Wyprawa do Chiwy

Okładka książki Wyprawa do Chiwy Frederick Burnaby
Okładka książki Wyprawa do Chiwy
Frederick Burnaby Wydawnictwo: Zysk i S-ka Seria: Podróże retro literatura podróżnicza
348 str. 5 godz. 48 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Seria:
Podróże retro
Tytuł oryginału:
A Ride to Khiva: Travels and Adventures in Central Asia
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
348
Czas czytania
5 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375064032
Tłumacz:
Tomasz Bieroń
Tagi:
podróże Azja Środkowa
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
44 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
206
204

Na półkach: , , ,

Sporym zaskoczeniem była zawartość tej pozycji (to nie o Chiwie, a podróży Anglika przez Rosję po Azji Środkowej…). Fajny, rzetelny opis podróży. To co jest największym smaczkiem to zdecydowanie pokazanie „stylu szerzenia chrześcijaństwa i cywilizacji” przez Rosję -> idealnie poznanego w 2014 i 2022 przez tych, którzy z historią byli na bakier lub mieli złudzenia… nic się nie zmienia, a 62 „wymuszonych fanów” cara w Taszkencie okazać się może wystarczajàcym powodem, by 78-tys. Miasto zdobyć… obietnice o niesgresji… to musiało być źle zrozumiane… deja vu…

Sporym zaskoczeniem była zawartość tej pozycji (to nie o Chiwie, a podróży Anglika przez Rosję po Azji Środkowej…). Fajny, rzetelny opis podróży. To co jest największym smaczkiem to zdecydowanie pokazanie „stylu szerzenia chrześcijaństwa i cywilizacji” przez Rosję -> idealnie poznanego w 2014 i 2022 przez tych, którzy z historią byli na bakier lub mieli złudzenia… nic się...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
316
183

Na półkach:

Siegnąłem po książkę ze względu na Chiwę i jej okolice, chciałem poczuć klimat tego miejsca osadzony w XIX wieku. ..i teraz przechodzimy do sedna... tej Chiwy jest tam bardzo mało bo książka skupia się bardziej na WYPRAWIE niż na samej Chiwie :) Poczułem się trochę zrobiony w bambuko... ale sama podróż (brrrr zimą) była ciekawa i ekstramalna. Fajnie było się zatopić w XIX wieczną Rosję i mentalność, która panowała w tych czasach.
Szacunek dla ludzi, którzy podejmowali tak wielkie ryzyko... tylko po to by zobaczyć coś nowego :) Dzisiejsze podróże w wersji ekstramalnej to byłaby zabawa dla dawnych podróżników. Na pewno sięgnę po inne książki z tej serii.

Siegnąłem po książkę ze względu na Chiwę i jej okolice, chciałem poczuć klimat tego miejsca osadzony w XIX wieku. ..i teraz przechodzimy do sedna... tej Chiwy jest tam bardzo mało bo książka skupia się bardziej na WYPRAWIE niż na samej Chiwie :) Poczułem się trochę zrobiony w bambuko... ale sama podróż (brrrr zimą) była ciekawa i ekstramalna. Fajnie było się zatopić w XIX...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1757
1756

Na półkach:

