Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego. Powieść

Okładka książki Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego. Powieść Michał Kryspin Pawlikowski
Okładka książki Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego. Powieść
Michał Kryspin Pawlikowski Wydawnictwo: B. Świderski Seria: Londyńska Biblioteka Literacka literatura piękna
551 str. 9 godz. 11 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Londyńska Biblioteka Literacka
Wydawnictwo:
B. Świderski
Data wydania:
1959-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1959-01-01
Liczba stron:
551
Czas czytania
9 godz. 11 min.
Język:
polski
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
20
20

Na półkach:

Opowieść w zasadzie chyba autobiograficzna osadzona w świecie, którego już nie ma. Bardzo wiele można się dowiedzieć o tamtych stronach, sprawach i ludziach. Zrozumieć dynamikę wydarzeń i postaw i mentalność. Celne obserwacje i komentarze. Charakter gawędy.
Można się dowiedzieć, co to jest "prawo intuicyjne". Cytaty jak ten: "zaczęli trzynasty rok życia i orzekli, że wyszli z lat, gdy można jeszcze być socjalistą. Polskie Towarzystwo Rewolucyjne w Mińsku przestało istnieć" rodzą refleksje, jak dużo się zepsuło jednak od tamtych czasów...

Opowieść w zasadzie chyba autobiograficzna osadzona w świecie, którego już nie ma. Bardzo wiele można się dowiedzieć o tamtych stronach, sprawach i ludziach. Zrozumieć dynamikę wydarzeń i postaw i mentalność. Celne obserwacje i komentarze. Charakter gawędy.
Można się dowiedzieć, co to jest "prawo intuicyjne". Cytaty jak ten: "zaczęli trzynasty rok życia i orzekli, że wyszli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
18
14

Na półkach: ,

Książka napisana bardzo pięknym, literackim językiem, ale sama treść, akcja już nie tak bardzo zachwycające.. Autor opisuje swoje wspomnienia z czasów dzieciństwa i młodości, które spędził w okolicach Bobrujska i w Mińsku (dawne tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, obecnie Białoruś),później także studia prawnicze w Petersburgu. Pawlikowski wspaniale opisuje ówczesne czasy, obyczaje, różne stosunki sąsiedzkie, przedstawia opisy wyróżniających się w ten czy w inny sposób osób z tamtych czasów i terenów. Główny bohater, Tadzio, jako postać nie wydał mi się niestety zbyt sympatyczny - głównie przez charakteryzujący go hedonizm, to że w głowie były mu głównie polowania, "zdobywanie" dziewcząt, zabawa, ewentualnie literatura i teatr (był zatwardziałym humanistą, który matematyki unikał jak ognia). Z lektury książki wyłania się smutny obraz zmierzchu ziemiaństwa i arystokracji na tamtych terenach, które jeśli nie zostałyby chwilę potem zmiecione przez rewolucję i wojny to i tak prawdopodobnie w ciągu najbliższych paru pokoleń odeszłyby samoczynnie w niebyt.. Bardzo wiele dworów, majątków podupadało bo ich właściciele po prostu nie potrafili albo nie mieli ochoty się nimi zajmować, a gdy brakuje uważnego i zaangażowanego gospodarza - to niestety ale nie ma żadnej szansy na sukces.. (dla mnie uderzające w książce było to jak wielu "panów domu" zrzucało na swoje małżonki / kobiety całkowicie ciężar zarządzania majątkiem, samemu woląc zająć się w tym czasie czymś zupełnie innym, co im bardziej pasowało (np. adwokaturą, karierą naukową lub wojskową). Zabrakło mi w książce jakiegoś pozytywistycznego myślenia, dążenia głównego bohatera do jakiegoś bardziej wzniosłego celu.. (a nie tylko do przyjemności i zabawy). Człowiek powinien jednak chcieć zrobić coś dobrego w życiu, chcieć popchnąć świat choć trochę do przodu, zapisać się w ten czy w inny sposób dobrze w pamięci.. Bohater tej opowieści takiej motywacji i ambicji nie miał (raczej przez życie "przemykał" - po najmniejszej linii oporu).

