"Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie" - aż dziw, że te popularne w epoce PRL słowa, przypisywane "katowi" epoki stalinizmu, Andriejowi Wyszyńskiemu, "stały się ciałem" w naszym kraju końca lat 90-tych.

Gdyby bohaterem książki był Thomas Command a miejscem akcji USA w latach 70-80tych niewiele by mnie w niej zdziwiło. Historia Stanów zna kilkadziesiąt przypadków korupcji, fabrykowania dowodów, nieudolności śledczych oraz odsiadek za totalną niewinność. Jednakże, sprawa Tomasza Komendy, zwykłego, szarego obywatela RP wrobionego w horrendalnie nieporozumienie na szczeblach najwyższych władz do dziś wzbudza nasze nieme zdumienie.

O czym jest książka "25 lat niewinności?" Dokładnie o tym o czym mówi cytat z okładki. Grzegorz Głuszak, z dokładnością i profesjonalizmem szwajcarskiego zegarmistrza snuje szokującą opowieść o największej aferze w wymiarze sprawiedliwości wolnej (podkreślić tu należy: WOLNEJ) Polski.
Reportaż-rzeka, bo tak chyba można sklasyfikować tę książkę, nie jest lekturą łatwą i przyjemną. To nie biografia ani tym bardziej tania sensacja. Autor podszedł do tematu personalnie, jako dziennikarz śledczy TVN-u, sam przyczynił się poniekąd do uwolnienia Tomka, "siedział" w temacie od lat dwunastu, znał wszystkie opisane w książce postacie. Tym samym dostajemy relacje z pierwszej ręki oraz skrupulatny opis wydarzeń od zbrodni miłoszewskiej, poprzez proces niewinnie oskarżonego Komendy aż do jego uniewinnienia i wizyty w Rzymie.
Co więcej, reportaż Głuszaka opatrzony jest autentycznymi zapisami rozmów, aktami oskarżenia i wyrokami w pełnych ich brzmieniach oraz skanami dokumentów. Zabrakło mi tu tylko zdjęć, ale internet aż się od nich roi więc wystarczy wpisać odpowiednie hasła do wyszukiwarki.

Jak już mówiłem, książka lekka i przyjemna nie jest, ale z pewnością warto ją przeczytać i pochylić się nad sprawą Tomasza Komendy oraz zastanowić nad bardzo smutnym i prawdziwym faktem. Wystarczy tylko kilka decydentów, trochę mętnych poszlak żeby całkowicie niewinna osoba trafiła do więziennego piekła na wiele lat. Co gorsza, Tomek to "everyman" - na jego miejscu mógł znaleźć się każdy z nas. Ten fakt szokuje bardziej niż każde zdanie zapisane na kartach książki bo, jak pisze jeden z "aniołow" Tomasza Komendy, Remigiusz: "Dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili"...

"Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie" - aż dziw, że te popularne w epoce PRL słowa, przypisywane "katowi" epoki stalinizmu, Andriejowi Wyszyńskiemu, "stały się ciałem" w naszym kraju końca lat 90-tych.

Gdyby bohaterem książki był Thomas Command a miejscem akcji USA w latach 70-80tych niewiele by mnie w niej zdziwiło. Historia Stanów zna kilkadziesiąt przypadków...