rozwińzwiń

Ultradźwięki

Okładka książki Ultradźwięki Maciej Bieszczad
Okładka książki Ultradźwięki
Maciej Bieszczad Wydawnictwo: FORMA Seria: Kwadrat literatura piękna
54 str. 54 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Kwadrat
Wydawnictwo:
FORMA
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2023-01-01
Liczba stron:
54
Czas czytania
54 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367460354
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
6131
3433

Na półkach:

Obszar ludzkiego poznania zmienia się wraz z rozwojem nauki. Na początku zdobywanie wiedzy o otoczeniu było proste: to, co widoczne, słyszalne, namacalne istnieje. Później zaczęły pojawiać się różnorodne wizje, kolejne odkrycia, które sprawiły, że zrozumieliśmy jak bardzo wiele kryje się przed naszymi zmysłami, w jak niesamowicie olbrzymim świecie pełnym ukrytych zjawisk istniejemy. Próby opisania niewidocznego to dążenie do szerokiego poznania. Jednym z takich niedostrzeganych i niewyczuwanych przez nas elementów są ultradźwięki, czyli fale dźwiękowe o tak wysokiej częstotliwości, że nie są słyszane dla człowieka, ale mogą być odbierane przez zwierzęta czy rośliny i wpływać na elementy stałe otoczenia Do tego określone fale dźwiękowe pomagają nam w odkrywaniu tego, co niewidoczne. Wykorzystanie sonarów czy ultrasonografów wprowadza nas do świata tajemnic, możliwości badania tego, co przed nami ukryte i przez wieki uważane było za pewnego rodzaju magię, obrośnięte tabu. Do tego stały się świetnym narzędziem do pomiarów, wspomagających zmianę właściwości fizycznych przedmiotów, przez co znajdują szerokie zastosowanie w naszym życiu. Niby niewidoczne, niedostrzegane, a jednak ważne. I to zarówno w obróbce materiałów, zmian właściwości pokarmów jak i zastosowanie w echolokacji. Rosnące możliwości poznawcze, coraz większe możliwości wytwarzanych sprzętów uświadamiają nam też jak bardzo ultradźwięki są wykorzystywane przez różne elementy w przyrodzie. A co by było, gdyby wszystko, co nas otacza było pewnego rodzaju forma ultradźwięku? Jakby ona stanowiły o tym, kim jesteśmy? A może właśnie tym jest teraźniejszość obrośnięta mnóstwem doświadczeń, które są niewidoczne, ale ich ślady nosimy w sobie? Te pytania nasuwają się w czasie lektury książki Macieja Bieszczada „Ultradźwięki”.
W tomie znajdziemy prozę poetycką, z której wyłaniają się następujące po sobie wycinki z życia. Są niczym migawki z różnych miejsc oraz czasów. Każde z nich jest ważne, bo składają się na doświadczenie narratora/podmiotu/bohatera, sprawiają, że jest on taką, a nie inną osobą i kształtują jego teraźniejszość, sposób patrzenia na wiele rzeczy. Niewidoczne dla nikogo, ale istnieją w pamięci, tworzą sieć wspomnień, budują osobowość, wpływają na odbiór hermeneutyczny wytworów innych ludzi oraz relacje z nimi. Każde przeżycie współistnieje obok innych na równych prawach nabierając cech niezwykłych, obrastając magią, tworząc zadziwiające powiązania i skojarzenia. Nakreślony przez autora świat pełen jest surrealizmu, realizmu magicznego, a jednocześnie zwyczajny, namacalny, realny. Wyłania się z nich obraz dzieciństwa obrośniętego rozczarowaniem z zabaw oraz niezwykłych przejść do zaczarowanych krain, wędrówek między domem, szkołą i biblioteką, opowieściami dorosłych zaczarowujących otoczenie oraz architekturą wywołującą określone skojarzenia. Akcja rozgrywa się między jawą i snem. Do tego ciągi zdarzeń w tajemniczy sposób są tu ze sobą powiązane i każde znajduje się na tych samych prawach. Z podsuwanych scenek wyłania się dzieciństwo toczące się między trzema punktami oraz naznaczone milczeniem ojca i nieobecnością matki, obrazami prowincjonalnego życia, które wydaje się nieruchomieć w czasie biegu bohatera przemierzającego w czasie i przestrzeni. Bohater się zmienia, a otoczenie w jego pamięci pozostaje takie, jakim było. Codzienności towarzyszy uczenie się, fascynacja światem, obserwowanie każdego elementu otoczenia i dążenie do poznanie tego, co zakryte, niedostrzegalne, a przez to nęcące i piękne. Uniwersum Macieja Bieszczada to świat pełen metafor, przebłysków wspomnień, snów, kreacji przeszłości, pragnień, marzeń, refleksji, wątpliwości wokół poznanych teorii oraz spotkań z Innym. Obrazy następują po sobie bez określonego klucza czasu. Narrator/podmiot liryczny/ bohater wykreowany przez Bieszczada wprowadza nas w obszar wspomnień z wczesnego dzieciństwa, by stopniowo śledzić proces doświadczania i uczenia się świata, rozmów z bliskimi i dorosłymi z otoczenia (. „najważniejsze znajduje się blisko”),zachowania rówieśników („narzucono mi role zabójców strzelających z wystruganej broni”) oraz tworzenia światów „W pniu mieszkał lament, co płakał ze szczęścia”.
Czas płynie tu szybko. Dzieciństwo pełne pędu („Wszędzie poruszałem się biegiem”) przechodzi w czasy studenckie, dystansowanie się do poznanych rzeczy, wybieranie życiowej drogi, dążenie do samopoznania, egzaminy z człowieczeństwa, aby dojść do teraźniejszości, w której każda przeżyta w przeszłości chwila jest ważna. Z wiekiem bohater coraz więcej wie o świecie i ludziach i to sprawia, że coraz bardziej zdaje sobie sprawę jak wielu rzeczy jeszcze nie poznał, jest dla niego zakrytych, niedostępnych, a przez to pięknych i fascynujących. Główną prawdą powracającą w wielu miejscach w postaci pytań jest zauważenie znaczenia rozmyślań nad sensem naszego istnienia:
„– Po co tu jesteśmy?
– Żeby tęsknić (...). Tęsknota pomaga wrócić”
(„Rycina ze słońcem”).
„Ultradźwięki” pozwalają nam wejść do świata inspiracji, odkryć źródła oraz mistrzów ku którym zwraca się twórca. Znajdziemy tu takie nazwiska jak Rimbaud, Schulz, Dostojewski, Schrödinger, Prus, Cervantes. Obok doświadczania sztuki jest też mierzenie się ze słabościami swojego ciała, walka o przetrwanie, na którą nie zawsze jest siła:
„-Zrezygnowałem z dalszego leczenia, powiedziałem im, że już nie mam siły.
-I co teraz będzie?
-Teraz będę żył”
(„Rozmowa telefoniczna”).
W tomie „Ultradźwięki” rzeczywistość przefiltrowana jest przez wrażliwość poety poddającego swoje życie hermeneutycznemu opisowi. Proste obrazy, które często nakreślono kilkoma lub kilkunastoma prostymi, oszczędnymi zdaniami niosą ogrom emocji, z których składa się osobowość narratora, który jest jak rzeka zamykająca tom: zbiera wszystko, co niepotrzebne, aby oczyścić otoczenie, zrobić przestrzeń dla kolejnych rzeczy.

