Miecze dobrych ludzi

Okładka książki Miecze dobrych ludzi Snorri Kristjánsson
Okładka książki Miecze dobrych ludzi
Snorri Kristjánsson Wydawnictwo: Rebis Cykl: Saga Walhalli (tom 1) fantasy, science fiction
352 str. 5 godz. 52 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Saga Walhalli (tom 1)
Tytuł oryginału:
Swords of Good Men
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2014-08-26
Data 1. wyd. pol.:
2014-08-26
Liczba stron:
352
Czas czytania
5 godz. 52 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378185628
Tłumacz:
Paweł Laskowicz
Tagi:
wikingowie Stenvik Szwecja bogowie
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
100 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1679
813

Na półkach: ,

Do sięgnięcia po „Miecze dobrych ludzi” zachęcił mnie opis – „W sercu tej opowieści o wikingach jest Bitwa”. Tematyka wikińska jest jednym z moich ulubionych okresów historii i nie tylko, i lubię wyszukiwać i czytać książki z tej dziedziny.
Co mogę napisać po lekturze pierwszego tomu „Sagi o Walhalli”? No więc z każdą kolejną przeczytaną kartką ogarniało mnie uczucie zawodu i rozczarowania – gdzie ta bitwa??? Przez około 2/3 swojej objętości książka ta jest przegadana. Wiadomo, że jakieś wprowadzenie zawsze musi być, ale aż takie? Zadowolony nie byłem, ale im bliżej końca powieści tym bardziej lektura pochłaniała mnie coraz bardziej. Dostałem dokładnie to co chciałem! Mamy bitwę! Mamy szczęk oręża, krzyki rannych i umierających, mamy litry przelewanej krwi – i tej w imiona bogów Walhalli, i tej w imię Białego Chrystusa; czyli po prostu mamy Wikingów w akcji! Końcowe fragmenty tej książki całkowicie wynagradzają to uczucie lekkiego (a może nawet większego…?) znudzenia. Do tego wszystkiego lekka nuta fantasy. Tylko szkoda, że jest tego tak mało.
Fanom historii Wikingów, którzy będą chcieli po to sięgnąć powiem tylko tyle – możecie to przeczytać, aczkolwiek szału nie ma. Niemniej jednak końcówka powoduje, że jest nadzieja iż drugi tom będzie ciekawszy.
PS. Przeczytałem opinie na LC dotyczące zarówno tego tomu, jak i jego kontynuacji. W jednej z nich Znajomy Marcin napisał, że doskonałą muzyczną ilustracją podczas lektury tej Sagi byłaby muzyka zespołu Bathory. No to pozwolę to sobie rozwinąć/naprostować/wyjaśnić, bo Marcin to napisał w myśl powiedzenia "że dzwonią w kościele, ale nie wiem w którym...".
Jak się już powiedziało „A”, to…
Bathory to nie tylko płyty o tematyce wikińskiej (takich w ich bogatej dyskografii jest zasadniczo sześć),bowiem są albumy w których głównym tematem jest wychwalanie Rogatego, a są i takie skłaniające w się stronę thrash metalu. Uściślając (i TERAZ zgadzając się z Marcinem),to rzeczywiście – Bathory i ich płyta – powiedzmy, „HammerHeart”, jest tu znakomitym przykładem muzyki obrazującej „Miecze dobrych ludzi”.
I na koniec, Marcinie – da się czytać przy takiej muzyce… ;)

Do sięgnięcia po „Miecze dobrych ludzi” zachęcił mnie opis – „W sercu tej opowieści o wikingach jest Bitwa”. Tematyka wikińska jest jednym z moich ulubionych okresów historii i nie tylko, i lubię wyszukiwać i czytać książki z tej dziedziny.
Co mogę napisać po lekturze pierwszego tomu „Sagi o Walhalli”? No więc z każdą kolejną przeczytaną kartką ogarniało mnie uczucie zawodu...

więcej Pokaż mimo to

avatar
99
74

Na półkach:

średnia

średnia

Pokaż mimo to

avatar
4975
4766

Na półkach:

Czegoś lepszego się spodziewałem.Bardziej więcej bitw,potyczek.Z tego,czego znani byli Wikingowie.
Tu tego było za mało,raczej książka była.Taka bardziej przegadana.
Cóż takie też są.
Owszem,nie chcę pisać,że była do niczego.Że nic w niej,nie było wartościowego.
Owszem,było jak choćby,opis brutalnej chrystianizacji Norwegii.
Chociaż uważam,że postać Króla Olafa,była jakby na drugim planie.
Cóż czytałem lepsze książki o Wikingach.

