną, czasem wartą wspomnień.

Nie chce zdradzać treści książki, ale mogę zapewnić, że jest to niezapomniana opowieść. Dostrzegamy w niej jak błędy popełniane w młodości mogą wpływać na samopoczucie tak młodej osoby. Katarzyna Zyskowska-Ignaciak nie bała się śmiałych opisów emocji siedzących w głowie dorastającej kobiety. Upalne lato Marianny, to nie tylko miłosne uniesienia i rozterki, to też tragedie rozgrywające się tuż obok, ale o których nie należy mówić, bo w tamtych czasach bita kobieta nie powinna występować przeciwko swojemu mężowi, a młoda dziewczyna będąca w ciąży okrywała wstydem i hańbą całą rodzinę. Tematy poruszane prze autorkę mają szeroki oddźwięk w dzisiejszych czasach, co daje dużo do myślenia.

„Pani żartuje? Na policję? Bo chłop pobił żonę po paru głębszych? Wyśmialiby mnie... To są przecież sprawy rodzinne. Kogo to by miało obchodzić? [3]

Książkę pochłania się jednym tchem. Wciąga już od samego początku. Napisana jest bardzo sprawnym i przejrzystym językiem. Niesie ze sobą jakąś tajemnicę. Polecam ją każdemu, aczkolwiek przede wszystkim spodoba się kobietom. Książka wydaje się lekka i przyjemna, ale to tylko pozory. Zakończenie bardzo zaskakuje i wywołuje emocje zmuszające do przemyśleń.

Ocena: 5/6

[1] Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Upalne lato Marianny, Wydawnictwo MG, okładka.
[2] j/w., str. 82.
[3] j/w., str. 181.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu MG

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak urodziła się w 1979 roku. Jest osobą wszechstronnie uzdolnioną, absolwentką dziennikarstwa i marketingu. Poszukiwała swojej drogi nagrywając piosenki dla dzieci, malując, grając na pianinie czy pisząc. Ostatecznie poświęciła się pisaniu. Znana jest z powieści takich jak Niebieskie migdały, Przebudzenie, Ucieczka znad rozlewiska i oczywiście...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Siedem duchowych praw superbohaterów. Obudź w sobie moc Deepak Chopra, Gotham Chopra
Ocena 6,2
Siedem duchowy... Deepak Chopra, Goth...

Na półkach: ,

NOTA WYDAWCY:
Deepak Chopra – jest jednym z czołowych nauczycieli nauk Wschodu w świecie Zachodu i założycielem The Chopra Center for Wellbeing w Carlsbad, w Kalifornii. Napisał dotychczas ponad pięćdziesiąt książek, spośród których wiele zostało bestsellerami New York Timesa.

Gotham Chopra – autor, przedsiębiorca i znawca symboliki w literaturze ilustrowanej. Jest założycielem firmy Liquid Comics, poprzez którą współpracował między innymi z Johnem Woo, Guyem Ritche i Nicolasem Cage.

MOJA OPINIA:
Książka powstała w oparciu o przemyślenia ojca i syna. Głównym autorem jest Deepak, a Gotham jest swego rodzaju interpretatorem przemyśleń swojego ojca i przewodnikiem po science fiction – świecie superbohaterów. Jak sam tytuł wskazuje, książka traktuje o prawach rządzących losem superbohaterów. Owe prawa to: równowaga, transformacja, moc, miłość, kreatywność, intencja i transcendencja. To prawa, które powinien poznać każdy człowiek, by stać się lepszym, silniejszym i odważniejszym.

„To nie tragiczne zdarzenie definiuje nasze życie lecz wybory, których dokonujemy, by się z tą tragedią uporać” [1]

Prawdę mówiąc, książka jakoś szczególnie mnie nie porwała, początkowo nawet trochę męczyła. Natomiast bardzo podoba mi się przesłanie. Człowiek faktycznie zaczyna nabierać wiary w siebie i podświadomie szuka ukrytej w sobie mocy, bo w pewnym momencie zdaje sobie sprawę z tego, że ta moc gdzieś w nim jest. Autor jako swego rodzaju superbohaterów przedstawia Buddę, Jezusa, naukowców takich jak Einstein, muzyków jak Mozart oraz, a raczej przede wszystkim postaci będące głównymi bohaterami komiksów i filmów, czyli Supermana, Spidermana, Batmana itp. Każdy z nich ma w sobie moc, którą potrafi zamienić w coś niemal nadprzyrodzonego. Przyznam, że denerwowały mnie ciągłe historie coraz to innych komiksowych bohaterów, tym bardziej, że nigdy nie przepadałam za tego typu opowieściami. Moją ciekawość autorzy wzbudzili, pisząc o bóstwach czy postaciach realnych, które świadomie brnęły bądź brną przez ścieżkę swojego życia i wznoszą się na wyżyny, dzięki czemu można ich nazwać superbohaterami.

„Pomyśl o olimpijczykach, wielkich artystach, baletnicach, muzykach, poetach lub dowódcach – zwykłych ludziach, którzy byli w stanie wznieść siebie na poziom niezwykłości, dzięki temu, że pozwolili, aby świadomość przez nich przepłynęła” [2]

Książka jest godna polecenia dzięki przesłaniu jakie ze sobą niesie, bo czytając tę pozycję podświadomie zaczynamy wierzyć w swoje możliwości i ukryte umiejętności. Zapewne Ci, którzy nie przepadają za komiksami będą się początkowo denerwować, ale ostatecznie dostrzegą sens i znaczenie tej lektury. Książka ta na pewno trafi do osób, które utraciły wiarę w siebie, które chcą być szczęśliwsze, chcą odnaleźć życiowy cel i nabrać odwagi do jego realizacji.

Ocena: 4/6

[1] Deepak Chopra i Gotham Chopra – „Siedem duchowych praw superbohaterów. Obudź w sobie moc”, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 23.
[2] j/w., str. 71.

Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

Recenzja pochodzi z mojego blogu:
http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

NOTA WYDAWCY:
Deepak Chopra – jest jednym z czołowych nauczycieli nauk Wschodu w świecie Zachodu i założycielem The Chopra Center for Wellbeing w Carlsbad, w Kalifornii. Napisał dotychczas ponad pięćdziesiąt książek, spośród których wiele zostało bestsellerami New York Timesa.

