rozwińzwiń

Życie codzienne w Londynie Dickensa

Okładka książki Życie codzienne w Londynie Dickensa Judith Flanders
Okładka książki Życie codzienne w Londynie Dickensa
Judith Flanders Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Życie codzienne historia
568 str. 9 godz. 28 min.
Kategoria:
historia
Seria:
Życie codzienne
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
2023-11-27
Data 1. wyd. pol.:
2023-11-27
Liczba stron:
568
Czas czytania
9 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381964562
Tłumacz:
Tomasz Fiedorek
Tagi:
Londyn w XIX w Londyn Wielka Brytania historia Wielkiej Brytanii XIX wiek
Średnia ocen

7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
17 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1203
957

Na półkach: , , ,

W sumie to spodziewałem się, że lata życia Dickensa będą w tej książce pewnymi ramami czasowymi, nie spodziewałem się zaś tak wielkiej liczby odwołań do jego dzieł. Pewnie gdyby ta pozycja nazywała się "Londyn w twórczości Dickensa" czy "Londyn oczami Dickensa" to pewnie też byłyby to odpowiedni tytuły. Książka trochę się różni od innych czytanych przeze mnie w tej serii. Przede wszystkim można rzec, że jest to biografia miasta. Zobaczymy przemianę Londynu w XIX wieku, jego rozwój architektoniczny, budowę kolei czy metra czy rozwój dróg. No, ale życie codzienne w końcu nie istniałoby bez ludzi zamieszkujących miasto. Judith Flanders pokazuje w jaki sposób wyglądało przygotowywanie posiłków, co jedzono, jak wyglądał handel uliczny w tamtym czasie, jak gaszono pożary czy jak wyglądały "restauracje". Wszystko to poznamy również przez pryzmat prozy Dickensa. Jeśli mamy fragmenty o samobójstwach, pobycie w celi czy smrodzie w Londynie, to z pewnością dowiemy się jak opisywał je ów pisarz w swojej twórczości. Siłą rzeczy jest to w dużej mierze książka poświęcona biedocie, czyli głównym bohaterom dzieł Dickensa. Raczej mało miejsca poświęcono tutaj arystokracji, ale na przykład bardzo podobał mi się fragment o pogrzebie Wellingtona. Książka ma świetne momenty jak opis pożaru przy Tooley Street w 1861 roku czy katastrofa na ślizgawce w Regent's Park, ale jednak czasami jest to dosyć ciężka lektura dla kogoś, kto tak jak ja nie fascynuje się twórczością Dickensa. Mimo to, książkę uważam za kopalnię wiedzy na temat XIX-wiecznego Londynu, pełną ciekawostek i interesujących faktów.

W sumie to spodziewałem się, że lata życia Dickensa będą w tej książce pewnymi ramami czasowymi, nie spodziewałem się zaś tak wielkiej liczby odwołań do jego dzieł. Pewnie gdyby ta pozycja nazywała się "Londyn w twórczości Dickensa" czy "Londyn oczami Dickensa" to pewnie też byłyby to odpowiedni tytuły. Książka trochę się różni od innych czytanych przeze mnie w tej serii....

więcej Pokaż mimo to

avatar
583
569

Na półkach: , ,

Londyńska mgła

Świetna seria PIW-u ‘życie codzienne’ powiększyła się o ciekawą pozycję. Tym razem to swoista biografia miasta. XIX-wieczny Londyn - serce machiny kapitalizmu i kolonializmu – kolos konsumujący konsekwencje rewolucji przemysłowej. Pokazany tygiel przez Judith Flanders, to raczej trud, błoto, ubóstwo. Obraz taki mocno kontrastuje z pięknem łąki wokół prowincjonalnych rezydencji arystokracji. Z czegoś musiał czerpać inspiracje Marks dla swoich manifestów. Samo „Życie codzienne w Londynie Dickensa” jest przesiąknięte literackim i reporterskim dziedzictwem wielkiego twórcy, który to miasto miał we krwi.

Proza Dickensa i jego teksty dziennikarskie są jednocześnie źródłem, inspiracją i motywacją dla autorki do pokazania Londynu w świadomie zawężony sposób. Głównym bohaterem są bowiem niemal wyłącznie składniki przestrzeni wspólnej – ulice, sklepy, więzienia, przytułki, niedoświetlone place, teatry czy domy publiczne. Krwiobieg systemu to fale ludzi, które w różnych cyklach pojawiają się i znikają. Większość maszeruje, nieco bogatsi korzystają z omnibusów, majętni z dorożek. Wszyscy grzęzną w błocie organicznych resztek zwierząt pociągowych, przepędzanego na targi bydła i wdychają szerokie spektrum zapachów. Flanders umiejętnie ucieka od, z czasem nieuchronnie nużącego, dokumentalnego stylu poprzez plastyczne wykorzystanie literackiego naturalizm na który musi się przygotować odbiorca (str. 148):