Czegoś lepszego się spodziewałem.Bardziej więcej bitw,potyczek.Z tego,czego znani byli Wikingowie.
Tu tego było za mało,raczej książka była.Taka bardziej przegadana.
Cóż takie też są.
Owszem,nie chcę pisać,że była do niczego.Że nic w niej,nie było wartościowego.
Owszem,było jak choćby,opis brutalnej chrystianizacji Norwegii.
Chociaż uważam,że postać Króla Olafa,była jakby...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1519
125

Na półkach: ,

Do "Mieczy dobrych ludzi" musiałam podchodzić dwukrotnie. Pierwsze podejście znudziło mnie około połowy książki i po pewnym czasie przekładania jej po mojej półeczce wstydu zdecydowałam, że muszę zacząć jeszcze raz od początku.
Bardzo zdeterminowana męczyłam książkę 4 dni. A ostatnie strony przewracałam z ogromną ulgą, że wreszcie mam to za sobą.
A najdziwniejsze jest w tym to, że tak na dobrą sprawę to nie jest taka bardzo zła książka. Ma swoje wady, w zasadzie to nie tak mało wad, ale ma też i zalety - chociażby wspaniałe opisy scen walki. Na moją ocenę chyba jednak najbardziej zaważyło to, iż w natłoku bohaterów, występujących chyba w pół tuzinie wątków, czytelnik nie ma szans na zapałanie jakimkolwiek uczuciem do nich - ani sympatią, ani nienawiścią.
Gdy jest nam obojętny los bohaterów o których czytamy, jest też nam obojętny cały rozwój sytuacji w książce.

Do "Mieczy dobrych ludzi" musiałam podchodzić dwukrotnie. Pierwsze podejście znudziło mnie około połowy książki i po pewnym czasie przekładania jej po mojej półeczce wstydu zdecydowałam, że muszę zacząć jeszcze raz od początku.
Bardzo zdeterminowana męczyłam książkę 4 dni. A ostatnie strony przewracałam z ogromną ulgą, że wreszcie mam to za sobą.
A najdziwniejsze jest w tym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
162
162

Na półkach:

Panuje takie przekonanie, słuszne bądź nie, że forma ma jakiś związek z treścią.
Ba, że może nawet ją kształtować.
Dobrze, by zachodziła korelacja pomiędzy jednym a drugim.
Kristjansson pokazuje w jaki sposób ta metoda zostaje zrealizowana, kiedy dochodzi do rzezi i tylko ta rzeź ma znaczenie.

Teoretycznie głównym bohaterem snutej, nie wyrąbywanej mieczami i toporami, a czasem wytłukiwanej młotami, jego historii jest młody wygnaniec. Owemu, banicie skazanemu na dwa lata tułaczki towarzyszy kuzyn, który posiada tak rozbudowaną charakterystykę, że jest niski, mniej podoba się kobietom i prawie na samym początku rozbija sobie głowę, by następnie leżeć jak martwy. Autor konsekwentnie nie rozbudowuje tej postaci, przez co czytelnik za bardzo zżyć się z nią nie może. Za to główny bohater pokazuje, że się zżył, bo od czasu do czasu poużala się nad nieprzytomnym, a po jego śmierci odda się rozpaczy. Czytelnik musi wierzyć w tę rozpacz, bo sam – na skutek braku zżycia – podobnej w żadnej mierze odczuć nie może.
Napisałem coś o głównym bohaterze. Muszę się poprawić. To bohater nieco częściej pojawiający się od innych. Bo poznajemy ich moc. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, by w finale doprowadzić do rzezi, zatem Autor ukazuje nam czyny, a nade wszystko przemyślenia innych postaci, które doprowadzą do gargantuicznego rozlewu krwi. Trzeba przy tym zaznaczyć, że przemyślenia naszych zuchów są niezwykle głębokie. Czego świadectwem jest nieprzebrane bogactwo wielokropków.