Przyznaję się!
Biję się w piersi ze skruchą, że wybrałam tę książkę z czystej perfidii „ponabijania się” z autora i jego podróży. Pośmiania się z dawnych czasów kojarzących mi się z infantylnością starych filmów, ze sztywnymi pozami na zdjęciach z przeszłości czy z przedwojennymi piosenkami z charakterystyczną, przedniojęzykową wymową głoski ł. Ze stylem retro wywołującym na mojej twarzy prawostronny uśmieszek tylko jednego kącika ust mądrzejszego człowieka z XXI wieku od człowieka dziewiętnastowiecznego.
I pośmiałam się, ale nie z autora, tylko z autorem. Ten pan z oficjalnej fotografii, Frederick Burnaby, który zupełnie nie przypomina zarośniętego podróżnika o gabarytach z siłą niedźwiedzia (niemal dwumetrowy wzrost) i prawie stukilową wagą, miał nieprzeciętne poczucie humoru i autoironii. Począwszy od samozdziwienia, że wybrał się w tak daleką podróż z Londynu do Chiwy, miasta leżącego w pobliżu rzeki Amu-darii, w sąsiedztwie niedalekich Indii, a na terenach dzisiejszego Uzbekistanu, w grudniu! W najbardziej niekorzystnym terminie na podróże, a jak potem komentowali tubylcy, w jedną z najcięższych zim jaką pamiętali. Po samokrytykę wyboru dnia, o którym napisał: "30 listopada 1875 roku (…) w jeden z tych przygnębiających dni, kiedy barometr ludzkiego ducha opada do poziomu bliskiego abnegacji".
A wszystko dlatego, że autor musiał koniecznie, ale to koniecznie, dowiedzieć się i zbadać naocznie, dlaczego Rosja zamknęła dostęp cudzoziemcom do tych terenów?
To się nazywa desperacja, dociekliwość i zacięcie w pasji, dodam, na koszt własny!
Wyruszył ubrany „na cebulkę” (nie było cudownych kombinezonów z materiałów kosmicznych) we wszystko co miał i mógł na siebie włożyć (co stanowiło nie lada wyzwanie i przeszkodę w razie nagłej potrzeby fizjologicznej),początkowo pociągiem, z wagonami opalanymi piecykami, tak daleko, jak daleko tory poniosły i się nagle skończyły czyli do Samary. Potem saniami w kształcie trumny, w której ledwo się z tobołami niezbędnymi w podróży mieścił. Po zamarzniętej Wołdze szerokiej jak gościniec królewski i niebezpiecznej jak poligon z saperami ćwiczącymi na niej wysadzanie lodu, przeskakując rozpadliny na tyczce w postaci okutanego tobołka z autorem wspomnień w środku, co było wesołą atrakcją dla okolicznych mieszkańców (dla mnie też!). Dla autora już mniej, ale we wszystkim widział dobre strony – posuwał się do przodu! Potem po skutej lodem i przysypanej metrowym śniegiem ziemi, ciągniętymi saniami raz przez konie, a raz przez wielbłądy (myślałam, że chodzą tylko po pustyni),by potem przesiąść się na karawanę i spać na wielbłądzim grzbiecie przywiązanym do niego czym się dało.
A wszystko to przy blisko minus 38 stopniach Celsujsza trzaskającego mrozu, przeliczając ze skali Réaumura.
Z uporem graniczącym z naiwnością pokonywał niechęć urzędników wydających pozwolenia na przejazd. Spryt wynajmowanych ludzi do pomocy ze skłonnością do oszustwa i wykorzystania niezorientowanego obcokrajowca. Lenistwo zatrudnionych pomocników, w którym najefektywniejsze okazywało się nakopanie im w tylną część ciała, skutkującym natychmiastowo z zapewnieniem poprawy na przyszłość. Odmrożenia obu dłoni, które „leczone” nacieranym śniegiem wywołało u mnie złapanie się za głowę. Niemoc językową i bezradność wpływu na tłumacza, który przekładając komplementy dla kobiet z języka rosyjskiego w poetyce tatarskiej brzmiały: "Piękniejsza jesteś niźli owca z grubym ogonem. i Oblicze twe jest najkrąglejsze w całym stadzie, oddech zaś słodszy niźli zapach mięsa baraniego pieczonego na węgłach". I jak tu było mu zdobyć jakąkolwiek kobietę! A przecież mógł. Stan kawalerski mu na to mu pozwalał. Niestety, żadna ze wschodnich piękności pieczeni z serca mu nie zrobiła, jak brzmiało jedno z powiedzeń z okolic Orska. Pokonując trudy rozmrażania prowiantu zamienianego w lity lód, a czasami głód, doceniał gościnność tatarskich gospodarzy częstujących herbatą z solą i tłuszczem, tak ohydnej w smaku, że hamując odruch wymiotny , jednocześnie zachwalał jej wyśmienitość. Walcząc z brudem człowieka wiecznego tułacza i podróżnika na przekór tradycji Rosjan, którzy jemu akurat hołdowali w myśl zasady: człowiek często się myjący to dopiero musi być brudny, skoro chce kąpać się codziennie! Walcząc z lękiem przed balwierzem, który mógł jemu, niewiernemu poderżnąć gardło podczas golenia brody ku uciesze zgromadzonemu wokół nich tłumu mieszkańców Urgencza, z ogromnym zdziwieniem rozprawiających nad zaskakującym obyczajem golenia brody, a nie głowy! Próbując bezskutecznie sprostać wielkiej namiętności Rosjan do wódki, która według jednego z oficerów rosyjskich była jedyną rzeczą, dla której warto było żyć! By na koniec, po około trzech miesiącach, dotrzeć do celu podróży – Chiwy.
Miasta w chanacie chiwańskim w Środkowej Azji i do samego jego chana. Władcy-wasala podbitych ziem przez Rosjan, którzy poprzez grabieżczą politykę, ekspansywną religię i zakłamaną dyplomację z użyciem wojska w sytuacjach oporu, wcielali do swojego imperium ziemie w czasach, kiedy w tych rejonach na mapach nie było ustalonych granic przez rosyjskich geografów.
Tak. To była dla mnie dobra lekcja. A właściwie kilka.
Historii, z której dowiedziałam się w jaki sposób Rosja powiększała swoje terytoria na południu. Na zachodzie w podobnej sytuacji był mój ukochany kraj, z tą różnicą, że Polska jest, a chana i chiwańskiej krainy już nie ma. Także lekcja dżentelmeńskiego zachowania, w którym dystans, autoironia i szacunek wobec innych ludzi jest podstawą w kontaktach z inną kulturą, odmiennymi obyczajami i tradycją. I lekcja wytrwałości w dążeniu do celu i w pokonywaniu pojawiających się trudności, w którym humor jest podstawą optymizmu.
A wszystko to ujęte w przepięknej szacie graficznej, nawiązującej w swojej stylistyce do nazwy serii, w której tę podróżniczą opowieść wydano – Podróże Retro. W twardej oprawie z grzbietem obitym czerwoną tkaniną, z wyklejką przedstawiającą fragment starej mapy Imperium Rosyjskiego. Ze stronicami z kredowego papieru bogato ilustrowanymi fotografiami i rycinami w kolorze sepii takiej jak ta autorstwa R.A. Bridgmana. I tylko żal, że autor tak nagle zakończył wspomnienia nie opisując podróży powrotnej, żegnając się ze mną, jak na angielskiego dżentelmena przystało, kilkoma dziękczynnymi zdaniami: "Był środek marca. Podróż saniami dobiegła końca. Serdecznie uścisnąłem dłoń mojemu małemu Tatarowi. To jest również moment, bym pożegnał czytelnika, dziękując mu, że towarzyszył mi w tej podróży."
Ja również dziękuję panu, panie Burnaby, za to że uwiodłeś mnie swoim humorem oraz słowem i żeś uczynił z mego serca pieczeń. Cała przyjemność po mojej stronie.
http://naostrzuksiazki.pl/

