Narkopolis
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Don Kichot i Sancho Pansa
- Tytuł oryginału:
- Narcopolis
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2015-03-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-03-18
- Data 1. wydania:
- 2012-01-01
- Liczba stron:
- 352
- Czas czytania
- 5 godz. 52 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328015449
- Tłumacz:
- Agnieszka Walulik
- Tagi:
- Indie narkotyki seks egzotyka
- Inne
Nominowana do Nagrody Bookera poetycka powieść, w której debiutujący jako prozaik indyjski poeta i muzyk Jeet Thayil błyskotliwie opisał przemiany egzotycznej metropolii w przeciągu trzech dekad. Halucynogenna opowieść, w której w oparach opiumowej fajki poruszamy się po zakazanych dzielnicach Bombaju - miasta pełnego seksu, perwersji, uzależnienia, śmierci, ale także miłości i szaleńczej namiętności. To obraz Indii, jakich do tej pory nie poznaliśmy. Dla miłośników "Slumdoga. Milionera z ulicy".
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zagubieni w Bombaju
Po książkę hinduskiego pisarza Jeeta Thayila sięgałem z obawami, gdyż jej psychodeliczej szacie graficznej towarzyszyły okładkowe zachęty, nazywające powieść „halucynogenną”, której akcja rozgrywa się „w opiumowych oparach”. Jako że jestem zwolennikiem klarownej narracji, bez forsownych eksperymentów formalnych, podejrzewałem, iż „Narkopolis” może być jak dla mnie propozycją cokolwiek ciężkostrawną. Na szczęście moje najgorsze obawy (egzaltowana narracja, grafomański, nieprzejrzysty styl) nie sprawdziły się, gdyż Jeet Thayil okazał się pisarzem o ogromnej inwencji fabularnej i stylu raczej zdyscyplinowanym.
Akcja powieści rozgrywa się w Bombaju, na przestrzeni ostatnich dekad ubiegłego stulecia. Główny bohater jest uzależnionym od narkotyków, młodym człowiekiem, który spotyka w swoim życiu szereg niezwykle barwnych postaci, okazjonalnie lub nałogowo korzystających z bogatej oferty narkotykowej hinduskiej metropolii. Thayil należy do pisarzy, którzy nie ukrywają silnego autobiografizmu swojej prozy. Jak wspomina, „przez nałóg stracił dwadzieścia lat życia”. On sam może faktycznie stracił, ale jego książka na pewno zyskała, gdyż jej najmocniejszą stroną są właśnie szczegółowe i sugestywne opisy funkcjonowania egzotycznego środowiska osób uzależnionych - poczynając od rytuałów związanych z paleniem fajki z opium, a kończąc na metodach przemytu syntetycznych narkotyków.
W miarę rowoju fabuły poznajemy takie postaci jak niezwykle ekscentryczny malarz i poeta Newton Xavier (postać autentyczna),właściciel palarni opium Rashid, transseksualna prostytutka Dimple czy sędziwy Chińczyk, „pan Lee”. Narracja ogniskuje się kolejno na każdej z tych postaci, jak również na paru innych, nie mniej interesujących. Bohaterom „Narkopolis” mamy okazję przyjrzeć się bardzo dobrze, gdyż poznajemy ich zarówno poprzez retrospekcje, jak też w ramach fabuły rozgrywającej się na przestrzeni wielu lat. Inwencja fabularna autora, jego umiejętność kreowania kolejnych postaci i ich niezwykłych perypetii przywodziła mi na myśl słynną powieść „Obfite piersi, pełne biodra” Mo Yana. Natomiast umiejętność pozyskania czytelniczej sympatii nawet dla tak nietypowych osób jak Dimple skojarzyła się mi z Johnem Irvingiem.
Thayil pokazuje, jak z biegiem czasu zmieniają się jego bohaterowie, jak zmienia się rynek narkotykowy w Bombaju, a także samo miasto. W żadnym z tych przypadków zmiany nie są korzystne: dziarscy dilerzy dziadzieją, piękne prostytutki zmieniają się w zaniedbane dziwolągi, a stylowe palarnie opium ustępują miejsca spelunom z syntetyczną heroiną. Chociaż sam autor zerwał z nałogiem, to jednak jego książka nie jest, na szczęście, jakąś antynarkotykową propagandą. Wprawdzie nie brak w niej wyrażanego wprost lub pośrednio potępienia dla narkotyków (zwłaszcza innych niż opium),to równocześnie pojawiają się fragmenty, w których niektórzy bohaterowie opisują sięganie po narkotyk np. jako „ostateczny przejaw wolności”.