Gotham Chopra – autor, przedsiębiorca i znawca symboliki w literaturze ilustrowanej. Jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Claire urodziła się w 1981 roku w byłym NRD. W dzieciństwie mieszkała na wsi. Tarota uczyła się od matki. Studiowała pedagogikę i socjologię. Opublikowała magazyn dla czarownic, a później zaczęła pisać książki. Więcej informacji znajduje się na stronie Claire: www.holunderhexe.de

Widząc tytuł „Magia wiedźm. Rytuały, specyfiki i zaklęcia”, myślałam że to książka jedynie o czarach, zaklęciach, rzucaniu uroków czy innych tym podobnych rzeczach. Zostałam bardzo miło zaskoczona, bo pozycja ta, traktuje poniekąd o ziołolecznictwie, aromaterapii czy chromoterapii, przez co niemal zatopiłam się w książce, a do niektórych akapitów wracałam i uważnie studiowałam. Uwagę przyciągają również małe rycinki roślin w dolnych rogach stron. Taki subtelny dodatek dodaje książce wiele uroku i wprowadza czytelnika w magiczny nastrój. Mimo, że temat magii fascynuje i intryguje, tytuł książki jakoś mi nie odpowiada. Jest to oczywiście moje subiektywne odczucie. Być może dlatego, że w tym zagadnieniu bardzo lubię subtelność i ukryte przekazy. Na szczęście bezpośredniość i otwartość zawarta w tytule, nie odbiera książce tej magicznej nutki.

Autorka wyraźnie daje do zrozumienia, że życie w zgodzie z samym sobą, wyciszenie i wyzwolenie od złych nawyków jest niezbędnym elementem uzyskania równowagi w naszej egzystencji, podaje także krótką interpretację centr energetycznych naszego ciała – czakr. Dlatego też Claire sporo czasu poświęca medytacji. Opisuje zadziwiające przykłady zdobywania energii życiowej poprzez medytację np. z chmur, kamieni czy z dymu. Poza tym uważa, że należy korzystać z tego, co dodaje nam energii.

„Wykorzystanie jednego dnia weekendu tylko dla siebie i spędzenie go w białej pidżamie, podczas gdy pozwoli się duszy leniuchować, może bardzo pomóc w zyskaniu nowych sił” [1]

Jak już wspomniałam, autorka dość obszernie opisuje odziaływanie różnych zapachów. Zajęła się ich zcharakteryzowaniem i oddziaływaniem. Przykładowo cytryna działa pobudzająco, grejpfrut oczyszcza atmosferę po kłótni czy sporze, melisa umożliwia odsunięcie od siebie negatywnych myśli. Na pewno każdy znalazłby coś dla siebie. Bardzo podobnie Claire potraktowała kolory, kadzidła i kamienie. Każde z osobna ma inne znaczenie, kumuluje bądź rozładowuje energię w danym pomieszczeniu. Autorka nie zapomniała o osobnym rozdziale poświęconym miłości i erotyce. Podaje receptury na pobudzające libido kąpiele, sposoby na ożywienie związku czy pozbycie się nachalnego adoratora.

Mimo, że od lat interesuję się aromaterapią i powiązanymi z nią kadzidłami oraz wszelkimi zapachami różnych pochodzeń, działających pobudzająco bądź łagodząco, najbardziej w tej pozycji zainteresował mnie dział dotyczący wróżenia, a przede wszystkim Tarota. Autorka pisze o wahadełkach, wróżeniu z fusów czy z dymu, pisze także o kulach do wróżenia, ale najdokładniej opisała karty Tarota, ich znaczenie, którą ręką należy wyciągać kartę, kiedy można je rozłożyć, jakie są układy kart i ich interpretacja. Wróżenie ma wielu zwolenników jak i przeciwników, opiera się na dotychczasowym życiu osoby, której przepowiednia dotyczy. Należy jednak pamiętać, żeby nie traktować wróżby jak wyroczni.

„Coś, co nie funkcjonuje nie utrzymałoby się nigdy tak długo w historii ludzkości, nie miałoby tak wielu wariantów i nie wzbudzały także takich namiętności, jakie wywołują przecież znaczenia różnych omenów” [2]

Nie ukrywam, że książka mnie zauroczyła. Podoba mi się w niej możliwość praktycznego zastosowania w domu otaczających nas naturalnych składników. Na pewno wiele z nas wnosi do domu kwiaty, by poza pięknem uwodziły również zapachem, sporo osób pewnie posiada też kolekcję bursztynów lub innych kamieni szlachetnych. Według Claire, to nie my wprowadzamy do domu zapachy, kamienie czy kolory, to one wybierają nas i dają nam tą energię, której właśnie potrzebujemy.

Książkę z czystym sumieniem polecam tym osobom, które interesują się znaczeniem zapachów, kolorów czy kamieni w stosunku do naszej energii życiowej, na pewno ją docenicie i będziecie do niej wracać. Książka sprawdzi się także w rękach osób, które są zainteresowane tematem wróżbiarstwa i medytacji.

Ocena: 5/6

[1] Claire – „Magia wiedźm. Rytuały, specyfiki i zaklęcia”, Wydawnictwo Studio Astropychologii, str. 60.
[2] j/w., str. 181.

Recenzja pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Claire urodziła się w 1981 roku w byłym NRD. W dzieciństwie mieszkała na wsi. Tarota uczyła się od matki. Studiowała pedagogikę i socjologię. Opublikowała magazyn dla czarownic, a później zaczęła pisać książki. Więcej informacji znajduje się na stronie Claire: www.holunderhexe.de

Widząc tytuł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

James Van Praagh, to przede wszystkim człowiek medium. Urodził się 23 sierpnia 1958 roku w Queens. Poza wykładami o tematyce spirytystycznej udziela się także w telewizji. Jest jednym z producentów znanego serialu „Zaklinacz dusz”.

„Niedokończone sprawy”, to książka, z której dowiemy się jak żyć, by nie żałować i egzystować w zgodzie z samym sobą. Surfując po internecie, by dowiedzieć się więcej o autorze natknęłam się na różne opinie na temat jego „pracy”. Seanse spirytystyczne, które przeprowadza, i o których dużo pisze w tej pozycji, budzą kontrowersje i niedowierzanie. Początkowo sama podeszłam do tematu dość niepewnie, nie wierzyłam, że to możliwe, że człowiek kontaktuje się duchami, że na pewno przygotowuje się do wykładów, że zna fakty z życia konkretnych osób, których owe wizje mają dotyczyć. Zagłębiając się w książkę, dowiedziałam się, że James Van Praagh nie zawsze wiedział, kto będzie na jego wykładzie, spotkania często organizowane były dla przypadkowych osób. Jak zapewnia autor, książka oparta jest na faktach, a wszystkie omawiane przykłady miały swoje miejsce. Zmienione zostały jedynie dane osób, których wizja dotyczyła.

W moim mniemaniu, sensem tej pozycji nie jest jednak wiara w nadprzyrodzone moce autora, ale jak sam tytuł wskazuje istotą owej książki jest uregulowanie „Niedokończonych spraw”. Poprzez „Niedokończone sprawy” w tłumaczeniu Van Praagh’a rozumiemy, że jest to życie w zgodzie z ludźmi, z naturą oraz z samym sobą zanim będzie za późno. Autor twierdzi, że podczas seansów spirytystycznych odczuwa żal, ból, a czasami wdzięczność dusz, które za życia żyły w konflikcie z rodziną, nie umiały wyjść z nałogów, do życia podchodziły według sztywno ustalonych ram, a po śmierci próbowały czasami poprzez sny, seanse lub inne sygnały przepraszać, ostrzegać czy dziękować.