Przyznaję się!
Biję się w piersi ze skruchą, że wybrałam tę książkę z czystej perfidii „ponabijania się” z autora i jego podróży. Pośmiania się z dawnych czasów kojarzących mi się z infantylnością starych filmów, ze sztywnymi pozami na zdjęciach z przeszłości czy z przedwojennymi piosenkami z charakterystyczną, przedniojęzykową wymową głoski ł. Ze stylem retro wywołującym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1203
957

Na półkach: , , ,

Frederick Burnaby był Herkulesem brytyjskiej armii. Poza tym, że wyróżniał się potężną posturą, to do tego był utalentowanym lingwistą (władał m. in. rosyjskim, arabskim czy tureckim) i ponadto był dobrym pisarzem, dzięki czemu nawiązał kontakty z brytyjską prasą i mógł swoje przygody publikować w gazetach (m.in. wywiad z generałem Gordonem w Chartumie).
W 1875 roku Burnaby postanowił wyruszyć do Chiwy, która kilka lat wcześniej znalazła się pod rosyjskim panowaniem. Na tą eskapadę trzeba spojrzeć w odpowiednim kontekście. W Azji Środkowej trwała wówczas "Wielka Gra", czyli brytyjsko-rosyjska rywalizacja o panowanie w tej części świata. Podróż brytyjskiego oficera po carskiej strefie wpływów, nie była więc czymś mile widzianym. Burnaby uzyskał częściową zgodę na podróż, ale potem postanowił wystrychnąć na dudka carską administrację. Sama wyprawa jest opisana w znakomity sposób. Język Burnaby'ego cechuje się sporym humorem, ironią, ale także rusofobiczną postawą, co nie powinno zresztą nikogo dziwić. Brytyjczyk opisuje zwyczaje mijanych ludów, przedstawia ciekawostki na ich temat - sposoby łowienia ryb czy przyrządzania potraw, informacje na temat zwierząt. Jak to bywa w memuarystyce, na pewne rzeczy trzeba przymknąć oko. Kapitanowi zdarza się pisać bzdury (np. o wyprawie Perowskiego na Chiwę w 1839 roku),no ale trzeba wziąć pod uwagę, kiedy książka była pisana. Pewnym rozczarowaniem jest też skromność opisu samego pobytu w Chiwie, która była czymś w rodzaju zakazanego miasta dla Brytyjczyków, ale pewnie da się to wytłumaczyć krótkim pobytem autora w tym mieście.
Książka zyskała sporą popularność w Wielkiej Brytanii, Burnaby wpisał się idealnie w panujące wówczas w antyrosyjskie nastroje panujące w Albionie i "Wyprawa do Chiwy" stała się bestsellerem. W dwanaście miesięcy trzeba było zrobić jedenaście dodruków, a sam kapitan trafił przed oblicze królowej Wiktorii. Książka nie straciła zbyt wiele ze swojego uroku i dalej jest to fascynująca lektura.

