Historia młodziutkiej dziewczyny, która wraz z innymi niezamężnymi, niezaręczonymi dziewczynami zostaje na mocy paktu czy układu, zabrana/porwana jako królewska narzeczona, a później ślepy los pod postacią wyciągania losów z garnka, decyduje kto stanie przy jej boku i zostanie jej mężem. Twilli trafia oczywiście najgorzej jak to możliwe, a jej niedoszły mąż, notabene następca tronu, jest okrutnikiem, który postanawia nie dopuścić do małżeństwa przez zhańbienie dziewczyny. W ostatnim momencie pojawia się starszy, okaleczony brat oblubieńca. Ucieczka. Poszukiwanie wolności. I naprawianie wieloletnich kłótni, wojen, bitew. Szybka, bardzo szybka naprawa świata…
A potem to już tylko bajka…
Uwalnia. Naprawia. Godzi. Wyzwala. Niesie dobro i zgodę. W każdym momencie, na każdej karcie. Nic by się nie stało, gdyby nie ona. Jest zawsze tam gdzie potrzeba, jedyna ma pomysły, jedyna jest w stanie je zrealizować, jedyna działa, a nawet jeśli nie sama, to inni w myśl jej poleceń. Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie Twilli, to nie byłoby o czym pisać. Świat raz dwa, doprowadziłby do samozagłady.
Zdecydowanie zabrakło mi jakiejś myśli przewodniej. Masa, masa, masa szczegółów i detali, które są charakterystyczne dla Norton. Mnogość pomysłów na jednej stronie. Na tyle dużo, że człowiek gubi się w nich, zapomina. Ja chyba jednak jestem w tym względzie minimalistką i znacznie bardziej lubię dobrą, sensowna fabułę z dodatkiem bardziej przemyślanych elementów, niż zarzucenie masą niewiele wnoszących detali.
Jak ktoś lubi fantasy i nie przeszkadza mu motyw jednostki naprawiającej samopas świat, to będzie zadowolony, bo to typowe dzieło dla gatunku. Znajdzie się coś i dla miłośników ludzi, jak i nieludzi. Całość do szybkiego przeczytania, choć ja paskudnie poskracałabym co najmniej po połowie każdej ze stron. Faktycznie, być może straciłoby się kilka magicznych pomysłów, ale książka zyskałaby na szybkości i jak dla mnie na atrakcyjności. Bo w sumie opowieść sama w sobie nie jest zbyt skomplikowana, ani zajmująca.
I co ważne, choć nie najważniejsze - romansu praktycznie nie ma, chyba, że mowa o końcowym uściśnięciu ręki bohaterów. Jest za to zła kobieta, z całym bagażem tego „złego”. Przerysowana maksymalnie, przejaskrawiona, nawet bez jakiejś racjonalnej podbudowy, zbudowana ze złego, co gorsza, dla samego złego.
Jak komuś taka tematyka pasuje to zapraszam.

Historia młodziutkiej dziewczyny, która wraz z innymi niezamężnymi, niezaręczonymi dziewczynami zostaje na mocy paktu czy układu, zabrana/porwana jako królewska narzeczona, a później ślepy los pod postacią wyciągania losów z garnka, decyduje kto stanie przy jej boku i zostanie jej mężem. Twilli trafia oczywiście najgorzej jak to możliwe, a jej niedoszły mąż, notabene...

Pierwsza książka tej autorki po którą sięgnęłam i właściwie od niej zaczęła się moja przygoda z fantasy. Super lektura dla młodzieży ale nawet jako dorosła osoba lubię wracać do książek tej autorki bo super się je czyta i wciąż nie tracą swojej magii. Polecam :)

Pierwsza książka tej autorki po którą sięgnęłam i właściwie od niej zaczęła się moja przygoda z fantasy. Super lektura dla młodzieży ale nawet jako dorosła osoba lubię wracać do książek tej autorki bo super się je czyta i wciąż nie tracą swojej magii. Polecam :)

od tej książki zaczęła się moja przygoda z Andre Norton..

od tej książki zaczęła się moja przygoda z Andre Norton..

Książkę czyta się bardzo dobrze, szybko i bezboleśnie. Andre Norton tym tytułem powaliła mnie na klęczki i z pewnością sięgnę po inne dzieła tej autorki.

Książkę czyta się bardzo dobrze, szybko i bezboleśnie. Andre Norton tym tytułem powaliła mnie na klęczki i z pewnością sięgnę po inne dzieła tej autorki.