Gronostaj z Czernopola

Okładka książki Gronostaj z Czernopola Gregor von Rezzori
Okładka książki Gronostaj z Czernopola
Gregor von Rezzori Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
463 str. 7 godz. 43 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2003-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2003-01-01
Liczba stron:
463
Czas czytania
7 godz. 43 min.
Język:
polski
ISBN:
8307029112
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
26 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach: , , , ,

Uwielbiam książki, w których można powoli a smakowicie rozkoszować się kunsztownie zbudowanymi, wielokrotnie złożonymi, zdaniami. Wtedy fabuła ma drugorzędne znaczenie, liczy się zaś to, o czym pisał klasyk: „Styl to człowiek”. Choć tutaj nie zawiodą się i miłośnicy intrygi a już zwłaszcza dobrej anegdoty.

Ale to właśnie niepospolity język tej bardzo egzotycznej dziś opowieści jest największą zaletą "Gronostaja..." - wariacji na temat mitu (post)habsburskiego, upostaciowanego w Czerniowcach, stolicy Bukowiny. W tym to mieście Autor urodził się w 1914 r., opisuje zaś czasy, gdy jest to już część Rumunii (dziś - Ukrainy). Była to najbardziej zapadła, a jedna z najciekawszych krain tego zadziwiającego, do dziś fascynującego, acz wręcz niemożliwego tworu, jakim była C. K. Monarchia, złożona z wielu narodów – i w zasadzie nie dyskryminująca żadnego, co potem tam było rzadkie.

Mamy zatem miejsce, gdzie „zwycięskiemu pochodowi nowoczesności stawiała czoła nieugięta krzepa zapomnianej przez Boga prowincji”. A do poznania tego tygla wielu narodowości, wiar i kultur – jesteśmy tam i my, Polacy! – von Rezzori zachęca w stylu, którym skrzy się cała ta wybitna książka:

"Żyje tam obok siebie z tuzin najrozmaitszych narodowości i dobre pół tuzina zawzięcie się zwalczających wyznań religijnych, które - darząc się wzajemnie zgodną niechęcią - równocześnie prowadzą ze sobą ożywione interesy. Nigdzie nie spotkacie fanatyków równie tolerancyjnych i liberałów równie zaciekłych, jak u nas. Nigdzie też wstyd nie jest doznawany słabiej, zaś naiwność nie bywa cechą rzadszą niż tutaj" .

„W Czernopolu stosunek do głupoty miał niemal tkliwy charakter. To ironiczna ocena wszelkiej dziwaczności przybierała tak czułą postać. Wielcy głupcy żyjący w tym mieście budzili wciąż na nowo pełne radosnego podniecenia zdumienie”.

”Czernopolanie kochali dzień i jego bijącą w oczy rzeczywistość. Nic przeto nie pozostawało w tym mieście przemilczane i niczego nie udało się nigdy ukryć. Nie tolerowano tam żadnego udawania, nie pozwalano owijać niczego w bawełnę, wszelkie preteksty lekceważono, każde oszustwo musiało wyjść na jaw”.

Na szczęście rzecz jest pozbawiona jakiejkolwiek idealizacji, zwłaszcza że waśnie narodowościowe co rusz dochodzą do głosu, a czeka nas i zwiazany z tym rozlew krwi.

”Ulice Czernopola za dnia były widownią jawnego łajdactwa, brutalnego sobkostwa, bezwstydnej nikczemności. Mieszkańcy miasta śmiali się, płakali, kochali, okradali się i tłukli na targowiskach, płodzili pod płotami, umierali w rynsztoku”.

„Żyli tam żebracy – całe ich tabuny – pokryci wrzodami i gnijącymi ranami, których barwa nawet Matthiasowi Grünewaldowi łzy wycisnęłaby z oczu; dotknięci kalectwem i ułomnościami, na których widok sam Hieronymus Bosch zwątpiłby we własne dokonania (…) Widok ten nie był dla nas z pewnością przyjemny. Ale nie skłoniłby nikogo z mieszkańców Czernopola do przedsięwzięcia - jak to się znamiennie nazywa - jakichkolwiek kroków dla dobra tych istot, czy też – co z trudem dałoby się rozdzielić – przeciwko nim”.

„Wygarbowani wiatrem wieśniacy, którym bezlitosne słońce podolskiego lata wypaliło resztki mózgu spod spiczastych barankowych czapek; których buszujące po rozległych równinach lodowate wichry pozbawiły ostatków rozumu; wszyscy oni śmiali się tak, że łzy im spływały wzdłuż zrytych głębokimi bruzdami policzków; bili się sękatymi rękami po wychudzonych udach, aż się z konopnych portek i zgrzebnych koszul kurzyło; pochylali zgarbione plecy jeszcze niżej, to znów przechylali się do tyłu tak że głowa spadała im na kark, i dobywali śmiech z twardych pysków o żółtych, zepsutych zębach, godząc to w górę ku niebu, to w dół ku ziemi.