„Jeśli jakiś smród mógł powalić londyńczyków, to musiał być naprawdę odrażający, gdyż w mieście unosiło się mnóstwo rozmaitych brzydkich zapachów. Konie wytwarzały własne. W okresie szczytowej popularności omnibusy wykorzystywały blisko czterdzieści tysięcy tych zwierząt, a każdy z nich zjadał blisko dziewięć kilogramów owsa i siana dziennie. Można więc sobie wyobrazić, jakie ilości końskich odchodów zalegały na ulicach. Do tego trzeba dodać pozostałe konie pociągowe oraz wierzchowce, jak również osiołki i kucyki ciągnące wózki straganiarskie oraz stada bydła i owiec pędzonych ulicami.”

To dopiero początek panoramy problemów miasta z milionami ludzi i zwierząt, którym nie była jeszcze dana nowoczesna kanalizacja, możliwość kremacji zwłok, filtry na smog węglowy, szybka komunikacja wyprowadzająca źródło niezbędnego pożywienia roślinnego i zwierzęcego poza miasta. Londyn był prekursorem wielu nowoczesnych rozwiązań urbanistyczno-administracyjnych, o czym niżej, jednak wciąż nie nadążał chociażby za lawiną przyrostu naturalnego. Narodziny nowego obywatela zawsze oznaczały, że nastąpi i jego pogrzeb, co generowało kolejne komplikacje, o których w 1842 zeznawał grabarz z cmentarza w Soho (str. 233):

„(…) gdy przywożono tam nowe zwłoki, stare wykopywano z ziemi, trumny rąbano na opał, a szczątki, jeśli się jeszcze nie rozłożyły, rozkawałkowywano szpadlami. Stare kości zrzucano na stos w kątach cmentarza lub palono, a czasami odsprzedawano z reguły klientom poszukującym materiałów zwierzęcych na nawóz, a gwoździe i tabliczki sklepom ze starzyzną.”

Choć opisany proceder był karalny, to stanowił publiczną tajemnicę i wynikał ze zmowy przedsiębiorców zarabiających na pochówku na niewielkim, choć pozornie pojemnym, terenie. Londyńczycy chodzili na stercie kości, wdychali fetor, walczyli z upałami, dymem, cholerą i umierającą organicznie Tamizą.

Mimo że książka nie jest wyłącznie opisem apokalipsy, bo jednak coś przyciągało nowych obywateli z prowincji, to pokazuje miasto wymagające od mieszkańców samowystarczalności; pod wieloma względami było bezwzględne w egzekwowaniu konsekwencji dużego zagęszczenia ludzkiego stylu życia. Flnders w podtekście stara się pokazać, że Londyn był w pewnym sensie ogromną wioską, gdzie zdecydowana większość mieszkańców została zmuszona do przyswajania rozległej wiedzy o intymności sąsiadów. W jakimś sensie taki obraz stanowi zaprzeczenie współczesnych miast pełnych anonimowości oferującej ułudę bezpieczeństwa. Usługi były relatywnie tańsze (ubogim robotnikom opłacało się wypić kawę zakupioną na ulicy),ludzie bardzo operatywni (nic się nie marnowało). Coś za coś.

Wiele nowatorskich potrzeb przemian musiało wprost dotknąć parlamentarzystów, jak w pamiętnym czerwcu 1857, gdy uciekli z budynków rządowych dusząc się i mdlejąc w oparach ‘bezkanalizacyjnego powietrza’, by inwestycje materializowały się polepszając byt biedoty. Powszechne szczepienia, oświetlanie ulic, profesjonalizacja straży pożarnej, instalacje wodne , metro, dobrze zarządzane plany robót miejskich czyniły z miasta nowoczesny projekt urbanistyczny. Początki ruchu lewostronnego, pierwsze inscenizacje świetlne, reklamy na budynkach - wszystko to zapowiadało modernizm. Na poziomie jednostek, które w licznych przywołanych przykładach literackich i udokumentowanych bardziej formalnie wprost (od akt sądowych przez prasę po pamiętniki) wracają jakby z zaświatów niemal żywe, była zwykła codzienność w mikroskali. Kucharki, kanceliści, sieroty, mieszkańcy półotwartych więzień dla przestępców za długi, kwiaciarki, mleczarze czy kobiety upadłe i ich klienci. Dla nich wszystkich, skoro nie zarabiali tysięcy funtów, było życie zdeterminowane przychodami, trochę jak ówczesny obieg gazet. Można było je dostać do porannej kawy, można było przeczytać w kawiarni, a nawet dało się wypożyczyć kolejnego dnia! Świat tak nie pędził, a fakt czy plotka sprzed kilku dni wciąż rezonowała w umysłach. Sposób interakcji z ofertą publicznych dóbr zależał, jak zawsze, od zawartości portfela. Nieco bardziej wysublimowany niż dziś był sposób zapełniania brzucha i poszukiwania atrakcji cielesno-duchowych. Do usług publicznych (otwarte parki, lodowiska) władze musiały ‘dorastać’. Sam Dickens opisywał Londyn, jako miasto wielowarstwowe, piękne i przerażające. W podobnych kolorach nakreśla je ostatecznie autorka książki. Nie wiem, czy coś się zmieniło zasadniczego, przez te niemal dwa wieki, w strukturze egzystencjalnych niepokojów ludzi związanych z wielkimi skupiskami własnego bytowania. Pisarz podsumowywał swoje miasto chociażby tak (str. 433):