W czasie lektury miałem niejakie wrażenie, że choć to książka wyklepana z myślą o mężczyznach, to spokrewniona z manierą Katarzyny Michalak opowiadającej o Anaeli i Gabrieli w Ferrinie.
Najczęściej ukazywany bohater – Ulfar, wprawdzie nie jest wszechmocny, ciut mu brak, ale za to posiada wrodzony dar bajerowania niewiast wszelkich, ponadto taki z niego chwat, że znakomicie radzi sobie w pewnej grze. To stereotypowy wizerunek skomponowany z kilku powierzchownych wyobrażeń na temat tego, co facet potrzebuje do szczęścia. Tak skromny, że w naparstku dałoby się go zmieścić.

Wspomniałem o przemyśleniach i wielokropkach. Moc. Jednego i drugiego.
Każdy bohater zdradza nam swe marzenia, wyobrażenia i oczekiwania. Bez wyjątku płytkie i nieskomplikowane. W konsekwencji nie ma w co się wczuć. Niestety, przez to ogólna konfrontacja (czyli rzeź) także cierpi, bo choć bitwa odbędzie się co się zowie, to emocji nie wyzwali. Nie uczynią tego ci bohaterowie, bo choć ich namiętności, ironie, zamyślenia akcentowane wielokropkami, to żarem nie rozpalające.
Podobnie potraktowany został wątek miłości Ulfara. Młodzieniec nagle zadurza się w napotkanej niewieście. Rudowłosej. Widać dotąd miewał do czynienia jedynie z blondynkami lub szatynkami, albo pasztetnymi pięknościami, bo tu nagle zapomina języka w gębie. Rudowłosa piękność – żona brutala – poetycko przedstawiana jako kamienna kobieta. Bóg jeden raczy wiedzieć, co to ma znaczyć. Towarzyszy jej także obraz rozbijania skorupy. Wielokrotne epatowanie symbolem, który użyty nie wiadomo po co, ni konsekwentnie do czegoś prowadzący.

Tu już chyba wiecie, jak porażające wrażenie uczyniła na mnie ta powieść.

Obrazków wiele, postaci mnogość, sensu mało. W wielu wypadkach logikę należy zawiesić i na wiarę przyjąć uzasadnienia Autora. Czyli chciejstwo nie udokumentowane adekwatnymi przykładami. Bohaterowie są opisywani, że są tacy, ale ich działania tego przekonująco nie dowodzą.
Kristjansson wybiera drogę na skróty.
Nie przekonuje mnie znachor manipulator, ni jego obsesja wywołana tym, że w jego wyobrażeniu wszyscy nim gardzą, bo słaby. Nie porywa mnie król Olaf i dalibóg nie pojmuję łatwości, z jaką zyskuje oddanie armii. Mnóstwo gołosłowności i znakomitych strategów, bo tu każdy snuje nad miarę rozbudowane plany, tak skomplikowane i wykorzystujące wszelkie ludzkie słabości, jakby każdy z tych bohaterów bogiem był jakimś bez trudu przenikającym ludzkie sekrety. Z takimi gadkami, żeśmy tak cudnie wykoncypowali, że od zadka bez trudu wrogów podejdziemy. No, tacy geniusze!

Zmęczyła mnie ta książka potwornie.
Jej jedyne ciekawe elementy to rzetelnie poprowadzone sceny batalistyczne. A dokładnie oblężenie grodu. Autor w tych zobrazowaniach tryska pomysłami, ale sama bitwa sensu w zasadzie nie ma. Przynajmniej takiego ludzkiego – pragmatycznego, czyli jak mamy okazję, to zdobywamy. Można by się zastanawiać nad uzasadnieniem metafizycznym, to znaczy rozlewem krwi by bogów wzmocnić, tyle że bohaterowie wcześniej tymi bogami mało się przejmowali, nie bardzo chcąc ich słuchać. Bardziej realnym wyrazem sensu metafizycznego mogłoby być powołanie wojownika z zaświatów, tylko, że to naciągane. Zupełnie nieprzekonująco wypadają ostrzeżenia czarownicy, że wrogowie nie mogą jej zgładzić, bo wtedy przez wieczność będą cierpieć. Nie umrą mianowicie. W zasadzie źle napisałem. Nie tyle nie zostałem nieprzekonany, co wprost rozczulony. Ludzie, zabijajcie wiedźmy, nie umrzecie nigdy!