Obszar ludzkiego poznania zmienia się wraz z rozwojem nauki. Na początku zdobywanie wiedzy o otoczeniu było proste: to, co widoczne, słyszalne, namacalne istnieje. Później zaczęły pojawiać się różnorodne wizje, kolejne odkrycia, które sprawiły, że zrozumieliśmy jak bardzo wiele kryje się przed naszymi zmysłami, w jak niesamowicie olbrzymim świecie pełnym ukrytych zjawisk...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5961
1382

Na półkach: ,

Bardzo cenię twórczość Macieja Bieszczada. „Miejsce spotkania” mnie oczarowało. Nie inaczej jest w „Ultradźwiękach”. Ta krótka proza poetycka zaspokaja wszystkie potrzeby czytelnicze.


Każdy z tekstów to pewien obraz lub zbiór następujących po sobie scenek. Bieszczad dość plastycznie opowiada, toteż skutecznie rozbudza wyobraźnię. Czytelnik wprost „widzi” zdarzenia, z łatwością może sobie projektować to, co spotyka bohaterów. I tak, obok sytuacji „typowych”, współistnieją te magiczne, niezwykłe, przynależące do sfery emocji, przeczuć czy intuicji.

Zresztą, pod piórem Bieszczada właściwie wszystko nabiera cech niezwykłych, nieco baśniowych. Rozmaite uczucia, które są tematem wiodącym „Ultradźwięków”, ukazane są w niebanalnych metaforach.