Książka napisana bardzo pięknym, literackim językiem, ale sama treść, akcja już nie tak bardzo zachwycające.. Autor opisuje swoje wspomnienia z czasów dzieciństwa i młodości, które spędził w okolicach Bobrujska i w Mińsku (dawne tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, obecnie Białoruś),później także studia prawnicze w Petersburgu. Pawlikowski wspaniale opisuje ówczesne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
890
226

Na półkach:

To książka interesująca już choćby ze względu na swą formę, stanowi bowiem autobiografię zakamuflowaną pod postacią powieści, w której młodzieńcze przeżycia autora przypisane są bohaterowi o fikcyjnym nazwisku. Kamuflaż jest mocno umowny, a jednak fikcja Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego być może odrobinę ośmiela Pawlikowskiego do szczerości, a nawet pewnej niefrasobliwości w odkrywaniu własnych postępków. Albo też, jak zauważa Józef Mackiewicz, indywidualne przeżycia schodzą na drugi plan, gdyż celem powieści było „odtworzenie pewnej prawdy zarówno w geografii, psychologii i czasie”. Trzeba przyznać, że Pawlikowski trafił do celu bez pudła.

Ta książka rysuje obraz litewskiej prowincji, w której ostępach zaszyła się polska szlachta, żyjąca z pracy białoruskich chłopów. Portrety ludzkie są zajmujące, ale rysowane zazwyczaj zbyt grubą kreską; jak gdyby tamte rejony zamieszkiwały sto lat temu same niemal archetypy. Szczególne upodobanie zdradza Pawlikowski do oryginałów, z których czyni mało subtelny dowód na nie tylko kulturalną, ale i genetyczną wyższość starych rodów.

Bo też jest Pawlikowski niewolnikiem klasowych przesądów. Często opisuje rzeczywistość raczej taką, jaką chciałby ją widzieć, niż jaką była istotnie, i wszystko byłoby w porządku, bo to bardzo ludzkie, gdyby nie nadawał tym swoim przekonaniom absolutnego wydźwięku podszytego dydaktyczną nutką. Śmieje się przy tym z ciemnoty ludu, chyba że sam ulega zabobonowi – wówczas zyskuje on pobłażliwe miano duchowej poezji.

Autor był oczywiście dzieckiem swoich czasów i swojego środowiska, więc nie należy go oceniać zbyt surowo ani w oderwaniu od kontekstu. Ale zawsze większą wartość będą miały wspomnienia człowieka, który poza kondycję dziecka swych czasów i środowiska zdołał wykroczyć – albo przynajmniej wywodził się ze środowiska odrobinę mniej w siebie zapatrzonego i zasklepionego. Trudno też wyzbyć się wrażenia, że było to życie puste. Nie gorsze bynajmniej od tego, które sami dziś wiedziemy, ale i – wbrew temu, co sobie romantycznie co niektórzy roją – nie lepsze. Tylko inne i chyba słusznie minione.

A jednak na pewno jest to pisanie własne, odrębne. Czasem ograniczone, czasem mi obce, ale autentyczne. Przekazuje Pawlikowski fascynującą treść informacyjną z pierwszej ręki, brak tu natomiast treści wyższej, duchowej (intelektualnej również). Brak zresztą i wybitnego talentu narracyjnego, przez co z lektury poprzedniego dnia niewiele pamiętałem nazajutrz i przez co nijak się nie zaangażowałem ani nie zżyłem z Tadziem. Owszem, taki Jałowiecki zmyśla, ale jak potrafi czytelnika porwać!

To książka interesująca już choćby ze względu na swą formę, stanowi bowiem autobiografię zakamuflowaną pod postacią powieści, w której młodzieńcze przeżycia autora przypisane są bohaterowi o fikcyjnym nazwisku. Kamuflaż jest mocno umowny, a jednak fikcja Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego być może odrobinę ośmiela Pawlikowskiego do szczerości, a nawet pewnej niefrasobliwości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Niestety (choć dla wielu – stety),wspomnienia z dzieciństwa i młodości cechują się najwyższym stopniem wybiórczości -by rzecz określić w miarę elegancko. Ale wynika to z istoty ludzkiej egzystencji. Stuletnia markiza - spytana pod koniec XIX wieku, czyje rządy we Francji wspomina najlepiej - odparła: ”Napoleona”. „A czemu?”. „Bo wtedy miałam 18 lat” – padła odpowiedź .

