Not Here to Be Liked

Okładka książki Not Here to Be Liked Michelle Quach
Okładka książki Not Here to Be Liked
Michelle Quach Wydawnictwo: Katherine Tegen Books literatura młodzieżowa
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura młodzieżowa
Tytuł oryginału:
Not Here to Be Liked
Wydawnictwo:
Katherine Tegen Books
Data wydania:
2021-09-14
Data 1. wydania:
2021-09-14
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
angielski
ISBN:
9780063038363
Średnia ocen

5,0 5,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
0
0

Na półkach:

Co ja moge powiedzieć, bardzo przyjemna książka, na tyle wciągająca że przeczytałam w niecałe 8 godzin z mini przerwami. Na koniec nie ukrywam, popłakałam się troszkę, i w ogóle wzruszyłam się, po prostu się wzruszyłam. Ta scena po proteście 10/10, ogl słodziaki to takie że no ja nie mogę, ALE Eliza no troszkę rzucała słowa na wiatr, ja rozumiem była zdenerwowana, zła, marzyła o tej posadzie redaktorki naczelnej czy co to tam było, ale nazywanie tego mizoginią? SEKSIZMEM? No nie ważne jak bardzo kocham Elizę no to słabo troszkę nie powiem że nie. A Len fajny troche cham za wrzucenie tego zamiast pójście i porozmawianie z Elizą odrazu, ale zarazem nie dziwie mu sie.

Co ja moge powiedzieć, bardzo przyjemna książka, na tyle wciągająca że przeczytałam w niecałe 8 godzin z mini przerwami. Na koniec nie ukrywam, popłakałam się troszkę, i w ogóle wzruszyłam się, po prostu się wzruszyłam. Ta scena po proteście 10/10, ogl słodziaki to takie że no ja nie mogę, ALE Eliza no troszkę rzucała słowa na wiatr, ja rozumiem była zdenerwowana, zła,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1325
1122

Na półkach: ,

Ciekawa i wciągająca młodzieżówka. Fajnie i realistycznie skonstruowane postacie, środowisko szkolne i rozterki bohaterów. Główny temat nie jest przedstawiony jednoznacznie, dzięki temu skłania do przemyśleń wraz z ciągiem zdarzeń, a nawet po zakończeniu lektury. Bardzo dobrze czytało mi się książkę, świetnie się bawiłam i w sumie ciężko było mi się rozstać z bohaterami.

Ciekawa i wciągająca młodzieżówka. Fajnie i realistycznie skonstruowane postacie, środowisko szkolne i rozterki bohaterów. Główny temat nie jest przedstawiony jednoznacznie, dzięki temu skłania do przemyśleń wraz z ciągiem zdarzeń, a nawet po zakończeniu lektury. Bardzo dobrze czytało mi się książkę, świetnie się bawiłam i w sumie ciężko było mi się rozstać z bohaterami.

Pokaż mimo to

avatar
25
25

Na półkach:

