W literaturze mam słabość do wielu rzeczy. Zaliczają się do nich między innymi wątki mitologii greckiej oraz książki Alexandry Bracken. Połączenie tych dwóch czynników stworzyło coś, czego potrzebowałam, choć nie byłam tego świadoma. I było to coś, co przekroczyło moje wszelkie oczekiwania. "Lore" to przede wszystkim znakomity pomysł z równie dobrą realizacją. Śmiertelna rozgrywka, która polega na zabiciu bóstw, by przejąć ich moce i samemu stać się bogiem? Coś intrygującego i bardzo brutalnego. Krew ciągle się leje a zdrada goni zdradę. Akcja jest porywająca i trudno się od niej oderwać. Chłonęłam rozdziały jak gąbka. Dodatkowo Alexandra Bracken świetnie wykorzystała mitologię i wplotła ją we współczesny świat. W całej historii dostrzega się spryt autorki i ogrom pracy włożony w fabułę i wykonanie. Bardzo podeszła mi do gustu kreacja postaci. Wszyscy są żywi i każdy z nich jest na swój sposób wojownikiem. Lore to protagonistka, którą chce się mieć w swojej drużynie. Nie jest idealna, ale też nie popełnia błędu za błędem - jest po prostu człowiekiem z ogromnymi pragnieniami i ambicjami, który walczy o przetrwanie i chce ratować bliskich oraz miasto, które kocha. Inni bohaterowie też zasługują na ogromną uwagę, bo każdy ma coś w sobie. Niektórych można też nienawidzić, ale koło żadnego nie można przejść obojętnie. Jest też w tej powieści inny typ bohatera, a mianowicie sam Nowy York - to miasto żyje własnym życiem i Alexandra Bracken stale podkreśla jego indywidualność. Wątki romantyczne też były świetne. Mój uśmiech wywoływał zwłaszcza ten poboczny, bo mam słabość do takich relacji. Już od pierwszej interakcji między tymi bohaterami wiedziałam, że coś zaiskrzy i z ogromnym podekscytowaniem oglądałam ten rozwój. Jednakże bardzo podobał mi się też główny wątek miłosny, ponieważ miał podstawy w znakomicie wykreowanej przyjaźni. "Lore" to jedna z bardziej wciągających książek, jakie miałam przyjemność czytać w tym roku i z całą pewnością jeszcze do niej wrócę.