Jeżeli miałbym coś zarzucić tej powieści, to kompozycyjną chaotyczność. Narracja przesuwa się od jednej postaci do drugiej w sposób zupełnie dowolny, nie podporządkowany jakiemuś widocznemu, nadrzędnemu zamysłowi fabularnemu. Przy tym trzeba przyznać, że poszczególne fragmenty są pomysłowe, zwarte i naprawdę inetersujące. Dlatego lepiej by się stało, gdyby „Narkopolis” otrzymało formę zbioru luźno ze sobą powiązanych opowiadań (jakim de facto jest). Kolejne zastrzeżenie mam do redakcji książki. Roi się w niej od hinduskich nazw, tymczasem brak jakichkolwiek przypisów czy słowniczka. Oto mała próbka: ...miał jeszcze rybę z Delhi Darbar ze stertami roti z pieca tandoori, smażoną bheję oraz lassi.... Nie zawsze można domyśleć się znaczenia poszczególnych wyrazów z kontekstu, a w paru przypadkach nawet Internet nie pomógł. Cóż, może wydawca właśnie chciał, żebyśmy w trakcie lektury „Narkopolis” poczuli się czasem równie zagubieni jak jej bohaterowie?
Bogusław Karpowicz
Oceny
Książka na półkach
- 199
- 184
- 85
- 13
- 4
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
Cytaty
(...) to nie od heroiny się uzależniamy-odparła Dimple-tylko od dramatu życia, jego chaosu.
OPINIE i DYSKUSJE
Mocna książka, pierwsza połowa wciągająca, niektóre fragmenty zachwycające. Bardzo mi się podobały takie historie-dygresje, wchodzące na troszkę inny tor niż główna historia, takie backstories postaci - była w nich magia i tempo, chciało się przy nich trwać. Warto też zwrócić uwagę na tło powieści, w którym zauważyć można wydarzenia czy też przemiany miasta i Indii w latach 1970-2000. Pierwsza połowa jest naprawdę bardzo dobra, postać Dimple absolutnie wspaniała, a historie godne uwagi.
Niemniej jednak, mniej więcej od połowy powieści działania postaci zaczynają trochę wymykać się spod kontroli, narrator skupia się na bohaterach, których nie chce się śledzić, bo są po prostu irracjonalnie brutalne, szczególnie wobec kobiet. W ogóle przedstawienie relacji między mężczyznami i kobietami w tej książce potrafi szokować, nie ma w nich praktycznie żadnej pozytywnej nuty, a wszystko opiera się na dominacji i wykorzystywaniu, z dużym wyłączeniem kobiecych postaci i ich głosu, a skupieniem na brutalności i przemocy. Ukończenie tej opowieści przyszło mi więc z trudnością. Nie można też powiedzieć, że opowieść zostawia nas z jakąkolwiek pozytywną nutą - może też nie była to jej rola. Zostawia za to z pytaniem: dlaczego ta brutalność nagła i nieuzasadniona wymagała tak szerokiego przedstawienia?
Mocna książka, pierwsza połowa wciągająca, niektóre fragmenty zachwycające. Bardzo mi się podobały takie historie-dygresje, wchodzące na troszkę inny tor niż główna historia, takie backstories postaci - była w nich magia i tempo, chciało się przy nich trwać. Warto też zwrócić uwagę na tło powieści, w którym zauważyć można wydarzenia czy też przemiany miasta i Indii w latach...
więcej Pokaż mimo toSerio odlot. Zrobiłam kilkadziesiąt kilometrów żeby ją rozchodzić spacerując żeby wytrzeźwieć po jakimś zdaniu co dało silniejszego kopa.
Powieść od pierwszego wejrzenia. Ona i Ból i blask Almodovara mają coś wspólnego. Jakiś ciepło smutny ton.
Nie tylko de Quincey i Burroughs pachnie jeszcze Italo Calvino a właściwie Oulipo i pewien obraz René Magritta.
Serio odlot. Zrobiłam kilkadziesiąt kilometrów żeby ją rozchodzić spacerując żeby wytrzeźwieć po jakimś zdaniu co dało silniejszego kopa.