„Cała szkoła mówi o mnie” to debiut literacki Michelle Quach i muszę stwierdzić, że to bardzo dobry początek literacki. Książka dla młodzieży ale bardzo dobrze mi się ją czytało. Treść pełna humoru, walki o swoje prawa a także i romansu. Autorka, która mieszka w Los Angeles i jest pochodzenia chińsko-wietnamsko-amerykańskiego w takich właśnie realiach osadziła bohaterów swojej książki.
Eliza, uczennica ostatniej klasy szkoły średniej, pochodzi z chińskiej rodziny, która wyemigrowała do Ameryki. Jest bardzo zaangażowana w prowadzenie szkolnej gazety i poznajemy ją w momencie gdy kandyduje na redaktora naczelnego. Żyje w przekonaniu, że liczy się ciężka praca, wykształcenie i zasady. Nie przywiązuje uwagi do ubioru, uczesania, wyglądu zewnętrznego do tego stopnia, że chodzi codziennie w dużym, starym swetrze, który dostała od babci (bo nawet dziadek nie chciał w nim chodzić).
Len, rówieśnik Elizy, pochodzenia wietnamsko-amerykańskiego. Był zawodnikiem baseballu, ale z powodu kontuzji aktualnie nie gra i także pisze artykuły do szkolnej gazetki. Jest przystojnym, wysokim luzakiem, który potrafi świetnie pisać a także jak się okazało przemawiać. Właśnie dzięki tej ostatniej umiejętności (i jak twierdzi Eliza przez to, że jest facetem) to on zostaje redaktorem naczelnym gazetki.
Jak się domyślacie tu wybucha wojna. Ale jaka! Eliza pisze manifest, w którym oskarża ludzi o seksizm i mizoginie. Gdy na jej szafce pojawia się pewien napis (nie mogę Wam zdradzać wszystkiego) oświadcza, że jest feministką i twardo broni tej tezy odnajdując w szkole i w życiu wiele przykładów złego traktowania kobiet. Dziewczyny przyłączają się do niej. I sami musicie przeczytać co wymyśliły.
Jak tych dwóch wrogo nastawionych bohaterów się w sobie zakochało? Nic nie było proste – tak jak w życiu.
Książka pokazuje, że nawet bardzo wielkie oddanie jakieś sprawie weryfikuje życie, które bywa nieprzewidywalne. Dowiadujemy się, że nic nie jest czarno-białe i nie możemy ludzi oceniać po pozorach. Jest tu poruszony temat hejtu, emigracji, odpowiedzialności za słowa i czyny, przyjaźni, która zostaje wystawiony na próby, ambicji i strachu przed porażką…. To naprawdę mądra powieść ale nie nudna, wręcz wciągająca poprzez perypetie bohaterów i ich przyjaciół.
Podoba mi się postać dyrektora szkoły, jego wyrozumiałość, szanowanie poglądów, wolności słowa i rozmowy z uczniami. To naprawdę takie „amerykańskie” – hihihihi. Uczniowie natomiast zaskoczyli mnie poziomem dialogów jaki prowadzą, choć nie myślcie, że wszystkie ich wypowiedzi są takie wspaniałe. Są też i normalne młodzieżowe odzywki, docinki itp.
Zachęcam Was gorąco do sięgnięcia po tą książkę . Nie trzeba mieć „nastu” lat by miło spędzić z nią czas. A na koniec jeden z cytatów – przemyśleń głównej bohaterki: „…tworzymy te bariery, ponieważ liczymy, że nas ochronią. (…) Jednak w rzeczywistości to, co budzi nasz strach, często rozprzestrzenia się w nas samych, bez względu na to, jak wieloma murami się ogradzamy.”
Wydawnictwo Literackie

Klub Twórczych Mam: https://klub-tworczych-mam.blogspot.com/2021/09/mama-czyta-michelle-quach-caa-szkoa.html

„Cała szkoła mówi o mnie” to debiut literacki Michelle Quach i muszę stwierdzić, że to bardzo dobry początek literacki. Książka dla młodzieży ale bardzo dobrze mi się ją czytało. Treść pełna humoru, walki o swoje prawa a także i romansu. Autorka, która mieszka w Los Angeles i jest pochodzenia chińsko-wietnamsko-amerykańskiego w takich właśnie realiach osadziła bohaterów...

więcej Pokaż mimo to

avatar
512
99

Na półkach: ,

A mi się podobał sposób przedstawienia w powieści pułapek feminizmu, który - jak każdy ruch ideologiczny - ma skłonność do popadania w skrajności. Niestety. Założenia na początku wzorowe i bezsprzecznie konieczne, ale już wdrożenie ich w rzeczywistości często żenujące. Wszystko to obserwujemy w powieści przyglądając się zachowaniom bohaterów i dylematom głównej bohaterki.

A mi się podobał sposób przedstawienia w powieści pułapek feminizmu, który - jak każdy ruch ideologiczny - ma skłonność do popadania w skrajności. Niestety. Założenia na początku wzorowe i bezsprzecznie konieczne, ale już wdrożenie ich w rzeczywistości często żenujące. Wszystko to obserwujemy w powieści przyglądając się zachowaniom bohaterów i dylematom głównej bohaterki.