I tak też jest w przypadku naszego Autora, urodzonego i wychowanego w pałacu pod Mińskiem Litewskim, jak wtedy go zwano, choć to dziś stolica Białorusi. Nb. akurat to państwo ma duże prawa – którymi obecnie gardzi, ale Nieśwież i Mir odbudowało - do spuścizny po Wlk. Księstwie Litewskim. Do 18. wieku to starobiałoruski był tam wszak językiem ksiąg urzędowych - a nie żaden polski, czy łacina, o litewskim nawet nie wspominając, bo mówili nim tylko chłopi ze Żmudzi i Auksztoty, czyli ułamek społeczności WKL.

Nie dziwota, że w - co tu gadać - urokliwej opowieści Autora nie ma mowy o żadnych konfliktach społecznych, bo narracje prowadzi, i zarazem narzuca,. szlachcic, piszący dla innych szlachciców i w ich niejako imieniu (a jak wiadomo cały dzisiejszy naród polski z pałaców, czy choćby z dworków pochodzi....).

Takiego zatem Autora chłopskie chaty przecież nie interesują. Jakież to smaczne dykteryjki można by ułożyć dla zabawienia towarzystwa w pałacowym salonie? Chyba tylko te dosadne, jakie sobie panowie opowiadali we własnym gronie, czego Autor nie kryje ...

Z drugiej strony zapewnia nas, ze na ziemiach Wlk. Ks. Litewskiego „nie istniał snobizm szlachecki”. Cóż, pozostaje wierzyć na słowo, bo już nikt tego nigdy nie zweryfikuje. Pamiętajmy też, że Pawlikowski pisał to na emigracji i dla emigracji – nb. mam to wydanie londyńskie z 1959 r.

Tak czy inaczej, nie popadajmy zatem przesadnie w szkaradny grzech prezentyzmu. Wiele tu opowieści arcyciekawych i pouczających, acz kompletnie niedzisiejszych. Wszak życie w dworach w Białorusi przed I wojną światową dzieli od współczesności o wiele, wiele więcej niż te marne sto paręnaście lat od tej dziejowej katastrofy, która zmiotła je z ziemi. Czytamy to zatem, jak „Pamiętniki zza grobu” – do sześcianu…

Jedna tylko dla ilustracji anegdota, gdy Autor podaje przepis na starkę – prawdziwą, a nie to, co sprzedają nam dziś pod tą nazwą w monopolowym:

„Przepis na starkę jest prosty. Bierze się nową beczkę dębową, napełnia spirytusem nieoczyszczonym i pozostawia w spokoju na okres mniej więcej jednego pokolenia. Czas płynie i w beczce dzieją się dziwne rzeczy. Fuzel – substancja o specyficznej, niezbyt miłej woni i przyprawiająca o ból głowy – łączy się z garbnikiem deszczułek dębowych i wytwarza z biegiem lat „bukiet”. Trudno jest opisać bukiet starkowy temu, kto go nigdy nie powąchał. Jest w nim coś niby woń spleśniałego razowca czy grzybów surowych i coś niby zapach zmurszałych foliałów w nigdy nie wietrzonej bibliotece. Zapach starości. Może tylko wystała whisky irlandzka – żytniówka – daje słabe, bardzo słabe pojęcie o bukiecie litewskiej „starej siwuchy”. Bukiet dobrej „starej” starki jest wynikiem długoletniego procesu chemicznego. Wprawdzie już po czterech czy pięciu latach przykry odór fuzla zanika i taka „młoda” starka przypomina smakiem i zapachem niektóre gatunki wódek anglosaskich, prawdziwa jednak starka wymaga około dwudziestu lat starzenia się. W wielu też dworach litewskich panował zwyczaj nastawiania spirytusu w dniu urodzin syna czy córki, z tym, że pierwszy kieliszek pito w dniu dojścia latorośli do pełnoletności, czyli po 21 latach. Proces starzenia się trwał, rzecz jasna, dalej i w niewielu domach pijaliśmy starkę osiemdziesięcioletnią a nawet stuletnią. Był to trunek zwodniczy: taka staruszka traciła zupełnie woń alkoholu i odnosiło się wrażenie, że się piło jakąś pleśń oleistą. Ale już po jednym kieliszku likwor szedł do głowy i rozlewał rozkoszne ciepło po całym organizmie. Taka „bardzo stara” starka miała jeszcze jedną właściwość: wystarczało wlać jeden jej naparstek do garnca zwykłej oczyszczonej wódki, aby cała butla miała kolor, woń i smak prawdziwej starki. Ta właściwość umożliwiała handlowe wyzyskanie starki”.