Im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym moje ustosunkowanie do książki było coraz przychylniejsze. Pozycja ta wywołała we mnie niepewność i różne przemyślenia. Jakiś czas temu śniło mi się, że do mojego domu wpełzł wąż. Mimo, że moje wykształcenie jest ściśle związane z przyrodą, wszelkie pełzające gady budzą we mnie odrazę. Kilka dni po śnie siedziałam przy biurku i schyliłam się po butelkę wody, która stała tuż obok. W tym samy momencie stanęło mi serce. Pod biurkiem wił się młody zaskroniec. Do tej pory nie wiem jak się tam znalazł, którędy wpełzł, ale podczas czytania „Niedokończonych spraw”, jakiś czas po zdarzeniu z wężem, zaczęłam się zastanawiać czy to tak silne działanie podświadomości, może przeczucie, czy może faktycznie ostrzeżenie od przychylnej duszy.

Mimo, że pozycja ta może budzić kontrowersje, po jej przeczytaniu człowiek już zawsze będzie niepewny, bo kto wie, może jakaś dusza pragnie kontaktu, a my najzwyczajniej nie rozumiemy wysyłanych sygnałów. „Niedokończone sprawy”, mimo iż traktują o śmierci, życiu przed nią jak i po niej, niosą ze sobą pozytywny przekaz. Autor podaje zaskakujące przykłady osób, które niemal popadły w depresję, bo nie były w stanie nic zrobić dla umierającego. Dzięki tej książce, ludzie którzy przykładowo czują się winni śmierci bliskiej osoby, zaczną inaczej postrzegać swoją domniemaną winę.

„Ci ocaleni mają wrażenie, że doświadczyli szczęścia kosztem innych. Wielu czuje, że mogli zrobić coś, by utrzymać przy życiu innych. Co więcej to opiera się na niedorzecznej wierze w nadludzką moc” [1]

Niezwykle ważne jest, aby sobie wybaczyć, aby zacząć myśleć pozytywnie, napełnić się dobrą energią i nadzieją, a następnie swobodnie wejść na właściwy tor, zastąpić wszystkie ponure myśli pięknymi i niezwykłymi. Istotnym elementem odkrycia swojego pozytywnego, własnego ja jest według autora medytacja. James Van Praagh podaje proste sposoby medytacji, niekoniecznie związane z odpowiednim usytuowaniem i zobojętnieniem na drażniące dźwięki. Autor zdaje sobie sprawę, że nie jest to łatwe, szczególnie dla poczatkujących, dlatego też niektóre sposoby, choćby przy podlewaniu roślin mogą okazać się trafne. Najważniejsze jest, aby uwierzyć w siebie, żyć w zgodzie z otaczającym nas światem, aby w każdej chwili naszego życia wszystkie sprawy, które mogłyby nam ciążyć po śmierci były zakończone.

„Musisz myśleć pozytywnie w każdym aspekcie swojego życia, aby przyciągać do siebie pozytywne rzeczy. Dokonuj wyborów tak, aby dostrzegać pozytywy we wszystkim, a stworzysz dużo bardziej pozytywne życie” [2]

Mimo, iż zdolności pana Van Praagh są kwestionowane, wszystkim bardzo gorąco polecam „Niedokończone sprawy”. Podejrzewam, że wielu osobom książka może wydać się dość nietypowa, sama także dość sceptycznie podchodzę do umiejętności autora, ale to niesamowite jak po przeczytaniu tej pozycji, człowiek mimowolnie zaczyna się zastanawiać nad swoim postępowaniem, zbiegami okoliczności, różnymi przypadkami czy snami. Pozycja ta wywołuje niepewność i przywołuje niezwykłe wspomnienia osób, które były kiedyś nam bardzo bliskie, a których już z nami nie ma.

Ocena: 5/6

[1] James Van Praagh - Niedokończone sprawy. Czego śmierć może nas nauczyć o życiu, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str. 30.
[2] j/w., str. 161.

Za możliwość przeczytania i recenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

Recenzja pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

James Van Praagh, to przede wszystkim człowiek medium. Urodził się 23 sierpnia 1958 roku w Queens. Poza wykładami o tematyce spirytystycznej udziela się także w telewizji. Jest jednym z producentów znanego serialu „Zaklinacz dusz”.

„Niedokończone sprawy”, to książka, z której dowiemy się jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

NOTA WYDAWCY:
Emily Dubberley jest brytyjską pisarką i dziennikarką specjalizującą się w sprawach seksu i związków międzyludzkich. Ma na swoim koncie liczne publikacje cieszące się dużą popularnością w USA i Wielkiej Brytanii. Jej twórczość pomogła urozmaicić pożycie seksualne tysiącom par na całym świecie.
Dr Dawn Harper jest praktykującą lekarką, prezenterką i znaną specjalistką zajmującą się zagadnieniami dotyczącymi seksualnego zdrowia kobiet. Jej doświadczenie i kwalifikacje sprawiły, że stała się konsultantem Talii miłości, w której oferuje parom swoje rady dotyczące życia intymnego.

Czas na wyjątkową grę... niekoniecznie w karty!

MOJA OPINIA:
Kochani, dziś mam dla Was recenzję talii kart. Nie jest to byle jaka talia, są to karty, które rozbudzają pożądanie i chęć do miłosnej gry. Gdy w propozycjach do recenzji od Wydawnictwa Studio Astropsychologii zobaczyłam "Talię miłości. Seksprzewodnik dla par", czułam jak z wrażenia rozszerzają mi się źrenice. Owa talia, to 52 karty z różnymi pozycjami miłosnymi oraz z załączonym miniprzewodnikiem powstałym w konsultacji z lekarzem seksuologiem dr Down Harper. Muszę zaznaczyć, że całość prezentuje się świetnie. Dopracowany jest każdy szczegół, zarówno pudełeczko, w którym umieszczone są karty, jak i same karty. W dzisiejszym świecie erotyka stała się tak powszednia, że przestaliśmy zauważać, iż coraz częściej ociera się o wulgaryzm. Pomijając telewizję, billboardy czy czasopisma, wulgaryzm erotyczny pojawia się również w książkach zwących się poradnikami. Natomiast "Talia miłości" poprzez subtelność jaką zaproponowała autorka, wyraża wszystko i nie opiera się na obsceniczności.

