Kortyzol
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2019-11-07
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-11-07
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381692076
- Tagi:
- literatura polska mężczyzna depresja
Ta książka to osobista opowieść o doświadczeniu męskiej depresji.
Na poziomie narracyjnym mamy tu historię dwóch rozstań i jednego kryzysu. Reszta to próby radzenia sobie z sytuacją krytyczną i szukanie sposobów, by uciec przed dojmującą rozpaczą. Niekiedy ratunkiem okazuje się praca, czasem pomaga zapis doświadczeń czy też daleki wyjazd, ale najczęściej - rozmowy z przyjaciółmi. Wciąż jednak pozostaje świadomość winy i pustka połączona z utratą poczucia własnej wartości.
Autor obnaża bolesne sprawy związane z podziałem czasu na "przed" i "po" związku, relacjami z przyjaciółmi i znajomymi, doświadczeniami z terapeutami, dwuznaczną rolą serwisów społecznościowych, trudnościami w nawiązywaniu kontaktów z nowymi osobami i wchodzeniem w nowe związki, problemami z seksualnością.
Mężczyźni bardzo często próbują realizować kulturowy ideał silnego, radzącego sobie w każdej sytuacji samca alfa, dlatego wstydzą się swoich emocji, a kiedy nie mogą sobie z nimi poradzić, ukrywają to i udają, że nic się nie stało. Ta książka próbuje uciec od owego stereotypu, pokazując, że nie wszyscy muszą zawsze umieć zapanować nad własnym życiem i w momentach kryzysowych nie powinno się - a może wręcz nie wolno - uciekać przed prawdą. Pokazuje, że takie sytuacje dotykają także innych ludzi, stara się podsunąć sposoby wyjścia, namawia do szukania kontaktu z otoczeniem i szczerej rozmowy na temat swojego stanu.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Okiełznać siebie – okiełznać samotność
Kiedy jesteś szczęśliwy, nigdy nie zastanawiasz się nad tym, co by było, gdyby „to wszystko” się skończyło. Nie zastanawiasz się, a nawet jeśli, to machasz ręką, biorąc za pewnik, że szczęście będzie trwało nieprzerwanie. Kiedy jednak przychodzi ten moment, gdy bańka pryska, człowiek staje się rozbitkiem pośrodku morza, szukającym jakiegokolwiek ratunku.
Wiadomość, że „to koniec”, przychodzi zazwyczaj niespodziewanie. Wcześniej mogą zwiastować ją pewne znaki, a czasem może być jak grom z jasnego nieba. Przemysław Gulda wprowadza nas w swoje życie właśnie w tym momencie. Pierwsza reakcja? Działać. Może jest cień szansy, by to uratować.
„Kortyzol” wydaje się formą autoterapii. Gulda zabiera nas w przeprawę przez rozstanie – od niedopuszczania do siebie myśli, niedowierzanie, szok, przez smutek, niekiedy użalanie się nad sobą, po próby mniej lub bardziej skuteczne, mające na celu „wyleczenie” tego okropnego stanu. Pokazuje, że wobec smutku, a przede wszystkim niemocy poradzenia sobie z emocjami, nie ma płci. Pokutujący wciąż w społeczeństwie mityczny obraz macho, który po rozstaniu nie roni ani jednej łzy, tylko bierze się za kolejny podryw – umiera właśnie w tej książce.
Męskie rozstania mogą niczym nie różnić się od tych naszych stereotypowo kobiecych. Naznaczone łzami noce, wylewanie żalu po znajomych i nieznajomych, próby kontaktu czy obsesyjne sprawdzanie aktywności w social mediach byłego partnera lub byłej partnerki. Chociaż to nie powinno być żadnym odkryciem, sporo osób może zaskoczyć ta książkowa pozycja. Do tej pory nie spotkałam się jeszcze z tak momentami poetyckimi opisami dryfowania w morzu cierpienia spod pióra mężczyzny.
Autor poruszył bardzo ważny wątek dotyczący terapii w czasie depresji, naszej niskiej świadomości objawów, oraz obnażył nasze kurczowe przywiązanie do stereotypu prawdziwego mężczyzny. W swojej książce bohater szybko rezygnuje z terapii, uznając, że „to nie jest dla niego”. Być może w samej książce zostało to niedostatecznie wyjaśnione, przez co można to odczytać jako zniechęcenie do podjęcia próby konsultacji ze specjalistą, jednak w jednym z wywiadów, który zdarzyło mi się czytać po zakończeniu lektury, Gulda wyjaśniał, że nie o to w tym chodziło. Jako społeczeństwo nie tylko mamy problem z uznaniem jakże naturalnej potrzeby płaczu przez mężczyzn. Stereotypy dotyczące płci blokują również mężczyzn do szukania pomocy u specjalistów, dzielenia się swoimi słabościami z bliskimi.
Kiedy książka do mnie dotarła, nie wiedziałam jeszcze wielu rzeczy, które na mnie czekały w prywatnym życiu. Ale kiedy zaczęłam ją czytać, wylałam nad nią trochę łez, powtarzając „rozumiem cię”, i uparcie wypatrywałam w niej złotej rady, jak z tym wszystkim się pogodzić. Myślę, że każdy, komu naprawdę zależało, pewnie po rozstaniu przeżył chociaż część tego, z czym podzielił się Gulda. Może nie znajdzie się w niej jednej, uniwersalnej rady, „co zrobić, żeby to już minęło, żeby chociaż trochę mniej bolało”, ale pomagać może samo budowanie świadomości, że ktoś przechodził to samo, a nie że jest się kimś odrealnionym, żywcem wyjętym z dobrej rady przyjaciół pod tytułem „hej, będzie dobrze, nie ty pierwszy, nie ty ostatni rozwalasz się po rozstaniu”.
Aleksandra Wróblewska
Książka na półkach
- 51
- 33
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Ta książka to nie tylko koszmarnie napisany grafomański chłam, ale też rzecz wyjątkowo szkodliwa.
Ponad dwieście mokrych od łez stron lamentu pięćdziesięcioletniego gościa, którego zostawiła dziewczyna (wystarczą trzy-cztery strony, by zrozumieć dlaczego). Liniowa fabuła płaska i cienka jak polsilver oraz porównania i przenośnie godne konkursu poetyckiego w kółku gospodyń wiejskich to wciąż małe piwo w zestawieniu z toksycznym wydźwiękiem tej nowelki.
Te gorzkie żale podstrzałego simpa opakowano w poważne hasła o depresji. Pomijając już, że zawód miłosny to nie depresja (trzeba wyjątkowego egocentryzmu, żeby porażkę życiową podnosić do rangi poważnej choroby),autor stwierdza, że na depresję nie ma rady. Terapia be, leki be... Pozostaje cierpieć. Bohater (autor?) sobie popłacze, wyżali się każdej napotkanej osobie, postalkuje dziewczynę na fejsiku - jego sprawa. Tylko jaki przekaz dostaje człowiek NAPRAWDĘ CHORY, który kupił "Kortyzol", licząc, że znajdzie tu jakąkolwiek merytoryczną wartość? Ano że game over, znikąd pomocy.
Omijajcie "Kortyzol" jak covid.
Ta książka to nie tylko koszmarnie napisany grafomański chłam, ale też rzecz wyjątkowo szkodliwa.
więcej Pokaż mimo toPonad dwieście mokrych od łez stron lamentu pięćdziesięcioletniego gościa, którego zostawiła dziewczyna (wystarczą trzy-cztery strony, by zrozumieć dlaczego). Liniowa fabuła płaska i cienka jak polsilver oraz porównania i przenośnie godne konkursu poetyckiego w kółku gospodyń...
Półka "przeczytane" to prawdę mówiąc za dużo powiedziane. Zamknęłam po słowach: "Nie byłem u lekarza, psychologa czy innego specjalisty. Nie konsultowałem tego z nikim."
Ale książkę napisał. Nie rozprzestrzeniajmy takich praktyk, jeśli czujemy się źle , w taki czy inny sposób, nie bójmy się zgłosić po profesjonalną pomoc.
Półka "przeczytane" to prawdę mówiąc za dużo powiedziane. Zamknęłam po słowach: "Nie byłem u lekarza, psychologa czy innego specjalisty. Nie konsultowałem tego z nikim."
Pokaż mimo toAle książkę napisał. Nie rozprzestrzeniajmy takich praktyk, jeśli czujemy się źle , w taki czy inny sposób, nie bójmy się zgłosić po profesjonalną pomoc.
Straszliwe lanie wody, cała książka jest w kółko o tym samym. Opisy pretensjonalne i rozwleczone, niektóre wręcz śmieszne i nic z nich nie wynika. Bohater to po prostu niedojrzały facet. Ileż można się nad samym sobą rozwodzić? Stary, weź się w garść.
Straszliwe lanie wody, cała książka jest w kółko o tym samym. Opisy pretensjonalne i rozwleczone, niektóre wręcz śmieszne i nic z nich nie wynika. Bohater to po prostu niedojrzały facet. Ileż można się nad samym sobą rozwodzić? Stary, weź się w garść.
Pokaż mimo to,,Kortyzol” miała być formą autoterapii i przedstawiać męski punk widzenia, jak radzić sobie z porzuceniem i depresją.
Nic jednak bardziej mylnego 🤔😱
To książka o egoistycznym cwaniaku, który próbuje wyjść z rozpaczy kosztem innych 🤯
Słuchałam żalu autora, pękniętego serca chlopca, który nie zdążył jeszcze wyrosnąć z dziecięcego spojrzenia na świat, czy negacji psychoterapii i leczenia farmakologicznego! 😡
Niestety - nie polecam😓
,,Kortyzol” miała być formą autoterapii i przedstawiać męski punk widzenia, jak radzić sobie z porzuceniem i depresją.
więcej Pokaż mimo toNic jednak bardziej mylnego 🤔😱
To książka o egoistycznym cwaniaku, który próbuje wyjść z rozpaczy kosztem innych 🤯
Słuchałam żalu autora, pękniętego serca chlopca, który nie zdążył jeszcze wyrosnąć z dziecięcego spojrzenia na świat, czy negacji...
Jeżu kolczasty, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tę książkę! Z zasady zerkam do portalu Lubimy czytać i jeżeli książka schodzi poniżej połowy, (co oznacza ocenę 5 i mniej w dziesięciostopniowej skali),to nie zawracam sobie nią głowy. W przypadku „Kortyzolu” ocena powyżej 4 łącznie ze sporą chęcią poznania punktu widzenia faceta sprawiły, że jednak się zdecydowałam. Skutek: stracone dwa wieczory, w trakcie których złość mieszała się ze smutkiem i ciągłą chęcią rzucenia czytnikiem o ścianę.
Książka ma jeden wydźwięk. Jestem biedny, porzucony, nikt mnie nie kocha i wszyscy muszą mnie żałować. Nawet, jeżeli ktoś próbuje pomóc to na moich zasadach, a jeżeli próbuje wbrew mnie – to jest bleee i odwracam się od niego rzucając fochem o ścianę. Chciałam traktować tę książkę jako próbę pokazania, że faceci też mają emocje i nie wstydzą się płaczu i depresji. Nic z tego. Tyle razy autor powtórzył słowo JA i odmienił je przez wszystkie możliwe formy i przypadki, że „Kortyzol” jest JEGO powieścią i tylko i wyłącznie o NIM. A kim ON jest? Chłopcem, któremu ktoś zabrał ulubionego misia i teraz płacze, aby mu go oddać. Nie chce korzystać z wyciągniętej dłoni a jeżeli nawet, to tylko na własnych warunkach. Zgrzytałam zębami czytając jak gniótł swoich przyjaciół, a potem użalał się, że ich grono nie wiadomo dlaczego tak stopniało. Ileż można niańczyć? A jak przeczytałam opinię w stylu "Kobiety mają łatwiej", to już w ogóle mną zatrzęsło.
Można na pierwszy rzut oka uznać, że to książka o tym, jak radzić sobie z porzuceniem i depresją. Nic bardziej mylnego. To książka o egoistycznym cwaniaku, który niczym bluszcz próbuje wyjść z rozpaczy kosztem innych. To książka napisana tylko po to, aby wkurzyć czytelnika i wywołać w nim negatywne emocje.
Nie będę więcej pisać na temat „Kortyzolu”. Szkoda mojego czasu. Waszego też.
Jeżu kolczasty, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tę książkę! Z zasady zerkam do portalu Lubimy czytać i jeżeli książka schodzi poniżej połowy, (co oznacza ocenę 5 i mniej w dziesięciostopniowej skali),to nie zawracam sobie nią głowy. W przypadku „Kortyzolu” ocena powyżej 4 łącznie ze sporą chęcią poznania punktu widzenia faceta sprawiły, że jednak się zdecydowałam....
więcej Pokaż mimo toCzytając tę książkę miałem wrażenie jakby autorem był mały chłopiec, który w całym swoim nieszczęściu pragnie pouczać innych i dawać „super” metody radzenia sobie.
Książkę czyta się szybko, lecz gdy tak czytamy zastanawiamy się co właściwie czytamy, jedno zdanie rozciągnięte na cały akapit, mnóstwo porównań, Pan Przemysław albo nie wiedział co napisać, albo wiedział co pisze i specjalnie przeciągał to co można.
Słuchamy pełno żalu autora, pękniętego serca chłopca, który nie zdążył jeszcze wyrosnąć z dziecięcego spojrzenia na świat, negacji psychoterapii i leczenia farmakologicznego.
Chciałbym napisać coś dobrego, ale nie ma o czym, najlepiej zrobicie zostawiając tę książkę na półce w sklepie.
Sens książki można zawrzeć na 80 stronach.
Teraz nawet nie wiem jaki miałem cel kupując tę książkę.
Najbardziej szkoda mi papieru i tuszu, jaki musi iść na wydruk tej „literatury pięknej”.
Wstyd!
Czytając tę książkę miałem wrażenie jakby autorem był mały chłopiec, który w całym swoim nieszczęściu pragnie pouczać innych i dawać „super” metody radzenia sobie.
więcej Pokaż mimo toKsiążkę czyta się szybko, lecz gdy tak czytamy zastanawiamy się co właściwie czytamy, jedno zdanie rozciągnięte na cały akapit, mnóstwo porównań, Pan Przemysław albo nie wiedział co napisać, albo wiedział co...
Kiedy zobaczyłam zapowiedz tej książki od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jest ogrom poradników jak radzić sobie z depresją, co to jest depresja itp. Ta powieść to coś całkiem innego niż poradnik, to prawda z głębi człowieka. Dlatego tak bardzo zainteresowała mnie ta pozycja.
Męska depresja jest tematem tabu do dziś, mimo, iż żyjemy w XXI wieku. Stereotypowy mężczyzna ma być silny, odpowiedzialny, nie może przejawiać słabości. A depresja uważana jest za słabość. Mężczyźni tłumią swoje emocje i rzadziej przyznają się przed sobą, a co dopiero przed rodziną lub lekarzem, że coś z nimi jest nie tak.
Odrzucenie, porzucenie, rozstanie to początek tego z czym przychodzi się zmierzyć mężczyznom. Rozpacz i ciągłe zadawanie pytania, czemu odeszła, co zrobiłem nie tak? Próba oszukania czasu nie pomaga. Cała ta bolesna wyliczanka uderza cały czas. Przerażający poranek, potworne przedpołudnie, popołudnie i niewyobrażalnie rozciągający się wieczór. To jak walka z samym sobą. Coś na zasadzie tonącego i walczącego o każdy oddech. Cierpienie z dnia na dzień rośnie.
Czy czas leczy rany?
"...Czas owszem, uleczył rany, ale pozostały po nim nieładne i bolesne blizny, strupy wypełnione egoizmem in ostrożnością."
Ta książka to osobista opowieść o doświadczeniu męskiej depresji po stracie ukochanej. Bardzo szczera, emocjonująca,przejmująca powieść, która ukazuje całą prawdę o człowieku, który z dnia na dzień w jednej chwili stracił wiarę, nadzieję i miłość. Autor obnaża bolesne sprawy związane z podziałem czasu na "przed" i "po" związku, relację z przyjaciółmi i znajomymi.
Jest to zdecydowanie pozycja, która skłania do refleksji nad kruchą psychiką ludzkości. Jest to smutna, poruszająca serce, przedstawiająca jak bardzo mężczyzna może cierpieć i jakie są tego skutki powieść. Książka powinna trafić w ręce tych, których bliscy lub znajomi mają problem lub przejawiają pierwsze oznaki depresji. Pozwoli ona zrozumieć jakie mechanizmy zachodzą w głowie tych, których dotknęła ta straszna choroba.
https://obydwiezaczytane.blogspot.com/
Kiedy zobaczyłam zapowiedz tej książki od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jest ogrom poradników jak radzić sobie z depresją, co to jest depresja itp. Ta powieść to coś całkiem innego niż poradnik, to prawda z głębi człowieka. Dlatego tak bardzo zainteresowała mnie ta pozycja.
więcej Pokaż mimo toMęska depresja jest tematem tabu do dziś, mimo, iż żyjemy w XXI wieku. Stereotypowy...
Większość z nas została kiedyś porzucona. Powody tegoż są różne: od najbłahszych, jak np. rzekoma niezgodność charakteru, po te dużo cięższe- zdradę, przemoc. Czasem po prostu rozchodzimy się, bo obydwie strony związku nie czują tego "czegoś". Najczęściej jednak jedna połówka zostaje zraniona, niosąc ten ból przez kolejne dni. Bojąc się ponownie komuś zaufać, by ponownie nie zostać skrzywdzonym. Zawsze mówi się, że mężczyźni nie przeżywają tak porzucenia jak kobiety; Kortyzol pokazuje nam, jak to rzeczywiście może wyglądać z perspektywy silniejszej płci.
Nigdy nie twierdziłam, że mężczyźni mogą inaczej odczuwać porzucenie niż my, kobiety; po prostu lepiej się z tym kryją. Męskie przyjaźnie opierają się jednak na innych fundamentach w porównaniu do damskich, dlatego płeć brzydsza czasem nie może liczyć na psychiczne wsparcie kumpli. Zresztą, świat próbuje nam wmówić, że prawdziwy facet nie płacze, nie przeżywa czegoś, jest siłą samą w sobie; a jednak nie od dziś wiadomo, że mężczyźni również cierpią. Czasem aż za bardzo, czego przykładem jest nasz narrator.
Jako że od mojego chłopaka nigdy w życiu nie dowiem się, jak czuł się po naszym dwutygodniowym rozstaniu (może nawet w ogóle to nie zdążyło do niego dotrzeć, tajemnica),postanowiłam sięgnąć po Kortyzol w ramach takiego swoistego badania- czują czy nie czują? Jak to wygląda od wewnątrz? Liczyłam na sporo trudnych emocji, ostatecznie rozstanie boli, i to bardzo. I... rozczarowanie. Czytam te pierwsze strony, narrator raczy nas opisami swoich cierpień, no dobrze. Czekam, aż to jakoś się rozwinie. I tu problem, bo to się nie rozwija nijak. Siedzimy z tym naszym zrozpaczonym bohaterem gdzieś w ciemnym kącie jego uczuć i nurzamy się w tym emocjonalnym błocie. Tyle że on nawet częściowo nie zachowuje się racjonalnie. Jest jak takie dziecko, któremu ktoś odebrał lizaka. Płacze publicznie (mam wrażenie, że nawet trochę pod publiczkę),liczył chyba na to, że cały świat będzie go głaskał po głowie i współczuł, że taka niedobra kobieta mu się trafiła. A ja, po poznaniu naszego narratoro- bohatera, wcale jej się nie dziwię. Jeżeli on płaczem reagował na "ciche dni", to ja dziękuję. Z taką osobą nie da się żyć.
Bogu dzięki, że książka ma zaledwie 240 stron, choć i tak to była droga przez mękę. Cały czas tkwimy w tej jego egoistycznej rozpaczy. Dlaczego egoistycznej? Ano, ma on wiele przyjaciół/ przyjaciółek, z którymi dzieli swój żal. Tyle że on nie pyta, co u nich, nie analizuje ich problemów, nie próbuje ich jakoś wesprzeć słowem czy pomóc w sposób, w jaki zawsze pomagają przyjaciele- on po prostu słucha, po czym znowu wyskakuje ze swoją "rozpaczą". Przez 90% czasu miałam ochotę kopnąć go w d***, kazać wytrzeć smarki spod nosa i ruszyć na podbój świata. Nie bądź takim mazgajem!- wrzeszczałam w myślach. Nic to. Frustracja rosła z każdą stroną.
Jak już wspomniałam we wstępie to nie jest tak, że neguję istnienie męskich uczuć, rozpaczy po rozstaniu. Że moim zdaniem facet musi być silny niczym jaskiniowiec, skupiać się wyłącznie na zdobyciu pożywienia czy zaciągnięciu kobiety do jaskini. Nie. Mężczyzna ma wszelakie prawo CZUĆ i ROZPACZAĆ, ale ujście smutku opisane w tej książce jest po prostu tragi- komiczne. I irytujące. Spodziewałam się naprawdę wielkich emocji, opisania ich w taki sposób, który zrozumie tylko serce, ale po tym... czuję wyłącznie niesmak. Teraz to już w ogóle ludzie pomyślą, że faceci cierpiący to takie ciepłe kluchy, nawet nie wiem, jak inaczej to określić. Brak tu delikatności, jakiejś wrażliwości w opisie, takiego smaku literackiego; mam wrażenie, że autor opisuje kompletną fantastykę. Nawet kobiety, które od zarania dziejów uważa się za bardziej emocjonalną płeć, nie zachowują się tak, jak nasz główny bohater.
Nie mam więcej słów. Mam tylko nadzieję, że nigdy więcej nie trafię na taką książkę.
Większość z nas została kiedyś porzucona. Powody tegoż są różne: od najbłahszych, jak np. rzekoma niezgodność charakteru, po te dużo cięższe- zdradę, przemoc. Czasem po prostu rozchodzimy się, bo obydwie strony związku nie czują tego "czegoś". Najczęściej jednak jedna połówka zostaje zraniona, niosąc ten ból przez kolejne dni. Bojąc się ponownie komuś zaufać, by ponownie...
więcej Pokaż mimo toTak mnie ta książka wkurzyła, że aż sobie założyłam tutaj konto.
50 letni dziennikarz zachowuje się jak nastolatek, któremu "wali się świat" po odrzuceniu przez pierwszą dziewczynę... I ok, ma do tego prawo, ale kiedy stawia siebie na pozycji mędrca i wysyła przekaz, że terapia i leczenie w niczym nie pomagają, kiedy wrzuca kobiety w kolejne stereotypy, kiedy z wyrachowaniem próbuje złapać się na płynącą z Zachodu falę głośnego mówienia o emocjach i sprzedawania w ten sposób produktów, to trudno nie zgrzytać zębami... Nie to jest jedna w "Kortyzolu" najgorsze. Najgorsze jest to, że gdzieś już coś podobnego czytałam, tyle, że szerzej opisane, przedstawiające całe spektrum emocji, przedstawiające stopniowe popadanie w szaleństwo, zacierające granice między rzeczywistością obiektywną a subiektywną, pełne świetnych wątków pobocznych, ciekawych postaci... Tamta książka nazywała się "Zły człowiek" i napisał ją inny trójmiejski dziennikarz. Podobieństwa momentami są uderzające, z tym że Guldzie brak odwagi, brak pomysłu i brak umiejętności językowych. "Kortyzol" to laurka dla samego siebie, jedno zdanie parafrazowane na tysiąc sposobów, no i ta fatalna okładka...
Tak mnie ta książka wkurzyła, że aż sobie założyłam tutaj konto.
więcej Pokaż mimo to50 letni dziennikarz zachowuje się jak nastolatek, któremu "wali się świat" po odrzuceniu przez pierwszą dziewczynę... I ok, ma do tego prawo, ale kiedy stawia siebie na pozycji mędrca i wysyła przekaz, że terapia i leczenie w niczym nie pomagają, kiedy wrzuca kobiety w kolejne stereotypy, kiedy z...
To nie jest dobra literatura.
Zastanawia mnie kto z wydawnictwa zdecydował, żeby wydać taki chłam.
Nie polecam.
To nie jest dobra literatura.
Pokaż mimo toZastanawia mnie kto z wydawnictwa zdecydował, żeby wydać taki chłam.
Nie polecam.