Pokaż mimo toPowieść od pierwszego wejrzenia. Ona i Ból i blask Almodovara mają coś wspólnego. Jakiś ciepło smutny ton.
Nie tylko de Quincey i Burroughs pachnie jeszcze Italo Calvino a właściwie Oulipo i pewien obraz René Magritta.
Nie wiem co myśleć o tej książce. Momentami mnie zachwycała a momentami nużyła. Za każdym razem jak do niej wracam myślami to mam ten sam mętlik w głowie i uczucie tego narkotycznego nastroju. Jedyne czego jestem pewna to potwierdzenia że z Indiami nigdy mi nie będzie po drodze.
Nie wiem co myśleć o tej książce. Momentami mnie zachwycała a momentami nużyła. Za każdym razem jak do niej wracam myślami to mam ten sam mętlik w głowie i uczucie tego narkotycznego nastroju. Jedyne czego jestem pewna to potwierdzenia że z Indiami nigdy mi nie będzie po drodze.
Pokaż mimo toNarkopolis to pozycja nietuzinkowa, trudna w odbiorze i ocenie. Po pierwsze, skupia się na narkotykach, ubóstwie, śmierci, terrorze, potworności ludzkiej natury, a do tego miejsce akcji osadzone jest slumsach Bombaju. Po drugie, autor Narkopolis Jeet Thayil to uznany poeta, dla którego książka ta była debiutem w prozie. Widać tu poetycki, postmodernistyczny sznyt - na fabułę składa się kolaż scen z życia jakoś z sobą połączonych bohaterów, narracja lubi skakać między bardzo rozwleczonymi epizodami, a wyjątkowo krótkimi scenkami i do tego mamy tu sporo "eksperymentalnych" zabiegów literackich, dość powiedzieć, że prolog Narkopolis to jedno zdanie, rozwleczone na kilka stron, które ma symulować bełkotliwe wspomnienia narkomana. Te dwa elementy złączone razem dają nam powieść specyficzną, mroczną i wymagającą sporo uwagi od czytelnika. Nie da się też ukryć faktu, że to przygnębiająca powieść i absolutnie nie jest dla ludzi, którzy traktują literaturę jako ucieczkę od rzeczywistego świata. Pisząc to wszystko, muszę jednak dodać, że mi wyjątkowo podpasowała i pochłonąłem ją dość szybko. Spodobała mi się bełkotliwa narracja i spijałem tony klimatu z zabiedzonych Indii lat 70-2000. W odróżnieniu od innych komentujących doceniłem bardzo liczne wstawki z hindi; Hindusi różnych kast mają to do siebie, że mieszają swój język ojczysty z angielskim, to raz, a dwa, pozostawienie sporej ilości wyrazów w hindi pasuje to ogólnego klimatu też książki. Podobała mi się wszechobecna przemoc, beznadzieja i bieda, które to bohaterowie paradoksalnie tworzą po części sami, ale i próbują uciec od nich w rozmaity sposób. Uwierzyłem również w autentyczność tej książki, łyknąłem gorzką pigułkę realizmu Bombaju bez większych skutków ubocznych. Przez cały ten toksyczny dym, który tworzy przed nami los kolejnych bohaterów i brutalnie szczegółowa narracja można się jednak przebić i książka pozostawia nas z malutkim poczuciem nadziei. Wyjątkowo specyficzna książka, która w 300 stronach treści daje czytelnikowi bardzo dużą dawkę beznadziei i smutnej akceptacji zła na tym świecie. Jeśli ktoś ma ochotę na dawkę takich odczuć, to można Narkopolis spróbować.
Narkopolis to pozycja nietuzinkowa, trudna w odbiorze i ocenie. Po pierwsze, skupia się na narkotykach, ubóstwie, śmierci, terrorze, potworności ludzkiej natury, a do tego miejsce akcji osadzone jest slumsach Bombaju. Po drugie, autor Narkopolis Jeet Thayil to uznany poeta, dla którego książka ta była debiutem w prozie. Widać tu poetycki, postmodernistyczny sznyt - na...
więcej Pokaż mimo toSą książki, które potrafią tłumaczyć np. "Good morning" i inne trywialne rzeczy, a są też takie, które nie tłumaczą niczego, mimo nagromadzenia słów w niezbyt popularnych w Polsce językach. Ta książka należy do tej drugiej grupy, a że jest ona w takim narkotykowym tonie, to nawet nie jestem przekonana, czy takie słowa istnieją, czy ktoś je dopiero wymyślił na haju. Poza tym: narkotyki, brud, seks w złym wydaniu, przemoc, zabijanie - no, trochę mnie to zmęczyło.