Każda karta opatrzona jest numerem, z jednej strony przedstawiona jest rycina ukazująca pozycję miłosną, natomiast z drugiej występuje nazwa pozycji wraz z krótkim opisem, korzyściami dla kobiety jak i mężczyzny oraz uwagami. Dodatkowo na każdej karcie zamieszczony jest poziom trudności konkretnej pozycji w pięciostopniowej skali. Autorka wraz z dr Harper, zwracają uwagę na zdrowie i ewentualny ból podczas współżycia. Dr Harper podaje zalecenia, aby seks był zdrowy i przyjemny.

"Talia miłości", to świetna zabawa dla dorosłych, dla partnerów, którzy dobrze się znają, świetnie się ze sobą czują i nie obawiają się łóżkowych wyzwań. Dubberley podaje kilka zastosowań kart jako gry wstępnej, na przykład podrzucając jedną z kart do torby partnera, by już w pracy wiedział, czego może się spodziewać wieczorem. Wiele z nas na pewno też znajdzie mnóstwo innych sposobów na rozbudzenie zmysłów partnera za pomocą którejś z kart. Jestem także pewna, że każda z nas po relaksującej kąpieli, znajdując na półce przy łóżku, obok lampki wina taką zapowiedz wieczoru, nie oprze się wyzwaniu.

Seks jest nieodłącznym elementem naszego życia, mówimy o nim coraz odważniej i pewniej, poszukujemy nowych doznań, odkrywamy się na nowo. Jak podaje dr Harper, najczęściej partnerzy stosują trzy pozycje seksualne. Zatem czemu by nie rozbudować pożycia? Razem z mężem jesteśmy zachwyceni "Talią miłości" i zawsze mamy ją w zasięgu ręki. Jeśli macie dzieci, pudełeczko jest tak wykonane, że można je ukryć w każdej szufladce czy innym zakamarku. Dlatego zachęcam, aby każdy z was zapoznał się z kartami, nie tylko od strony teoretycznej, ale także praktycznej, na pewno nie pożałujecie. Polecam każdemu,
kto lubi urozmaicenia, kocha się kochać, chce sprawić niespodziankę partnerowi oraz w związku czuje się swobodnie i bezpiecznie. Zatem kochajmy się!

Ocena: 6/6

Za możliwość recenzji Talii miłości dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

NOTA WYDAWCY:
Emily Dubberley jest brytyjską pisarką i dziennikarką specjalizującą się w sprawach seksu i związków międzyludzkich. Ma na swoim koncie liczne publikacje cieszące się dużą popularnością w USA i Wielkiej Brytanii. Jej twórczość pomogła urozmaicić pożycie seksualne tysiącom par na całym świecie.
Dr Dawn Harper jest praktykującą lekarką, prezenterką i znaną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opinia pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

NOTA WYDAWCY:
Tess Whitehurst jest doradcą intuicyjnym, konsultantką feng shui i mówczynią. Jej warsztaty cieszą się dużym zainteresowaniem, a książki od lat sprzedają się w wielotysięcznych nakładach.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wygląd mieszkania jest powiązany ze stanem umysłu. Nieporządek w domu odbija się na psychice zamieszkującej go osoby. Czas poznać sprawdzone sposoby jak pozbyć się bałaganu, zarówno z salonu, kuchni, przedpokoju, jak i z... głowy.

MOJA OPINIA:
Książkę czytałam z zaciekawieniem i wypiekami na twarzy. Od początku przeczuwałam, że jest to pozycja, która przypadnie mi do gustu. "Magiczny dom" nastraja bardzo pozytywnie i poprawia humor, chociażby dlatego, że widząc motyla w ogrodzie, pomyślałam sobie: Kurczę, mam u siebie wróżkę. Po przeczytaniu książki, celowo, a czasami i mimowolnie zaczęłam analizować potrzebę istnienia w moim domu różnych przedmiotów. Pogłębiłam swoja wiedzę na temat kadzidełek, których jestem entuzjastką od wielu lat, a także poznałam jak duże znaczenie ma obecność zwierząt w domu.

Autorka z dużym naciskiem pisze o utrzymaniu porządku w domu, co sprzyja pozytywnej energii, o usuwaniu rzeczy, które są nam zbędne, zepsute bądź do niczego nie potrzebne. Określa je mianem „rupieci” i nie chodzi tylko o niepotrzebne ubrania czy dekoracje, ale także nieudane prezenty, zawadzające meble, w każdym razie wszystkie rzeczy, których najzwyczajniej nie lubimy i podświadomie wiemy, że to najwyższy czas, aby się ich pozbyć. Ważną sprawą, na która Whitehurst zwróciła uwagę jest także utrzymanie wewnętrznego porządku, porządku umysłu.

„Sprzątanie domu to magiczny akt mający ogromną siłę oddziaływania. Ponieważ (a) wszystko się ze sobą łączy, a (b) twoje zewnętrzne otoczenie odzwierciedla to wewnętrzne podczas robienia porządków, to znaczy, że sprzątasz także w swoim umyśle, ciele i duchu” [1]

Odnosząc się do sprzątania domu, autorka zainteresowała mnie stosowaniem jako dodatków do produktów czyszczących, skoncentrowanych olejków eterycznych czy esencji kwiatowych, opisując jednocześnie ich wpływ na nasze emocje. Innym ciekawym aspektem poruszanym w książce jest magiczny plan domu. Autorka pomaga odnaleźć nam w domu 9 stref, miedzy innymi takich jak: miłość, dobrobyt czy szczęście. Ponadto w znacznej mierze pisarka skupia się na sypialni, podaje ciekawe informacje na temat rozmieszczenia przedmiotów i umiejscowienia łóżka, tak by sen był jak najspokojniejszy i opatrzony pozytywną energią. Wiele rad odbiorca na pewno doceni.

W "Magicznym domu" poza sprzątaniem, które jest dla autorki niczym sztuka, pisarka podaje zarówno w postaci rycin jak i dokładnych opisów gestów, czyli ułożenia dłoni, które mają różne właściwości odpędzania, przyciągania, bądź relaksowania. Jeśli ktoś praktykuje jogę, bądź chce zacząć na pewno będzie zadowolony. W książce można również znaleźć informacje na temat kamieni szlachetnych, ich wpływu na nasze samopoczucie czy ich najlepsze umiejscowienie w domu.

Wcześniej wspomniałam o wróżkach, a dlatego że autorka również poświęciła rozdział na temat dobrych duchów domu. Na tym etapie książki świetnie się bawiłam, momentami miałam wrażenie, że czytam baśń. Podejrzewam, że dla niektórych osób, propozycje sposobów wzywania dobrych duchów mogą wydać się śmieszne, ale proponuję nie skreślać od razu tego rozdziału, tylko podejść do niego z lekkim przymrużeniem oka.