„Miecze dobrych ludzi” to dzieło nad wyraz stereotypowe, nie wykazujące się misterną konstrukcją, szczególnie w budowie postaci. Prowadzenie do walnego starcia całkowicie pozbawione finezji, trzymające się banalnych truizmów (widzę, że popadam w tautologię, ale te bzdety o zachowaniu ludzi trudno inaczej określić). Językowo aż za proste i nie chodzi mi tu o nadmiar przekleństw. Dzieło, które wyjątkowo łatwo popada w łatwiznę.
Jeśli ktoś ceni sobie rozlew krwi, radzę przeczytać ostatnie trzy rozdziały. Dostanie co lubi. Po co ma się męczyć z naciąganymi motywacjami bohaterów?

Za pomysły dotyczące metod walki o gród i tylko za nie –
gwiazdki:
trzy.

Panuje takie przekonanie, słuszne bądź nie, że forma ma jakiś związek z treścią.
Ba, że może nawet ją kształtować.
Dobrze, by zachodziła korelacja pomiędzy jednym a drugim.
Kristjansson pokazuje w jaki sposób ta metoda zostaje zrealizowana, kiedy dochodzi do rzezi i tylko ta rzeź ma znaczenie.

Teoretycznie głównym bohaterem snutej, nie wyrąbywanej mieczami i toporami, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1240
592

Na półkach: ,

Schyłek czarów pogańskiej Północy. Pogranicze fantasy i literackiej fikcji w modnym temacie wikingów, szału berserków i starcia starego z nowym. Biały Chrystus zagarnia kolejne ziemie władane dotąd przez bogów Północy. Nie chcą się poddać, zwycięstwa króla Olafa Tryggvasona okupione są krwią spływającą surową ziemią.
Jest tez historia miłości młodego Ulfara, łobuzerskiego naiwnego człowieka, który z kuzynem przez dwa lata wędruje od miasta do miasta, by uzyskać odkupienie za popełnione czyny.. Losy bohaterów znajdą cd w kolejnym tomie, o który z niecierpliwością sięgam..

Schyłek czarów pogańskiej Północy. Pogranicze fantasy i literackiej fikcji w modnym temacie wikingów, szału berserków i starcia starego z nowym. Biały Chrystus zagarnia kolejne ziemie władane dotąd przez bogów Północy. Nie chcą się poddać, zwycięstwa króla Olafa Tryggvasona okupione są krwią spływającą surową ziemią.
Jest tez historia miłości młodego Ulfara, łobuzerskiego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
597
268

Na półkach: , , ,

Książka była niezła. Opowiada o mieście Stenvik i o wojnie. Powiem szczerze, że jak zobaczyłem ocenę książki na tym serwisie spodziewałem się słabizny - jednak otrzymałem dosyć dobrą lekturę, która mnie zaciekawiła i wciągnęła. Charakterystyczny jest zwłaszcza sam styl pisania - krótkie zdania, czasami typowo poetyckie wstawki na koniec rozdziałów czy wątków. Czasami mnie to denerwowało, ale uznałem, że całkiem oryginalnie poczytać czasami coś innego.


Książka była bardzo krwawa, ginie strasznie wielu bohaterów i to jest dla mnie minus. Naprawdę, rzeź totalna. Dodatkowo nie mogę zrozumieć epilogu, ponieważ jeżeli oni cały czas wierzyli w starych bogów to walka z jego poplecznikami przez większą część książki byłaby bez sensu.