Pokaż mimo to

avatar
166
150

Na półkach:

Jeśli mam być szczera, spodziewałam się ciut więcej po tej książce. Zapowiadała się naprawdę dobrze - miała podejmować takie tematy jak rasizm czy równość płci. Niestety po przeczytaniu muszę najzwyczajniej stwierdzić, że była to bardzo słabo napisana książka, a ciekawe wątki zostały po prostu zmarnowane. Nie polecam.

Jeśli mam być szczera, spodziewałam się ciut więcej po tej książce. Zapowiadała się naprawdę dobrze - miała podejmować takie tematy jak rasizm czy równość płci. Niestety po przeczytaniu muszę najzwyczajniej stwierdzić, że była to bardzo słabo napisana książka, a ciekawe wątki zostały po prostu zmarnowane. Nie polecam.

Pokaż mimo to

avatar
274
126

Na półkach:

zaczęłam czytać to w zeszłym tygodniu na wakacjach i nawet nieźle to idzie... taka latwa niewymagajaca plażowa lekturka

zaczęłam czytać to w zeszłym tygodniu na wakacjach i nawet nieźle to idzie... taka latwa niewymagajaca plażowa lekturka

Pokaż mimo to

avatar
21
16

Na półkach:

Typowa cukierkowa opowieść dla nastolatków. Styl pisania autorki jest przejrzysty. Całkiem przyjemne czytadło, ale nic nie wnoszące.

Typowa cukierkowa opowieść dla nastolatków. Styl pisania autorki jest przejrzysty. Całkiem przyjemne czytadło, ale nic nie wnoszące.

Pokaż mimo to

avatar
256
172

Na półkach: ,

Bardzo fajna, bardzo przyjemna. Uważam co prawda że główna bohaterka ciut przesadziła z reakcją przez co powstał niezły bajzel. Moim zdaniem nie mogła pogodzić się z przegraną i przykryła/tłumaczyła to niesprawiedliwością na tle płciowym. Jednak koniec końców całkiem dobrze się przy tym bawiłam. Podobały mi się przemycone wątki kulturowe i historyczne. Niektóre dialogi również wręcz filozoficzne skłaniały do myślenia, aby spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw co również było dobrym zabiegiem.

Bardzo fajna, bardzo przyjemna. Uważam co prawda że główna bohaterka ciut przesadziła z reakcją przez co powstał niezły bajzel. Moim zdaniem nie mogła pogodzić się z przegraną i przykryła/tłumaczyła to niesprawiedliwością na tle płciowym. Jednak koniec końców całkiem dobrze się przy tym bawiłam. Podobały mi się przemycone wątki kulturowe i historyczne. Niektóre dialogi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
84
11

Na półkach:

Super książka i super historia, jednak! !!!!!!!!trochę spojler!!!!!!!!!! Książka skupiała się na Elizie która, no umiała kompletnie pogodzić się z przegraną w wyborach do szkolnej gazetki. Len ..... na początku stereotypowy chłopak, a potem czuła, postać. Siostra Elizy to taka stereotypowa, lalunia, do końca książki...

Super książka i super historia, jednak! !!!!!!!!trochę spojler!!!!!!!!!! Książka skupiała się na Elizie która, no umiała kompletnie pogodzić się z przegraną w wyborach do szkolnej gazetki. Len ..... na początku stereotypowy chłopak, a potem czuła, postać. Siostra Elizy to taka stereotypowa, lalunia, do końca książki...

Pokaż mimo to

avatar
237
49

Na półkach: , ,

Nawet nie wiecie, jak bardzo wkurzyła mnie ta książka. (Spoiler alert: ogromnie mocno.)

Ale od początku.