Kogo te smakowite zdania nie skłonią do niespiesznej lektury? Kto nie zanurzy się w świecie przebogatej różnorodności kulturowej - którego być może nigdy tak naprawdę nie było, bo przecież wszyscy tu żyli obok siebie, a nie ze sobą - ale za którym można by, a może i należy, zatęsknić w tzw. "naszych czasach", pełnych smętnego ujednolicenia, by nie powiedzieć, uniformizacji, której sami się z ochotą poddajemy, nie wiedząc co straciliśmy, a może i w ogóle nie mając takiej świadomości?

Choć narratorem (w pierwszej osobie liczby mnogiej!) jest dziecko - porte parole Autora, to pisze z całym późniejszym bagażem dojrzalej nostalgii.- M.in. dzięki temu zabiegowi na każdej niemal stronie jest zdanie, mogące funkcjonować samodzielnie jako aforyzm. Niezwykły wokabularz Autora zachwyca swym bogactwem...

Kilka próbek niepowtarzalnej narracji Gregora von Rezzori:

„Pozostaję sługą prawdy ale sługą niewidzialnym (…). Mam na myśli przypadek, gdyby ktoś wpadł na fatalny pomysł podawania mnie jako źródła tej czy informacji. Natomiast nie mam nic przeciwko szerzeniu nadanych przeze mnie wiadomości bez wymieniania mojego nazwiska”.

„Bo czy to nam szczególnie do gustu przypada, co jest nam pokrewne, czy też to co, jak powiadają, stanowi nasze przeciwieństwo; czy nadajemy konkretną postać obrazom, które od urodzenia nosimy w sobie, czy też te obrazy określają nasze upodobania, które odnajdujemy w innych obrazach, pozostanie tajemnicą”.

„I w ogóle zawsze wierzcie we wszystko i w nic równocześnie. Jest to przepis polecany głównie przez adeptów psychologii. Zasadnicza przyczyna jej wielkiej popularności polega na tym, że w ogólnym zastosowaniu ma zawsze rację, a w poszczególnych wypadkach – nigdy. Sięgajcie więc zawsze po pierwszą z brzegu interpretację i zaraz potem po najbardziej od niej odległą”.

„Dzieci wychowywać się nie da. W najgorszym wypadku można je wytresować, w najlepszym rozwinąć pewne cechy. Nie sposób w nie coś zasiać, a wydobyć na światło dziennie można jedynie to, co już wcześniej w nich było. Sądzę też, że daremne byłyby próby wyplenienia z nich czegokolwiek”.

„To pierwszorzędna zasada wychowawcza. Na demoralizowanie dzieci nigdy nie jest za wcześnie”.

„Ogarnęła nas wielka, beznadziejna niemoc – zarzewie smutku, który nie miał nas już nigdy opuścić: nasze dzieciństwo zostało zamordowane. Wiem, że dziewczynka Tania od tego uderzenia w twarz umarła. Mając 20 lat, zaziębiła się i zmarła na zapalenie płuc. Ale ja wiem, że praprzyczyną jej wczesnej śmierci było tamto uderzenie”.

„Przekonaliśmy się wtedy nie o tym, że – jak to przeważnie bywało - Żydzi również są ludźmi, ale że przeciwnie: niektórzy ludzie są Żydami. Odkryliśmy przy okazji, że wcale nie właściwości ludzi zwanych Żydami decydowały o ich przynależności do określonej rasy, tylko specyficzny sposób, w jaki się wyrażali i poruszali; że więc nie ma żadnych ”typowo żydowskich” cech, a istnieje jedynie charakterystyczny dla Żydów sposób manifestowania cech typowo ludzkich”.

„Wszystko, co słyszeliśmy w szkole (od dr. Arona Salzmanna) było przeniknięte duchem cudownej pobożności i równie cudownej, mądrej i pogodnej tolerancji, która poziomem moralnym znacznie przewyższała zaciętość dziekana "Miecia" Chmielewskiego, usiłującego nam wmówić, że my jako Austriacy, czyli prawie Niemcy – a wiec protestanci – nie mamy żadnych szans, by stać się prawdziwymi katolikami i że obowiązkiem każdego prawdziwego katolika jest występowanie w roli jeszcze prawdziwszego Polaka”.

„Tę obywatelską cnotę cenię bez porównania wyżej od szowinizmu tych, co sądzą, że przemianowanie nazw ulic i środków płatniczych oraz przetłumaczenie na ich język policyjnych rozporządzeń i ustaw podatkowych oraz tabliczek z zakazami ustanawianych w publicznych parkach upoważnia ich do rozwalania łbów współobywatelom innej niż oni nacji”.

„Wszystkie narody, śpiewając swoje pieśni, upajają się ich brzmieniem, Niemcy zaś śpiewając, upajają się sobą”.

- Chciałam tylko prosić o wyjaśnienie, jakiego rodzaju lekcja odbywa się tutaj w tej chwili? – zapytała ciotka Elwira
- Mówi pani do nas stylem not dyplomatycznych, łaskawa pani. My jesteśmy zwyczajni Żydzi. A przedmiotem lekcji, w której brała pani właśnie udział, była religia mojżeszowa.
- Czy to za wiedzą i zgodą madame Aritonowicz udziela się tego rodzaju lekcji uczniom nieżydowskim? - zapytała ciotka Elwira tonem wyraźnie zgorszonym, do żywego dotknięta w swej chrześcijańskiej godności. (…) Pozwolono nam pozostać w instytucie przynajmniej do końca semestru, oczywiście bez dalszego brania udziału w żydowskich lekcjach religii”.