Frederick Burnaby był Herkulesem brytyjskiej armii. Poza tym, że wyróżniał się potężną posturą, to do tego był utalentowanym lingwistą (władał m. in. rosyjskim, arabskim czy tureckim) i ponadto był dobrym pisarzem, dzięki czemu nawiązał kontakty z brytyjską prasą i mógł swoje przygody publikować w gazetach (m.in. wywiad z generałem Gordonem w Chartumie).
W 1875 roku Burnaby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
381
380

Na półkach:

Interesująca książka podróżnicza z drugiej połowy XIX stulecia – esencja kolonialnej, anglosaskiej mentalności (podszyta jednak inteligentną refleksją i cennymi spostrzeżeniami); uniwersalna jeśli idzie o przemyślenia odnośnie poczynań państwa ruskiego (niezależnie od tego jak się aktualnie nazywa).

Autor obdarzony był sporym poczuciem humoru, tekst ocieka wręcz ironią, bywa kąśliwy i cyniczny. Czuć w nim wielką ciekawość świata. Jest szczerze, bez owijania w bawełnę, jednocześnie również obywa się bez rasistowskich żartów w złym guście, częstych w tej epoce.
Mimo pewnej dozy autokreacji, Burnaby nie koloryzuje i daje ogólne pojęcie o realiach jakie można było zastać w XIX-wiecznym Turanie. Czyni to zaś bardzo zgrabnie, z wyczuciem. Jako relacja z zimowego rajdu przez stepy i pustynie tekst spełnia swoją rolę znakomicie. Krytycznie trzeba jednak odnieść się do zakończenia – książka urywa się znienacka, nagle; można to było chociaż pociągnąć do peronu z którego odjeżdża moskiewski pociąg...
Poza tym wszystko trzyma się kupy: polskiego czytelnika cieszyć będzie porządny przekład autorstwa Tomasza Bieronia i miła oku szata graficzna. (Potknięcia można zliczyć na placach jednej ręki, korekta perfekcyjna). Nie jest to na pewno dzieło przełomowe, ale czytadło zrealizowane rzetelnie, ze smakiem – gdyby autor żył dziś, być może to tłumaczenie ukazałoby się nakładem wydawnictwa Stasiuka, w serii Orient Express?

Warto zauważyć że Burnaby zmarł przedwcześnie, dekadę po swojej azjatyckiej wyprawie, podczas pacyfikacji rewolty Mahdiego, w 1885 roku. (Polakom kojarzy się to raczej jednoznacznie, z przygodami Stasia i Nel). Warto przeczytać.

Interesująca książka podróżnicza z drugiej połowy XIX stulecia – esencja kolonialnej, anglosaskiej mentalności (podszyta jednak inteligentną refleksją i cennymi spostrzeżeniami); uniwersalna jeśli idzie o przemyślenia odnośnie poczynań państwa ruskiego (niezależnie od tego jak się aktualnie nazywa).

