Star Wars: The Living Force
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Seria:
- Egmont Manga
- Tytuł oryginału:
- Star Wars: The Living Force
- Wydawnictwo:
- Random House Worlds
- Data wydania:
- 2024-04-09
- Data 1. wydania:
- 2021-09-07
- Język:
- angielski
- ISBN:
- 9780593597958
- Tagi:
- Star Wars Nowy kanon Prequele
ABOUT STAR WARS: THE LIVING FORCE
In the year before The Phantom Menace, Yoda, Mace Windu, and the entire Jedi Council confront a galaxy on the brink of change.
The Jedi have always traveled the stars, defending peace and justice across the galaxy. But the galaxy is changing, and the Jedi Order along with it. More and more, the Order finds itself focused on the future of the Republic, secluded on Coruscant, where the twelve members of the Jedi Council weigh crises on a galactic scale.
As yet another Jedi Outpost left over from the Republic’s golden age is set to be decommissioned on the planet Kwenn, Qui-Gon Jinn challenges the Council about the Order’s increasing isolation. Mace Windu suggests a bold response: All twelve Jedi Masters will embark on a goodwill mission to help the planet and to remind the people of the galaxy that the Jedi remain as stalwart and present as they have been across the ages.
But the arrival of the Jedi leadership is not seen by all as a cause for celebration. In the increasing absence of the Jedi, warring pirate factions have infested the sector. To maintain their dominance, the pirates unite, intent on assassinating the Council members. And they are willing to destroy countless innocent lives to secure their power.
Cut off from Coruscant, the Jedi Masters must reckon with an unwelcome truth: While no one thinks more about the future than the Jedi Council, nobody needs their help more than those living in the present.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 30
- 18
- 10
- 5
- 3
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Jakiś czas temu Gwiezdne Wojny zawitał na polskim rynku do świata mangi. Wydawnictwo Egmont rozpoczęło wydawanie historii Disneya od tytułu Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Dostaliśmy znajome twarze, miejsca i czas z domieszką nowości. W końcu przyszedł jednak czas by zgłębić zupełnie dotąd nie eksplorowany okres w uniwersum. W ten oto sposób otrzymaliśmy pierwszy tom komiksu Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi.
Na wstępie podkreślę, że choć jest to komiks w 100% w stylu mangowym, to nie czyta się go tak jak japońskie komiksy, lecz normalnie, od lewej do prawej. Dodam również, że czasy Wielkiej Republiki, w których toczy się akcja mangi sięgają ponad 200 lat przed bitwą pod Yavin z Nowej Nadziei. Dokładna data nie zostaje tutaj podana, ale czytelnicy, którzy są na bieżąco z cyklem Wielka Republika (nie tylko mangi i komiksy, ale także książki) mogą w miarę precyzyjnie umiejscowić czas wydarzeń z tego tomiku.
Dla mnie jest to pierwsze zetknięcie z projektem Wielkiej Republiki, który stanowi nową część kanonu Star Wars. Po bliższym zapoznaniu się z całym cyklem i ogólnym poznaniu różnych jego historii nadmienię, że pojawiają się tu postaci, z którymi czytelnik mógł już mieć styczność w innych opowieściach jak, np. Stellan Gios czy Nihilowie. Co więcej, krótkie wprowadzenie do szerszej fabuły otrzymujemy już na pierwszej stronie, w formie napisów kojarzących się z filmami z gwiezdnej sagi.
Przejdźmy jednak już do samego pierwszego tomu mangi Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi. Jego główną bohaterką jest młoda rycerz Jedi Lily Tora-Asi. Otrzymuje ona istotne zadanie jakim jest wsparcie ludności w przenosinach do nowego domu. Tym ma być planeta Banchii, znajdująca się na Zewnętrznych Rubieżach. Wspiera ją jej mentor, mistrz Arkoff oraz padawan Keerin Fionn. Jedi są obrońcami galaktyki poważanymi w niemal każdym zakątku galaktyki i powinna to być dla nich kolejna z wielu zwyczajnych misji. W mroku czai się jednak zagrożenie, które miało nie dotknąć tej dziewiczej planety.
Pierwsze strony komiksu skupiają się na aklimatyzacji w nowym miejscu. Dodatkowo są one przesiąknięte rozważaniami głównej bohaterki na temat działań zakonu Jedi oraz sposobów niesienia przez jego członków pomocy potrzebującym. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że dziewczyna zbyt dużo rozmyśla, a to ma wpływ na jej osąd różnych sytuacji. Jest ambitna, dość poważna, a przede wszystkim przejmuje się losem innych.