„Prasa kłamie jeszcze częściej i głupiej niż wszyscy kłamcy razem wzięci”.

„Wszystkie niezwykle subtelne elementy jej twarzy: delikatne dziewczęce policzki, mały zgrabny nosek, ogromne, szeroko rozstawione szare oczy, kształtna bródka i zachwycająco zarysowane usta pokrywała gruba warstwa szminki, zamieniając śliczną, młodziutką buzię w przerażającą maskę . (…) Patrzenie na nią wymagało odwagi, i to należało jej zebrać więcej niż na ogół potrzeba, aby znieść spojrzenie drugiego człowieka. (…) Z maski tej młodej dziewczyny ulicznej wyzierało ku nam oblicze śmierci”.

„Była geniuszem czułości, który unika rutyny powszechnie w erotyce stosowanych wstępnych gestów, budząc wyrafinowaną rozkosz wydłużaniem drogi do celu niewinnie-grzeszną pośrednią grą”.

„Wieszanie Efraima Perko nie miałoby sensu, bo żaden stryczek nie zniósłby kontaktu z jego szyją”.

I jeszcze zdanie wyjaśniające, dlaczego Autor napisał tę książkę: ”Każdy bowiem jest zdany na własną samotność, zarówno człowiek, jak i miasto”.

Zachwycająca, a - z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów - kompletnie nieznana literatura. Choć przyznaję, że tylko dla wyrafinowanych Czytelników. Dla mnie - jedna z książek życia.

Uwielbiam książki, w których można powoli a smakowicie rozkoszować się kunsztownie zbudowanymi, wielokrotnie złożonymi, zdaniami. Wtedy fabuła ma drugorzędne znaczenie, liczy się zaś to, o czym pisał klasyk: „Styl to człowiek”. Choć tutaj nie zawiodą się i miłośnicy intrygi a już zwłaszcza dobrej anegdoty.

Ale to właśnie niepospolity język tej bardzo egzotycznej dziś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
536
36

Na półkach: , ,

Zastanawiałem się dlaczego GvR unika nazwy Bukowina i Czerniowce? Oczywiste jest, że właśnie tam rozgrywa się akcja Gronostaja. Wydaje mi się, że odkryłęm dlaczego tak uczynił. Urodzony w Czernowcach, pamięta to miasto, jako legendarną miejscowość, z której prawdziwym, codziennym życiem, tak naprawdę nie zdążył się zderzyć. Zamknięty za murem urzędniczej rezydencji Austro-Węgierskiej monarchii, był świadkiem wielu opowieści o przeróżnych ludzkich typach. W tamtych czasach w domach wiele opowiadano, duzo więcej niż dzisiaj. Samo miasto widział oczami dziecka prowadzanego na spacer. Stąd uważał zapewne, że uczciwiej będzie nieco zniekształcić nazwy geograficzne. Nie był pewien czy Czerniowce zapamiętane przez niego to prawdziwe Czerniowce stąd Czernopol, miejsce jak twierdzi fikcyjne.Dał sobie alibi.
GvR - niemiecki arystokrata o włoslkim rodowodzie, jest właściwym bohaterem książki. To książka o nim,jego przemyślenia i wywody są głowną treścią książki. Piękny wywód o żeńskim pierwiastku w religii (na stronach 76-78),został dodany przeze mnie do ulubionych fragmentów przeczytanych książek.

Zastanawiałem się dlaczego GvR unika nazwy Bukowina i Czerniowce? Oczywiste jest, że właśnie tam rozgrywa się akcja Gronostaja. Wydaje mi się, że odkryłęm dlaczego tak uczynił. Urodzony w Czernowcach, pamięta to miasto, jako legendarną miejscowość, z której prawdziwym, codziennym życiem, tak naprawdę nie zdążył się zderzyć. Zamknięty za murem urzędniczej rezydencji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
539
78

Na półkach:

Miejscami piękny język, miejscami cudownie baśniowa opowieść. Ale całość wypada po prostu słabo - jest przegadana, pełna zbędnych i niezrozumiałych wątków. Męcząca lektura bardziej niż wymagająca.

Miejscami piękny język, miejscami cudownie baśniowa opowieść. Ale całość wypada po prostu słabo - jest przegadana, pełna zbędnych i niezrozumiałych wątków. Męcząca lektura bardziej niż wymagająca.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    49
  • Przeczytane
    30
  • Posiadam
    6
  • Oczekujące
    1
  • Lektury wtóre, trzecie i dalsze...
    1
  • Literatura niemiecka i niemieckojęzyczna
    1
  • Antykwariat
    1
  • Ulubione
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Poszukiwane
    1

Cytaty

Więcej
Gregor von Rezzori Gronostaj z Czernopola Zobacz więcej
Gregor von Rezzori Gronostaj z Czernopola Zobacz więcej
Gregor von Rezzori Gronostaj z Czernopola Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także