Skusiła mnie okładka, opis i cena - 7,99 zł, ale baaardzo długo to trwało zanim dobrnęłam do końca.
Są książki, które potrafią tłumaczyć np. "Good morning" i inne trywialne rzeczy, a są też takie, które nie tłumaczą niczego, mimo nagromadzenia słów w niezbyt popularnych w Polsce językach. Ta książka należy do tej drugiej grupy, a że jest ona w takim narkotykowym tonie, to nawet nie jestem przekonana, czy takie słowa istnieją, czy ktoś je dopiero wymyślił na haju. Poza...
więcej Pokaż mimo toChyba najgorsza książka, jaką przeczytałam w życiu. Autor najwyraźniej pisał ja będąc na haju, bo coś tak nieposkładanego i niezrozumiałego raczej nie można było było napisać z pełną świadomością. Jednym słowem i bardzo delikatnie rzecz ujmując - dziwna.
Chyba najgorsza książka, jaką przeczytałam w życiu. Autor najwyraźniej pisał ja będąc na haju, bo coś tak nieposkładanego i niezrozumiałego raczej nie można było było napisać z pełną świadomością. Jednym słowem i bardzo delikatnie rzecz ujmując - dziwna.
Pokaż mimo toWidzę tę książkę, czytam pierwsze pięć stron i WOW!
Następne strony to już opiumowy bełkot w ramionach prostytutek.
Zmarnowany debiut, zmarnowany papier, zmarnowany mój czas.
Tłumaczka mogła podnieść przyswajalność tekstu, ale nie: po co tłumaczyć słowa w hindi i wyrażenia z tamtejszej kultury. Przecież wszyscy je znamy, prawda?
Widzę tę książkę, czytam pierwsze pięć stron i WOW!
Pokaż mimo toNastępne strony to już opiumowy bełkot w ramionach prostytutek.
Zmarnowany debiut, zmarnowany papier, zmarnowany mój czas.
Tłumaczka mogła podnieść przyswajalność tekstu, ale nie: po co tłumaczyć słowa w hindi i wyrażenia z tamtejszej kultury. Przecież wszyscy je znamy, prawda?
Możliwe spojlery (duh.)
Musiałam sobie trochę przemyśleć tę książkę, zanim napisałam recenzję, bo o mój Odynie to była przeprawa. Przez slumsy Bombaju, ale też przez 350 stron przypominania sobie dlaczego kultura indyjska to nie moje klimaty.
Lubię temat narkotyków w książkach. Pierwszy raz się z nim zetknęłam bodajże w Pamiętniku narkomanki polskiej autorki Barbary Rosiek, później był James Fray i po drodze kilka innych książek. Generalnie uważam, że dobrze jest wiedzieć. Że w takich skrajnych warunkach narkotykowych można się dużo dowiedzieć o człowieku. Że... no bezpieczniej jest sobie poczytać, niż samemu brać (jak ze wszystkim). Myślałam więc, że Narkopolis połknę w trymiga i będę żyć w traumie, błagać o więcej i w ogóle. Fakt, błagałam... Ale o to, żeby mnie dobito.
Przede wszystkim autor pisał kiedyś tam poezję i był w tym polu uznawany przez... ktokolwiek uznaje poezję za dobrą. Już to powinno mi zamigotać światełkiem "może nie", ale cena (10 zł) i temat (narkotyki) jakoś zagłuszyły moją czujność. Jakby tego było mało, akcja dzieje się na slumsach w Bombaju, czyli gdzieś tam w Indiach, a ja fanką kultury indyjskiej nie jestem i po raz kolejny przypomniano mi dlaczego. Z Indii akceptuję żarcie, ale pewnie też w jakiejś bardziej europejskiej wersji niż oryginalnie.
W każdym razie ciężko mi powiedzieć cokolwiek konkretnego o bohaterach, bo wszystko pojawia się i znika jak w wizjach narkotycznych. Główny bohater, vel podszywający się pod niego bohater są w 1 części, później znikają, ale wracają na koniec. Przez całą historię przewija się Dimple, którą uważałam za całkiem spoko babkę, dopóki nie wyszło, że to hidźra i w ogóle to dzięki Indie, nie chciałam wiedzieć, że ten stan istnieje. Było jeszcze kilku innych bohaterów, ale właściwie to ze wszystkimi dzieje się mniej więcej to samo. Palą opium, później przerzucają się na coś innego, a później na jeszcze coś innego, aż kończą marnie.