Wiecie czym jest feminizm? Pozwolę sobie tutaj przytoczyć wypowiedź Lena: „feminizm nie polega na nienawidzeniu facetów takich jak ja. Chodzi w nim o wypracowywanie równości, wspólnymi siłami”. A wiecie czym feminizm na pewno nie jest? Tym za co uważa go główna bohaterka.

Wszystko zaczyna się od wyborów na redaktora naczelnego, w których wygrywa Len, a nie ona. I z niewiadomych mi powodów, ona uznaje to za przejaw jawnego seksizmu oraz patriarchatu. Bo wiecie, on jest chłopakiem, a ona dziewczyną, więc skoro on wygrał, to na pewno jest to seksizm.

I jasne, nie zrozumcie mnie źle, bo fakt, Eliza miała większe kompetencje, nie neguję tego. Jednak pozycja redaktora nie była wyłaniana na podstawie osiągnięć, a głosowania. W dodatku nasza bohaterka w swojej mowie, tak naprawdę przedstawiała tylko te osiągnięcia i trochę planów na rozwój, nic więcej. Cenię sobie rzeczowość, ale mimo wszystko to Len miał lepsze przemówienie. Przedstawił czym jest dla niego gazetka i poruszył temat swojej kontuzji, co umówmy się, było sprytnym zagraniem, przez zagranie na emocjach słuchaczy. No i również przedstawił swoje kompetencje, co prawda pobieżnie, ale jednak. Sama pewnie bym na niego zagłosowała. A jeśli dołożymy do tego, że był on byłym sportowcem i możemy wywnioskować, że miał lepsze relacje z rówieśnikami niż Eliza, to jego wygraną prędzej mogłabym nazwać kolesiostwem niż seksizmem. Dla mnie wygląda to trochę tak, jakby Eliza rzucała słowami „seksizm”, „mizoginia” czy „patriarchat”, tylko po to, żeby móc obwinić kogoś innego za swoją porażkę, nawet nie rozumiejąc sensu tych słów.

A takich sytuacji jest w książce masa. Kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć nazywania Lena twarzą patriarchatu czy uznawanie go za wroga feminizmu, skoro on tak naprawdę nic takiego nie zrobił. No chyba, że liczymy wygłoszenie lepszej mowy i wygranie wyborów, wtedy zwracam honor. Jeszcze jakby zwracał się w jakiś wywyższający sposób do Elizy, czy nie wiem cokolwiek, ale on serio nic nie zrobił.

Więc, gdy Eliza zaczęła domagać się jego rezygnacji, jestem pewna, że ciśnienie wywaliło mi w kosmos. Ma zrezygnować bo? Bo śmiał wygrać z laską, która nie potrafi przełknąć przegranej i zastanowić się, co mogła zrobić inaczej?

A później jest jeszcze lepiej. Gdy Elizę zaczyna popierać Serena, co oczywiście na początku jest szokiem, no bo przecież jest taka popularna i w ogóle, że nie może być feministką (dosłownie Winona, przyjaciółka Elizy powiedziała: „Długo uważałam, że za bardzo przejmujesz się chłopakami, wyglądem i takimi tam, żeby być prawdziwą feministką”, możecie więc wyobrazić sobie moją minę w tym momencie),nagle w szkole zaczyna panować moda na feminizm. No i okej, jasne, rozumiem, szkoła średnia, próby zaimponowania rówieśnikom i iście za grupą. Ale kiedy przeczytałam, że koło teatralne zmieniło wybrany już wcześniej spektakl, który był napisany przez mężczyznę, na taki napisany przez kobietę. Przepraszam, ale jaki jest w tym sens? Czy zamiast tego nie lepiej było, po prostu wybrać go na kolejne przedstawienie? Ponieważ taka nagła zmiana, dała wydźwięk, jakby coś, co zostało napisane na mężczyznę, nie mogło być wystawiane, bo to cios dla feminizmu.