„Wróżki lubią błyszczące, skrzące się rzeczy i takie, które się ruszają, na przykład mobile, flagi i dzwoneczki wietrzne. Lubią także, kiedy zostawisz im chrupki o smaku gorzkiej czekolady czy naparstki lub połówki łupinek orzecha wypełnione piwem, szampanem lub musującym jabłecznikiem” [2]

Autorka zaznacza w książce zbawienny wpływ roślin i zwierząt na nasze samopoczucie oraz pozytywne relacje między domownikami. Podaje receptury na roślinne kąpiele zwiększające atrakcyjność czy lecznicze oddziaływanie aloesu. Zwierzęta natomiast traktuje z szacunkiem i miłością. Whitehurst mówi o tym, jak postępować ze zwierzętami, by panowały przyjaźń i lojalność.

W "Magicznym domu" poznamy sposoby przyjemnego sprzątania, poznamy także rytuały oczyszczania domu, przywoływania dobrych duchów, stosowania kadzidełek na przykład jako dodatek do odprężających kąpieli, ale przede wszystkim będziemy się dobrze bawić. Książka napisana jest bardzo przyswajalnym językiem, czyta się ją bardzo szybko i z lekkością.

Książkę polecam na pewno osobom wrażliwym, kochającym zwierzęta, lubiącym się uśmiechać, nie zawsze podchodzącym do życia na serio oraz chcącym uporządkować swój dom i myśli. Zapewniam, że będziecie zadowoleni, bo pozycja ta, pozostawia po sobie przyjemnie odczucia i wywołuje uśmiech na twarzy, a chyba właśnie chodziło o ten pozytywny przekaz.

Ocena: 5/6

[1] Tess Whitehurst – „Magiczny dom”, Wydawnictwo Studio Astropsychologii, str.39.
[2] j/w., str. 124.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Studio Astropsychologii

Opinia pochodzi z mojego blogu: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

NOTA WYDAWCY:
Tess Whitehurst jest doradcą intuicyjnym, konsultantką feng shui i mówczynią. Jej warsztaty cieszą się dużym zainteresowaniem, a książki od lat sprzedają się w wielotysięcznych nakładach.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wygląd mieszkania jest powiązany ze stanem umysłu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

No i stało się to, czego się obawiałam i co chciałam wydłużyć. Razem ze Zmyśloną zakończyły się przygody Patrycji. Zmyślona autorstwa Katarzyny Michalak, to pozycja zamykająca historię Patrycji Marynowskiej znanej z bestsellerowej Poczekajki i Zachcianka. Książka ta różni się od swoich poprzedniczek, oczywiście jest w niej wiele przyjemnych momentów, aczkolwiek jest też wiele smutku i niepokoju.

Zmyślona, to kolejna mała miejscowość odkryta przez autorkę. Właśnie tam, w leśniczówce mieszka Patryk Jeziorowski – młody, przystojny leśniczy, a przy okazji brat Hanki. Któregoś dnia jego spokój zakłóca przybycie dwójki dzieci wraz z młodą dziewczyną Dominiką. Okazuje się, że to adoptowane potomstwo Hani i Gabriela wraz z nianią. Siostra Patryka zmuszona do wyjazdu, prosi w liście brata o opiekę nad swoimi pociechami - Lusią i Adasiem, do których z czasem dołącza Anielka – córka Patrycji i Łukasza. Młody mężczyzna zdezorientowany prośbą siostry, z którą niemal nie ma kontaktu ostatecznie przyjmuje przybyszów pod swój dach. Motyw dzieci jest wspaniały, dla mnie okazał się być lekiem na całe zło, wielokrotnie śmiałam się do łez.

„- Wujku Patryku! Zaganiaj! Zaganiaj! – Lusia biegła w jego kierunku, za nią Anielka, machając rączkami.
Patryk wyciągnięty w cieniu przydrożnej gruszy uchylił powieki. Oprócz dziewczynek biegło ku niemu stado owiec. Jakby owiec... – przechylił głowę. Co one, na litość boską, mają na szyjach?! Apaszki?!” [1]

Niestety, ostatnia część Serii Poczekajkowej, w której kończy się historia Patrycji ściska serce z bólu i żalu. Ubolewałam nad losem dzieci, które mimo, że delikatne, potrafiły być silne, odważne i cieszyć się drobnymi rzeczami, ubolewałam nad losem Gabriela i Hani, których życie zaczęło się komplikować, ubolewałam także nad małżeństwem Patrycji i Łukasza, w które wtrącały się osoby trzecie, próbując prowokować niepotrzebne sytuacje. W Zmyślonej najbardziej zarysowaną postacią jest Patryk, który ratuje, pomaga wspiera, kocha. Tym razem przeplatają się tu historie Gabriela i Hani z Zaborowa, Patrycji i Łukasza z Poczekajki, a także Patryka ze Zmyślonej, który to właśnie łączy ze sobą te światy.

Największe wrażenie robi poruszony przez autorkę temat rodziców i ich dzieci, więzi matki z dzieckiem, więzi która jest tak silna, że może doprowadzić albo do obłędnego szczęścia, albo obłędnej rozpaczy.

Książkę czyta się z zapartym tchem, najzwyczajniej nie można się od niej oderwać, wycisnęła też ze mnie wiele łez. W pozycji tej jest wiele cierpienia, ale nie zabrakło także wątku miłosnego. Nie będę zdradzać szczegółów, by nie odbierać czytelnikowi przyjemności. Jest to obowiązkowa lektura dla miłośniczek Poczekajki i Zachcianka. Pozycję tę trzeba przeczytać, by dokończyć historię, tym bardziej, że Zmyślona jest przynajmniej w moim subiektywnym odczuciu, zdecydowanie inna od poprzedniczek.

Ocena: 6/6

[1] Katarzyna Michalak – Zmyślona, Wydawnictwo Albatros, str. 201.

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

No i stało się to, czego się obawiałam i co chciałam wydłużyć. Razem ze Zmyśloną zakończyły się przygody Patrycji. Zmyślona autorstwa Katarzyny Michalak, to pozycja zamykająca historię Patrycji Marynowskiej znanej z bestsellerowej Poczekajki i Zachcianka. Książka ta różni się od swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

„Przyczyną naszego upadku było, jest i zawsze będzie niezadowolenie z Boga i tego, co nam zsyła. Wciąż chcemy czegoś więcej, czegoś innego.” [1]

Tysiąc darów. O sztuce codziennego szczęścia, to nie poradnik religijny czy podręcznik do katechezy, to wyznania kobiety doświadczonej nieszczęściem, której wiara podupada, a którą chce odbudować. Tragiczna śmierć siostry z okresu dziecięcego, pozostawiła w bohaterce trwały ślad. Z biegiem lat wspomnienie tragedii nasuwa coraz to inne myśli, próby odnalezienia odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Tysiąc darów, to także umiejętność życia z ludźmi, dziećmi oraz mężczyzną w religijności i wzajemnej wdzięczności.

