Najnowsze artykuły
Artykuły
Prezent dla miłośnika książek: gadżety na święta (i nie tylko)LubimyCzytać5Artykuły
Wielki Test o Czytaniu w TVP. Pytania o Kicię Kocię, Jólabókaflóðið i Bibliotekę Końca ŚwiataEwa Cieślik1Artykuły
Młodzieżowe Słowo Roku 2023 wybrane. Sprawdź, czy je znaszAnna Sierant46Artykuły
Wczoraj i dziś. 70-lecie Wydawnictwa LiterackiegoEwa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Maciej Bieszczad

7
6,3/10
Pisze książki: literatura piękna, poezja
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
12 przeczytało książki autora
3 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autora
Sprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ultradźwięki Maciej Bieszczad 
8,5

Bardzo cenię twórczość Macieja Bieszczada. „Miejsce spotkania” mnie oczarowało. Nie inaczej jest w „Ultradźwiękach”. Ta krótka proza poetycka zaspokaja wszystkie potrzeby czytelnicze.
Każdy z tekstów to pewien obraz lub zbiór następujących po sobie scenek. Bieszczad dość plastycznie opowiada, toteż skutecznie rozbudza wyobraźnię. Czytelnik wprost „widzi” zdarzenia, z łatwością może sobie projektować to, co spotyka bohaterów. I tak, obok sytuacji „typowych”, współistnieją te magiczne, niezwykłe, przynależące do sfery emocji, przeczuć czy intuicji.
Zresztą, pod piórem Bieszczada właściwie wszystko nabiera cech niezwykłych, nieco baśniowych. Rozmaite uczucia, które są tematem wiodącym „Ultradźwięków”, ukazane są w niebanalnych metaforach.
Bo „ultradźwięki” to właśnie sprawy, które występują poza naszym polem widzenia. Najczęściej skupiamy się na tym, co możemy dostrzec i zrozumieć. A przecież najwięcej kryje się w sferze dla nas niedostępnej. Kto z nas, przed lekturą książki Bieszczada, odgadłby, że w pniu „niebieskiego drzewa” „mieszkał lament, co płakał ze szczęścia”?
Chronologia jest osią, podług której będziemy odkrywać tę prozę. Narrator/podmiot Bieszczada rozpoczyna od wspomnień z wczesnego dzieciństwa. Przypomina sobie pierwsze lekcje, jakie dostawał od bliskich, m.in. „najważniejsze znajduje się blisko”. Życie dziecka wypełniały książki – to jego kolejny nauczyciele, a także towarzysze. Potem jest czas studiów i najważniejsze egzaminy z człowieczeństwa. Wybór życiowej drogi, samopoznanie oraz nieustanne poszukiwanie odpowiedzi na namnażające się pytania. Nieuchronnie zbliżamy się do kresu. I narrator jest tego świadomy. Jest też w swoich refleksjach niewiarygodnie rzeczowy oraz (przynajmniej na zewnątrz) zdystansowany.
Maciej Bieszczad pisze tak, że w czytelniku natychmiast wyzwala się jakiś rodzaj tęsknoty. Chciałoby się być w opisywanych miejscach, spotykać ludzi stamtąd – przynajmniej z tego okresu dziecięcego. Z kart „Ultradźwięków” wyłania się dawny świat, w którym – za sprawą poetyckiej głębi – widzimy pewną krainę magiczną, „krainę dobra”. Choć zapewne życie wówczas łatwe nie było, to jednak my patrzymy na nie oczami dziecka.
To właśnie ten chłopiec – nasz przewodnik po „Ultradźwiękach” uczy nas patrzenia na świat:
„– A która część nieba najbardziej ci się podoba?
(…)
– Chyba ta niewidzialna”
(„Czarodziejskie kule” – fragm.).
Bo czyż to nie dzieci właśnie są naszymi najlepszymi nauczycielami? Wie o tym nawet filozof, które „wypytuje je o świat”.
W cudownych „Echolokacjach” narrator diagnozuje współczesnych: „cierpimy na nieuleczalną głuchotę”. I w kolejnych migawkach pokazuje portret człowieka bez retuszu. Im starszy jest narrator (w swoich wspomnieniach),tym więcej wie o ludziach, tym bardziej rozumie (albo właśnie nie) pewne zjawiska.
Niesamowicie poruszające są wszystkie te poetyckie przypowieści prozą. Obok życiowych prawd i uświadamiania pewnych oczywistości, narrator (alter ego Macieja Bieszczada?) dzieli się własnymi inspiracjami. W literaturze swoich mistrzów (Rimbaud, Schulz, Dostojewski) szuka rozwiązań, wchodzi z nimi w dialog, utożsamia się. Snuje również opowieści, w których angażuje czytelnika w filozoficzne dociekania, a także – w (fascynujące!) językowe zawiłości.
„– Po co tu jesteśmy?
– Żeby tęsknić (…). Tęsknota pomaga wrócić”
(„Rycina ze słońcem” – fragm.).
Wspaniała książka. Oferuje o wiele więcej niż wskazuje na to jej skromne omówienie. Przeczytajcie „Ultradźwięki”.
Ultradźwięki Maciej Bieszczad 
8,5