Książka była niezła. Opowiada o mieście Stenvik i o wojnie. Powiem szczerze, że jak zobaczyłem ocenę książki na tym serwisie spodziewałem się słabizny - jednak otrzymałem dosyć dobrą lekturę, która mnie zaciekawiła i wciągnęła. Charakterystyczny jest zwłaszcza sam styl pisania - krótkie zdania, czasami typowo poetyckie wstawki na koniec rozdziałów czy wątków. Czasami mnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
203
94

Na półkach: ,

Książkę przeczytałem już dość dawno temu, lecz z powodu braku czasu nie mogłem zabrać się za recenzję. Po świetnym serialu "Vikings", chciałem zanurzyć się w świat Nordycki świat, więc na moją półkę trafiła ta pozycja. Jestem z niej bardzo zadowolony, przypomina mi książki Grzędowicza, ponieważ tak jak u niego akcja dzieje się w wielu miejscach, a wydarzenia możemy obserwować z bardzo wielu perspektyw. Na początku może być to problemem, bo nie łatwo zapamiętać wszystkich bohaterów, co powoduje lekki chaos, lecz na szczęście z czasem zaczynamy czuć z nimi więź. Spodobało mi się bardzo wiele elementów, po pierwsze intrygi, które są prowadzone w bardzo ciekawy sposób i do końca nie wiadomo jakie efekty przyniosą. Po drugie magia, jest świetna, jest tłem, nieznaną mocą, która wpływa na losy naszych bohaterów. Kolejnym ważnym elementem jest klimat, niekiedy ciężki i mroczny, cudownie współgrający z magią i tajemnicą, a do tego wszystkiego dołożymy świetne wątki batalistyczne, gdzie czuć moc "Vikingów". Bohaterowie są pełni rozterek i sprzeczności, rozdarci między starym światem, a tym który nadchodzi, a ich wybory zmienią świat. Z pewnością mogę powiedzieć że to bardzo dobra książka, może nie jest wybitna, ale czyta się ją bardzo przyjemnie, szybko i z zaciekawieniem. Jeżeli ktoś lubi te klimaty to na pewno warto po nią sięgnąć i zanurzyć się w tym świecie.

Książkę przeczytałem już dość dawno temu, lecz z powodu braku czasu nie mogłem zabrać się za recenzję. Po świetnym serialu "Vikings", chciałem zanurzyć się w świat Nordycki świat, więc na moją półkę trafiła ta pozycja. Jestem z niej bardzo zadowolony, przypomina mi książki Grzędowicza, ponieważ tak jak u niego akcja dzieje się w wielu miejscach, a wydarzenia możemy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5690
733

Na półkach: , ,

O bogowie! Ale się namęczyłam z tą pozycją...
Tak do połowy... było dobrze. Później nastąpiła tendencja spadkowa. Postacie płaskie, fabuła nieprzemyślana, a obiecane mi "krwawe i brutalne" losy okazały się równie epickie jak bitwa pięciolatków o plastikową łopatkę. Jestem tą pozycją, tak po prawdzie, mocno rozczarowana, bo liczyłam na coś większego, lepszego... ambitniejszego. Tu od początku widać, że autor norwegów nie lubi, więc da temu upust, pokazując ich jako głupich, naiwnych, łatwo poddających się królowi Olafowi wojowników, przypominających baranki. Bitwa o gród? Jej większą część niemal przesypiałam, modląc się o koniec, a tak zwane "czarne charaktery" okazały się nie do końca przemyślanymi planami, a co za tym idzie, płaskimi postaciami, których działania nie były logiczne i uzasadnione w żaden sposób.
Okres wikingów z X wieku powinien być fascynujący, dziki i tajemniczy. A tu dostajemy papkę z chrześcijaństwem (wielkim i dobrym!) bogami północy (złymi i słabymi!) oraz postaciami, które... no właśnie. Które co? Które nic nie robią. Niestety.
Czy sięgnę po kolejną część? Tak. Ale boję się, że rozczaruję się jeszcze bardziej. Obym się myliła!