„ (..) jakże niewiele uwagi, dobrej, złej czy obojętnej, może zwracać na siebie człowiek, żyjąc i umierając w Londynie […] jego egzystencja […] nie wzbudza zainteresowania u nikogo poza nim samym; nie można powiedzieć, że zostaje zapomniany po śmierci, gdyż nikt o nim nie pamiętał, nawet gdy jeszcze żył.”

Garść minusów. Ostateczna nota byłaby wyższa, gdyby nie kilka moich niespełnionych oczekiwań. Zabrakło ogólnego formalnego podsumowania urbanizacji, struktury społecznej miasta. Takie dopełniające suche fakty liczbowe o dynamice przyrostu naturalnego czy grupach klasowych, ustanawiałoby zobiektywizowany kontekst dla szczegółowych rozważań opisu codzienności. Nie chodzi o powielanie rocznika statystycznego, ale o jakiś kilkustronicowy dodatek. Może do tego przydałyby się pewne informacje o strukturze władz miejskich. Trzy mapki i kilka zdań o brytyjskim systemie monetarnym to jednak za mało. Finalny obraz wydał mi się do tego zdumiewająco niezależny od imperialnego dziedzictwa. Echa importu towarów kolonialnych czy etnicznej obecności innych kultur właściwie nie istnieją w opowieści autorki.

„Życie codzienne w Londynie Dickensa” to jakby konsekwencja archeologicznego procesu zdejmowania kolejnych warstw ze skał osadowych. W tym przypadku to rekonstrukcja brukowanych ulic, rynsztoków, zgiełku i emocji na stan sprzed kilku pokoleń. Dopowiadając i korygując powieściowe licentia poetica (Fagin za przestępstwa trafiłby do australijskiej kolonii, a nie na szafot),pomaga nam wypełnić historyczność miasta nad Tamizą trochę wierniejszą treścią.

BARDZO DOBRE – 8/10

Londyńska mgła

Świetna seria PIW-u ‘życie codzienne’ powiększyła się o ciekawą pozycję. Tym razem to swoista biografia miasta. XIX-wieczny Londyn - serce machiny kapitalizmu i kolonializmu – kolos konsumujący konsekwencje rewolucji przemysłowej. Pokazany tygiel przez Judith Flanders, to raczej trud, błoto, ubóstwo. Obraz taki mocno kontrastuje z pięknem łąki wokół...

więcej Pokaż mimo to

avatar
130
72

Na półkach:

Londyn Dickensa - to się kojarzy natychmiast - z koszmarnym miastem-molochem, wszechobecnym brudem, chorobami, przestępczością i ogólnie nieszczęściem. A jednocześnie z powierzchownym blichtrem życia klasy wyższej. Tymczasem książka Flanders opowiada o takich aspektach życia o których rzadko się myśli - na przykład o ... zdążaniu na właściwą godzinę, kiedy zegary były niezmiernie kosztowną rzadkością. Albo o gotowaniu kiedy dom, w którym wynajmowało się pokój (nie mieszkanie) nie miał żadnego źródła wody i trzeba było biegać po nią do pompy na zewnątrz. A ona funkcjonowała kilkanaście godzin .... w tygodniu. I o setkach podobnych szczegółów. Pasjonujące.

Londyn Dickensa - to się kojarzy natychmiast - z koszmarnym miastem-molochem, wszechobecnym brudem, chorobami, przestępczością i ogólnie nieszczęściem. A jednocześnie z powierzchownym blichtrem życia klasy wyższej. Tymczasem książka Flanders opowiada o takich aspektach życia o których rzadko się myśli - na przykład o ... zdążaniu na właściwą godzinę, kiedy zegary były...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    167
  • Przeczytane
    21
  • Historia
    9
  • Posiadam
    7
  • Chcę w prezencie
    2
  • 2024
    2
  • Brak Legimi A
    1
  • Literatura angielska
    1
  • TBR nonfiction
    1
  • 02. Epub?
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Życie codzienne w Londynie Dickensa


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne