rozwińzwiń

Autobiografie

Okładka książki Autobiografie Thomas Bernhard
Okładka książki Autobiografie
Thomas Bernhard Wydawnictwo: Czarne Seria: Klasyka [Czarne] biografia, autobiografia, pamiętnik
408 str. 6 godz. 48 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Klasyka [Czarne]
Tytuł oryginału:
Autobiographische Schriften
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2019-05-15
Data 1. wyd. pol.:
2019-05-15
Liczba stron:
408
Czas czytania
6 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380498655
Tłumacz:
Sława Lisiecka
Średnia ocen

8,7 8,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,7 / 10
13 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
107
22

Na półkach:

W strumieniu świadomości najważniejsza jest jego wartkość. Nie może go ograniczać żadna prostata. No bo jaka jest przyjemność chlapania stopami w równinnym, przerywanym okresowo, potoczku, kiedy czytelnicza przygoda wzywa nas do survivalu w salzburskim strumieniu gniewnie i złowieszczo tętniącym alpejskim klimatem?
Wieczny wkurw Autora, z tym przyszło mi się zmierzyć. Zmaga się bowiem Bernhard (uwielbiam tę pseudoakademicką składnię) z pamięcią własną i zbiorową. Próbuje oddzielić myśli z czasów młodości od swoich teraźniejszych, co samo w sobie jest niezłą kaskaderką. W pamięci zbiorowej uwiera go amnezja, zwłaszcza dotycząca narodowego socjalizmu i klerykalizmu powojennego, co jest dla niego jako obłuda nie do zaakceptowania. Nie dziwi więc, że zakazał publikacji swych dzieł w Austrii do 2059 roku.
W tego typu literaturze najważniejsze jest zaufanie do pisarza. Mnie przekonał. Porwał.

W strumieniu świadomości najważniejsza jest jego wartkość. Nie może go ograniczać żadna prostata. No bo jaka jest przyjemność chlapania stopami w równinnym, przerywanym okresowo, potoczku, kiedy czytelnicza przygoda wzywa nas do survivalu w salzburskim strumieniu gniewnie i złowieszczo tętniącym alpejskim klimatem?
Wieczny wkurw Autora, z tym przyszło mi się zmierzyć. Zmaga...

więcej Pokaż mimo to

avatar
213
213

Na półkach:

Berhnardowe opisanie młodości. I ten styl... majstersztyk to jest.

Berhnardowe opisanie młodości. I ten styl... majstersztyk to jest.

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
86
19

Na półkach: ,

Hmm, niby dobrze się czytało, ale po wszystkim jakoś bez szału.

Hmm, niby dobrze się czytało, ale po wszystkim jakoś bez szału.

Pokaż mimo to

avatar
144
144

Na półkach:

To zestaw kilku, bardzo różnych opowiadań. Część bardzo filozoficzna, część rzeczowo opisuje bieg życia w okresie dojrzewania. Wciągające choć do końca mnie nie przekonały.
Ale trafiły na dobry kontekst czasowy. Przeczytałem Empuzjon, wybierałem się właśnie do Sokołowska, a Bernhard opisuje szczegółowo swoje przejścia w austriackim szpitalu i sanatorium przeciwgruźliczym.

To zestaw kilku, bardzo różnych opowiadań. Część bardzo filozoficzna, część rzeczowo opisuje bieg życia w okresie dojrzewania. Wciągające choć do końca mnie nie przekonały.
Ale trafiły na dobry kontekst czasowy. Przeczytałem Empuzjon, wybierałem się właśnie do Sokołowska, a Bernhard opisuje szczegółowo swoje przejścia w austriackim szpitalu i sanatorium przeciwgruźliczym.

Pokaż mimo to

avatar
395
359

Na półkach: ,

Mocno nas niniejsza książka dezorientowała.
Lawina mizantropii i solipsyzmu, która została spuszczona na nasze biedne głowy od pierwszych stron z tak wielką zaciekłością wydała nam się w swej intensywności absurdalna. Nie byliśmy pewni, czy nie stoi za nią jakiś rodzaj puszczenia oka. Kpiny z samego siebie. Niepewność naszą podkręcał styl, który ze swoimi nieustannymi zapętleniami wydawał nam się mocno groteskowy. W komplecie otrzymaliśmy jeszcze archetypiczną postać duchowego przewodnika narratora - dziadka komunistę i kontestatora. No nie - mówiliśmy sobie drapiąc się po głowie - tej historii nie można odczytywać wprost. Węsząc, mimo obwoluty, która wszak uczciwie nas uprzedziła, że pan Thomas jest prawdopodobnie największym żyjącym wrogiem austriackiego drobnomieszczaństwa, jakiś podstęp, jakąś ironię. Mając poczucie, że nie dobrze byłoby czytać ją tylko jako opowieść o dzieciństwie/młodości zepsutym przez mieszczański patriarchat, nazistów, gruźlicę i nocne moczenia.
A jednak wraz z przedzieraniem się, przez kolejne obrazki z życia Bernharda te podejrzenia w nas troszkę osłabły. Ostatecznie książkę odkładaliśmy na półkę z pewnym rozczarowaniem.

Mocno nas niniejsza książka dezorientowała.
Lawina mizantropii i solipsyzmu, która została spuszczona na nasze biedne głowy od pierwszych stron z tak wielką zaciekłością wydała nam się w swej intensywności absurdalna. Nie byliśmy pewni, czy nie stoi za nią jakiś rodzaj puszczenia oka. Kpiny z samego siebie. Niepewność naszą podkręcał styl, który ze swoimi nieustannymi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1152
610

Na półkach: ,

Nieprawdopodobny klimat tej książki zachwyca i nie pozwala się od niej oderwać. Autor dodatkowo buduje długie zdania, których czytanie na wdechu powoduje podwójne przywiązanie do niej. Aczkolwiek kiedy nauczyłam się już oddychać okazało się, że kropki nie sią w ogóle potrzebne. Książka oddycha swoim rytmem, a ty się do niego dopasowywujesz. Te wycinki z życiorysu Thomasa Bernharda są duszno fascynujące, niezmiernie empatyczne i bardzo mądre.

Nieprawdopodobny klimat tej książki zachwyca i nie pozwala się od niej oderwać. Autor dodatkowo buduje długie zdania, których czytanie na wdechu powoduje podwójne przywiązanie do niej. Aczkolwiek kiedy nauczyłam się już oddychać okazało się, że kropki nie sią w ogóle potrzebne. Książka oddycha swoim rytmem, a ty się do niego dopasowywujesz. Te wycinki z życiorysu Thomasa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
169
45

Na półkach: , , ,

Jest to literatura wybitna, słowo do smakowania, obszar do rozeznania. Bernhard staje w "Autobiografiach" przed czytelnikami całkowicie nagi, z pamięciowego zapisu wyłuskuje to, co najbardziej znaczące (a może znaczone?) i to, co zarazem najbardziej bolesne. Jest to studium jednostki nieprzeciętnej, niepoprawnie inteligentnej, obserwatora świata, który przepuszczając ten świat przez filtr własnego doświadczenia, wytwarza literackie uniwersum. Opresyjność systemów, powtarzalność schematów, podobieństwo scenerii epok, niezmienność postulatów. Szkoła, państwo, rodzina, szpital, i tak w kółko. Samotność, która goi zadane przez społeczeństwo rany i rani zarazem. Autorytety, które pociągają i rozczarowują. Jest dziadek, stanowiący intelektualne i emocjonalne schronienie, jest matka skazana na los matki, jest ojciec, który poprzez swoje niebycie może jest właśnie najbardziej. I wreszcie jest JA autora, które nieustająco migruje pomiędzy różnymi przestrzeniami. Jak konstatuje Bernhard, nie ma prawdy, chodzi tylko o zawartość prawdy w kłamstwie. Wszyscy dochodzimy do pewnych granic samowytrzymałości, chodzi może tylko o to, by być tego (nad)świadomym.

Jest to literatura wybitna, słowo do smakowania, obszar do rozeznania. Bernhard staje w "Autobiografiach" przed czytelnikami całkowicie nagi, z pamięciowego zapisu wyłuskuje to, co najbardziej znaczące (a może znaczone?) i to, co zarazem najbardziej bolesne. Jest to studium jednostki nieprzeciętnej, niepoprawnie inteligentnej, obserwatora świata, który przepuszczając ten...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: , , , ,

Jedna negatywna uwaga co do tej książki - ale do samego siebie: dlaczego tak późno zapoznałem się z tym arcydziełem, jedną z książek mojego zycia?!?

Ale z drugiej strony może to i lepiej, wszak nie jest to raczej rzecz dla młodego człowieka. Zazwyczaj przecież jeszcze nie wie on, czym jest klęska – jak nie wiedział tego i sam Autor, słysząc od dziadka-anarchisty i intelektualisty (jednej z najpiękniejszych postaci książki),że „wszystko jest klęską”….

Ktoś tu słusznie napisał, że to dzieło totalne. Warto dodać, że także w tym sensie, że całkowicie uzależnia od siebie niczym narkotyk, ale taki, który niekoniecznie zatruwa, lecz raczej oczyszcza (są takie?).

Początkowo wielka perseweracyjna filipika Bernarda przeciw światu, wypowiadana charakterystyczną, właściwą mu frazą, może odstraszać czytelnika perspektywą „dołowania”. Dość szybko jednak zachwyt przeważa nad tą obawą, tak jakby Autor mimo wszystko chciał uwieść czytelnika, co - jak mi się wydaje - mogło być jego świadomym zamiarem.

On przecież też coś chciał mieć ze swego pisania. Była tym zapewne – co brzmi pewnie lekko banalnie – chęć „wymierzenia sprawiedliwości widzianemu światu”. I wymierza aż strzępy lecą… Czytelnik wierzy mu jednak, a nawet czuje się przekonany, że cała diagnoza jest do bólu trzewi (zarówno jego, jak i Autora) prawdziwa i zasadna. A nie oszczędza przecież nikogo.

Zgoda: mało kto mógłby lubić sfanatyzowanych naziolskich nauczycieli, zaburzonych księży, zarozumiałych lekarzy, nie mówiąc o potwornych salzburskich mieszczanach, przy których Dulska (nawet czytana przez Najwyższą Osobę) to wręcz moralny wzorzec.

Niemniej ostrze swego pióra Autor kieruje także, a może przede wszystkim, wobec swoich – rodzinie i matce, a w końcu nie oszczędza i samego siebie (np. kłopoty w szkole, nocne moczenia, liczne zachowania autodestrukcyjne, choć dalekie od chęci samobójstwa, bo jest na to „zbyt ciekawy wszystkiego”).

A relacja z matką wydaje się wiele tłumaczyć. Jako syn ze związku pozamałżeńskiego mały Bernhard od początku nie ma szans na tzw. normalność. Nieszczęśliwa matka, wykorzystana i porzucona przez jego zapewne potwornego ojca, jest całkowicie bezradna w sytuacji panny z dzieckiem, pogardzanej tak bardzo, że przyznaje się do tego swym rodzicom długo po porodzie. W efekcie funduje mu takie dzieciństwo - niezależnie od faktu, że Bernhard z pewnością był tzw. „trudnym dzieckiem” - że musiało to go jakoś spaczyć. Wyobraźmy sobie, co się dzieje w duszy małego dziecka wysyłanego przez matkę po grosze z opieki społecznej, „żeby zobaczył, ile jest wart”. Okładanie zaś bykowcem to niemal codzienność, tak jak wywieszanie rankiem w oknie prześcieradła z żółtą plamą pośrodku, żeby cała miejscowość wiedziała, że mały Thomas to „leja”…

„Bijąc mnie, biła nie tylko mnie, lecz także sprawcę swojego nieszczęścia. Bykowiec za każdym razem był również przeznaczony dla mojego ojca, ignorowanego przez wszystkich, nawet przez dziadka”.

I choć w tym ukochanym dziadku znalazł on miłość, zaufanie i autorytet, to nie da się przecież powiedzieć, że i tego wspaniałego skądinąd człowieka także nie cechowała pewna przemocowość. Nie fizyczna wprawdzie, ale wyrażająca się choćby w terroryzowaniu otoczenia, gdy pisał swoje opus magnum (nb. widzę tu figurę Tomasza Manna). Autorytet ma przecież i anarchista…

A do tego wszystkiego jeszcze cały ten otaczający potworny, bezlitosny, okrutny austriacki (i niemiecki) świat. „W tym czasie Austria stała się nagle częścią Niemiec i nie wolno już było wypowiadać słowa Austria. Od dawna nie mówiło się: „Szczęść Boże”, tylko „Heil Hitler”.

Szkoła? Nauczyciele „płaszczący się przed zwierzchnikami, pomiatający podwładnymi”. „Codzienne chodzenie do szkoły miało w sobie coś demonicznego. Byłem bez reszty wystawiony na szyderstwo kolegów szkolnych. Synowie mieszczan w drogich ubraniach karali mnie pogardą, a ja nie wiedziałem za co. Nauczyciele mi nie pomagali. Przeciwnie, od razu uważali mnie za przyczynę swoich wybuchów wściekłości. Nigdy nie byłem tak bezradny. (…) Niebawem nie było dnia, w którym nie musiałbym wychodzić na środek klasy, aby dostać parę „łap” trzcinką. (…) Wchodziłem do szkoły z drżeniem, wychodziłem z płaczem”.

Opisy rzeczywistości kolejnych szkół, a zwłaszcza internatu w Salzburgu - najpierw hitlerowskiego, a potem katolickiego - są jednymi z najmocniejszych w światowej literaturze świadectw potworności edukacji szkolno-kościelnej. Ten kto został przez te instytucje złamany (czyli w zasadzie każdy),wpasowywał się w system, nie mając innego wyjścia. Bernhard podświadomie ten system odrzuca, przerywa naukę, wybierając ostatecznie jak sam mówi „przeciwny kierunek”.

Zostaje pomocnikiem w sklepie spożywczym w najgorszej, pełnej „ludzkich odpadów” pogardzanej dzielnicy Salzburga, co – można mu wierzyć – go uratowało, bo wszedł w „prawdziwe życie”.

Opisy tej dzielnicy i jej ludzi są mistrzowskie: „Mieszkańcy osiedla byli ludźmi uznanymi za straconych nie tylko przez otoczenie, czyli perwersyjne społeczeństwo iluzji i gustu, to oni sami uznali się za straconych (…) Tutaj życie więdło i możliwe było tylko w nieustannym obumieraniu, podczas gdy o kilkaset metrów dalej perwersyjna fabryka dobrobytu i rozkoszy nadawała sobie pozory jedynej władczyni świata”.

„Oni, mieszkańcy przedpiekla, które prawdę mówiąc było piekłem, pozbawiani byli zawsze wszelkich możliwości, w ich naturze leżało nieposiadanie żadnej możliwości, poza możliwością stoczenia się na dno (...) Ponieważ wydawali na świat tyle dzieci, co żadne inne zbiorowisko ludzkie, mogli również bić rekordy w pogrzebach”.

Niektóre refleksje ze sklepu brzmią niepokojąco aktualnie (koniec lat 40.): „Kupowali tak dużo, bo tak byli zrozpaczeni (..). Sądząc że kupując nieustannie i spożywając żywność i delikatesy, sprawią, że ich rozpacz stanie się znośniejsza, a jest rzeczą wiadomą, że najbiedniejsi i najnieszczęśliwsi kupują najwięcej i najwięcej jedzą, wkupując się i wżerając w coraz to większą, coraz to bardziej piekielną zabójczą rozpacz (…) A kupowali w ogromnych ilościach przede wszystkim to, co nie było im przydatne”.

Ten właśnie czas paradoksalnie dał mu to, czego wcześniej nie miał - poczucie użyteczności i satysfakcji (ponownie przyjdzie mu to zapewne dopiero podczas pisania kolejnych wielkich rozpraw z Ojczyzną, Kościołem i Rodakami…).

I jeszcze kilka mocnych cytatów z tej perfekcyjnej rozprawy: ”Codziennie niszczono nas i zadręczano, najpierw wychowaniem w duchu Adolfa Hitlera, a po wojnie w imię Jezusa Chrystusa, narodowy socjalizm miał zaś tak samo straszliwe skutki dla wszystkich młodych ludzi, jak obecnie katolicyzm”.

„Nieletnie dziewczyny z osiedla dniem i nocą przestawały z Amerykanami. Obsypywali je oni czekoladą, nylonowymi pończochami i bluzkami oraz wszelkim luksusowym śmieciem, które razem z nimi wtargnęło do Europy. Wszystkie malowały się niczym chińskie lalki, a w pantoflach na wysokich obcasach miały zuchwały a zarazem komiczny chód. (...) Rodziny, w których były jakieś dziewczyny, wypychały je, jeśli same nie chciały pójść, do Amerykanów. To zapewniało im byt na jakiś czas i budziło nienawiść tych, których nie spotkało takie szczęście. (...) Amerykanie czynili spustoszenie – małe dziewczynki przepoczwarzały się nagle w Amerykanki. Kilka z nich Amerykanie zabili. Odbyło się parę sensacyjnych procesów przed amerykańskimi sądami wojskowymi. Mordercy w mundurach dostawali wyroki, po czym wyjeżdżali do Ameryki”.

„W oczach dziadka Kościół bez skrupułów sprzedawał to, czego nie ma, a mianowicie dobrego, ale zarazem i złego, Boga, wyzyskując miliony nawet najbiedniejszych z biednych na całym świecie, jedynie dla nieustannego powiększenia swojego stanu posiadania, który lokował w gigantycznych przemysłach, w nieskończonych górach złota, i w podobnie nieskończonych pakietach akcji w nieomal wszystkich bankach świata. Każdy człowiek, który sprzedaje coś, czego nie ma, zostaje postawiony w stan oskarżenia i skazany, mówił mój dziadek. Kościół zaś od tysięcy lat sprzedaje Boga i Ducha Świętego absolutnie publicznie i w pełni bezkarnie. A jego wyzyskiwacze, moje dziecko, czyli knowacze, mieszkają poza tym w w książęcych pałacach”.

„Społeczność, czyli wspólnota zawsze znajdzie najsłabszego i bez skrupułów wystawi go na pośmiewisko i podda swoim coraz nowszym i straszliwym torturom wyszydzania i wydrwiwania (…). Wystarczy spojrzeć na rodziny, w których zawsze znajdujemy ofiarę kpin i szyderstwa (...),a większa zaś społeczność czyli wspólnota w ogóle nie może istnieć bez takiej ofiary lub bez większej ich liczby (…) a ofiary wykorzystuje się dopóty nie zostaną unicestwione”.

„We wszystkich epokach wszystkie rządy zawsze przypisywały sportowi największe znaczenie i słusznie, bawi on bowiem ogłupia i odurza masy (…). Kto jest za sportem, ma masy po swojej stronie, kto jest za kulturą, ma je przeciw sobie, dlatego zawsze wszystkie rządy są za sportem, a przeciw kulturze”.

„Sobota zawsze była dniem samobójstw, a kto przez dłuższy czas chodził na procesy sądowe, wie ze 80 procent morderstw popełnia się w soboty. Wszystko, co sprawia że człowiek musi być niezadowolony i nieszczęśliwy, bo tak bardzo koncentruje się na niezadowoleniu i nieszczęściu, tłumione jest w ciągu tygodnia. W sobotę jednak po zakończeniu pracy, niezadowolenie i nieszczęście pojawia się znowu i to z coraz większą bezwzględnością. Toteż wszyscy usiłują w soboty wyładować swoje niezadowolenie i nieszczęście na innych”.

Po co organizuje się Festiwal Salzburski? „Aby na wiele miesięcy zasłonić bagno, w którym grzęźnie to miasto”.

„Jedni zostawiają ludzi w spokoju, a drudzy, ja należę do tych drugich, wprowadzają zamęt i irytują. Nie jestem człowiekiem, który zostawiałby w spokoju i nie chcę takim być’.

Mam nieszkodliwą manię zakładania co ciekawszych miejsc w czytanych ważnych książkach karteczkami - aby móc na wyrywki do nich szybko wrócić, gdy przyjdzie taka ochota czy potrzeba. „Autobiografie” należą do tych moich książek, w których takich zakładek jest najwięcej - skoro to jedna z najważniejszych rzeczy, które kiedykolwiek przeczytałem (w kongenialnym przekładzie Sławy Lisieckiej!).

I do której będę wracał oraz innych do niej namawiał - choć tylko tych dobrze wybranych…

Jedna negatywna uwaga co do tej książki - ale do samego siebie: dlaczego tak późno zapoznałem się z tym arcydziełem, jedną z książek mojego zycia?!?

Ale z drugiej strony może to i lepiej, wszak nie jest to raczej rzecz dla młodego człowieka. Zazwyczaj przecież jeszcze nie wie on, czym jest klęska – jak nie wiedział tego i sam Autor, słysząc od dziadka-anarchisty i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
110
10

Na półkach:

Moja ulubiona książka

Moja ulubiona książka

Pokaż mimo to

avatar
43
38

Na półkach:

Tu jest wszystko.

Tu jest wszystko.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    623
  • Przeczytane
    317
  • Posiadam
    136
  • Ulubione
    22
  • Teraz czytam
    21
  • Chcę w prezencie
    8
  • Literatura austriacka
    7
  • Biografie
    5
  • 2021
    3
  • Bernhard
    3

Cytaty

Więcej
Thomas Bernhard Autobiografie Zobacz więcej
Thomas Bernhard Autobiografie Zobacz więcej
Thomas Bernhard Autobiografie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także