O bogowie! Ale się namęczyłam z tą pozycją...
Tak do połowy... było dobrze. Później nastąpiła tendencja spadkowa. Postacie płaskie, fabuła nieprzemyślana, a obiecane mi "krwawe i brutalne" losy okazały się równie epickie jak bitwa pięciolatków o plastikową łopatkę. Jestem tą pozycją, tak po prawdzie, mocno rozczarowana, bo liczyłam na coś większego, lepszego......

więcej Pokaż mimo to

avatar
1746
31

Na półkach: ,

Chodząc po księgarni, zobaczyłam książkę, której tytuł co prawda nie przykuł mojej uwagi, ale brzmiące islandzko nazwisko autora już owszem. Na okładce przeczytałam, że autor urodzony w Rejkiawiku spędził 7 lat w Norwegii, a sama książka (1 tom cyklu) jest o wikingach. Koniec X wieku. Pomyślałam sobie, że to może być ciekawe, w końcu Snorri Kristjansson pewnie wyrósł na skandynawskich sagach i legendach, czytanych do poduszki. Pewnie czuje w kościach to, co pisarze z innych kręgów kulturowych z trudem mogą sobie wyobrazić. A potem doczytałam, że w powieści pojawia się Olaf Tryggvasson. Nie zastanawiałam się chwili dłużej.
Z perspektywy lektury mogłabym napisać „A szkoda”, ale zdaję sobie sprawę, że gdybym jej wtedy nie kupiła, wciąż zastanawiałabym się, jaka to ciekawa lektura mi umknęła.
Długo dawałam jej szansę, gdzieś do dwóch trzecich powieści wciąż czekając, aż mnie zaskoczy, ale bez rezultatu.

Właściwie nie ma tu żadnych opisów. Nic, co pozwala sobie wyrobić zdanie o kulturze, sposobie życia, wyglądzie bohaterów, poza kolorem włosów i oczu.
Właśnie. Kolor włosów i oczu. Tak pisałam, mając lat 10, i mając lat 15 pewnie też. Nie tylko ja, to chyba jakiś charakterystyczny punkt dla wszystkich piszących dzieciaków – przy opisie postaci trzeba podać kolor włosów, kolor oczu… i to właściwie na tyle. Ach, napisać, że jest przystojny/piękna.
Odruchowo sprawdziłam rok urodzenia autora. 1974. Rok wydania książki w oryginale: 2013. Mógłby już z tego wyrosnąć. Natomiast do wspomnianych cech dodaje jeszcze czasem opis budowy: barczysty/wysoki/chudy/stary.
Jedyny bardziej rozbudowany opis czegokolwiek dotyczył wałów otaczających miasto. Gdyby nie skandynawskie imiona, mogłabym sobie wyobrazić, że akcja toczy się w: północnej Wielkiej Brytanii, Germanii, dowolnych krajach nadbałtyckich – wszystkich z dostępem do morza i gdzie jest na tyle chłodno, by ubierać się w futra. Tylko pod „drakkary” trzeba by podstawić „statki”.
Muszę książce oddać jeden, poniekąd pozytyw: jest bardzo równa. Jak się słabo zaczęła, tak się słabo kończy. W żadnym momencie nie jest lepsza, ani też gorsza, niż wcześniej. Rozwiały się moje nadzieje, że autor się rozkręci.

http://whispering-tales.blogspot.com/2014/10/wojownicy-z-ponocy-miecze-dobrych-ludzi.html

Chodząc po księgarni, zobaczyłam książkę, której tytuł co prawda nie przykuł mojej uwagi, ale brzmiące islandzko nazwisko autora już owszem. Na okładce przeczytałam, że autor urodzony w Rejkiawiku spędził 7 lat w Norwegii, a sama książka (1 tom cyklu) jest o wikingach. Koniec X wieku. Pomyślałam sobie, że to może być ciekawe, w końcu Snorri Kristjansson pewnie wyrósł na...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    203
  • Przeczytane
    124
  • Posiadam
    63
  • Fantastyka
    7
  • Historyczne
    5
  • Powieść historyczna
    5
  • 2014
    4
  • Wikingowie
    4
  • Chcę w prezencie
    3
  • Biblioteka
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Miecze dobrych ludzi


Podobne książki

Przeczytaj także