Takie to było życie ówczesnej elity w morzu biedoty. To i trudno się dziwić, że Autor wspominał „tamte brzegi” z rozrzewnieniem. Niewiele się w tym różni od – excusez le mot – niejakiej Scarlett O’Hara. Ta osóbka - chyba równie niezbyt mądra jak ta, co powołała ja do życia, choć sprytu nie sposób obu odmówić - z pewnością do końca życia była przekonana, że życie na Południu przed 1861 było istnym rajem… Dla niej - na pewno!

Niestety (choć dla wielu – stety),wspomnienia z dzieciństwa i młodości cechują się najwyższym stopniem wybiórczości -by rzecz określić w miarę elegancko. Ale wynika to z istoty ludzkiej egzystencji. Stuletnia markiza - spytana pod koniec XIX wieku, czyje rządy we Francji wspomina najlepiej - odparła: ”Napoleona”. „A czemu?”. „Bo wtedy miałam 18 lat” – padła odpowiedź...

więcej Pokaż mimo to

avatar
367
132

Na półkach:

Niezwykła książka.

Michał Pawlikowski na kilkuset stronach odmalował przepiękny obraz życia ziemiaństwa polskiego na terenie Mińszczyzny oraz ziem ją otaczających. Sam, czując się obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, był bardzo do Mińska i swojego dworku w Pućkowie (w powieści - Baćków) przywiazany. Tym większa była jego tęsknota za rajem utraconym w wyniku traktatu ryskiego.
Nie ma co, nieźle żyło się ziemianom polskim przed wybuchem I wojny światowej. Te wspaniałe przyjęcia, wizyty, polowania, bale - słowem, zabawa na całego. Szkoda tylko, że Pawlikowski przedstawił tylko jasne karty [za wyjątkiem paru ciemniejszych] (jest to cecha naszej pamięci - wypieranie złych wspomnień, a pozostawianie dobrych),nie mówiąc nic o konfliktach wsi z dworem, które musiały być tam częste. Jeśli by ich nie było, to dlaczego w 1918 r. chłopi rabowali i niszczyli te dwory? To zapominalstwo stanowi niestety wadę zdecydowanej większości wspomnień ziemiańskich.
Pomimo tego, cudownie było przez te parę wieczorów zanurzyć się w nieistniejący, czasami dziwny świat, gdzie żyło wielu oryginałów, nie do spotkania w dzisiejszych czasach, gdzie na okrągło polowało się na zwierzynę, gdzie nie było komputerów i internetu, a mimo to ludzie byli szczęśliwsi, niż pokolenie, żyjące w dzisiejszych czasach.Z całego serca polecam "Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego".

Niezwykła książka.

Michał Pawlikowski na kilkuset stronach odmalował przepiękny obraz życia ziemiaństwa polskiego na terenie Mińszczyzny oraz ziem ją otaczających. Sam, czując się obywatelem Wielkiego Księstwa Litewskiego, był bardzo do Mińska i swojego dworku w Pućkowie (w powieści - Baćków) przywiazany. Tym większa była jego tęsknota za rajem utraconym w wyniku traktatu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
765
150