Bo „ultradźwięki” to właśnie sprawy, które występują poza naszym polem widzenia. Najczęściej skupiamy się na tym, co możemy dostrzec i zrozumieć. A przecież najwięcej kryje się w sferze dla nas niedostępnej. Kto z nas, przed lekturą książki Bieszczada, odgadłby, że w pniu „niebieskiego drzewa” „mieszkał lament, co płakał ze szczęścia”?

Chronologia jest osią, podług której będziemy odkrywać tę prozę. Narrator/podmiot Bieszczada rozpoczyna od wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Przypomina sobie pierwsze lekcje, jakie dostawał od bliskich, m.in. „najważniejsze znajduje się blisko”. Życie dziecka wypełniały książki – to jego kolejny nauczyciele, a także towarzysze. Potem jest czas studiów i najważniejsze egzaminy z człowieczeństwa. Wybór życiowej drogi, samopoznanie oraz nieustanne poszukiwanie odpowiedzi na namnażające się pytania. Nieuchronnie zbliżamy się do kresu. I narrator jest tego świadomy. Jest też w swoich refleksjach niewiarygodnie rzeczowy oraz (przynajmniej na zewnątrz) zdystansowany.

Maciej Bieszczad pisze tak, że w czytelniku natychmiast wyzwala się jakiś rodzaj tęsknoty. Chciałoby się być w opisywanych miejscach, spotykać ludzi stamtąd – przynajmniej z tego okresu dziecięcego. Z kart „Ultradźwięków” wyłania się dawny świat, w którym – za sprawą poetyckiej głębi – widzimy pewną krainę magiczną, „krainę dobra”. Choć zapewne życie wówczas łatwe nie było, to jednak my patrzymy na nie oczami dziecka.

To właśnie ten chłopiec – nasz przewodnik po „Ultradźwiękach” uczy nas patrzenia na świat:

„– A która część nieba najbardziej ci się podoba?

(…)

– Chyba ta niewidzialna”

(„Czarodziejskie kule” – fragm.).



Bo czyż to nie dzieci właśnie są naszymi najlepszymi nauczycielami? Wie o tym nawet filozof, które „wypytuje je o świat”.

W cudownych „Echolokacjach” narrator diagnozuje współczesnych: „cierpimy na nieuleczalną głuchotę”. I w kolejnych migawkach pokazuje portret człowieka bez retuszu. Im starszy jest narrator (w swoich wspomnieniach),tym więcej wie o ludziach, tym bardziej rozumie (albo właśnie nie) pewne zjawiska.

Niesamowicie poruszające są wszystkie te poetyckie przypowieści prozą. Obok życiowych prawd i uświadamiania pewnych oczywistości, narrator (alter ego Macieja Bieszczada?) dzieli się własnymi inspiracjami. W literaturze swoich mistrzów (Rimbaud, Schulz, Dostojewski) szuka rozwiązań, wchodzi z nimi w dialog, utożsamia się. Snuje również opowieści, w których angażuje czytelnika w filozoficzne dociekania, a także – w (fascynujące!) językowe zawiłości.

„– Po co tu jesteśmy?

– Żeby tęsknić (…). Tęsknota pomaga wrócić”

(„Rycina ze słońcem” – fragm.).



Wspaniała książka. Oferuje o wiele więcej niż wskazuje na to jej skromne omówienie. Przeczytajcie „Ultradźwięki”.

Bardzo cenię twórczość Macieja Bieszczada. „Miejsce spotkania” mnie oczarowało. Nie inaczej jest w „Ultradźwiękach”. Ta krótka proza poetycka zaspokaja wszystkie potrzeby czytelnicze.


Każdy z tekstów to pewien obraz lub zbiór następujących po sobie scenek. Bieszczad dość plastycznie opowiada, toteż skutecznie rozbudza wyobraźnię. Czytelnik wprost „widzi” zdarzenia, z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Wczytując się w „Ultradźwięki” od razu wiemy, że te małe i całkiem maleńkie prozy pisze poeta. To ktoś, kto potrafi patrzeć na rzeczywistość, przefiltrowując ją przez własną wrażliwość, dostrzegając drobiazgi, które innym zazwyczaj umykają, a mają przecież zasadnicze znaczenie, dokonując przenikliwej diagnozy i zaprzęgając do niej zarówno umysł, jak i serce. Widzi i czuje słabo widzialne i niewyczuwalne drobiny zdarzeń, wyławia je instynktem niby sonarem, ubiera w słowa i własne emocje, a później podaje dalej, czytelne dla tych, których wrażliwość się obudzi, gotowa na to spotkanie.