Tysiąc darów, to lista rzeczy, zjawisk, czynności, które są z nami na co dzień, a które możemy widzieć i ich doświadczać dzięki łasce Boga. Bohaterka pod namową przyjaciółki postanawia stworzyć swój memoriał wdzięczności, w którym pod wpływem niejednokrotnie chwili spisuje boże dary:

„1. Cienie układające się rankiem na deskach podłogi
2. Tosty z grubą warstwą dżemu” [2]

Lista darów, to dla Ann „eucharisteo” – dziękczynienie, bo według autorki, Bóg nie robi nic bez przyczyny, za wszystko czego możemy doświadczyć, winni jesteśmy Mu wdzięczność. Każda modlitwa nie opierająca się na wdzięczności, nie jest prawdziwą modlitwą, tylko pustymi słowami. Dzięki prowadzonemu dziennikowi darów, bohaterka zaczyna wierzyć, że koszmar sprzed lat musiał mieć jakąś przyczynę. Sama będąc matką zrozumiała sens trwogi o własne dziecko, które uszkodziło sobie palec, ale przecież żyje.

„Trudna sztuka traktowania rozpaczy jako łaski, ponieważ tak jak chirurg przetnie palec mojego syna, by go wyleczyć, tak Bóg postanawia rozciąć me niewdzięczne serce, aby je naprawić.” [3]

W pozycji tej, autorka podaje i interpretuje teksty z Pisma Świętego, dzięki którym jej wiara staje się silniejsza, dzięki którym potrafi zmieniać się w lepszego człowieka, gorliwiej się modlić, dostrzegać łaskę, którą ją i jej rodzinę obdarza Bóg. Z Tysiąca darów możemy poznać także z jaką wrażliwością kobieta traktuje dzieci. Ann jest matką sześciorga pociech, każde z nich jest dla niej największym skarbem, nawet podczas dziecięcych potyczek, przy których niejeden rodzic traci cierpliwość, ona traktuje je jak błogosławieństwo boże, bez krzyku, bez nerwów, a z pokorą i dobrym słowem.

„Rodzic musi zawsze przede wszystkim wychować siebie, prawić kazania sobie samemu, zanim zabierze się za pouczanie dziecka” [4]

Książka daje wiele do myślenia. Mimowolnie zaczynamy zastanawiać się nad własną wiarą, nad szczegółami codzienności, które są darami bożymi, za które nie umiemy dziękować, bo przecież najzwyczajniej w świecie są. Ale dlaczego są? Czy, gdyby nie Bóg, rzeczywiście moglibyśmy dostrzegać kolory teraźniejszości? Warto się zatrzymać, zastanowić, przemyśleć, zwolnić bieg.

Według mnie stopą achillesową Tysiąca darów są liczne alegorie, czasami tak nieprawdopodobne, że trzeba się wczytywać kilka razy żeby zrozumieć sens zdania. Książka jest wręcz przesiąknięta metaforami. Być może o to autorce chodziło, bo na pewno trzeba w dużym skupieniu i z uwagą czytać, aby wyciągnąć poprawne wnioski.

Mimo, że książki nie czyta się lekko, uważam że warto po nią sięgnąć i nie dlatego, że jest bestsellerem New York Timesa, a po to, by zastanowić się nad siłą własnej wiary, by przekonać się, jak to jest żyć w zgodzie z Pismem Świętym, odnajdować w każdej czynności możliwość dziękowania za nią (choć czasami wydaje się nam, że to absurd), a jednocześnie wychowywać dzieci, utrzymywać w porządku dom i być oparciem dla rodziny.

Ocena: 4/6



[1] Ann Voskamp – Tysiąc darów. O sztuce codziennego szczęścia, Wydawnictwo Esprit, str. 16,
[2] j/w., str. 58,
[3] j/w., str. 136,
[4] j/w., str. 169.

Za możliwość zagłębienia się w sile własnej wiary dziękuję Wydawnictwu Esprit

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

„Przyczyną naszego upadku było, jest i zawsze będzie niezadowolenie z Boga i tego, co nam zsyła. Wciąż chcemy czegoś więcej, czegoś innego.” [1]

Tysiąc darów. O sztuce codziennego szczęścia, to nie poradnik religijny czy podręcznik do katechezy, to wyznania kobiety doświadczonej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Zachcianek, to druga część Serii Poczekajkowej autorstwa Katarzyny Michalak, kilkukrotnie przeze mnie przedstawianej, pisarki znanej, cenionej i lubianej. Powieści Pani Michalak są dla mnie nieocenione, nigdy się na nich nie zawiodłam, dlatego też traktuję je ze szczególna sympatią.

Po przeczytaniu Poczekajki, zakończonej w romantycznej aurze, nie sądziłam, że w Zachcianku będą tak znaczące zwroty akcji. Powieść nadal związana jest z tematyką marzeń, dążeniem do nich i ich realizacją, z uczuciami, przyjaźnią i wyborami, zwykle niełatwymi.

Wydawałoby się, że Patrycja w końcu spełniła swoje marzenie o mężczyźnie życia, człowieku z marzeń, prawie ideale. Czy aby na pewno? Częste wyjazdy Gabriela przeciągające się niejednokrotnie do kilku dni, unikanie tematu ślubu, samotność dziewczyny w wielkim domu wywoływały w niej niemalże rozpacz. Oliwy do ognia dolało pojawienie się Janki, która z łatwością uprzykrza życie Patrycji, wręcz prawie jej go pozbawia. W wyniku czego Patrycja opuszcza dom Gabriela, wierząc, że on nie pozwoli jej odejść, a jednak... Nasuwa się zatem pytanie: Czy Gabriel zrobi coś, żeby choć namiastka szczęścia powróciła? Dziewczyna targana wieloma uczuciami, zaczyna pisać, przelewać na papier, to czego pragnie, co kocha i czego nienawidzi. Powstaje Poczekajka. Dzięki silnej woli, pomocy Hani i o dziwo Łukasza, Patrycja zaczyna stawać na nogi, wraca do pracy w Zoo i walczy o chatkę w Poczekajce, a nawet rozpoczyna realizację planu nakręcenia teledysku do swojej powieści.

Książka cały czas trzyma w napięciu, między sobą przeplata się wiele wątków, które nasilają emocje czytelnika. Mimowolnie zastanawiamy się czy zły los odwróci się od dziewczyny? Dlaczego wymarzony Amre stał się powierzchowny, wręcz zimny? Może nie on jest Amre? Co jest ważniejsze: dom czy miłość, a może są równe sobie?