Generalnie jak dla mnie to ta historia nie miała polotu. Jak czytałam większymi partiami to mi nawet wychodziło udawanie, że jest tu jakaś fabuła, która wykracza poza "no spotkaliśmy się i ćpaliśmy". No niby książka o ćpaniu, ale bez przesady, toż to nawet Ćpun miał więcej fabuły.
Nie podobało mi się, zmęczyłam tę książkę pocieszając się odmóżdżeniem Królową Cieni oraz czekającą na półce Trylogią Griszy i Orwellem. Nie polecam, chyba że ktoś chce bardzo sprawdzić jaką ma cierpliwość do nie niszczenia książek.
Możliwe spojlery (duh.)
więcej Pokaż mimo toMusiałam sobie trochę przemyśleć tę książkę, zanim napisałam recenzję, bo o mój Odynie to była przeprawa. Przez slumsy Bombaju, ale też przez 350 stron przypominania sobie dlaczego kultura indyjska to nie moje klimaty.
Lubię temat narkotyków w książkach. Pierwszy raz się z nim zetknęłam bodajże w Pamiętniku narkomanki polskiej autorki Barbary...
Nie rozumiem czytelników, którzy zachwycają się [i]Narkopolis[/i]. A już w ogóle, nie rozumiem tych osób, które porównują to do [i]Nagiego lunchu[/i]. Sądzę, że jeśli chodzi o książki poruszające tematykę narkomanii, to [i]Narkopolis[/i] należy do tych przeciętnych, które nie powinny wzbudzać szału.
Największy minus stanowi dla mnie brak przypisów, które w niektórych momentach, są zwyczajnie niezbędne do zrozumienia treści. Rozumiem, że autor popełnił błąd, ale tłumacz już powinien zająć się wyjaśnieniem sensu niektórych pojęć. Jak dla mnie, jest to kolosalna usterka.
Nie rozumiem czytelników, którzy zachwycają się [i]Narkopolis[/i]. A już w ogóle, nie rozumiem tych osób, które porównują to do [i]Nagiego lunchu[/i]. Sądzę, że jeśli chodzi o książki poruszające tematykę narkomanii, to [i]Narkopolis[/i] należy do tych przeciętnych, które nie powinny wzbudzać szału.
więcej Pokaż mimo toNajwiększy minus stanowi dla mnie brak przypisów, które w niektórych...
Przeczytałam pierwsze zdanie i wtedy już wiedziałam, że się nie zawiodę - i nie zawiodłam się. Tajemniczy klimat, wiele urwanych myśli i pewnego rodzaju chaotyczność, która przeważa w Narkopolis jest jednocześnie tym, co oddziałuje na czytelnika. Moja przygoda z Narkopolis wyglądała następująco:
Czytam ostatnią stronę.
Obiecuję sobie, że to ostatnia.
Zamykam i odkładam książkę.
Po czym biorę ją na nowo, bo nie mogę przerwać tej nici, która mnie z nią połączyła.
Nie będę się rozpisywać na temat fabuły, którą na dobrą sprawę nie tak łatwo jest wychwycić w przerwach opisu wschodniej kultury i nierzadkiego bałaganu. Ale niejednokrotnie przekonałam się, że fabuła w książce jest wyłącznie wisienką na torcie, a cała otoczka wokół tym, co oczarowuje. Ja czuję się oczarowana. I ciężko było mi wrócić do kultowej literatury, gdzie styl pisania przypominający kartkę ze skrupulatnie prowadzonego, pozbawionego emocji dziennika pozostawia wiele do życzenia.
Przeczytałam pierwsze zdanie i wtedy już wiedziałam, że się nie zawiodę - i nie zawiodłam się. Tajemniczy klimat, wiele urwanych myśli i pewnego rodzaju chaotyczność, która przeważa w Narkopolis jest jednocześnie tym, co oddziałuje na czytelnika. Moja przygoda z Narkopolis wyglądała następująco:
więcej Pokaż mimo toCzytam ostatnią stronę.
Obiecuję sobie, że to ostatnia.
Zamykam i odkładam...