Na półkach: , , , ,

Piękny, szeroki i przestronny był kraj rodzinny Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego. Kraj ten nazywał się Wielkim Księstwem Litewskim lub Litwą, ludzie, którzy tam mieszkali nazywali się Litwinami (chłopi – Białorusinami),a rzeczy i pojęcia z tym krajem związane – nazywano litewskimi. Terminologia, której używam, może wywołać pewne zamieszanie w umysłach ludzkich lub nawet wzbudzić w nich podejrzenie, że wierzę w jakieś odzyskanie tych ziem, lub mam na widoku jakieś zawoalowane cele polityczne. Sprawę tę chcę postawić szczerze i wyraźnie. Nie zajmuje się polityką. Polityk zawodowy to fałszerz historii (której zresztą nie zna),to półinteligent operujący bardzo ubogim zapasem pojęć i frazesów, to stworzenie bez mózgu, wyobraźni i serca. Polityk jako zawód jest najobrzydliwszym zajęciem pod słońcem. Książka ta zawiera akcenty polityczne, tylko dlatego, że autor pozostaje wierny idei, że między Polską etnograficzną a „Litwą” Ipohorskiego – od Niemna i Bugu aż pod Dniepr – istniał, istnieje i będzie istniał głęboki związek. Politycy starają się zdefiniować ten związek, tak jak potrafią. Powiem tylko, że dzieje ostatnich 100 lat powinny były czegoś nauczyć naszych i nie naszych polityków. Naród, który niczego się nie nauczył i który zerwał z tradycją „niewart” – parafrazując Henryka Rzewuskiego – „bytu” i „nawet żyć nie może, ponieważ już się oderwał od korzenia, z którego żywot swój czerpał”. Co do terminologii, wyraz „Kresy” (czego?jak odległe?) oraz urzędowe „Ziemie Wschodnie” po prostu mnie mierżą. Do roku – 1914 – mówiliśmy Polska albo Rzeczpospolita Obojga Narodów, albo Korona i Litwa. I oto nagle ograniczamy pojęcie Litwy do małego obszaru dawnej guberni kowieńskiej, a pojęcie litewski do jakiegoś miliona ludzi posługujących się wyłącznie językiem litewskim. „Ziemie Wschodnie” lub „Kresy” trącą zaściankiem i kompleksem niższości. Poprzednie terminologia wytrzymała 500 letnią tradycję i historię. Ziemię tą mamy w nozdrzach, oczach i uszach. Czujemy ją w każdym uderzeniu serca, soki jje bowiem tętnią w naszych żyłach. Nie potrzebujemy obnosić jej po ziemiach obcych zaszytej w szkaplerz symboliczny, bo ona w nas j e s t. „Wspomnienie jest w życiu psychicznym jednostki tym, czym jest historia w życiu psychicznym narodu. Pawlikowski to geniusz miejsca i czasu. Powieść sygnalizuje ironiczno – nostalgiczny dystans autora wobec opisywanego przezeń świata, nie pozwalając na zbytni liryzm. Mimo to powieść jest bajkowa, sielska, a opisywany świat arkadyjski, mimo iż należy do bezpowrotnie minionej przeszłości. Przedmiotem powieści są przeżycia wielu osób, jest także przyczynkiem do odtworzenia pewnej prawdy zarówno w geografii, psychologii i czasie, czyli to czego w gruncie rzeczy szukamy w każdej dobrej książce.

Piękny, szeroki i przestronny był kraj rodzinny Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego. Kraj ten nazywał się Wielkim Księstwem Litewskim lub Litwą, ludzie, którzy tam mieszkali nazywali się Litwinami (chłopi – Białorusinami),a rzeczy i pojęcia z tym krajem związane – nazywano litewskimi. Terminologia, której używam, może wywołać pewne zamieszanie w umysłach ludzkich lub nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1982
82

Na półkach: , ,

Wspaniała opowieść o świecie, którego (niestety) już nie ma.

Wspaniała opowieść o świecie, którego (niestety) już nie ma.

Pokaż mimo to

avatar
1635
32

Na półkach:

Wielka szkoda, że książka nie zawiera zdjęć ilustrujących epokę. Byłoby to wielką wartością móc zobaczyć, a nie tylko wyobrażać sobie, choć trzeba przyznać, że autor potrafi bardzo plastycznie, barwnie opisać świat i ludzi.

Wielka szkoda, że książka nie zawiera zdjęć ilustrujących epokę. Byłoby to wielką wartością móc zobaczyć, a nie tylko wyobrażać sobie, choć trzeba przyznać, że autor potrafi bardzo plastycznie, barwnie opisać świat i ludzi.

Pokaż mimo to

avatar
114
25

Na półkach:

Cudowna podróż w czasie. Napisana pieknym językiem, z licznymi odniesieniami do "Pana Tadeusza".

Cudowna podróż w czasie. Napisana pieknym językiem, z licznymi odniesieniami do "Pana Tadeusza".

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    71
  • Przeczytane
    41
  • Posiadam
    24
  • Kresy
    5
  • Ulubione
    4
  • Historia
    3
  • Literatura polska
    2
  • Polska i Polacy przed wojną
    1
  • Klasyka polska
    1
  • 2020
    1

Cytaty

Więcej
Michał Kryspin Pawlikowski Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego Zobacz więcej
Michał Kryspin Pawlikowski Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego. Powieść Zobacz więcej
Michał Kryspin Pawlikowski Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także