„Zawsze wierzyłam, że odnajdę tu ciebie... Ciebie
Zawsze wierzyłam, że istniejesz zgubiony we śnie.
Zawsze wiedziałam, że poczekam na ciebie... Ciebie.
Zawsze wiedziałam, że odzyskam i ciebie. I mnie.” [1]

Zachcianek, to już nie tylko romantyczna miłość, piękne pejzaże słowem malowane, czy radość z każdego dnia, to przede wszystkim tęsknota do swojego miejscem na Ziemi, w którym można zaznać ukojenia. Zachcianek, to także tęsknota do prawdziwego, niepowtarzalnego, czasami szalonego uczucia. Powieść skłania czytelnika do chwili namysłu nad rzeczywistymi potrzebami i skrytymi tęsknotami.

Zachcianek polecam czytelnikom, którzy przede wszystkim poznali Poczekajkę. Są to powieści, które z pewnością zajmą szczególne miejsce w życiu osób, które nieustannie wierzą w coś, co może na chwilę obecną wydaje się być nierealnym, które nie przekreślają marzeń, nawet gdy są niemal nieosiągalne.

[1] Katarzyna Michalak – Zachcianek, Wydawnictwo Albatros, str. 326.

Ocena: 6/6

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Zachcianek, to druga część Serii Poczekajkowej autorstwa Katarzyny Michalak, kilkukrotnie przeze mnie przedstawianej, pisarki znanej, cenionej i lubianej. Powieści Pani Michalak są dla mnie nieocenione, nigdy się na nich nie zawiodłam, dlatego też traktuję je ze szczególna sympatią.

Po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katarzyna Grochola, to autorka literatury obyczajowej, po której książki najczęściej sięgają kobiety. Pisarka znana jest z wielu bestsellerowych powieści. Najczęściej kojarzona jest z tytułami takimi jak Nigdy w życiu czy Ja wam pokażę! Pani Grochola jest także współscenarzystką znanych, polskich seriali jak M jak miłość i Na dobre i na złe.

Po Podanie o miłość sięgnęłam kilka lat temu, niestety, wówczas ta pozycja nie przemówiła do mnie. Denerwowały mnie liczne metafory i ciągła zmiana bohaterów. Stwierdziłam jednak, że warto wrócić do lektury. Jest to zbiór dziesięciu opowiadań o różnych obliczach miłości. Mimo, że tytuł książki brzmi dość łatwo i kojarzy się przyjemnym czytadłem, to nic bardziej mylnego. Każde z opowiadań niesie ze sobą przekaz. Autorka zagłębia się w różne sfery życia człowieka, przedstawia miłość nie tylko jako piękne, wzniosłe i wywołujące rozkosz uczucie, ale także jako uzależnienie, przyzwyczajenie i przymus.

Budujące jest to, że Pani Grochola skupia się nie tylko na związkach dorosłych i dojrzałych osób, które w mniemaniu autorki dosyć często stają się jałowe, nudne, a nawet niebezpieczne, ale ukazuje również obraz niewinnej i bezinteresownej miłości dzieci.

Podanie o miłość, to opowiadania, które wywołują w czytelniku różne emocje, często sprzeczne, ale pewnie o to Pani Katarzynie chodziło. We mnie takie uczucia wzbudziło opowiadanie Wieczne pióro, początkowo wywoływało uśmiech, wspomnienia i uczucie radości, ale dramatyczny koniec doprowadził do łez i żalu. Opowiadania, choć krótkie i szybko się je czyta, zmuszają odbiorcę do przemyśleń i chwili refleksji.

Po powrocie do lektury, mimo iż nie przepadam za zbiorami opowiadań i przesadną ilością alegorii, bardziej przekonałam się do tej pozycji. Czytając targały mną różne uczucia, a to świadczy o dobrym piórze autorki. Na pewno nie jest to książka na letnie popołudnie, ponieważ wymaga skupienia, chociaż czyta się ją dosyć łatwo.

Podanie o miłość, polecam na pewno tym osobom, które lubią opowiadania, chcą poznać miłość w różnych interpretacjach, chcą być zaskoczeni, zdziwieni i poruszeni.

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Katarzyna Grochola, to autorka literatury obyczajowej, po której książki najczęściej sięgają kobiety. Pisarka znana jest z wielu bestsellerowych powieści. Najczęściej kojarzona jest z tytułami takimi jak Nigdy w życiu czy Ja wam pokażę! Pani Grochola jest także współscenarzystką znanych, polskich seriali jak M jak miłość i Na dobre i na złe.

Po Podanie o miłość sięgnęłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nadzieja, to najnowsza książka Katarzyny Michalak, autorki bestsellerowej „Poczekajki”, „Roku w Poziomce” czy „Sklepiku z niespodzianką. Adela”. Jest, to powieść, o której wiele się ostatnio mówiło, na którą nie mogłam się doczekać, ponieważ jak zapowiadano, charakteryzuje się znaczną odmiennością od pozostałych pozycji Pani Michalak. Autorka po raz kolejny nie zawiodła, znów pokazała swój kunszt pisarski. Książka jest zupełnie inna od pozostałych, ale nie zmienia to faktu, że nie można się od niej oderwać. Nadzieja, to bardzo dojrzała i poruszająca lektura, rozważane są w niej trudne tematy jak bicie dziecka, samookaleczanie, myśli samobójcze, niebezpieczna miłość czy odrzucenie przez społeczeństwo. Czytając, już na samym początku czuć wyraźne napięcie, które jest nieodłącznym elementem książki.

Nadzieja, to historia dwojga ludzi, Liliany i Aleksieja, których los nieustannie stawia sobie na drodze. Poznają się jeszcze jako dzieci, Lilka – mała, smutna, jąkająca się dziewczynka, pragnąca tylko ojcowskiej miłości, Aleks – ośmioletni chłopiec, pochodzący z Czarnobyla, z tego też powodu odrzucony przez rówieśników, mieszkający po stracie rodziców z ciotką Anastazją. Dzieci poznają się przypadkiem, Lilka pomaga sprowadzić pomoc do rannego chłopca. Od tego czasu widują się coraz częściej i deklarują wzajemną przyjaźń. Aleks stara się pocieszać dziewczynkę zawsze, gdy „tatuś - alkoholik” brutalnie odmawia jej przyjemności, jaką jest dla małej chwila zabawy czy próba zbliżenia się do ojca.