Wczytując się w „Ultradźwięki” od razu wiemy, że te małe i całkiem maleńkie prozy pisze poeta. To ktoś, kto potrafi patrzeć na rzeczywistość, przefiltrowując ją przez własną wrażliwość, dostrzegając drobiazgi, które innym zazwyczaj umykają, a mają przecież zasadnicze znaczenie, dokonując przenikliwej diagnozy i zaprzęgając do niej zarówno umysł, jak i serce. Widzi i czuje słabo widzialne i niewyczuwalne drobiny zdarzeń, wyławia je instynktem niby sonarem, ubiera w słowa i własne emocje, a później podaje dalej, czytelne dla tych, których wrażliwość się obudzi, gotowa na to spotkanie.
Pamiętając więc, że „najważniejsze znajduje się blisko”, spójrzmy na to, co dookoła nas oczami Macieja Bieszczada, włączmy nasze własne sonary i spróbujmy wsłuchać się w dźwięki chwil, urywki zdarzeń, wychwycone w bezmiarze impresje.
Są tu pierwsze, najstarsze powidoki z dzieciństwa. Przyznajcie sami, że i u Was w podstawówce najważniejszy był woźny, a zdobyczna latarka pozwoliła dowiedzieć się, jak też hrabia Monte Christo zdołał wydostać się z lochu. Ten element, jak przypuszczam autobiograficzny, stanowi tutaj pewien cyklicznie nawracający, spinający rozsypane drobiazgi, łącznik. Bo cała reszta, te krótkie spostrzeżenia dotyczące natury świata i człowieka, te senne wizje, błąkające się w leniwym, odpoczywającym umyśle, bez początku i bez zakończenia, ot, przemknęły tylko… te dłuższe przypowieści, ale także jedno, dwuzdaniowe hasła niczym aforyzmy, myśli ulotne, to wszystko to również Maciej Bieszczad, który się przed nami z ufnością odsłania.
Czy zatrzymujesz się niekiedy, by wsłuchać się w rozmowę wron, które denerwują się, że porozumienie między nimi miast przybliżać się ulatuje z wiatrem? Milczenie wyostrza zmysły. Można milczeć samotnie, lecz czasami lepiej we dwoje, owo milczenie może być więzią międzypokoleniową. Autor umieszczając obok siebie obraz zadumanego lasu i gwarnej, migoczącej neonami ulicy, uwydatnia, zwielokrotnia tę ciszę. Każe nam do niej tęsknić.
Niejeden raz przyglądamy się w „Ultradźwiękach” starości, tym kruchym niczym popękana filiżanka ludziom, których ciche odejście nie wpłynie na świat, nie zatrzyma go nawet na moment. Teraz mogą kontemplować widok za oknem, ale mamy nadzieję, że zdążyli poznać wielość smaków, zapachów, dźwięków, zmysłowych cudowności, jakie otrzymaliśmy w darze. Ów zachwyt dla życia dookoła nie może się nie udzielić, mnie urzekł fragment o muzyce, która jest dla mnie wartością: „Z ilu przywilejów pozwolono nam korzystać? Niezmącone bryzy dla płuc, płatki konwalii dla rąk, ziemia po deszczu dla stóp. A smaki i krajobrazy? Wywołują z ukrycia otwarte okna w domu, lipcowe wieczory, dźwięk obracającej się płyty gramofonowej. Jak wiele podarków, które przeoczyła świadomość? A muzyka trzech czasów, jej gatunki i style: rock jaskrawych metropolii, blues zamglonych pól, jazz dworców i lotnisk.”
Oczywiście twórcę pochłania proces tworzenia, czas spędzony nad pustą kartką papieru, niekiedy bezowocnie, gdy ani jeden znak nie zakłóci jej nieskażonej bieli, czy jednak stracony? Tego nigdy nie wiadomo, może wyda owoc za chwilę, gdy myśli ułożą się w ciąg, a wrażenia przekują w słowa. My możemy o tym przeczytać, spróbować pojąć i śledzić to, co zostawiła dłoń mknąca po papierze, niesiona weną, ledwie nadążająca za tłoczącymi się zdaniami.
W przypadku autora zdania są krótkie, oszczędne, emocje wyciszone, przepuszczone przez umysł, odsączone z nadmiaru. Treści jest akurat tyle, ile potrzeba, ni mniej, ni więcej. Za to jest skoncentrowana, intensywna, nasycona. Wywołuje skojarzenia mimowolnie, niekiedy zaskakujące, nasze własne, osobiste bardzo, ale w jakiś sposób zbieżne z intencją autora. To tomik niewielki, minimalistyczny, do schowania gdzieś w pobliżu i podczytywania od czasu do czasu. Każde słowo jest tu bowiem o mnie, o Tobie, o człowieku i każde mówi coś ważnego.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/