Pamiętając więc, że „najważniejsze znajduje się blisko”, spójrzmy na to, co dookoła nas oczami Macieja Bieszczada, włączmy nasze własne sonary i spróbujmy wsłuchać się w dźwięki chwil, urywki zdarzeń, wychwycone w bezmiarze impresje.

Są tu pierwsze, najstarsze powidoki z dzieciństwa. Przyznajcie sami, że i u Was w podstawówce najważniejszy był woźny, a zdobyczna latarka pozwoliła dowiedzieć się, jak też hrabia Monte Christo zdołał wydostać się z lochu. Ten element, jak przypuszczam autobiograficzny, stanowi tutaj pewien cyklicznie nawracający, spinający rozsypane drobiazgi, łącznik. Bo cała reszta, te krótkie spostrzeżenia dotyczące natury świata i człowieka, te senne wizje, błąkające się w leniwym, odpoczywającym umyśle, bez początku i bez zakończenia, ot, przemknęły tylko… te dłuższe przypowieści, ale także jedno, dwuzdaniowe hasła niczym aforyzmy, myśli ulotne, to wszystko to również Maciej Bieszczad, który się przed nami z ufnością odsłania.

Czy zatrzymujesz się niekiedy, by wsłuchać się w rozmowę wron, które denerwują się, że porozumienie między nimi miast przybliżać się ulatuje z wiatrem? Milczenie wyostrza zmysły. Można milczeć samotnie, lecz czasami lepiej we dwoje, owo milczenie może być więzią międzypokoleniową. Autor umieszczając obok siebie obraz zadumanego lasu i gwarnej, migoczącej neonami ulicy, uwydatnia, zwielokrotnia tę ciszę. Każe nam do niej tęsknić.

Niejeden raz przyglądamy się w „Ultradźwiękach” starości, tym kruchym niczym popękana filiżanka ludziom, których ciche odejście nie wpłynie na świat, nie zatrzyma go nawet na moment. Teraz mogą kontemplować widok za oknem, ale mamy nadzieję, że zdążyli poznać wielość smaków, zapachów, dźwięków, zmysłowych cudowności, jakie otrzymaliśmy w darze. Ów zachwyt dla życia dookoła nie może się nie udzielić, mnie urzekł fragment o muzyce, która jest dla mnie wartością: „Z ilu przywilejów pozwolono nam korzystać? Niezmącone bryzy dla płuc, płatki konwalii dla rąk, ziemia po deszczu dla stóp. A smaki i krajobrazy? Wywołują z ukrycia otwarte okna w domu, lipcowe wieczory, dźwięk obracającej się płyty gramofonowej. Jak wiele podarków, które przeoczyła świadomość? A muzyka trzech czasów, jej gatunki i style: rock jaskrawych metropolii, blues zamglonych pól, jazz dworców i lotnisk.”

Oczywiście twórcę pochłania proces tworzenia, czas spędzony nad pustą kartką papieru, niekiedy bezowocnie, gdy ani jeden znak nie zakłóci jej nieskażonej bieli, czy jednak stracony? Tego nigdy nie wiadomo, może wyda owoc za chwilę, gdy myśli ułożą się w ciąg, a wrażenia przekują w słowa. My możemy o tym przeczytać, spróbować pojąć i śledzić to, co zostawiła dłoń mknąca po papierze, niesiona weną, ledwie nadążająca za tłoczącymi się zdaniami.

W przypadku autora zdania są krótkie, oszczędne, emocje wyciszone, przepuszczone przez umysł, odsączone z nadmiaru. Treści jest akurat tyle, ile potrzeba, ni mniej, ni więcej. Za to jest skoncentrowana, intensywna, nasycona. Wywołuje skojarzenia mimowolnie, niekiedy zaskakujące, nasze własne, osobiste bardzo, ale w jakiś sposób zbieżne z intencją autora. To tomik niewielki, minimalistyczny, do schowania gdzieś w pobliżu i podczytywania od czasu do czasu. Każde słowo jest tu bowiem o mnie, o Tobie, o człowieku i każde mówi coś ważnego.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Wczytując się w „Ultradźwięki” od razu wiemy, że te małe i całkiem maleńkie prozy pisze poeta. To ktoś, kto potrafi patrzeć na rzeczywistość, przefiltrowując ją przez własną wrażliwość, dostrzegając drobiazgi, które innym zazwyczaj umykają, a mają przecież zasadnicze znaczenie, dokonując przenikliwej diagnozy i zaprzęgając do niej zarówno umysł, jak i serce. Widzi i czuje...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4
  • 2023
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ultradźwięki


Podobne książki

Przeczytaj także