Autor obdarzony był sporym poczuciem humoru, tekst ocieka wręcz ironią,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
83
78

Na półkach:

Książka podróżnicza sprzed 140 lat. Cymesik. Pisana bez bagażu poprawności politycznej i pokazuje, że niewiele się w Rosji zmieniło przez te lata mimo rewolucji i wojen. I najlepsze opisy zdobywania przez Rosję kolejnych chanatów w sposób, który widzimy dzisiaj. Naprawdę niewiele się zmieniło. A jeszcze dla smaku dodam, że w pierwszej części książki pojawia się problem Krymu tak więc książka aktualna mimo, że ma 140 lat. Powinni ją przeczytać Ci wszyscy, którzy mają złudzenia co do polityki terytorialnej Rosji. Cele sprzed 140 lat są aktualne, metody też tylko sprzęt trochę lepszy. ie trzeba męczyć koni. Ps. do wydawcy: wstyd, że na mapie na wewnętrznych stronach okładek jest wielbłąd ortograficzny.Gdzieś tak nad Afganistanem.

Książka podróżnicza sprzed 140 lat. Cymesik. Pisana bez bagażu poprawności politycznej i pokazuje, że niewiele się w Rosji zmieniło przez te lata mimo rewolucji i wojen. I najlepsze opisy zdobywania przez Rosję kolejnych chanatów w sposób, który widzimy dzisiaj. Naprawdę niewiele się zmieniło. A jeszcze dla smaku dodam, że w pierwszej części książki pojawia się problem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
418
63

Na półkach: , ,

Zabierałem się do czytania z obawą ze ze względu na czas powstania może być ciężka w czytaniu.Zupełnie bezpodstawnie.Książka jest napisana żywym ,barwnym językiem , zawiera dużo humoru sytuacyjnego.Autor jest bystrym ,spostrzegawczym(ułatwia mu to znajomość języka rosyjskiego)i pozbawionym złudzeń co do Rosjan i ich polityki obserwatorem.Łatwo nawiązuje kontakty i nie ma uprzedzeń.Z sympatią i zrozumieniem racji pisze o podbijanych narodach Azji Środkowej przez Rosję.Świetnie wyłapana i opisana mentalność Rosjan która moim zdaniem ma się dobrze do dzisiaj wśród tego narodu.Gorąco polecam przeczytanie opisu wyprawy F.Burnab'yego do Chiwy tym bardziej że jest to temat u nas mało znany.Mam nadzieję że zostanie również wydana jego druga ksiązka.

Zabierałem się do czytania z obawą ze ze względu na czas powstania może być ciężka w czytaniu.Zupełnie bezpodstawnie.Książka jest napisana żywym ,barwnym językiem , zawiera dużo humoru sytuacyjnego.Autor jest bystrym ,spostrzegawczym(ułatwia mu to znajomość języka rosyjskiego)i pozbawionym złudzeń co do Rosjan i ich polityki obserwatorem.Łatwo nawiązuje kontakty i nie ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
80
24

Na półkach:

Wydana w serii "Podróże Retro" , powieść "wyglądem zewnętrznym"(płócienny grzbiet, okładka w kolorze sepii) oraz zawartością (rozbudowane tytuły rozdziałów- czasem nawet kilkadziesiąt!, ryciny także w sepii) świetnie wpisuje się w klimat przeszłości. A jest to przeszłość odległa dosyć, rok 1875 oraz wyprawa brytyjskiego oficera Frederica Burnaby do Chiwy, miasta leżącego na terenie dzisiejszego Uzbekistanu. Wyrusza zimą, w grudniu, w ekstremalnie ciężkich warunkach, walcząc z 50 stopniowymi mrozami. Przemierza tereny ówczesnej rosyjskiej Azji w towarzystwie Kozaka- służącego Nazara oraz koni i wielbłądów. Co ciekawe, szczegółowiej opisuje samą podróż do wybranego miasta niż obrany cel podróży. Przewijają się nazwy: Samara, Orenburg, Fort Wiernyj, Taszkent... Na wyklejce książki zamieszczona jest mapa, do której często sięgałam, chcąc sprawdzić, gdzie autor się znajduje.
Głównym wrogiem podróżnych było zimno. Autor pisze: " (...)ubrałem się w swoim mniemaniu najcieplej, jak tylko było można(...). Najpierw trzy pary grubych skarpet, podciągniętych wysoko nad kolano. Na nie para niskich butów z futrzaną wyściółką, potem skórzane boty, a na sam wierzch olbrzymie sukienne kamasze, sięgające aż do uda.(...). Mój tułów opięły kolejno: flanelowy podkoszulek, koszula, gruba watowana kamizelka, kożuszek i ogromna szuba sięgająca do pięt. głowę chroniła futrzana czapa i baszłyk, wiązany pod szyją sukienny kaptur.(...)". Próbowałam sobie wyobrazić, jak niewygodnie musiało być w tym stroju:). Byłam trochę rozczarowana opisem samego celu podróży- Chiwy. Poszperałam więc w encyklopediach, książkach i czasopismach.
Chiwa- miasto w Uzbekistanie, nad rzeką Amu-Darią (w powieści występuje jako Oksus),powstało na początku naszej ery. W 2 poł. XVI w. stała się stolicą chanatu chiwańskiego. W 1873 r. weszła w skład Rosji. Obecnie składa się jakby z dwóch części, z których każda jest otoczona murem obronnym.
Mam w planie kolejne książki z tej serii, najchętniej przeczytałabym wszystkie. "Wyprawa do Chiwy" napisana jest lekko, z dużą autoironią autora.