W pewnej chwili dostajemy jednak sygnały, że ta początkowa sielanka oraz idealne wprowadzenie mieszkańców do ich nowego domu może zostać nagle przerwana. Niepokojące wizje Lily, znikające przedmioty, czy nawet zniszczone rośliny sugerują, że na Banchii coś jest nie tak. Jednakże, ja byłem tak pochłonięty lekturą, że początkowo na te sygnały nie zwracałem uwagi. Byłem ciekaw kiedy coś się wydarzy, gdyż pierwsza część tego tomu Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi toczy się w powolnym i spokojnym tempie.
W końcu pojawiają się naprawdę dziwaczne i zaskakująco potężne potwory! Znienacka zaczynają siać spustoszenie i sprawiają spore problemy naszym Jedi. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, ani tak bardzo mangowo wyglądających stworów (jakby zupełnie nie ze świata Gwiezdnych Wojen),ani tym bardziej ich wytrzymałości, siły i szybkości. To była dla mnie naprawdę pozytywna niespodzianka, choć podkreślę jeszcze raz, że w pierwszej chwili te Drengiry (tak się nazywają) wydały mi się bardzo dziwne.
Choreografia walki z tymi istotami również wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Jest nieprzewidywalna, a to angażuje czytelnika. Spodobał mi się także sposób wykorzystania mocy przez Lily oraz fakt, że każdy Jedi, czy to mistrz, rycerzy, padawan, czy młodzik na miarę własnych możliwości walczy z bestią i skutkami jej destrukcji. Ładnie wpisuje się to w działania samego zakonu oraz w pewnym sensie pokazuje ewolucję wojowników mocy.
Największym mankamentem pierwszego tomu Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi jest niestety Lily Tora-Asi. Gdybym miał wykorzystać sztuczną inteligencję do wygenerowania losowej bohaterki mangi osadzonej w uniwersum Star Wars, to prawdopodobnie wyglądałaby właśnie tak jak wspomniana rycerz Jedi. Z wyglądu nie wyróżnia się absolutnie niczym i jest przeciętna aż do bólu, a przecież to jej losy mamy śledzić w kolejnych rozdziałach!
Co więcej, tych jej rozważań, rozmyślań i rozterek jest chyba trochę za dużo. Zabrakło mi w niej nieco więcej humoru, może nawet odrobiny sarkazmu. Na szczęście te minusy nie wpływają na ogólny klimat mangi, który jest przyzwoity. Co prawda historia nieco się dłuży i rozkręca się powoli, ale biorę poprawkę na fakt, że jest to swego rodzaju wprowadzenie. To dopiero początek przygody Lily i najwyraźniej twórcy (scenariusz – Shima Shinya i Justina Ireland; rysunki – Mizuki Sakakibara) nie zamierzają spieszyć się z jej rozwojem i ja to szanuję.
Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi stanowi niezły początek kolejnej historii ze świata Gwiezdnych Wojen osadzonej w okresie Wielkiej Republiki. Pierwszy na kartach mangi, co w sumie można potraktować jako wyzwanie dla jej autorów. Z tym poradzili sobie nieźle. Fabuła została poprowadzona w przejrzysty i czytelny sposób. Wcale nie czujemy się zagubieni, przyglądając się nowym postaciom, planetom i przeciwnikom.
Wizualnie widać rękę doświadczonego artysty, którzy przywiązuje dużą uwagę do szczegółów i świetnie prowadzi dynamiczne walki z użyciem mocy oraz mieczy świetlnych. Za sprawą ilustracji poczułem ten specyficzny patos, który od zawsze kojarzy mi się z rycerzami Jedi, a to duży plus. Na koniec mamy jeszcze krótką, poboczną choć istotną historię, w której twórcy wykazali się większą ilością poczucia humoru i ciepła niż w głównym wątku.
Podsumowując, akcja powoli nabiera tempa, a główna bohaterka do poprawy. Jednakże, tajemnicze istoty, pewien rodzaj przenikającego karty komiksu niepokoju oraz zupełnie nowy rozdział gwiezdno-wojennych historii do odkrycia przeważają nad niedostatkami pierwszego tomu Star Wars Wielka Republika. Na skraju równowagi. Jest miejsce na poprawę i potencjał na wspaniałą przygodę, dlatego warto śledzić dalsze losy Lily, co też zamierzam uczynić.