„Gdy był pijany, słowa zmieniały się w przekleństwa, a pięści szły w ruch... Mimo to każdego wieczoru z nadzieją czekała na powrót ojca z roboty” [1]

Autorka porusza temat dziecka – ofiary i ojca – kata, dziecka, które zdradza przyjaciela by uniknąć bolesnej kary. Jedynym miejscem, ostoją spokoju jest tytułowa Nadzieja, dom pod parasolem jodeł, którego nikt nie zna, dom w którym można zaznać szczęścia. Trudne dzieciństwo ma oddźwięk w młodzieńczym i dorosłym życiu dziewczyny. By uniknąć bólu samotności, Liliana traktuje swoje ciało ostrzami, widok krwi napawa ją radością z powodu większego bólu fizycznego niż duchowego. Aleksiej natomiast dzięki pomocy i miłości ciotki inwestuje w siebie i edukację. Przyjaźń obojga bohaterów nierozerwalnie trwa, nawet gdy dzieli ich odległość i lata nieobecności Aleksa. Mimo wielu rozczarowań rodzi się miłość. Jednak i w przypadku prawdziwego uczucia Liliana jest bezwzględna, by uniknąć kar i poniżenia z wyrachowaniem znów zdradza Aleksieja, ale on, niczym w amoku wciąż wybacza i wraca.

„Wracałeś za każdym razem. Ja ciebie raniłam, zdradzałam, zawodziłam, ty odchodziłeś, leczyłeś rany na ciele i na duchu, wybaczałeś – za każdym razem mi wybaczałeś – by wracać” [2]

Zapoznając się z Nadzieją, a tym samym z bohaterami, budzą się uczucia antypatii do Liliany. Nasuwają się pytania: Dlaczego? Jak można igrać z uczuciami? Czy trudne dzieciństwo nic jej nie nauczyło? Skąd to wyrachowanie? Czy możliwa jest ucieczka od przeszłości, od dotychczasowego życia? Po przeczytaniu powieści od początku do końca odpowiedzi stają się dosyć jasne, dzięki czemu ostatecznie dziewczyna być może zyska na sympatii czytelnika.

Nadzieja, to powieść, która na zawsze pozostawi ślad w pamięci, to powieść poruszająca, przejmująca i przerażająca zarazem. Ta książka wywołuje w czytelniku burzę uczuć, przemyśleń oraz ciągłą nadzieję, bo może jednak...

Z ogromną przyjemnością polecam ją każdemu, kto ma nadzieję, wierzy w lepsze jutro, potrafi docenić, to co ma, i oczywiście wszystkim, którzy już twórczość Pani Michalak znają, bo na pewno będą bardzo zaskoczeni. Powieść nie należy do łatwych, ale porusza do głębi. W moim mniemaniu, książka jest tak niepowtarzalna, że jest poza jakąkolwiek skalą ocen.

[1] Katarzyna Michalak - Nadzieja, Wydawnictwo Termedia, str. 13.

[2] j/w., str. 113.

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Nadzieja, to najnowsza książka Katarzyny Michalak, autorki bestsellerowej „Poczekajki”, „Roku w Poziomce” czy „Sklepiku z niespodzianką. Adela”. Jest, to powieść, o której wiele się ostatnio mówiło, na którą nie mogłam się doczekać, ponieważ jak zapowiadano, charakteryzuje się znaczną odmiennością od pozostałych pozycji Pani Michalak. Autorka po raz kolejny nie zawiodła,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powrót do Poziomki, to kontynuacja Roku w Poziomce autorstwa Katarzyny Michalak. Pani Kasia z wykształcenia jest weterynarzem, a z pasji pisarką. Pierwsze kroki w roli literatki stawiała już jako dziecko. Praktycznie każdy, kto sięga po powieści pochodzące spod jej pióra, popada w zachwyt nad twórczością oraz wrażliwością autorki.

W Powrocie do Poziomki znów mamy okazję spotkać się z ulubionymi bohaterami. Darzona przez czytelników największą sympatią, roztrzepana Ewa, mieszka w swojej ukochanej Poziomce z mężem Witoldem i uroczą córeczką Julijką, nadal pracuje i spełnia się w wydawnictwie. Wdaje się, że ma, to co w życiu jest naprawdę ważne – kochającą rodzinę, dom i dającą satysfakcję pracę. Ale czy rzeczywiście tak jest? Młode małżeństwo nieprzerwalnie przyjaźni się Andrzejem i Karoliną, którzy spodziewają się narodzin bliźniąt. Im także los sprzyjał, pozwolił przezwyciężyć chorobę i obdarzył dziećmi.

Mimo życia niczym w bajcie, zaczynają pojawiać się problemy. Witold dostaje propozycję kontraktu w Korei. Wyjazd męża przeraża Ewę, tym bardziej, że podświadomie powracają uczucia fascynacji Andrzejem. Andrzej natomiast traci kontrolę nad wydawnictwem, popada w długi, coraz częściej zagląda do kieliszka. Oboje gubią się, przytłoczeni kłopotami i na moment odrywają się od rzeczywistości. Czy aby chwilowa fascynacja powodowana, czy to brakiem odpowiedzialności, czy może chwilową bezradnością doprowadzi do porażek małżeńskich dwójki przyjaciół?

„ W mroku, rozjaśnionym tylko latarnią zza okna, jego oczy błyszczały jak dwa kawałki antracytu. Hipnotyzowana tym dzikim spojrzeniem, uniosła rękę i w zwolnionym tempie, bo dłoń nagle ważyła z pół tony, dotknęła palcem jego ust.
- Ewka, nie rób tego – ostrzegł ją zduszonym głosem.” [1]

Powrót do Poziomki, to także zabawne sytuacje, nieodzowne opisy zwierząt i przyrody, to nowi bohaterowie, jak Jasia – opiekunka Julijki, nad której życiem, czytelnik mimowolnie się zatrzyma. Każdy, kto sięgnie po tę pozycję, będzie zachwycony barwnością języka pisarki, zaskoczony nieprzewidywalnymi sytuacjami, które na ogół są do przewidzenia, poruszony miłością matki do dziecka i rozbawiony dowcipem autorki.

Powrót do Poziomki, to kolejna, wzruszająca powieść o wzlotach i upadkach, o miłości i fascynacji, o przyjaźni i jej trwałości. Ta książka, to niesamowite zwroty akcji, dlatego każdy, kto chce poznać dalsze losy Ewy i Witolda, wzruszyć się do łez, uśmiechnąć w pochmurny dzień czy poznać definicję miłości zarówno tej do dziecka, jak również mężczyzny, a także prawdziwej przyjaciółki powinien bez namysłu sięgnąć po tę powieść jak i całą Serię Owocową.

[1] Katarzyna Michalak – Powrót do Poziomki, Wydawnictwo Literackie, str. 79.

Recenzja pochodzi z mojego bloga: http://ksiazkowakrainalagodnosci.blogspot.com/

Powrót do Poziomki, to kontynuacja Roku w Poziomce autorstwa Katarzyny Michalak. Pani Kasia z wykształcenia jest weterynarzem, a z pasji pisarką. Pierwsze kroki w roli literatki stawiała już jako dziecko. Praktycznie każdy, kto sięga po powieści pochodzące spod jej pióra, popada w zachwyt nad twórczością oraz wrażliwością autorki.

W Powrocie do Poziomki znów mamy okazję...

więcej Pokaż mimo to