W dodatku te wybory na przewodniczącego samorządu, które też miały się zaraz odbyć. Eliza stwierdziła, że za mało kobiet było nimi dotychczas w ich szkole (w książce padły nawet jakieś statystyki na temat tego i tego ile dziewczyn było redaktorką naczelną, ale co mi po takich statystykach, skoro zabrakło najważniejszego: ile kobiet w ogóle na te miejsca startowało?),więc co zrobiła? Stwierdziła, że w takim razie w tym roku na obu stanowiskach musi zasiąść dziewczyna i że gdy to się stanie, będzie to oznaka triumfu nad seksizmem. Nie zachęcała dziewczyn do zebrania w sobie odwagi i spróbowania swojej kandydatury. Lepiej uznać, że skoro są dziewczynami, a w większości na tych stanowiskach zasiadali chłopcy, to teraz im się one należą (więc Len musi zrezygnować, oczywiście). Zastanawia mnie tylko, czy gdyby najbardziej kompetentnym kandydatem na stanowisko przewodniczącego był chłopak, a jednak wygrałaby dziewczyna, to czy Eliza oburzałaby się tak samo, jak wtedy, gdy to ona przegrała.

Tak naprawdę mega szkoda mi Lena, bo zapałałam do niego chyba największą sympatią ze wszelkich postaci, bo nie dość, że zrezygnował ze swojej funkcji (moim zdaniem kompletnie niesłusznie),to jeszcze przez to że wygrał te wybory, wykreowano go na twarz patriarchatu. Najbardziej chyba uderzyło we mnie to, że gdy szafka Elizy zostaje oznaczona napisem „feminazistka”, a potem jeszcze „zdzira”, wcale nie było jej przyjemnie na to patrzeć. Ale kiedy to szafka Lena zostaje oblepiona papierem z napisem „patriarchat” (a w dodatku dostajemy sugestię, że zrobiła to jedna z jej przyjaciółek, uznająca się za feministkę),to dostajemy tylko lakoniczny opis tej sytuacji.

Nie zapominajmy też o tym, że gdy Eliza dowiaduje się, że to Len opublikował jej manifest, jest tym faktem wielce oburzona i nie potrafi dostrzec, że ona również robiła źle. Co prawda tam pod koniec go przeprasza (dopiero po tym, jak on przeprosił ją),ale bądźmy szczerzy – nie zrobiła tego za nawet jedną dziesiątą rzeczy, za które powinna.

No dobra, wyżaliłam się, to teraz czas na pozytywy.

Wątek Winony i jej pasji do filmów, podbił moje serce. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby książka zamiast na Elizie, skupiała się na tym.

Podoba mi się to, jak przedstawiono postać Lena oraz jego kontuzję i jego wahanie, czy aby na pewno powinien wrócić do gry. Żałuję tylko, że nie poświęcono temu więcej czasu.

Styl też był nawet niezły, wszystko czytało się dość szybko i sprawnie (nawet jeśli co chwilę przerywałam, aby zrobić screenshota kolejnej absurdalnej sytuacji czy dialogu.)

Podsumowując: czytając tylko się zdenerwowałam. Rozumiem, że komuś mogła się ta książka spodobać, jednak jak dla mnie, przeczytanie jej do końca, było tylko marnacją czasu.

Nawet nie wiecie, jak bardzo wkurzyła mnie ta książka. (Spoiler alert: ogromnie mocno.)

Ale od początku.

Wiecie czym jest feminizm? Pozwolę sobie tutaj przytoczyć wypowiedź Lena: „feminizm nie polega na nienawidzeniu facetów takich jak ja. Chodzi w nim o wypracowywanie równości, wspólnymi siłami”. A wiecie czym feminizm na pewno nie jest? Tym za co uważa go główna...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    374
  • Przeczytane
    290
  • Posiadam
    42
  • 2021
    22
  • 2022
    12
  • Legimi
    8
  • Teraz czytam
    8
  • 2023
    7
  • Ulubione
    5
  • Ebook
    5

Cytaty

Więcej
Michelle Quach Cała szkoła mówi o mnie Zobacz więcej
Michelle Quach Cała szkoła mówi o mnie Zobacz więcej
Michelle Quach Cała szkoła mówi o mnie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także