Jakiś czas temu Gwiezdne Wojny zawitał na polskim rynku do świata mangi. Wydawnictwo Egmont rozpoczęło wydawanie historii Disneya od tytułu Star Wars. Leia. Trzy wyzwania księżniczki. Dostaliśmy znajome twarze, miejsca i czas z domieszką nowości. W końcu przyszedł jednak czas by zgłębić zupełnie dotąd nie eksplorowany okres w uniwersum. W ten oto sposób otrzymaliśmy...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPopKulturowy Kociołek:
https://popkulturowykociolek.pl/recenzja-mangi-star-wars-wielka-republika-na-skraju-rownowagi-tom-1/
Dawno, dawno temu na długo przed tym, zanim rozpoczęła się saga Skywalkerów, Wielka Republika musiała sobie radzić z masą innych kłopotów. Sławni Jedi zajęci byli dbaniem o porządek w galaktyce i pomocą ludziom, którzy w wyniku Wielkiej Katastrofy szukali nowego miejsca do życia. Jedną z nich była młoda adeptka zakonu Lily Tora-Asi, która ściśle podążając za naukami swojego mistrza Arkoffa, starała się jak najlepiej wspomóc w podróży niewinnych ludzi. Prowadziła ona ich do nowo wybudowanej świątyni Jedi na planecie Banchiia, która miała być dla nich tymczasowym schronieniem. Zadanie to wydawało się proste. Czasem ogarniały ją jednak wątpliwości czy takimi misjami na pewno przysłuży się ona do pokoju i bezpieczeństwa galaktyki. Nie spodziewała się ona jednak tego, że banalna misja nagle przerodzi się w walkę , stawką której może być życie niewinnych ludzi lub jej własne.
Pierwszy z dwóch zaplanowanych albumów serii dosyć dobrze wpasowuje się w nową Disneyowską formę Gwiezdnych Wojen. Początek może być jednak dla mniej obeznanych czytelników trochę niejasny. Mowa tutaj bowiem o Wielkiej Katastrofie bez wyjaśnienia czym ona tak naprawdę była. Szybko jednak autorzy odchodzą od pomysłu stworzenia dzieła z szerszym obrazem uniwersum, skupiając się tylko i wyłącznie na lokalnych wydarzeniach.
Sama historia jest dosyć prosta i klasyczna. Spodoba się ona młodszym odbiorcą i tym czytelnikom, którzy szukają czegoś niezobowiązującego i mocno rozrywkowego. Scenariusz jest rytmiczny, intensywny z dobrze przedstawionymi scenami akcji i kilkoma pomniejszymi zwrotami fabularnymi. Z opowieści wylewa się co prawda pewna pompatyczność, ale nie jest ona nachalna i jest to typowe dla całego uniwersum.
Poważnych zastrzeżeń nie można mieć również do głównej bohaterki. Jest ona ciekawą postacią z pewnymi wewnętrznymi dylematami, która jednak w chwili kryzysu potrafi walczyć dla innych (nawet kosztem własnej siebie). Z kolejnymi przeczytanymi stronami widzimy jak stopniowo Lily ewoluuje, nabierając coraz to więcej pewności siebie i powoli stając się prawdziwym Jedi (z którego może być dumny jej mistrz)...
PopKulturowy Kociołek:
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo tohttps://popkulturowykociolek.pl/recenzja-mangi-star-wars-wielka-republika-na-skraju-rownowagi-tom-1/
Dawno, dawno temu na długo przed tym, zanim rozpoczęła się saga Skywalkerów, Wielka Republika musiała sobie radzić z masą innych kłopotów. Sławni Jedi zajęci byli dbaniem o porządek w galaktyce i pomocą ludziom, którzy w wyniku Wielkiej Katastrofy...
Kolejna manga spod szyldu Gwiezdnych wojen trafiła wreszcie w moje ręce. "Na skraju równowagi" to historia rozgrywająca się w czasach Wielkiej Republiki. Poznajemy kolejnych, nowych bohaterów stawiających czoła wcześniej nieznanym niebezpieczeństwom. Wielkie wydarzenia znane z książek rezonują w tym albumie jednak nie na nich się on skupia. Jest zatem walka z upiornymi roślinami, ale i z własnymi ograniczeniami. Autorzy pomimo relatywnie małej objętości utworu postarali się o rozbudowanie psychologii postaci. Niestety czegoś mi tu brakowało i podejrzewam, że przedstawiony w pierwszym tomie fragment większej opowieści znacznie lepiej będzie działał kiedy już doczekamy się jej kontynuacji. W sumie wyszło tak bez szału, ale nie jestem na nie.