(Recenzja została umieszczona wcześniej na moim blogu: www.lectorium.blogspot.com)

Wydana w serii "Podróże Retro" , powieść "wyglądem zewnętrznym"(płócienny grzbiet, okładka w kolorze sepii) oraz zawartością (rozbudowane tytuły rozdziałów- czasem nawet kilkadziesiąt!, ryciny także w sepii) świetnie wpisuje się w klimat przeszłości. A jest to przeszłość odległa dosyć, rok 1875 oraz wyprawa brytyjskiego oficera Frederica Burnaby do Chiwy, miasta leżącego na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2556
839

Na półkach: , ,

Autor przenosi czytelnika żyjącego w XXI wieku do przeszłości. Dzięki stylowi i językowi mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w wieku XIX. Książka opowiada o wyprawie Fredericka Gustawa Burnaby, która odbyła się bez zgody zwierzchników, którzy nie godzili się na tak ryzykowne przedsięwzięcie angielskiego żołnierza. Mimo to Burnaby dzięki zajmowaniu wysokiej pozycji na angielskiej drabinie społecznej, bez większych przeszkód uzyskiwał podczas podróży potrzebną pomoc. Autor przejechał ponad tysiąc mil zmagając się ze śnieżycami, ogromnymi pustkowiami, brakiem koni i aprowizacji. Ponadto rosyjska biurokracja nie ułatwiała podróży upartemu Anglikowi. Co i raz wymagane były stosowne opłaty czy dyplomatyczne rozmowy. Frederick Gustaw Burnaby świetnie opisał rosyjską mentalność, zwrócił uwagę na brak higieny, jakiejkolwiek edukacji wśród okolicznych mieszkańców, zacofanie, zanik moralności. Oprócz tego czytelnik może dowiedzieć się m.in. o zwyczajach Kirgizów, Arabów, Cyganów, Turkmenach a przede wszystkim o Chiwańczykach.

całość: http://slowemmalowane.blogspot.com/

Autor przenosi czytelnika żyjącego w XXI wieku do przeszłości. Dzięki stylowi i językowi mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w wieku XIX. Książka opowiada o wyprawie Fredericka Gustawa Burnaby, która odbyła się bez zgody zwierzchników, którzy nie godzili się na tak ryzykowne przedsięwzięcie angielskiego żołnierza. Mimo to Burnaby dzięki zajmowaniu wysokiej pozycji na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
128
91

Na półkach: ,

Książka opisująca podróż autora do Azji Środkowej.
Pisana krótkimi rozdziałami, bogatym językiem, treściwie. Szybko się czyta. Polecam miłośnikom historii i wszelkich podróży.

Książka opisująca podróż autora do Azji Środkowej.
Pisana krótkimi rozdziałami, bogatym językiem, treściwie. Szybko się czyta. Polecam miłośnikom historii i wszelkich podróży.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    78
  • Przeczytane
    57
  • Posiadam
    24
  • Teraz czytam
    4
  • Podróżnicze
    3
  • Historia
    3
  • Azja
    2
  • Podróże retro
    2
  • XIX wiek
    2
  • Wspomnienia/pamiętniki
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wyprawa do Chiwy


Podobne książki

Przeczytaj także