Kolejna manga spod szyldu Gwiezdnych wojen trafiła wreszcie w moje ręce. "Na skraju równowagi" to historia rozgrywająca się w czasach Wielkiej Republiki. Poznajemy kolejnych, nowych bohaterów stawiających czoła wcześniej nieznanym niebezpieczeństwom. Wielkie wydarzenia znane z książek rezonują w tym albumie jednak nie na nich się on skupia. Jest zatem walka z upiornymi...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBardzo ucieszyłam się, kiedy Egmont zapowiedział, że wchodzą na rynek mangi z między innymi pozycjami z Gwiezdnych Wojen. Zawsze po cichu liczyłam, że ukażą się u nas w kraju wszystkie pozycje z Wielkiej Republiki, a dzięki wydaniu "Na skraju równowagi" od Shima Shinya i Justiny Ireland, brakuje do tego tylko słuchowiska i komiksów młodzieżowych. Chociaż więc czytałam mangę w oryginale, to z chęcią kupiłam nasze wydanie i zabrałam się za reread.
Sama historia z mangi oderwana jest częściowo od wielkich wydarzeń i skupia się na tych w mniejszej skali. Mamy co prawda Nihilów, Drenigiry i na przykład Stellana Giosa, ale przez cały czas skupiamy się na małej planecie leżącej na galaktycznych peryferiach.
Śledzimy losy rycerki Jedi Lily Tora-Asi, która stara się odnaleźć wewnętrzną równowagę i dystans do pewnych wydarzeń. Mimo bycia rycerką nadal w siebie momentami wątpi i nie w każdej sytuacji wie, jak powinna się zachować. Jest przez to ludzka.
Sama historia nie przypadła mi jakoś super do gustu. Jest po prostu w porządku, choć ma swoje momenty, jak groźny mistrz Jedi z rasy Wookiee z malutką konewką w łapce czy kreacja młodzików. Stawia też przed nami zagadkę nowej umiejętności Drengirów, ale nie daje rozwiązań.
Na końcu manga zawiera dodatek fabularny niezwiązany bezpośrednio z główną fabułą. Za jego scenariusz odpowiada już tylko Shima Shinya i nastawiony jest on bardziej na moralizatorski ton, siłę przyjaźni i pewnie dość szybko wyprę go z pamięci.
Rysunki w mandze są okej i odpowiada za nie Mizuki Sakakibara. Nie są jakieś bardzo wybitne, ale do przeżycia. Kilka kadrów było super, w kilku przez czarnobiałą całość miałam problem, żeby połapać się w całości. Jest trochę głupot jak noszenie w specyficzny sposób przez Lily mieczy świetlnych, ale moim zdaniem da się to przeżyć.
W dodatku za rysunki odpowiada Nezu Usugumo, ale nie czułam wielkiego przeskoku między stylami i są spójne.
"Na skraju równowagi" jak i poprzednia gwiezdnowojenna manga wydane jest w kolorowej obwolucie, a sama okładka jest czarnobiała. Tak jak i w oryginale czyta się ją od lewej do prawej, czyli w nietypowy jak dla mang sposób. W treści wyłapałam kilka błędów - literówki w imionach postaci, dziwne sformułowania jak "przeprowadzka do innego kraju", kiedy bohaterowie zmieniają planetę zamieszkania, więc technicznie mogło być odrobinę lepiej.
Podsumowując, mangę czytało się w porządku, ale bez zachwytów. Nie jest ona bardzo istotna w kontekście całej Wielkiej Republiki i nie trzeba się w niej jakoś bardzo orientować, żeby po nią sięgnąć. Jest bardziej dodatkiem do całości. Ja mimo wszystko polecam, bo jest to pewna odmiana od standardowych Gwiezdnych Wojen.
Bardzo ucieszyłam się, kiedy Egmont zapowiedział, że wchodzą na rynek mangi z między innymi pozycjami z Gwiezdnych Wojen. Zawsze po cichu liczyłam, że ukażą się u nas w kraju wszystkie pozycje z Wielkiej Republiki, a dzięki wydaniu "Na skraju równowagi" od Shima Shinya i Justiny Ireland, brakuje do tego tylko słuchowiska i komiksów młodzieżowych. Chociaż więc czytałam...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to